Przyszłość koncesjonowanych "tradycjonalistów" (indultowców) jest w NOM (Novus Ordo Missae).
Artykuł ten miał być pierwotnie napisany i opublikowany 27 kwietnia, jednak ze względu na śmierć śp. biskupa Dolana, temat ten został odłożony. W międzyczasie odbyła się pielgrzymka "matek xięży tradycjonalistów" (którzy "celebrują" indultową "mszę w rycie przedsoborowym" [z 1962 r.] w jedności una cum z panem Bergolgio) z Paryża do Rzymu, które to złożyły na ręce pana Bergolgio listy z podpisami w obronie "mszy trydenckiej" w posoborowym Neokościele. Kobiety chciały prosić "papieża" o wyrozumiałość wobec swoich synów, którzy "umiłowali dawną liturgię". Trzeba pochwalić z jednej strony poświęcenie tych kochających swe dzieci matek, z drugiej strony jednak jest to przykład kobiecej naiwności.
Bergoglio w zeszłym roku jasno nakreślił cel swego działania. Tzw. "msza trydencka" ma docelowo całkowicie zniknąć z modernistycznego Neokościoła. W oficjalnych strukturach sekty Novus Ordo nie ma miejsca nawet dla mszału modernisty Roncalliego z 1962 r. Bergoglio nie pozostawił co do tego żadnych wątpliwości. W swoim dokumencie "mottu proprio" Traditionis custodes z 16 lipca ubiegłego roku, Bergoglio podkreśla, że „liturgiczne księgi promulgowane przez świętego Pawła VI i świętego Jana Pawłą II w zgodności z dekretami Soboru Watykańskiego II są wyłącznym wyrazem lex orandi rytu rzymskiego”. W liście do "biskupów" Novus Ordo, dołączonym do mottu proprio Bergoglio wprost zdradza swoje prawdziwe intencje, pisząc że jego ostatecznym pragnieniem jest, aby "msza trydencka" po prostu zniknęła, aby ci którzy na nią uczęszczają, stopniowo "powrócili" do praktyk liturgicznych zgodnych z "reformą" Vaticanum II (NOM).
Kiedy dokładnie rok temu, w maju 2021 r. pisaliśmy o planach zniesienia przez Bergoglio dokumentu swojego poprzednika na urzędzie okupanta Stolicy Apostolskiej, znanego modernisty, x. Józefa Ratzingera (dekret "mottu proprio" Summorum Pontificum z 7 lipca 2007 r.), wielu wyśmiewało nas, mówiło że to niemożliwe, że Bergoglio się na to nie odważy, przynajmniej nie za życia Ratzingera, że to tylko "bredzenie i marudzenie sfrustrowanych sedewakantystów". Otóż 16 lipca ubiegłego roku ich czarny sen się spełnił, a nasze "bredzenie i marudzenie" jak zwykle okazało się prawdą. Choć muszę przyznać, sam nie spodziewałem się tego, że Bergoglio zniesie Summorum Pontificum za życia Ratzingera, myślałem że poczeka z tym do jego śmierci (to, że odważył się zrobić to wcześniej, może świadczyć o tym że; albo stan zdrowia Raztingera jest już na tyle zły, że on po prostu nie kontaktuje i nie wie co się wokół niego dzieje, albo to stan zdrowia Bergoglio jest na tyle zły, że nie wie czy nie umrze szybciej niż Ratzinger, i chce zdążyć pozałatwiać jeszcze wszystkie istotne dla siebie sprawy. Tak czy inaczej, widać w tym pośpiech).
Kilka dni temu Bergoglio po raz kolejny zaatakował "tradycjonalistów", mówiąc:
"Chciałbym jeszcze raz podkreślić, że życie liturgiczne i jego studium muszą prowadzić do większej jedności kościelnej, nie do podziałów. Kiedy życie liturgiczne staje się sztandarem podziałów, zaczyna pachnieć to diabłem, kłamcą. Nie można oddawać czci Bogu i jednocześnie czynić z liturgii pola bitwy o sprawy, które nie są istotne, więcej, z nieaktualnych kwestii i opowiadania się za nimi, począwszy od liturgii, tworzyć ideologii, które dzielą Kościół."
