Strony

niedziela, 8 października 2023

Kilka słów o "synodzie o synodalności" i nowej religii.

Oficjalne logo modernistycznego "synodu o synodalności"
4 października br. rozpoczął się jego ostatni, watykański etap.

 W środę, 4 października rozpoczął się w okupowanym przez modernistów Watykanie "synod o synodalności", czyli zgromadzenie modernistycznych biskupów, duchownych oraz świeckich (w tym kobiet), które ma debatować o tym jak "pomóc wszystkim członkom Kościoła odbudować naderwane relacje i wzbudzić wzajemne zaufanie, aby wspólnie iść jedną drogą, jaką jest podążanie za Chrystusem". Synod, lub też droga synodalna "ma też służyć odnalezieniu lepszej formy bycia Kościołem (mentalności, struktur, sposobów przewodzenia itp.), aby wszyscy ochrzczeni – duchowni, świeccy, konsekrowani – bardziej współpracowali w kształtowaniu jego życia i misji." (za Katolicka Agencja Informacyjna).

   "Synod to podjęcie na nowo drogi razem z wszystkimi, wychodząc naprzeciw szczególnie tym, którzy czują się zranieni lub zmarginalizowani. Wszyscy możemy szukać wspólnego dobra, aby kształtować lepszy świat. Pośród różnorodności światopoglądów możemy wsłuchiwać się razem w głos Ducha Świętego, który rozbrzmiewa w sumieniu każdego człowieka, niezależnie od jego przekonań czy przynależności religijnej.

   Celem synodu nie jest więc tworzenie dokumentów, ale by „zrodziły się marzenia, powstały proroctwa i wizje, rozkwitłe nadzieje, umocniła się ufność, zostały opatrzone rany, nawiązały się relacje, wstał świt nadziei, by uczono się od siebie nawzajem i budowano pozytywną wyobraźnię, która oświeci umysły, rozpali serca, przywróci rękom siły” (Sobór Watykański II)." (ibidem)

   Widzimy więc że moderniści po raz kolejny nawiązują wprost do Vaticanum II, po raz kolejny twierdząc, że celem tego zgromadzenia "nie jest tworzenie dokumentów" (skąd my to znamy - sobór "pastoralny", a nie dogmatyczny, który sam co prawda nie ogłosił żadnego dogmatu, ale został ogłoszony hiperdogmatem, fundamentem nowej religii i nowego, fałszywego kościoła...). Niektórzy mówią wprost o "Soborze Watykańskim III", nazywając w ten sposób aktualnie trwający synod (są pewne podobieństwa, jest to chyba pierwszy w historii posoborowego kościoła synod który trwa aż 3 lata, podobnie jak Vaticanum II, choć dopiero teraz rozpoczął się etap watykański, który potrwa do października 2024 r.) Za pewne będzie on przez wielu tak traktowany, zarówno przez jego największych zwolenników, skrajnych liberałów i progresistów, jak i największych przeciwników, czyli konserwatystów Novus Ordo i grupy indultowe (tzw. "pogodzonych" tradycjonalistów w ramach Neokościoła). 

   Już teraz widzimy, jak przedstawiciele tej ostatniej grupy reagują na wieści o synodzie, pisząc tak, jakby przespali rewolucję Vaticanum II i ostatnie 60 lat posoborowia... Pan redaktor Paweł Chmielewski z portalu PCh24.pl napisał : 

  Kościół, który, jak Nietzsche, zabił Boga. Kościół, który czeka na ponowne odkrycie Chrystusa, żeby odzyskać własną tożsamość. Oto perspektywa, przed którą stajemy.

Wraz z Synodem o Synodalności rodzi się nowe chrześcijaństwo; a nawet więcej – nowa religia. Nie będzie to już religia katolicka, bo katolicyzm to partykularyzm i zewnętrzna forma cywilizacyjna, która przykrywa prawdziwą wiarę. 

Nie będzie to już religia chrześcijańska, bo także chrześcijaństwo wprowadza podziały. Naszym celem ma być tymczasem pełne pojednanie ze światem, objęcie wszystkiego i wszystkich, inkluzja posunięta do granic "pokornego" odrzucenia własnej tożsamości. 

