Cytaty

"Pogodnie przyjmuję krzyż, który mi został ofiarowany, (ale) będziemy walczyć nadal o honor Pana naszego Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła świętego i niepokalanego... i nigdy nie pomylimy go z nową religią, która głosi szczęście ziemskie, uciechy, rewolucję i wolność wszelkich uczynków, która obala mszę, kapłaństwo, katechizm i wszystko, co nadprzyrodzone: to antyteza chrześcijaństwa"
ks. Coache

„Wszelka polityka, która nie jest Tradycją, jest z pewnością zdradą”
Arlindo Veiga dos Santos

„Pro Fide, Rege et Patria” – „Za Wiarę, Króla i Ojczyznę”
_________________________________________________

środa, 31 lipca 2019

J. Exc x. Bp Donald H. Sanborn: O herezji "uznawania i sprzeciwiania się".

Stanowisko osób wyznających zasadę "R & R" (uznawanie i sprzeciwianie się, czyli stanowisko lefebrystyczne - przyp. Red. Tenete Trad.) opiera się na potępionych doktrynach. Wspiera się na zasadach, które na pewno są fałszywe. Mogą być nawet heretyckie.

Zwolennicy "R & R" należą do tego samego towarzystwa co gallikanie, starokatolicy i Hans Küng – czyli heretycy. Wszyscy oni głoszą to samo co "R & R", a mianowicie, że: cała hierarchia może głosić fałsz lub może promulgować złe prawa, ale Kościół będzie nieomylny i niezawodny, ponieważ ludzie to odrzucą.

Uznawanie i sprzeciwianie się – oznaczające, że Kościół może nakazywać lub dopuszczać grzeszne czyny w swoim powszechnie obowiązującym prawie – jest, jak powiedział papież Pius VI fałszywą, zuchwałą, gorszącą i niebezpieczną doktryną. Niszczy samą istotę Kościoła, którą jest asystencja Ducha Świętego w stosunku do hierarchii kościelnej. Infekuje ludzi świeckich niegodziwą postawą, która jest typowo protestancka, a polega na przesiewaniu wszystkiego co głosi Rzym, biorąc to, co się spodoba, a odrzucając to, co się uzna za niewłaściwe. Redukuje ona Kościół do czysto ludzkiej instytucji, podatnej na słabości i perypetie wynikające z ludzkiej ułomności i ignorancji.

Chrystus obiecał wsparcie dla hierarchii Kościoła. Nie obiecywał szczególnej asystencji tym, którzy od hierarchii uczą się doktryny. Jeśli po stronie hierarchii występuje odstępstwo od wiary, to wierni mają wyłącznie jedno do zrobienia: uciekać od nich jako fałszywych pasterzy i demaskować ich jako takich. Święty Paweł powiedział: "Ale choćbyśmy my, albo anioł z nieba głosił wam wbrew temu, cośmy wam głosili, niech będzie przeklęty. Jak przedtem mówiliśmy tak i teraz znowu mówię: Jeśliby wam kto opowiadał Ewangelię wbrew tej, którąście otrzymali, niech będzie przeklęty" (List do Galatów I, 8-9). Zwracam uwagę, że nie ma tu polecenia, aby "przesiewać" albo "uznawać i sprzeciwiać się".

J. Exc x. Bp Donald H. Sanborn
Przełożony Generalny Instytutu Rzymskokatolickiego

niedziela, 28 lipca 2019

Kazanie na VII Niedzielę po Zielonych Świątkach - x. Rafał Trytek, 28 lipca 2019 r.

Św. Jan Chryzostom, Mowa: O Dobrych uczynkach, że one są koniecznie potrzebne do dobrej wiary, bo wiara bez uczynków, sama nas zbawić nie może.



M O W A


O DOBRYCH UCZYNKACH, ŻE ONE SĄ KONIECZNIE POTRZEBNE DO DOBREJ WIARY, BO WIARA BEZ UCZYNKÓW, SAMA NAS ZBAWIĆ NIE MOŻE.


 
,,Onego czasu rzekł Jezus uczniom swoim: Strzeżcie się pilnie fałszywych proroków, którzy do was przychodzą w odzieniu owczem, a wewnątrz są wilcy drapieżni. Z owoców ich, poznacie ich. Izali zbierają z ciernia jagody winne, albo z ostu figi? Tak wszelkie drzewo dobre, owce dobre rodzi; a złe drzewo, owoce złe rodzi. Nie może drzewo dobre owoców złych rodzić; ani drzewo złe, owoców dobrych rodzić. Wszelkie drzewo, które nie rodzi owoców dobrego, będzie wycięte i w ogień rzucone. A przeto z owoców ich poznacie ich. Nie każdy, który mi mówi; Panie, Panie! wnijdzie do królestwa niebieskiego; ale który czyni wolę Ojca mego, który jest w niebiesiech, ten wnijdzie do królestwa niebieskiego.

Najmilsi! 

 Nie tylko w dzisiejszej Ewangelii świętej, nie tylko w Galilei, lecz zawsze i wszędzie strofował Zbawiciel Pan i przerażał sumienie wszystkich Żydów; przerażał i wyrzucał wszystkim, a szczególniej faryzeuszom, iż oni zupełnie nie dbając o dobre i cnotliwe życie, całą religiją swoję zasadzali tylko na prawidłach i rozumowaniach próżnej i bezużytecznej nauki swojej dla rodzaju ludzkiego.

Toż samo wyrzucają im i Paweł święty, tak mówi o nich w liście swoim do Rzymian: ,,Nazywasz się Żydem i wyznajesz religię żydowską, i chlubisz się w Bogu, że znasz wolę Jego. i rozeznajesz co jest lepszego, i nauczasz drugich, a przecież sam podług religii swojej i woli Pana Boga dobrze i cnotliwie żyć nie chcesz?"

Podobnież i my nazywamy się chrześcijanami, wyznajemy religiją Chrystusa Pana, chlubimy się w Bogu naszym, że znamy wolę Jego i rozeznajemy co jest lepszego i drugich nauczamy; a przecież sam podług religii i woli, czyli przykazań Pana Boga dobrze i cnotliwie żyć nie chcemy? A jakże tedy możemy być zbawieni, jakże tedy możemy wnijść do królestwa niebieskiego, kiedy to czynimy woli powszechnego nas wszystkich Ojca, który jest w niebiesiech?

Tak jest, nie będziemy zbawieni, nie wnijdziemy nigdy do królestwa niebieskiego samą tylko wiarą: bo wiara bez dobrych uczynków jest zawsze martwą; i chociażbyśmy w imię Chrystusa Pana przyszłe przepowiadali rzeczy; chociażbyśmy w imię Jego wielkie cuda czynili, to jednakże w dzień sądu ostatecznego, mówi Ewangelija święta, powie nam Pan: ,,Odstąpcie odemnie, którzy nieprawość czynicie: bo was i wtenczas nie znałem, kiedyście cuda czynili, i teraz was także nie znam.

 Dlatego też upominając i zachęcając zawsze i wszędzie Zbawiciel nasz wszystkich apostołów i uczniów swoich do dobrego i cnotliwego życia, tak do nich przemawia: ,,Nie cieszcie się i nie weselcie z tego, że wam złe duchy są poddane i posłuszne, ale raczej cieszcie się i weselcie z tego, że imiona wasze, dla cnót waszych, zapisane są niebie".

 Takto, nigdy się nie zdarzyło i  nie zdarzy, nigdyśmy o tem nie słyszeli, żeby człowiek prawdziwie dobrego, człowieka od wszelkich występków dalekiego, miał Bóg kiedy opuścić, o nim zapomnieć i na zawsze nim wzgardzić: lecz owszem, chociażby i w błąd jaki popadł, chociażby i w nim zostawał, to go Bóg jednak z tego błędu wkrótce wydźwignie i na drogę prawdy szczęśliwie naprowadzi.

