Strony

wtorek, 16 października 2018

Karol Wojtyła ("Jan Paweł II") - filozof, teolog, antypapież herezjarcha.

POSOBOROWI "PAPIEŻE"

KS. RAMA P. COOMARASWAMY

––––––––


Rozdział IV

Jan Paweł II

Karol Wojtyła urodził się i wychował w Polsce. Wielu próbowało przypisywać do jego młodzieńczego okresu biografii aktywne zaangażowanie w antyhitlerowskim ruchu oporu. W rzeczywistości, przed wstąpieniem do stanu duchownego pracował w fabryce chemicznej produkującej na potrzeby niemieckiego przemysłu wojennego. Wolny czas spędzał w teatrze grając pierwszoplanowe role w quasi-profesjonalnym kółku teatralnym. Po opanowaniu Polski przez komunistów Wojtyła pozostał na wolności – co więcej, jako dobrze zapowiadający się filozof i duchowny miał swobodę podróżowania po całym świecie co z kolei – każdemu obeznanemu z systemem komunistycznej tyranii – sugeruje, że cieszył się szczególnymi względami w kręgach władzy sprawujących kontrolę nad społeczeństwem. Bez wątpienia, nie był on Mindszentym! A co więcej, Mary Craig mówi nam w swojej biografii, że gdy pracował w Polsce jako parafialny ksiądz to"trzymał się na uboczu... unikając polityki (nawet zwykła uwaga, że coś jest «dobre» albo «złe» mogła ściągnąć gniew władz)" (1).

Pomimo tego, że od prawie 500 lat nie wybrano na papieża nie-Włocha, to w żaden sposób nie oznacza to, że Wojtyła był kimś "nieznanym", kto niespodziewanie pojawił się na scenie. Prawdę mówiąc, był to człowiek dobrze znany posoborowej pseudo-hierarchii, która pokładała w nim ufność jako gwarancie kontynuowania soborowych reform. Pierwszym, który zarekomendował w Watykanie tego młodego prałata, kiedy soborowe obrady były już w toku, był biskup Garonne z Tuluzy – późniejszy kardynał i główny sędzia śledczy arcybiskupa Lefebvre. Biskup Wojtyła przystąpił do wprowadzania swych "personalistycznych" i "egzystencjalnych" pomysłów – określanych jako jego "heideggerowsko-husserlowsko-schelerowskie koncepcje" – do kluczowego soborowego dokumentu zatytułowanego Gaudium et spes, znanego również jako "Kościół w świecie współczesnym" (2). (Kardynał Heenan – prymas Anglii nazwał ten dokument "traktatem niegodnym katolickiego Soboru"; a biskup Russel McVinney "wątpliwym kompromisem ze wszystkim, co leży u podstaw wszelakiego zła nękającego ludzkość" (3)). Nawiązane wówczas kontakty przerodziły się w zażyłą przyjaźń z Pawłem VI i zaowocowały szybką karierą w kościelnej hierarchii. W 1964 roku Wojtyła został poproszony o wygłoszenie dorocznych rekolekcji wielkopostnych dla Pawła VI i Kurii Rzymskiej, a już niebawem został nominowany na członka pontyfikalnej komisji ustanowionej dla zbadania możliwości zintegrowania doustnej antykoncepcji z katolicką teologią moralną. W tym samym roku został metropolitą krakowskim (wtedy to zachęcił Billy'ego Grahama do wygłoszenia przemówienia z ambony w jednym z krakowskich kościołów), a w 1967 roku Paweł VI uczynił go kardynałem i nadał mu paliusz. Był on jednym z trzech europejskich biskupów wyznaczonych na stałych członków watykańskiego synodu biskupów – "kolegialnego" organu ustanowionego po Vaticanum II. I wreszcie, to kardynał Benelli – dobrze znany ze swej anty-tradycjonalistycznej postawy – był osobą, która ukartowała wybór Wojtyły na tron Piotrowy. W świetle powyższych faktów trudno się dziwić, że przyjął imię "Jan Paweł", ani temu, że podobnie jak poprzednik odmówił złożenia przysięgi podczas obejmowania urzędu i ukoronowania Tiarą. Zamiast tego, kolejny raz zostałudekorowany paliuszem, tym razem jako "Biskup Rzymu" i wkrótce potem zaczął się zwracać do wiernych nie jak do swych "dzieci", ale jak do swoich "braci i sióstr". (Decyzje o odrzuceniu koronacji zbiegają się z usilnymi zabiegami komunistycznego rządu Węgier o powrót do kraju królewskiej korony w celu nadania nielegalnemu rządowi jakichś oznak prawowitości. Korona została zwrócona przy pełnej aprobacie Pawła VI).

JAN PAWEŁ – FILOZOF

Powszechnie wiadomo, że Karol Wojtyła spędził wiele lat na studiowaniu filozofii. Jest on światowej sławy "fenomenologiem", czyli przedstawicielem filozofii, która jest określana jako"technika odkrywania tego, co skrywa się za zewnętrznymi pozorami poprzez postrzeganie świata oczami dziecka". George Williams, unitariański profesor na Uniwersytecie Harvarda znający Jana Pawła II od jakichś 16 lat, opisuje ten system filozoficzny jako wywodzący się "od urodzonego w Czechach Żyda, Edwarda Husserla (1859 – 1938)" i zwraca uwagę, że "doprowadził ostatnio do takich permutacji jak hermeneutyczna fenomenologia Martina Heideggera i Paula Sartre" (4). Mimochodem warto w tym miejscu zauważyć, że to właśnie Heidegger w szczególności zdetronizował intelekt zastępując go doświadczeniem (5). Profesor Williams stwierdza, że Jan Paweł II "uważał, że możliwe byłoby wykorzystanie metodologii fenomenologa Maxa Schelera jako punktu wyjścia do przebudowania chrześcijańskiej etyki". (Od kiedyż to wymaga ona przebudowy?). Wszystko to znalazło swój wyraz w pracy habilitacyjnej Wojtyły zatytułowanej "Ocena możliwości oparcia etyki chrześcijańskiej na założeniach systemu Maksa Schelera" (6) napisanej w Polsce na kontrolowanym przez marksistów Uniwersytecie Jagiellońskim (7).

Anna Tymieniecka, która przetłumaczyła na język angielski jego książkę Osoba i czyn (The Active Person) i jest jego serdeczną przyjaciółką, reasumuje jego "złożoną myśl" w następujący sposób: "Podkreśla on nieredukowalną wartość osoby ludzkiej. Odnajduje duchowy wymiar ludzkiej interakcji, co prowadzi go do głęboko humanistycznej koncepcji społeczeństwa" (Time, 30 października 1978) (8). Zdumiewające jest to, że ktoś obeznany z pismami św. Tomasza z Akwinu i św. Jana od Krzyża mógłby marnować energię na takie bzdury – doprawdy ostatnie tchnienia i popłuczyny "nominalistycznego" myślenia. Ale zaraz! Jan Paweł II ma drugie oblicze. Na Angelicum w Rzymie pod kierunkiem o. Garrigou Lagrange napisał pracę doktorską pod tytułem "Zagadnienie wiary u świętego Jana od Krzyża". W tejże pracy naukowej nadprzyrodzoną wiarę św. Jana czyni obiektem pseudonaukowych dociekań. Muszę przytoczyć chociaż jeden cytat z jego dzieła: "Wiara... nie tylko nie wydaje żadnej wiedzy i nauki, lecz jak stwierdziliśmy, oślepia duszę i pozbawia ją wszelkiej innej wiedzy i nauki, które nie mogą właściwie osądzić [wiary]. Inne rodzaje wiedzy mogą zostać nabyte dzięki światłu umysłu, ale wiedza, która z wiary pochodzi przyswajana jest bez światła umysłu. Wiara neguje naturalne światło i jeżeli to światło nie zostanie zaciemnione, wiara ginie" (9). Pozostawiam czytelnikowi trud wydobycia sensu z tego twierdzenia.

Innym znaczącym autorytetem mającym wpływ na jego myślenie jest Teilhard de Chardin – w swej książce Znak sprzeciwu (The Sign of Contradiction) zapędza się do tego stopnia, że zestawia przemyślenia Teilharda z Księgą Rodzaju! (10) W końcu, wśród bliskich przyjaciół Jana Pawła II są takie postacie jak Karl Rahner, który – jak stwierdza Philip Trower – "uczynił dla egzystencjalizmu tyle co Teilhard de Chardin dla ewolucjonizmu" (11). Tenże Karl Rahner, ulubieniec modernistycznych katolickich intelektualistów i prawdopodobnie najbardziej wpływowy teolog w soborowym kościele, został potępiony przez Piusa XII, a zrehabilitowany przez Pawła VI.

