Strony

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Problemem nie jest Bergoglio, problemem jest Vaticanum II

"Problemem nie jest Bergoglio, problemem jest Vaticanum II" 
Mons. Donald J. Sanborn
Jorge Bergoglio w synagodze z żydami.
Poniżej w tym samym miejscu i w tej samej roli K. Wojtyła i J. Ratzinger
Dziś bardzo wielu katolików, widząc co dzieje się obecnie na Stolicy Piotrowej, okupowanej przez herezjarchę i apostatę Jorge Bergoglio, zaczyna powoli dochodzić do wniosku, że coś jest nie tak, że to nie może być katolicki Papież. Bergoglio rzeczywiście był dla modernistów tym "strzałem w stopę", był naszym "najlepszym argumentem na istnienie wakatu Stolicy apostolskiej" (jak również pisał Bp. Sanborn). Mimo iż obecnie, z perspektywy czasu widzimy, że jego rewolucja ostatnio dość mocno przyhamowała, że jednak nie wprowadzono jeszcze, przynajmniej oficjalnie, tych wszystkich zmian jakich mogliśmy się spodziewać (np. "małżeństw" homoseksualnych, czy pełnej komunii dla rozwodników, choć i to zostało już, tylną furtką, dopuszczone...). To spowolnienie zostało zapewne spowodowane ogromnym sprzeciwem środowisk konserwatywnych, a nawet poddawaniem  w wątpliwość ważności wyboru Jorge Bergoglio na "papieża" przez niektórych konserwatywno-modernistycznych, włoskich publicystów... 


Niestety widzimy też, że efekt nie jest aż tak imponujący, jak mogliśmy się tego spodziewać. Mimo ogromnej deprawacji jaka została dokonana za tego "pontyfikatu", wielu ludzi, jak gdyby mieli oni klapki na oczach, tkwi dalej w strukturach modernistycznego "kościoła". Nawet bardzo wielu spośród różnych pseudo "tradycjonalistów", dalej tkwi w błędach i herezjach post-lefebryzmu, czy też post-indultyzmu, uznając Bergoglio za katolickiego Papieża, a jednocześnie sprzeciwiając mu się we wszystkim, wprost odrzucając całe jego "magisterium", a niekiedy nawet otwarcie nazywając go heretykiem. Taka postawa jest duchową schizofrenią, oraz całkowitym zaprzeczeniem odwiecznego Magisterium Kościoła. Nie można bowiem jednocześnie "uznawać" Papieża, i sprzeciwiać mu się we wszystkim, uznając go za heretyka. Takie myślenie zostało już dawno uroczyście potępione przez Kościół w wielu oficjalnych i ostatecznych dokumentach. Prymat Biskupa Rzymskiego nie jest bowiem symboliczny, jak myśleli liczni heretycy i schizmatycy, jak np. prawosławni czy starokatolicy, ale jest on faktycznym Prymatem, z którego wynika pełna i absolutna władza Ojca Świętego nad całym Kościołem powszechnym. Tylko od Papieża pochodzi władza rządzenia (czyli jurysdykcja) w Kościele. Nie można więc uznawać rzekomych "papieży" novus ordo, i jednocześnie wbrew nim zakładać seminaria, prowadzić apostolat, święcić kapłanów i biskupów, nauczać i sprawować Sakramenty Św., tak jak robi to FSSPX. Jest to również całkowitą negacją nauczania Soboru Watykańskiego [był tylko jeden Święty Sobór Powszechny o tej nazwie, zwany obecnie "Pierwszym"] o Nieomylności Papieskiej, a więc jest to duch nie tylko schizmatycki, ale także heretycki...

Czy jednak jedynym problemem posoborowego "kościoła" jest Jorge Bergoglio? Wielu niestety uważa, że tak. Dla nich jakikolwiek problem Kościoła zaczął się w 2013 roku. Wcześniej wszystko było dobrze... Wydaje im się, że J. Ratzinger był bardzo dobrym "papieżem", że był on "konserwatystą", "obrońcą Tradycji", prekursorem przywracania katolickiej liturgii etc. etc. Niektórzy uważają wręcz, że wybór Bergoglio był nieważny, ponieważ podważają oni ważność aktu abdykacji Ratzingera (z powodu błędu językowego w łacińskiej formule), dlatego według nich to Ratzinger jest nadal prawdziwym "papieżem". Dla nich dopiero po śmierci Ratzingera nastąpi sedis wakancja, oczywiście o ile wcześniej nie umarł/abdykował by Bergoglio, i nie wybrano by znowu jakiegoś "konserwatysty"...