 Nic tedy ani wiara, ani proroctwa, ani nawet i same cuda przed Bogiem nie zaczną bez cnotliwego życia i dobrych uczynków. Bo wiara, proroctwa i wszelkie cuda są tylko darem łaski tego, który nam udziela to jest Boga. A jeżelić my na ten dar łaski, na te tak wielkie dobrodziejstwa bynajmniej nie pamiętamy i nic do nich dobrego z naszej strony nie przyczyniamy; toć zapewnie wtenczas tę łaskę, ten dar, te dobrodziejstwa lekce sobie ważymy, a tem samem stajemy się niewdzięcznymi Bogu. I dla tego też pewnie na sądzie ostatecznym usłyszymy te słowa: ,,Odstąpcie odemnie, kórzy nieprawość popełniliście, bo was nie znam." Toż samo i Paweł święty w tej samej myśli powiedział, mówiąc: ,,Chociażbym miał tak mocną wiarę, iżbym góry przenosił; chociażbym widział wszystkie tajemnice; chociażbym posiadał wszelkie nauki i umiejętności; to jednakże, jeżeli miłości (to jest dobrych uczynków) mieć nie będę, niczem jestem".

 Wszak wielu z wierzących w Chrystusa Pana, przy swojem złem i niecnotliwem życiu dostąpiło tego daru łaski, iż w imię Jego i przyszłe przepowiadali rzeczy i wielkie cuda czynili. Między temi znajdował się ów Judasz, który aczkolwiek był zły i występny, przecież czynił takie cuda, jakie i sam Chrystus. Co większa, w starym zakonie ów Balaam, chociaż był niewierny i pełen wszelkich zbrodni, jednakże miał w sobie łaskę Boga, która w nim jaśniała ku oświeceniu i zbudowaniu innych. Podobnyż jemu, a może jeszcze gorszy od niego Farao, a przecież uzyskał dar przewidywania przyszłych rzeczy. Nabuchodonozor najwystępniejszy z ludzi, a bezbożniejszy daleko syn jego, cieszył się jednak, jak mówi Daniel prorok, widzeniem tego wszystkiego, co się stanie po skończeniu tego świata.

 Lecz cóż Judaszowi wiara, cóż, mówię, cuda, bez cnotliwego życia i dobrych uczynków pomogły? Nie chciał iść za Chrystusem, nie chciał Go w życiu naśladować, powiesił się z rozpaczy i na wieki nędznie nieszczęśliwy zginął. Cóż Balaamowi, Nabuchodonozorowi i innym? o którycheśmy dopiero wspomnieli? cóżby i nam samym tak wielki dar łaski Boga mógł kiedy pomódz?  Nie zaiste! Oto w dzień sądu ostatecznego powie Pan: ,,Odstąpcie odemnie, nie znam was, boście nieprawości wszelkie popełniali." Lękajmy się, ach lękajmy! i drżyjmy wszyscy na to, byśmy podobnych kiedy słów nie usłyszeli, a zawczasu do dobrego i cnotliwego życia nawykajmy.

 Nie sądźmy, iż mniej teraz czegoś mamy, dla tego że cudów nie czynimy: bo czylibyśmy takowe czynili lub nie czynili, to nam ani więcej ani mniej dano nie będzie, tylko tyle, ile sobie pięknemi cnotami zasłużyć zdołamy. Za wszelki dar cudów, gdybyśmy go uzyskali, stajemy się bez wątpienia samego Boga dłużnikami; przeciwnie zaś, za wszelkie dobre i cnotliwe życie nasze, staje się sam Bog dla nas i na zawsze dłużnikiem, i pewno nam prędzej lub później ten długie sowicie wypłacać będzie, i prędzej lub póżniej sowicie cierpliwość nasze nagrodzi.

 Człowiek dobry, człowiek cnotliwie żyjący zawsze jest pełen litości, pełen miłosierdzia dla bliźnich: czyni tak jak mówi, mówi tak jak myśli; daje jałmużnę nie dla sławy, nie dla oka ludzkiego; słowem, wszystko co czyni, to czyni nie dla oka ludzkiego: bo nie żąda od ludzi za to pochwał lub zapłaty, lecz tylko od samego Boga. Nie ma w sobie nigdy chytrej, drapieżnej i wilczej natury czyli przyrody; nie pokrywa się nigdy odzieniem obłudy, nie wdziewa na siebie sukni łagodnej owieczki; zawsze jak naucza, jak mówi, tak i czyni. Dobre zawsze w prostocie owoce dla wszystkich wydaje: bo jest dobrem zawsze dla wszystkich w gruncie serca i duszy swojej drzewem.

 Zawsze on pilnie zachowuje i pełni co do joty wszystkie przykazania matki swojej kościoła świętego; wszystkie rady ewangeliczne. Dla tego też i Pan nasz przyrównywa takiego człowieka do mądrego męża, mówiąc: ,,Wszelki tedy, który słucha moich i one wykonywa, podobny będzie mężowi mądremu, który zbudował dom swój na opoce". To jest, jakoby rzekł: na mojej nauce i na moim przykładzie. Bo taki nie tylko w przyszłem, ale nawet i wtem jeszcze życiu wielki pożytek, wielki owoc z Ewangelii mojej odniesie i wielce się cieszyć i weselić będzie.

 Kto słów moich słucha i one wykonywa, ten prócz królestwa niebieskiego, prócz niepojętej w przyszłem życiu chwały i nagrody, prócz wiecznego cieszenia się z Bogiem, wielkie jeszcze w tem życiu za swoje cnoty dobrodziejstwa pozyska. Lecz jakież te jego dobrodziejstwa będą? Oto takie: Żyć będzie zawsze i wszędzie spokojnie, bezpiecznie i wesoło; żadnej się przeciwności nie da nigdy zwyciężyć, żadnej nie ulegnie, żadnej się nigdy łupem nie stanie: owszem sam wszystkie łatwo zwycięży, sam się nad wszystkie łatwo wyżej wzniesie, i sam ze wszystkich sławę zbierać będzie.

 Cóż może być takim dobrodziejstwem kiedy równego? Któryż świata majestat, berło lub korona może kiedy takie dla siebie dobro czyli szczęście zjednać? Nigdy zaiste! Sam tylko jeden taki człowiek, sam tylko, mówię, najmężniejszym orszakiem cnót wszelkich otoczony, nie zachwieje się nigdy, stoi bardziej niż skała, niewzruszony; stoi ze swojemi skarby wśród burzliwych i spienionych tego świata wałów, stoi i sam tylko jeden największej spokojności zawsze, wszędzie, wesół i bezpiecznie używa.

 Dziwna to jest, ach dziwna, zdumiewająca i cudowna! że on sam tylko jeden, wśród tak ciągłej i okropnej nawałnicy, wśród tak straszliwej i ryczącej świata tego burzy, nigdy się bynajmniej i na jednę chwilę nie zachwieje, nigdy się bynajmniej i na mgnienie oka nie wzruszy? Spadły okropne ulewy i nawałnice, mówi Pan, ryknęły wód potoki, zagrzmiały wichry, pioruny i burze, uderzyły na dom jego, a przecież nie upadł. A dla czegoż? bo był zbudowany na mocnej i niewzruszonej opoce.

 A jeżelić nad wszelką skałę, nad wszelką opokę trwalsze jest i mocniejsze prawo i nauka Zbawiciela Pana; jeżelić tych, którzy się Boga boją i pełnią wolę Jego, wyższemi czyni nad wszelkie wszelkich nieszczęść burze; toć zaiste ci, którzy tego prawa i nauki strzedz i one stale i mężnie wykonywać będą, wzniosą się niezawodnie nie tylko nad czyhających na swę zgubę ludzi, ale nawet nad samych piekielnych duchów paszcze ziewające.

 Świadkiem jest tego najleszym Ijob sprawidliwy, na którego chociaż całe piekło moc swoję i długo wywarło, przecież zawsze stały i niewzruszony został, i całe piekło swą cnotą zwyciężył. Świadkami są wszyscy apostołowie i uczniowie Chrystusa Pana. Potok wrejący okrutnych ciemiężców świata całego, szturm Żydów, okropna burza ludów i narodów pogańskich, swoich i obcych; szum i nawałność rycząca wszystkich duchów piekielnych uderzyły razem na nich, a przecież zawsze silnej nad skałę, mocniej nad opokę wstrzymywali potok, rozbili szturmy, zniszczyli burze; a szum i nawałność w nicość obrócili i niewruszeni stali; a co jest największą i zdumiewającą, wszystko zawsze i wszędzie swojemi pięknemi cnoty pięknie z największą łagodnością i szczęśliwe ucieszyli.

