Strony

sobota, 25 lipca 2020

Ks. Piotr Skarga: Na dzień św. Jakuba większego, apostoła.


Na dzień św. Jakóba większego, apostoła.

 W on czas przyszła do Pana Jezusa matka synów Zebedeuszowych z syny swemi, czyniąc mu pokłon, i prosząc czegoś od niego. A on jej rzekł: czego chcesz? Rzekła mu: rzecz, aby siedzieli ci dwa synowie moi, jeden po prawicy twojej a drugi po lewicy w królestwie twojem. A Pan Jezus odpowiedziawszy rzekł: nie wiecie, czego prosicie; możecież pić kielich, który ja będę pił? Rzekli mu możemy. Rzekł im: kielich ci mój pić będziecie, ale siedzieć po prawicy mojej i po lewicy, nie jest moja rzecz dać wam, ale którym jest zgotowano od Ojca mojego.

 Nie śmiem tym świętym uczniom Chrystusowym, którym tu Pan przygania, grzechów jakich większych przyczytać, bojąc się ich i wstydząc: jednak z niedoskonałości, które przed przyjęciem Ducha świętego mieli, trudno ich wymawiać możem. Bo w tej matce najduje się niepomierna ku synom swoim miłość, i złe o świeckiem królestwie naszego Pana rozumienie. A w synach jej, Jakóbie i Janie, pokazuje się niejakie czci pragnienie: iż innych do urzędów i dostojeństwa uprzedzać, a pierwej brać zapłatę a niżli odprawować robotę chcieli. A w towarzyszach ich daje się znać niejaka zazdrostka: którą dwiema braciej przodkowania nie życzyli, i o to się niejako na nie obruszyli. Wszystkim Pan Jezus potrzebne nauki i naprawy daje. O których za pomocą jego mówić będziem. Jedno pierwej o rozumieniu tych słów Pańskich: siedzieć na prawicy abo na lewicy nie moja rzecz dać wam, ale tym , którym zgotowano jest od Ojca: zdrową katolicką naukę przełóżmy.

 Iż Pan Chrystus równą ma moc z Ojcem niebieskie dostojeństwa rozdawać, i o przejrzeniu Boskiem i zgotowaniu chwały wiecznej wybranym.

 Aryanie chcąc popierać fałszu swego około nierówności bóstwa Synowskiego z Ojcem, czyniąc Pana naszego mniejszym Bogiem: i to miejsce przywodzili, z słów tych Pana naszego, gdy mówi: siedzieć na prawicy mojej abo na lewicy, nie moja rzecz dać wam, ale tym, którym jest zgotowano od Ojca. Jakoby Syn Boży nie miał wszystkiej tej mocy, którą ma Ojciec w rozdawaniu dostojności niebieskich: w czemby się nierówność jego, iż nie wszystko ma, co Ojciec ma, pokazowała. Lecz te słowa Pańskie źle rozumieli, i złem sercem na swoje ich fałsze pociągali. Bo iż ci uczniowie przyszli z matką, jako z po winną Matki Pana Jezusowej, i sami, jako krewni, dla krwie i powinowactwa chcieli pierwsze miejsca mieć w królestwie brata swego: przeto tak ich Pan odprawuje: iż takie czci i urzędy nie idą po krwi, ale po wysłudze, i po woli a zrządzeniu Boskiem. A iż mnie, prawi, którym jest sprawiedliwy i mądry, nie godzi się krwi dogadzać, ani wedle niej sądzić. Bo tego sprawiedliwość nie niesie: aby godne i zasłużone mijać, a powinne niegodne i niezasłużone stawić na dostojności miano. I mądry żaden tego nie czyni, aby głupszemi zasadzał pierwsze miejsca, na którychby szkodę ludziom czynić mogli: opuściwszy te, którzy z większą czcią i pospolitym pożytkiem siedzieć na nich mogą.

