Strony

niedziela, 10 lipca 2022

11 lipca – 79 rocznica Krwawej Niedzieli na Wołyniu.

  Krwawa niedziela na Wołyniu – 11 lipca 1943 roku, była punktem kulminacyjnym rzezi wołyńskiej, akcja masowej eksterminacji polskiej ludności cywilnej na Wołyniu przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów Stepana Bandery (OUN-B), Ukraińską Powstańczą Armię (UPA) oraz ukraińską ludność cywilną. Tego dnia zaatakowano w 99 miejscowościach, głównie w powiatach włodzimierskim i horochowskim, wiernych modlących się w niedzielny poranek w kościołach. Mordowali i palili żywcem starców, kobiety i dzieci oraz księży, podczas trwających Mszy św. i nabożeństw. W następnych dniach masakry były kontynuowane.

 Od pewnego czasu (zwłaszcza od 24 lutego br.) na terytorium Polski możemy zauważyć symbolikę wprost odwołującą się do kultu UPA, taką jak flagi, barwy, symbole, hasła, zawołania i piosenki (np. Czerwona Kalina)... Jesteśmy przeciwni propagowaniu i wybielaniu tzw. Ukraińskiej Powstańczej Armii w oczach Polaków!

Przypominamy więc następujące fakty historyczne:

  1. Zbrodni wołyńskiej dokonali Ukraińcy a nie przebrani za nich enkawudziści. 
  2. Zbrodnia była zaplanowana jeszcze przed wybuchem II wojny światowej.
  3. Ukraińcy mordowali Polaków za rzekomą „okupację” ich ziem, więc nasuwa się pytanie dlaczego mordowali przy okazji tego mordu również Ormian, Czechów czy Żydów skoro żadna z tych nacji ich nie „okupowała”?
  4. Bestialskich mordów na Polakach Ukraińcy dokonywali nim powstało jeszcze UPA w latach 1919-1920, rozpruwano wówczas ciężarnym polskim kobietom brzuchy, mężczyznom wycinano genitalia, polskich żołnierzy zakopywano żywcem, palono kobiety i dzieci żywcem, wydłubywano Polakom oczy. Za zbrodnie nie odpowiadają więc ukraińscy „nacjonaliści” (a właściwie to szowiniści i naziści) tylko Ukraińcy jako tacy.

Nie jesteśmy (w przeciwieństwie do ukraińskich "nacjonalistów") szowinistami, jesteśmy normalnymi ludźmi potępiającymi zbrodnie UPA, czy też OUN, potępiającymi zbrodniarzy wołyńskich, zbrodniarzy ukraińskich okresu II wojny światowej, nasza wewnętrzna godność i szacunek do prawdy oraz do naszych poległych przodków, nie pozwala nam patrzeć na to obojętnie. Jesteśmy przeciwni promocji symboliki UPA w Polsce, przyzwyczajania nas do niej, wmawiania nam alternatywnej wersji wydarzeń. Do tej pory, na kilku ukraińskich wiecach politycznych w Polsce można było zauważyć hasła i flagi UPA. Musimy powiedzieć dość! Nas nie obchodzi że pod tymi barwami dziś tzw. Ukraina walczy... Nas obchodzi nasza sprawa i prawda historyczna. Ale, żeby była jasność, komunizmem i jawnym rusofilstwem (wbrew Polskim interesom narodowym) także gardzimy. 

Wołynia nie zapomnimy!

Redakcja Tenete Traditiones


Z tej okazji warto przypomnieć jeszcze jeden ważny dla nas, szczególnie z religijnego punktu widzenia fakt, tak często dziś pomijany czy bagatelizowany:

 "Idźcie do boju i wracajcie jako zwycięzcy".

Tymi słowami, 4 lipca 1943 r. na stadionie sportowym w Przemyślu, w asyście ks. Hrynyka i ks. Kaczmara, greckokatolicki biskup przemyski – Josyf Jozafat Kocyłowski – kończył uroczyste nabożeństwo polowe dla ochotników do 14 Dywizji Grenadierów SS, która okryła się licznymi zbrodniami wobec ludności polskiej. 

