Strony

niedziela, 13 marca 2016

Kresy – zagrożona esencja polskości


Zamek w Kamieńcu Podolskim.
Polskość na Kresach jest wzruszająca, niesamowita, czysta i jakby z zupełnie innej epoki. Dlatego też rządzący Polską od ćwierć wieku tak bardzo boją się sprowadzać repatriantów. Boją się, że ci biedni ludzie pokazaliby, czym naprawdę jest Polska i polskość, co niejednemu „europejczykowi” byłoby wyrzutem sumienia. Jak bogata była niegdyś kultura polska człowiek czuje dopiero jadąc na Kresy. 85 procent wielkiej kultury polskiej zrodziło się na Kresach – mówi w rozmowie z portalem PCh24.pl dr Jan Przybył, znawca tematyki kresowej.

Jesteśmy obecnie świadkami starcia cywilizacji europejskiej i muzułmańskiej. Świat zachodni jest w odwrocie. Jednym z powodów takiej sytuacji jest kryzys tożsamości, wstyd Europy z własnej przeszłości. By Stary Kontynent przetrwał napór islamu musi się obudzić z letargu politycznej poprawności i pedagogiki wstydu. Czy jest na to szansa?

Sądzę, że tak. Znam bardzo dobrze Wielką Brytanię, ona już się budzi. Anglicy zapomnieli o sporej części swojego dziedzictwa. Byli dekadami tresowani przez polityczną poprawność i poetykę wstydu. Pamiętam, że kilka razy z przyjaciółmi zwiedzaliśmy stare katedry i były w nich wmurowane płyty ku czci różnych pułków, batalionów, generałów, którzy walczyli w Afryce lub w Indiach. Znajomi Anglicy czuli się zawstydzeni faktem posiadania w przeszłości kolonii, wstydzili się swojej przeszłości bo tak ich tresowano. Ale dzisiaj budzą się z tego stanu.

W Polsce doszło do zmiany ekipy rządzącej, możemy także mówił o trwającym procesie społecznego przebudzenia. Czy zmiany są wystarczające, by ochronić naszą tożsamość?

My czasami nie zdajemy sobie sprawy z tego, że pewne tematy przerabialiśmy w przeszłości. Nasi przodkowie w połowie XIX wieku przepracowali wiele kwestii. Gdy dziś czytam tak zwane pisma prawicowe, to widzę, że pewni ludzie próbują wyważać już dawno otwarte drzwi. Jeśli nie znają dorobku przodków – są niedouczeni. Jeśli znają, a cudze pomysły przypisują sobie…

Dzisiaj nie czyta się dzieł pewnych ludzi, bo ktoś był „komuchem” albo masonem. A przecież nawet komunista i mason czasami mieli coś mądrego do powiedzenia. Ja oczywiście nie znoszę i jednych i drugich, ale na przykład nieżyjący już wolnomularz Piotr Kuncewicz napisał genialną, moim zdaniem, książkę pt. „Legenda Europy”. Tę książkę powinien przeczytać każdy, kto chce poznać korzenie Europy. Mason, ale i erudyta pisał o chrześcijańskich korzeniach Europy, o różnych wątkach legendarnych, mitach założycielskich cywilizacji europejskiej. Warto zwrócić uwagę, że Anglicy mają wątek legendarny podobny do polskiego. My mamy śpiących rycerzy w Tatrach, Anglicy mają króla Artura na wyspie Avalon, który ma powrócić, kiedy Brytania będzie zagrożona. I wystarczy Anglikom to podpowiedzieć: odwołajcie się od mitu arturiańskiego, gdy obecnie Wielka Brytania jest zagrożona przez muzułmanów, którzy bezczelnie twierdza, że to jest już ich kraj. I Anglicy się obudzą.

Co pan doktor uznaje za esencję polskiej tożsamości? Jakie wartości z przyszłości powinniśmy dzisiaj rozbudzać i przypominać, żeby Polacy przetrwali tą wojnę cywilizacji?

Problemem jest fakt, że Polacy nie znają swojej historii. To powinno się zmienić. Prowadziłem przez 20 lat wycieczki na Kresy, w Kamieńcu Podolskim byłem 200 razy, napisałem o tym mieście dwie książki, znam warunki panujące na wschodzie. Zaś Polacy żyją mitami historycznymi. Opowiadają bzdury oparte o powieści Sienkiewicza (jak choćby nie odpowiadająca prawdzie sprawa wysadzenia się Wołodyjowskiego). A przecież Sienkiewicz pisał dla pokrzepienia serc, nigdy w Kamieńcu nie był i jeśli chodzi o topografię czy przebieg oblężenia to pisał głupoty. Uczestnicy wycieczek nie mogli uwierzyć w to co mówiłem - tak bardzo byli przywiązani do narracji Sienkiewicza. Zmieniali zdanie dopiero na miejscu – stojąc na wałach twierdzy kamienieckiej. Przedtem gotowi byli mnie zlinczować za to, że podważałem wiarygodność pana Henryka.

