Strony

piątek, 24 stycznia 2014

Konflikt ukraiński a sprawa polska. Polacy za Janukowyczem!

Ok kilku dni słyszymy o rzekomo tragicznej sytuacji na Ukrainie. Podobno jest tak źle, że grozi to rozpadem państwa. Nie warto jednak wierzyć mediom, gdyż według relacji osób tam mieszkających, nic tragicznego się nie dzieje.

Jak pisał dziś Sz. Pan Bogdan Moroz (Założyciel i prezes Fundacji "Pomoc Polakom na Podolu, Wołyniu, Pokuciu i Bukowinie"):
Na ostudzenie "gorących głów", które wypisują na Facebook-u rozmaite bzdury (powielając kłamstwa i plotki) na temat sytuacji na Ukrainie. "Julka", jak potocznie nazywają na Ukrainie" b. Premier J. Tymoszenko ma zostać dzisiaj doprowadzona (z więzienia) na rozprawę sądową. Chodzi o kolejne kryminalne czyny, których wcześniej się dopuściła. Życie na Ukrainie (poza wiadomymi zbrodniczymi burdami wszczętymi przez agenturalnych wichrzycieli i spadkobierców OUN UPA) toczy się normalnie. Ukraina liczy ponad 50 mln mieszkańców, a tych tam... jest garstka. Jakieś mrzonki o jakiejś rewolucji to kazki, to jakieś chciejstwo. Zaś w sławnych historycznie Podhorcach (rejon brodowski, obwód lwowski), gdzie mieszkam, jest piękna mroźna i śnieżna pogoda. W ogóle - bajkowo.
Jednak zastanówmy się czysto hipotetycznie, gdyby rzeczywiście miało dojść do eskalacji konfliktu, czy nawet wojny domowej, to jaka sytuacja, w obecnych okolicznościach politycznych Polski i Europy, była by dla nas, Polaków najkorzystniejsza. 

Pomijam tutaj w ogóle wątek jakiegokolwiek poparcia dla tzw. "opozycji" - jakie prezentują "nasze" media, i politycy. Nie można popierać rewolucjonistów, zadymiarzy i banderowców, przesiąkniętych chorą nienawiścią do nas Polaków, oraz wszystkiego co z Polską związane, a czego pełno jest jeszcze na Kresach Wschodnich Najjaśniejszej Rzeczypospolitej - czyli ziemiach obecnej Ukrainy zachodniej (inne nazwy - Małopolska Wschodnia, Galicja, Ruś Czerwona). Jest dla mnie wielkim zdziwieniem, że istnieją środowiska uważające się za prawicowe czy patriotyczne, które popierają tą dziką swołocz, twardo utożsamiając ją z trendem prozachodnim czy prounijnym (są to najczęściej te same środowiska, które jeszcze tak niedawno, na naszym podwórku, były zaciekle anty-unijne, lub przynajmniej sceptyczne... ironia losu?). Jednak jak dobrze wiemy nie jest to już ten prozachodni i proeuropejski majdan z czasów "pomarańczowej rewolucji" (niemniej zresztą godny potępienia). Ten obecny, przesiąknięty jest niebezpiecznym duchem fałszywego, szowinistycznego nacjonalizmu w wydaniu neo-banderowskiej "Swobody"...


Niektórzy twierdzą jednak, że powinno się celowo poprzeć rewolucjonistów, aby doprowadzić do rozpadu państwa Ukraińskiego, bo w tej sytuacji będziemy mieli szanse odzyskać nasze Kresy. Piszą oni nawet całe scenariusze, zakładające interwencje Polski (a chyba raczej UE, jak już) na ziemie zachodnie, a Rosji na wschodnie Ukrainy, i w ten sposób doprowadzenie de facto  do rozbiorów tego państwa. Według tej teorii doszłoby do podziału Ukrainy między Polskę (UE) a Rosję, ewentualnie z powstaniem suwerennego państwa Ukraińskiego w rejonach centralnych (Kijów). Cała ta teoria być może miała by sens, ale tylko i wyłącznie wtedy, kiedy Polska byłaby niepodległym, suwerennym i silnym państwem narodowym (bądź Monarchią). Jednak w obecnej sytuacji taki scenariusz jest niemożliwy. Jest całkowitym nieporozumieniem twierdzić, że rozkład państwa ukraińskiego w obecnej sytuacji, kiedy my sami jesteśmy pod zaborem, a działania marionetkowego państwa są całkowicie uzależnione od Brukseli, byłby dla nas korzystny... Byłoby zupełnie odwrotnie. Sytuacja byłaby dla nas gorsza, niż jest obecnie. Gdyby rzeczywiście doszło do rozpadu Ukrainy, nie mamy co liczyć, aby ziemie zachodnie powróciły do Macierzy. Nikt z "polskiego" rządu nie podjął by żadnych kroków w tym kierunku. Wręcz przeciwnie. Dokonali by oni pełnych starań, aby "Ukraina Zachodnia" była państwem suwerennym. Szybciej można by się spodziewać oddania części naszych ziem, których domagali by się ukraińscy nacjonaliści (Podkarpacie - rejon Bieszczadów, Beskidów oraz Pogórza Przemyskiego). Poza tym, nawet gdybyśmy mieli jakiś bardziej "prawicowy" rząd, który (w co w tym systemie wydaje mi się nieprawdopodobne) dążyłby w takiej sytuacji do odzyskania tych ziem, to Unia Europejska, od której wciąż byłby on zależny, nigdy by na to nie pozwoliła. Tak więc obecnie jest to całkowicie niemożliwe, najpierw musimy zająć się wewnętrznymi sprawami Kraju, walką z demoliberalnym systemem, odzyskaniem i odbudową państwa oraz całkowitym odseparowaniem od UE. Dopiero potem myśleć możemy o odzyskaniu naszych ziem na wschodzie...

