Strony

czwartek, 9 lutego 2023

80'ta rocznica rozpoczęcia Rzezi Wołyńskiej.

 9 lutego Polska obchodzi tragiczną rocznicę. Tego dnia bandyci nazywający siebie "Ukraińską Powstańczą armią" zaatakowali pierwszą polską wioskę Parośla (w gminie Antonówka, w powiecie sarneńskim województwa wołyńskiego). Brutalnie zamordowano 173 cywilnych Polaków, w tym 43 dzieci. Od tego masowego mordu rozpoczęła się Zbrodnia Wołyńska, jak Warszawa oficjalnie nazywa ludobójstwo.

 Ukraińscy bojownicy UPA pod dowództwem Hryhorija Perehijniaka "Dowbeszki-Korobki" o imieniu Baska wkroczyli do Porośli, podając się za partyzantkę radziecką, i zażądali podania sobie obiadu. Po zjedzeniu i upijaniu się Ukraińcy zaczęli gwałcić polskie dziewczyny, a potem zabijać. Zbrodnia ta była pierwszym masowym mordem UPA i uważana jest za początek rzezi wołyńskiej (1943-1947).

Tego samego dnia, rok później (w 1944 r.), banderowscy (ukraińscy) zwyrodnialcy i ludobójcy, w bestialski sposób zamordowali polskiego, katolickiego kapłana...

9 lutego 1944 r., w miejscowości Wołków, powiat Przemyślany (województwo tarnopolskie) Ukraińcy zamordowali 38-letniego księdza Józefa Kaczorowskiego. 

Ksiądz został zamordowany w bestialski sposób pod figurką kościelną przez grupę 20 ukraińskich bojówkarzy. Matka księdza została postrzelona na strychu i zmarła w szpitalu po długich męczarniach. W całym powiecie panowało wielkie poruszenie, wieści o zamordowaniu księdza bardzo szybko się rozeszły. Część świadków znała nazwiska oprawców. Kilka dni później został zorganizowany pogrzeb księdza, na który licznie przybyli mieszkańcy z różnych okolicznych miejscowości, w tym proboszcz parafii Świrz - ksiądz Stanisław Kwiatkowski, który odprawił ceremonię. Po pogrzebie i on padł ofiarą ukraińskich rezunów.

Krzysztof Szymon Szymański:

"[...] Trzy dni po zamordowaniu ks. Kaczorowskiego odbywał się jego pogrzeb w Przemyślanach. Proboszcz Kwiatkowski szukał woźnicy, który mógłby z nim pojechać. Część mieszkańców Chlebowic Świrskich była zastraszona i obawiała się powtórnego ataku banderowców. Przed pogrzebem pojawiły się listowne pogróżki o tym, że UPA planuje atak na księży tam obecnych. Proboszczowi nie odmówiono, znalazł woźnicę. Wraz z księdzem pojechał Paweł Komar (Ukrainiec, partyzant AK pseudonim „Anna”), który zabrał broń dla obrony współtowarzyszy, woźnica Kazimierz Lipski, kucharka Olga Czarnożyńska i młody Józef Lipski. Oprócz furmanki z księdzem pojechało jeszcze kilka innych, w tym Michał Wyspiański (mój pradziadek).

Parafianie dotarli bezpiecznie na pogrzeb (była to pora zimowa), więc około godziny 16 przy zapadającym zmroku szykowali się do powrotu. Kilka furmanek wyruszyło wcześniej, (w tym Michał Wyspiański). Furmanka z ks. Kwiatkowskim pojechała w kierunku Świrza, w połowie drogi (na wysokości wzniesienia zwanego Białym Brzegiem), woźnica zauważył, że na drodze stoi kilka innych furmanek, nie zmienił trasy i dojechał do nich. Okazało się, że furmanki zatrzymali Ukraińcy w niemieckich mundurach i była to zasadzka. Paweł Komar chciał sięgnąć po broń jednak ks. Kwiatkowski powstrzymał go i dostosował się do komend banderowców. W tym samym czasie dojechała furmanka Ukraińca Kryła Kisila, który rozpoznał jednego z banderowców i stanął w obronie księdza. Banderowcy jednak nie ustąpili i zabrali księdza, Pawła Komara oraz Kiryła Kisila do lasu. Reszcie mieszkańców kazali odjechać. Michał Wyspiański również rozpoznał banderowca, część z nich pochodziła z rodzinnych Chlebowic Świrskich. Sytuacja zrobiła się bardzo napięta. Banderowcy wypuścili część osób, a części udało się uciec. Po chwili było słychać strzały Paweł Komar i Kirył Kisil zostali zastrzeleni, natomiast ks. Kwiatkowski został porwany, a później torturowany.

Z relacji naocznych świadków wynika, że ks. Kwiatkowski bardzo długo był torturowany, bity do nieprzytomności (w szczególności stopy, które były zmiażdżone). Na plecach nożem banderowcy wycinają krzyż, posypując rany solą. Na koniec obdzierają księdza ze skóry i przecinają ciało piłą do drewna. Ksiądz kona w męczarniach. 

Następnego dnia panowało wielkie poruszenie, AK-owcy poszukiwali zwłok w lesie i odnaleźli jedynie (P. Komara i K. Kisila), księdza niestety nie – po latach jeden z banderowców na łożu śmierci przyznał się do udziału w zbrodni i wyznał prawdę publicznie. Po tym zdarzeniu padł blady strach na mieszkańców Chlebowic Świrskich, Świrza i okolicznych miejscowości -  o to najwyraźniej banderowcom chodziło. W tym samym czasie zginęło też paru innych księży. Niecały miesiąc później banderowcy rozprawili się również z innymi świadkami tamtych zdarzeń. Dotarli do Michała Wyspiańskiego, wyprowadzili przed dom i na pniaku obcięli głowę piłą do drewna. Wszystkiemu musiała przyglądać się rodzina w tym córka Michała Wyspiańskiego, a dziś moja babcia".

5 komentarzy:

  1. Nie o zemstę, lecz o pamięć wołają ofiary tego genocidum atrox.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy można sobie wyobrazić bardziej demoniczne "osiągnięcia" innych ludzi jak tych oto banderowców???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, można. V2. Banderowcy zabijali ciało, moderniści duszę.

      Usuń
  3. Tak Panie Bartoszu lecz ilu z tych biednych Polaków było przygotowanych na śmierć w obliczu takich kaźni i obroniło się przed potępieniem, oto jest pytanie....

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.