Podczas tego nabożeństwa udzielał im błogosławieństwa, a w czasie wygłoszonego tam kazania zagrzewał do walki. Biskup Kocyłowski nie był we wszystkim wierny Bogu i Stolicy Apostolskiej. Angażując się w antypolskie działania nie usłuchał napomnień Ojca Świętego. W 1923 r. Pius XI nakazywał Kocyłowskiemu jak i arcybiskupowi metropolicie lwowskiemu i halickiemu Andrzejowi Szeptyckiemu – "by polityką się nie zajmowali, by ich zachowywanie się lojalne wobec państwa polskiego i rządu było bez zarzutu, i by w tym duchu wpływali na kler". Ponadto biskup Kocyłowski złamał, podobnie jak metropolita Szeptycki i wielu innych ukraińskich wyższych duchownych, przysięgę złożoną w okresie międzywojennym na ręce Prezydenta RP, a także Konkordat, który zatwierdził rotę tej przysięgi. 

Wobec powyższego – biskup Kocyłowski stanął moralnie i politycznie po stronie ohydnego zła, śmiertelnego wroga Polski (a także Boga, Kościoła i Religii katolickiej), który w tym czasie dokonywał ludobójstwa na polskich obywatelach.

----------------------------------------

Nadmienić trzeba, iż 10 lipca 1941 r. wziął udział w powitaniu wkraczających do Przemyśla wojsk niemieckich. Wcześniej – 7 lipca 1941 r. w swoim liście pasterskim pisał między innymi: "Sława wielkiemu fuhrerowi Adolfowi Hitlerowi, wyzwolicielowi i najlepszemu przyjacielowi ukraińskiego narodu", uprzednio wydając bankiet na cześć oficerów niemieckich.

------------------------------------------

W liście arcybiskupa Bolesława Twardowskiego (łaciński arcybiskup metropolita lwowski w latach 1923–1944) do arcybiskupa Szeptyckiego i biskupa Kocyłowskiego z 30 lipca 1943 roku Twardowski pisał o nastrojach ukraińskich i o głoszeniu haseł wyniszczenia polskiego żywiołu zamieszkującego w Małopolsce Wschodniej. List ten pozostał bez odpowiedzi odnośnie problemu. Na list biskupa Franciszka Bardy do biskupa Kocyłowskiego, skierowany 15 grudnia 1944 r. w sprawie panujących w diecezji przemyskiej stosunków, otrzymał odpowiedź, w której biskup Kocyłowski użalał się tylko, że księża greckokatoliccy są prześladowani przez ludność polską. 

Biskup Kocyłowski był szowinistą ukraińskim (nazistą), tolerował działalność podlegających sobie księży w OUN/UPA i ich antypolskie wystąpienia. Dosyć często cerkiew służyła za punkt wyjścia antypolskim akcjom, podejmowano w niej także naukę pieśni, jak np. "Ne pora Lachom i Moskalom służyły". Kocyłowski wiedział o poczynaniach swych kapłanów, lecz nie starał się im zapobiegać, a nawet bronił kapłanów występujących przeciwko państwu polskiemu i Polakom. 

Niepojętym i kontrowersyjnym jest fakt, iż 27 czerwca 2001 r. modernistyczny pseudo-papież Jan Paweł II, nazywany przez swych zwolenników "Papieżem Polakiem" lub "Wielkim Polakiem", podczas swojej "pielgrzymki" na Ukrainę zaliczył Jozafata Kocyłowskiego w poczet "błogosławionych" modernistycznego neokościoła, jako "męczennika" komunistycznych prześladowań...

Tyle lat po wojnie, a dzisiaj próbuje się relatywizować historię i czynić z ofiar – katów, a z katów – bohaterów!

Tzw. Jan Paweł II (heretyk Karol Wojtyła) nie był prawdziwym papieżem. 
Katolicki papież jest bowiem nieomylny w kanonizacjach świętych
(jest to zgodne zdanie wszystkich przedsoborowych, katolickich teologów), 
A także w beatyfikacjach (zgodnie z opinią zdecydowanej większości katolickich teologów).

19 komentarzy:

  1. Szczesc Boze, czy na temat nieomylnosci papieza w sprawie beatyfikacji i kanonizacji jest jakies nauczanie papieskie, poza opiniami teologow? Maciej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W przypadku kanonizacji, jest to nie tyle opinia, co zgodność wśród teologów [czyli wniosek teologiczny] którzy często powoływali się w tej kwestii na nauczanie Papieży, oraz, przede wszystkim, na język samych dekretów kanonizacyjnych, na użyte tam słowa (które nie pozostawiają wątpliwości): orzekamy, ogłaszamy itp. W przypadku beatyfikacji jest to natomiast jedynie opinia niektórych (lecz nie nielicznych) teologów.