(cały artykuł: https://pch24.pl/kosciol-musi-zniknac-inkluzja-jako-ostateczny-sens-misji-chrystusa/)

  Panie Chmielewski (oraz pozostali Redaktorzy i Czytelnicy portalu PCh24.pl) : nowa religia nie rodzi się wraz z "synodem o synodalności", nowa religia narodziła się wraz z Soborem Watykańskim II! W najbliższą środę, 11 października będziemy obchodzić 61 rocznicę inauguracji Vaticanum II przez antypapieża Jana XXIII (drugiego antypapieża o tym imieniu). To był rzeczywisty początek nowej religii, która nie jest już religią katolicką. Kilka miesięcy później, 60 lat temu, 11 kwietnia 1963 r. Angelo Roncalli dał publiczny wyraz temu że jest heretykiem a więc i fałszywym papieżem, ogłaszając jawnie heretycką encyklikę Pacem in terris (był to pierwszy jawnie heretycki dokument [anty]magisterium kościoła soborowego) :

 „Wśród praw człowieka należy wymienić prawo do czczenia Boga zgodnie z prostą normą jego sumienia i wyznawania religii prywatnie i publicznie”. ( Jan XXIII, Pacem in terris, # 14, 11 kwietnia 1963 r.)

Źródło: https://www.vatican.va/.../hf_j-xxiii_enc_11041963_pacem...

To herezja. Nie jest prawem człowieka publicznie czcić fałszywych bogów. To zostało potępione przez wielu papieży. Kiedy teolog Świętego Oficjum, P. Ciappi powiedział Janowi XXIII, że jego encyklika Pacem in terris jest sprzeczna z naukami papieża Grzegorza XVI i Piusa IX o wolności religijnej, Jan XXIII odpowiedział:

„Nie obrażaj się niektórymi punktami, jeśli większość z nich błyszczy” 

(Catholic Restoration, marzec-kwiecień 1992, Madison Heights, MI, s. 29. )

   Czyż podobnie nie brzmią dziś odpowiedzi Bergoglio na "dubia" konserwatywnych "kardynałów" Novus Ordo, w których wyrażają oni swoje (słuszne poniekąd, ale spóźnione o kilkadziesiąt lat) obawy dotyczące m.in. zmiany nauczania kościelnego, niezmienności Bożego Objawienia, zgodę na "komunię" dla rozwodników żyjących w nowych związkach, na "błogosławienie" par sodomitów czy "kapłaństwo" kobiet?

    To wszystko jest jednak tylko kontynuacją i logiczną konsekwencją tego, co zostało rozpoczęte wraz z rewolucją Vaticanum II. To wtedy została otwarta przysłowiowa "puszka Pandory", z której wyleciała wszelka możliwa zaraza i nieszczęścia, które dziś trapią biednych, zwiedzionych katolików. Widzi to doskonale autor, na którego powołuje się w swoim tekście pan Chmielewski (jako autorytet negatywny, ale jednocześnie jako autorytet pozytywny dla "papieża" i "biskupów"), czyli skrajnie liberalny, modernistyczny czeski ks. Tomáš Halík :

„Dwie równoległe reformacje w XVI w., reformacja Lutra i reformacja katolicka, wzbogaciły chrześcijaństwo, odnowiły je i pogłębiły, ale jednocześnie także podzieliły. W XX wieku rozpoczęły się także dwie wielkie równoległe reforamcje – globalny rozwój chrześcijaństwa pentekostalnego i II Sobór Watykański, przejście (exodus) Kościoła katolickiego od katolicyzmu (konfesyjnego zamknięcia), od kontrkultury wobec protestantyzmu i nowoczesności do katolickości, uniwersalnej otwartości ekumenicznej”.