 Cóż więc może być lepszego, co szlacheetniejszego, co nakoniec chwalebnieszego nad takie ich życie, życie cnotliwe? Jakież bogactwa, jakaż siła, moc i potęga ludów i narodów, jakaż złość mocarzy, albo jakież męztwo, prócz samego tylko męztwa cnoty, mogłoby tego kiedy dokazać? Nie ma życia, nie ma, mówię, i nie będzie nigdy innego drugiego na tym świecie takiego życia, tak od wszelkich nieszczęść dalekiego i wolnego, jak jest tylko od nich dalekie i wolne samo jedno dobre i cnotliwe życie.

 Świadkami tego wszyscy jesteśmy, którzy się patrzymy na te rozdziergi i postępne starcia dworów, na te podejścia, na te zasadzki, na te zdrady domowników i krewnych, na chytrość pokoleń, ludów i narodów; na ich upadek, na ich nędzną zgubę i zagładę, na zgiełk, na wrzawę świata tego i krwawe widoki i igrzyska jego.

 Lecz może kto powie lub pomyśli sobie, że apostołowie i uczniowie Chrystusa nigdy tego nie doświadczali. Ach! przebóg! któż mógł lub kto może więcej i kiedy nad nich tego doświadczać? Tak jest. Dziwna to jest, ach! dziwna i najbardziej zdumiewająca, że oni chociaż najwięcej zdrad i zasadzek na siebie zawsze mieli, chociaż najczęściej i najbardziej okropne burze na nich uderzały; jednakże nigdy ich serca i umysłu osłabić, nigdy nawet najmniejszej bojaźni lub smutku sprawić w nich nie mogły.

 Pierwsi oni byli zawsze i wszędzie, zdrowi i czerstwi zawsze i wszędzie. Pierwsi oni morzem i lądem cały świat boso i prawie bez odzienia w największej przykrości, w największej nędzy przebiegli i wszelkie przeciwności zawsze i wszędzie szczęśliwie zwyciężyli. Tak to i my wszyscy naśladujmy, tylko we wszystkim pilnie, chętnie i mężnie, słowem, wiernie i szczerze apostołów i uczniów Chrystusa Pana; a pewnie wszelkie zdrady, wszelkie zasadzki i przeciwności łatwo zawsze zniesiemy i zwyciężymy i śmiać się i żartować z nich tylko będziemy.

 Bo cóż nam zdardy, cóż nam zasadzki, cóż nam wszelkie przeciwności złego uczynić, lub w czem kiedy szkodzić mogą? Może się lękamy, żeby nam bogactwa, dostatków, godności i sławy niemi nie wydarto?... Może się lękamy złośliwej potwarzy i oszczerstwa? Lecz i za to dawno nam już Chrystus Pan zgotował wieczną w niebie nagrodę, uwolnił nas od wszelkiego smutku, od wszelkiej boleści i gniewu: bo nam się kazał nawet za nieprzyjaciół naszych modlić.

 Ale nas, odezwie się kto może? tysięcznymi przykrościami i utrapieniami martwić, ścigać i dręczyć ustawicznie będą? Prawda i to być może, ale też i to jest prawdą, że nam przez to świetniejszy wieniec chwały nwiją. Ale naś prześladować, bić, mordować i zabijać będą? Prawda, ale nami też a to swojemi zbrodniami, swojemi okrucieństwy koronę męczeńską zgotują, przyspieszą biegu do portu szczęśliwości wiecznej, i uwolnią nas od owej strasznej trwogi w dzień sądu ostatecznego, w którym wszyscy, w obliczu wszystkich aniołów, ludzi i samego Boga, ze wszystkich spraw i czynów swoich ścisły rachunek zdać muszą. Cóż więc może być lepszego, co zbawienniejszego w tem i przyszłem życiu nad takie życie dobre i cnotliwe?

 Tak tedy, kiedy już wiemy wszystko to, co nas tylko za piękne, dobre i waleczne cnoty w tym i przyszłym świecie niezawodnie czeka, chrońmyż się przeto ile możności troskliwie i pilnie, i unikajmy starannie wszelkich i małych i wielkich zboczeń i występków, a kochajmy się ciągle i we wszystkich cnotach, i w skutku je zawsze pokazujmy: ażebyśmy daremnie i próżno nie pracowali; lecz żebyśmy z nich mieli w tem życiu niedobytą twierdzę na obronę naszę, a w przyszłem jaśniejszą nad wszystkie gwiazdy koronę niebieską, której daj Boże wszechmogący, żebyśmy wszyscy dostąpili łaską i miłosierdziem Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu niech będzie cześć, chwała i panowanie na wieki wieków, Amen.

Pisma ś. Jana Chryzostoma. T. 2 / przeł. z grec. na pol. Anzelm Załęski
str. 246-255

środa, 24 lipca 2019

Śląsk: Delegacja RNR na grobie śp. Roberta Larkowskiego w 6 rocznicę jego śmierci.


W dniu 23 lipca 2019 r., delegacja Ruchu Narodowo - Radykalnego udała się na cmentarz parafialny w Kietrzu k. Raciborza na Śląsku, aby uczcić pamięć ś.p. Roberta Larkowskiego, działacza narodowo - radykalnego i publicysty prasy narodowej, a prywatnie naszego dobrego Kolegi i przyjaciela. Nad jego grobem odmówiliśmy modlitwę za jego duszę a także modlitwę NSZ.

Ś.p. Robert urodził się w 1966 r., zmarł 20 lipca 2013 r. Jego nagła i niespodziewana śmierć była wielkim ciosem i ogromną stratą dla całego środowiska narodowego w Polsce. Mało jest obecnie tak zaangażowanych, ideowych i oddanych sprawie ludzi, jak ś.p. Robert Larkowski, który bezgranicznie oddał całe swoje życie dla idei Narodowo - Radykalnej.

Pozostaniesz na zawsze w naszej pamięci. Śpij spokojnie Kolego w ciemnym grobie, niech Wielka Polska przyśni się Tobie!

Reqiescat in pace. +
"Masa śpi, bo przestała być narodem i zapomniała o swoich bohaterach. Nie łudźmy się pozorną bezczynnością: nowi przewodnicy, a w chwili próby nawet wojownicy, muszą wziąć na własne barki ciężar odpowiedzialności. Wyrastając z polskiej krwi i ziemi, nigdy nie poprzemy tzw. demokratycznej większości sprzeniewierzającej się dobru narodowemu. Władza winna zamiany narodu w stado, zaprzedana wrogom tradycji, nie jest warta nawet nienawiści, ale wyłącznie pogardy. (...) My nie uprawiamy demokratycznej polityki, ale jesteśmy przeznaczeni do misji odrodzenia Narodu. (...) Nasz Ruch jest Zakonem, w godzinie walki i poświęcenia nie możemy tłumaczyć się oklepanym frazesem: „Rezygnuję, bo mam rodzinę”. Wiedziałeś o tym od początku i nikt cię nie zmuszał do bycia nacjonalistą." 
Śp. Robert Larkowski

ZA: https://ruchnarodowo-radykalny.blogspot.com/2019/07/slask-delegacja-rnr-na-grobie-sp.html

wtorek, 23 lipca 2019

X. Rafał Trytek ICR: O zachowaniu się w kaplicy.


Miejsce kultu Bożego gdzie przebywa Pan Jezus utajony w Najświętszym Sakramencie jest miejscem najświętszym. Należy zatem zachowywać się w tym miejscu jak najgodniej- nie ma tam miejsca na rozmowy (chyba króciótką i bardzo cicho w naprawdę uzasadnionych przypadkach), przepychanki, wymianę korespondencji ("sławne" liściki z upomnieniami), ani przysłowiowe dłubanie w nosie. Opuszczając kaplicę należy zostawić miejsce w należytym porządku- prawdziwa pobożność nie toleruje bałaganiarstwa! 