      "[...] Wszyscy teologowie katoliccy uznają doktrynę o nieomylności kanonizacji za co najmniej teologicznie pewną. Niektórzy z nich powołując się na słowa papieży Piusa XI i Piusa XII uważają, że nauka o nieomylności aktu kanonizacyjnego jest pośrednio zdefiniowana (implicite definita) – tak np. I. Salaverri SI, De Ecclesia Christi, [w:] Sacrae Theologiae Summa, Vol. I, Madryt 1955, ss. 741-743, gdzie można znaleźć także wspomniane deklaracje ostatnich Papieży."

      https://www.ultramontes.pl/Nieomylnosc_kanonizacji.htm

      Usuń
    2. W powyższym przypadku obrzydliwym jest zwłaszcza fakt, że "papież-Polak" Wojtyła nigdy nawet nie pomyślał, aby "beatyfikować" ofiary rzezi wołyńskiej, które zginęły często w kościele, w czasie Mszy św. (w tym wielu polskich księży), po prostu za to że byli łacinnikami, gdyż bycie łacinnikiem było jednoznaczne z byciem Polakiem (mordowali ich często grekokatolicy, a więc teoretycznie ludzie wyznający tą samą wiarę i będący w jednym Kościele!). Możemy więc ofiary rzezi wołyńskiej nazywać Męczennikami, oni w istocie są nimi. Natomiast Wojtyła "beatyfikował" jako "męczenników" katów, a nie ofiary! "Beatyfikował" 27 grekokatolików, z których większość to biskupi i księża, którzy święcili kosy i siekiery, którzy głosili antypolskie, szowinistyczne i pro-nazistowskie kazania, jak Kocyłowski (oczywiście wśród nich jest także kilka chwalebnych wyjątków, jak np. bp. Grzegorz Chomyszyn, który tego typu działaniom się sprzeciwiał. Np. w 1932 r. opublikował pracę „Problem ukraiński”, w której przekonywał, że przyjęcie przez Ruś chrztu z Bizancjum, a nie z Rzymu, było wielkim nieszczęściem, gdyż sprawiło, że podstawowe prawdy wiary nie stały się zarazem zasadami postępowania wiernych w życiu codziennym). Kolejnym przykładem jest trwający już od wielu lat "proces beatyfikacyjny" abp. Andrzeja Szeptyckiego, głównego odpowiedzialnego za wspieranie UPA przez greckokatolicki kler i otwartą kolaboracje z niemieckimi nazistami... Wojtyła ten proces rozpoczął, a Bergoglio w 2017 r. ogłosił dekret o "heroiczności cnót" Szeptyckiego. Za niedługo pewnie ogłosi go kolejnym "błogosławionym" Neokościoła...