 Tak to wykładają święci doktorowie: Hieronym, Chryzostom, i Cyrilus alexandryjski, i inni. Nie wyzuł się tedy temi słowy z mocy tej Pan Jezus, aby nie miał także rozdawać zapłaty świętym Bożym, jako i Ojciec: bo mówi sam: owcom moim daję żywot wieczny. Jeśli daje żywot wieczny: toć i wszystkie dostojności, które się w nim zamykają. Ale się z przyrodzonej skłonności ku powinnym wymówił: jako sprawiedliwy, któremu się nie godzi krwią się uwodzić do tego, co cnocie i wysługom i prącej naznaczono jest. A choćże się oni z prącej nie wymawiali, i kielich, który im Pan kazał pić, to jest robić i cierpieć chcieli: jednak pierwszych miejsc nad inne okrom zrządzenia Boskiego mieć nie mogli. Równa tedy jest moc Syna Bożego z Ojcem, i wszystko to ma Syn, co Ojciec, jako sam mówi Wszystko, prawi, co ma Ojciec, moje jest. I indziej mówi: wszystko twoje Ojcze moje jest. Acz Syn od Ojca bierze, ale wiecznie i przyrodzenno: nie docześnie. I przeto nie masz w tem żadnej nierówności.

Byłaby nierówność, gdyby Syn Boży którego czasu nie miał tego, co ma rodzeniem od Ojca. Ale iż takiego czasu nigdy nie było, któregoby Syn nie miał tego, co ma: przedwiecznie, rodzeniem samem, a nie dobrowolnem daniem: a to wszystko ma i miał, co Ojciec ma: przetoż nierówności żadnej nie masz, choć od Ojca bierze. Tam jest, jako apostół mówi, mniej błogosławieńszy ten co bierze: gdzie ten, co daje, z dobrej wolej a nie z przyrodzenia i rodzenia daje; a ten, co bierze, pierwej tego nie miał. Co się o Synu Bożym mówić nie może. Bo bez czasu i przedwiecznie, rodzeniem, zawżdy miał wszystko, co Ojciec: a nigdy czasu nie było ani jest, kiedyby nie miał tego, co Ojciec ma. Przetoż jest równość wielka i moc jednaź Boska w Synie i w Ojcu, w rozdawaniu dóbr i chwały stworzeniu wszystkiemu
i wybranym Bożym.

 I drugą rzecz u ważmy z tych słów Pańskich: jako Pan Bóg w dawnych i skrytych sądach swoich każdemu wybranemu zgotował od wieku miejsce w chwale swojej. Tak wielka i głęboka jest mądrość i wiadomość jego: iż zliczył i napisał imiona tych wszystkich, którzy z nim królować mają, choć ich jeszcze nie masz ani się urodzili. I naznaczył im rozmaite korony i dostojeństwa wtem królestwie i w domu niebieskim swoim: i tacy zginąć i od tej chwały zgotowanej odpaść nigdy nie mogą. Jako sam
mówi: owcom moim daję żywot wieczny i nie zginą na wieki, i nikt ich nie wyrwie z ręki mojej. W czem się zdumiewać mamy nad taką mądrością i dobrocią jego, iż o swoich, które na chwałę swoję przejrzał, nie tyło wie i one policzył: ale takie jeszcze przed stworzeniem świata obmyślanie o nich i zgotowanie im takich dóbr czynił.

 Tego przejrzenia jego dwa są skutki. Jeden jest dostąpienie chwały wiecznej, aby ją samą rzeczą mieli; a drugi jest zgotowanie im tej drogi i darów i sposobów, które on wszystkim do takiego szczęścia mieć rozkazał. To jest, aby mieli chrzest święty, wiarę katolicką, i inne laski i dobra duchowne, i dobre uczynki, i wytrwanie w nich aż do śmierci, i inne środki, bez których wniść do nieba nikt nie może. I z tem idzie każde przejrzenie Boże: iż ten, który jest do zbawienia przejrzany i wybrany, i któremu tam zgotowano chwalę wieczną: bez tych dróg i środków być nie ma. Musi z swej dobrej wolnej wolej łaski Bożej, którą mu daje Pan Bóg, dobrze używać i w niej robić, i to sobie jednać i zasługować, co mu Bóg zgotował. Musi taki być do Kościoła katolickiego powołanym, i używać sakramentów kościelnych, i dobrego żywota być, i tak skończyć do śmierci. To wszystko w sobie przejrzenie Boskie zamyka.