Również postawa liturgiczna musi być odpowiednia- w miejscu kultu publicznego nie powinno się bić pokłonów do ziemi, co przecież naraża innych na wątpliwą przyjemność wzrokową... Osoby nie potrafiące śpiewać nie muszą męczyć współuczestników swoim fałszowaniem, a te które śpiewają dobrze powinny unikać ekstrawagancji i śpiewu zagłuszającego innych. Na sam koniec o stroju- przypominam, że spódnice i sukienki winny być co najmniej poniżej kolan, nie wolno nosić rajstop w kolorze cielistym, ani tym bardziej nie mieć żadnych. Ramiona winny być zakryte, a dekolt skromnie przykryty- niewiasty obowiązuje nakrycie głowy- chusta, kapelusz, beret lub mantylka. Mężczyżni nie powinni nosić dżinsów, a spodnie mają być długie. Obuwie sportowe nie nadaje się do kaplicy. 

ks. Rafał Trytek ICR

poniedziałek, 22 lipca 2019

75 rocznica zmiany okupacji z nazistowskiej na radziecką i zniszczenia ziemiaństwa Polskiego.

„Zniknie z życia polskiego klasa ludzi, która od wieków już była nieszczęściem Polski. Znikną książęta, hrabiowie, magnaci, którzy doprowadzili do zguby szlachecką Rzeczpospolitą, (…) Zniknie jeden z głównych ośrodków faszyzmu i reakcji polskiej”. 
[Odezwa Komitetu Centralnego Polskiej Partii Robotniczej, 1944 r.]

22 lipca 1944 r., na polecenie Józefa Stalina, zawiązany został Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego — konkurencyjny ośrodek władzy wobec legalnego Rządu Polskiego na uchodźstwie. Było to preludium do narzucenia Polsce ustroju komunistycznego.

Dnia 6 września 1944 roku, podczas gdy trwało jeszcze Powstanie Warszawskie, a legalny rząd Rzeczypospolitej znajdował się w Londynie, PKWN samozwańczo wprowadził dekret o reformie rolnej, który zakończył ponad 800-letnią historię ziemiaństwa polskiego.

Z tytułu dekretu o reformie rolnej z 6 IX 1944 r., przejęto bez odszkodowania 3,49 mln ha należące do 9707 majątków ziemskich. Przejęcia miały często dramatyczny przebieg. Wypędzonym właścicielom zakazywano zbliżania się na 50 km do utraconego majątku, pod groźbą kary śmierci. Przejmowano także domy wraz z wyposażeniem - niejednokrotnie siedziby rodowe od stuleci związane z historią kraju. Nagromadzone przez pokolenia pamiątki i dzieła sztuki najczęściej padały ofiarą zorganizowanego szabrownictwa i wandalizmu.

Rozparcelowano 1,2 mln ha (34%) pośród 387 tys. rodzin chłopskich, czyli mniej niż za czasów II RP (1,9 mln ha do 1939 r. za odszkodowaniem). Większość gruntów odebranych ziemianom nie została przekazana rolnikom, gdyż nie była objęta parcelacją. Powołano Państwowe Gospodarstwa Rolne. Chłopi nie otrzymali ziemi za darmo – musieli ją wykupić w ciągu 10-20 lat. 

Reforma nie rozwiązała problemów wsi. Rozdrobnienie własności rolnej pozostaje faktem do dziś. Przeciętna wielkość gospodarstwa rolnego w Polsce to obecnie 10,65 ha (dane ARiMR za 2017 r). Reforma rolna PKWN przekazała średnio po ok. 3 ha na gospodarstwo.

„ [Reformę rolną] interpretowano jako akt sprawiedliwości dziejowej i zarazem sposób na likwidację głodu ziemi na polskiej wsi, czy nawet na radykalną poprawę struktury agrarnej polskiego rolnictwa. W rzeczywistości reforma przyczyniła się jedynie do radykalnej zmiany w jednym aspekcie - oznaczała mianowicie definitywny kres warstwy ziemiańskiej. Dla chłopów i całego rolnictwa oznaczała niewiele: już na początku sporą część zarekwirowanej „obszarnikom” ziemi przeznaczono na potrzeby gospodarki uspołecznionej (w 1950 r. było to już 2,2 mln ha), resztą obdzielono rzesze chętnych, ale też niechętnych (spora część chłopów nie chciała bowiem cudzej, a więc kradzionej własności; z kolei sporo byłych pracowników folwarcznych nie chciało stać się indywidualnymi rolnikami, zwłaszcza karłowatymi, no i nie miało żadnych doświadczeń, jak samodzielnie prowadzić gospodarstwo). W wyniku reformy w dalszym ciągu na polskiej wsi przeważały gospodarstwa małe (do 5 ha), niedające szans na utrzymanie rodziny ani modernizację (…), co więcej rozpoczęto w 1948 r. przymusową kolektywizację.

Oceniana z perspektywy dziesięcioleci reforma jawi się więc jako typowe połowiczne i skażone ideologią przedsięwzięcie, które nie poprowadziło polskiej wsi w żadnym konsekwentnie realizowanym kierunku. Nadawanie ziemi indywidualnym rolnikom miałoby sens, gdyby za tym szła polityka intensywnego wspierania indywidualnego rolnictwa, tymczasem nic takiego nie nastąpiło. Chłopi musieli sami finansować funkcjonowanie swoich gospodarstw, dopłacając w dodatku do notorycznie deficytowych PGR-ów. A jeśli mimo to udawało się im wyjść na swoje, zaliczano ich do kategorii kułaków, prześladowano, tępiono i wsadzano do więzienia (skromnie licząc, jakieś 200 tys. odsiedziało za przedsiębiorczość i gospodarność).”

[Prof. Izabella Bukraba, socjolog wsi, Uniwersytet Warszawski, Polska Akademia Nauk w: „Ziemia dla chłopów”. Tygodnik Przegląd, listopad 2009]

Pisowskie ZOMO atakowało w Białymstoku.


Homomarsz w Białymstoku. Państwo znowu po stronie LGBT – policja użyła gazu i broni wobec przeciwników deprawacji 

W sobotę, 20 lipca ulicami Białegostoku przeszedł pierwszy raz marsz pederastów. Tzw. "Polska Policja" (a raczej ZOMO, [przyp. Red. Tenet. Trad.]) ochraniająca homoparadę użyła gazu i broni gładkolufowej wobec kontrmanifestantów broniących normalności.

Milicjanci zatrzymują obrońców rodziny stojących w kontrze do
 homoparady/fot. YouTube/Media Narodowe

Marsz promujący totalitarną ideologię LGBT (czy raczej LPTO – Lesbijki-Pederaści-Transwestyci-Obojniacy [przyp. Red. Tenet. Trad.]) odbył się oczywiście pod płaszczem haseł o błędnie rozumianej tolerancji. Hasłem parady było „Białystok miastem dla wszystkim”.

Oprócz marszu pederastów, zarejestrowanych zostało też kilkadziesiąt kontrmanifestacji.

Tzw. "Polska Policja" rozpyliła gaz łzawiący. Wcześniej, około godz. 15.30 słychać było pierwsze strzały z broni gładkolufowej. „Media Narodowe” pokazały zamaskowanych policjantów w cywilnych ubraniach. Kilka osób zostało zatrzymanych.

Źródło: http://kontrrewolucja.net/rodzina/homomarsz-w-bialymstoku-panstwo-znowu-po-stronie-lgbt-policja-uzyla-gazu-i-broni-wobec-przeciwnikow-deprawacji-wideo

Źródło: https://www.facebook.com/

Oto przykład absolutnego absurdu i bezprecedensowej bezczelności działań tzw. "władzy": mandat wystawiony człowiekowi który posypał odrobiną soli egzorcyzmowanej rondo przed pomnikiem gdzie za chwilę mieli zebrać się zboczeńcy z tzw. "parady równości". Po przedwczorajszym dniu można śmiało stwierdzić że tzw. "Polska Policja" jest już na DNIE.

czwartek, 18 lipca 2019

"Nad całą Hiszpanią niebo jest bezchmurne"


18 lipca 1936 roku ostatni, prawdziwie katolicki mąż stanu zwany Caudillo – generał Francisco Franco y Bahamonde i jego druhowie rozpoczęli ostatnią w historii Europy próbę przedłużenia żywotności tego drzewiej wspaniałego kraju romańskiego jakim była Hiszpania – i co z tym bezsprzecznie związane - przystopowania chociaż na chwilę degeneracji Okcydentu.

PAMIĘTAMY!
Cześć i chwała Bohaterom!

niedziela, 14 lipca 2019

Bp. Oliver Oravec: "Jan Paweł II" a ewolucja człowieka ze zwierzęcia ("Prawda o Kościele").