Słowa te padły podczas przemówienia do nauczycieli i studentów Papieskiego Uniwersytetu Liturgicznego św. Anzelma w Rzymie. To modernistyczni "liturgiści" związani z tą uczelnią odpowiadają najprawdopodobniej za kształt i przeforsowanie "motu proprio" Traditionis custodes. Ich lider, prof. Andrea Grillo, zapowiadał odwołanie Summorum pontificum już kilka lat temu, wyjaśniając, że Jerzy Bergoglio czeka tylko na śmierć x. Ratzingera, by odwołać jego decyzje. Jak widać, pomylił się (albo też plany uległy zmianie, przyśpieszeniu). W swoim przemówieniu Bergoglio porównał adherentów przedsoborowej liturgii do faryzeuszy, którzy z powodu formalizmu rozdzierają swoje szaty, gdy zmieniana jest liturgia. Zarzucił „niektórym ruchom” chęć „zaprzeczenia II Soborowi Watykańskiemu”; posunął się nawet do tego, by wskazać na swąd szatana obecny w jego ocenie tam, gdzie powstają liturgiczne spory... Oczywiście jest prawdą, że prawdziwi katolicy, katolicy integralni (a nie żadni "tradycjonaliści") odrzucają tzw. Sobór Watykański II jako fałszywy, zbójecki sobór, tak samo jak odrzucają posoborowych pseudo-papieży, przez wzgląd na głoszone przez nich herezje. Zarówno katolicki, powszechny i ekumeniczny Sobór (pod przewodnictwem Papieża) jak też sam Papież Rzymski w swym powszechnym, tak samo zwyczajnym, jak i nadzwyczajnym nauczaniu, jest nieomylny, bo ma asystencje Ducha Świętego, a więc nie może nauczać herezji.
Dlatego możemy z całą pewnością stwierdzić, że Vaticanum II nie był Soborem Powszechnym Kościoła katolickiego, tylko zbieraniną heretyków, tak samo również soborowi i posoborowi pseudo-papieże (od Rocnalliego do Bergoglio) są fałszywymi papieżami, antypapieżami. I tylko stwierdzenie tych faktów daje nam prawo do odrzucenia tzw. "nowej mszy" oraz innego prawodawstwa Neokościoła. Jeśli uznawalibyśmy Vaticanum II za prawdziwy Sobór, a posoborowych okupantów za prawdziwych Papieży (jak robią to koncesjonowani "tradycjonaliści" oraz duchowi schizofrenicy z FSSPX itp.), to musielibyśmy być posłuszni i uznawać te wszystkie okropności, bo wierzylibyśmy, że pochodzą one od Kościoła Chrystusowego, a więc od Ducha Świętego, który nie może się mylić ani w błąd nikogo wprowadzać...
Jednak koncesjonowani "tradycjonaliści" rzeczywiście zachowują się jak faryzeusze, i tutaj całkowicie słuszne jest ich potępienie ze strony pana Bergoglio. Oni nie mają prawdziwej Wiary katolickiej (gdyby ją mieli, to nie nazywali by tego heretyka "Ojcem Świętym"), oni właśnie uczynili sobie z liturgii pole bitwy o sprawy, które są nie istotne, drugorzędne (oni nie walczą przecież z herezją modernizmu, nie walczą z herezjami Vaticanum II, z fałszywym ekumenizmem, wolnością religijną, kolegializmem, nie walczą o społeczne panowanie Jezusa Chrystusa Króla, oni skupiają się wyłącznie na "pięknej liturgii" i starych szatkach, to czysty faryzeizm).