Problem tych ludzi leży w całkowitym nie zrozumieniu sedna sprawy. Problem Bergoglio wynika bowiem bezpośrednio z problemu Vaticanum II i jest jego naturalną konsekwencją... To w 1965 r. kiedy Montini ("Paweł VI") podpisał heretyckie dokumenty nieszczęsnego "soboru", i tym samym ipso facto stał się formalnym heretykiem, i sam siebie wykluczył z Kościoła katolickiego. Oczywiście nie był on prawdziwym Papieżem, gdyż nawet jako materialny heretyk, nigdy nie mógł nim zostać, nawet jeśli był ważnie wybrany. Jednak w tym momencie jego herezja stała się publiczna i widzialna, a więc stała się ona formalna. Herezji tej nikt także nie musi żadnym osobnym orzeczeniem ogłaszać ani potępiać, gdyż po 1., jak stanowi Prawo Kanoniczne, herezja ipso facto (sama przez się, per se) wyklucza z Kościoła i pozbawia wszelkich kościelnych godności, tytułów i urzędów, po 2. żadna ziemska władza nie stoi ponad Papieżem, nikomu więc tu na ziemi nie wolno Papieża osądzać. Wolno nam jedynie na podstawie katolickiej teologii i filozofii, oraz na podstawie Prawa Kanonicznego i niezmiennego Magisterium stwierdzić, że ta osoba nigdy katolickim Papieżem nie była.

Jednakże, to właśnie Vaticanum II, słusznie określony przez Ratzingera anty-Syllabusem, był źródłem wszystkich tych błędów i nieszczęść, jakie widzimy do dziś dnia, w osobie Jorge Bergoglio i jego poprzedników. Vaticanum II jest kwintesencją herezji modernizmu, potępionej przez Św. Papieża Piusa X. Jest on wynikiem największego grzechu śmiertelnego modernistów, jakim jest pycha. To własnie pycha prowadzi do tego, że nie potrafią oni, albo raczej nie chcą, przyjąć obiektywnej Prawdy. Sądzą oni, że Prawda nie istnieje, pytają się, niczym Poncjusz Piłat - "A czemże jest Prawda?"... W rzeczywistości znają oni doskonale Prawdę, tak samo jak znali ją faryzeusze w czasach Chrystusa Pana, tylko że przez pychę i zatwardziałość serc swoich nie chcą przyjąć tej Prawdy. Jest ona dla nich czymś subiektywnym, czymś dowolnym, zależnym od sposobu myślenia czy życia ludzi, czymś co może się dowolnie zmieniać. Jest to całkowitym zaprzeczeniem klasycznej, filozoficznej definicji Prawdy. Otóż Prawdą jest nie to jak my sami postrzegamy rzeczywistość, ale jaka ona w rzeczywistości jest. Człowiek jest tylko podmiotem, przedmiotem zaś jest to, o czym mówimy, w tym przypadku Prawda Objawiona. Podmiot jest jedynie odbiorcą, obserwatorem, który musi przyjąć obiekt (przedmiot poznania) dokładnie takim, jakim on jest. Tylko wtedy możemy mówić o Prawdzie. Wynika stąd jasno, że Prawda jest obiektywna, całkowicie niezależna od naszego subiektywnego myślenia, i nawet gdyby zgoła nikt jej nie znał, i nie uznawał, i tak nadal byłaby ona Prawdą. Jest to spójne i logiczne. Niestety pycha żywota nie pozwala niektórym na przyjęcie Prawdy, gdyż sądzą że to oni wiedzą wszystko najlepiej, lepiej nawet niż sam Bóg.

Ta właśnie pycha, i odrzucenie Boskiej Prawdy, jaka zawiera się w Tradycji i Piśmie Św. oraz Magisterium Kościoła, spowodowała pojawienie się na świecie wszystkich możliwych herezji, schizm oraz islamskiego bałwochwalstwa czy też żydowskiego zaprzaństwa. To pycha spowodowała w końcu także pojawienie się herezji modernizmu, słusznie nazwanej przez Św. Papieża Piusa X "kloaką wszystkich herezji, i zbiorem najbardziej anty-katolickich poglądów świata", w rezultacie której to zwołany został tzw. "Sobór Watykański II" – czyli ostateczna śmierć zachodniej kultury, masońska rewolucja w Kościele, zbójecki sobór, anty-Syllabus, najgorsza tragedia jaka dotknęła ludzkość, gorsza od wszystkich wojen i zarazy, całkowite zerwanie z Tradycją Katolicką, powstanie najgorszej w historii heretyckiej i schizmatyckiej sekty - czyli tzw. "kościoła" posoborowego...

Bergoglio jest tu więc jedynie skutkiem, efektem nie zaś przyczyną obecnego kryzysu, który dotknął w ciągu ostatniego pół wieku cały świat katolicki. Bezpośrednią i bliższą przyczyną jest bowiem Vaticanum II, pośrednią zaś i dalszą herezja modernizmu, która jest błędnym filozoficznie pojmowaniem natury rzeczy, co wynika z grzechu pychy i iście wręcz diabelskiego odrzucenia Boga.

Michał Mikłaszewski