Strony

wtorek, 14 września 2021

Gotowanie żaby... Czyli o metodzie na "dobrego i złego policjanta" w modernistycznym Neokościele.


 W ciągu ostatnich niespełna dwóch miesięcy, na bardzo wielu pseudo-tradycjonalistycznych stronach internetowych różnych modernistycznych sekciarzy, agentów sekty Novus Ordo, którzy sami siebie nazywają "Rzymskimi Katolikami" a nimi nie są, pojawiają się liczne doniesienia ws. dokumentu pana Jerzego Bergoglio, którego nazywają oni "Jego świątobliwością papieżem Franciszkiem" pt. Traditionis custodes, oraz różne interpretacji tego dokumentu, różne reakcje modernistycznych "biskupów miejsca" oraz instrukcje wprowadzania go w życie na terenie danych państw lub rejonów świata, wydawane przez lokalne "konferencje Episkopatu".

Niedawno ukazał się wywiad z panem Bergoglio, w którym ten wypowiadał się m.in. na temat plotek o jego rychłej abdykacji, oraz niedawnego dokumentu Traditionis custodes, z 16 lipca br., który sporo namieszał w środowisku "pojednanej [z modernistycznym neokościołem] tradycji", czyli tzw. środowisk indultowych, "parafialnych mszy trydenckich", grup i zgromadzeń "Ecclesia Dei" etc. Dokument ten, wraz z wydanym przez Bergoglio listem do biskupów novus ordo, stanowi dokładnie to, o czym pisaliśmy już od ponad roku. Spełniły się wszelkie nasze wcześniejsze przypuszczenia i przewidywania (oraz oczekiwania, Bergoglio dał nam kolejny, wspaniały prezent). Należy oczywiście traktować dokument ów, wraz z listem do biskupów, jako jedną całość, nie należy tych dokumentów rozdzielać. Z obydwu jasno wynika, jaka jest intencja i cel działań Jerzego Bergoglio. On chce całkowicie zlikwidować środowiska "tradycyjne" w oficjalnych strukturach Neokościoła. Nie ma tam już odtąd miejsca dla "tradycjonalistów". Muszą oni, ostatecznie, albo "powrócić" do Novus Ordo Missae (który jest, wg. Bergoglio, JEDYNYM wyrazem lex orandi Rytu rzymskiego) albo po prostu opuścić struktury jego "kościoła". Nie będzie już odtąd innej możliwości. Nie będzie trzeciej drogi. Wynika to jasno z listu do biskupów, ale także z samego dokumentu Traditionis custodes, gdzie m.in. jest wyraźny zakaz tworzenia nowych grup, czy celebracji w kościołach parafialnych. Mamy już oczywiście reakcję na ten dokument ze strony przedstawicieli wspólnot "Ecclesia Dei", jak również ze strony lokalnych "episkopatów" i "biskupów miejsca". Oczywiście FSSPX jak na razie, cały czas milczy w tej sprawie. Z jednej strony widzimy żałosne jęki i płacze ze strony przełożonych "tradycyjnych" zgromadzeń, z drugiej widzimy również dość "przychylne" stanowisko niektórych biskupów novus ordo czy konferencji Episkopatu (oczywiście w formie, co najwyżej, wytycznych), którymi to podniecają się środowiska postindultowe, mając być może jakieś złudne nadzieję, na możliwość zachowania ratzingerowskiego status quo. Jednak mamy tu do czynienia jedynie ze zwykłą, powszechnie znaną metodą na dobrego i złego gliniarza, oraz tzw. gotowania żaby. Przyjrzyjmy się konkretnym fragmentom wypowiedzi zarówno pana Bergoglio, jak też niektórych jego modernistycznych neo-biskupów...

