Strony

środa, 30 marca 2016

Michał Mikłaszewski: Przeciwko fałszywemu ekumenizmowi


Z okazji Wielkiego Tygodnia chciałbym tym razem poruszyć temat fałszywie, czyli nie po katolicku, rozumianego ekumenizmu. Niestety, od ponad pół wieku stał się on jakoby dogmatem nowej synkretycznej religii, która ów „dialog ekumeniczny” stawia ponad niezmienną katolicką Prawdę i czyni zeń fundament życia Kościoła. Otóż ten fałszywie pojmowany ekumenizm, jak i cała nowa eklezjologia, czyli nauka o Kościele, jest herezją dawno już potępioną przez Kościół w wielu oficjalnych i ostatecznych dokumentach. W rzeczywistości bowiem ekumenizm, pojmowany po katolicku w zgodzie z odwiecznym nauczaniem Kościoła, jest dążeniem do celu, aby wszyscy odszczepieńcy (heretycy, schizmatycy, żydzi – pisane małą literą, gdyż chodzi o wyznawców judaizmu, a nie o narodowość – oraz poganie), jak ich jasno nazywa Kościół, powrócili do jedynego Królestwa Bożego na Ziemi – czyli do Kościoła Chrystusowego – Rzymsko Katolickiego. Jest bowiem tylko jeden Kościół Chrystusowy, wiarę w który wyznajemy w Credo: Jeden, Święty, Katolicki i Apostolski. Chrystus nie założył na ziemi wielu kościołów, stąd jasny wniosek, że heretycy czy schizmatycy są poza Kościołem. Heretykami są ci, których błędne mniemania odsunęły od prawdziwej Wiary i podpadli oni w herezję, jak np. luteranie. Schizmatykami zaś są ci, którzy odpadli od jedności Kościoła, odrzucając autorytet prawowitych, katolickich papieży, jak np. prawosławni czy starokatolicy. Ci wszyscy są poza Kościołem Chrystusowym, nie są więc w ścisłym tego słowa znaczeniu chrześcijanami. Taka jest tradycyjna nauka Kościoła.

Co natomiast na ten temat myślą moderniści? Twierdzą oni, że Kościół mógł utracić swą jedność, co samo w sobie jest herezją oraz zaprzeczeniem wspomnianych wyżej słów Credo, a także że inne „kościoły chrześcijańskie” również w jakiś sposób należą do Kościoła Chrystusowego. Zmienili oni również definicję Kościoła, która zawsze brzmiała jasno: „Kościół Chrystusowy = Kościół Rzymsko Katolicki”. Natomiast u modernistów formuła ta brzmi: „Kościół Chrystusowy zawiera się (łac. „subsistit in”) w Kościele Rzymsko-Katolickim). Zawiera się, nie znaczy jednak jest… Nowa definicja (wprowadzona w dokumencie o Kościele – „Lumen gentium” Soboru Watykańskiego II) wprowadza herezję, wg której Kościół Chrystusowy i Kościół katolicki nie są dokładnie tym samym, wyłączając wszelkie inne podmioty istniejące poza Kościołem. Zamiast tego herezja postrzega Kościół Chrystusowy jako byt złożony z wielu elementów – wielu „kościołów partykularnych” i „wspólnot kościelnych” – które częściowo stanowią Kościół Chrystusowy oraz z Kościoła katolickiego, który w pełni jest Kościołem Chrystusowym. Dlatego też herezję tę słusznie nazwano herezją Frankenchurch, ponieważ przywodzi na myśl obraz strasznego potwora stworzonego przez doktora Frankensteina z fragmentów zwłok różnych ludzi zespolonych razem w celu sfabrykowania czegoś, co wyglądałoby jak człowiek. Ciało potwora zostaje wystawione na gromy szalejącej wokół burzy i ożywa po tym, jak błyskawice wielokrotnie uderzają w elektrody przymocowane do jego szyi. Następnie potwór uwalnia się spod kontroli i zaczyna siać przerażenie wśród ludzi. Chociaż analogia ta jest dość komiczna, to jednak bardzo przekonywująco pokazuje, co moderniści zrobili z nauką o naturze Kościoła Chrystusowego.