 I przetoż apostoł takiego przejrzenia trzy skutki mianuje: powołanie, usprawiedliwienie, i uwielbienie. Które, prawi, przejrzał i napisał, tych i wezwał, to jest do wiary i Kościoła swego i sakramentów swoich; a które wezwał, tych i usprawiedliwił, (w odpuszczeniu grzechów i nabywaniu wszelkiej pobożności przez dobre uczynki); a które usprawiedliwił, te i uwielbił, (ona chwałą, którą im od wieku zgotował). Wyrażony jest wzór takiego przejrzenia Bożego na Izaaku, któremu Pan Bóg hojne potomstwo obiecał: ale nie bez obowiązku i drogi do tego naznaczonej, to jest, jeśli go prosić będzie. I Rebeka, żona jego, przez lat dwadzieścia niepłodną była: aż Izaak za nią Pana Boga prosił , toż jej Pan Bóg dał rodzaj. Przejrzenie tedy Boże zamyka w sobie środki i drogi wszystkie do zbawienia naznaczone: aby je ten wypełnił, który przejrzany jest na chwałę.

 Skąd się one błędy potępiają. Pierwszy onych, co mówią: jeślim przejrzany do zbawienia: grzechy mi nie zawadzą; bym był najgorszy, zbawion będę. Nie, bracie miły: grzechy ciebie do piekła poprowadzą. Bo ci, które Pan Bóg przejrzał do zbawienia: i cnotliwy też ich żywot upatrzył; i do niego ono przejrzenie jemu pomaga, jako Piotr święty upomina: starajcie się, abyście upewniali powołanie i wybranie swoje dobremi uczynkami. Toż się odpowieda tym, którzy mówią: bym był najświętszy, jeśli mi od wieku chwały onej nie zgotowano: potępion będę. Nie, bracie miły. Jeśli dobrze czynić będziesz aż do końca, a nie ustaniesz : zbawion będziesz. Bo ci, co są przejrzeni na zbawienie: z dobrym żywotem i z dobrem dokonaniem przejrzeni są, i onego przejrzenia ten pożytek i skutek mają: aby pobożnie aż do końca żyli. Żyjże dobrze, a rozumiej, żeś jest przejrzany na zbawienie: i ten tego znak masz, iż cię Pan Bóg w dobrem i pobożnem życiu zachowuje.

 Nie mniej błądzą oni srodzy heretycy, co mówią: wiem pewnie, iźem jest przejrzany na zbawienie, bo wiarę mam w Chrystusa, i omylić mię ta wiara nie może; zgotował mi Bóg chwałę niebieską od wieków. To harde i głupie słowa. A kto to wiedzieć może? kto był w tej radzie Bożej, jako apostół mówi, gdy cię pisano i obierano i mianowano? Izali wie człowiek, mówi Mędrzec: jeśli jest miłości czyli gniewem u Boga godzien? Izali wie, jeśli do końca dotrwa w wierze i w dobroci? Gdyż apostół przestrzega: ty, prawi, wiarą stoisz; nie podnoś się, ale się bój. I mówi święty Augustyn: a kto, prawi, tako jest śmiały między wiernemi, póki w tej śmiertelności żyje, aby się czynił z liczby przejrzanych? bo to ma być na tern miejscu tajemno, gdzie się tak hardości strzedz mamy, iż i apostołowi dla niej dany był anioł szatański, który go policzkował, aby się nie podnosił. To święty Augustyn. Prawda, iż tak każdy wierny o sobie trzymać może, iż jest przejrzanym z strony Pana Boga: jeśli obowiązków dochowa, to jest jeśli to czyni, co Pan Bóg rozkazał, a w tem do śmierci dotrwa.