Co ciekawe, w owym wykładzie pana Bergoglio pada kolejna, obrzydliwa herezja, negująca sakramentalne kapłaństwo i będąca kolejną furtką do wprowadzenia kapłaństwa kobiet w modernistycznym Neokościele (w zeszłym roku Bergoglio wprowadził święcenia niższe [które moderniści nazywają "posługami"] tj. lektoratu i akolitatu dla kobiet, co wprost otwiera drogę dla "diakonis" [a może, na początku, "subdiakonis"], a w przyszłości dla "księżynek" i "biskupek" [jak od niedawna ma to miejsce w polskim "kościele" luterańskim]). Otóż Bergoglio powiedział: „Najświętsza Maryja Panna wraz z Apostołami modliła się, łamała Chleb i żyła miłością ze wszystkimi. Niech za ich wstawiennictwem liturgia Kościoła uobecnia dziś i zawsze ten model życia chrześcijańskiego“ (źródło: https://www.ekai.pl/papiez-liturgia-ma-prowadzic-do-jednosci-koscielnej/). "Łamaniem Chleba" Pismo Św. nazywa zawsze Ofiarę Mszy św.! Matka Najświętsza nigdy nie "łamała Chleba" razem z Apostołami, bo nie była kapłanem, nie została wyświęcona wraz z Apostołami w Wieczerniku, i nie miała mocy, aby to zrobić, mimo iż była Niepokalanie Poczęta. Nawet Aniołowie w niebie nie mają takiej mocy, jaką mają ważnie wyświęceni Kapłani! Matka Boża owszem była obecna na Mszach Świętych ("łamaniu Chleba") sprawowanych przez Apostołów, i przyjmowała codziennie Komunię św. (jak wynika np. z objawień Anny Katarzyny Emmerich) ale nie "koncelebrowała" ich razem z Apostołami. Te słowa Bergoglio to wprost powtórzenie protestanckiej herezji o "powszechnym kapłaństwie całego Ludu Bożego" negującej sakramentalne kapłaństwo!
Na koniec chciałbym przedstawić to, co skłoniło mnie (pierwotnie, 26 kwietnia) do napisania tego tekstu. Otóż w Niedzielę Przewodnią (u modernistów nazywaną "niedzielą miłosierdzia") ukazał się ten oto materiał filmowy, w którym studenci warszawskiego "seminarium duchownego" Novus Ordo reklamują "mszę świętą po łacinie". Ten niespełna 3-minutowy film można obejrzeć na kanale You Tube i innych social mediach modernistycznej archidiecezji warszawskiej. Internauci, którzy już widzieli spot warszawskich "seminarzystów", żywo reagują.
Ten film i jego promocja na oficjalnych, modernistycznych stronach przepięknie pokazuje prawdę, do czego prowadzi dogadywanie się z modernistami, i jak skończą się ostatecznie wszystkie "indulty" i koncesjonowani "tradycjonaliści". To właśnie jest celem modernistów. Na powyższym filmiku nie ma bowiem "mszy trydenckiej" [z 1962 r.] a jest "nowa msza" [z 1969 r.] "odprawiana" po łacinie, "ad orientem", w starych szatach liturgicznych, z elementami "dekoracyjnymi" jak kadzidło, profesjonalna asysta liturgiczna czy chorał gregoriański. Dla przeciętnego laika z Novus Ordo będzie to więc "msza taka jak dawniej", a dla typowego, zapatrzonego w Ratizngera i Saracha konserwatysty Novus Ordo będzie to wręcz ideał, wzór do naśladowania i wymarzona "reforma reformy", czy "hermeneutyka ciągłości".
Tak więc za jakiś czas (nie będzie to miesiąc czy dwa, ani nawet rok, te zmiany będą wprowadzane stopniowo, powoli, małymi krokami, tak jak w latach 1958 - 1970) "msza trydencka" całkowicie zniknie z oficjalnych struktur modernistycznego Neokościoła, a zastąpiona zostanie, zapewne ku uciesze zdecydowanej większości faryzejskich pseudo-tradycjonalistów, lubujących się jedynie w starych szatkach i oparach kadzidła, zwyczajnym, ordynarnym, heretyckim i bluźnierczym, neo-protestanckim NOM'em po łacinie i w skrzypcowym ornacie (czyli w nieco mniej ordynarnym i ohydnym wydaniu, zapakowanym w ładniejsze pudełko, ale identycznym co do swej zatrutej jadem herezji treści). W ten sposób "tradycjonaliści" będą korzystali z tego samego mszału, kalendarza i innych ksiąg liturgicznych, co reszta posoborowego Neokościoła. Nie będą więc już "burzyli jedności", będzie, jak chce tego Bergoglio, tylko jeden wyraz lex orandi nowego "rytu rzymskiego", nowej, modernistycznej religii (i jest to w pełni logiczne; to lex orandi w pełni odpowiada nowemu, modernistycznemu lex credendi). Być może, przez pewien czas jeszcze będzie zachowana możliwość celebracji wg. mszału z 1962 r., na zasadach "skansenu" albo "rezerwatu" w "tradycjonalistycznych" instytutach "ecclesia diaboli" jak FSSP, IDP etc. a także w koncesjonowanej opozycji – FSSPX.