Kościół Chrystusowy, czyli Katolicki, jest jednak tylko jeden, zjednoczony jedną Wiarą, jednymi Sakramentami i jednym Autorytetem. Te trzy znamiona decydują o jedności Kościoła i są one tylko w Kościele Katolickim. Heretycy odrzucają w części lub w całości dogmaty katolickiej Wiary oraz część Sakramentów, schizmatycy zaś odrzucają Autorytet Kościoła. Celem Kościoła jest nawracanie na Wiarę katolicką wszystkich, zarówno protestantów, jak i prawosławnych, żydów czy pogan, gdyż tylko w Kościele można należycie czcić Boga i znaleźć zbawienie. Jeden z dogmatów Wiary, ustalony na Soborze we Florencji, mówi jasno: „Poza Kościołem nie ma zbawienia”. Kościół chce jak dobra matka wszystkich ludzi przyciągnąć do siebie, dla ich własnego dobra, którym jest życie wieczne. Jest więc nawracanie niewierzących najwyższym aktem miłości bliźniego. Miłość chrześcijańska żąda od nas, abyśmy pragnęli dobra wszystkich ludzi, a więc przede wszystkim ich zbawienia wiecznego. A zbawić się można tylko w Prawdzie, którą jest Chrystus, a którą nieomylnie, dzięki Duchowi Świętemu, przekazuje nam i podaje do wierzenia Kościół. W ten sposób wypełniamy też nakaz ewangeliczny dany nam przez Chrystusa: „Idąc na cały świat, opowiadajcie ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Kto uwierzy, i ochrzci się; będzie zbawiony, a kto nie uwierzy, będzie potępiony.” (Mk 16, 15-16). Chrystus powiedział też swoim Apostołom: „Kto was słucha, mnie słucha ; a kto wami gardzi, mną gardzi” (Łk 10, 16). Nie można więc samego siebie nazywać uczniem Chrystusa, gardząc jednocześnie Kościołem Apostolskim, przez Niego ustanowionym.

W Wielki Piątek, podczas liturgii Męki Pańskiej, Kościół modli się w uroczystych modlitwach za wszystkich ludzi i we wszystkich potrzebach. W odwiecznym, katolickim, przedsoborowym rycie jest to 9 modlitw w następującym porządku: „za Kościół święty”, „za Ojca świętego”, „za wszystkie stany duchowne i cały lud Boży”, „za Cesarza chrześcijańskiego” (którą obecnie się pomija), „za katechumenów”, „we wszystkich potrzebach”, „za heretyków i schizmatyków”, „za żydów wiarołomnych” oraz „za pogan”. Szczególnie te trzy ostatnie dotyczą szczególnie poruszonego przeze mnie tutaj tematu. Wszystkie one zostały ustanowione na Soborze Trydenckim, choć ich historia jest znacznie starsza. Wyrażają one w pełni, w jasnych i precyzyjnych słowach, myśl Kościoła, wynikającą z jego niezmiennego Magisterium. W modlitwie za heretyków i schizmatyków prosimy Boga, aby „uwolnił ich od wszystkich błędów i przywrócić raczył do świętej Matki Kościoła Katolickiego i Apostolskiego”. Nie jest to więc modlitwa, jak w posoborowym rycie, o „jedność chrześcijan”, gdyż Chrześcijanie (katolicy) są w jedności! Kościół święty nigdy nie utracił tego niezatartego znamienia. To ludzie przez swe błędy odpadali od Kościoła. I dlatego my prosimy, aby dzięki Boskiej pomocy powrócili do niego. Podobnie i w modlitwie za wiarołomnych żydów (łac. pro perfidis Judæis) czytamy: „aby Bóg i Pan nasz zdarł zasłonę z ich serc, iżby i oni poznali Jezusa Chrystusa Pana naszego”, w rozwinięciu prosząc Boga, aby wysłuchał „modły nasze za ten lud zaślepiony, aby wreszcie, poznawszy światło prawdy, którym jest Chrystus, z ciemności swoich został wybawiony”. Również za pogan modlimy się, żeby Bóg usunął z ich serc nieprawość, „aby wyrzekłszy się bałwochwalstwa nawrócili się do Boga żywego i prawdziwego, do Jego Syna Jedynego Jezusa Chrystusa, Boga i Pana naszego.”

