Strony

sobota, 4 września 2021

Czy "tradycyjni" katolicy mają w obecnej sytuacji Kościoła obowiązek uczestnictwa we Mszy Świętej?

Msza św. w Rycie Rzymskim, który ma tylko jedną, zwyczajną 
formę, i jest jedynym lex orandi św. Kościoła Rzymskiego!

 Niedawno jeden z naszych czytelników przedstawił w komentarzu pod jednym z wpisów ciekawą analizę, na podstawie Kodexu Prawa Kanonicznego (katolickiego, z 1917 r.), i wynikający z niej wniosek, jakoby Katolicy Rzymscy integralni (tzw. sedewakantyści) nie mieli w obecnej sytuacji w jakiej znajduje się Kościół (przedłużający się wakat Stolicy Apostolskiej i stolic biskupich) W OGÓLE obowiązku uczestnictwa we Mszy św., gdyż wszystkie kaplice i kościoły jakie posiadamy, nie są w sensie prawnym kościołami i kaplicami publicznymi lub półpublicznymi, a tylko w takich obiektach, można, wg. Prawa Kanonicznego, wypełniać obowiązek Mszy św. w niedzielę i święta nakazane. Oto treść komentarza:

[...] To, że niedzielnego obowiązku nie można wypełnić przez słuchanie mszy przez telewizję, radio czy internet, wynika z kanonu 1249 Kodeksu z 1917 roku. Kanon ten na j. polski można przetłumaczyć tak:
„Przykazanie słuchania mszy wypełnia ten, kto jest obecny na mszy, która jest odprawiana w którymkolwiek obrządku katolickim, pod gołym niebem albo w którymkolwiek kościele albo kaplicy [czyli oratorium] publicznej lub półpublicznej albo w kapliczkach prywatnych na cmentarzach, o których [to kapliczkach] jest mowa w kanonie 1190, ale nie w innych kaplicach [czyli oratoriach] prywatnych, chyba że ten przywilej został udzielony przez Stolicę Apostolską”.
Osoba, która w niedzielę lub inny dzień świąteczny nakazany nie ma dostępu do mszy katolickiej odprawianej pod gołym niebem, w kościele, kaplicy publicznej lub półpublicznej albo w kapliczce prywatnej na cmentarzu (o której jest mowa w kanonie 1190), jest zwolniona z obowiązku uczestniczenia w taki dzień we mszy. Jeśli osoba taka ma możliwość wysłuchać w taki dzień mszy przez telewizję, radio, internet albo nawet jeśli osoba taka ma możliwość osobiście być w taki dzień na mszy katolickiej odprawianej w kaplicy prywatnej, to jak najbardziej może to uczynić. Jeśli jednak ktoś nie ma możliwości uczestniczyć we mszy katolickiej w sposób opisany w kanonie 1249 Kodeksu z 1917 roku, to osoba taka jest zwolniona z tego obowiązku. Oznacza to tyle, że ktoś, kto w dzień świąteczny nakazany nie ma dostępu do mszy katolickiej w sposób opisany w kanonie 1249, nie ma najmniejszego grzechu, jeśli nie wysłucha w ten dzień mszy przez telewizję, radio czy przez internet albo jeśli nie weźmie udziału np. we mszy katolickiej odprawianej w oratorium prywatnym.
Wszystkie oratoria w Polsce należą do zwolenników tezy z Cassiciacum, a ci sedewakantyści uważają, że w dzisiejszych czasach nie ma ordynariuszy, którzy mogliby kanonicznie zatwierdzić budynek do kultu publicznego. Zgodnie z kanonem 1192, paragraf 1, Kodeksu z 1917 roku, nawet do utworzenia kaplicy półpublicznej potrzebna jest zgoda ordynariusza. Dlatego – z punktu widzenia sedewakantystów formalno-materialnych – nawet wybudowane przez nich budynki kościelne, np. w Stanach Zjednoczonych, pod względem kanonicznym mają status tylko kaplic prywatnych. Stąd wynika wniosek, że np. w Polsce żadni sedewakantyści – nawet tzw. sedewakantyści całkowici, zgodnie z własnymi poglądami – nie mają w niedziele i w inne dni świąteczne nakazane obowiązku słuchania mszy katolickiej.
Oczywiście, jak najbardziej katolicy w dzisiejszych czasach w naszym kraju mogą słuchać mszy przez telewizję, radio czy internet. Jeśli mogą, to jak najbardziej jest wskazane, aby katolicy w dzisiejszych czasach byli obecni fizycznie na mszy odprawianej przez prezbitera lub biskupa sedewakantystę. Ale jeśli jakiś katolik, np. w Polsce, woli wybrać się na mszę katolicką w zwykły dzień, zamiast udziału w takim nabożeństwie w dzień świąteczny nakazany, to trzeba powiedzieć, że osoba taka jak najbardziej jest do tego uprawniona. Osobiście uważam, że twierdzenie to jest zgodne zarówno z założeniami tezy z Cassiciacum, jak i z założeniami tzw. sedewakantyzmu totalnego.