Zacznijmy od niedawnego wywiadu z panem Bergoglio, w którym był poruszony przede wszystkim wątek jego domniemanej abdykacji oraz tzw. tradycjonalistów:

"Historia 'Traditionis Custodes' jest długa. Kiedy najpierw św. Jan Paweł II - a później Benedykt, wyraźniej przy okazji Summorum Pontificum - dał możliwość celebrowania w Mszale Jana XXIII (przed Mszałem Pawła VI, czyli posoborowym) tym, którzy nie czuli się dobrze w obecnej liturgii, którzy mieli pewną nostalgię... wydało mi się to jedną z najpiękniejszych i najbardziej ludzkich decyzji duszpasterskich Benedykta XVI, który jest człowiekiem o niezwykłym człowieczeństwie. I tak to się zaczęło. To był powód. Po trzech latach Benedykt XVI powiedział, że trzeba dokonać oceny. Ocena została dokonana i wydawało się, że wszystko idzie dobrze. I było dobrze. Od tamtej oceny do chwili obecnej minęło dziesięć lat (to znaczy trzynaście lat od promulgacji Summorum Pontificum), a w zeszłym roku wraz z odpowiedzialnymi za Kult i Naukę Wiary uznaliśmy, że należy dokonać kolejnej oceny wszystkich biskupów świata. I tak się stało. Trwało to cały rok. Następnie przestudiowano temat i na tej podstawie okazało się, że najbardziej niepokojące jest to, że coś, co zostało zrobione, aby pomóc duszpastersko tym, którzy przeżyli wspomniane wcześniejsze doświadczenie, przekształca się w ideologię. To znaczy, z rzeczy duszpasterskiej w ideologię. Tak więc musieliśmy zareagować jasnymi normami. Jasnymi normami, które stawiałyby granicę tym, którzy nie przeżyli tego doświadczenia"

Źródło: https://deon.pl/kosciol/serwis-papieski/papiez-o-swoim-zdrowiu-i-mozliwosci-rezygnacji-powiedzieli-mi-ze-to-popularny-temat,1557176

Z tego fragmentu dość jasno wynika czysto modernistyczny sposób myślenia pana Bergoglio. Jak widać, nie liczy się dla niego zupełnie doktryna Wiary, a jedynie uczucie religijne, to jak ktoś się czuje, jakie przeżywa doświadczenie. Dla modernistów to właśnie jest fundamentem, nie obiektywna Prawda, wynikająca z Bożego Objawienia, a uczucie i doświadczenie religijne, jest dla nich źródłem wiary. Dlatego, zgodnie z teorią modernistyczną, wyznawaną przez pana Bergoglio, ci którzy już wcześniej przeżyli to doświadczenie religijne (a więc albo ludzie starsi, którzy z dzieciństwa pamiętają jeszcze "tradycyjną" Mszę, albo ci którzy już do niej przylgnęli, bo "nie czuli się dobrze w obecnej liturgii"), powinni mieć umożliwione (w akcie miłosiernego "człowieczeństwa"), warunkowo i tylko na pewien czas (jak się dowiemy za chwilę), trwanie przy tym "doświadczeniu", natomiast absolutnie nie należy dopuścić aby nowe osoby, które jeszcze nie przeżyły tego "doświadczenia", miały taką możliwość, oraz aby ci, którzy przeżyli, robili z tego "ideologię" (czyli po prostu, aby rozumowali, porównywali, wyciągali logiczne wnioski, i odrzucali to co jest złe, sprzeczne z doktryną katolicką), ponieważ, zgodnie z zasadami modernizmu, przyszedł sobór i wszystko zmienił. To co 100 lat temu stanowiło "lex orandi" Kościoła, dziś już nie stanowi, i odwrotnie, to co 100 lat temu nie mogłoby stanowić "lex orandi" Kościoła, dziś, wg. modernistów już stanowi, gdyż uczucia i "doświadczenia religijne" wiernych uległy zmianie...

Liście do biskupów ws. Motu proprio „Traditionis Custodes” Bergoglio pisze:

Przede wszystkim do Was należy działanie na rzecz powrotu do jednolitej formy celebracji, weryfikując w każdym przypadku prawdziwą sytuację grup celebrujących według tego Missale Romanum. Wskazania dotyczące postępowania w diecezjach są podyktowane głównie dwiema zasadami: z jednej strony, aby zadbać o dobro tych, którzy się zakorzenili w uprzedniej formie celebracji i potrzebują czasu na powrót do Rytu Rzymskiego promulgowanego przez świętych Pawła VI i Jana Pawła II; z drugiej strony, aby powstrzymać tworzenie nowych parafii personalnych, związanych bardziej z pragnieniem i wolą poszczególnych prezbiterów, niż z rzeczywistą potrzebą „świętego wiernego Ludu Bożego”.