W tych słowach Kościół wyraża ufność, że tylko przez Krzyż Jezusa Chrystusa, który chwilę po tych modlitwach jest odsłonięty i adorowany przez wiernych, dane zostało całemu światu zbawienie. „Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie.” (Iz 53, 5). Nie można go znaleźć nigdzie indziej, jak tylko w Kościele Rzymsko-Katolickim, gdyż jest on, jak wierzymy, Kościołem ustanowionym przez Boga. Dlatego też nikt nie może się zbawić, pozostając w innej religii, gdyż jest tylko jedna, wąska i ciasna droga, która prowadzi do życia, jak mówi Chrystus. Dlatego Kościół modli się w tym szczególnym dniu, aby jak najwięcej ludzi z tej drogi mogło skorzystać, aby zbawienie, które dokonało się na Krzyżu, było udziałem wielu, gdyż nigdy nie będzie ono udziałem wszystkich, bo niestety mało jest takich, którzy idą wąską drogą i ciasną bramą. Większość, jak mówi Pismo, wybiera drogę szeroką i przestronną bramę, która prowadzi do zguby. Chrystus Pan przelał swą najdroższą Krew za wszystkich, i wszyscy zostali odkupieni, ale nie wszyscy z tego skorzystają. Potrzeba tutaj dobrej woli i przyjęcia tej łaski, którą Bóg każdemu chce dać. Od nas samych zależy, czy uznamy Prawdę Katolicką – Prawdę Jedyną, za drogę i cel naszego życia. Jeżeli tak, mamy obowiązek tą Prawdę przekazywać dalej, tak jak nam nakazał Chrystus.

Fałszywie pojmowany ekumenizm jest więc po 1. zaprzeczeniem Prawdy katolickiej; po 2. jest zaprzeczeniem samej Ewangelii, która nakłada na nas obowiązek misyjny; po 3. jest on grzechem przeciwko miłości bliźniego, gdyż powoduje błędne mniemanie, że każdy może zbawić się w dowolnej religii, a przez to więcej ludzi odpadnie od wiary lub w ogóle jej nie pozna. Bo, ze względu na „ekumenizm”, prawie nikt już nikogo nie nawraca. Tzw. „podróże misyjne” obecnie wyglądają raczej jak organizacje charytatywne czy pomoc społeczna, a nie autentyczna ewangelizacja. Współcześni „misjonarze” często zapominają, że na 1. miejscu jest Bóg i życie wieczne, a więc potrzeby duchowe, a dopiero na 2. jest człowiek i jego materialne potrzeby. Zapomina się też lub celowo zakazuje nawracania protestantów czy prawosławnych, mimo iż oni tego potrzebują tak samo, jak wyznawcy religii plemiennych w Afryce, a ich nawrócenie jest znacznie trudniejsze, gdyż uważają oni samych siebie za chrześcijan. Również odchodzi się w imię „dialogu międzyreligijnego” od nawracania żydów czy mahometan (pogan), gdyż twierdzi się, że oni wierzą w „tego samego Boga”, co jest bzdurą. My wierzymy w Boga w Trójcy Św. Jedynego, a więc Ojca, Syna i Ducha Świętego. Oni zaś wierzą w „boga” Jehowę lub Allacha, nie jest to jednak ten sam, Jedyny Bóg. Jak pisał św. Paweł Apostoł, w 1 Liście do Koryntian : „Wszyscy bożkowie pogan to demony”. Tak więc, żydzi czy muzułmanie, bynajmniej nie modlą się do tego samego Boga, do którego my się modlimy. Dialog międzyreligijny czy tzw. „ekumenizm” to cios zadany Prawdzie, a więc samemu Chrystusowi Panu, który tak odpowiedział Piłatowi: „Ja jestem Prawdą”. Nie dodawajmy więc kolejnych cierpień i gwoździ Chrystusowi, mając cały czas na uwadze Mękę, jaką wycierpiał dla zbawienia wszystkich ludzi, nie starając się nawrócić wszystkich na Prawdę, którą jest Chrystus Pan. Próby stworzenia jednej, ogólnoświatowej religii, łączącej wszystkie wyznania, jest planem masonerii, który jest jawny i znany od co najmniej 200 lat. Od ok. pół wieku widzimy rezultaty tego planu. Nie jest to jednak religia prawdziwa, a jest to całkowitym zaprzeczeniem Prawdy i odrzuceniem w praktyce samego Boga. Niech Wielki Tydzień posłuży na rozważenie tych spraw, niezwykle ważnych w dzisiejszych czasach, w których nam przyszło żyć, abyśmy zawsze wiedzieli, po której stronie musimy stanąć i czego wymaga od nas Bóg i jego święty Kościół, matka nasza.

Michał Mikłaszewski