Jeżeli chodzi o życie na Kresach to Polacy nie mają o nim pojęcia. Uważają, że to była taka sobie piękna idylla. A wystarczy poczytać Kraszewskiego. Był on zawodowym dziennikarzem, opisywał Kresy zupełnie inaczej. Chociaż czasami włos na głowie się jeży czytając go, to tak wyglądała prawda. Sienkiewicz pisał piękne powieści ku pokrzepieniu serc, a my dziś niestety żyjemy jego narracją. Józef Szujski, lider Stańczyków (konserwatystów krakowskich), napisał traktat „O fałszywej historii jako mistrzyni fałszywej polityki”. Jeśli nie poznamy prawdziwej historii to będziemy popełniali błędy.

W kwestii esencji polskości każda frakcja tak zwanej prawicy ma co innego na myśli. Moim zdaniem wystarczy odwołać się do wielkich umysłów, dziś mocno zapomnianych, jak poeta Zygmunt Krasiński czy jego przyjaciel hrabia August Cieszkowski. Oni uważali, że najważniejszym zadaniem Polski w Europie jest przypomnienie, że Ewangelia zobowiązuje. Że całe życie tak zwanych narodów chrześcijańskich powinno być oparte na nauce Chrystusa. Że nie chodzi o katolicyzm na niedzielę i święta, spełnianie nakazanych rytuałów, przy jednoczesnym prowadzeniu życia, które urąga ideałowi ewangelicznemu. O tym mówił ksiądz Blachnicki, założyciel Ruchu Światło Życie. Lubił on często powtarzać, że przeciętny Polak przypomina żabę żyjącą w bajorze, która od czasu do czasu wynurza pyszczek, łapie łyk powietrza, „pokumka” przez chwilę, by z powrotem zanurzyć się w błocie. To zła droga. Ewangelia musi być stosowana na co dzień i to w każdej dziedzinie życia. Ewangelia to nie to, w co się wierzy, ale to, jak i czym się żyje. To jest przesłanie polskich romantyków, Cieszkowskiego, Krasińskiego i innych. To trzeba Polakom przypominać!

Przedwojenna szkoła szła właśnie tym tropem i wychowała wspaniałe pokolenie, które niestety zginęło w II Wojnie Światowej a jego niedobitki rozjechały się po świecie, gniły w łagrach i więzieniach komunistycznych, albo po prostu zostały wymordowane przez ludzi, którzy nie tylko, że nie odpowiedzieli za swe zbrodnie, ale na starość otrzymali wysokie emerytury.

Pan doktor wspomniał już o Kresach. Czy możemy zaryzykować tezę, że wobec kryzysu tożsamości i polskości w samej Polsce, nośnikami tych wartości będą nasi rodacy z Kresów, którzy żyją w pewnym stopniu wyidealizowaną wizją kraju?

Zdecydowanie tak. Mógłbym przytoczyć setki przykładów na poparcie tej tezy. Dlatego też rządzący Polską od ćwierć wieku tak bardzo boją się sprowadzać repatriantów. Boją się, że ci biedni ludzie pokazaliby, czym naprawdę jest Polska i polskość, co niejednemu „europejczykowi” byłoby wyrzutem sumienia.

Około 10 lat temu proboszcz katedry w Kamieńcu Podolskim prosił mnie, żebym nie przywoził żadnych gazet z Polski, bo ci ludzie tak wierzą w Polskę, że gdyby zobaczyli co tu się wyprawia to chyba by poumierali.

Gdy w czasach komunistycznych w Kamieńcu Podolskim zamknięto katedrę i urządzono w niej muzeum ateizmu, w kościele dominikańskim były archiwa, a inne kościoły także przerobiono, to w mieście nie było żadnego czynnego kościoła katolickiego. Wtedy, jak opowiadał mi organista katedry kamienieckiej, pewna starsza Polka zawsze w pierwszy piątek miesiąca kładła wianuszek polnych kwiatów na progu kaplicy Najświętszego Sakramentu w katedrze zamienionej na muzeum ateizmu. Oczywiście zaraz ją wyrzucano, ale ona to robiła regularnie przez całe życie.

Z kolei Polacy w niedziele patrzyli na zegarki i mówili „w Polsce odprawia się teraz Mszę Świętą”, po czym wyciągali babcine mszaliki i odwracali się podczas modlitwy twarzami do Polski, niczym muzułmanie w kierunku Mekki. To jest niesamowite.