Zastanówmy się teraz nad tym tekstem, który jest analizą stanu prawnego, jeśli przyjmuje się argumenty tezy z Cassiciacum. Nie wchodząc w tym miejscu w ocenę tych argumentów, można technicznie dla celów niniejszego tekstu założyć, że rzeczywiście żyjący obecnie biskupi nie mają władzy erygowania kościołów czy kaplic publicznych, lub półpublicznych (chociaż wg mojej opinii mają taką władzę, jak wiadomo nie jestem zwolennikiem tezy z Cassiciacum, i uważam że żyjący obecnie biskupi katoliccy mają sukcesję apostolską formalną i materialną, są następcami Apostołów i mają władzę równą ordynariuszom miejsca, tylko że nie przypisaną do żadnego, konkretnego terytorium - ich diecezją jest cały świat). Ocena stanu prawnego a stan faktyczny to jak wiadomo jednak, dwie różne rzeczy. W istocie ważniejsze dla nas do co jest de facto, niż de jure. Katolicy w dzisiejszych czasach nie mogą stosować się ściśle do wszystkiego, co zakłada prawo kanoniczne, pisał o tym jasno śp. X Antoni Cekada w tekście "Prawo Kanoniczne a zdrowy rozsądek". Jak wiemy, najwyższym prawem Kościoła jest zbawienie dusz, i dlatego biskupi mają prawo (i obowiązek!) Konsekrować nowych biskupów, święcić kapłanów, bierzmować, zakładać Instytuty zakonne i przyjmować do nich ludzi, kapłani mają prawo i obowiązek odprawiać Mszę, spowiadać, błogosławić małżeństwa, chrzcić etc. Mimo że wg. sztywnej litery prawa, nie można było by tego wszystkiego robić biskupom i kapłanom, nie posiadającym zwyczajnej jurysdykcji. Co jednak w sytuacji wyżej opisanej? Czy wierni mają, czy nie mają obecnie obowiązku uczestnictwa we Mszy Św.? Tu również trzeba odróżnić stan formalny (prawny) od stanu faktycznego. Każdy chyba (również zwolennik tezy z Cassiciacum) zgodzi się ze mną, iż mimo, że obecnie sytuacja nie jest zwyczajna, powinniśmy jednak starać się, aby nasze życie katolickie było jak najbardziej zbliżone do normalności. Tak więc mimo że nie mamy naszych zwyczajnych parafii, powinniśmy traktować nasze kaplice i kościoły przynajmniej TAK JAKBY były to nasze kościoły parafialne, naszych duszpasterzy TAK JAKBY byli zwyczajnym, diecezjalnym lub zakonnym duchowieństwem, proboszczami lub wikarymi, naszych biskupów TAK JAKBY byli ordynariuszami miejsca etc. Dlatego też, należy koniecznie, w każdym przypadku indywidualnie, dokonać oceny, na podstawie dostępnych powszechnie (publicznie) informacji i faktów, czy mamy do czynienia de facto z kościołem/kaplicą publiczną lub półpubliczną, czy z kaplicą/oratorium prywatnym. Nie zależy to od tego, czy dany prezbiter lub biskup jest zwolennikiem tezy z Cassiciacum, czy "czystym" sedewakantystą, bo nie dokonujemy tu analizy stanu prawnego (jak napisałem wcześniej, zakładamy, jak mówi teza, że PRAWNIE wszystkie kaplice są prywatne), a oceniamy stan faktyczny, czyli to co naprawdę jest. Aby to wiedzieć, musimy znać podstawowe różnice między kościołem/kaplicą publiczną, kaplicą półpubliczną, a kaplicą/oratorium prywatnym. Nie jestem kanonistą, i nie znam dokładnych szczegółów, ale w największym skrócie, o ile dobrze się orientuję, kościołem/kaplicą publiczną, jest po prostu każdy ogólnodostępny obiekt sakralny, do którego wstęp ma każdy (bezpośrednio z ulicy, placu, parku lub innego publicznego terenu), przeznaczony do kultu publicznego. Kaplice półpubliczne to takie, które owszem znajdują się w obiektach publicznych, jak szkoły, szpitale, klasztory (ale nie za klauzulą), i inne obiekty użyteczności publicznej, ale dostęp do nich mają tylko użytkownicy i goście tych obiektów. Natomiast kaplice prywatne to te umieszczone w prywatnych domach, mieszkaniach, zamkach, pałacach i dworach, oraz w klasztorach (w obrębie klauzuli). Wstęp mają tam tylko domownicy, ewentualnie zaproszeni goście. Kaplice prywatne na cmentarzu to, jeśli dobrze rozumiem, prywatne kaplice grobowe, a nie kościoły czy kaplice cmentarne, które raczej są publiczne lub półpubliczne (w zależności od cmentarza). W kaplicach i oratoriach prywatnych nie tylko nie można zrealizować obowiązku uczestnictwa we Mszy św. (no chyba, że ktoś, ze względu np. na stan zdrowia lub podeszły wiek, otrzymał by specjalną dyspensę od ordynariusza diecezji, co znowu, w obecnej sytuacji, jest niemożliwe, jeśli zakładamy, że nie ma biskupów mających taką władzę), ale też niemożliwe jest zrealizowanie obowiązku spowiedzi i Komunii św. Wielkanocnej (to także można zrobić tylko w swoim kościele parafialnym, lub jeśli ktoś nie ma takiej możliwości, to w innym publicznym lub półpublicznym kościele lub kaplicy). Nie można też w prywatnych, domowych oratoriach np. udzielać małżeństwa, ani sprawować uroczystości Wielkiego Tygodnia (zwłaszcza Triduum Sacrum). Nie powinno się chrzcić, bierzmować czy udzielać innych sakramentów, z wyjątkiem Komunii św. (Eucharystii), Spowiedzi i Ostatniego Namaszczenia (oczywiście poza sytuacją bezpośredniego zagrożenia życia, kiedy można robić to wszystko praktycznie w każdym miejscu i czasie, i ustają wówczas wszelkie regulacje formalno-prawne).

