Strony

poniedziałek, 5 sierpnia 2019

Michał Mikłaszewski: Zaraza modernizmu jest gorsza niż czerwona i tęczowa razem wzięte!

Przycichła trochę ostatnio już sprawa "xiędza" Romana Kneblewskiego, a oto nowym "bohaterem" tzw. prawicy i "narodofcow" stał się xiądz[?] Marek Jędraszewski - "arcybiskup" krakowski. Przez całe życie czysty i zawzięty modernista, zwolennik i propagator nowej religii posoborowej, nowej "mszy" i diabelskiego, fałszywego ekumenizmu, dziś z powodu jednej w mierę konserwatywnej wypowiedzi, uchodzi za "obrońcę tradycyjnych wartości" i wzór "katolickiego biskupa". Zresztą dokładnie tak samo jak Wojtyła, Wyszyński etc. 

Marek Jędraszewski otrzymujący od S. Dziwisza pastorał - symbol władzy biskupiej
(której żaden z nich nie posiada), ubrany jest w racjonał Królowej Jadwigi,
wyjątkowy symbol władzy arcybiskupów krakowskich.
Jak widać moderniści na Wawelu uwielbiają stroić się w stare szaty,
tak niepasujące do protestanckich obrzędów i doktryny nowej religii modernistycznej.

Marek Jędraszewski urodził się w 1949 r. w Poznaniu. Cała jego "formacja teologiczna" przypadła już na lata posoborowe, kiedy modernistyczna rewolucja szalała w najlepsze. Studiował on w latach 1967–1973 w seminarium duchownym w Poznaniu. Były to okrutne czasy wdrażania rewolucji doktrynalnej i liturgicznej, wyrzucania ołtarzy z katolickich świątyń, zastępowania ich ohydnymi stolikami do novus ordo, wyrzucania balasek i innych tym podobnych elementów wyposażenia. W Polsce co prawda rewolucja nie następowała tak gwałtownie jak miało to miejsce na zachodzie, gdzie ołtarze były cięte piłą i lądowały jako kostka bądź krawężnik na przykościelnym parkingu. W wielu zabytkowych kościołach, jak wiadomo, ołtarze zachowały się po dziś dzień. Jednak i u nas destrukcja katolicyzmu postępowała, i właśnie jej apogeum przypadło na początek lat 70'tych. Tradycyjna łacińska Msza Św. zniknęła wówczas z publicznych kościołów i kaplic (wielu starszych kapłanów nadal ją po cichu odprawiało, ale z obawy przed prześladowaniami, nie mogli robić tego jawnie i publicznie), aby powrócić do naszego Kraju dopiero w latach 90'tych, wraz z przybyciem zza zachodniej granicy pierwszych kapłanów FSSPX.

Święcenia kapłańskie Jędraszewski otrzymał od arcybiskupa metropolity poznańskiego Antoniego Baraniaka (ostatni arcybiskup poznański, mianowany w 1957 r. przez Piusa XII) w 1973 r. Z racji podeszłego wieku arcybiskupa (zmarł w 1977 r.) nie wiadomo, czy nie użył on jeszcze starego rytu przy święceniach kapłańskich (co często zdarzało się w tamtych czasach, wśród konserwatywnej części polskiego episkopatu, do jakiej niewątpliwe zaliczał się abp. Baraniak). Święcenia kapłańskie Jędraszewskiego są więc wątpliwe. Pewne natomiast jest, że Jędraszewski nigdy jako kapłan nie odprawił katolickiej Mszy Św. Od początku swego kapłaństwa aż do dziś, jego jedyną "mszą" jest NOM - heretycka, zjudaizowana i sprotestantyzowana, niegodziwa i nieważna liturgia nowej religii.

Tu Marek Jędraszewski w stroju bardziej pasującym do religii novus ordo.
Po śmierci abp. Baraniaka, Marek Jędraszewski bardzo szybko awansował w poznańskiej kurii metropolitarnej. Musiał być więc wyjątkowo lojalny wobec modernistów, i postępować zgodnie z linią wyznaczoną przez Vaticanum II, przez soborową i posoborową rewolucję Montiniego, przez "Napoleona" nowej rewolucyjnej religii - który ją utrwalił i wyznaczył jej ramy prawne - czyli przez Karola Wojtyłę, a w Polsce także i szczególnie przez Stefana kard. Wyszyńskiego, ostatniego Prymasa, a jednocześnie przyjaciela Wojtyły, z którym łączyły go bliskie stosunki oraz identyczne, heretyckie poglądy teologiczne, z tą tylko różnicą że Wyszyński był starszy, a więc roztropniejszy i spokojniejszy.