 Lecz bez bojaźni dufać, i bez wypełnienia obowiązków policzać się pewną wiadomością między wybrane: wielkie jest głupstwo. Dobrze nam o tem pewnie nie wiedzieć, a czynić, co Pan rozkazał. Dobrze nam w bojaźni być: bo błogosławiony, co się zawżdy boi. Dobrze nam drżeć na słowo Pana naszego, bo na takie Pan Bóg oczy swoje obraca . Dosyć mamy pociechy z nadzieje, i z słowa Bożego, i z obietnice jego: jeśli dobrym będę, dobrze mi zapłaci Bóg, który nie kłama. Dosyć mam pociechy z Ducha świętego, który mię cieszy i świadczy, jako mówi apostół, iżem jest Syn Boży. Dosyć mam pociechy, iż mi Chrystus błogosławić będzie, abym kielich z nim pił, a tu na świecie jego męki i udręczenia kosztował i naśladował. Za czem mi uroście wielka ona nadzieja: jeśli spół cierpim, spół się też radować z Panem będziem. O Panie mój, nie o to się frasuję, jeśliś mi zgotował chwałę od wieku: bo wiem, iżeś dobry, i nie stworzyłeś mię z gniewu i z nieżyczliwości; ale się o to frasować mam, abym chodził drogami twemi: a kielich twój z tobą pijąc, a dobrze czyniąc, pokutne owoce rodził, a do końca i do śmierci bez odmiany dociągnął.




WTÓRA CZĘŚĆ.
Jako Pan Jezus naprawuje i tej matki nieroztropność, i jej synów
niejaką hardość, i towarzyszów ich niejaką zazdrość.

 Nie wiecie, czego prosicie. Wielkie jest zepsowanie przyrodzenia naszego, i na rozumie i na chciwościach wolej naszej; którego jeśli z łaski nowego zakonu, i z słowa Bożego, a ćwiczenia chrześciańskiego nie napraw ujem: nic nędzniejszego nad nas być nie może. Mając ustawiczne potrzeby na się, duszne i cielesne: nie wiemy, które są prawdziwe i pilniejsze. Tego się nam chce i owego, a nie wiemy, co nam jest zdrowszego i pożyteczniejszego: i prawdziwie, jako apostół mówi, nie wiemy, czego prosić. Drudzy mniemamy, iż to nam zdrowo, czego się nam zachciało: a ono jest trucizną naszą. Drudzy mniemamy, iż sobie dobrze życzym: a my się sami zabijamy. Drudzy mniemamy, iż bliźniego miłujemy: a my sami siebie. Prawdziwieśmy schorzali, a popsowane mamy apetyty i chciwości: nie wiemy, czego się nam chce i co nam zdrowo; jeśli mistrza, i lekarza, i wodza naszego, Pana Jezusa, i posłańców jego słuchać nie będziem, bardzo pobłądzim.

 To matka mniema, aby królestwo Chrystusowe świeckie być miało. Posmakowały jej urzędy, i czci, i dostatki świata tego: życzy ich synom, aby sama przy nich była sławna, i u ludzi wielka. Nie wie, o co prosi. Bo Pan Jezus świeckie państw a porzucił, i niemi wzgardził, jako podłemi, odmiennemi, i małemi; o które ludzie wiele krwie ludzkiej rozlewają, wiele grzechów popełniają, krótko na nich trwają, i do złych końców przychodzą. Cóż królewskiego świeckiego widziała ta matka w Panie mistrzu swoim? Urodził się w stajni, podlej niżli kmieć jaki, z matki ubogiej; wychował się w małem miasteczku Nazareth; nie miał domu swego, gdzieby głowę skłonić: w polu i w górach i w ogrodach noclegi jego, i tułanie od miasta do miasta. Nie ma dworu, ani żołnierzów; ani zamków, imion, dochodów. Nie wie tedy, o co prosi: spodziewając się tego, czego Pan mieć nie chciał, ani swoim uczniom obiecował: ale raczej o świeckiej nędzy i zelżywościach i prześladowaniu, które cierpieć mieli, im opowiadał. Nie wie, o co prosi: bo te świeckie dobra zdrowia dusznego i zbawienia nie przynoszą: i owszem rychlej w nich dusza ginie. Nie wie, jako są krótkie i omylne. Nie wie, jako uspokoić się na nich serce ludzkie nie może.