   Nikt chyba dotąd lepiej niż ten modernista, nie podsumował w prosty sposób tego, czym był Sobór Watykański II; był przejściem od katolicyzmu (Religii rzymskokatolickiej założonej przez naszego Pana Jezusa Chrystusa) do "katolickości, uniwersalnej otwartości ekumenicznej". Wszystko co dzieje się po Vaticanum II jest już tylko jego powtórzeniem i rozwinięciem, wynikającym z tego jednego zdania, napisanego przez modernistę Roncalliego w Pacem in terris, wg. którego, każdy człowiek ma prawo czczenia Boga zgodnie z własnym sumieniem, i do wyznawania, prywatnie i publicznie, dowolnie wybranej przez siebie religii... 

   Nowa religia Soboru Watykańskiego II ma swoją nową liturgię, nowy kult, nowe bałwochwalcze prawo kanoniczne z 1983 r. (dopuszczające m.in komunię św. dla niekatolików) i nowy katechizm z 1992 r., wprowadzone przez Karola Wojtyłę. 

   Jeden z internautów słusznie więc odpisał panu Chmielewskiemu w komentarzu:

     Nie rozumiem nad czym się tu rozwodzić- tłuc się za coś, co nigdy nie było moje - stworzyli iluzję już dawno w latach 70'. Przecież to nie jest Kościół Katolicki, zostawić to w cholerę i odejść, tam nie ma nad czym się użalać i przy czym trwać. (Facebook.com)

   Z niedawnych "smaczków" nowej religii modernistycznej można jeszcze wspomnieć o nowym polskim "kardynale" Novus Ordo, p. Grzegorzu Rysiu...

    "Habemus Cardinalem!" - Tak tytułował tydzień temu, w niedzielę 1 października jeden ze swych artykułów "Gość niedzielny" - oficjalne pismo modernistycznego Neokościoła w Polsce. Chodzi oczywiście o nowego "kardynała" bergoliańskiego "kościoła", pana Grzegorza Rysia (ur. 9 lutego 1964 w Krakowie). Pan Grzegorz znany jest zwłaszcza z wielu aktów "ekumenicznych" czyli wprost synkretycznych, jak wspólna modlitwa z heretykami, żydami etc., oraz z licznych nadużyć liturgicznych, sprzecznych nawet z dyscypliną i liturgią posoborowego "kościoła" (jak choćby NOM na stadionie w Łodzi, z pominięciem "obrzędów wstępnych", "aktu pokuty" oraz "liturgii słowa"). W normalnych, katolickich czasach, gdyby był katolicki Papież, pan Ryś został by za coś takiego zdegradowany z funkcji biskupa (sakry biskupiej cofnąć się nie da, ale da się człowieka pozbawić urzędu i godności wynikających z jej przyjęcia), i zesłany na jakąś najbardziej zapyziałą placówkę jako zwykły wikary, lub wręcz suspendowany i umieszony na kilka lat pokuty w klauzurowym klasztorze jako brat zakonny, do obierania kartofli... Tym czasem pan Ryś został wczoraj "kardynałem", i coś nam się wydaje, że to nie koniec jego "eklezjalnej" kariery... Byłby on (i może będzie!) godnym następcą Bergoglio!

   Więcej na temat tego jegomościa, wraz z wieloma barwnymi ilustracjami jego wyskoków, można przeczytać tutaj, w moim artykule z maja zeszłego roku.

To nie jest żart. To kardynalski „herb” biskupa Hongkongu Stephena Chow Sau-
yana S.J., mianowanego "kardynałem" w ubiegłą sobotę przez "papieża" Franciszka.

   Kolejny "smaczek" modernistycznego Neokościoła. Herb nowego "kardynała" Novus Ordo wyglądający jak baner obwoźnego cyrku lub wesołego miasteczka. W sumie wszystko się zgadza, posoborowy "kościół" jest właśnie cyrkiem, małpą, parodią prawdziwego Kościoła katolickiego... Śp. x. Antoni Cekada używał wobec niego określenia Frankenchurch (częściowa wspólnota, elementy, partykularne kościoły, itd.). Tak jak prawdziwy Kościół jest Mistycznym Ciałem Chrystusa, tak Neokościół jest to monstrum, sztucznie złączone z różnych, niepasujących do siebie elementów ciało. Tak jak Głową Mistycznego Ciała jest Chrystus (a na ziemi jego Wikariusz, prawowity następca św. Piotra, Papież Rzymski), tak głową Frankenkościoła jest ojciec kłamstwa, Szatan, a na ziemi Antychryst lub jego bezpośredni poprzednicy i prekursorzy (soborowi i posoborowi pseudopapieże). 