Jan Paweł II a ewolucja człowieka ze zwierzęcia

BP OLIVER ORAVEC

––––––––

   Nie tak dawno temu, ateistyczni nauczyciele wkładali nam w szkołach do głów jakoby człowiek wywodził się od zwierząt, czy to od małpy czy to od jakiegoś innego zwierzęcia od którego pochodzą małpy i ludzie. Tej ewolucyjnej hipotezy bronili zawsze i głosili ją zażarci wrogowie Boga i Kościoła. Wszyscy ci, którzy chcieli wykluczyć Boga tak z dziejów ludzkości, jak i ze swojego prywatnego życia, aby w ten sposób usprawiedliwić swoją grzeszną moralność, głosili pochodzenie człowieka od zwierzęcia. I na odwrót, Kościół katolicki zawsze bronił prawdy Pisma Świętego, że mądry Bóg jest Stworzycielem każdego stworzenia z niczego a przede wszystkim, że dobry Bóg bezpośrednio stworzył pierwszych ludzi.

   Trudno uwierzyć, w jakie rzeczy muszą wierzyć ci ewolucjoniści i do przyjęcia czego zmuszają resztę ludzi. Mówią, że wszechświat ma kilka miliardów lat, ziemia pięć miliardów itd. Następnie jakaś inna grupa "naukowców" stwierdza, że wiek ten trzeba wydłużyć lub skrócić o dwieście milionów lat. Wierzą w ewolucję gatunków a przy tym do tej pory nie posiadają ani jednego ogniwa łączącego między poszczególnymi gatunkami. Już samo szacowanie wieku ziemi jest problematyczne. Obecnie istnieje prawie pięćdziesiąt różnych metod określenia wieku, które w dodatku bardzo różnią się nawzajem.

   W ewolucję zaczęli wierzyć także moderniści z Neokościoła, jedynie po to aby podważyć znaczenie Pisma św., aby zaprzeczyć grzechowi pierworodnemu i nauczać, że nasze ciało jest pochodzenia zwierzęcego i dlatego nie możemy panować nad jego instynktami. Według feministek Ewa nie pochodzi od Adama a zatem żona nie musi być podległa mężowi. Chodzi im o wykluczenie Boga ze społeczeństwa, polityki i w ogóle z całego życia.

   A tu nagle z pomocą tym zażartym wrogom Kościoła przychodzi pseudopapież Jan Paweł II, który 23 października 1996 "potwierdził", że prawdą jest pochodzenie człowieka od zwierzęcia. Tzw. katolicy z Nowego kościoła posłusznie to przyjęli, gdyż nie znają nauczania Kościoła katolickiego i są gotowi przyjąć od "Ojca Świętego" także takie najbardziej niewiarygodne błędy. Również gdy fałszywy papież powie im, aby skoczyli do głębokiej studni, oni to zrobią. Oddają oni nieprawdziwemu papieżowi większą cześć niż samemu Chrystusowi.

   Uwaga: Dla jasności pojęć: hipoteza jest tylko przypuszczeniem, gdy tymczasem teoria to fakt już potwierdzony.

Czego naucza Kościół katolicki o powstaniu życia i człowieka?

   Papież Pelagiusz w liście "Humani generis" (z kwietnia 557 r.), Denz. (1) 228a: "Wyznajemy, że wszyscy ludzie począwszy od Adama aż do skończenia świata rodzą się i umierają z Adama i jego żony, którzy nie zrodzili się z rodziców, ale byli stworzeni, i tak Adam z ziemi a jego żona z jego żebra".

   Sobór Laterański IV w roku 1215 (z orzeczenia dogmatycznego przeciw albigensom i innym heretykom), Denz. 428: "Całą mocą wierzymy i bez zastrzeżenia wyznajemy... że Stworzyciel wszystkich widzialnych i niewidzialnych rzeczy... wszechmocną swoją potęgą równocześnie, od początku czasu, stworzył z nicości [każde stworzenie]...".

   Sobór Florencki (1438-1445), Denz. 706: "[Święty Kościół rzymski] najmocniej wierzy, wyznaje i głosi, że jeden prawdziwy Bóg, Ojciec, Syn i Duch Święty jest stwórcą wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych. On, kiedy zechciał, z dobroci swojej wszystkie uczynił stworzenia... z nicości".

   I Sobór Watykański (1869-1870), Denz. 1805: "Jeśli ktoś nie wyznaje, że świat i wszystko, co w nim istnieje, tak duchowe, jak i materialne, zostało przez Boga stworzone z nicości... niech będzie wyklęty".

   Jest oczywiste z tych cytatów Urzędu Nauczycielskiego Kościoła, że Bóg stworzył każde stworzenie z niczego i że nie ma tu miejsca dla ewolucji.

Co mówi Pismo święte?

   Księga Rodzaju 1, 21:"I stworzył Bóg wieloryby wielkie, i wszelką duszę żyjącą i ruszającą się, którą wywiodły wody według rodzaju ich; i wszelkie ptactwo według rodzaju jego...".

   Księga Rodzaju 1, 25: "I uczynił Bóg zwierzęta ziemne, według rodzajów ich, i bydło, i wszelki ziemiopłaz, według rodzaju swego...".

   Księga Rodzaju 1, 27:"I stworzył Bóg człowieka na wyobrażenie swoje, na wyobrażenie Boże stworzył go; mężczyznę i białogłowę stworzył ich...".

   Księga Rodzaju 2, 22: "I zbudował Pan Bóg z żebra, które wyjął z Adama, białogłowę...".

   "Eksperci" z Neokościoła naturalnie powiedzą, że nie musimy brać tych słów dosłownie, że nie chodzi tu o naukowy wykład stworzenia, lecz jest to tylko pewien rodzaj poezji, za pomocą której wyrażał się autor Pisma świętego.

   Co powie na taką uwagę Kościół? Już za czasów św. Piusa X moderniści i ewolucjoniści chcieli podważyć nauczanie Kościoła, podważając historyczność Pisma świętego a przede wszystkim jego pierwszych rozdziałów, które rozprawiają o stworzeniu. Papież otrzymał te pytania, na które odpowiedział z pomocą Komisji Biblijnej 30 czerwca 1909 roku:

Orzeczenie o historyczności trzech pierwszych rozdziałów Genezy

   "Pytanie I.: Czy różne systemy egzegetyczne, które wymyślone i propagowane pod przykrywką rzekomej naukowości w tym celu aby wykluczyć sens dosłowny historyczny (sensum litteralem historicum) trzech pierwszych rozdziałów Księgi Rodzaju (libri Geneseos), są oparte na solidnych podstawach (solido fundamento fulciantur)?

   Odpowiedź: Negative (przecząco, odmownie).

   Pytanie II.: Czy nie sprzeciwiając się (non obstantibus) cechom własnym i formie historycznej (indole et forma historica) Księgi Rodzaju, a także szczególnemu (peculiari) związkowi (nexu) trzech pierwszych rozdziałów tejże Księgi między sobą oraz z następnymi rozdziałami, a także licznym świadectwom Pisma świętego zarówno Starego jak i Nowego Testamentu, a także niemal jednomyślnemu zdaniu Ojców Kościoła oraz tradycyjnemu rozumieniu (unanimi fere sanctorum Patrum sententia ac traditionali sensu), którego, także od ludu izraelskiego przekazanego, zawsze trzymał się Kościół, można nauczać: że rzeczone trzy rozdziały Genezy zawierają opowiadania o rzeczach które naprawdę nie miały miejsca (non rerum vere gestarum narrationes), które mianowicie nie odpowiadają obiektywnej rzeczywistości i historycznej prawdzie; lecz są albo baśniami zaczerpniętymi z mitologii i kosmogonii starożytnych ludów i przez świętego autora, po oczyszczeniu z pewnych błędów politeizmu, przystosowane do doktryny monoteistycznej, albo są alegoriami i symbolami, pozbawionymi podstaw obiektywnej rzeczywistości, w formie historii przedłożone w celu wpojenia prawd religijnych i filozoficznych; albo są tylko legendami składającymi się z części historycznych i z części zmyślonych ułożonych dowolnie w celu pouczenia i zbudowania dusz?

   Odpowiedź: Negative ad utramque partem (przecząco, odmownie co do obu części).

