Strony

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Antypolskiej krucjaty na Litwie ciąg dalszy

W czasie gdy w Polsce wszystkie stacje telewizyjne zapraszają do studia mężczyznę w kobiecych ubraniach, na Litwie nasi rodacy mają realne, a nie medialne problemy. U naszego północno-wschodniego sąsiada w najlepsze trwa akcja walki z polską pisownią nazw ulic. I to nie tylko na budynkach administracji państwowej czy samorządowej. Litewskie władze starając się egzekwować antypolskie przepisy żądają od władz samorządowych łamania prawa własności.
Źródło - Wikipedia.org / Udział procentowy ludności polskiej wśród mieszkańców poszczególnych rejonów Litwy
Na początku bieżącego roku, obecnie już emerytowany dyrektor administracji regionu solecznickiego, Bolesław Daszkiewicz, zapłacił ponad 40 tysięcy litów kary za polskojęzyczne nazwy ulic na prywatnych domach. Niewykluczone, że wyższą karę zapłaci jego zastępca na stanowisku - Józef Rybak. Początkowo sąd przeniósł na niego odpowiedzialność za nie egzekwowanie antypolskich przepisów od momentu ich wejścia w życie. Łącznie z odsetkami groziła mu kara wysokości 600 tysięcy litów. Jednak na wtorkowym posiedzeniu sądu komornik Teresa Gierasimowicz zgodziła się by Józefowi Rybakowi naliczać karę od 2 czerwca, czyli od dnia gdy pełni swój urząd. Ostateczna decyzja ma zapaść 26 sierpnia. Sąd może zmniejszyć karę ze względu na zniknięcie części polskich tablic w czasie trwania procesu. Komornik nie wyraziła sprzeciwu, jednak wobec takiego wyroku protestuje przedstawiciel rządu na powiat wileński Audrius Skaistys. Jest on jednym z głównych kierowników antypolskiej krucjaty na Wileńszczyźnie.

Surowa kara finansowa grozi także dyrektorce administracji regionu wileńskiego - Lucynie Kotłowskiej.

Polscy administratorzy regionów, w których żyje znaczne skupisko Polaków podporządkowali się litewskiemu prawu i z urzędów znikły polskojęzyczne tablice. Jednak władze centralne obarczają administratorów odpowiedzialnością za napisy widniejące na prywatnych posesjach, a oni, nawet gdyby chcieli, nie mają możliwości ich zdejmowania. Jest to wszak własność prywatna. Inna sprawa, że administratorzy polskiego pochodzenia nie chcą włączać się w antypolską krucjatę władz litewskich.


Źródło: kurierwilenski.lt

MWł