   Dziwi więc bardzo postawa tych ludzi, którzy mimo iż widzą to wszystko, wciąż wolą uparcie tkwić w modernistycznym Neokościele, zamiast przyjąć jedyny logiczny wniosek teologiczny, jakim jest wakat na Stolicy Apostolskiej od ok. 65 lat (ostatni, jak dotąd, katolicki papież Pius XII zmarł 9 października 1958 r., jutro mija 65 rocznica jego śmierci). Są oni zaślepieni niczym faryzeusze, którzy widzieli wszystkie znaki, jakie czynił na ich oczach Pan Jezus, znali proroctwa i wiedzieli, że jest obiecanym Mesjaszem, a mimo to, nie chcieli tego przyznać publicznie i uwierzyć, woleli więc Go zabić. Tak samo dziś winę ponoszą konserwatyści Novus Ordo, w tym redaktorzy pewnych czasopism i portali, którzy doskonale znają prawdę, jednak wolą zamykać na nią uszy i kamienować tych, którzy ją głoszą, katolików integralnych, odsądzając nas od czci i wiary, nazywając schizmatykami, sekciarzami etc... Jak długo jednak będą jeszcze w stanie zaklinać rzeczywistość?

   Wszystko zależy, jak ostatecznie zakończy się synod. Jeśli rzeczywiście, zgodnie z zapowiedziami modernistów, nie powstaną na nim żadne dokumenty, żadne postanowienia końcowe, to bardzo możliwe, że nic się nie zmieni. To jest najbardziej prawdopodobny scenariusz. Nie powstanie żadna nowa religia, bo ta już dawno powstała. Po prostu zakończy się kolejny etap modernistycznej rewolucji... Jeśli jednak powstał by jakiś dokument końcowy, który wprost dopuszczał by np. błogosławienie par sodomitów czy otwierał drogę do "kapłaństwa" kobiet (początkowo, np. jako świeckich "diakonis", na wzór świeckich "diakonów" w Neokościele), to bardzo możliwe, że w modernistycznym Neokościele dojdzie do schizmy. W miejsce jednej nowej religii, powstaną dwie nowe religie. Dużo większa, idąca dalej za Bergoglio w stronę jednej, światowej religii New Age, i dużo mniejsza, religia konserwatystów Novus Ordo, będąca z góry skazaną na porażkę próbą pogodzenia Vaticanum II z katolicyzmem, na czele której stanie jakiś nowy Ratzinger, może to być "kardynał" Sarah, albo Burke, lub "arcybiskup" Schneider...

   My jednak, Katolicy wierni Tradycji, całemu Magisterium wszystkich Papieży i Soborów XX wieków, od św. Piotra do Piusa XII włącznie, nie dajmy się wciągnąć w te ich wojenki, które nas zupełnie nie dotyczą, pozostańmy wierni Chrystusowi i Jego prawdziwemu Kościołowi, pozostańmy w Kościele i bądźmy wierni Papiestwu, przeciw fałszywemu kościołowi i fałszywym pseudopapieżom (mieliśmy już dwóch posoborowych pseudo papieży jednocześnie [Ratzinger i Bergoglio], i za niedługo taka sytuacja może się powtórzyć, być może będzie ich dwóch lub nawet trzech na raz, i być może będą się kłócić, jak w średniowieczu, ale w przeciwieństwie do tamtych czasów, żaden z nich nie będzie prawdziwym papieżem, bo żaden nie wyznaje prawdziwej, katolickiej wiary w sposób integralny, tj. całej i nieskalanej)! 

Niech Niepokalana Królowa Różańca Świętego, Matka Boża Zwycięska, Królowa Korony Polskiej, pogromicielka wszystkich herezji, wstawia się za nami!

Michał Mikłaszewski, redaktor naczelny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.