 I ku synom nie wie, jaką ma miłość, i czego im życzy. Wielka jest miłość matek ku dziatkom, i potrzebnie ją wlał Pan Bóg w serce ich, dla wychowania trudnego i ciężkiego, któregoby nie wytrwały, by miłości wrodzonej i wielkiej ku nim nie miały. A zwłaszcza, iż się bardzo nędznie, i nad same bestye nędzniej rodzim. Bo zwierzęta gdy się rodzą, zaraz o swym pokarmie wiedzą, i matkę znają, i prędko chodzą, i z suknią się swoją rodzą, i zaraz to umieją, czego im do zachowania żywota im samych siebie potrzeba. Tego człowiek urodziwszy się nie ma, ani umie, By go matka opuściła, a z miłości jego nędze nie ogarnęła: uchowaćby się nie mogło dziecię żadne. Toż się mówi o ojcu, który nauczyć, ćwiczyć, i potrzeby dzieci swoich opatrować ma: iżby tego nie czynił, by wielkiej ku nim miłości nie miał.

 Ta jednak miłość w rodzicach rzadko jest prawa, prosta, rządna, i pomierna. Bo więcej niektóre ciała ich miłują niżli dusze ich i zbawienie ich. Więcej im życzą świeckich dóbr widomych, niżli wiecznych. A drudzy tak fałszywa jest miłość, iż z grzechów ich pomoc sobie czynić chcą. Jednają im młodym niegodnym prelatury, plebanie, i duchowne dochody: za które oni podobno potępieni być mogą. Bo rzadcy tacy, od ludzi a nie od Boga powołani, coby duchownym powinnościom dosyć czynili. O jako to fałszywa i okrutna miłość. I bratom drudzy kościelne dobra jednają: aby sami ojczyznę ich otrzymali. Miłują braty, ale siebie sami więcej. I innych wiele błędów jest około tej miłości rodziców ku dziatkom swoim: w której się pilniej przestrzedz mają, aby była prosta i rozumna, bez szkody dziatek, dusznej zwłaszcza.

 Dwie się też w synach matki tej niedoskonałości ukazały. Jedna, iż czci swojej nad inne pragną: a druga, iż się bez roboty skwapliwie domagają zapłaty. W rodzona nam jest z natury skażonej hardość, i niepomierna miłość, i chęć ku własnym naszym czciom, sławom, abo pożytkom. Zawżdy o sobie więcej niżli drugich rozumiemy, i godność sobie drudzy przyczytamy, której w nas nikt nie zna, jedno my sami. Za czem się nam chce urzędów i miejsc wysokich. Za którem i kto się gonić pocznie, a nad inne czci pragnie, aby nikogoż w niej równego nie miał, aby nad sobą wyższego żadnego nie cierpiał: bardzo rad taki od rozumu I odchodzi, próżnością się karmiąc, a wielkich i niepotrzebnych kłopotów, i niebezpieczeństwa, i grzechów, i złego końca dostając. Czci pragnienie, mówi jeden święty, korzeń jest nieprawości, subtelna trucizna, matka zazdrości i pokrytości, która serce zaślepia, i z lekarstwa czyni niemoc. Co mogło być głupszego nad onego i Alexandra, któremu gdy o drugim świecie i o wielu innych philozophowie pletli: płakał, iż jeszcze jednego pod swoję moc nie podbił. Małoś miał na jednym? Mało. Bo taka chuć dna nie ma,; jedno w śmierci: gdy trzy łokcie ziemi zastąpi ten, który się
i wszystkim światem zatkać nie mógł.