   Pytanie III.: Czy szczególnie sens literalny historyczny może być podany w wątpliwość tam, gdzie mowa o faktach w tychże rozdziałach wypowiedzianych, które dotykają podstaw religii chrześcijańskiej (quae christianae religionis fundamenta attingunt): jakimi są, między innymi, stworzenie wszystkich rzeczy przez Boga uczynione na początku czasu (rerum universarum creatio a Deo facta in initio temporis); stworzenie w szczególny sposób człowieka (peculiaris creatio hominis); utworzenie pierwszej niewiasty z pierwszego człowieka (formatio primae mulieris ex primo homine); jedność rodzaju ludzkiego (generis humani unitas); pierwotna szczęśliwość pierwszych rodziców w stanie sprawiedliwości, nieśmiertelności i wolności od namiętności (originalis protoparentum felicitas in statu iustitiae, integritatis et immortalitatis); przykazanie dane od Boga człowiekowi dla wypróbowania jego posłuszeństwa (praeceptum a Deo homini datum ad eius obedientiam probandam); przekroczenie Boskiego przykazania pod wpływem diabła uwodzącego w postaci węża (divini praecepti, diabolo sub serpentis specie suasore, transgressio); pozbawienie pierwszych rodziców owego stanu pierwotnej szczęśliwości (protoparentum deiectio ab illo primaevo innocentiae statu); a także obietnica przyszłego Odkupiciela (nec non Reparatoris futuris promissio)?

   Odpowiedź: Negative (przecząco, odmownie).

   (...)". (Podkreślenia za: Denzinger, Enchiridion symbolorum...) (2).

   Tak więc Komisja Biblijna odpowiedziała negatywnie na powyższe pytania. Oznacza to, że należy uznawać za prawdziwe to, co opisuje Pismo św. także w pierwszych rozdziałach.

Pius XII w encyklice "Humani generis" z 12 sierpnia 1950 roku:

   "Z różnych stron dają się słyszeć natarczywe żądania, by religia katolicka brała te nauki (tzw. nauki pozytywne) w poważną rachubę. Żądanie to jest oczywiście godne pochwały, gdy chodzi jedynie o fakty rzeczywiście udowodnione. Gdzie jednak w grę wchodzą hipotezy, choćby były w pewnej mierze naukowo uzasadnione, jeśli jednak dotykają one nauki w Piśmie świętym albo w Tradycji zawartej, wskazana jest wielka ostrożność. A gdyby takie przypuszczenia czy domniemania istotnie sprzeciwiały się, wprost czy ubocznie, nauce przez Boga objawionej, byłyby absolutnie nie do przyjęcia... Są jednak tacy, co niestety tej swobody dyskusji nierozważnie i zbyt śmiało nadużywają, przemawiając takim tonem, jakby dotychczasowe odkrycia i oparte na nich rozumowania dawały już zupełną pewność, że ciało ludzkie w swym pierwszym początku wyszło z istniejącej uprzednio i żywej materii, i jakby źródła Bożego objawienia niczego nie zawierały, co w tej zwłaszcza kwestii jak największej domaga się ostrożności i umiarkowania... Nie wolno bowiem wiernym Chrystusowym trzymać się takiej teorii, w myśl której przyjąć by trzeba albo to, że po Adamie żyli na ziemi prawdziwi ludzie nie pochodzący od niego, drogą naturalnego rodzenia, jako wspólnego wszystkim przodka, albo to, że nazwa «Adam» nie oznacza jednostkowego człowieka ale jakąś nieokreśloną wielość praojców. Już zaś zupełnie nie widać jakby można było podobne zdanie pogodzić z tym, co źródła objawionej prawdy i orzeczenia kościelnego Nauczycielstwa stwierdzają o grzechu pierworodnym, jako pochodzącym z rzeczywistego upadku jednego Adama i udzielającym się przez rodzenie wszystkim ludziom, tak iż: staje się on grzechem własnym każdego z nich" (3).

   Widzimy, że papież Pius XII otwarcie oddał cześć Bożemu Objawieniu w Piśmie św. i nauce o grzechu pierworodnym, które nie dopuszczają ewolucji człowieka ze zwierzęcia (4).

Kazanie na V Niedzielę po Zielonych Świątkach - x. Rafał Trytek, 14 lipca 2019 r.

środa, 10 lipca 2019

Testament duchowy św. Piusa X

        "Jeśli kiedykolwiek zetkniecie się z chlubiącymi się tym, że są wierzący, że są oddani Papieżowi, i chcą być katolikami, ale nazwanie klerykałami mają za największą obrazę, powiedźcie uroczyście, że oddane dzieci Papieża to ci, którzy są posłuszni jego słowu i we wszystkim go słuchają, a nie ci, którzy czynią zabiegi, by uniknąć wypełnienia jego rozkazów lub aby naleganiem godnym ważniejszych spraw wymusić na nim zwolnienia czy dyspensy tym boleśniejsze, im większe wyrządzają szkody lub zgorszenie. Nigdy nie ustawajcie w powtarzaniu, że choć Papież miłuje i zatwierdza katolickie stowarzyszenia, które za cel mają również dobro materialne, zawsze wpajał, że najważniejsze musi być w nich dobro moralne i religijne, oraz że ze słusznym i godnym pochwały zamiarem ulepszenia warunków pracownika i chłopa zawsze musi być zespolona miłość do sprawiedliwości i korzystanie z uprawnionych środków, aby zachować harmonię i pokój między różnymi stanami. Jasno mówcie, że stowarzyszenia mieszane, sojusze z niekatolikami dla materialnego dobrobytu są w pewnych określonych warunkach dozwolone, ale że Papież woli te związki wiernych, które porzuciwszy wszelki wzgląd ludzki i zamknąwszy uszy na wszelkie przeciwne pokusy i groźby, zawierane są wokół tego sztandaru, który choć wielokrotnie zwalczany, jest najwspanialszy i najchwalebniejszy, bowiem jest sztandarem Kościoła."

Fragment przemówienia św. Piusa X wygłoszonego do kardynałów na konsystorzu 27 maja 1914 r.
(Testament duchowy św. Piusa X)

wtorek, 9 lipca 2019

X. Roma P. Coomaraswamy: "Bractwo Piusa X" - fałszywe rozwiązanie rzeczywistego problemu.


"Bractwo Piusa X",

fałszywe rozwiązanie rzeczywistego problemu

KS. RAMA P. COOMARASWAMY

––––––––

   Ostatnia publikacja wydawnictwa Angelus Press próbuje przedstawić sedewakantyzm jako fałszywe rozwiązanie kryzysu w Kościele, natomiast stanowisko Bractwa Św. Piusa X jako jedyne naprawdę katolickie rozwiązanie.

   Próbuje się tego dokonać fałszując stanowisko sedewakantystyczne i unikając dostrzeżenia teologicznych błędów i kultowych praktyk swojej organizacji.

   1. Przez cały tekst wielokrotnie i uporczywie przewija się założenie autora tekstu, że swoje stanowisko opiera na rozwadze, sugerując w domyśle, że sedewakantystom brak tej moralnej cnoty. Ustalmy wyraźnie definicję roztropności. Według Prümmera, "św. Tomasz i Arystoteles definiują roztropność jako adekwatną do stanu rzeczy wiedzę na temat tego, co należy zrobić… albo intelektualną cnotę, gdy człowiek postawiony w konkretnej sytuacji rozpoznaje, co jest dobre a co jest złe... są trzy akty roztropności: starannie radzić się, poprawnie osądzić i działać". Można zadać sobie pytanie, do jakiego stopnia ks. Simoulin spełnił te kryteria.

   2. Autor klasyfikuje sedewakantystów jako 1) "rygorystów", 2) "konklawistów" albo 3) zwolenników tezy Cassiciacum. Rozważmy przede wszystkim tych ostatnich, których można z grubsza scharakteryzować jako uważających, że mamy papieża nieposiadającego żadnego autorytetu władzy, możliwej jednak do odzyskania gdyby on powrócił do wiary. Chociaż stanowisko to jest popierane przez pewne wysoce inteligentne osoby (biskup Guerard des Lauriers, biskup McKenna, biskup Sanborn i ks. Ricossa – to tylko niektóre osoby piszące w jego obronie), pozostaje jednak faktem, że przeciętny katolicki sedewakantysta ani nie rozumie tej tezy ani w nią nie wierzy. Gdyby pójść do sedewkantystycznej parafii i zapytać ludzi tam uczęszczających, co to jest teza Cassiciacum, to nie wiedzieliby, o czym w ogóle jest mowa. Do tej kategorii (tzn. zwolenników "tezy") można by zaliczyć niespełna 1% tradycyjnych katolików (1).

