Strony

sobota, 8 grudnia 2018

PRZYWILEJ NIEPOKALANEGO POCZĘCIA

Okres przygotowania 
PRZYWILEJ NIEPOKALANEGO POCZĘCIA




 
 Nic na zewnątrz nie wyróżniało małej córeczki Joachima i Anny od jej rówieśnic w pierwszym okresie dzieciństwa, gdy pod czujnym okiem swych rodziców zaczynała stawiać pierwsze kroki i dziecięcym językiem stawiać pierwsze pytania. W miarę jednak jak rozwijała się i dojrzewała, rodzice jej, a także bliscy zaufani krewni niewątpliwie uderzeni być musieli dziwną harmonią duchową tego dziecka, jego pobożnością, powagą i skupieniem, a jednocześnie pogodą i łagodnością i przede wszystkim wielką miłością i życzliwością dla każdego, kto się do niej zbliżał.

 Nikt, nawet sama Maryja nie wiedziała, gdzie było źródło tej głębokiej harmonii w jej charakterze, bo ono było tajemnicą Bożą, której Bóg nie chciał przedwcześnie wyjawić.

 Oto będąc od wieków przeznaczona na Matkę Zbawiciela, miała Maryja być do tego przygotowana nie tylko zewnętrznymi łaskami, jakimi byli dla Niej święci bogobojni rodzice, ale i wyjątkowymi łaskami wewnętrznymi. Skoro zaś celem przyjścia na świat Jej Syna miało być odkupienie rodu ludzkiego od grzechu pierworodnego, przeto pierwszą, która miała z tego dobrodziejstwa korzystać, powinna być sama Matka Zbawiciela. I nie tylko wypadało, aby była pierwszą, ale też aby to odkupienie w doskonalszy sposób się względem Niej dokonało i aby Ją uczyniło świętszą od innych, godną tego niepojętego zaszczytu, jakim miało być wcielenie się w Jej łonie Słowa przedwiecznego.

 Grzech pierworodny, w którym się wszyscy rodzimy, jest prawdziwą winą, nie osobistą zawinioną przez każdego z nas, ale odziedziczoną po pierwszych rodzicach. Jest ona ich grzechem w nas, jest bowiem brakiem tej sprawiedliwości pierworodnej, którą Bóg im dał, aby była przekazywana wraz z naturą ludzką z pokolenia na pokolenie, a którą oni lekkomyślnie stracili. Ich to grzech sprawił, że odtąd rodzice przekazują naturę ludzką bez tych darów nadprzyrodzonych, które Bóg pierwotnie z nią związał, i ich to brak ma charakter winy, obciążającej cały ród ludzki.

 Łaska chrztu św. gładzi ten grzech, przywraca bowiem stan nadprzyrodzony, dający nam prawo do dziedzictwa Bożego. Ale łaska chrztu nie znosi wszystkich następstw grzechu pierworodnego, a mianowicie tego pewnego rozdźwięku, który zakradł się do naszej natury, który jednak sam przez się nie ma charakteru grzechu i winy, a jest tylko jego następstwem i nieraz do grzechu prowadzi. Dwa następstwa grzechu pierworodnego należy rozróżniać: jedno czysto fizyczne, nie mające charakteru moralnego, a to ból, cierpienie, choroby i śmierć, drugie wkraczające w dziedzinę moralną, mianowicie złe skłonności, które same przez się grzechem nie są i nawet, gdy je zwalczamy, stają się okazją do nabycia cnoty. Św. Jan w swym pierwszym liście sprowadza je do trzech pożądliwości, jest mianowicie: ,,(...) pożądliwością oczu, pożądliwością ciał i pychą żywota, która nie jest z Ojca, ale jest ze świata" (1 J 2, 16).

 Otóż Ta, którą Bóg przeznaczył na Matkę swego Syna, bynajmniej nie został wyjęta z dzieła odkupienia, tak jak swego czasu niektórzy sądzili. Byłoby to Ją postawiło w o wiele gorszym położeniu od każdego z nas, bo nie Chrystusowi zawdzięczałaby wtedy swe zbawienie. Nie, Ona też została przez Niego odkupiona, ale w o wiele doskonalszy sposób niż my wszyscy.

 Podczas bowiem kiedy my przez zasługi Chrystusa zostajemy oczyszczeni od grzechu, w którym zostaliśmy poczęci i zrodzeni, to Ona, jak to określił Pius IX, przez wzgląd na te same zasługi Chrystusowe została w samej chwili swego poczęcia w łonie swej matki od grzechu pierworodnego uchroniona, tak iż nigdy ani jednej sekundy żadna skaza zła w niej nie pozostała. Pełna przeto łaski od pierwszej chwili swego istnienia, nie miała Ona też w sobie i tych następstw grzechu pierworodnego, które należą do życia moralnego tj. owych trzech pożądliwości i wszystkich złych skłonności, które w nich mają swe źródło. Stąd wypływa bezgrzeszność Jej życia, dzięki której mogła Ona całkowicie się uchronić od grzechu nie tylko śmiertelnego, ale i najlżejszego, powszedniego. Nie umniejszało to, ma się rozumieć, w Niej zdolności do zasługi, której nie mierzy się trudnościami zewnętrznymi ani wnętrznymi, ale przede wszystkim miłością, a ta w duszy tak głęboko przeniknionej łaską zawsze była w najwyższym stopniu rozwoju.

 Jedno co Maryja otrzymała z grzechu pierworodnego, to były jego następstwa czysto fizyczne: ból, cierpienie i śmierć. Wkrótce i Chrystus, którego miała zrodzić, miał jej też przyjąć, aby nimi odkupić ród ludzki, i Matka Jego przeto musiała również mieć możność wraz z życiem ofiarować je Bogu.

Jacek Woroniecki OP ,,Macierzyńskie Serce Maryi" str.22-25

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.