Widzimy więc, że sprawa jest dość skomplikowana. Każdy przypadek, jak już pisałem, należy ocenić indywidualnie, nie generalizując i nie upraszczając. Trzeba korzystać przy tym ze źródeł jawnych, ogólnodostępnych, publicznych, a nie prywatnych informacji, nabytych z własnego doświadczenia czy usłyszanych od innych osób, nawet duchownych. W obecnych czasach, najlepszym (i często jedynym dostępnym) źródłem informacji jest Internet. Jeśli coś nie jest dostępne w Internecie, można w praktyce traktować to tak, jakby nie istniało w ogóle (nie mamy obowiązku jeździć setki kilometrów aby coś sprawdzić, znaleźć lub zweryfikować, podobnie jak nie musimy specjalnie pytać innych ludzi o żadne informacje, jak adres czy miejsce, albo data czy godzina Mszy św., inaczej na pewno nie może być mowy o danym obiekcie jako faktycznie [rzeczywiście] miejscu "publicznym", lub "półpublicznym", tylko całkowicie prywatnym, zarówno de jure jak i de facto). O ile w przypadku kościołów i kaplic "sedewakantystycznych" w USA i Europie Zachodniej, które mają formę pięknych, wybudowanych dla kultu Bożego obiektów sakralnych, które spełniają wszelkie warunki praktyczne obiektów publicznych, i gdzie odbywa się normalne, regularne życie parafialne, gdzie wszelkie informacje, jak adres, godziny Mszy św., możliwości przystąpienia do spowiedzi, wszelkie ważne dla parafii uroczystości, jak pielgrzymki, rekolekcje, śluby, chrzty, pogrzeby etc., są podane do wiadomości publicznej na stronach internetowych, gdzie wszystko odbywa się jawnie i otwarcie, nie ma żadnych "utajnionych" Mszy, wyjazdów, pielgrzymek, rekolekcji czy innych imprez tylko dla wybranych (którzy przeszli selekcję i nie zostali "odsiani"...) etc., jak choćby kościół pw. Św. Gertrudy Wielkiej, prowadzony przez J. Exc. X Bp'a Dolana, gdzie posługiwał także przez większość swej kapłańskiej posługi, śp. X. Antoni Cekada (czy inne, podobne obiekty, prowadzone przez xięży i biskupów "sedewakantystów", zarówno materialno-formalnych, jak i "czystych", jak choćby kościół przy Seminarium Trójcy Przenajświętszej bp. Sanborna, kościół Matki Bożej Królowej Męczenników, czy wszystkie kościoły i kaplice CMRI w USA) nie ma wątpliwości, że mamy do czynienia, de facto z kościołami lub kaplicami publicznymi lub półpublicznymi. Zgodnie z tym co napisałem powyżej, powinniśmy więc podchodzić do tego tak, jakby to były nasze kościoły parafialne, więc jeśli ktoś ma do takiego kościoła lub kaplicy mniej niż 100 km / 1 godz. drogi (najszybszym, możliwym dla tej osoby środkiem transportu), powinien zachowywać się tak, jakby miał prawny obowiązek uczestnictwa we Mszy. Wynika to z tego, że należy żyć w praktyce tak, jakby życie katolickie funkcjonowało normalnie, aby zachować nie tylko czystą Wiarę i moralność, ale i praktyki, pobożność i życie sakramentalne. Natomiast kiedy zarówno de jure, jak i de facto mamy do czynienia z oratorium prywatnym, wówczas rzeczywiście nie ma obowiązku. Człowiek może, ale NIE MUSI brać udziału w prywatnych Mszach Św., odprawianych w prywatnych oratoriach, gdyż i tak nie realizuje wówczas obowiązku uczestnictwa we Mszy św. (z którego jest wówczas zwolniony). W Polsce mamy na chwilę obecną trzy rzymskokatolickie kaplice-oratoria, z tego dwa na pewno mają charakter oratorium prywatnego (Wrocław i Warszawa). Są one w prywatnych mieszkaniach wiernych, nie są podane żadne dane adresowe i inne informacje, a żeby móc uczestniczyć we Mszy, należy skontaktować się z gospodarzem, jest się więc gościem w jego prywatnym domu. Są to więc podręcznikowe przykłady oratorium prywatnego, nie ma więc wątpliwości, że wierni z Mazowsza, Dolnego Śląska i innych rejonów Polski, nie mają ścisłego obowiązku uczestnictwa we Mszy św. w niedzielę i święta. Wątpliwa sytuacja jest natomiast w przypadku kaplicy krakowskiej. Z jednej strony, jest to również kaplica urządzona w prywatnym mieszkaniu, aczkolwiek nie należącym do wiernych, lecz do kapłana. Można by więc teoretycznie traktować je jako "dom parafialny", lub dom zakonny (kapłan ten jest członkiem Instytutu Rzymskokatolickiego). Wówczas można by traktować tą kaplicę jako przynajmniej półpubliczną. W Internecie podany jest adres i godziny Mszy św. (przynajmniej większości Mszy). Choć informacje te są dość skąpe, można by uznać je za wystarczające minimum. Taka interpretacja jest również uzasadniona z tego powodu, iż odbywają się tam wydarzenia, które w prywatnym oratorium nie mogłyby się odbyć, jak Sakrament Małżeństwa, czy obrzędy Triduum Paschalnego. Należało by jednak zapytać o te sprawy samego kapłana, duszpasterza tej kaplicy. Ciężko mi w tej sprawie dać jednoznaczną odpowiedź... A jeśli jest jakakolwiek uzasadniona wątpliwość, wówczas nie ma z pewnością grzechu. Uważam więc (podobnie jak autor ww. komentarza), że wierni katolicy rzymscy integralni ("sedewakantyści") w Polsce są generalnie zwolnieni z obowiązku uczestniczenia we Mszy Świętej sprawowanej w prywatnych oratoriach na terenie naszego Kraju. Jeśli ktoś ma moralną pewność, że kaplica krakowska nie jest oratorium prywatnym, tylko kaplicą przynajmniej półpubliczną, i ma do niej mniej niż 100 km / 1 godz. drogi, to powinien zachowywać się tak, jakby obowiązek uczestnictwa go obowiązywał. Jednocześnie wszyscy wierni mają prawo do uczestnictwa we Mszy św. w prywatnych oratoriach (jeżeli inna Msza Św. nie jest dostępna) i powinni robić to jak najczęściej, nie tylko w niedzielę i święta, ale nawet, w miarę możliwości codziennie (nie zaniedbując przy tym obowiązków stanu). Mam więc nadzieję, że nikt nie odbierze tego tekstu jako jakiejkolwiek chęci czy próby zniechęcenia ludzi do uczestnictwa we Mszy św. To że, obiektywnie, nie ma takiego obowiązku, nie znaczy że możemy sobie folgować, i odpuścić chodzenie na Mszę św., gdy mamy taką możliwość. Byłoby to poważnym zaniedbaniem (aczkolwiek nie byłoby samo w sobie grzechem ciężkim). Miejmy też nadzieję, że doczekamy się wreszcie w Polsce, niegdyś tak katolickiej, kościoła lub kaplicy z prawdziwego zdarzenia, co do której nie będzie najmniejszych wątpliwości, że spełnia praktyczne warunki miejsca publicznego kultu Kościoła. Módlmy się również o to, aby dobry Bóg dał nam, a jeśli nie nam, to chociaż naszym dzieciom i wnukom dożyć czasów, gdy odzyskamy nasze, niegdyś katolickie a obecnie okupowane przez modernistów, wspaniałe świątynie, kościoły, katedry, bazyliki i klasztory, budowane przez naszych ojców i dziadów na większą chwałę Bożą, ku większej czci Najświętszej Maryi Panny, Pana Naszego Chrystusa Króla i Wszystkich Świętych, dla wywyższenia i Tryumfu Świętego Kościoła Rzymskiego!