 Niespokojna taka chciwość co wygrawa? Nic, jedno kłopoty i frasunki i grzechy. Wielkie majętności i czci ludzkie nie dają długiego żywota: a dusza w wielkie grzechy zachodzi, i rozum w nich w głupstwo się obraca. Bo szczęście ono zaślepia i dobre baczenie odejmie. Absalon i na ojca się własnego taką chęcią uwiedziony rzucił. A komużby już przepuścił, i o jakiby się grzech taki nie ważył? Aleć długo królestw a zażył: obieszony, w tym że miesiącu na dębie skończył. Jako i Abimelecb, ten co dla tych miejsc pierwszych i panowania 70 braciej rodzonych pobił: wrychle od baby jednej kamieniem zraniony wołał, aby go kto inny dobił, żeby ludzie nie rzekli, iż od niewiasty zginął. O przeklęty testamencie, o czemci w ten czas myślił? Jako głupie słowo wyrzekł? Kto jego po śmierci i sławy, tak złego tyrana bronić miał ? abo jako się zakryć mogło I to, co się jawnie i w wojszcze działo, iż od baby zginął? jakoby nie taż śmierć i zguba od chłopów. Tak tacy szaleją, i do takiego końca przychodzą, i mówią bezrozumni z oną Neronową i matką: niech mię i syn zabije, byle tyło on królował. I drugi  rzekł: choć zginę, byłem dzień panem został. Wygrałeś: za dzień królestwa tysiąc tysięcy lat piekła, i bez końca.

 A gdy mają jednego, co o nie nie dba, ani się im kłania: przez żałość wszystkiej czci swojej u świata zapominają: i tak się troszczą, jakoby je wszystek świat zelżył. Tak on Aman hardy, gdy mu się wszystko królestwo wielkiego monarchy Aswera kłaniało, a sam Mardocheusz pokłonu mu czjmić nie chciał, mówił: tak wiele mam dostatku i czci u wszystkich ludzi, i u króla i u królowej, która mnie tyło samego z królem na obiad prosiła: a jakobym nic nie miał, póki na tego Mardocheus za patrzę. Jedna najmniejsza niecześć wszystek im smak tego, co mają, popsuje. Lecz nazajutrz cześć ona u królewskiego obiadu w szubienicę mu się i w sromotną śmierć obróciła. A tak nie radze w takie się chuci do tych czci świeckich wdawać, i do nich ubiegać. Bogu poruczaj te rządy, a na tern się ufunduj: iż lepiej mieć godność prawdziwą do urzędów, niżli mieć urzędy i wysokie miejsca. Dufaj Bogu, mówi Mędrzec, a zostaj na swem miejscu. Bo łacno Panu Bogu uszlachcić ubogiego.

 O wieczne i niebieskie czci lepiej się starać, a nie być onemi głupiemi dziećmi, które konie malowane i z laski czynione miłują: a żywych się boją. Tak świecka pycha czci tej krótkiej, i fałszywej, i niepewnej szuka: a o wieczną, trwałą, i bardzo pewną nie dba. Do której poniżeniem na tym świecie, i napojeni kielicha Chrystusowego przychodzą.

 Ten Król i najwyższy hetman, co nam podwyższenie i zapłatę obiecał: robić w cierpliwości kazał. Możecie pić kusz ten, który ja piję? Izali z temi dwiema nie rzeczem: możem Panie, jedno ty nas wspomóż. Możem dla ciebie świat opuścić, do grzechów się nie wracać, pokory twej, i cnót innych, i poniżenia na świecie naśladować. Możem i krew dla ciebie rozlać: czemuż tego czynić nie mamy? Wolałbym, mówi jeden święty, z Chrystusem cierpieć, niżli z nim królować. Bo tego i aniołowie pragną, a mieć nie mogą. Wolałbym z Chrystusem więzienie, i męki, i tysiąc śmierci: niżli rozkosze niebieskie wszystkie bez niego. O Jezu, błogosław nam, abyśmy tu twojej męki, i żywota, i cierpliwości, i prącej naśladowali: a ten kubek gorzkości świeckiej, a duchownej słodkości niewymownej pili. Nie uciekłaby nam zapłata. Nie pamiętajmy na zapłatę, jedno na miłość Chrystusową 1 takiego w krzyżu towarzysza. Robocie tu czas i miejsce: o tem myślmy, a zapłatę gospodarzowi i Panu dobremu, wiernemu i sprawiedliwemu poruczajmy.