JAN PAWEŁ – TEOLOG
Moja wiara... nie miała nic wspólnego z jakimkolwiek rodzajem konformizmu... Zrodziła się
we wnętrzu mego własnego ja... Był to także owoc wysiłków mego ducha
poszukującego odpowiedzi na tajemnice człowieka i świata.
Jan Paweł II (12)
Wielu ludzi z radością przyjęło wybór Wojtyły. Konserwatywni katolicy zmęczeni wybrykami Pawła VI ujrzeli w nim szansę na powrót do normalności. I przez pewien czas wydawał się zaspakajać tę potrzebę. Mary Martinez w książce From Rome Urgently zwraca uwagę, że Światowy synod biskupów w 1977 roku potwierdził jako fakt, iż rytm soborowych zmian zaszedł za daleko i za szybko. Liczba odejść z kościoła – zarówno świeckich jak i duchownych – znacznie przekraczała liczbę "braci odłączonych" chcących do niego wstąpić a nawet ci, którzy w nim pozostali byli zdezorientowani i zrozpaczeni. Z tej przyczyny koniecznym się stało, aby Jan Paweł II wyglądał na bardziej tradycyjnego od swego poprzednika. (W rewolucyjnej terminologii nawiązuje do tego taktyka "dwa kroki w przód i jeden krok w tył"). Konserwatywni katolicy cieszyli się z każdego działania, które choć w najmniejszym stopniu zdawało się być "papieskie", jak np.: prośba do zakonnic by nosiły habity, żądanie przestrzegania celibatu przez księży, oświadczenie w Meksyku, iż wizja Chrystusa jako rewolucjonisty jest fałszywa oraz jego (jak zawsze tak łagodne) potępienie Hansa Künga (13). Jeszcze bardziej obiecującym było potępienie mało znanego dominikanina Jacques'a Pohier'a – pierwsze wyraźnie katolickie działanie wśród wielu uczynionych w tym roku (14). Francuska gazeta Le Monde scharakteryzowała go jako uśmiechniętego prałata, który ze wzniesionym w górę palcem mówi: "Nie – dla aborcji", "Nie – dla rozwodów", "Nie – dla kontroli urodzeń", "Nie – dla małżeństw kapłanów", "Nie – dla homoseksualizmu", natomiast: "Tak – dla tolerancji".

Dla tych, którzy potrafią odczytywać "znaki czasów" wszystko stało się dużo klarowniejsze wraz z publikacją jego pierwszej encykliki Redemptor hominis. W dokumencie tym otwarcie stwierdza (posługując się "ja", w miejsce tradycyjnego "my"), że nie zamierza odchodzić od zasad ustalonych przez swych posoborowych poprzedników i Vaticanum II, lecz że zamierza raczej dalej "rozwijać" "unikalne dziedzictwo pozostawione Kościołowi przez papieży Jana XXIII i Pawła VI", "dziedzictwo", które "głęboko zapuściło korzenie w świadomość Kościoła w zupełnie nowy sposób, dotychczas całkowicie nieznany, dzięki Drugiemu Soborowi Watykańskiemu". Aby nie pozostawić nam żadnej wątpliwości, kontynuuje: "... drogi, na które Sobór wprowadził Kościół naszego stulecia, które wskazał w swej pierwszej Encyklice nieodżałowany papież Paweł VI, nie przestają na długi czas być tymi drogami, po których wszystkim nam kroczyć wypada... Poprzez całą tak bardzo, wraz z Soborem, rozbudowaną świadomość Kościoła". Koncepcja posiadania przez Kościół "świadomości", która może się "rozwijać", a nawet "pogłębić" stanowi pewną nowość, toteż Wojtyła wyjaśnia: "... świadomość Kościoła musi łączyć się z jego wszechstronną otwartością"; i co więcej jest to "świadomość" "stale pogłębiająca się... oświecanego i prowadzonego przez Ducha Świętego Kościoła" i "kształtuje się równocześnie "w dialogu". Według socjologów Kościół jest, a raczej był "zamkniętą społecznością" w przeciwieństwie do świata współczesnego (który jest "otwarty" i "pluralistyczny") ponieważ obejmuje wielką rozmaitość punktów widzenia. Nowy Kościół nie tylko rozwija swoją świadomość, jest także według Jana Pawła II "pluralistycznym Kościołem", którego to pluralizmu stopień albo granice określane są przez papieża, a konkretnie przez niego samego (15).

CHARYZMAT TRANSFORMACJI

"Znaki czasów" stały się jeszcze wyraźniejsze na jego audiencji generalnej w rocznicę śmierci Pawła VI. Nazywając Montiniego swym "duchowym ojcem" i "papieżem Vaticanum II" przechodzi do sugestii, że jego śmierć w Święto Przemienienia była świadectwem Boskiej aprobaty dla jego życia i działań (16). Określa go jako "papieża tej głębokiej zmiany, która była niczym innym jak tylko oczekiwanym przez człowieka i świat współczesny objawieniem twarzy Kościoła"! (Czy nie jest to aprobata dla "nieustającego objawienia"?). Kontynuuje następnie opisując nowy "charyzmat" udzielony swemu duchowemu ojcu, jaki aż do tej pory nie występował w całej historii Kościoła! "Charyzmat transformacji"! Pozwolę sobie zacytować go dosłownie:
"Pan Bóg, powołując do Siebie papieża Pawła w uroczystość Przemienienia Pańskiego dał jemu i nam do zrozumienia, że jest obecny w całym dziele transformacji, odnowienia Kościoła w duchu Vaticanum II tak samo jak był obecny w cudownym wydarzeniu, które miało miejsce na Górze Tabor... Jan XXIII i po nim, Paweł VI, przyjęli od Ducha Świętego, charyzmat transformacji".
Czy może zatem dziwić, że kanonizacja Pawła VI jest w toku?

VATICANUM II

Trzeba wyraźnie zaznaczyć, że Jan Paweł II, podobnie jak jego bezpośredni poprzednicy uznawał Vaticanum II za zainspirowany przez Ducha Świętego i widział w tym "duchu" mandat do wypełniania soborowych zaleceń. "A zatem, bracia, pijcie z tych autentycznych źródeł. Mówcie językiem Soboru, Jana XXIII, Pawła VI: jest to język doświadczenia, cierpienia, nadziei współczesnej ludzkości... W ostatnich dziesięciu latach [od Soboru], jakiegoż to postępu dokonała ludzkość a wraz z ludzkością i w jej służbie, jakiegoż postępu dokonał Kościół" (przemówienie w Puebla). Jan XXIII widział w tym wszystkim Nowe Zesłanie Ducha Świętego oraz "uno balzo in avanti" (wielki skok naprzód). Paweł VI nazwał to nową "Epifanią". A Jan Paweł II, z jakiejś tajemniczej przyczyny, traktuje to raczej jako "Nowy Adwent": "Jesteśmy więc poniekąd w okresie nowego Adwentu, w okresie oczekiwania". Vaticanum II stał się "podłożem coraz dojrzalszych osiągnięć w pochodzie Ludu Bożego ku Ziemi Obiecanej na tym etapie dziejów". Jakże moglibyśmy nie "zaufać" – pyta – "łasce naszego Pana, która się objawiła w ostatnim czasie poprzez tę mowę Ducha Świętego, którą usłyszeliśmy na Soborze?" (Redemptor hominis 6, 2). I czyż nie jest to wszystko potwierdzeniem "nieustannego objawienia"?

EKUMENIZM

15 lutego 1980 Jan Paweł II poinstruował seminarzystów i nauczycieli Kościoła, którzy spotkali się z nim na Uniwersytecie Laterańskim, że lojalność wobec Kościoła nie ma być definiowana "w zawężonym sensie, jako zachowanie standardów, nie oznacza również pozostawania w obrębie ortodoksji – unikając przy tym postaw pozostających w sprzeczności z wypowiedziami Stolicy Apostolskiej, ekumenicznych soborów i uczonych doktorów Kościoła". Posunął się następnie do stwierdzenia, że "musimy posiadać rozbieżność stanowisk, jakkolwiek w końcu, musimy polegać na syntezie ich wszystkich". Przypomniana się tu jego oświadczenie skierowane do polskich wiernych w Święto Bożego Ciała w 1978 roku: "szanujemy wszystkie ideologie".

Podobnie jak jego posoborowi poprzednicy jest on wielkim orędownikiem ekumenizmu, a ekumenizm z kolei jest, jak to już pokazaliśmy przy innej okazji, zaledwie krokiem do jedności całego rodzaju ludzkiego. Jak powiedział na swej inauguracji do niekatolickich delegatów: "Przekażcie tym, których reprezentujecie, że zaangażowanie Kościoła katolickiego w ruch ekumeniczny – uroczyście ogłoszone przez Drugi Sobór Watykański – jest nieodwracalne". Ta koncepcja ekumenizmu wymaga przyjęcia fałszywego pojmowania jedności ogłoszonej przez Vaticanum II (które domyślnie neguje istnienie jedności w Kościele). "Raduje mnie" powiedział, "że gdzie to tylko możliwe podejmowane są starania by w harmonii uczuć organizować także wspólne modlitwy z innym braćmi chrześcijanami, po to abyśmy zgodnie z wolą Pana Boga mogli wzrastać w wierze, ku pełnej jedności, odbudowując Ciało Chrystusa" (L′Osservatore Romano, 22 stycznia 1979).