W 1983 r. Jędraszewski przygotowywał poznański etap "pielgrzymki" do Polski "Jana Pawła II". Był wówczas już wikariuszem biskupim ds. nauki i kultury w archidiecezji poznańskiej oraz przewodniczącym Wydziału Duszpasterstwa Akademickiego w kurii arcybiskupiej w Poznaniu. Niedługo został również konsultorem Komisji Nauki Wiary episkopatu Polski. Był więc nie lada osobistością, a jego kariera przebiegała wzorcowo. W tych samych latach, nieliczni kapłani którzy pozostawali wierni Wierze katolickiej, byli masowo prześladowani, zarówno przez służby państwowe, jak i przez tzw. "hierarchię kościelną". Kapłani tacy, jeżeli odważyli się w jakikolwiek sposób okazać dezaprobatę wobec szalejącej rewolucji modernistycznej, czy też jakikolwiek sentyment czy uznanie do czasów katolickich, przedsoborowych, byli wyrzucani z parafii, przenoszeni na najgorsze placówki, a także niszczono ich osobiście, nie pozwalano im studiować,  niszczono ich psychicznie, donoszono na nich do służb państwowych, próbowano zrobić z nich tajnych współpracowników, wystawiano ich i prześladowano jako element niebezpieczny, reakcyjny, antypaństwowy i "antykościelny" jednocześnie.

Jędraszewskiego nie spotkały w tych ciężkich latach żadne represje, wręcz przeciwnie, spotykały go jedynie same zaszczyty, wyróżnienia, i kolejne obejmowane (zapewne w nagrodę, za wzorcowe wykonywanie służby w imię rewolucji modernistycznej) stanowiska. Jędraszewski jest po prostu idealnym przykładem "dziecka soboru" - wychowanym w latach soborowych, "Tradycję" pamięta jedynie z wczesnego dzieciństwa, jak większość dzieci urodzonych w Polsce w latach powojennych. Były to czasy które u nas nie sprzyjały rozwojowi duchowemu i religijnemu. Powojenna pożoga, głód, bieda, odbudowa Kraju po zniszczeniach wojennych, a jednocześnie ciągle trwająca okupacja i utrwalający się wrogi, narzucony nam siłą komunistyczny ustrój, nie sprzyjały dobremu, religijnemu wychowaniu młodego pokolenia Polaków.

Jędraszewski całym swoim życiem od 1973 r. do dziś świadczy wyłącznie o nowej ekumenicznej religii, która powstała w wyniku rewolucji Vaticanum II, i wrogiego przejęcia struktur Kościoła katolickiego przez modernistycznych heretyków. Wyznaje on, naucza i promuje, podobnie jak cały modernistyczny Neokościół, liczne błędy i herezje zbójeckiego tzw. Soboru Watykańskiego drugiego, zwłaszcza fałszywy ekumenizm, wolność religijną i kolegializm, oraz bezpośrednio z nich wynikające reformy posoborowe, przeprowadzone przez modernistycznych pseudopapieży. To głównie z zatrutego źródła diabelskiego ekumenizmu z piekła rodem, wypływają pozostałe herezje Vaticanum II. To z "konieczności" prowadzenia dialogu ekumenicznego wypłynęła potępiona przez Papieży doktryna o wolności religijnej, dająca każdemu człowiekowi "prawo" do odrzucenia Boga i jego Prawa, Prawdy Objawionej i Kościoła Bożego, z tejże właśnie herezji ekumenizmu wypływa i kolegializm, który ma docelowo zniszczyć monarszą i absolutną władzę Papieską (co najpierw następowało głównie na szczeblu lokalnym, a idealnie widać to teraz, po ponad 50 latach, w synodalno-demokratycznym systemie stworzonym przez Bergoglio, gdzie "papież" nie może już samodzielnie podjąć żadnej decyzji) - w ten sposób Kościół ma przybliżyć się i upodobnić do sekt schizmatyckich i heretyckich. Z tego w końcu ekumenizmu wypływa nowa, sprotestantyzowana liturgia, ekumeniczna "nowa msza", która została wykastrowana ze wszystkiego co katolickie, co odwołuje się do Ofiary, N.M.P., Świętych, a także wynika z kanonów Świętego Soboru Trydenckiego (łacina jako język liturgiczny, ciche modlitwy Offertorium i Kanonu,  przebłagalny charakter Mszy, realna obecność etc).

Nie jest katolikiem, kto nie zgadza się z doktryną Wiary Kościoła Rzymskiego.
 ~ Stanisław Kard. Hozjusz, polski delegat na Soborze Trydenckim.
Nagrobek kardynała w Rzymskiej Bazylice N.M.P. na Zatybrzu.