W tym fragmencie Bergoglio wykłada jasno karty na stół, i nie pozostawia żadnych złudzeń. Wprost wyznaje, że chodzi mu o to, aby "tradycjonaliści" powrócili do Novus Ordo Missae. Nie tylko nie ma więc już mowy o tym, aby nazywać "mszę trydencką" nadzwyczajną formą rytu rzymskiego, ale w ogóle, w dalszej perspektywie, ten ryt ma zostać całkowicie wyeliminowany w modernistycznym neokościele. Bergoglio nie napisał co prawda konkretnie, jak długo ma to potrwać, ILE tradycjonaliści "potrzebują czasu na powrót do Rytu Rzymskiego promulgowanego przez świętych Pawła VI i Jana Pawła II", a więc jest to czas nieokreślony, wyznaczył jednak konkretny cel i jasno wyraził swoje prawdziwe intencje. Odtąd nikt już nie może mieć żadnych wątpliwości, ani próbować zaklinać rzeczywistości. To co było wyraźną intencją i zamiarem Montiniego, od samego początku, gdy wprowadzał NOM, Bergoglio postanowił zrealizować do końca. 

W tym samym liście do biskupów Bergoglio pisał:

Ci, którzy pragną z pobożnością celebrować według dawnej formy liturgicznej, nie będą mieli trudności z odnalezieniem w Mszale Rzymskim, zreformowanym według myśli Soboru Watykańskiego II, wszystkich elementów Rytu Rzymskiego, a zwłaszcza Kanonu Rzymskiego, który stanowi jeden z najbardziej charakterystycznych elementów.

Widzimy więc, że Bergoglio stawia sprawę jasno, i można przypuszczać, że będzie chciał ją doprowadzić do końca. Dlatego też od początku nie wierzyłem w plotki o jego rzekomej abdykacji w grudniu tego roku, które zresztą Bergoglio szybko zdementował. Jestem przekonany, że Bergoglio nie zamierza ustąpić, i będzie "panował" aż do śmierci. Jeszcze pół roku temu sam się nad tym zastanawiałem, i przypuszczałem, że niestety (tak, niestety! bo jest on naszym najlepszym dowodem na wakat Stolicy Apostolskiej!) ustąpi, ale obecnie sprawy bardzo przyśpieszyły, i zapewne Bergoglio będzie chciał doprowadzić je do końca (drugim tematem jest droga synodalna, Bergoglio będzie zapewne chciał, w ciągu najbliższych dwóch lat, doprowadzić do faktycznej likwidacji instytucji "papiestwa" w modernistycznym neokościele, przeprowadzając całkowitą decentralizację, oddając władzę synodom lokalnym, na wzór "cerkwi prawosławnej", sam zachowując jedynie tytuł "biskupa Rzymu" i "pierwszego pośród równych", co będzie stanowiło również milowy krok w "dialogu ekumenicznym" właśnie ze wschodnimi schizmatykami, starokatolikami, i możliwe że także... lefebrystami [których Bergoglio traktuje, jak mi się wydaje, na podobnych zasadach jak w.w., inaczej niż Wojtyła i Ratzinger, dla których była to sprawa "wewnątrzkościelna", ale o tym jeszcze będzie kilka słów za chwilę]). 