Reszta "tradycjonalistów" musi pogodzić się z faktem, że ich przyszłość jest w NOM (Novus Ordo Missae), jak na powyższym filmie, i że nie mają innego wyjścia, no chyba że nawrócą się na Wiarę katolicką i odrzucą ten nowy, fałszywy, heretycki "kościół", z jego nową, modernistyczną religią, liturgią, "soborem" i "papieżem".
A my, Katolicy integralni, módlmy się za naszych katolickich Kapłanów i Biskupów, dzięki którym mamy prawdziwe, ważne i godziwe katolickie Msze św. i Sakramenty! Dziś wielki dzień dla naszej Ojczyzny i Narodu Polskiego. Dziś wreszcie, po kilkudziesięciu latach modernistycznej zarazy (gorszej niż nazistowska, czerwona i tęczowa razem wzięte) kolejny Polak, x. kl. Wojciech Więckowski CMRI, zostanie na stałe włączony do grona duchowieństwa rzymskokatolickiego, poprzez wyższe święcenia kapłańskie subdiakonatu w seminarium Matki Bożej, CMRI (Mater Dei Seminary), w Omaha, w stanie Nebraska, przez J. Exc. x bpa Marka Pivarunasa CMRI (o godz. 8:00 czasu lokalnego, czyli o godz. 15:00 czasu polskiego).
Jednocześnie w kościele św. Gertrudy Wielkiej w Cincinnati, Ohio (St. Gertrude the Great) również odbędą się dzisiaj święcenia (4 diakonów wyświęconych w ubiegłym roku przez śp. Bpa Dolana otrzyma święcenia prezbiteratu). Tam celebrować i udzielać święceń będzie J. Exc. x bp. Rodrigo da Silva (ceremonia rozpocznie się o godz. 10:00, czyli o 16:00 czasu polskiego). Natomiast za tydzień (18 maja br.) w tym samym kościele, o tej samej porze, ten sam biskup udzieli sakry biskupiej x. Karolowi McGuire'owi, jako następcy J. Exc., śp. x biskupa Daniela L. Dolana.
Deo gratias! Panie, daj nam wielu świętych Kapłanów!
Otóż nie, subdiakonat jak i diakonat to wyższe święcenia.
Gdy około piątego wieku drobniejsze urzędy kościelne (ostiariat, lektorat, egzorcystat, akolitat i subdiakonat) stały się wyłącznie stopniami prowadzącymi do kapłaństwa, nazwano je święceniami niższymi, dla odróżnienia od święceń wyższych (diakonatu, prezbiteratu i biskupstwa), związanych z posługą sakramentalną. Święceń niższych nigdy nie udzielano przez nałożenie rąk, ale przez wręczenie przedmiotu oznaczającego dany urząd (np. lektor otrzymywał księgę czytań biblijnych).
Za papieża Aleksandra II (1061-1073), subdiakonat zaliczono w Kościele łacińskim do święceń wyższych. Powodem było składanie przez kandydatów przyrzeczenia życia w celibacie i odmawiania brewiarza. Kolejnym argumentem było posługiwanie subdiakonów bezpośrednio przy ołtarzu i powierzenie im troski o naczynia liturgiczne. Teologicznie urząd ten nigdy nie wchodził w zakres świętej hierarchii (do której należeli diakoni, prezbiterzy i biskupi).
(Źródło: Wikipedia.pl).
Tak więc subdiakonat jak i diakonat należą, w Kościele katolickim, do święceń wyższych. Różnica jest taka, że dopiero diakonat ma charakter stricte sakramentalny (stanowi jeden z trzech stopni Sakramentu Kapłaństwa). Święcenia niższe to : ostiariat, lektorat, egzorcystat, akolitat.