Zaś z miejscowości Kołybajiwka (dawniej Janczyńce, 7 kilometrów od Kamieńca Podolskiego) Stalin powywoził Polaków do Kazachstanu. Część z nich wróciła w końcu do domów. Jedna z pań wróciła z odmrożonymi obydwoma dłońmi. Mimo tego przy polskim kościele, do którego dojeżdżają Paulini z Kamieńca, był przepięknie urządzony i zadbany ogródek pełen kwiatów, chociaż latem doskwierają tam ogromne upały. I wielu ludzi pytało się, kto dba o ten ogródek. A to dba ta starsza pani bez dłoni, która mimo tego jest uśmiechnięta. Ludzie dziwili się z jej radości, a ona odpowiadała: „Pan Bóg dał na swoji wrócić ta i si cieszy”. A wszystko to wypowiedziane chwytającym za serce podolskim zaśpiewem. To są niesamowici Polacy.

Ja wiem, jak wyglądała sytuacja Polaków na Ukrainie jeszcze 20 lat temu. Drogi były takie, że do Zbaraża czy do Krzemieńca wjeżdżało się po takich dziurach, że traktora było szkoda, a o noclegu nie było mowy - chyba, że u miejscowych Polaków. Dzisiaj jest o niebo lepiej. Drogi są niezłe, hoteli sporo.

Czy nowa władza w Polsce może być uznana za sojusznika w walce o obronę polskości? 

Trudno na razie powiedzieć. Są niestety w tym środowisku pewni ludzie, którzy postępują (delikatnie mówiąc) nierozsądnie. Absolutnie nierozsądna jest moim zdaniem polityka wschodnia wobec Rosji, Ukrainy i Białorusi. Częścią tych ludzi kieruje obłędna rusofobia. Na wschodzie trzeba robić zupełnie co innego. Równie nierozsądna jest moim zdaniem polityka wobec rodaków, którzy pozostali na ojcowiźnie, jaka - nie z ich winy przecież - znalazła się poza obecnymi granicami Polski.

W Polsce nie ma ludzi, którzy by czytali na bieżąco prasę mniejszości narodowych wydawaną w ich językach. Ja ją czytam bo znam te języki. Już 8 lat temu w prawosławnych wydawnictwach z Białegostoku wypisywano, że polskie podziemie antykomunistyczne to bandyci, a Bury mordował Białorusinów. A co Ukraińcy wypisują w tygodniku „Nasze Słowo”? Włos się jeży na głowie, ale mało kto to czyta, kto wyciąga wniosku? Gdyby takie rzeczy pisali Polacy w „Gońcu Galicyjskim” wydawanym na Ukrainie, to tamtejsza służba bezpieczeństwa dawno zamknęłaby to pismo.

Czy polskość, zarówno ta w kraju, jak i ta kresowa, niespotykana dziś w kraju, jest lekiem na islamizację Europy?

W pewnym sensie tak. Musimy jednak powrócić do odpowiedzi na pytanie „czym jest polskość?”. To jest pojęcie głębokie. Tam można wszystko wrzucić, a każdy powie coś innego.

Polska była przez setki lat państwem wielokulturowym i mamy taką masę różnych wpływów w kulturze polskiej, że coś takiego jak destylat polskości byłby karykaturą, szczególnie dlatego, że obecne granice Polski to ogryzek pojałtański. Jak bogata była niegdyś kultura polska człowiek czuje dopiero jadąc na Kresy.

85 procent wielkiej kultury polskiej zrodziło się na Kresach, a nie w pojałtańskiej Kongresówce. 30 kilometrów na północ od Kamieńca Podolskiego, w majątku Dunajowce, żyła babcia Zygmunta Krasińskiego. On bywał u babci na wakacjach, bywał w Okopach Świętej Trójcy i wizyty te na tyle zapadły mu w pamięć, że tam właśnie umieścił akcje swego najsłynniejszego dramatu. Także święty Brat Albert i wielu, wielu innych mieszkali w Kamieńcu. W tym regionie jest pełno polskich kościołów i placówek. Ludzie o tym w Polsce w ogóle nie wiedzą.

Jeżeli nie zostanie w polskich szkołach wprowadzony przedmiot Historia kultury polskiej, to stracimy kolejne pokolenia. Będą zachwycać się tylko gadżetami, a o Ojczyźnie będą wiedzieli niewiele. 18 lat wykładałem na wyższej uczelni i z roku na rok coraz większe brednie słyszałem. Jeśli teraz nie zmienimy tej sytuacji, to będzie tragedia. Nowa władza powinna się tym zająć, zamiast myśleć o ustawianiu się.

Ludzie, którzy mogliby wnieść tu wiele wartościowych rzeczy, nie są dopuszczani do głównych mediów, w których brylują „swoi” pseudoznawcy. Od 2 lat prowadzimy z kolegami stronę naArgumenty, gdzie przedstawiamy treści, których nie przedstawią ani szkoła ani telewizja. Weźmy choćby rozmowy z p. Grzegorzem Braunem czy dr Bohdanem Urbankowskim. Gdyby nie Internet, byłoby nam o wiele trudniej dotrzeć z tymi treściami do ludzi. Dzięki internetowi można robić wiele na rzecz ochrony polskości.

Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Michał Wałach