   3. Podczas gdy prawdą jest, że istnieje umiarkowana liczba "konklawistów" oraz mamy całe mnóstwo, przesyt "papieży", którzy albo sami się wybrali albo mają za sobą stosunkowo małą grupę popierających ich ludzi, to faktem pozostaje, że postawa sedewakantystyczna nie jest w żaden sposób związana z nimi. Niech będzie jasnym, że dzisiaj w kościołach nie dzieje się nic takiego, co mogłoby przeszkadzać komuś w byciu prawdziwym katolikiem. Chociaż oczywiście godne pożałowania jest, że nie mamy prawdziwego papieża zdolnego do pokierowania działalnością Kościoła, to powinno być jasne, że nie ma niczego, co powstrzymywałoby katolika od bycia katolikiem. Tak zawsze się działo w czasie okresów określanych jako "bezkrólewie" (interregnum). Jak to powiedziała Anna Katarzyna Emmerich, jeżeli jest chociaż jeden katolik posiadający wiarę, to Kościół w nim zamieszkuje.

   4. Określanie sedewakantystów jako "rygorystów" jest nieodpowiednie, gdyż domyślnie sugeruje, że są oni fanatyczni. Jest to jednak dalekie od rzeczywistości, gdyż sedewakantyzm jest po prostu logiczną odpowiedzią na sytuację, z jaką spotykamy się dzisiaj w posoborowym Kościele. Mówienie o "rygorystycznym sedewakantyście" jest równie bezpodstawne jak mówienie o "sedewakantyście liberalnym".

   5. Dwa problemy, które autor porusza wymagają wyraźnych i klarownych odpowiedzi.

   A) Autor uważa, że sedewakantysta zaprzecza niezniszczalności Kościoła. Mówiąc łagodnie, jest to nonsens. Każdy, kto nie jest tak ślepy jak przysłowiowy nietoperz, może zobaczyć, że "papież i biskupi w komunii z nim pozostający" odpadli od prawdziwego Kościoła. Skutkuje to tym, że zarówno "papież" jak i ci, co za nim podążają narażają się na anatemę świętych Piotra i Pawła taką, jaką stosuje się wobec tych, którzy zakazali tak zwanej trydenckiej Mszy. (Św. Katarzyna ze Sieny, w sytuacji pod pewnym względem podobnej do dzisiejszej, bez ogródek wyraziła się, że wtedy papież oraz ci, którzy za nim by poszli trafiliby do piekła). Powinno być jasne – w istocie oczywiste – że to nie Kościół jest tym, który odpadł, gdyż taka sytuacja jest niemożliwa. To nowa, posoborowa organizacja odpadła od prawdziwego Kościoła, który nie przestał istnieć, a którego Bramy Piekielne nie zwyciężą. Rzeczywistością naszych czasów jest to, że prawdziwy Kościół jest w pewnym sensie "podziemny", ale w żadnym razie nie jest "niewidzialny". Nieco podobna sytuacja istniała w Anglii na początku Reformacji, kiedy kapłani nadal działali w sposób pozornie niezależny od jakiejkolwiek hierarchii.

   B) Autor twierdzi, że "rygorystyczna" postawa sedewakantystyczna zakłada, że "Kościół nauczający już nie istnieje". Jest to jednak dalekie od prawdy, bo z tego, że sedewakantysta uważa, iż Kościół nadal istnieje, jasno wynika, że uznaje, iż również jego nauczająca funkcja nadal istnieje. Magisterium nie staje się martwym organem w chwili zgonu papieża – jest to raczej żywy organ, do którego sedewakantysta przywiera całym swoim sercem. Sedewakantysta nie wierzy, że zwyczajne Magisterium może zawierać błąd jak to utrzymuje Michael Davies; ani nie wierzy, że różne orzeczenia posoborowej hierarchii są częścią tego Magisterium w tych sytuacjach, gdy przypadkiem hierarchia ta głosi poglądy spójne z tym, czego Kościół zawsze uczył. Chciałbym przypomnieć członkom Bractwa, że Paweł VI scharakteryzował dokumenty Vaticanum II jako "ostateczną formę zwyczajnego Magisterium", co powtórzył Jan Paweł II nazywając je "najwyższą formą zwyczajnego Magisterium". Sobór Watykański I całkiem wyraźnie orzekł, że zwyczajne Magisterium jest nieomylne. Poza tym, Paweł VI powiedział arcybiskupowi Lefebvre, że powinien wyrazić swoją "intelektualną akceptację" wobec wszystkiego, co zostało zawarte w dokumentach Vaticanum II. Wyrażenie intelektualnej zgody oznacza przyjęcie ich za prawdziwe – quod absit (przed czym Boże uchowaj).


   6. Bractwo uważa, że posoborowi "papieże" są prawdziwymi papieżami. Jeżeli tak się przedstawia sytuacja, to stosownie do katolickiego nauczania, należy się im posłuszeństwo. Papież jest "jedną hierarchiczną osobą z naszym Panem Jezusem Chrystusem" i kiedy on mówi albo działa w ramach swojego urzędu, musi być słuchany. Rzeczy mają się tak, że pomimo faktu ekskomunikowania arcybiskupa Lefebvre i całej reszty, Bractwo faktycznie akceptuje wszystkie nowe sakramenty, nowy Kodeks Prawa Kanonicznego oraz to, co zdecyduje przyjąć z nauczania Jana Pawła II ogłoszonego przez organy zwyczajnego Magisterium. Stawia to Bractwo i jego członków na stanowisku "przebierania i wybierania" akurat tego, co zechcą albo nie zechcą przyjąć – prawdziwie protestanckiej zasady. Tym sposobem wierni, którzy się do nich przyłączyli wciągani są w ramy tego co stanowi fundament wiary protestanckiej.


   7. Autor poddaje w wątpliwość ważność konsekracji dokonanych przez arcybiskupa Thuca argumentując to tym, że konsekrował on kilka osób, które w taki czy inny sposób nie miały ku temu kwalifikacji. Zdrowy rozsądek podpowiada, że biskupi, którzy korzystają ze swojej władzy do dokonywania konsekracji mogą od czasu do czasu konsekrować osoby, które są tego niegodne. Sugerowanie, że mogliby to czynić świadomie jest oszczerstwem. Na przykład, wiem, że arcybiskup Lefebvre wyświęcił księdza, który był homoseksualistą. Czy jest to powód, aby poddawać w wątpliwość wszystkie jego święcenia? Nie przyszłoby mi to nawet na myśl, gdyż dobry arcybiskup nie miał sposobu, aby dowiedzieć się, że dany człowiek był homoseksualistą. Doprawdy łatwo można by zastosować ten krytycyzm wobec niezliczonych księży, którzy opuścili Bractwo, aby zawrzeć małżeństwo, wstąpić do nowego "Kościoła" albo stać się sedewakantystami. Wielu z nas przeszło długą drogę prób dostosowania się do nowego "Kościoła" po to tylko, aby w końcu zorientować się, że jest to niemożliwe. Krytykowanie tych, którzy są na różnych stadiach procesu oczyszczania swojego sposobu myślenia (doprowadzania go do zgodności z myśleniem Kościoła) jest łagodnie mówiąc, niesprawiedliwe, jeśli nie jest oszczerstwem.