Wyrażenie "lud Boży" zostało już uświęcone w "nowomowie" soborowych dokumentów – i było używane w odniesieniu do katolików, do wszystkich "ochrzczonych w Chrystusie" (tj. protestantów) oraz do "wszystkich ludzi dobrej woli" (reszty ludzkości). Koncepcja ta jest dalej rozwinięta w jego encyklice Redemptor hominis, gdzie uczy nas, że "Kościół jest zatem ludem Bożym" (21, 1). A następnie precyzuje: "społeczności [Ludu Bożego], która (...) jest wspólnotą właśnie przez to, że wszyscy w jakiś sposób stanowią ją z samym Chrystusem, choćby tylko przez to, że noszą na swej duszy niezniszczalne znamię chrześcijanina" (21, 2). A cóż jest tym niezniszczalnym znamieniem? Możemy tylko przypuszczać, że jest to chrzest. Stąd wynika, że minimalnym wymaganiem przynależności do Kościoła (ani razu w całej encyklice nie używa on terminu "katolik") jest Chrzest. Dodaje następnie: "To bowiem, co poprzez Sobór naszych czasów «Duch powiedział Kościołowi», co w tym Kościele mówi «wszystkim Kościołom» (Ap 2, 7), nie może – pomimo doraźnych niepokojów – służyć czemu innemu, jak tylko jeszcze dojrzalszej spoistości całego Ludu Bożego, świadomego swej zbawczej misji" (3, 1). Ale idea "Ludu Bożego" zdaje się posiadać jeszcze większy zakres. "... i równocześnie ten sam Kościół, zakorzeniony w tylu rozlicznych dziedzinach życia całej współczesnej ludzkości, uzyskuje także tę jakby doświadczalną pewność, że jest po prostu bliski człowiekowi, każdemu człowiekowi, że jest jego Kościołem: Kościołem Ludu Bożego" (22, 5). "Prawdziwa działalność ekumeniczna oznacza otwartość, zbliżenie, gotowość dialogu, wspólne szukanie prawdy w jej pełnym znaczeniu ewangelicznym i chrześcijańskim" (17). Kościół szuka uniwersalnej jedności chrześcijan (RH 6, 2) (18) i jego najświętszym obowiązkiem ma być podporządkowanie się temu mglistemu celowi, ponieważ mówi nam on również, że Kościół "skupia się w sposób szczególny wokół Eucharystii, który pragnie, aby autentyczna wspólnota eucharystyczna mogła stawać się znakiem stopniowo dojrzewającej jedności wszystkich chrześcijan" (RH 20, 7). Oczywiście, ten ekumeniczny duch ostatecznie wykroczy poza chrześcijańskie sekty. "W inny sposób i w innej mierze należy odnieść to samo do działalności mającej na celu zbliżenie z przedstawicielami innych religii pozachrześcijańskich, wyrażającej się w dialogu, w spotkaniach, we wspólnej modlitwie, w odkrywaniu tych skarbów ludzkiej osobowości, których – jak dobrze wiemy – nie brak również wyznawcom tych religii".

Zgodnie z tym poglądem Wojtyła przyłączył się do wspólnych modlitw z anglikanami w ich katedrze Canterbury (zrabowanej katolikom), odnawiając swoje przyrzeczenia chrzcielne jednym głosem z panem Robertem Runcie (tytułowanym "arcybiskupem", a w rzeczywistości człowiekiem świeckim i między innymi masonem), w pełni uznając go za współbrata w biskupstwie i odmawiając z nim Credo. (Wszystko to odbyło się z "papieżem" w roli głównej ubranym w "stułę" oznaczającą, że wykonuje swą kapłańską posługę). Następnie podążył z nim w procesji, ze świecą w ręku do "Kaplicy Męczenników Dwudziestego Stulecia", w której czci się takie osoby jak Maksymilian Kolbe (jako święty antyfaszystowski), Oscar Romero (wywrotowy biskup zabity przez prawicowców w Ameryce Środkowej), Martin Luther King, Bonhoeffer i innych. Jego ogólne zachowanie podczas wizyty było tego rodzaju, że pewna niekatolicka gazeta skomentowała to w taki sposób: "Nic w tym wydarzeniu nie powinno oczywiście stanowić dla nikogo zaskoczenia. Już od dawna stało się oczywiste, że Papież jest bardzo dobrym protestantem. Co więcej, oczywiste jest także iż od Vaticanum II Kościół rzymskokatolicki przeszedł reformację" (19).

W grudniu 1983 roku w podobny sposób zachował się wobec luteran w Rzymie. Stwierdziwszy najpierw, że katolicki Kościół musi dźwigać swój udział w "winie" "podzielonego chrześcijaństwa" (Wiedeń, 12 września 1983) i pochwaliwszy Lutra za jego "głęboką pobożność" wziął udział w obchodach pięćsetnej rocznicy urodzin Lutra uczestnicząc w luterańskim nabożeństwie w Rzymie. Również w czasie tego wydarzenia miał na sobie stułę – liturgiczną szatę, którą kapłan powinien zakładać tylko wtedy gdy uczestniczy w sakramentalnych czynnościach (stąd stuła podczas spowiedzi). Po wejściu do luterańskiego "sanktuarium" wykonał ukłon w kierunku luterańskiego ołtarza, a następnie usiadł na zwykłym krześle na podwyższeniu, na tym samym poziomie co inni luterańscy duchowni. Podczas uroczystości przyłączył się do odmawiania przez luterańskiego pastora i zgromadzonych Składu Apostolskiego oraz modlitwy Ojcze Nasz, a podczas kazania dużo mówił o swojej tęsknocie za jednością. Całe to zachowanie wyraźnie pociąga ze sobą czynną formę communicatio in sacris, uznanie luteran za "siostrzany Kościół", znieważenie jego domniemanej funkcji papieskiej i domyślne zanegowanie kilku punktów nauki katolickiej. A na domiar złego, luteranie dali całkiem jasno do zrozumienia, że poczynili ustępstwo zapraszając "biskupa Rzymu" (nigdy nie tytułując go "papieżem") i że nie powinno się w żaden sposób traktować tej wizyty jako kompromisu z ich luterańskimi zasadami. W następnej kolejności odbył podróż do Szwajcarii, gdzie dołączył do "nabożeństwa" zorganizowanego przez Światową Radę Kościołów w Center's Chapel (National Catholic Register, 25 grudnia 1983).

Lista jego ekumenicznej aktywności z niechrześcijanami nie ma końca. Przyłączył się do żydowskiego nabożeństwa w rzymskiej synagodze, pochylając głowę gdy śpiewali "oczekujemy nadejścia Mesjasza". Tę ekumeniczną działalność kontynuował podczas swoich rozlicznych podróży do Afryki – gdzie otrzymał błogosławieństwo od czcicieli węży, podczas podróży do Indii – gdzie przyjął "Tilak" czyli rytualny znak na czole i w końcu w czasie ekumenicznego nabożeństwa modlitewnego w Asyżu – gdzie pozwolono buddystom by w celu wykonania swoich rytuałów umieścili posążek Buddy na tabernakulum w katolickim kościele.

Idąc śladami swych poprzedników, Jan Paweł nie ma żadnych oporów przed zbezczeszczeniem samej Mszy Świętej. 30 kwietnia 1983 roku przewodniczył on koncelebrowanej "mszy" w ogromnej Sali Pawła VI w Watykanie pod auspicjami pierwszego Międzynarodowego Kongresu kapłanów i zakonników, którą koncelebrowało z nim 5500 duchownych. Każdy ksiądz miał przed sobą tylko plecy swojego kolegi, a nie ołtarz. Żaden nie trzymał w swoich rękach hostii. "Pośród uczestników cieszących się pełnymi honorami, należy odnotować obecność 18 anglikańskich duchownych, pewną liczbę luterańskich i reformowanych pastorów, kilku prawosławnych «papieży»". Mimo to wszyscy koncelebrowali, jako że sama Eucharystia stała się "symbolem [co się stało z Rzeczywistą Obecnością?] jedności całej ludzkości" (20).

DOKTRYNA ODKUPIENIA JANA PAWŁA II (21)

Wielokrotnie wypowiadane przez Jana Pawła II oświadczenia wskazują bezsprzecznie, że wierzy on iż "Duch Święty przemówił do Kościoła poprzez Sobór naszych czasów", że "posłuszeństwo wobec nauk Soboru jest posłuszeństwem wobec Ducha Świętego" i że zasadniczym zadaniem jego pontyfikatu ma być "pełne rozwinięcie soborowego nauczania" (22). Jeden z najbardziej znaczących ustępów w Gaudium et spes mówi co następuje: "Albowiem On, Syn Boży, przez wcielenie swoje zjednoczył się jakoś w pewien sposób z każdym człowiekiem". Zaimek przysłówkowy "jakoś" bynajmniej nie został sprecyzowany; nigdzie nie wyjaśnia, że związane jest to albo z osobistym nawróceniem, albo nawet pragnieniem przylgnięcia do prawdy. Jedyne o czym mówi się w tym dokumencie to, że "skoro w Nim przybrana natura nie uległa zniszczeniu, tym samym została ona wyniesiona również w nas do wysokiej godności" (par. 22). Jan Paweł II, który wielokrotnie nas zapewnia, że będzie interpretował dokumenty Vaticanum II "zgodnie z tradycją" wyjaśnia to w ten sposób: Przywołując nowatorskie sformułowanie z soborowego dokumentu, odpowiada w Redemptor hominis, że "z każdym [człowiekiem] Chrystus w tej tajemnicy raz na zawsze się zjednoczył" (13, 3). Tymczasem prawdziwy Kościół przyznaje, że niektórzy ludzie są zjednoczeni z Chrystusem, czy to przez chwałę niebieską, czy to przez miłość, albo przynajmniej poprzez wiarę gdy żyją na tym świecie. Kościół dalej wyznaje, że inni są potencjalnie z Chrystusem zjednoczeni dopóki żyją. Ale ci, którzy umierają we wrogim nastawieniu do Chrystusa na zawsze tracą tę jedność oraz możliwość tej jedności. Cytując dosłownie św. Tomasza: "... Niewierni, choć nie należą do Kościoła aktualnie, są w nim jednak [i przez to zjednoczeni z Chrystusem] potencjalnie... Ci jednak schodząc z tego świata [w stanie wrogości do prawdy] zupełnie przestają być członkami Chrystusa" (Summa IIIa, Q. 8, A. 3).