Pomińmy tutaj wszelkie żałosne jęki i płacze ze strony przedstawicieli zgromadzeń "Ecclesia Dei", czy różne, wszelkiej maści publiczne apele i petycje pisane do modernistycznych biskupów czy episkopatów (również w Polsce), a skupmy się na wypowiedziach samych hierarchów modernistycznego neokościoła. Oczywiście, mamy tu pewien charakterystyczny podział, na biskupów "liberalnych" i "konserwatywnych". Ci pierwsi, wykorzystali dokument Bergoglio zgodnie z jego intencją, aby jak najszybciej doprowadzić "tradycjonalistów" do "powrotu" do liturgii zdeformowanej po Vaticanum II, w tym celu całkowicie zakazali na terenie swoich diecezji na używanie "starego" mszału, lub znacząco zredukowali miejsca "tradycyjnych" celebracji (np. z kilku lub kilkunastu, do jednego). Ci drudzy natomiast pozwolili łaskawie na zachowanie obecnego status quo. Bardzo ciekawe są w tym świetle „Sugestie dla Biskupów diecezjalnych w sprawie Traditionis Custodes” których autorem jest arcybiskup Józef Górzyński, członek Komisji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów Konferencji Episkopatu Polski.

We wstępie czytamy między innymi, że „Motu Proprio budzi w kilku miejscach uzasadnione wątpliwości, w sprawie których wypada nie zabierać stanowiska, zanim nie wyjaśni tego sama Stolica Apostolska”. Owe wątpliwości dotyczą kwestii kapłanów, „którzy nie mieszczą się w dwóch grupach, opisanych w Motu Proprio (ani jeszcze nie odprawiali w starej formie, ani nie są wyświęceni po 16 lipca 2021)”, a także zagadnienia odprawiania innych sakramentów i sakramentaliów. 

Kluczowy jest natomiast punkt pierwszy owych Sugestii:

1. Intencja Ojca Świętego (z Listu do Biskupów)

  • W kwestii Mszału należy „przywrócić jedność w całym Kościele Rytu Rzymskiego”.
  • Biskupi powinni podjąć „działanie na rzecz powrotu do jednolitej formy celebracji”.
  • Osobom związanym ze starą liturgią należy stworzyć środowisko powrotu przez usunięcie nadużyć ze współczesnej liturgii, szczególnie tzw. kreatywności liturgicznej, co „często prowadziło do trudnych do zniesienia deformacji liturgii.”
  • Należy uwzględnić przejściowy czas dla tych, którzy go „potrzebują na powrót do Rytu Rzymskiego, promulgowanego przez świętych Pawła VI i Jana Pawła II.” 

Źródło: https://vademecumliturgiczne.pl/2021/09/07/sugestie-dla-biskupow-diecezjalnych-w-sprawie-traditionis-custodes/

 Jest więc dokładnie tak, jak napisaliśmy powyżej. Zarówno w liście do biskupów, jak też w jego interpretacji i wprowadzaniu w życie przez tychże biskupów (i to tych "konserwatywnych", mających "uzasadnione wątpliwości"), jest pełna zgodność co do intencji i ostatecznego celu. W powyższych Sugestiach jest co prawda mowa o różnych prawnych niejasnościach, o przychylnych interpretacjach, o działaniu dla dobra wiernych, są nawet pochwały skierowane wobec "tradycyjnych wiernych" za ich wzorcową pobożność i wierność nauce moralnej. Mamy więc idealny przykład zabawy w dobrego i złego gliniarza. "Papież" i "liberalni biskupi" zakazują, natomiast "konserwatywni biskupi" zezwalają, a nawet pochwalają, pod warunkiem oczywiście że "grupy tradycyjne nie wykluczają ważności i prawowitości reformy liturgicznej, nakazów Soboru Watykańskiego II i Magisterium Papieży" (akurat ten warunek nigdy się nie zmienił, był on tak samo zawarty w Summorum Pontificum). 

Kolejny punkt znowu stwierdza jednak bardzo wyraźnie, jakie są ich intencje:

Zgodnie z intencją papieską, działania wobec środowisk skupiających wiernych tradycyjnych powinny uwzględnić ich wrażliwość i ułatwić im powrót do powszechnej formy liturgii. Ich ewentualny powrót do liturgii sprawowanej w formie odnowionej zależeć będzie w bardzo dużym stopniu od tego, czy uzyskają oni realną możliwość udziału w godnych i nie naznaczonych nadużyciami celebracjach. (8. Postawa wobec wiernych tradycyjnych)