      Usuń
    3. Warto poczytać Panie Macieju od punktu 44 ten świetny artykuł: https://novusordo-pl.blogspot.com/2022/06/o-niezawodnosci-koscioa-x-damien.html.
      Podręcznik do dogmatyki „Sacrae Theologiae Summa” z 1955 autorstwa teologów jezuitów o. Joachima Salvieriego i o. Michaele’a Nicolau tak to przedstawia w tomie o eklezjologii:
      „O drugorzędnym przedmiocie nieomylności Kościoła.
      Teza: Inne prawdy, które są koniecznie związane z prawdami objawionymi, stanowią wtórny lub pośredni przedmiot nieomylności. [...]
      Kanonizacje świętych są definitywnymi dekretami powszechnej władzy kościelnej, na mocy których słudzy Boży są uroczyście ogłaszani świętymi, dodawani do katalogu świętych i podawani wiernym całego Kościoła do czci i naśladowania. Beatyfikacje sług Bożych są również dekretami powszechnej władzy kościelnej, ale nie uzyskują najwyższej i definitywnej rangi tej władzy.[…]
      4) Odnośnie dekretów uroczystej Kanonizacji Świętych.
      A. Cel nieomylnego Magisterium domaga się nieomylności co do tych dekretów. Cel bowiem nieomylnego Magisterium domaga się tych rzeczy, które są konieczne, aby wiernych bez błędu kierować do zbawienia przez prawidłowy kult i naśladowanie przykładów cnót chrześcijańskich. Ale dla takiego celu konieczna jest nieomylność dotycząca dekretów o kanonizacji świętych. Dlatego cel nieomylnego Magisterium domaga się nieomylności dotyczącej dekretów uroczystej Kanonizacji Świętych.
      Przesłanka większa jest pewna ze znanej władzy Kościoła do uświęcenia, do której inne władze tego samego Kościoła są bezpośrednio porządkowane.
      Przesłanka mniejsza jest pewna, ponieważ przez uroczyste dekrety Kanonizacji Świętych Kościół nie tylko toleruje i zezwala, ale także poleca i poucza całe stado wiernych, że pewni określeni Święci, których kanonizuje, mają być czczeni, i przedstawia ich jako przykłady cnoty godne naśladowania. Ale sama możliwość błędu w tak uroczystym oświadczeniu odebrałaby wiernym wszelką ufność i zasadniczo zniszczyłaby cały kult świętych; mogłoby się bowiem zdarzyć, że Kościół uroczyście podałby wszystkim i nakazał, aby potępieni i źli ludzie wiecznie byli czczeni i naśladowani. Dlatego, aby bezbłędnie kierować wiernych do zbawienia przez prawidłowy kult i naśladowanie przykładów cnót chrześcijańskich, konieczna jest nieomylność dotycząca uroczystych dekretów kanonizacyjnych świętych. […]
      Teraz wszyscy utrzymują, że ta doktryna jest przynajmniej teologicznie pewna (sententia certa). Rzeczywiście, według manifestowanego zamysłu Piusa XI i XII można powiedzieć, że jest ona zdefiniowana implicite (implicite definita)”
      (Cf. Salaverii, Nicolau; „Sacrae Theologiae Summa IB”, str. 259 – 281 [1955 r.]). [Przepraszam za niedoskonałości w tłumaczeniu, ale myślę że w zarysie w miarę zrozumiałe].
      To jest mniej więcej rozumowanie, które prowadzi do tego wniosku teologicznego. Innymi słowy, z Kościoła katolickiego nie byłby żaden środek zbawienia, gdyby oficjalnie i powszechnie aprobował jako przykład świętego człowieka, którego naśladowanie prowadziłoby nas do piekła. Co za pożytek wtedy byłby z Magisterium? Zaprzeczanie kanonizacji świętych jest z pewnością błędne, ale może być nawet heretyckie.

      Usuń
  2. Oczywiście FSSPX będzie mówiło "Nieomylność kanonizacji nie jest dogmatem zatem nas nie obowiązuje, bo zmieniły się okoliczności etc." Oh, nie tak prędko. Żeby zaprzeczyć nieomylności kanonizacji muszą zaprzeczyć przynajmniej jednej z przesłanek. Czy mogą to zrobić w przypadku którejkolwiek bez uszczerbku dla wiary katolickiej i bez zagrożenia herezją? Wątpię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaprzeczenie choćby jednej kanonizacji oznacza w praktyce poddanie w wątpliwość wszystkich. Skoro bowiem papież nie jest per se nieomylny przy kanonizacjach, to jaką możemy mieć pewność, że ktoś kogo papież kanonizował, rzeczywiście jest świętym i jest w niebie, że można za jego wstawiennictwem modlić się, czcić jego/jej relikwie etc. To w ostateczności oznacza czysty protestantyzm i albo odrzucenie w ogóle kultu świętych, albo stworzenie sobie własnego, subiektywnego "autorytetu" do decydowania, kto jest "prawdziwym" świętym, a kto nie jest (skoro papież nie jest już najwyższym autorytetem w tej dziedzinie, bo może się mylić). Tak więc półtradycjonaliści, lefebryści etc. są w praktyce protestantami (pod płaszczykiem katolickich form zewnętrznych), zachowują się jak protestanci. Sami dla siebie są najwyższym autorytetem, we wszystkich dziedzinach wiary, moralności, dyscypliny, liturgii etc...

