Strony

wtorek, 29 listopada 2016

Adrian Nikiel: Hańba listopadowa

Szkoła romantyczna wzywając naukowej rewolucji wzywała i politycznej.1

W nocy z 29 na 30 listopada 1830 r. w Warszawie doszło do bratobójczych mordów. Z rąk zbuntowanych podchorążych zginęli polscy generałowie, bohaterowie wojen napoleońskich, elita armii Królestwa Polskiego. Generałowie Stanisław Trębicki, Maurycy Hauke, Ignacy Blumer, Józef Nowicki, Tomasz Siemiątkowski (wszyscy to kawalerowie Orderu Virtuti Militari), gen. Stanisław Potocki i płk Filip Meciszewski (także kawaler Orderu Virtuti Militari) musieli umrzeć, gdyż chcieli ratować Polskę przed wybuchem szaleństwa młokosów i judzonego przez nich tłumu. Te czyny splamiły na zawsze honor powstańców i pozostają krwawym znamieniem na pamięci o ich dokonaniach.

Narodowa tragedia, która doprowadziła wyłącznie do likwidacji polskiej państwowości, rozpoczęła się zatem od zbrodni. Zabijano na oczach żon i dzieci ofiar, mordowano także bezbronnych oficerów rosyjskich. Jeden z generałów z powodu pomyłki co do nazwiska został… zamordowany przypadkowo (sic!). Innych oficerów bito lub grożono im śmiercią. Polski żołnierz, który bez najmniejszego powodu, bezmyślnie zabija narodowych bohaterów, to dla Polaków powód do gniewu i wstydu. 29 listopada 1830 roku sprawa polska została zhańbiona, a naród nasz – niezależnie od rzeczywistego rachunku krzywd — zyskał jedynie reputację siewców anarchii w Europie. I choć oczywiście – śladem Wyspiańskiego w Nocy listopadowej – trzeba uwzględnić, że podchorążowie subiektywnie „chcieli dobrze”, tragizm ich motywacyj nie jest usprawiedliwieniem czynów.

Co gorsza, o czym należy pamiętać, polską krew przelewano, gdy rebelianci podążali do Belwederu, w którym mieli zamiar zgładzić wielkiego xięcia Konstantego, człowieka, który pokochał Polskę tak mocno, iż dla możliwości pobytu i sprawowania władzy w Królestwie poświęcił cesarski tron Imperium Rosyjskiego. Człowieka, który w uznaniu dla swoich polskich poddanych nie chciał nawet z nimi walczyć, a wręcz pobłogosławił adiutanta, gdy ten zgłosił mu swój akces do powstania2.

Zaimprowizowane, pozbawione dowództwa powstanie wybuchło w warunkach całkowitego chaosu i nie zostało w ciągu doby stłumione jedynie dlatego, iż broń z Arsenału rozdano cywilom, mieszkańcom Starego Miasta, których główną motywacją do działania był sprzeciw wobec uciążliwego monopolu na tytoń i alkohol. Pierwsze uderzenie ludu poszło zatem — co charakterystyczne — na składy spirytualiów. Jeżeli rozpatrzymy fundamentalne czynniki, które doprowadziły Królestwo do upadku, okaże się więc, że dorobek polityczny, kulturalny i ekonomiczny lat 1815-1830 został zaprzepaszczony w bezsensownym zrywie, gdyż niektórzy mieszkańcy Warszawy chcieli obalić przywileje Leona Newachowicza3.

Powstanie od początku oparte było nie tylko na zbrodni i nieudolnej improwizacji, lecz wręcz na pospolitym kłamstwie (a kłamstwo jest bronią nikczemnych). Niezaangażowanych w spisek żołnierzy i cywilów podżegano do buntu fałszywymi informacjami o tym, iż rzekomo Polacy zabijani są przez Rosjan! Zdezorientowanych widzów w Teatrze Rozmaitości zastraszano, aby przyłączyli się do rebelii. Podporucznicy Dobrowolski i Zajączkowski, kłamcy – bohaterami!4

I jakby nie dość było tych zbrodni założycielskich, także później, podczas posiedzeń powstańczego Sejmu, śmiercią wielokrotnie grożono tym posłom i senatorom, którzy sprzeciwiali się pomysłowi detronizacji króla Polski Mikołaja I. Tego samego króla, zwycięskiego następcę Jana III Sobieskiego, spadkobiercę tronu Piastów i Jagiellonów, entuzjastycznie witanego w Warszawie kilkanaście miesięcy wcześniej! Detronizacji dokonanej pod presją ulicznego tłumu, od początku zresztą nieskutecznej, bo żaden parlament nie ma mocy decydowania, że w wyniku głosowania król nie jest już królem. Detronizacji — której akt wielu podpisało pod przymusem – będącej tylko czczą manifestacją5. Jak przenikliwie dostrzegł xiążę Adam Czartoryski: Zgubliście Polskę.