Poza tym, gdyby dziś doszło do powstania "Ukrainy Zachodniej", lub gdyby władzę w obecnym państwie Ukraińskim przejęła tzw. "opozycja", to mielibyśmy wtedy prawdziwe piekło. Jest wielką ułudą myśleć, że Ukraina weszłaby wtedy do Unii, stała się liberalnym państwem na wzór zachodni, zniosła granice i wprowadziła euro... Tak byłoby, gdyby wygrała "Julka", ona jednak siedzi w więzieniu, a jej elektorat jest już w mniejszości.. Władze przejęła by zapewne Swoboda, która ma większość w zachodniej części kraju, jak i na majdanie. Ukraina stała by się wtedy państwem neo-banderowskim, co dla Polaków tam mieszkających byłoby gorsze niż czasy ZSRR... Nie jest przesadą twierdzić, że mielibyśmy drugi Wołyń... Być może nie było by aż tak krwawo, jak w tamtych latach, ale prześladowania Polaków były by nieporównywalnie większe, niż teraz są na Białorusi czy na Litwie. Wszelkie ośrodki kultury polskiej byłyby zamykane, pomniki i tablice pamiątkowe burzone, muzea i kościoły niszczone i zamykane... Wszystko co ma jakikolwiek związek z polskością, znikłoby nieodwracalnie z naszych pięknych Kresów... Najgorszy los spotkałby Polaków, którzy tam mieszkają. Najprawdopodobniej i tak niewielka mniejszość polska znikła by  na zawsze z tych ziem.


Musimy więc bronić obecnej władzy na Ukrainie, gdyż tylko ona jest gwarantem spokoju i ładu. Jeśli chcemy, aby nadal na Kresach istniały Domy Polskie, polskie cmentarze, pomniki i tablice, abyśmy dalej mogli swobodnie jeździć po tych pięknych ziemiach, i oglądać nasze wspaniałe miasta - Lwów, Tarnopol, Stanisławów, Kamieniec Podolski, Zbaraż czy Podhorce, musimy popierać Prezydenta Wiktora Janukowycza! Śmieszą mnie komentarze głupich i naiwnych ludzi, którzy twierdzą że popieram morderce, tyrana, który morduje "niewinnych ludzi", że jest jak Jaruzelski który wprowadził stan wojenny... Bzdura! Różnica między Jaruzelskim a Janukowyczem jest zasadnicza. Jaruzelski był komunistą, pachołkiem na usługach ZSRR, mordercą Polaków, którzy walczyli z czerwoną zarazą. Wiktor Janukowycz jest prezydentem suwerennego państwa, i stanowi legalną władze na terytorium Ukrainy. Polska nie była i nie jest państwem suwerennym, byliśmy marionetką zależna od Moskwy, a teraz tak samo od Brukseli. Okupacja naszego Kraju wciąż trwa. Ukraina po rozpadzie ZSRR stała się niepodległa (podobnie jak Rosja czy Białoruś), dlatego Wiktor Janukowycz sprawuje tam w pełni legalnie władze prezydenta. Poza tym, to ZSRR był okupantem naszych Kresów, Ukraina natomiast tą okupacje "odziedziczyła", jednak jako państwo nie ponosi za to żadnej winy. Oczywiście nie twierdze, że utożsamiam się politycznie z osobą Wiktora Janukowycza, traktuje go raczej jak naszego Piłsudskiego. On też, podobnie jak Piłsudski, sprawuje legalną władze, mimo że w żaden sposób go nie popieram. Jednak, nie popierając osoby (a raczej jej poglądów i czynów) w ogólności, można popierać niektóre jej czyny lub słowa. Obecna sytuacja jest tego przykładem. Zachowanie władzy przez Janukowycza jest dla nas korzystne, dlatego powinniśmy go popierać. Ważna jest tutaj prawidłowo rozumiana zasada tolerancji - czyli cierpliwego znoszenia jakiegoś zła (Prezydent Janukowycz) w celu osiągnięcia większego dobra (spokój na Kresach) czy uniknięcia większego zła (przejęcie władzy przez Swobodę).

Tak więc, co nam pozostaje? Jako Polacy, powinniśmy się bezwzględnie starać, aby na Ukrainie pozostał obecny "Status quo", tak, aby kiedyś, w przyszłości, jak Bóg da, udało nam się przywrócić "Status quo ante". Najpierw jednak konieczne jest odnowienie wewnętrzne (duchowe i polityczne) Narodu i Państwa, bo inaczej pozostaje jedynie zwykłe chciejstwo, i poronione marzenia, które nigdy się nie spełnią...

Michał Mikłaszewski