Dla Jana Pawła nie tak się rzeczy mają. Według niego, Chrystus przez swoje Wcielenie jest zjednoczony na wieczne czasy z każdym człowiekiem bez wyjątku, nawet jeśli nie dokona on żadnego aktu osobistego nawrócenia i nie posiada w ogóle domyślnego pragnienie tego zjednoczenia. Wskutek tego każdy człowiek posiada "godność" i w nadprzyrodzony sposób uczestniczy w boskim życiu. Jak sam stwierdza, "... tę godność, jaką każdy człowiek osiągnął i stale osiąga w Chrystusie, która jest godnością Łaski Bożego przybrania, a równocześnie godnością wewnętrznej prawdy człowieczeństwa" (RH 11, 4). Tę samą fałszywą doktrynę głosi w kolejnej encyklice: "[Bóg] Jest On Ojcem: z człowiekiem, którego powołał do bytu w świecie widzialnym, łączy Go głębsza jeszcze więź niż sama stwórcza więź istnienia. Jest to miłość, która nie tylko stwarza dobro, ale doprowadza do uczestnictwa we własnym życiu Boga: Ojca, Syna i Ducha Świętego" (Dives in misericordia 7, 4) (23). Tak więc "człowiek" w ogólności jest zjednoczony z Bogiem przez udział w Trójcy Świętej. W swoim przemówieniu z 25 marca 1981 jeszcze bardziej to rozwija: "Od teraz już i na zawsze, ostatecznie i nieodwołalnie, Bóg pozostanie z całym rodzajem ludzkim, stając się z nim jednością, by zbawić go i by dać mu Swojego Syna Odkupiciela... Po wszystkie czasy, Wcielenie obdarza człowieka jego unikalną, nadzwyczajną i niewypowiedzianą godnością".

Wobec tego, jeśli ma to być prawdą, jeżeli w rezultacie Wcielenia Bóg jest na zawsze zjednoczony z każdym bez wyjątku człowiekiem i to bez domagania się jakiegokolwiek z jego strony współdziałania, to musimy zapytać jaki jest cel Ukrzyżowania Pana Jezusa? Jan Paweł ma gotową odpowiedź na to pytanie. Męka Pańska jest Boskim "świadectwem" wielkości i godności ludzkiej! W Dives in misericordia oświadcza: "I właśnie na tej drodze odwiecznego wybrania człowieka do godności syna Bożego przybrania wyrasta w dziejach krzyż Chrystusa, Jednorodzonego Syna, który jako «Bóg z Boga i światłość ze światłości» przyszedł dać ostateczne świadectwo przedziwnego Przymierza Boga z ludzkością, Boga z człowiekiem, z każdym człowiekiem" (7, 5); "... rzeczywistość Odkupienia poprzez swój ludzki wymiar odsłania niesłychaną godność człowieka qui talem ac tantum meruit habere Redemptorem, [który zasłużył na takiego wielkiego Odkupiciela]". Tak, rzeczywiście, jak sformułował to inny tłumacz encykliki: "... z powodu swej niezrównanej wielkości człowiek zasłużył by mieć tak wielkiego Odkupiciela" (7, 1) (podkreśl. R. C.). Nie trzeba dodawać, że nieco trudno pogodzić te oświadczenia z naszą Wiarą. Kiedyż to upadły człowiek miałby zasłużyć, a tym bardziej zasłużył sobie na Odkupienie. Z całą pewnością, jak stwierdza tradycyjna liturgia, to właśnie niegodziwość człowieka spowodowaną grzechem odpokutowuje Odkupiciel. A ponadto, Bóg udzielił człowiekowi tego daru ze swej przeogromnej hojności; człowiek nigdy nie zdołałby się za niego odpłacić, a tym bardziej zasłużyć sobie na niego!

Z założeń przedstawionych przez Jana Pawła wynika, że wszyscy ludzie są zbawieni. (Użycie "wszyscy" zamiast "wielu" w nowej "mszy" nie jest przypadkowe). Dał to wyraźnie do zrozumienia 27 kwietnia 1980 roku, kiedy stwierdził, że:
"Chrystus raz na zawsze nabył dla człowieka zbawienie – dla każdego człowieka i dla wszystkich ludzi, których nikt nie zdoła wyrwać z Jego ręki... Któż może odmienić fakt, że jesteśmy odkupieni – fakt tak potężny i zasadniczy jak samo stworzenie. Staliśmy się znów własnością Ojca dzięki tej Miłości, która nie cofa się przed hańbą Krzyża by móc zagwarantować wszystkim ludziom: «nikt nie wyrwie cię z mej ręki» (J 10, 28). Kościół obwieszcza dziś paschalną pewność Zmartwychwstania, pewność zbawienia".
Niemal to samo mówi w Dives in misericordia: "... owa tajemnica wybrania odnosi się do każdego człowieka, do całej wielkiej rodziny ludzkiej" (4, 12). I powtarza to samo w Redemptor hominis: "... każdy bowiem jest ogarnięty Tajemnicą Odkupienia, z każdym Chrystus w tej tajemnicy raz na zawsze się zjednoczył" (13, 3) (24). W przeciwieństwie do tego mamy nauczanie Kościoła podane przez Synod w Quierzy w 853: "Wszechmocny Bóg pragnie, aby wszyscy ludzie bez wyjątku zostali zbawieni, mimo że nie wszyscy ludzie dostąpią zbawienia. To zaś, że jedni dostępują zbawienia, jest darem zbawiającego Boga; lecz to, że drudzy giną, ginących jest winą".

Ta herezja, że wszyscy ludzie będą zbawieni – apokatastaza (25), jak brzmi jej techniczna nazwa – w żaden sposób nie jest pozbawiona swych logicznych konsekwencji. Staje się to dla nas oczywistym w innym oświadczeniu Wojtyły – jego "Akcie Poświęcenia" świata Niepokalanemu Sercu Maryi w Fatimie w 1982 roku.
"Gdy dzisiaj staję przed Tobą, Matko Chrystusowa, pragnę wraz z całym Kościołem, wobec Twego Niepokalanego Serca, zjednoczyć się z Odkupicielem naszym (sic) w tym poświęceniu za świat i ludzkość, które tylko w Jego Boskim Sercu ma moc przebłagać i zadośćuczynić! Moc tego poświęcenia trwa przez wszystkie czasy, ogarnia wszystkich ludzi, ludy i narody, przewyższa zaś wszelkie zło, jakie duch ciemności zdolny jest rozniecić w sercu człowieka i w jego dziejach: jakie też rozniecił w naszych czasach. ... Boża świętość objawia się w odkupieniu człowieka, świata, całej ludzkości i narodów...".
Jak Ursula Oxfort zwraca uwagę, znaczy to, że "nie ma dziś żadnych narodów będących pod rządami szatańskiego komunizmu, tworzących mistyczne ciało Antychrysta. ... Wszelkie zło, w tym niebotyczne polityczne zło bestialskiego marksizmu zostaje pokonane przez super-siłę Wojtyły manifestującą się w jego boskim «akcie poświęcenia» w Fatimie. Oczywiste jest, że Wojtyła otwarcie przeczy ostrzeżeniom Naszej Pani z Fatimy, że jeżeli Jej prośby nie zostaną spełnione, to «komunizm rozszerzy swe błędy na całym świecie»" (26). Te idee nie są wyłączną osobliwością samego tylko Jana Pawła. Można je wszystkie znaleźć w zarodku w dokumentach Vaticanum II oraz pismach jego poprzedników. Jedyne co zrobił Jan Paweł II to tylko je bardziej "rozwinął", a mówiąc dokładniej – wyraźniej je wyartykułował. Jeśli zatem cały świat jest zbawiony i jeżeli ludzkość nie musi w żaden sposób odpowiedzieć na Mękę Chrystusa Pana, która jest zaledwie "świadectwem" zagwarantowanego odkupienia człowieka i jego "godności", to wtedy muszą pojawić się wszystkie inne posoborowe błędy takie jak nauczanie o godności ludzkiej i wolności religijnej. Lecz kiedy się raz przyjmie takie założenia, to dochodzi się do zakwestionowania samej potrzeby istnienia Kościoła, którego funkcją już nie jest świadczenie o prawdzie powierzonej Mu przez Chrystusa, a która już nie jest wymagana by udzielać środki zbawienia ludziom, którzy będą słuchać przesłania Kościoła. Jedyne co Kościół może zrobić to "pomóc historii ludzkości stać się bardziej ludzką", to prowadzić człowieka ewolucyjną ścieżką ku doczesnej jedności i utopijnej doskonałości przypominającej "punkt omega" Teilharda de Chardin.