Jak Pan sobie logistycznie wyobraża taką operację powrotu prawdziwego papieża, gdyby np. Bergoglio/Ratzinger publicznie odstąpił od religii Vaticanum II, nawrócił się i został papieżem Franciszkiem/Benedyktem XVI. To by oznaczało, że wszystkie mszały, podręczniki teologii trzeba od nowa drukować. Wszystkich księży trzeba od nowa uczyć w seminariach i wyświęcić. To samo z biskupami. Od nowa budować kościoły i przestawiać wszystko. Nauka odprawiania mszy i łaciny dla duchownych. To przecież to by zeszło z kilka lat, a Kościół musi jakoś funkcjonować i uświęcać ludzi. Może ten nowy papież zezwoliłby na odprawianie mszy w językach narodowych. Jakby to wg Pana wyglądało? Co wg Pana jest najważniejsze do zmiany i najrychlejsze?
Przede wszystkim, muszę całkowicie odrzucić pierwsze zdanie. Jest to założenie wynikające z przyjęcia tzw. tezy z Cassiciacum, która mówi o "materialnym papieżu". Ja odrzucam tą tezę, podobnie jak m.in. śp. x. Antoni Cekada, śp. x. Bp. Daniel L. Dolan i jego kapłani, oraz J.Exc. x. Bp. Marek A. Pivarunas, i jego kapłani, etc. Ta teza jest teologicznie błędna (choć nie jest to oczywiście herezja, która wykluczała by z Kościoła, ale jest to błąd teologiczny). Zgodnie z tym, co pisał m.in. śp. x. Cekada, Bergoglio nie ma nic do stracenia. Nie mógł on utracić papiestwa, ponieważ nigdy go nie miał, nie został ważnie wybrany na urząd, ponieważ już przed rzekomym wyborem był jawnym heretykiem i był poza Kościołem, a heretyk jest wykluczony, z mocy samego BOSKIEGO Prawa, z elekcji papieskiej. Także wybór heretyka, nawet z zachowaniem wszelkich pozorów prawowitości, zawsze jest całkowicie nieważny i pozbawiony znaczenia. Dlatego też nie może być mowy (przynajmniej w odniesieniu do obecnie żyjących uzurpatorów, x. Ratzingera i pana Bergoglio) o jakimkolwiek "materialnym papiestwie". Takie wątpliwości były uzasadnione w czasach Roncalliego czy Montiniego, ewentualnie jeszcze we wczesnych czasach Wojtyły (choć to już bardzo wątpliwe, ale Wojtyła przynajmniej był jeszcze ważnie konsekrowanym biskupem). Tak więc pytanie powinno raczej brzmieć: co by było w przypadku powrotu prawdziwego papieża (wyboru Papieża przez niepełny sobór / Kościół Powszechny) i ewentualnym odzyskaniu przez tego papieża kontroli nad strukturami Kościoła (które były katolickie do 1958 r.), obecnie okupowanymi przez heretyków (można sobie darować struktury i obiekty stworzone przez modernistów po Vaticanum II, zwłaszcza te szkaradne budynki "sakralne", tą ohydę spustoszenia, którą produkują w ostatnich latach, która w żaden sposób nie przypomina katolickich kościołów).
No właśnie napisałem "np." w pytaniu, żeby możliwie były też również inne teologiczne twierdzenia. Nie wykluczam żadnych. Chciałbym tylko zapytać jakby wg Pana to mogło wyglądać.
Też muszę się z Panem w sumie zgodzić, że ta teza przy obecnym stanie to jest już trudna do utrzymania. Kardynałowie Novus Ordo niby w jakimś stopniu mieli by wybierać potencjalnie katolickiego papieża?