      Usuń
    2. Zabawna – i smutna jednocześnie – by była moim zdaniem dyskusja pastora protestanckiego z księdzem FSSPX. Kiedy ksiądz FSSPX by mu wszystko przedstawił, to pastor mógłby odrzec: „Zarzucacie naszemu protestanckiemu katechizmowi herezje, no ale przecież Wy sami też mówicie że Wasz oficjalny Katechizm Kościoła Katolickiego promulgowany z „z pełnym apostolskim autorytetem nauczycielskim” przez papieża Jana Pawła II też zawiera herezja. No to czego Wy od nas chcecie? Po co mam przechodzić do Waszego Kościoła, który jak twierdzicie tak samo powszechnie naucza herezji jak nasz - wg Was, promulguje ekumeniczną liturgię etc.? U mnie przynajmniej mogę mieć żonę”.

      Usuń
    3. Protestant przynajmniej jest konsekwentny, lefebrysta nie!

      Usuń
  3. Czy czczenie świętych i uznawanie ich świętości jest do zbawienia niezbędne? Jeżeli nie, to nie ma sobie czym głowy zawracać. Jeżeli tak, to mamy problem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czy Anonimowy jest protestantem? Pytanie jest podwójne, więc odpowiem na obie jego części. Jeśli chodzi o uznawanie, to tak, katolik ma obowiązek uznawać to, co Kościół nieomylnie ogłasza i do wierzenia podaje. Jeśli więc ktoś jest nieposłuszny Kościołowi, świadomie odrzuca to Magisterium Kościoła, i wbrew tym nieomylnym orzeczeniom nie uznaje ważnie kanonizowanych przez Kościół świętych, ten nie jest katolikiem, a więc nie może być zbawiony. Jeśli chodzi o sam kult świętych, to może nie jest on nakazany jako konieczny do zbawienia, ale to jest podobnie jak z przyjmowaniem Sakramentów Świętych. Tak naprawdę jedynym do zbawienia koniecznym jest Chrzest św. (i to też nie zawsze musi być przyjęty na sposób zwyczajny, z wody, bo jest także tzw. chrzest krwi i chrzest pragnienia). Wszystkie pozostałe nie są do zbawienia niezbędne. Ale niech ktoś się spróbuje zbawić nie korzystając z nich... A może lepiej, niech jednak nie próbuje! Mowa jest oczywiście o sytuacji w której ochrzczony katolik ma dostęp do katolickich, ważnych, godziwie sprawowanych sakramentów, a mimo to z nich nie korzysta (w przypadku kultu świętych takiej "wymówki" nie ma, gdyż do nich zawsze i wszędzie mamy dostęp, i możemy prosić o ich pomoc i wstawiennictwo).

      Usuń
    2. "Wierzę w Boga, Ojca Wszechmogącego... Świetych obcowanie..."

      Szanowny anonimowy mówi tak przynajmniej dwa razy dziennie, przy rannym i wieczornym pacierzu...

      Usuń
    3. Szanowny Panie Redaktorze,
      dużo wyniosłem z czytania Pana bloga i jestem wdzięczny za Pana pracę, dlatego też pozwolę sobie poprosić o odpowiedź na moje wątpliwości. Poruszył Pan tutaj jeden temat, który nie daje mi spokoju od dłuższego czasu. Mianowicie chodzi o warunki konieczne do zbawienia. Zawsze byłem przekonany, że warunkami koniecznymi są przyjęcie sakramentu Chrztu Świętego oraz wyznawanie wiary katolickiej. Po raz pierwszy przeczytałem w książce abp Lefebvre'a "Oni Jego detronizowali", że wyznawcy innych religii też mogą być zbawieni, co zresztą powtarza chyba całe FSSPX jak i sedewakantyści, których Pan na blogu często przywołuje np. bp Sanborn. Powołuje się Pan na tzw. chrzest pragnienia lub krwi co również jest w tych środowiskach często powtarzane jako jakiś zamiennik dla sakramentu Chrztu Świętego, co również nie tak dawno po raz pierwszy usłyszałem. Czytałem nauczania dogmatyczne, wypowiedzi papieży i soborów na te tematy i zawsze było to dobitnie zaznaczane, że warunkami koniecznymi do zbawienia są sakrament Chrztu Świętego oraz wyznawanie wiary katolickiej, bez wyjątków i otwartej furtki na ewentualne inne możliwości. Nigdy nie było mowy o jakimś sakramencie pragnienia/krwi, który może zastąpić sakrament Chrztu świętego tj. z wody i Ducha Świętego oraz, że można być zbawionym w innych religiach na jakiś specjalnych zasadach. Jedynie w ostatnich tzw. tradycyjnych katechizmach jest mowa o chrzcie krwi/pragnienia, ale raczej nie stawiam tego ponad wypowiedzi papieży i soborów. Mam wrażenie, że to nauczanie niedawno się pojawiło...
      Bardzo proszę o wyjaśnienie tej kwestii. Czy ma Pan dostęp do jakiś wypowiedzi papieży lub soborów, które uzasadniają te jak dla mnie nowinki? Z góry Bóg zapłać.
      Tomasz