REAKTYWOWANIE HEREZJI JOWINIANA

Jowinian był heretykiem żyjącym w czwartym wieku, który między innymi głosił jednakową wartość małżeństwa i dziewictwa wybranego z miłości do Boga oraz że katolicy, którzy ten pogląd odrzucali przedkładając celibat nad małżeństwo popadali w manicheizm. Jan Paweł II w swojej katechezie z 14 kwietnia 1982 roku zanegował wyższość dziewictwa nad małżeństwem i oskarżył o manichejskie tendencje tych, którzy przestrzegają katolickiej doktryny wyrażonej w X Kanonie (Sesja XXIV) Soboru Trydenckiego. W podobny sposób wypowiedział się przynajmniej ośmiokrotnie (27).

SPOŁECZNE NAUCZANIE JANA PAWŁA II

Nie jest niczym zaskakującym, że Jan Paweł II wzorem swych poprzedników wysławia (latria) Organizację Narodów Zjednoczonych a przede wszystkim Powszechną Deklarację Praw Człowieka (2 października 1979). "Rządy i państwa świata" – mówi – "muszą się zjednoczyć". A dokonać się to ma "w ruchu, który jak można żywić nadzieję będzie postępowy i nieprzerwany. ... Powszechna Deklaracja Praw Człowieka i inne międzynarodowe i narodowe instrumenty prawne zabiegają o wytworzenie powszechnej świadomości godności człowieka... prawo do wolności myśli, sumienia i religii oraz prawo do manifestowania swojej religii czy to indywidualnie czy też we wspólnocie, publicznie i prywatnie". Następnie dodaje, że "zasadniczym kryterium porównywania społecznych, ekonomicznych i politycznych systemów nie jest i nie może być kryterium hegemonii i imperializmu; może to być i rzeczywiście musi nim być, kryterium humanistyczne". Niezwykłym w tym wszystkim jest to, że oto mamy przed sobą rzekomego przedstawiciela Chrystusa na ziemi zwracającego się do przywódców praktycznie wszystkich narodów i opowiadającego się za wszystkimi zasadami politycznego i społecznego porządku wprowadzonymi przez rewolucję francuską, który jednocześnie w ogóle nawet nie wspomina imienia Jezusa. (Kiedy porówna się oficjalny tekst opublikowany przez wydawnictwo Daughters of St. Paul z zarejestrowanym na taśmie nagraniem do którego wydawcy również mieli dostęp, to okazuje się, że przemówienie różni się od oficjalnie opublikowanego dokumentu w tym zakresie, że usunięto z niego wszelkie wzmianki o Panu Naszym Jezusie Chrystusie). W podobny sposób encyklika Wojtyły Redemptor hominis wiele mówi o człowieku (słowo to użyte jest 350 razy), coś niecoś o chrześcijaństwie, ale ani razu nie używa słowa katolik.

Jego stanowisko wobec komunizmu nie różni się od postawy jego posoborowych poprzedników. Miał się kiedyś wyrazić, że "Pius XII i inni, którzy nie mają żadnego doświadczenia z komunizmem nie rozumieją go zupełnie. Ale ja, Jan Paweł II, ja go rozumiem" (Manila, czerwiec 1981). Chociaż jest prawdą, że przy jakiejś okazji skrytykował on "ekscesy" komunizmu (jednakowoż o wiele łagodniej niż to zrobił w stosunku do kapitalizmu), to jednak nigdy, ani razu nie potępił marksizmu albo komunizmu jako takiego. W pełni podzielał opinie swych poprzedników, że komunistyczne rządy jako takie są całkowicie legalne… Nic dziwnego, że polski rząd był zachwycony jego wyborem na papieża i że jednym z jego pierwszych oficjalnych działań było przyjęcie Jabłońskiego, polskiego Przewodniczącego Rady Państwa. Następnie udzielił długiej audiencji Gromyce i wyznaczył kardynała Agostino Casaroli, architekta Ostpolitik na sekretarza stanu. Również jego poglądy na prywatną własność odzwierciedlają lewicowe inklinacje. Nie widzi on niczego złego w upaństwowieniu przez polski rząd katolickich szkół i szpitali, itd., a podczas wizyty w Meksyku otwarcie stwierdził, że nie może być żadnych wahań gdy dochodzi do wywłaszczeń własności prywatnej "właściwie przeprowadzanej" o ile dzieje się to dla "dobra wspólnego". (Nigdzie nie precyzuje co miałoby oznaczać takie stwierdzenie). Teraz z pewnością lewicowcy w Ameryce Łacińskiej – podobnie jak ci z ery stalinowskiej – planują przeprowadzenie we "właściwy" sposób likwidacji własności prywatnej i to oczywiście dla "dobra wspólnego".

Rozważmy teraz encyklikę Wojtyły Laborem exercens o porządku społeczno-ekonomicznym. Kolejny raz spotykamy się z użyciem dwuznacznego języka, schematu tak dobrze ugruntowanego przez Vaticanum II, który przyczynia się do zaciemnienia prawdy i utrudnia zrozumienie sensu wypowiedzi. Ursula Oxfort przytacza historię amerykańskiego reportera, który zapytał Rzym w jaki sposób encyklikę można odnieść do strajku amerykańskich kontrolerów powietrznych i otrzymał oficjalną odpowiedź, że "nie ma właściwej odpowiedzi albo wykładając to precyzyjniej, stosuje się w taki sposób w jaki sobie tego życzy osoba chcąca ją zastosować" (28). Odpowiedź jest nieco myląca, gdyż istnieją wyraźne wskazówki jak się na to zapatruje Jan Paweł II. Encyklika jest zaledwie kolejnym krokiem na szlaku wyznaczonym przez Pacem in Terris Jana XXIII. W Laborem exercens Jan Paweł stwierdza: "Tradycja chrześcijańska nigdy nie podtrzymywała tego prawa [do prywatnej własności] jako absolutnej i nienaruszalnej zasady. Zawsze rozumiała je natomiast w najszerszym kontekście powszechnego prawa wszystkich do korzystania z dóbr całego stworzenia: prawo osobistego posiadania jako podporządkowane prawu powszechnego używania, uniwersalnemu przeznaczeniu dóbr" (14). W tym samym akapicie idzie on jeszcze dalej i mówi, że powinno to "umożliwić realizację pierwszej zasady w tym porządku, jaką jest uniwersalne przeznaczenie dóbr i prawo powszechnego ich używania". Nie ma wątpliwości, że prawo chrześcijańskiej miłości ogranicza używanie własności prywatnej, a Kościół zawsze nalegał, aby owa własność była pozyskiwana honorowymi metodami. Lecz Jan Paweł nic na ten temat nie mówi w swojej encyklice, domyślnie opuszczając regulację ekonomicznych sił w porządku naturalnym. Należy wyraźnie zaznaczyć, że Kościół zawsze uczył, iż człowiek ma prawo do własności prywatnej. Jak powiedział Leon XIII z właściwą sobie precyzją: "Rzeczywiście bowiem – łatwo to sprawdzić – wewnętrzną pobudką do pracy, której się podejmują wszyscy zajęci produkcją przynoszącą zysk, i celem, ku któremu bezpośrednio zmierza pracownik, jest zdobycie dobra materialnego i posiadanie go wyłącznie jako swoje i własne. ... najzupełniej jest słusznym, by tę część przyrody posiadał jako własną i by nikomu nie było wolno naruszać jego do niej prawa. ... Nie można także prywatnemu posiadaniu przeciwstawiać prawdy, że Bóg całemu rodzajowi ludzkiemu dał ziemię do używania i do wykorzystywania. Jeśli się bowiem mówi, że Bóg dał ziemię całemu rodzajowi ludzkiemu, to nie należy tego rozumieć w ten sposób, jakoby Bóg chciał, by wszyscy ludzie razem i bez różnicy byli jej właścicielami, ale znaczy to, że nikomu nie wyznaczył części do posiadania, określenie zaś własności poszczególnych jednostek zostawił przemyślności ludzi i urządzeniom narodów" (Rerum novarum). Tym co czyni oświadczenie Jana Pawła tak niegodziwym jest to, że nigdy jasno nie objaśnia tych rozróżnień – pozostawia on raczej u czytelnika wrażenie, że marksistowskie podejście do prywatnej własności jest całkowicie zgodne z chrześcijańskimi zasadami. To czego Jan Paweł zdaje się nie rozumieć – mimo całej swej domniemanej wiedzy na temat komunizmu – jest to, że osoba bez własności prywatnej jest zawsze niewolnikiem państwa. Jak to się zdarza w komunistycznych państwach, kiedy tylko dana jednostka okaże się "nieuległa" to jej dom i wszelka własność stają się własnością państwową. W najlepszym wypadku, pozostawia się mu tylko wolność przymierania głodem, chociaż w istocie rzeczy nawet tej wolności się odmawia tym, którzy kończą w obozach pracy niewolniczej na Syberii (29).