Przechodząc do meritum sprawy i odpowiedzi na pytanie. Wyobraźmy więc sobie hipotetycznie, że pan Bergoglio nawraca się, przyjmuje katolicką wiarę, publicznie potępia Vaticanum II i ogłasza porzucenie tej nowej religii. Jednocześnie stwierdza, że jego wybór (jako jawnego heretyka) był nieważny z mocy samego Prawa Bożego, a więc nie jest Papieżem, a "kardynałowie" novus ordo nie są żadnymi elektorami, wzywa więc Kościół Powszechny do wyboru katolickiego Papieża, na "niepełnym soborze" który ma się odbyć w tym celu w Bazylice św. Piotra. Oczywiście "biskupi" novus ordo (w tym on sam, Bergoglio) nie mogą w nim uczestniczyć. Bergoglio "przekazuje" fizyczną zwierzchność nad (dotąd okupowanymi) fizycznymi strukturami Kościoła i państwa Watykan, nowo wybranemu (przez przybyłych do Watykanu katolickich biskupów) katolickiemu Papieżowi, któremu publicznie składa hołd i ślubuje posłuszeństwo. Pytanie brzmi, jak wielu "hierarchów" modernistycznego Neokościoła nawróciło by się wraz z nim. Najprawdopodobniej wybuchła by wówczas ogromna schizma, moderniści masowo odłączyli by się, i większości struktur i tak nie udało by nam się odzyskać, przynajmniej nie od razu. Jeżeli FSSPX uznało by wówczas katolickiego Papieża i katolicką naukę o nieomylności, prymacie i posłuszeństwie Papieżowi, zostało by za pewne zatwierdzone, i ze swoimi rozbudowanymi strukturami, siecią przeoratów i kaplic, byłoby bardzo przydatne. Za pewne bardziej "konserwatywna" czy "tradycjonalistyczna" część duchownych novus ordo również zechciałaby uznać katolickiego Papieża, wówczas oczywiście musieliby przejść od podstaw formację seminaryjną (dotyczy to tak samo "biskupów" i "kardynałów" novus ordo, o ile nie mieli przed soborowej formacji) oraz przyjąć sub conditione święcenia kapłańskie i / lub biskupie. Ten proces trwał by kilka lat i tego się przyśpieszyć nie da. W tym czasie posługę pełnili by dla całego Kościoła jedynie tradycyjni, ważnie wyświęceni duchowni (również z np. FSSPX, jeśliby się nawrócili) a więc tak ważne jest, aby było ich jak najwięcej. Być może Pan Bóg wówczas w jakiś opatrznościowy sposób sprawił, że nawrócili by się np. wschodni schizmatycy, którzy mają ważne święcenia? Kto wie. Duchowni novus ordo musieliby nauczyć się łaciny przynajmniej w takim stopniu, aby płynnie czytać teksty mszalne i móc odprawić Mszę św. (do tego nie potrzeba biegłej znajomości języka, kapłan po prostu nie może dukać i bełkotać). Nie ma potrzeby żadnego masowego indultu na Msze św. w językach narodowych (oczywiście mówimy tu tylko i wyłącznie o Mszy tradycyjnej, NOM musi zostać natychmiast zniesiony i zakazany). Wystarczy co najwyżej udzielać specjalnych pozwoleń, zastrzeżonych dla Stolicy Apostolskiej, np. starszym czy schorowanym duchownym, którzy nie byliby już w stanie nauczyć się łaciny. Trzeba pamiętać że katolicka Msza Rzymska była dozwolona w języku narodowym np. w Chinach, a także w języku starocerkiewnosłowiańskim w Chorwacji czy w Czechach. Mszałów i podręczników do teologii nie trzeba by drukować od nowa, ale odkurzyć z bibliotek i zakrystii te sprzed 1958 r. Jak braknie, to ewentualnie dodrukowywać. Najbardziej istotne, najrychlejsze i najważniejsze jest to, aby heretyckie dokumenty Vaticanum II (oraz nowe "mszały", "katechizmy" etc.) zostały spalone, nie tylko publicznie, na pl. św. Piotra, ale także i przede wszystkim, w umysłach duchowieństwa!
subdiakonat jak i diakonat to niższe święcenia.
OdpowiedzUsuńOtóż nie, subdiakonat jak i diakonat to wyższe święcenia.
UsuńGdy około piątego wieku drobniejsze urzędy kościelne (ostiariat, lektorat, egzorcystat, akolitat i subdiakonat) stały się wyłącznie stopniami prowadzącymi do kapłaństwa, nazwano je święceniami niższymi, dla odróżnienia od święceń wyższych (diakonatu, prezbiteratu i biskupstwa), związanych z posługą sakramentalną. Święceń niższych nigdy nie udzielano przez nałożenie rąk, ale przez wręczenie przedmiotu oznaczającego dany urząd (np. lektor otrzymywał księgę czytań biblijnych).
Za papieża Aleksandra II (1061-1073), subdiakonat zaliczono w Kościele łacińskim do święceń wyższych. Powodem było składanie przez kandydatów przyrzeczenia życia w celibacie i odmawiania brewiarza. Kolejnym argumentem było posługiwanie subdiakonów bezpośrednio przy ołtarzu i powierzenie im troski o naczynia liturgiczne. Teologicznie urząd ten nigdy nie wchodził w zakres świętej hierarchii (do której należeli diakoni, prezbiterzy i biskupi).