      Usuń
  4. Nie nie jestem protestantem i wierzę w świętych obcowanie, . A chrzest przyjąłem długo przed zawieruchą soborową. Ale wchodząc w szczegóły: czy pewność świętości św. Jana od Krzyża, czy św. Małej Tereski jest taka sama jak pewność świętości J.P.II?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli osoba która ich kanonizowała jest papieżem, to tak. Właśnie o tym jest cała powyższa dyskusja. I co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Jeśli pan Jerzy Bergoglio jest prawdziwym papieżem, to Karol Wojtyła czy Montinii [Paweł VI] jest świętym tak samo jak św. Jana od Krzyża, czy św. Mała Tereska, i jego świętość nie podlega najmniejszej wątpliwości, a każdy kto ją podważa, jest w istocie schizmatykiem i odrzuca Nieomylność Papieską (a tak właśnie robi FSSPX i inni pseudo-tradycjonaliści).

      Usuń
  5. Jak Pan redaktor wytłumaczyłby te opętańcze mordy na polskiej ludności? Sprawiedliwość Boża dokonuje "egzekucji" już za naszego życia jak to widzimy z autopsji. Aczkolwiek czym zawinili ludzie tamtych rejonów czy innych w II RP, że zostali w taki sposób unicestwieni. czy to podczas, czy po Mszach Świętych, czy w innych okolicznościach? Czy wytłumaczenie "taka była Wola Boża jest wystarczające w rozmowie z osobą chcącą wiedzieć dlaczego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czym zawinił Jezus, że został tak okrutnie potraktowany i ukrzyżowany? Czym zawinili pierwsi chrześcijanie, że byli tak okrutnie ścigani przez Rzym?
      "Iżeście nie są z świata, alem ja was wybrał z świata, przetoż was świat nienawidzi."

      Usuń
  6. Obawiam się, że tłumacząc tak dzisiejszemu posoborowiakowi nie "zadziała". Anonimowy powinien mieć świadomość, że tak sadystyczne męczeństwa dają palmę chwały tylko najwytrwalszym. Podejrzewam, że pośród Polaków ginących taką śmiercią z rąk banderowców było też sporo letnich i może nawet niedowiarków. Tak więc niekoniecznie zbawili się ginąc w takich katuszach. Nie sztuka przeczytać wiele książek i popisywać się teologią kiedy dookoła względny spokój, jak teraz. Sztuka jest nie czuć nienawiści czy urazu do oprawców , w chwili takiej grozy. Nie każdy będzie św. Andrzejem Bobolą czy Świętymi pierwszych wieków. Oczywiście byłoby wspaniale gdyby każdy z miłością i przebaczeniem odchodził z tego świata jak Św. Szczepan czy Św. Wawrzyniec. Ale tak pewnie nie jest.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech Anonimowy zapzna się z 362 sposobami sadystycznych sposobów mordowania i zastanowi się czy w tym momencie jest możliwe nie czuć "nienawiści i urazy", to co się działo przekraczało zasób ludzkiej wrażliwości, tam była zgroza na widok demonòw

      Usuń
  7. Wydarzenia historyczne są najczęściej tak zawikłane, że nie sposób ich do końca zrozumieć, ponieważ mają bardzo długi łańcuch przyczyn i skutków, w dodatku mają powiązania z elementami duchowymi złymi lub dobrymi, w przypadku Zbrodni Wołyńskiej z uwagi na jej niespotykane bestialstwo, tajemnica nieprawości jest terminem który może przybliżyć zrozumienie tego diabelstwa, ta zbrodnia ciągle woła o pomstę do Nieba

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.