Michał Mikłaszewski, redaktor naczelny

18 komentarzy:

  1. Mam pytanie, w kontekście Pańskiego wywodu,jaki charakter, prawny i faktyczny, miały kaplice i kościoły zbudowane w rzymskich katakumbach oraz umiejscowione w domach nawróconych patrycjuszów rzymskich za czasów powszechnych i krwawych prześladowań III i IV w. oraz czy i jeżeli tak, to w jaki sposób Kościół owego czasu podawał do publicznej wiadomości informacje o miejscach i terminach niedzielnych i świątecznych Mszy Św.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze, w czasach rzymskich katakumb i domów patrycjuszów nie mieliśmy jeszcze Kodeksu Prawa Kanonicznego z 1917 r., na którym opieram swój wywód, ani innych norm prawnych, ustanowionych przez Kościół Święty przez stulecia, których katolicy muszą przestrzegać, o ile nie stoi to (w obecnej sytuacji, która poniekąd jest zbliżona do tamtych czasów, ale nie w 100 % z nią tożsama) w sprzeczności z najwyższym Prawem Kościoła - jakim jest zbawienie dusz. Nie można natomiast całkowicie odłożyć sobie teraz KPK do lamusa, i stwierdzić że już żadne prawa i normy nas nie obowiązują, bo jest kryzys w Kościele (tak jak to robi często FSSPX lekceważąc jakiekolwiek prawa kościelne). Po drugie, proszę też sobie przypomnieć, że Apostołowie byli wystraszeni i zamknięci w Wieczerniku, w obawie przed żydami, do momentu Zesłania Ducha Św. Wówczas przestali się lękać, i wyszli odważnie na ulice i place, aby głosić Prawdę Chrystusową. Nie ukrywali się już, nie chowali, nie obawiali "własnego cienia", myślę że nie ukrywali również jakoś szczególnie miejsc i terminów sprawowania Mszy Św. Niestety, wydaje mi się, że wielu współczesnych katolików ma mentalność Apostołów sprzed Pięćdziesiątnicy... Chyba łaski otrzymane w Sakramencie Bierzmowania jeszcze nie zaczęły u nich zbyt dobrze działać... Nie lękajcie się!

      Usuń
    2. Proszę Pana a ja przytoczę z Pisma Świętego nakaz ucieczki -"A NIEWIASTA zejdzie na pustynię gdzie będzie żywo one czas czasów i połowę czasu "co na ten temat mówi prawo kanoniczne ? Co jest ważniejsze Słowo Boże czy prawo kanoniczne ?