(Źródło: Wikipedia.pl).
Tak więc subdiakonat jak i diakonat należą, w Kościele katolickim, do święceń wyższych. Różnica jest taka, że dopiero diakonat ma charakter stricte sakramentalny (stanowi jeden z trzech stopni Sakramentu Kapłaństwa). Święcenia niższe to : ostiariat, lektorat, egzorcystat, akolitat.
Jak Pan sobie logistycznie wyobraża taką operację powrotu prawdziwego papieża, gdyby np. Bergoglio/Ratzinger publicznie odstąpił od religii Vaticanum II, nawrócił się i został papieżem Franciszkiem/Benedyktem XVI. To by oznaczało, że wszystkie mszały, podręczniki teologii trzeba od nowa drukować. Wszystkich księży trzeba od nowa uczyć w seminariach i wyświęcić. To samo z biskupami. Od nowa budować kościoły i przestawiać wszystko. Nauka odprawiania mszy i łaciny dla duchownych. To przecież to by zeszło z kilka lat, a Kościół musi jakoś funkcjonować i uświęcać ludzi. Może ten nowy papież zezwoliłby na odprawianie mszy w językach narodowych.
OdpowiedzUsuńJakby to wg Pana wyglądało? Co wg Pana jest najważniejsze do zmiany i najrychlejsze?
Przede wszystkim, muszę całkowicie odrzucić pierwsze zdanie. Jest to założenie wynikające z przyjęcia tzw. tezy z Cassiciacum, która mówi o "materialnym papieżu". Ja odrzucam tą tezę, podobnie jak m.in. śp. x. Antoni Cekada, śp. x. Bp. Daniel L. Dolan i jego kapłani, oraz J.Exc. x. Bp. Marek A. Pivarunas, i jego kapłani, etc. Ta teza jest teologicznie błędna (choć nie jest to oczywiście herezja, która wykluczała by z Kościoła, ale jest to błąd teologiczny). Zgodnie z tym, co pisał m.in. śp. x. Cekada, Bergoglio nie ma nic do stracenia. Nie mógł on utracić papiestwa, ponieważ nigdy go nie miał, nie został ważnie wybrany na urząd, ponieważ już przed rzekomym wyborem był jawnym heretykiem i był poza Kościołem, a heretyk jest wykluczony, z mocy samego BOSKIEGO Prawa, z elekcji papieskiej. Także wybór heretyka, nawet z zachowaniem wszelkich pozorów prawowitości, zawsze jest całkowicie nieważny i pozbawiony znaczenia. Dlatego też nie może być mowy (przynajmniej w odniesieniu do obecnie żyjących uzurpatorów, x. Ratzingera i pana Bergoglio) o jakimkolwiek "materialnym papiestwie". Takie wątpliwości były uzasadnione w czasach Roncalliego czy Montiniego, ewentualnie jeszcze we wczesnych czasach Wojtyły (choć to już bardzo wątpliwe, ale Wojtyła przynajmniej był jeszcze ważnie konsekrowanym biskupem). Tak więc pytanie powinno raczej brzmieć: co by było w przypadku powrotu prawdziwego papieża (wyboru Papieża przez niepełny sobór / Kościół Powszechny) i ewentualnym odzyskaniu przez tego papieża kontroli nad strukturami Kościoła (które były katolickie do 1958 r.), obecnie okupowanymi przez heretyków (można sobie darować struktury i obiekty stworzone przez modernistów po Vaticanum II, zwłaszcza te szkaradne budynki "sakralne", tą ohydę spustoszenia, którą produkują w ostatnich latach, która w żaden sposób nie przypomina katolickich kościołów).
UsuńNo właśnie napisałem "np." w pytaniu, żeby możliwie były też również inne teologiczne twierdzenia. Nie wykluczam żadnych. Chciałbym tylko zapytać jakby wg Pana to mogło wyglądać.
UsuńTeż muszę się z Panem w sumie zgodzić, że ta teza przy obecnym stanie to jest już trudna do utrzymania. Kardynałowie Novus Ordo niby w jakimś stopniu mieli by wybierać potencjalnie katolickiego papieża?