 Zleczył i zazdrość niejaką drugich uczniów Pan Jezus, gdy się na tych dwu, iż je do czci i starszeństwa uprzedzić chcieli, obruszyli. Przyzwał ich a mówił: świetcy pogańscy panowie na urzędziech rozkazują i panują, i mocy swej nad poddanemi używają; a między wami nie tak będzie: kto chce być pierwszy, niech sługą waszym i niewolnikiem będzie; jako Syn człowieczy nie przyszedł, aby mu służono: ale aby on służył, i zdrowie swoje dał na okup wielom.

 W których słowiech nie zakazał Pan, ani umorzył w Kościele swym przełożeństwa, jako ta nowa ewangelia wiłuje: aby jeden nie miał być pierwszy i starszy, któryby się o inne starał, i któregoby wszyscy słuchać winni. Bo sam na się Pan ukazał: iż jako on był Panem i mistrzem ich, tak po sobie rząd w domu swoim mieć chciał: aby jeden sługą jego był nad czeladką jego, jako jest u Łukasza świętego: i bez takiego rządu nie podobno, aby co trwać mogło. I nic głupszego być nie może, jako Kościołowi Chrystusowemu i królestwu jego to brać, bez czego żadna na świecie rzeczpospolita i dom pojedynkowy stać nie może. Któżby braci tej służył? Oto Pan mówi: starszy ma braciej służyć. Któżby je opatrował, bronił, jednał, nauczał, i na pasze jako owce prowadził? Ten nierząd niech u heretyków zostaje, którzy starszego i sędziego, któregoby o nauce słuchali, nie mając, wieczne i nieuwiarowane niezgody na zgubę swoje tuczą i karmią.

 Nie zganił Pan starszeństwa: ale zazdrość zleczył. Nie masz czego zajrzeć tym, co na urzędach i wysokich miejscach siedzą. Jeśli głupi są, śmiać się z nich, urzędu ich ochraniając, możem. A jeśli mądrzy, użalić się nad nimi słuszno jest. Jeśli z głupstwa z tego się kochają, iż wysoko nad inne siedzą: pytajmy ich, co im z tego przybyło, i wiele im łokci do wzrostu się naddało? wiele im zdrowia i do żołądka apetytu przystąpiło? jeśli lepiej śpią, jedzą, niżli pierwej? jeśli pokoju większego zażyją? O, nędze zażyją. Co im przyczyni sto sług, gdy dwa usłużyć mogą? nędze mu, i dymów do głowy, i prącej a styskowania przybędzie: a wczasów ubędzie. Co mu pieniądze, które zamyka i zbiera, pomogą: gdy ich jeść i z sobą po śmierci wziąć nie może, jeśli ich na duchowne potrzeby nie obróci? Śmiechu godny jest, co sobie próżnych kłopotów przybiera, a wiatrem się sławy ludzkiej karmi. Prawie głupi jest, kto wysoko siedzi, a głowy po temu nie ma. Bo na dół patrząc, jako cieśla słabej głowy, spadnie, i bardzo się stłucze, abo szyję złomi.