Ten fałszywy ekumenizm jest jak wiadomo herezją potępioną uroczyście przez Kościół katolicki, w wielu oficjalnych i ostatecznych dokumentach nieomylnego Magisterium (np. przez Papieża Piusa XI w encyklice Mortalium aminos). Nie jest więc możliwe, aby ta herezja i wszystkie pozostałe, wprowadzone przez Vaticanum II i posoborowych "papieży", pochodziła od Kościoła katolickiego, czyli od Ducha Świętego. Jak wiadomo, Kościół Święty jest nieomylny i niezniszczalny, a więc jest niemożliwe aby Kościół mógł głosić herezje. Dlatego też jedyny katolicki wniosek teologiczny mówi, że posoborowa hierarchia na czele z tzw. "papieżem" w momencie gdy popadła w herezje, automatycznie odpadła od Wiary katolickiej i Kościoła Bożego, a więc nie posiada żadnego autorytetu władzy Chrystusowej. Stolica Apostolska i wszystkie stolicy biskupie są aktualnie puste. Ponadto, jak wiadomo, moderniści zmienili obrzędy wszystkich sakramentów, w tym także kapłaństwa a zwłaszcza sakrę biskupią, powodując jej bezdyskusyjną nieważność (święcenia kapłańskie w nowym rycie są wątpliwe, o ile udziela ich ważnie konsekrowany biskup, a takich w nowym "kościele" już praktycznie nie ma). Zaraza modernistyczna, o której Św. Pius X pisał, że jest "kloaką wszystkich herezji, i zbiorem najbardziej antykatolickich poglądów świata" rozlała się w wyniku Vaticanum II na cały dawniej katolicki świat, wlewając się do dawniej katolickich kościołów, seminariów, szkół i instytucji, zakonów i stowarzyszeń duchownych i świeckich, niszcząc je zupełnie, zatruwając je fałszywym duchem nowej religii, która z katolicyzmem nie ma nic wspólnego, a jedynie się pod niego podszywa i małpuje (coraz bardziej nieudolnie) jego instytucje, urzędy, stanowiska i obrzędy.

Zaraza modernizmu, którą w Polsce określić można również mianem "wojtylianizmu", jest gorsza niż jakakolwiek totalitarna ideologia, jaka miała miejsce kiedykolwiek w historii świata. Nie ma  bowiem gorszego zła, niż tak ohydna herezja i bezprecedensowe niszczenie Wiary katolickiej. Nie ma gorszej zbrodni, niż doprowadzenie do najgorszego i najstraszniejszego kryzysu w dziejach Kościoła, kiedy Kościół jest niejako "zaćmiony" i "osierocony", pozbawiony swej widzialnej Głowy, najwyższego kierownictwa duchowego, zepchnięty do katakumb, z garstką biskupów i kapłanów na całym świecie, którzy pozostają wierni niezmiennej i nieodwołalnej Wierze katolickiej, i sprawują często w spartańskich warunkach, prawdziwą, ważną i godziwą Mszę Św. i sakramenty, oraz nauczają niezmutowanych, nie dotkniętych tą że zarazą, Prawd Wiary katolickiej. Wszelka ideologia i wszelki nawet najbardziej nieludzki, totalitarny i brutalny system jaki kiedykolwiek powstał, nie wyrządził takiego zła, jak system modernistów i ich nowy, modernistyczny Neokościół, który powstał "na gruzach" Kościoła katolickiego, w wyniku tej straszliwej rewolucji, jaką był Vaticanum II. Ani nazizm, ani komunizm (nawet w najgorszej postaci, w Polsce była to akurat wersja "lajtowa"), ani ideologia gender, ani ideologia LGBT+, ani żadna inna diabelska ideologia, nie umywa się nawet do tego, czym jest modernizm i jak ogromną szkodę wyrządził. Chrystus Pan powiedział "A nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a dusze zabić nie mogą; ale raczéj bójcie się tego, który i duszę i ciało może zatracić do piekła.". Te słowa dotyczą oczywiście bezpośrednio szatana, ale pośrednio także wszystkich jego dzieł i sług, a więc głównie herezji i heretyków. Herezja jest bowiem tym, co "i duszę i ciało może zatracić do piekła". Herezja niszczy bowiem i zabija Wiarę, jest grzechem przeciwko Wierze, a więc przeciwko samemu Bogu, jest więc najgorszym możliwym złem, gorszym jest już tylko przeklinanie samego Boga.