UsuńPrzechodząc do meritum sprawy i odpowiedzi na pytanie. Wyobraźmy więc sobie hipotetycznie, że pan Bergoglio nawraca się, przyjmuje katolicką wiarę, publicznie potępia Vaticanum II i ogłasza porzucenie tej nowej religii. Jednocześnie stwierdza, że jego wybór (jako jawnego heretyka) był nieważny z mocy samego Prawa Bożego, a więc nie jest Papieżem, a "kardynałowie" novus ordo nie są żadnymi elektorami, wzywa więc Kościół Powszechny do wyboru katolickiego Papieża, na "niepełnym soborze" który ma się odbyć w tym celu w Bazylice św. Piotra. Oczywiście "biskupi" novus ordo (w tym on sam, Bergoglio) nie mogą w nim uczestniczyć. Bergoglio "przekazuje" fizyczną zwierzchność nad (dotąd okupowanymi) fizycznymi strukturami Kościoła i państwa Watykan, nowo wybranemu (przez przybyłych do Watykanu katolickich biskupów) katolickiemu Papieżowi, któremu publicznie składa hołd i ślubuje posłuszeństwo. Pytanie brzmi, jak wielu "hierarchów" modernistycznego Neokościoła nawróciło by się wraz z nim. Najprawdopodobniej wybuchła by wówczas ogromna schizma, moderniści masowo odłączyli by się, i większości struktur i tak nie udało by nam się odzyskać, przynajmniej nie od razu. Jeżeli FSSPX uznało by wówczas katolickiego Papieża i katolicką naukę o nieomylności, prymacie i posłuszeństwie Papieżowi, zostało by za pewne zatwierdzone, i ze swoimi rozbudowanymi strukturami, siecią przeoratów i kaplic, byłoby bardzo przydatne. Za pewne bardziej "konserwatywna" czy "tradycjonalistyczna" część duchownych novus ordo również zechciałaby uznać katolickiego Papieża, wówczas oczywiście musieliby przejść od podstaw formację seminaryjną (dotyczy to tak samo "biskupów" i "kardynałów" novus ordo, o ile nie mieli przed soborowej formacji) oraz przyjąć sub conditione święcenia kapłańskie i / lub biskupie. Ten proces trwał by kilka lat i tego się przyśpieszyć nie da. W tym czasie posługę pełnili by dla całego Kościoła jedynie tradycyjni, ważnie wyświęceni duchowni (również z np. FSSPX, jeśliby się nawrócili) a więc tak ważne jest, aby było ich jak najwięcej. Być może Pan Bóg wówczas w jakiś opatrznościowy sposób sprawił, że nawrócili by się np. wschodni schizmatycy, którzy mają ważne święcenia? Kto wie. Duchowni novus ordo musieliby nauczyć się łaciny przynajmniej w takim stopniu, aby płynnie czytać teksty mszalne i móc odprawić Mszę św. (do tego nie potrzeba biegłej znajomości języka, kapłan po prostu nie może dukać i bełkotać). Nie ma potrzeby żadnego masowego indultu na Msze św. w językach narodowych (oczywiście mówimy tu tylko i wyłącznie o Mszy tradycyjnej, NOM musi zostać natychmiast zniesiony i zakazany). Wystarczy co najwyżej udzielać specjalnych pozwoleń, zastrzeżonych dla Stolicy Apostolskiej, np. starszym czy schorowanym duchownym, którzy nie byliby już w stanie nauczyć się łaciny. Trzeba pamiętać że katolicka Msza Rzymska była dozwolona w języku narodowym np. w Chinach, a także w języku starocerkiewnosłowiańskim w Chorwacji czy w Czechach. Mszałów i podręczników do teologii nie trzeba by drukować od nowa, ale odkurzyć z bibliotek i zakrystii te sprzed 1958 r. Jak braknie, to ewentualnie dodrukowywać. Najbardziej istotne, najrychlejsze i najważniejsze jest to, aby heretyckie dokumenty Vaticanum II (oraz nowe "mszały", "katechizmy" etc.) zostały spalone, nie tylko publicznie, na pl. św. Piotra, ale także i przede wszystkim, w umysłach duchowieństwa!
UsuńCo daj Panie Boże jak najrychlej, amen!
Usuń