      Usuń
    3. Proszę Pana/Pani Anonimowego/ej. A Pan/i jest w jakieś sekcie protestanckiej, aby rzucać tu jakimiś wyrwanymi z kontekstu cytatami z Pisma Św.? Pan/i Anonimowy/a sama sobie interpretuje Pismo Św., jak Luter i inni heretycy, skoro "wie", że ten cytat odnosi się do aktualnej sytuacji i czasów w których obecnie żyjemy? Oczywiście że dla katolika ważniejsze jest Prawo kanoniczne, niż jakaś czysto prostestancko-sekciarska interpretacja Pisma Św., nadmierna fascynacja tematem czasów ostatecznych, apokalipsy, i usprawiedliwianie w ten sposób swojego własnego sekciarstwa i uciekania od rzeczywistego świata...

      Usuń
  2. Wg moich informacji, których źródłem jest ks. Rafał Trytek ICR, wszystkie trzy oratoria katolickie w Polsce są pułpubliczne, więc w każdym z nich można spełnić obowiązek niedzielny. Dane o ich lokalizacji nie są bynajmniej tajne, a jedynie półjawne. Udział w celebracji nie jest zależny od zaproszenia, czyli przyjść może każdy, kto chce skorzystać z posługi katolickiego kapłana, natomiast półjawność zabezpiecza oratoria, wiernych i samą Służbę Bożą przed ewentualnymi prowokacjami i świętokradztwem. Takie czasy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie interesuje, jak pisałem w powyższym tekście, stan faktyczny, a nie opinia poszczególnych osób, nawet duchownych. Z całym szacunkiem wobec x. Rafała Trytka ICR, ale nie wystarczy stwierdzić, że coś jest czymś, kiedy fakty wyglądają zgoła inaczej. Jedynie krakowska kaplica, jak już napisałem, spełnia minimalne kryteria kaplicy półpublicznej. Nie wiem co to są "półjawne" informacje. To się nazywa zwykła nowomowa. Coś może być albo jawne, albo niejawne. Jeśli jest półjawne, tzn. chyba, że są jawne tylko dla niektórych ("wybranych", "odsianych"?) a nie dla wszystkich, a więc nie każdy może przyjść i skorzystać z posługi katolickiego kapłana w tym miejscu. Wiem to z własnego doświadczenia, gdyż otrzymywałem już bardzo wiele meili od osób, które bardzo chciały, ale nie mogły uczestniczyć we Mszy Św. w kaplicy warszawskiej. Osoby te pisały do mnie, gdyż mój adres meilowy jest podany publicznie. Ludzi ci pisali, że niestety, mimo wielu prób kontaktu, nie udało im się skontaktować z x. Rafałem Trytkiem, gdyż nie odpowiadał im na meile, ani nie odbierał telefonu, który jest podany na jego stronie internetowej. Adres e-mail podany na stronie warszawskiej kaplicy również nie odpowiadał. Wierni ci byli bardzo zniesmaczeni tą sytuacją, prosili mnie o podanie adresu tej kaplicy, którego ja również niestety nie znam, więc nie mogłem im w żaden sposób pomóc. Nie jestem upoważniony do podawania innym osobom prywatnego numeru telefonu x. Trytka, a nie chce naruszać jego prywatności, podobnie jak nie będę sam dzwonił do niego z pretensjami, dlaczego nie odpowiada ludziom na meile... Niestety, to do mnie niektóre osoby miały pretensje, że również biorę udział w "ukrywaniu miejsc kultu". Dlatego chcę jasno pokreślić, że nie mam i nie miałem z tym nigdy nic wspólnego! W USA czy Europie Zachodniej, mimo iż te państwa są dużo bardziej antykatolickie niż Polska, również u bp. Sanborna czy u xięży z IMBC, którzy mają to samo stanowisko teologiczne co x. Trytek, wszystkie informacje są jawne, nie ma żadnej "półjawności", adresy kaplic i godziny Mszy św. są podane publicznie, i jakoś nie słyszałem aby dochodziło tam do jakiś prowokacji i świętokradztw. Oczywiście ja rozumiem że kaplice w Warszawie i we Wrocławiu znajdują się w prywatnych mieszkaniach wiernych, i ci wierni również mają prawo do zachowania prywatności. Rozumiem to, bo sam w ich sytuacji zachowałbym się tak samo (zresztą miałem taki epizod, że w moim mieszkaniu także było prywatne oratorium i była sprawowana Msza Św.). Ale w tej sytuacji sprawa powinna być postawiona jasno, zgodnie z obiektywnymi faktami: są to oratoria prywatne, nie półpubliczne.

      Usuń
    2. Fakty są takie, że na stronach tych oratoriów, a więc do publicznej wiadomości, są podane terminy Mszy Św. oraz telefony i maile kontaktowe. Więc jeżeli ktoś chce uczestniczyć we Mszy, do dzwoni lub pisze, aby dowiedzieć się, gdzie i jak dojechać. Oratoria półpubliczne, bo prowokatorom, ciekawskim i turystom w krótkich portkach dziękujemy. Tyle na temat odsiewu. Poza tym kodeksowy termin "półpubliczny" jest ok., ale informacja półjawna to już nowomowa? Pan wybaczy...