 Błogosławiony, jako on Jonatas w przypowieści zamknął, kto na swem przestaje: wiedząc, iż ma to, nad co mu ze czci i urzędów ludzkich nic nie przybędzie, ale raczej co mu na nich zginąć może. Ten, co nic w sobie i w domu serca swego nie ma: do cudzego się kwapi. Zmówiły się, prawi, drzewa w lesie, aby sobie obrały króla: i posłały do figi, prosząc, aby im była panem . A ona rzekła: słodkości swojej opuścić, a innym , którzy takiej nie mają, panować nie mogę. Toż odpowiedziało winne i oliwne drzewo. Aż posłali do tarnia i ciernia, aby ich królem było. Ono bardzo rado na tak wysoki urząd się podnieść chciało. Ale gdy tarnie uschło, a od słońca się za paliło: wszystkie drzewa wysokie wielkie od niego zgorzały, i z niem zaraz poginęły. Mądry i baczny, na cnocie i sumnieniu swem i potrzebach swoich miernych i spokojnych, i na obietnicach Boskich przestający: na urzędy się i panowanie nie kwapi. A ten, co nic smacznego w sobie i uznania samego siebie nie ma: urzędów pragnie; w których z głupstwa, i z hardości, i z złego dostatków i czci świeckiej używania: sam siebie i rzeczpospolitą gubi. Przeto nie masz czego zajrzeć tym, co wysoko na urzędziech siedzą.

 Lecz jeśli są mądrzy, i pobożni, i prawi urzędnicy Chrystusowej trzody, które sam Chrystus powołaniem swojem na urząd w pycha: użalić się nad nimi, i Pana Boga pilnie za nie prosić mamy, a zajrzeć im nie mamy; bo słudzy są i niewolnicy u wszystkich. Jako się nasz najwyższy pasterz papież pisze: niewolnik niewolników Bożych. Każdemu usłużyć, i o każdym myślić dobry urzędnik musi: aby nie jemu samemu, ale ludziom i braciej jemu poruczonej było dobrze; i za każdego Panu Bogu liczbę da, jako potrzeby i zbawienie jego obmyślał. Tem różny tyran i poganin od pana i króla chrześciańskiego: iż tyran dóbr poddanych swoich i posłuszeństwa ich na swój pożytek, pompy i przepychy używa: a chrześciański urzędnik wszystko na pożytek rzeczypospolitej i poddanych swoich obraca.

 Oby tacy urzędnicy w Kościele Bożym duchowni i świetcy byli: jakoby szczęśliwie Kościół kwitnął. Ale takie Chrystusowe postanowienie w samych się snać zakonach i klasztorach zamknęło; bo u nich starszy żadnych dochodów nie ma: jedno szczerym jest sługą i nędznikiem u wszystkich, ten który wszystkim rozkazuje; o których jako o dzieciach myśli, sam się najnędzniej w prącej wielkiej i kłopotach mając. Przetoż u nich do urzędów się nie ubiegają, ale od nich uciekają: a przymuszeni posłuszeństwem, sami się na wzór Chrystusów za inne i dla innych niejako morzą: innym pokój czyniąc, sami dla wszystkich wielki mają niepokój, i drudzy świętą śmierć i męczeńską koronę.

 O Jezu nasz, wzbudź w Kościele twoim urzędniki takie, którzyby swoich pożytków i czci swojej nie miłowali: ale na cię samego robili, jako wierni słudzy nad czeladką, nie swoją ale twoją: nad sługami Pana swego, jako prawdziwi niewolnicy niewolników twoich. Osłódźźe im twój kubek i przykład panowania twego nad uczniami. Tyś im, Panem będąc, służył i nogi umywał; tyś ich niedostatki znosił; tyś za ich dobre i zbawienie zdrowie twoje dał. O by tego kielicha smaczno skosztowali, a mówili z apostołem: nie szukamy waszych majętności i dobrego mienia, ale was; bo nie synowie ojcom skarb zbierają, ale ojcowie synom; wszystko z chucią dam na was, i sam siebie dam za zbawienie wasze. Dajże im Panie takie serce i wykonanie. Który z Ojcem i z Duchem świętym królujesz na wieki Bóg jeden Amen.

Kazania na niedzielę i święta całego roku Piotr Skargi, tom III, str. 226- 237

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.