Ciekawie brzmi również punkt 9. Zbadanie grup tradycyjnych :
Ponieważ zadaniem Biskupa jest zbadanie czy grupy wiernych tradycyjnych nie odrzucają współczesnej doktryny oraz współczesnych form liturgicznych, należy najpierw ustalić, gdzie takie grupy w diecezji występują. Trzeba pamiętać, że obok miejsc dostępnych dla wiernych wielu parafii lub posługujących całej diecezji, erygowanych przez samych Biskupów, wydane przez Benedykta XVI prawo umożliwiało tworzenie grup wewnątrzparafialnych, do czego wymagana była jedynie zgoda proboszcza. Wstępnie dobrze jest więc wyznaczyć termin, do którego proboszczowie powinni poinformować Biskupa o istnieniu takich grup działających dotychczas na mocy zgody proboszcza, aby i one zostały zbadane i wzięte pod uwagę podczas ewentualnych zmian dokonywanych w diecezji.

Jest to oczywista zapowiedź permanentnej inwigilacji i wyszukiwania opornych... Jeszcze ciekawiej brzmi natomiast punkt 10. Katecheza wiernych tradycyjnych, będący zapowiedzią modernistycznej reedukacji tradycjonalistów :

Wierni tradycyjni powinni otrzymać właściwą katechezę na temat roli jedności w liturgii oraz odpowiednią formację, która usunęłaby ewentualne uprzedzenia, jakich nabrali przez lata. Brak formacji, szczególnie eklezjalnej, doprowadza do pogłębienia rozłamów w Kościele, a także negowania nauczania papieskiego. Wypada zgodnie z myślą listu papieskiego dać im z jednej strony czas na powrót do jednej formy celebracji, która z drugiej strony nie byłaby dla nich bolesnym odejściem od godności i dostojeństwa kultu Bożego.

Wisienką na torcie jest punkt 12., w którym konserwatyści Novus Ordo proponują tradycjonalistom pewną alternatywę wobec Mszy trydenckich, tj. Upowszechnienie liturgii wzorcowych (czyli mityczny, tzw. pobożny i godziwy NOM):

Należy zadbać, aby przynajmniej w katedrach i innych znaczniejszych kościołach każdej diecezji sprawowana była systematycznie (tj. we wszystkie niedziele i święta) na sposób wzorcowy msza święta w odnowionej formie:

  • ze śpiewem gregoriańskim
  • z uroczystą asystą liturgiczną (kadzidło, świece, ewangeliarz, procesja z darami, w miarę możliwości asysta diakona i ustanowionych posługujących)
  • z właściwym doborem modlitw Eucharystycznych (nie powinna to być II ME w niedzielę i święta)
  • z zachowanymi w odpowiednich momentach chwilami ciszy oraz z użyciem godnych i pięknych szat oraz paramentów liturgicznych
  • w miarę możliwości również z użyciem Ordo Missae w języku łacińskim, wymaganym przez Instrukcję KEP o Muzyce (zob. niżej).

Sobór Watykański II, którego nauczanie mocno jest podkreślone w liście papieskim, wyraźnie stwierdził, że „w obrządkach łacińskich zachowuje się używanie języka łacińskiego poza wyjątkami określonymi przez prawo szczegółowe” (KL 36 §1) oraz że „śpiew gregoriański jest własnym śpiewem liturgii rzymskiej” (KL 116).

Z tego względu wszyscy wierni, a szczególnie przywiązani do starszej formy, mają prawo do odnowionej liturgii w języku łacińskim i z użyciem chorału gregoriańskiego, które należy pilnie przywracać do polskich kościołów, szczególnie tych bardziej znaczących, jak kościoły katedralne, sanktuaria i bazyliki. Nie jest to sugestia, ale powszechne prawo, przypomniane w Instrukcji KEP o muzyce w 2017, za innymi dokumentami: „We wszystkich kościołach katedralnych, bazylikach i sanktuariach powinna być (…) Msza Święta w języku łacińskim z udziałem scholi gregoriańskiej.”