      Usuń
    3. Pan wybaczy, panie Anonimowy, ale Pan w tej chwili raczy żartować, czy zwyczajnie łże? A może ma Pan problem z czytaniem ze zrozumieniem? Proszę przeczytać raz jeszcze powyższy komentarz, i się zastanowić. Nie będę tolerował tutaj takich obrzydliwych kłamstw. Wyraźnie napisałem, że jest wiele osób, które pisało do mnie, gdyż nie mogło się skontaktować w sprawie Mszy Św. w Warszawie, ani z osobą/osobami prowadzącymi stronę tamtej kaplicy (przez podany na tej stronie adres e-mail) ani bezpośrednio z x. Rafałem Trytkiem, na jego adres e-mail czy numer telefonu podany na jego stronie internetowej. Więc bardzo proszę nie kłamać, że wystarczy zadzwonić lub napisać, bo NIE, NIE WYSTARCZY. Inaczej ci ludzie nie pisali by do mnie, i nie prosili o podanie adresu lub kontakt z x. Rafałem Trytkiem, bo nikt nie odpowiadał im na wiadomości i telefony. Ci ludzie nie mogli przez to uczestniczyć we Mszy św.! Niektórzy z nich, z tego co wiem, pisali później w tej sprawie nawet do bp. Sanborna, a przynajmniej pisali mi, że tak uczynią. Szczerze, to wcale im się nie dziwię, gdyby mi ktoś uniemożliwił dostęp do Sakramentów, również napisał bym o tym do Biskupa. Więc żadne oratoria półpubliczne, tylko prywatne, i proszę nie zaprzeczać zasłaniając się jakąś nowomową i bredniami. Niby jak ktoś miałby przez e-mail lub telefon weryfikować, czy ma do czynienia z prowokatorem (i niby co ten "prowokator" miałby prowokować?), czy "ciekawskim turystą w krótkich portkach"? To już zaczyna przypominać jakąś komedię... Czyżby potencjalny kandydat musiał wysłać najpierw swoje CV ze zdjęciem? A może przed podaniem adresu kaplicy musi odbyć się jakaś wstępna rozmowa weryfikacyjna, gdzieś na neutralnym gruncie, w jakimś parku czy kawiarence, gdzie oceniany jest wygląd zewnętrzny kandydata, odpowiednio dobrany garnitur i dobrze wypastowane buty? Pamiętam że pan Paczuski też miał fiksację i wręcz chorobliwą obsesję na punkcie ubioru, wyglądu zewnętrznego itp. Jak widać ma on swoich wiernych naśladowców...

      Usuń
  3. Proszę mi powiedzieć, jakim sposobem wg Pana, jak to Pan określił w ww. tekście, obecni biskupi katoliccy posiadają władzę ordynariuszy diecezji, skoro jest to władza udzielana wyłącznie przez Papieża, a tego aktualnie Kościół jest pozbawiony? Sukcesja apostolska oraz władza nauczania i uświęcania, płynąca ze święceń, to nie to samo, co władza rządzenia, czyli jurysdykcja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny Anonimowy, prostej, krótkiej i wyczerpującej odpowiedzi udzielił już dawno śp. x. Antoni Cekada:
      https://tenetetraditiones.blogspot.com/2016/01/x-antoni-cekada-o-kosciele-w-czasie.html
      W największym skrócie: Misja, i przykazanie, które Pan Jezus dał Apostołom, i ich następcom (nauczania, rządzenia, i uświęcania) jest przedmiotem prawa Bożego. Sposób ich przekazania (przez Papieża) jest przedmiotem prawa ludzkiego. Prawo ludzkie (kościelne) jest zmienne. Prawo Boskie jest niezmienne i nadrzędne. Kościół Apostolski musi trwać i trwa, w katolickich biskupach i kapłanach (twierdzenie, że mógłby trwać "materialnie" u modernistycznych heretyków, jest absurdem).

      Usuń
    2. Tak, ale to nie oznacza, że współcześni biskupi ze święceń mają jurysdykcję zwyczajną, właściwą biskupom ordynariuszom.

      Usuń
    3. Jak to nie? Przecież x. Cekada wyraźnie pisał o władzy nauczania, rządzenia [czyli jurysdykcji], i uświęcania. "ich misja, i sukcesja jest w rzeczy samej apostolska, jeżeli chodzi o prawo Boże, ponieważ jest identyczna z misją, którą Pan Jezus dał Kościołowi." Pan Jezus dał Kościołowi władzę nauczania, uświęcania i rządzenia (jurysdykcji). A więc biskupi ci mają obecnie tą władzę, czy nie? (wiem że wg. zwolenników tezy z Cassiciacum, nie mają, ale x. Cekada twierdził inaczej).

      Usuń
  4. Dzielenie włosa na cztery. Jest Msza Święta w Rycie Rzymskim, uczestniczę. Nie uczestniczę w NOM, nawet jak nie mam poprzedniej możliwości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się nazywa tzw. "rzymski mszalizm", pisał o tym nie raz J. Exc. x. Bp. Donald Sanborn. Wystarczy Panu "Msza Święta w Rycie Rzymskim" obojętnie jaka i przez kogo odprawiana (lub symulowana)? Czyli teatrzyk tradycji - rekonstrukcja historyczna w wykonaniu pastora z religii Nowego Porządku (Novus Ordo), tzw. indult itp. też może być? Czyli msza (co prawda ważna, ale niegodziwa) u lefebrystów (z imieniem heretyka Bergoglio w Kanonie), starokatolików, czy innych schizmatyków, też jest ok? Byle tylko "msza trydencka"? To czemu nie novus, w starych szatach, po łacinie i "tyłem do ludzi"? Albo "msza" u anglikanów, albo boska liturgia u prawosławnych? Jak pisał J.Exc. x. Bp. Sanborn: "Bez Mszy można iść do nieba, ale na pewno nie można tam trafić bez Wiary"...