   8. Bractwo wytrwale twierdzi, że nikt nie może osądzać papieża. I oczywiście nikt nie może osądzać innej duszy, ale może na pewno osądzać czyny papieży. Poza tym, trzeba być ślepym i głuchym by nie rozpoznać, że posoborowi "papieże" odpadli od wiary przy niezliczonych okazjach – to znaczy, przystąpili do herezji i nauczali herezji. Posłuchajmy słów św. Roberta Bellarmina: "Papież, który jest publicznym heretykiem automatycznie (per se) przestaje być papieżem i głową Kościoła, tak samo jak automatycznie przestaje być chrześcijaninem i członkiem Kościoła". Podobnie, św. Franciszek Salezy uczy, że "kiedy Papież jest formalnym heretykiem, to ipso facto traci swój urząd i stawia się poza Kościołem...". Jeżeli "Papież" nie jest heretykiem, to dlaczego Bractwo Św. Piusa X istnieje? A jeżeli oni nie myślą, że jest heretykiem – zarówno materialnym jak i formalnym – to sugeruję, aby członkowie Bractwa przeczytali podstawowy tekst teologiczny albo nawet Katechizm Soboru Trydenckiego. Jeżeli jednak ci "papieże" spełnili kryteria wymienione przez św. Bellarmina, to, jaka inna możliwość istnieje niż ta, że znajdujemy się w okresie interregnum i sedewakantyzm jest jedyną naprawdę katolicką postawą.


    Jeżeli Bractwo uważa, że nie możemy osądzać, co jest heretyckie a co nie jest, co jest prawdziwe a co jest fałszywe, to tym samym twierdzi, że nie ciąży na nas żadna odpowiedzialność za to, że jesteśmy katolikami, w przeciwieństwie do jakiejkolwiek innej pseudo-religii.

wtorek, 2 lipca 2019

Wakacje z Panem Bogiem. X. Rafał J. Trytek ICR

X. Rafał J. Trytek ICR
Okres wakacyjny to dla wielu czas odpoczynku zasłużonego całoroczną pracą. By ten czas dobrze wykorzystać pamiętajmy, że obowiązki względem Pana Boga nie ulegają wtedy zawieszeniu. Wszędzie gdzie tylko się udamy winniśmy świadczyć o odkupieniu Przenajdroższą Krwią Chrystusa. Najcięższa nawet pogoda nie usprawiedliwia wystawiania siebie i innych na pokusy przeciw czystości. W okresie letnim nie ma również mowy o zaprzestaniu walki jaka toczy się o duszę naszego narodu, o czym świadczą haniebne postępki szwedzkich koncernów Volvo i Ikea - zmuszanie pracowników do godzenia się z wyjątkowo ciężkim grzechem przeciw naturze i wołającym o pomstę do nieba jakim jest homoseksualizm - w ostatnim czasie. Stąd poważny obowiązek modlitwy za Ojczyznę i zgodnej z prawem pracy nad jej oczyszczeniem z ideologii lewicowych, liberalnych i ateistycznych. 

Przy nawiedzaniu świątyń katolickich okupowanych przez heretyków modernistycznych pamiętajmy by oddając cześć starym obrazom, krzyżom i relikwiom nie pochylać głowy przed wizerunkami modernistów "kanonizowanych" przez innych modernistów; w przypadku Polski chodzi głównie o podobizny K. Wojtyły. Zawsze natomiast pamiętajmy, że naszą ucieczką jest Niepokalane Serce N.M.P. 

ks. R. J. Trytek, święto Przenajdroższej Krwi Chrystusa

ZA: http://sedevacante.pl/teksty.php?li=77

(podkreślenia od red. Tenete Traditiones)

poniedziałek, 1 lipca 2019

X. Rafał Trytek: Kazanie na Niedzielę w okt. Najśw. Serca P. Jezusa, wygłoszone 30 czerwca 2019 r.

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Moi najdrożsi, w Panu Jezusie Chrystusie, przypowieść o dziewięćdziesięciu dziewięciu owcach, które Pan Jezus zostawił by szukać jednej, pokazuje nam ogrom miłości Bożej dla nieśmiertelnych dusz ludzkich. Pan Jezus odkupił nasze dusze przenajdroższą Krwią swoją. I właśnie dlatego każda z tych dusz jest tak bardzo dla Niego cenna, że gotów jest zostawić te, które są sprawiedliwe, by udać się w poszukiwaniu zbłąkanej. Rola takiej owcy jest nie do pozazdroszczenia, bo jest ona skazana na obumarcie, na śmierć, i to na śmierć wieczną. Każda dusza która wzgardzi Jezusem Chrystusem i się błąka, jest skazana na śmierć wieczną, na wiekuiste potępienie. Stąd też ta troska Pana Jezusa by odszukać zaginioną owcę, i by ją nawrócić. By ją przynieść na ramionach z powrotem do stada. Dlatego Pan Jezus spotykał się z grzesznikami, z celnikami. Po to by ich nawrócić, by wzruszyć ich serca, by pociągnąć za sobą i by przywrócić te dusze Kościołowi Bożemu, by w tych duszach uczynić dzieło usprawiedliwienia, dzieło oczyszczenia ze wszystkich grzechów. Nie po to, by celników i grzeszników utwierdzać w ich grzechach. 

Ta dzisiejsza, modernistyczna pseudo miłość, która powoduje, że jej adepci spotykają się z grzesznikami, ale po to by utwierdzić tychże grzeszników w ich grzechach, i to najstraszniejszych, jest czystą, szatańską nienawiścią. Jeśli np. Bergoglio spotyka się z otwartymi homoseksualistami, którzy otwarcie przyznają się do swojego zboczenia, którzy są z tego dumni i próbują narzucić innym osobom taką wizję świata, w której ta dewiacja jest czymś normalnym, to jest akt niesamowitej wprost nienawiści do tych biednych grzeszników, którzy postępując w ten sposób, biegną na złamanie karku wprost do piekła. Nie słyszeliśmy by Bergoglio przemówił do tych ludzi, by się nawrócili, nie słyszeliśmy by potępił ich straszliwe grzechy - grzechy przeciwko naturze - wręcz przeciwnie, mówił o ich "wrodzonej godności", że są to ludzie którzy są "umiłowani przez Pana Boga". Każdy jest umiłowany przez Pana Boga, ale póki jest w stanie łaski uświęcającej, wtedy jest prawdziwym dzieckiem Bożym. Jeśli ktoś oddziela się od Chrystusa i od miłości Bożej przez grzech, i to grzech jeden z najstraszliwszych, w najoczywistszy sposób sprzeciwiający się woli Bożej, grzech który woła o pomstę do Nieba, taki człowiek idzie na zatracenie. Mylenie tej miłości, którą miał Pan Jezus do grzeszników, z tym straszliwym przyzwoleniem i akceptacją zła, jest prawdziwie diabelskim majstersztykiem. 

Gdy spojrzymy na dzisiejszy świat, to bardzo wielu ludzi nie widzi różnicy, bardzo wielu ludzi mówi : "przecież Pan Jezus też spotykał się z celnikami i grzesznikami, więc jaka jest różnica?". Jest ona różnicą fundamentalną! Pan Jezus nie był jak faryzeusze, którzy dzielą świat na tych, którzy od razu są sprawiedliwi, i tych którzy są grzeszni, nie biorąc pod uwagę tego, że grzeszni mogą stać się na powrót sprawiedliwymi, i też mają na uwadze to, że ci rzekomo sprawiedliwi często wcale sprawiedliwymi nie są. Pan Jezus jest miłością dla wszystkich grzeszników. Jest miłością nieskończoną, samo-spalającą się, jest miłością która wydała samą siebie na Krzyżu, na Ofiarę Bogu Ojcu, która przelała ostatnią kroplę Krwi dla zbawienia ludzi. Ale to zbawienie jest nie dla wszystkich. Zbawienie od strony Boga jest dla wszystkich, ale od strony człowieka nie jest dla wszystkich, ponieważ tylko grzesznik pokutujący, jak mówi to nam Ewangelia, powoduje radość w Niebie, powoduje to, że aniołowie się radują. I taki grzesznik który pokutuje, który się nawraca, jest powodem wielkiej radości w Niebie, dlatego że zawrócił znad skraju przepaści, że uratował się nieraz w ostatniej chwili przed wiecznym potępieniem, przed wieczną męką i karą za swoje grzechy. Dlatego radość z nawrócenia grzesznika w Niebie jest tak wielka, że kolejna dusza, odkupiona Przenajdroższą Krwią Chrystusa, nie poszła na zatracenie, ale udało się ją uratować. Stąd ta ogromna praca, ten ogromny wysiłek, który Pan Jezus codziennie podejmuje, by nawrócić wszystkich grzeszników, zawrócić z drogi zatracenia, kogo tylko się da, jak najwięcej dusz.