Radio Erewań. Cz 9.
- Michałku, pojedziemy? Proszę, pojedźmy...
- Gdzie ty kobieto, chcesz jechać?
- No, przecież!.. Do Serebryszcza.
- Suma soszła, Baba. Gdzie ty, po nocy chcesz jechać? – Dziadkowi wyraźnie sprawiało radość droczyć się z Babcią.
- Michał, jutro! Zwariuję z tym człowiekiem!... – Babcia dobrze wiedziała, jaka to konwencja i uczestniczyła. Ciągnęła:
- Jutro jest Oczyszczenie Najświętszej Marii Panny! To święto wielkie i...
- Iiii... – wygłupiał się Dziadzio.
- I gromnicę trzeba poświęcić. – Zamknęła temat Babcia Marysia.
Dziadzio spoważniał.
- Kobieto jest 30 stopni mrozu! Ślina zamarza nim do ziemi doleci!... (Spojrzał w moją stronę, mrugnął porozumiewawczo i dodał po cichu, ale tak by go Babcia usłyszała-że o szczynie nie wspomnę...)
- Michale Dubicki!... – Z małego ciałka Babci Marii wyszedł zwierz.
- Dobrze, dobrze, Marysiu, jedźmy. – Umknął Dziadzio. – Jedźmy.
- Chłopcy, spać, rano jedziemy...
Wiedzieliśmy z Tomkiem, że tu nic nie ugramy, pomruczeliśmy i poszliśmy spać. Spałem od ściany, pod oknem przez okna malowane mrozem utkane watą sączyło się światło grubego. Nie mogłem spać. Obudził mnie huk drzewa, pękającej śliwy w sadzie tuż obok mnie. W oddali wył pies, wolałem tak myśleć.
Do dnia pobudka. Pajda chleba z kawą zbożową i wio. Ja w baranicy po chrzestnym, Dziadek w swoim plaszczu z wojny, brata wcale nie było widać, Babcia opatuliła nas kocami jakimś korzuchem.
Deresz szedł dziarsko po polu, na skróty. Wstające słońce skrzyło się w śniegu.
Sanie szły jak szalone. Malutkie śnieżynki fruwały i kłuły w twarz.
Po niecałej godzinie byliśmy na miejscu.
Dziadzio zatrzymał za zakrystią, przykrył Deresza derą, na łeb zarzucił mu sznurek od worka z obrokiem.
Babcia wzięła mnie za rękę. Tomcio wyciągnął rączkę do Dziadzia Michała. Dziadek coś zmemlał w ustach, ale wziął go na ręce. Weszliśmy do nawy bocznym wejściem.
Mimo dnia, było sporo ludzi. Większość trzymała gromnice. Mimo mrozu w kościele był zaduch, czuć był kożuchem i onucą.
Słychać było pokasływania.
Nagle ruszyła maszyna tłocząca powietrze do małych organów. Piskliwe tony przeszły w grom głosu organisty:
Zdawna Polski tyś Królową, Maryjo
Ty za nami przemów słowo...
Z całym kościołem piszczałem:
...Ociemniałym podaj rękę,
Niewytrwałym skracaj mękę...
To już 40 lat, a ja czuję ten zapach świec, gdy je zapalono. Gdy zamknę dziś oczy, zobaczę tańczące cienie z rozedrganych płomieni na spracowanych, surowych, pięknych twarzach moich Przodków. Stare, dobre czasy nie wrócą. Stary ch... chłop. Coś mi się w oczy stało...
Dziś piosenki nie będzie. Dziś będzie wiersz
Józef Strug
Gdy życie nasze dobiegnie do końca,
Gdy Bóg ostatnie godziny policzy,
Niech nam zaświeci, jak promienie słońca,
Światło gromnicy.
Gdy nasze czoło pot śmiertelny zrosi,
Gdy nasze łoże obstąpią szatani,
Twojej obrony niech każdy uprosi
– Gromniczna Pani!
Kiedy nad nami zawisną czarne chmury,
Gdy na wsze strony lecą błyskawice,
Gdy ciemność straszna od dołu do góry:
Święćmy gromnice!
Matko Najświętsza!
My nędzni grzesznicy,
Pod Twoją obronę się uciekamy,
Przed Twym obrazem, przy świetle gromnicy,
Ciebie błagamy!
Tyś jasna gwiazda na morzu żywota,
Pokus się o Cię rozbiją bałwany!
Kto się ucieka do Cię, Matko złota,
Jest wysłuchany.
Bądź nam Matką w życiu i przy zgonie,
Niech Twoja łaska zawsze nam przyświeca,
Niech nasza miłość ku Tobie zapłonie
Jako gromnica!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.