Tak więc spełniło się wszystko, o czym pisaliśmy. Pojednani z posoborowiem semi-tradycjonaliści, zamiast  "Mszy trydenckich" będą mieli Novusa po łacinie, w starych szatach i z kadzidłem, a być może także na ołtarzu "tyłem do ludu", bo przecież tu również można powołać się na Vaticanum II, który nie nakazał wprowadzania stołów, i w wielu miejscach do dziś NOM jest tak odprawiany (np. na Wawelu czy na Jasnej Górze). Dla wielu post-indultowców będzie to wystarczające, gdyż ich "przejście" na starą Mszę i "odkrycie" starej liturgii rzeczywiście było jedynie kwestią "wrażliwości" i ich własnego "doświadczenia religijnego", a nie doktryny Wiary. Nie zaczęli oni chodzić na "Msze trydencką" z powodu odrzucenia nowej mszy i nowej religii, ale dlatego, że stara Msza lepiej wyrażała ich osobistą pobożność, dlatego że nadużycia były dla nich zbyt bolesne, ale problemem nie była dla nich sama sprotestantyzowana i zjudaizowana modernistyczna reforma liturgiczna i herezje Vaticanum II, fałszywy ekumenizm, wolność religijna, nowa teologia i kolegializm (przy tych herezjach, rewolucja liturgiczna to tylko wierzchołek góry lodowej...), problemem były dla nich wyłącznie nadużycia, komunia na rękę, świeccy szafarze, ministrantki itp. Jeśli dać tym ludziom Novus Ordo Missae bez tych wszystkich nadużyć i wypaczeń, odprawiany godziwie i pobożnie, "po staremu", na starym ołtarzu, po łacinie, w starych, tradycyjnych szatach liturgicznych, z chorałem gregoriańskim i w oparach kadzidła, to będą zadowoleni, stwierdzą nawet że jest to wielki sukces i "reforma reformy". Niektórzy, mniej wyedukowani liturgicznie, być może nawet w ogóle  nie zorientują się, że cokolwiek się zmieniło. Dalej będą mieć swoje ukochane "msze po łacinie"...

W ten sposób "Msza trydencka" zostanie całkowicie wyrugowana z neokościoła, przy aplauzie większości pół-tradycjonalistów. Już teraz w wielu miejscach, np. w Tychach, zamiast dotychczasowego indultu sprawuje się takie właśnie "liturgie wzorcowe" NOM. W wielu miejscach zaś, tam gdzie nie było innego kościoła niż kościół parafialny, "Msze trydenckie" zostały albo całkowicie usunięte, albo zepchnięte do jakiś ciasnych, często obskurnych kaplic urządzonych w domu parafialnym, w ośrodku Caritas albo innym obiekcie. Można więc przypuszczać, że ludziom którzy są zwykłymi estetami liturgicznymi, nie będzie się chciało uczestniczyć w "Mszy trydenckiej" odprawianej w ciasnej, zatęchłej, obskurnej kaplicy, bez organów, kadzidła i scholi gregoriańskiej, jeśli obok będą mieli NOM po łacinie, w przepięknym zabytkowym kościele, na starym ołtarzu i z tym wszystkim, czego w tej kaplicy nie ma, lub jest bardzo trudne i uciążliwe do wprowadzenia...

