Strony

wtorek, 16 sierpnia 2016

Michał Mikłaszewski: CUD NAD WISŁĄ – 96 rocznica Bitwy Warszawskiej


Wczoraj obchodziliśmy 96 rocznicę jednej z najważniejszych bitew w historii Polski oraz całego świata. Bitwa ta, która słusznie przeszła do historii jako „Cud nad Wisłą”, rzeczywiście była cudem we wszelkim znaczeniu tego słowa. Już sama data mówi nam bardzo wiele – 15 sierpnia — czyli święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny — naszej Pani i Królowej Korony Polskiej. To nie przypadek. Nie ma bowiem na świecie przypadków, nic nie dzieje się bez przyczyny. I w tym przypadku data ta zaważyła zapewne na naszym zwycięstwie.

Z historycznego i geo-politycznego punktu widzenia byliśmy praktycznie skazani na porażkę… Nasze młodziutkie państwo, które ledwo co odzyskało niepodległość, nie zdążyło jeszcze nawet rozwiązać wszystkich problemów wewnętrznych czy zewnętrznych (jak np. kwestie spornych granic), a zostało zaatakowane przez tworzące się na wschodzie bolszewickie imperium, które parło na zachód zmiatając wszystko na swojej drodze, i chcąc podbić całą zachodnią Europę! Widmo komunizmu wisiało nad Europą, a los całego świata był niepewny. Gdyby bolszewicy przeszli przez Polskę, przeszliby także bez problemu przez osłabione i skompromitowane po I wojnie światowej Niemcy, a Francja jak zwykle wywiesiłaby zapewne swoją właściwą kolorystycznie flagę… We Włoszech czy w Hiszpanii również były w tych latach poważne trendy komunistyczne, aż do zwycięstwa Mussoliniego, oraz gen. Franco, los tych krajów także pozostawał niepewny. Wielce prawdopodobnym jest więc, że gdyby nie nasza Victoria pod Warszawą, Europa już po kilku latach byłaby w całości bolszewicka…

Komuniści nie ukrywali zresztą, że ich celem jest nie tyle podbój Polski, ile podbój całej Europy. Lenin w swym przemówieniu na konferencji partii bolszewickiej mówił wprost, że ich celem jest inwazja i wprowadzenie rewolucji proletariackiej nie w Polsce, ale w Niemczech i a Anglii… Polskę uważał on za element zbytnio reakcyjny, katolicki, który nie da się dobrowolnie przekształcić w rewolucyjne, proletariackie społeczeństwo, i który należy po prostu wyeliminować jako przeszkodę na drodze do rewolucji… Czekał nas więc los marny, mieliśmy tylko jedną możliwość, obronić naszą Ojczyznę, i przy okazji, całą Europę, przed zalewem bolszewizmu.

Działania wojenne na przedpolach Warszawy rozpoczęły się już 13 sierpnia. Właściwym dowódcą, który przygotował całą operację oraz poprowadził nasze oddziały do ostatecznego zwycięstwa, był Gen. Tadeusz Jordan Rozwadowski. Piłsudski w tym samym czasie planował już wycofanie się, wręczył premierowi Witosowi swoją dymisję, i zwyczajnie uciekł z Warszawy, ukrywając się u swojej kochanki… Koordynatorem wszystkich działań wojennych po stronie polskiej został Gen. Rozwadowski. Co więcej, jako szef Sztabu Generalnego po dymisji marszałka automatycznie stał się Naczelnym Wodzem, prawdopodobnie nawet o tym nie wiedząc. Nie zmienia to jednak faktu, że w razie klęski odpowiedzialność z prawnego punktu widzenia spadłaby na Gen. Rozwadowskiego, a nie na Piłsudskiego.