      Zresztą, powyższy artykuł dotyczy zupełnie innej kwestii, proszę czytać ze zrozumieniem. Przecież nikt Panu nie broni uczestniczyć w ważnej, godziwie odprawianej katolickiej Mszy Św. (obojętne zresztą, czy w Rycie Rzymskim, czy np. w Rycie Bizantyjskim). Wręcz zachęcam do tego, aby uczestniczyć jak najczęsciej, jeśli ktoś może, to nawet codziennie. Po prostu, na podstawie Prawa kanonicznego, wyciągam wniosek logiczny, że katolicy (a przynajmniej większość katolików), z czysto prawnego punktu widzenia, nie mają aktualnie ścisłego obowiązku uczestnictwa we Mszy św. w niedzielę i święta nakazane (są zwolnieni z tego obowiązku).

      Usuń
  5. O ile się nie mylę, prześladowania chrześcijan miały miejsce po Pięćdziesiątnicy, a nie przed, a mimo to miejsca i czas celebracji Świętych Tajemnic objęte były tajemnicą. Nie tylko przed pogaństwem w ogólności, ale również przed antychrześcijańskim państwem. Ówcześni chrześcijanie nie mieli lęku przed przemocą fizyczną wywieraną na ich osobach, ale chronili sacrum. Współcześnie może, a nawet coraz bardziej musi być tak samo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prześladowania (w jakimś stopniu, w jakieś formie, w jakimś miejscu) miały miejsce zawsze, i będą miały miejsce zawsze. Obecnie, w Polsce, na szczęście nie mamy krwawych ani żadnych bezpośrednich prześladowań, nawet takich, jakie miały miejsce jeszcze kilkadziesiąt lat temu, w czasach okupacji niemieckiej, stalinowskiej czy reżimu komunistycznego (a nie były to wcale najgorsze prześladowania jakie mogą być). Dzisiaj czasy są pod tym względem dużo łaskawsze i spokojniejsze (nie wiemy jak długo, być może to już ostatnie chwile, ale cieszmy się tym, póki mamy!). Tak więc nie, jeszcze nie musi, ani nawet nie może, nie powinno być tak samo, bo nie ma takiej potrzeby (no chyba że ktoś żyje w jakimś urojonym świecie, i ma jakieś lęki że ktoś na każdym kroku czyha na jego życie, ale to raczej jest sprawa dla psychologa lub psychiatry...). Przykład całej zachodniej Europy i USA jest dowodem na to, że w dzisiejszych czasach nie trzeba się jeszcze ukrywać w katakumbach. W dużo bardziej lewackich i systemowo antykatolickich państwach jak Francja, kościoły i kaplice rzymskokatolickie funkcjonują normalnie. Są podane adresy, i nikt tam masowo nie profanuje kaplic integralnych katolików (owszem, zdarzają się tam ataki i profanacje kościołów dawniej katolickich, ale one i tak są okupowane i profanowane na co dzień przez sektę modernistyczną, więc to akurat żadna różnica). No chyba że bp. Sanborn, Dolan, xięża IMBC czy CMRI są nierozsądni prowadząc normalny, publiczny Apostolat?