Pozostaje jeszcze wątek FSSPX, które zapewne również wyjątkowo cieszy się z tej sytuacji, ale próbuje to zręcznie ukrywać. Odpływ sporej części wiernych i duchownych z dotychczasowych indultów do FSSPX jest zauważalny, i zjawisko to będzie z pewnością z czasem narastać. Wszyscy którzy pragną jakiejkolwiek stabilności, oraz zaczęli przywiązywać większą wagę do treści, niż formy, uciekać się będą do bractwa, które wydaje im się być ostoją Tradycji i "Mszy Wszechczasów". Dla modernistów ta sytuacja również jest na rękę. Pozbędą się ostatecznie fanatyków i tych, którzy zrobili z "Mszy trydenckiej" "ideologię" jak to wyraził się pan Bergoglio, a więc tych którzy łudzili się, że będą w stanie zachować katolicką Wiarę, będąc jednocześnie w oficjalnych strukturach modernistycznego neokościoła (co oczywiście jest samo w sobie wewnętrznie sprzeczne i stanowi absurd). Bergoglio zapewne docelowo pragnie, aby wszystkie "instytuty Ecclesia Dei" powróciły tam, skąd przyszły, a więc do FSSPX. Ostatecznie, postawi im za pewne jasny warunek: albo przyjmujecie NOM, albo nie ma tu dla was miejsca. Co do FSSPX, to będzie chciał zapewne utrzymania obecnego status quo. Nie dojdzie do żadnego porozumienia ani pojednania lefebrystów z modernistami, ani również nie dojdzie do powtórnej ekskomuniki, nawet jeśli biskupi FSSPX zdecydują się konsekrować kolejnych biskupów, Bergoglio może im na to "pozwolić", tak samo jak "pozwolił" im rozgrzeszać i błogosławić małżeństwa. Ostatecznie, jak już wspomniałem, Bergoglio chce dokonać decentralizacji w modernistycznym neokościele, a FSSPX traktuje raczej jako frakcję zewnętrzną (inaczej niż jego dwóch poprzedników), będzie więc starał się z nimi prowadzić dialog ekumeniczny, podobnie jak ze starokatolikami czy prawosławnymi. Takiemu dialogowi nie służą raczej klątwy i potępienia, więc Bergoglio nie popełni już "błędów z przeszłości". Ostatecznie, wg. modernistów schizmatycy i heretycy są z nimi w jednym "kościele chrystusowym", który nie jest tożsamy z "kościołem katolickim".  Nie ma więc różnicy, czy ktoś jest w "kościele Bergoglio", czy w "kościele Cyryla i Bartłomieja", czy w "kościele Lefebvra", wszyscy są jednym "ludem bożym" i są w jednym, powszechnym "kościele Nowego Adwentu" – "arce światowego braterstwa". 

Raz jeszcze należy Bogu i Matce Najświętszej z Góry Karmel podziękować za ten wspaniały dokument z 16 lipca. W końcu sytuacja staje się coraz bardziej jasna i klarowna! Niezdecydowani mają ostatni moment na podjęcie decyzji, czy chcą być w Kościele Rzymskokatolickim – Kościele Chrystusa, czy w "kościele" Antychrysta...

W święto Podwyższenia Krzyża Świętego AD 2021 

Michał Mikłaszewski, redaktor naczeln

Nigdy nie zdołamy wystarczająco podziękować naszemu Panu za tę pojedynczą łaskę, ponieważ – pozwólcie mi jeszcze raz wam to przypomnieć – to przez oparcie się na dogmacie nieomylności papieskiej możemy stwierdzić z pewnością wynikającą z naszej wiary, największą gwarancją, jaka istnieje, że "papieże" Vaticanum II począwszy od Pawła VI nie są i nie mogą być papieżami. Ich kościół nie jest zatem Kościołem Chrystusowym; jest to tylko antykościół, synagoga szatana.

X. Noël Barbara

4 komentarze:

  1. Antypolak jako jeden z pierwszych łaskawie zezwolił na trydentkę - to pokazuje, że podział na liberalnych i konserwatywnych w NovusOrdo jest umowny, a jak trzeba płynny m

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście że to bardzo płynny podział. Najlepszym dowodem są właśnie te wydane przez "polski episkopat" "Sugestie", z których można by wywnioskować stanowisko "konserwatywne", a wiadomo że nie wszyscy takie stanowisko prezentują, jest to raczej mniejszość, nawet w Polsce... Wszystko zależy również od układów w danej "diecezji". Nieraz jest tak, że "indult" istniał tam na długo przed 2007 r., a "celebrans" ma bardzo dobre układy w kurii. Często jest to jakiś kurialny modernista, który po prostu otrzymał takie zadanie, i nie przeszkadza mu przebieranie się w stare szaty (a może nawet to lubi)... Wówczas nawet najbardziej liberalny "biskup" będzie chciał go utrzymać, aby kontrolować ewentualną "opozycję" (chociaż wierni w takim układzie również najczęściej są modernistami i co najwyżej estetami liturgicznymi).

      Usuń
  2. Czy słyszał Pan redaktor może o tym , że logo FSSPX, w którym jest Krzyż znajduje się na posadzce w kaplicy seminarium FSSPX w USA?

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.