Kiedy czeska gazeta opisała Jana Pawła II jako antykomunistę i "reakcjonistę" autor anonimowego artykułu w L′Osservatore Romano wyraził swe zdecydowane oburzenie i nazwał oskarżenie "wybitnie uwłaczającym" i "absurdalnym". Mary Martinez oznajmiła mi, że w Rzymie wszystkim dobrze wiadomo, iż niepodpisane artykuły zamieszczane w tej gazecie są tradycyjnie pisane przez samego papieża. Także arcybiskup Lefebvre oskarżył go o aktywne uczestnictwo w dokonywaniu "wymian biskupów w celu zastępowania ich biskupami będącymi komunistycznymi współpracownikami" (konferencja prasowa w Paryżu, 21 listopada 1983). Nawet Michael Davies zauważył, że "nie może być żadnych wątpliwości, iż Kreml musi uważać katolickich biskupów USA za swych najefektywniejszych agentów na całym świecie" (Remnant, lipiec, 1983). Byliśmy często informowani, że posoborowy kościół wystrzega się wszelkich ciągot do stawiania go w jednym szeregu z "władcami" tego świata. Czy "katoliccy" niewolnicy przyszłego komunistycznego porządku światowego nie będą coraz bardziej oburzeni z roli, którą ten kościół odegrał w doprowadzeniu dotakiego Adwentu? Czy nie zorientują się, że tak samo jak ich Boski Mistrz, również zostali sprzedani i zdradzeni? (30).

Jan Paweł jest oczywiście "humanistą" na wzór swego duchowego ojca Pawła VI. Jak powiedział w ONZ: "Musimy afirmować Człowieka ze względu na niego samego, a nie z jakiejś innej przyczyny lub motywu; wyłącznie ze względu na niego samego! A nawet więcej, musimy kochać człowieka, ponieważ jest Człowiekiem, z powodu specjalnej godności, jaką posiada" (Wystąpienie w UNESCO, 2 czerwca 1980). Co więcej, mówi nam, że posłannictwo, jakie spełnia Kościół jest "skoncentrowane na człowieku", że jest ono "antropocentryczne" (Dives in misericordia, 1, 4). Wracając do encykliki Laborum exercens znajdujemy w niej ten humanizm jeszcze bardziej rozwinięty i powiązany z pracą. Mówi nam tam, że "właściwym podmiotem pracy nadal pozostaje człowiek" i powtarza to przynajmniej siedmiokrotnie – stwierdzając w innym miejscu przykładowo, że "pierwszą podstawą wartości pracy jest sam człowiek"; "ostatecznie bowiem celem pracy: ... pozostaje zawsze sam człowiek" et cetera. Praca staje się idolem, bożkiem komunistycznego raju robotnika, któremu każdy musi się podporządkować. Nawet Sam Chrystus jest przedstawiony jak Człowiek Pracy. (Włoscy komuniści drukowali obrazki Chrystusa jako fabrycznego "robotnika"). Ta cała koncepcja pracy jest ubliżająca dla każdego prawdziwego rzemieślnika, gdyż jeśli czyjaś praca jest "powołaniem" to laborare est orare. Ani praca ani człowiek nie są celem samym w sobie. Jedyną pracą wartą wykonywania jest taka, która jest godna by ją ofiarować Bogu i która stanowi środek osobistego uświęcenia (31).

Nie można być też zaskoczonym, gdy napotyka się w Laborem exercens słowa mówiące o "zadowalającym uspołecznieniu" bez żadnego doprecyzowania co ten termin oznacza. Patrząc na to sformułowanie w całościowym kontekście posoborowego kościoła, odnajdujemy go użytym po raz pierwszy w encyklice Mater et Magistra Jana XXIII. Termin ten napotykamy ponownie w dokumencie Vaticanum II – Gaudium et spes, gdzie stwierdza się, że jego znaczenie pochodzi z encykliki Jana XXIII. I kolejny raz widzimy ten termin w 14 punkcie encykliki Jana Pawła, tym razem poprzedzony przymiotnikiem "zadowalający". Określenie "uspołecznienie" (socjalizacja) może oznaczyć tylko jedną rzecz i jest nią ekonomiczny porządek oparty na marksistowskich zasadach. Jak wszyscy jego posoborowi poprzednicy, Jan Paweł waha się przed nazwaniem rzeczy po imieniu. Prześlizguje się skrajem rzeczywistego problemu z obawy przed sprawieniem przykrości niegdysiejszym wiernym (Pius XI mówił, że "nikt nie może być jednocześnie dobrym katolikiem i prawdziwym socjalistą" – Quadragesimo anno), którzy zapewniają mu wsparcie finansowe ze swej prywatnej własności.

Najtragiczniejsze w tym scenariuszu jest to, że posoborowi "papieże" nie tylko nie potrafili potępić komunizmu; nie zdołali również podać żadnego rozróżnia między kapitalizmem, nadającym się do zreformowania i komunizmem, który nie jest do tego zdolny; i przede wszystkim, całkowicie zawiedli w przekazaniu nauki, że w ogóle istnieje coś takiego jak tradycyjny, katolicki porządek społeczny i ekonomiczny. Nie było tak nigdy w przypadku tradycyjnego Kościoła, który w około 200 dokumentach potępił komunizm i który będąc wysoce krytyczny wobec leseferystycznego kapitalizmu nigdy nie określał go jako "wewnętrznie złego". Jak Pius XI mówił o kapitalizmie: "... ustrój ten sam z siebie nie zasługuje na potępienie. I rzeczywiście nie jest on z natury zły..." (Quadragesimo anno) podczas gdy "komunizm jest zły w samej istocie swojej i w żadnej dziedzinie nie może z nim współpracować ten, kto pragnie chrześcijańską ocalić cywilizację" (Divini Redemptoris).

NOWY KODEKS PRAWA KANONICZNEGO

Należy poczynić krótką wzmiankę na temat Nowego Kodeksu Prawa Kanonicznego wprowadzonego przez Jana Pawła II – kwestii, która będzie bardziej szczegółowo omówiona w dalszej części niniejszej pracy. Nowy "kodeks" jest w istocie ostatnim krokiem w triadzie. Każdy religijny organizm można scharakteryzować przez jego doktrynę, liturgię i prawo jakim się rządzi. Aż do 1983 roku posoborowy kościół wyłącznie słownie deklarował posłuszeństwo Prawu Kanonicznemu tradycyjnego Kościoła, chociaż pod wszystkimi praktycznymi względami popadło ono w zapomnienie. Obecnie, wraz z Nowym Kodeksem, zmiany w doktrynie i liturgii zostały prawnie przypieczętowane. Jak kula śniegowa spuszczona ze szczytu wzgórza, nowy kościół został wprawiony w ruch. Czas może jedynie prowadzić go w jednym kierunku. Ilustrując to tylko jednym, krótkim przykładem: Jan Paweł II mówi nam, że Nowy Kodeks "ustala wzajemne relacje, które powinny zachodzić między Kościołem partykularnym i powszechnym oraz między kolegialnością i prymatem; także doktryna, według której wszyscy członkowie Ludu Bożego, w sposób sobie właściwy, partycypują w potrójnym zadaniu Chrystusa, mianowicie kapłańskim, prorockim i królewskim" (Sacrae Disciplinae Leges). Kolejny raz mamy przed sobą "nowomowę" (manipulację językową) neokościoła. Tradycyjni katolicy przez "Lud Boży" zrozumieją tylko katolików. Ci, którzy są obeznani z prawdziwym znaczeniem wyrażenia (wszak Bóg jest "jakoś" zjednoczony ze wszystkimi ludźmi) rozumieją, że obejmuje ono heretyków, komunistów, sodomitów i mini-antychrystów, którzy otwarcie niszczą chrześcijańską cywilizację u samych jej korzeni "w sposób sobie właściwy".

LITURGIA

I w końcu słowo na temat liturgii. Oczywistym jest, że dla katolików wychowanych w tradycyjnym Kościele, liturgia – Msza – oraz sakramenty są sprawami najważniejszymi. Konserwatywni katolicy nieustannie nas zapewniają, że Jan Paweł II zwraca Kościół ku tradycji i wskazują na "Indultową Mszę", a ostatnio na "Bractwo Św. Piotra", które samo się określa jako "osobisty tradycyjny zakon papieża" jako potwierdzenie swego twierdzenia. Zbadajmy to starannie.

Oba te gesty są obliczone na utrzymywanie konserwatywnych katolików w ramach posoborowego kościoła. Uważane przez niektórych za ustępstwo, przez innych za zwrot ku normalności, istotne jest byśmy wiedzieli jakie jest rzeczywiste stanowisko Jana Pawła II w tych kwestiach. Przyznaje on, że wciąż są jeszcze katolicy, którzy "zostali wykształceni na gruncie starej liturgii po łacinie". Zauważa też, że "konieczne jest nie tylko okazanie zrozumienia, lecz również pełnego szacunku wobec tych uczuć i pragnień". Lecz następnie nalega, aby ta preferencja dla łaciny (jak gdyby łacina była kwestią sporną) była uhonorowana poprzez Nową Mszę, która jest źródłem jedności w neokościele. Cytując go dosłownie: "W miarę możności te uczucia i pragnienia powinny zostać zaspokojone, co zresztą znalazło swój wyraz w nowych zarządzeniach". Wracając jeszcze raz do tego samego tematu stwierdza:
"liturgiczna odnowa właściwie przeprowadzona w duchu Drugiego Soboru Watykańskiego jest w pewnym sensie miarą i warunkiem zrealizowania nauczania tego Soboru, które pragniemy przyjąć z głęboką wiarą, tak jak przekonani jesteśmy, że za pomocą Soboru Duch Święty przekazał Kościołowi prawdy i udzielił wskazówek dla prowadzenia jego misji wśród ludzi żyjących dzisiaj i w przyszłości".
Toteż ofiarując konserwatystom "Indultową Mszę" ("Mszę Jana XXIII" (32)) tak naprawdę próbuje jedynie zaspokoić "wrażliwość i pragnienia" starszego pokolenia. Ci, którzy przyjmą ofertę muszą jednak zapłacić za to wysoką cenę, gdyż wraz z tą Mszą (odprawianą co miesiąc) muszą zadeklarować swoją akceptację dla Novus Ordo Missae i wszystkich błędów Vaticanum II (33).