      Usuń
  6. Moi drodzy, Gdybym ja był księdzem sedewakantystą formalno-materialnym i posiadał kaplicę prywatną w Krakowie, to poprosiłbym biskupa (który też byłby w takim przypadku zwolennikiem tezy Guerarda de Lauriers, bo dany prezbiter sedewakantysta formalno-materialny zwykle współpracuje z takim biskupem lub biskupami, którzy również podzielają jego poglądy sedewakantystyczne), żeby wydał oświadczenie, że budynek ten w dzisiejszych czasach, w których mamy wakat Stolicy Apostolskiej, może pełnić funkcję kościoła. Takie oświadczenie byłoby pożyteczne z dwóch powodów. Po pierwsze, taka deklaracja byłaby jasnym znakiem co do tego, że dany obiekt sakralny jest w takim samym stopniu przeznaczony do sprawowania kultu religijnego przez wszystkich katolików integralnych.
    Oczywiście, z punktu widzenia prawa, takie oświadczenie nie sprawiałoby jeszcze, że obowiązek słuchania mszy w święto nakazane można byłoby w takim obiekcie wypełnić. Chodzi o to, że – prawnie rzecz ujmując – sedewakantyści totalni, zgodnie ze swoimi poglądami – mogliby wypełnić np. niedzielny obowiązek w danym obiekcie sakralnym dopiero wtedy, gdyby dany biskup (co jest możliwe tylko w przypadku biskupów sedewakntystów całkowitych) oficjalnym dokumentem ustanowił w danym budynku lub mieszkaniu kościół albo kaplicę publiczną lub półpubliczną. W praktyce jednak sedewakantyści totalni postępują czasami tak, jakby biskup sedewakntysta formalno-materialny również publicznie działał jako ordynariusz. A zatem drugi powód, dla którego wyżej wspomniane oświadczenie takiego biskupa byłoby pożyteczne, jest taki, że taką oficjalną informację zwolennicy „czystego sedewakantyzmu” mogliby w praktyce potraktować tak, jakby to sam ordynariusz w sensie prawnym ustanowił w danym miejscu budynek kościelny i tym samym ośrodek ich życia parafialnego.
    Jeśli porównamy kanon 1161 z kanonem 1188 Kodeksu z 1917 roku, to widzimy, że kościół tym się różni od kaplicy (czyli oratorium), że jest to budynek sakralny, który jest przeznaczony do tego, żeby wszyscy wierni, a nie tylko poszczególne grupy osób, mogli wykonywać w nim publicznie praktyki kultu religijnego. Jeżeli więc jakiś ksiądz sedewakantysta w dzisiejszych czasach posiada pewien obiekt (budynek, mieszkanie lub jakiś lokal użytkowy), w którym sprawuje nabożeństwa, i deklaruje przy tym, że obiekt ten jest udostępniony na rzecz wszystkich katolików integralnych, a nie tylko na rzecz poszczególnych grup wiernych (jak np. pewna grupa osób prywatnych, społeczność pewnej szkoły, szpitala, stowarzyszenie górników katolickich albo stowarzyszenie anonimowych alkoholików), to moim zdaniem – z uwagi na obecną sytuację, w której znajduje się Kościół katolicki, taki ksiądz taki obiekt powinien nazywać raczej kościołem, a nie kaplicą i/lub oratorium.
    Oczywiście, że taki obiekt może nie spełniać wszystkich warunków, które wg KPK z 1917 roku musi spełniać budynek kościelny. Ale zgodnie z nauczaniem Kościoła katolickiego (szczegółowe wyjaśnienia w tej sprawie możemy znaleźć np. w bardzo dobrym artykule ks. Antoniego Cekady pt. „Prawo kanoniczne i zdrowy rozsądek”), ludzkie prawo kościelne nie obowiązuje np. w powszechnej potrzebie albo wtedy, gdyby stało się szkodliwe w zastosowaniu. Tak więc jeśli potrzebny jest obiekt sakralny, który z założenia ma służyć wszystkim wiernym, a nie tylko pewnej grupie, społeczności czy stowarzyszeniu, a czasy są takie, że nie można sobie pozwolić na przeznaczenie do tego celu budynku, który spełniałby wszystkie warunki techniczne, które są przewidziane dla kościoła w prawie kanonicznym, to ordynariusz katolicki jak najbardziej jest uprawniony do ustanowienia kościoła w budynku lub jego części, które w normalnych czasach nadawałyby się tylko na kaplicę publiczną, półpubliczną czy tylko prywatną.

    OdpowiedzUsuń
  7. Oczywiście, mi w tym komentarzu nie chodzi o to, że do kaplicy publicznej, zgodnie z prawem kanonicznym, przynajmniej w czasie nabożeństwa, dostęp mają wszyscy z przestrzeni publicznej, podczas gdy do kaplicy półpublicznej dostęp mają tylko członkowie pewnej społeczności, np. pracownicy i pacjenci pewnego szpitala oraz zaproszeni goście. Zauważmy, że ksiądz sedewakantysta mógłby zorganizować kaplicę publiczną na rzecz np. pewnego klubu anonimowych alkoholików, tzn. że oficjalnie w takiej kaplicy nabożeństwa byłyby sprawowane w intencjach tylko tego stowarzyszenia, a nieoficjalnie każdy, przynajmniej w czasie mszy i innych praktyk religijnych, mógłby tam wejść z przestrzeni publicznej, np. z ulicy. Mi w tym komentarzu chodzi o to, że albo dany ksiądz sedewakantysta deklaruje w dzisiejszych czasach, że dany obiekt sakralny został przez niego ustanowiony w interesie tylko pewnej grupy wiernych i wtedy nazywa ten obiekt kaplicą i/lub oratorium, albo dany ksiądz sedewakantysta oświadcza, że dany obiekt sakralny jest oficjalnie przeznaczony do sprawowania kultu religijnego przez wszystkich katolików integralnych i wtedy raczej nazywa ten obiekt kościołem (nawet jeśli ten kościół ma zewnętrzny wygląd kaplicy prywatnej) Jeśli ktoś używa nazwy „kaplica” lub „oratorium” w odniesieniu do danego obiektu sakralnego, to powstaje wtedy pewna fałszywa sugestia. Mam tutaj, oczywiście, na myśli to, że ww. słowa w j. polskim są odpowiednikami łacińskiego wyrazu „oratorium”, a wyraz ten w KPK z 1917 roku jest używany na określenie obiektu sakralnego ustanowionego w interesie nie wszystkich wiernych, ale na rzecz pewnej grupy, społeczności lub stowarzyszenia.
    Tak czy inaczej podtrzymuję to, co napisałem w moim poprzednim komentarzu nt. sytuacji prawnej kaplic sedewakantystycznych w Polsce. Chodzi mi o to, że z punktu widzenia prawa jak na razie żadni sedewakantyści w naszym kraju – nawet tzw. sedewakantyści całkowici, zgodnie z własnymi poglądami – nie mają w niedziele i inne dni świąteczne nakazane obowiązku słuchania mszy katolickiej. Ale jeśli katolicy integralni mogą, to, oczywiście, jak najbardziej jest wskazane, aby na mszy katolickiej byli obecni fizycznie, bez względu na to, czy jest to święto nakazane czy dzień powszedni. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.