Rewolucyjne samosądy na więźniach, w kontekście ogromu wymienionych wyżej nieprawości, to już tylko „detal historii”… Były jedynie nieudolnym naśladownictwem więziennych masakr rewolucji antyfrancuskiej. Tak, jak spotkanie buntowników ze stanu trzeciego w wersalskiej sali gier, a później mord na załodze Bastylii, detronizacja i śmierć Ludwika XVI, miały być początkiem „nowej Francji”, tak odpowiednio spisek podchorążych, mord na generałach, próba zgładzenia wielkiego xięcia i detronizacja króla Mikołaja I – miały stać fundamentem nowej, rzekomo lepszej, Polski. Innym, świeżym wzorcem – detronizacja Karola X6. Orzeł Biały rzeczywiście wpatrzony był w „tęczę Franków”. Gorzej, był tym blaskiem oślepiony.
*****

W przypadku Polaków, narodu historycznego, o wielowiekowej tradycji państwowości i niekwestionowanie prawowitym ustroju, dążenie do odzyskania niepodległości było i jest rzeczą zrozumiałą, a wręcz oczywistą. Samo słowo „Niepodległość” nie jest jednak magicznym zaklęciem, kluczem otwierającym wszystkie drzwi, cudownym rozwiązaniem wszelkich problemów. Powstania, których hasłem była „Wolność Wasza i nasza”, a prawdziwym programem – rewolucja, w rzeczywistości cofały naszych przodków na drodze do wolnej Polski. Po każdym przegranym powstaniu wspólnota narodowa znajdowała się krok bliżej depolonizacji. A nawet, gdyby niezwykłym zrządzeniem losu uczestnicy któregoś z powstań pokonali szczupłymi siłami trzy armie zaborcze, czy ich rządy byłyby lepsze od rządów zaborców? Czy nie byłaby to jedynie zmiana ciemiężyciela – na jeszcze gorszego, bo rodzimego? Czyż inicjatorzy rebelii nie pokazali, iż są tylko zwiastunami chaosu? Czyż przynajmniej w Listopadzie i Styczniu ich działania nie były w ostatecznym rozrachunku na rękę siłom obcym, często antypolskim i zawsze antykatolickim? Gdyby realizować wszystkie socjalistyczne z ducha propozycje inżynierii społecznej (obecne przecież w radykalnych programach powstańczych!), Polska nie stałaby się prawowitym władztwem pod dobrotliwym berłem Wettynów, lecz raczej czymś na kształt o wiek wcześniejszej PRL…


Wielokrotnie słyszeliśmy i nieraz jeszcze usłyszymy wystąpienia gloryfikujące zbuntowanych podchorążych. Gdybym był wrogiem Polski, również gloryfikowałbym tych, którzy pełni wzniosłych frazesów realnie jej szkodzili. Gdybym był wrogiem Polski, promowałbym taki właśnie sposób prowadzenia spraw polskich: młodzieńczą gorączkę, bezmyślność, nieliczenie się z rachunkiem możliwości, sił i środków, działanie bezplanowe, posuwanie się do zbrodni wołających o pomstę do Nieba. Wzywałbym do pozbawionego racjonalnych przesłanek Czynu dla samego Czynu, do rzucania życia (przede wszystkim cudzego! – bez pytania o zdanie zainteresowanych) „na stos”. Polacy jednak muszą odrzucić fałszywą narrację historyczną. Pamięć i hołd należą się tym, którzy w Noc Listopadową próbowali powstrzymać szaleństwo i za Ojczyznę oddali życie. Należą się — szczególnie teraz, 180 lat później, gdy Polska ponownie została wymazana z mapy Europy.

Zamordowanych w Noc Listopadową wojskowych upamiętnił w Warszawie pomnik wierności wzniesiony w 1841 roku na polecenie króla Mikołaja I. Pomnik ten został rozebrany w kwietniu 1917 r. Symbolicznym powrotem do polityki autentycznie polskiej, do normalności, zerwaniem z marzycielstwem i lewicowymi urojeniami, przyznaniem, że o niepodległość Ojczyzny trzeba przede wszystkim walczyć mądrze, byłoby stworzenie kopii tego dzieła i ustawienie jej na dawnym miejscu — Placu Saskim.

Nie zapomnimy bohaterów. Polacy MUSZĄ PAMIĘTAĆ.



1 Z artykułu identyfikowanego przez prof. Marię Janion jako text Maurycego Mochnackiego. Por. M. Janion, Płacz generała. Eseje o wojnie, wyd. II, Warszawa 2007, str. 13.

2 Choć niewątpliwie ta słabość wielkiego xięcia, przeciwnika rozwiązań siłowych, ostatecznie zaowocowała dziesiątkami tysięcy zabitych do października 1831 r. Niestety, kiedy władca odżegnuje się od sięgnięcia po broń, często osobista wyrozumiałość jest wstępem do tragedii całego państwa.

3 Ten bunt przeciwko monopolowi jest zresztą powodem do zadumy, jak wielu nieszczęść Polska mogłaby uniknąć, gdyby miała wolnościowy ustrój gospodarczy. Ale można też dla kontrastu zapytać – czemu dziś Polacy nie buntują się przeciwko rozlicznym monopolom narzucanym przez władzę z Bruxeli i jej warszawskich namiestników?

4 Por. M. Janion, op.cit., str. 5-8.

5 Znany jest też przynajmniej jeden przypadek samobójstwa pod wpływem tej nagonki na niepokornych.

6 Wystąpienie podchorążych służyło przede wszystkim siłom antykatolickim, wspierającym uzurpację Ludwika Filipa.