Bractwo Św. Piotra zostało założone głównie przez stronników arcybiskupa Lefebvre, którzy porzucili go po tym, jak wyświęcił czterech biskupów z wyraźnym pogwałceniem nakazów Jana Pawła II. To nowe Bractwo planuje odprawiać Mszę Jana XXIII i zakłada seminaria, które będą wyświęcać młodych ludzi do stanu duchownego w tradycyjnych rytach. Wszystko to brzmi wspaniale. Jan Paweł daje im to czego odmówił abp. Lefebvre. Ale czy jest tak rzeczywiście? To czego się nie dostrzega w całej tej błazenadzie to faktu, że osoby, które będą wyświęcać kapłanów same były konsekrowane na biskupów w posoborowych rytach i jako takie niemal na pewno nie posiadają sukcesji apostolskiej i władzy wyświęcania. Rezultatem tego będzie pojawienie się grupy ludzi świeckich odprawiających łacińską Mszę Jana XXIII. Tacy ludzie będą w rzeczywistości wilkami w owczej skórze. A całkiem niedawno oznajmiono kapłanom Bractwa Św. Piotra, że muszą od czasu do czasu odprawiać Novus Ordo Missae i muszą dołączyć do swoich biskupów Novus Ordo podczas uroczystości Wielkiego Czwartku. W rzeczywistości, cała sprawa jest burzą w szklance wody ponieważ jeśli członkowie bractwa akceptują prawowitość pontyfikatu Jana Pawła II, to tym samym przyjmują wszystkie jego błędy (34).

Konserwatywni katolicy, którzy wskazują na te i inne działania Jana Pawła II jako dowód jego powrotu do Tradycji powinni być świadomi oświadczenia jakie złożył w Meksyku, kraju o największej liczbie tradycyjnych katolików: "Ci, którzy pozostają przywiązani do marginalnych aspektów Kościoła, aspektów, które obowiązywały w przeszłości, ale które zostały zniesione, nie mogą być uważani za wiernych".

Słyszymy tu, nie głos Piotra, lecz głos Pawła VI. Od kiedy to Msza i sakramenty są "marginalnymi aspektami Kościoła"? A dlaczego niektórzy katolicy są wciąż do nich przywiązani? Odpowiedź jest jasna. Nie otrzymaliśmy "charyzmatu transformacji". Nie zostaliśmy "pobłogosławieni" wraz z "odnową Kościoła w Duchu Vaticanum II". I ceną którą musimy za to zapłacić jest to, że "nie możemy być uważani za wiernych". Tradycyjni katolicy nie mogą być wierni wojtyliańskiemu posoborowemu kościołowi, gdyż ten kościół najwyraźniej nie jest "Kościołem Wszechczasów" – Kościołem który ustanowił Chrystus.

Doskonałe i dobrze udokumentowane omówienie apostazji Jana Pawła II jest dostępne w internecie na stronie Catholic Restoration (www.catholicrestoration.org/library/apostasy.htm).

Ks. Rama P. Coomaraswamy

Z języka angielskiego tłumaczył Mirosław Salawa

–––––––––––

Przypisy:

(1) Mary Craig, Man from a Far Country. Morrow: N. Y. 1979.

(2) Jest on uważany za głównego autora tego dokumentu.

(3) Michael Davies, Pope John's Council. Między innymi dokument ten uczy, że "chrześcijanie są zjednoczeni z resztą ludzi w poszukiwaniu prawdy".

(4) Maritain opisał Husserla jak osobę, która "czuła wstręt do rozumu", a Raissa Maritain cytuje Szestowa mówiącego, że Husserl "wzbudził w nim (Maritainie) wszelkie oburzenie, do jakiego był zdolny" (Adventures in Grace. Image: N. Y. 1962).

(5) Jan Paweł II określa się również jako "egzystencjalista". Zasadniczo egzystencjalizm uważa, że doświadczenie posiada więcej "autentyczności" niż rozum i tak naprawdę, jest jedyną autentyczną i realną rzeczą. Zapomina się przy tym, że to właśnie doświadczenie pokazuje, że rozumowanie jest czymś efektywnym – w przeciwnym wypadku nikt by nie rozumował. W rzeczywistości, to właśnie samo istnienie rozumu pokazuje, że doświadczenie musi mieć przedmiot (obiekt). Zwierzęta oczywiście doświadczają, lecz nie rozumują, podczas gdy przeciwnie, człowiek może uniknąć wielu doświadczeń przez rozumowanie. Chęć zastąpienia rozumowania doświadczeniem w sferze praktycznej i w sposób relatywny mogłoby jeszcze być sensowne; ale czynienie tego w sferze intelektualnej i spekulatywnej – jak tego pragną empirycy i egzystencjaliści – jest ściśle mówiąc obłąkane. Dla małego człowieka, tylko to co jest przypadkowe – to czego on doświadcza – jest prawdziwe, realne i przez tę filozofię dąży on do sprowadzenia zasad do poziomu zdarzeń, przypadków (o ile po prostu im nie zaprzecza). Zredukowanie wiary do doświadczenia jak to czyni Jan Paweł II jest pozbawieniem jej wszelkiego obiektywnego charakteru. Jest to oczywiście niemal modernistyczna zasada.

(6) Scheler urodził się jako żyd, został katolickim konwertytą, a następnie opuścił Kościół.

(7) Mary Martinez, From Rome Urgently. Statimari: Rome 1979.

(8) Ten tekst zawiera wiele filozoficznych stwierdzeń, które są jawnie heretyckie. Niektóre z nich zostały zebrane i opublikowane przez pana Hermana Humberta w piśmie St. Pius V's Sodalitas Information, Plantinkaai, 2, Anvers, Belgium (marzec 1989).

(9) Karol Wojtyła, Faith according to St. John of the Cross. Ignatius: San Francisco, Calif, 1981. Ursula Oxfort prezentuje interesujące omówienie tej książki w Christian Counter-Reformation, Bulletin No. 36, Sept. 1083 (dostępne pod adresem P.O. Box 369, Lake Worth, PL 33460).

(10) Karol Wojtyła, The Sign of Contradiction. Seabury: N. Y. 1979.

(11) Philip Trower, The Church Learned and the Revolt of the Scholars. Wanderer: St. Paul, Minn. 1979.

(12) Cytowane w Catholics Forever (Monroe, Conn.), listopad 1989. Takie oświadczenie jest praktycznie definicją modernizmu.

(13) Hans Küng zanegowł Boskość Chrystusa, Dziewicze Narodzenie, niezniszczalność Kościoła i nieomylność Papieża. Karą za odstępstwo od wiary było nieuznawanie go za "katolickiego teologa". Kara kościelna nie oskarża go o herezję i nie ogłasza go za ekskomunikowanego, zawieszonego lub obłożonego interdyktem. Tak więc Hans Küng pozostaje "kapłanem z dobrą reputacją" w soborowym kościele. Jako że jego nauczycielska pensja pochodziła od państwa, to nie pozbawiono go nawet stanowiska wykładowcy. Nadal jest profesorem ekumenicznej teologii i kierownikiem Instytutu Ekumenicznych Badań na Uniwersytecie w Tybindze. Kanonicznie mówiąc, jest to zwykły klaps w porównaniu z "suspensą" arcybiskupa Lefebvre. Konserwatywni katolicy, uznający Jana Pawła II za prawowitego papieża pozostają w "pełnej wspólnocie" z tym osobnikiem i innymi jemu podobnymi. Interesujące jest odnotowanie luterańskiej reakcji na tego "katolika". Kiedy został oskarżony o bycie "małym Lutrem", luterański tygodnik Christian News, stwierdził: "Luter był chrześcijaninem wierzącym, że Jezus Chrystus narodził się z Dziewicy, fizycznie powstał z martwych i naprawdę jest Bogiem, Drugą Osobą Trójcy Świętej. Küng neguje te podstawowe doktryny... Jego poglądy na Chrystusa są całkowicie antychrześcijańskie" (10 marca 1980).