15 sierpnia 1920 r. armie polskie pod Warszawą i nad Wkrą, rozbiły trzy z czterech armii wroga. Decydującą rolę odegrała 5 armia Sikorskiego, która nie dość, że wytrzymała napór 3 armii bolszewickich, to jeszcze zdołała przejść do planowanego kontrataku. Armia Czerwona rozpoczęła odwrót. Gen. Rozwadowski wspierany przez Gen. Weyganda domagał się przyspieszenia ofensywy znad Wieprza, obawiając się, że Sowietom uda się wycofać. Piłsudski uległ tym naciskom i przesunął termin ofensywy z 17 na 16 sierpnia. Początkowe uderzenie 4 Armii trafiło w próżnię. Dopiero 17 sierpnia, co potwierdza relacja Piłsudskiego w książce „Rok 1920”, dogoniło wycofujące się wojska radzieckie. Rozpoczęły się walki pościgowe.

Z relacji naocznych światków tych wydarzeń usłyszeć możemy, że sowieci uciekali spod Warszawy w wielkim popłochu… Ponoć część z nich, twierdziła ponoć, że ucieka przed „potężną Polską Hetmanką, która z Nieba dowodzi swoją armią…”. Rzeczywiście, tylko Jej zawdzięczać możemy to potężne zwycięstwo! Była to bowiem walka nie tylko za wolność, ale i za Wiarę. Gdyby nie nasze zwycięstwo, chrześcijaństwo w Polsce, a być może i w całej Europie, ostatecznie przestałoby istnieć. Można więc określić tę wojnę w pewien sposób Krucjatą — czyli wojną w obronie Wiary. Tak samo, jak pod Wiedniem i tym razem, po raz kolejny obroniliśmy całą Europę i Chrześcijaństwo przed ostatecznym zniszczeniem. Byliśmy słusznie określani jako „przedmurze Chrześcijaństwa” oraz Regnum Orthodoxum — Królestwo Prawowierne (tytuł nadany przez Papieża Polsce w czasach króla Jana Kazimierza, za obronę Jasnej Góry i Śluby Lwowskie). Tak samo, jak i przy Victorii Wiedeńskiej, ocaliliśmy Europę przed zalewem całkowicie obcego jej i wrogiego ducha. Dziś historie zdaje się zataczać koło gdyż znów zaczyna zagrażać nam islamska fala. I znowu powinniśmy stanąć jak kiedyś nasi ojcowie, w obronie Chrześcijaństwa, Boga, Honoru i Ojczyzny! Czy dziś będzie nam dany nowy król Jan III Sobieski, czy Gen. Tadeusz Rozwadowski, który poprowadzi nas do zwycięstwa? Prośmy o to naszą Królową i Hetmankę, a Ona nigdy nam nie odmówi swej łaskawej pomocy!

Trzeba też pamiętać i mieć na względzie, że najprawdopodobniej Cud nad Wisłą, jak często bywa słusznie nazywana zwycięska Bitwa Warszawska z 1920 roku, nie byłby jednak w ogóle możliwy, bez wielkiej pomocy naszych Braci Węgrów. 96 lat temu, 12 sierpnia dotarł do Polski wielki transport broni i amunicji z Budapesztu-bez niego nie byłoby czym strzelać do bolszewików… Warto więc zawsze pamiętać gdzie mamy prawdziwych przyjaciół i sojuszników. W czasie wojny Polsko-bolszewickiej nie otrzymaliśmy żadnej pomocy od Francji, Anglii czy USA. Tak samo i dziś nie mamy się co spodziewać żadnej pomocy po pseudo „sojusznikach” z NATO czy UE. Wręcz przeciwnie, jedyne czego się możemy spodziewać, to nóż w plecy… Prawdziwych sojuszników mamy od wieków za naszą południową granicą, i to się nie zmieni. Oby doświadczenia z 1920 oraz 1939 roku pozwoliły nam wyciągnąć jasne wnioski na przyszłość… Nasi dziadowie potrafili pokazać całej Europie i Światu, że Polak wierny Bogu i Polsce nigdy się nie poddaje! Nasza walka trwa cały czas, akurat, póki co, żyjemy w czasach spokojnych, w których pozornie walka z bronią w ręku, póki co nam nie grozi. Bądźmy jednak świadomi, że sytuacja ta może kiedyś ulec zdanie i czy będziemy wtedy gotowi bronić Ojczyzny tak jak oni? Oby Bóg dał nam siłę! Bowiem jeśli On jest z nami, któż przeciwko nam?!

Michał Mikłaszewski