Jędraszewski nigdy nie zrobił absolutnie NIC, aby tej straszliwej zarazie, niszczącej Wiarę Świętą katolicką, i toczącej jak robak Naród Polski, i wszystkie narody dawniej katolickie, w jakikolwiek sposób się przeciwstawić. Jest więc on wrogiem katolicyzmu, wrogiem Wiary i Kościoła takim samym jak Montinii, Wojtyła, Wyszyński, a obecnie Bergoglio, który przeszedł już do kolejnego etapu modernistycznej rewolucji, którym jest obecnie rewolucja moralno-obyczajowa, czyli dostosowanie  nowego "kościoła" do aktualnych wymogów współczesnego świata, także w tym aspekcie (ten etap jest jednak niczym wobec rewolucji doktrynalnej, która zniszczyła fundamenty katolickiej Wiary, a która dokonała się już dawno - w latach 60'tych). Całkiem możliwe że za kilka, może kilkanaście lat, modernistyczny Neokościół na czele z Franciszkiem II, albo Janem Pawłem III, będzie "wyświęcał" kobiety, oraz udzielał "ślubów" pederastom. Tak w końcu jest w całym "cywilizowanym" świecie zachodu, również w sektach protestanckich czy anglikańskich, które dla modernistów są przecież "kościołami siostrzanymi", z którymi prowadzą oni dialog ekumeniczny, a więc "kościół" posoborowy, w imię tegoż dialogu, oraz aby "pójść z duchem czasów", będzie się musiał dostosować, tak jak to miało miejsce 50 lat temu, kiedy dostosowano doktrynę, liturgię i dyscyplinę, teraz zaś przyszedł czas na moralność. Jędraszewski jako "dziecko soboru" jest już stary, i nie do końca widać rozumie, że modernizm oznacza ciągłą zmianę i ewolucję, to co było nowością 50 lat temu, dziś już jest przestarzałe i musi zostać zmienione i zaktualizowane, rewolucja trwa cały czas i nie może stanąć w miejscu... Jędraszewski i jemu podobni (Ratzinger etc) należą do "konserwatystów Novus Ordo", którym cały czas wydaje się, że są katolikami, i że nic się tak naprawdę nie zmieniło. Obudzili się teraz nagle, w sytuacji która zaczęła ich przerastać, gdyż zauważyli, że coś jednak jest nie tak, że nie tak sobie to wyobrażali 60 lat temu, gdy rewolucja się zaczynała, nie myśleli może wówczas, że zmiany zajdą aż tak daleko...

Jednak aby cokolwiek zmienić czy naprawić, nie wystarczy stwierdzić oczywistego faktu o "tęczowej zarazie". To za mało! To nic nie znaczy, wobec modernistycznej zarazy, która jest o stokroć gorsza, a która cały czas ma się dobrze, i nie widać aby cokolwiek miało się tu zmienić. U źródła całego zła stoi odrzucenie Boga, Jego Prawa, Wiary Świętej, nauki i kierownictwa ustanowionego przez Niego Kościoła. To jest źródło wszelkiego zła i wszelkich błędów, w tym wszelkich zbrodniczych ideologii, jaką jest niewątpliwie neomarksistowska ideologia LGBT. Jeżeli jednak zatrzymamy się jedynie na wykazaniu i potępieniu skutków, a nie będziemy dostrzegać przyczyny, nie osiągniemy niczego, nie odbudujemy społeczeństwa bez zdecydowanego i radykalnego powrotu do bezkompromisowej Wiary katolickiej, takiej jaka była zawsze! Należy bezwzględnie wykazać i potępić zarazę modernizmu, która niczym zakaźna choroba zatruła duszę, serca i umysły katolików. Należy potępić jej twórców i propagatorów, tych którzy wprowadzali ją w życie i utrwalali, a więc zwłaszcza Karola Wojtyłę i Stefana Wyszyńskiego. Dopóki kult Wojtyły będzie się miał u nas dobrze, dopóty Naród Polski tkwić będzie po uszy w modernistycznym szambie. Zaś co do całego uniwersum katolickiego świata: "Dopóki dokumenty Vaticanum II nie zostaną spalone, nie tylko fizycznie, ale także w umysłach duchowieństwa, nie ma żadnej możliwości naprawy sytuacji w Kościele" ~ J. Exc. x Bp. Donald  H. Sanborn.

Michał Mikłaszewski
Redaktor Naczelny

2 komentarze:

  1. Pod pastorałem Jędraszewskiego w Łodzi posoborowe koziołki fikali Jezuici, to też warto przypomnieć.

    OdpowiedzUsuń
  2. W Łodzi też twardą ręka pasł owczarnie hehe szczególnie tamtejszych Jezuitów.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.