(14) Quandje dis Dieu Jacques'a Pohier'a neguje niemal każdą zasadę wiary katolickiej. Mało kto słyszał o tym osobniku i dopiero potępienie spowodowało, że opinia publiczna dowiedziała się o jego istnieniu. Znacznie bardziej typowe jest "uciszenie" ks. Boffa, franciszkańskiego wyznawcy teologii wyzwolenia. To uciszenie zostało uchylone kilka miesięcy po nałożeniu kary i nigdy nie odwołał on swoich błędów ani tego od niego nie zażądano. Podobnie z innymi, którzy zostali "potępieni", tak jak Hans Küng: nigdy nie zażądano żadnego odwołania błędów.

(15) Aby nie być posądzonym o przekręcanie jego wypowiedzi w tej encyklice, przytoczę pełniejsze fragmenty: "Sobór Watykański II dokonał olbrzymiej pracy dla ukształtowania owej pełnej i wszechstronnej świadomości Kościoła, o jakiej pisał papież Paweł VI w swej pierwszej Encyklice. Świadomość ta – czy raczej samoświadomość Kościoła – kształtuje się równocześnie «w dialogu»" (11, 1); "... bogate dziedzictwo współczesnych nam pontyfikatów... głęboko osadzone w tej świadomości Kościoła, której w mierze przedtem nieznanej" (3, 1); "Stale pogłębiająca się świadomość oświecanego i prowadzonego przez Ducha Świętego Kościoła... musi pozostać pierwszym źródłem miłości tego Kościoła – tak jak miłość ze swej strony przyczynia się do ugruntowania i pogłębienia świadomości" (3, 2). Być może jest "jakoś" uzasadnione mówienie o "samoświadomości" Kościoła ale Kościół – Ciało Chrystusa – jest doskonałą społecznością toteż w żaden sposób nie jest uprawnione stwierdzenie jakoby ta świadomość miała się dalej "oświecać", "rozwijać" i "pogłębiać".

(16) Jan Paweł II, wspominając Pawła VI, opisał go jako posiadającego "wzniosłą postawę nauczyciela i obrońcy wiary", która jawi się nam "jeszcze bardziej olśniewającą w tym dramatycznym okresie w historii Kościoła i świata" (Castel Gondolfo, 18 sierpnia 2003).

(17) Gaudium et spes (O Kościele w Świecie Współczesnym) – dokument za który Karol Wojtyła ponosi główną odpowiedzialność – uczy również, że "chrześcijanie łączą się z resztą ludzi w poszukiwaniu prawdy". Być może Wojtyła szuka prawdy, ale tradycyjni katolicy wierzą, że Chrystus już ją nam przekazał. Posłuchajmy św. Atanazego mówiącego o ariańskich soborach czwartego stulecia: "Cały świat pogrążył się w chaosie, a ci, którzy wtedy należeli do duchowieństwa tułali się wszędzie, usiłując jak najlepiej nauczyć się wierzyć w naszego Pana Jezusa Chrystusa... gdyby byli już ludźmi wierzącymi, nie szukaliby, tak jak ci co jeszcze nimi nie byli... niemałym skandalem było..., że chrześcijanie, jak gdyby budząc się ze snu o tej porze dnia, musieli dowiadywać się jak mają wierzyć... podczas gdy ich kapłani, domagając się od nich uległości należnej nauczycielom, byli niewierzącymi na własnym przykładzie pokazując, że szukają tego czego nie posiadali... Jakiż defekt w nauczaniu religijnej prawdy istniał w katolickim Kościele, że musieli się pytać o prawdy wiary i dopasowywać swoje wyznanie wiary do aktualnych trendów".

(18) RH odnosi się do w/w encykliki Jana Pawła – Redemptor hominis.

(19) The Sunday Telegraph of London, 6 czerwca 1982 oraz The Mail-Star of Halifax, 8 czerwca 1982.

(20) Opisane w Introibo, nr 43, styczeń-marzec 1984 (wydane przez l'Association Sacerdotal Noel Pinot: Angers, France).

(21) Podziękowania dla ks. Blignieres (Jean-Paul II et la Doctrine Catholique, konferencja z 13 maja 1981. Mutuality: Paris) i Wiganda Siebela (The Program of John Paul II, P.O. Box 21, W. Va. Liberty Bell Publications, i Philosophie et Theologie de Karol Wojtyla. Bale, Saka, 1988) za treść kilku następnych akapitów. Na ten temat pisało wielu innych autorów, takich jak Ursula Oxfort i Myra Davidaglou.

(22) Redemptor hominis.

(23) Przemówienie do Świętego Kolegium, Documentation Catholique. Paryż 1975, ss. 1002-1003.

(24) W jednym z ostatnich (2003) dokumentów Pastores gregis, Jan Paweł II poczynił następujące oświadczenie: "Przepowiadając Chrystusa zmartwychwstałego, chrześcijanie głoszą w istocie Tego, który rozpoczyna nową erę historii, i ogłaszają światu dobrą nowinę o zbawieniu całkowitym i powszechnym, zawierającym zadatek nowego świata, w którym cierpienie i niesprawiedliwość ustąpią przed radością i pięknem. Na początku nowego tysiąclecia, kiedy wyraźniejsza stała się świadomość powszechności zbawienia i doświadcza się, że głoszenie Ewangelii musi być odnawiane każdego dnia, Zgromadzenie synodalne zachęca, aby nie zmniejszać zaangażowania misyjnego, przeciwnie – nasilać je poprzez coraz ściślejszą współpracę misyjną" (n. 65).

(25) Między innymi ta herezja neguje sprawiedliwość Boga, który wielokrotnie w Piśmie Świętym mówi nam, że zostaniemy osądzeni i że owce będę oddzielone od kozłów.

(26) Ursula Oxfort, "Pope Flounders in the «Act of Entrusting»", Christian Counter-Reformation, Bulletin No. 24. P.O. Box, 369, Florida, Lake Worth, 1981.

(27) Gustavo Daniel Corbi, Joviniano 82, "La resurrección de una herejia". Editorial Iction: Buenos Aires 1982.

(28) Ursula Oxfort, "Laborem exercens", Christian Counter-Reformation, Bulletin No. 25. Encyklika o pracy Jana Pawła jest komunistyczna. Znam pewnego soborowego katolika, który twierdzi, że nikt nie może nazwać Jana Pawła II heretykiem, ponieważ nikt nie może wiedzieć co dokładnie on ma na myśli.

(29) Świetny przykład przytacza Victor Krasin, w artykule "How I was Broken by the KGB" (Jak zostałem złamany przez KGB), w magazynie New York Times, z 18 marca 1984. Średniowieczny chłop pańszczyźniany, który nie mógł być usunięty ze swej ziemi ani opodatkowany z towarów wytwarzanych na użytek swojej rodziny był znacznie bardziej bezpieczny niż dowolny robotnik w dowolnym komunistycznym kraju.

(30) W ramach tych gier z władcami tego świata rozważcie fakt, że Jan Paweł II przyjął na specjalnej audiencji w Watykanie Komisję Trójstronną. Mówił on o "etycznym wymiarze" ich działalności, ich "odpowiedzialności za zachęcanie ludzi do sprostania obowiązkowi międzynarodowej ludzkiej solidarności" oraz jak to Komisja musi "czynić wszystko w służbie osoby ludzkiej". Fotografie z tego spotkania pokazują Zbigniewa Brzezińskiego i Henry'ego Kissingera siedzących w pierwszym rzędzie audytorium oraz Jana Pawła wymieniającego uściski z Davidem Rockefellerem, przewodniczącym amerykańskiej sekcji tej organizacji (Trialogue 33, kwiecień 1983). Komisja Trójstronna jest prawdopodobnie jedną z najbardziej wywrotowych ze wszystkich możliwych organizacji stworzonych przez człowieka. (Por. Ursula Oxfort, "The Plot Against America: What we must know about the Trilateral Commission", Christian Counter-Reformation, czerwiec, 1978).

(31) Oczywiście, ludzie często będą poświęcać się zajęciom nie mającym żadnej odkupieńczej wartości, po to by zapewnić rodzinie byt, ale nie dotyczy to nigdy rzemiosła, formy pracy, która angażuje zarówno umysł jak i wolę pracownika.

(32) Jak zaznaczono w Rozdziale 12 na temat liturgii, obrządek ten, według tradycyjnych kryteriów wciąż zachowuje swą ważność. Jednakże indult w żaden sposób nie gwarantuje, że kapłan, który ją odprawia został właściwie wyświęcony. Odsyłam czytelnika do opracowań na temat Nowej Mszy na mojej stronie internetowej (coomaraswamy-catholic-writings.com).

(33) Indult praktycznie wymaga, aby ci, którzy z niego korzystają złożyli podpis pod stosownym oświadczeniem. Mimo faktu, że nie jest on "wymuszany" to korzystający z Indultu domyślnie przyjmują jego wymagania.

(34) Stanowisko arcybiskupa Lefebvre jest nie do utrzymania. Nie można uznawać Jana Pawła II za prawowitego papieża, ważności in se wszystkich nowych sakramentów, autorytetu Nowego Kodeksu Prawa Kanonicznego, możliwości interpretacji Vaticanum II w zgodzie z tradycją, a następnie odmawiać posłuszeństwa. Dlatego zrozumiałe jest, że wielu stronników arcybiskupa porzuciło jego dzieło. Posoborowy Kościół był oczywiście tym zachwycony i założył Bractwo Św. Piotra by zagospodarować tych ludzi.

© Ultra montes (www.ultramontes.pl
Kraków 2009

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.