Strony

sobota, 19 czerwca 2021

O przebierańcach, muzealnikach i birytualistach – czyli jak wygląda w praktyce indultowy „tradycjonalizm” pod silnym obstrzałem Bergoglio.

     Począwszy od motu proprio Summorum Pontificum z 2007 r., „tradycjonalizm” w dużej mierze utożsamia się z kapłanami (czy ważnie wyświęconymi?) i wiernymi, którzy zaakceptowali, powtarzam, wszystko to, co było przyczyną „oporu” kapłanów i wiernych w 1969 r. i w latach następnych. W magiczny sposób w zakrystiach odkurzono stare szaty, relikwiarze i dekoracje wszelkiego rodzaju, żeby zorganizować prawie teatralne celebracje, z celebransami odzianymi w cappa magna, peleryny i mucety, wraz z licznymi klamrami na butach i nakryciami głowy, z frędzlami w najbardziej różnorodnych kolorach, którym towarzyszy nieproporcjonalna liczba świeckich w sutannach i komżach z obfitymi koronkami. Wszystko po to, aby wyznawać wiarę w sprzeciwie do dokumentów soborowych? Ostrzegać przed błędami modernizmu nauczanymi przez Wojtyłę i Ratzingera? Aby potwierdzić odrzucenie rytu Pawła VI? Nic z tego: motu proprio służyło do „normalizacji”, w ujęciu ekumenicznym i liberalnym, tak zwanego „katolickiego tradycjonalizmu”, przyznając „kaplicy świętego Piusa V” miejsce w panteonie religii, o którym mówiono kilka dekad wcześniej. Wolicie starą Mszę? Udzielamy jej wam, pod warunkiem, że wykorzeni się z niej wiarę, powierzy się ją „księżom” uformowanym w nowej religii, a przede wszystkim w komunii z tymi, którzy okupują Stolicę Piotrową.

     Irytującym aspektem tego wszystkiego jest to, że w środowiskach tych wyróżniają się postacie, które w swoich pismach i na wykładach wychwalają Wandeę, powstania antyjakobińskie, krucjaty, a następnie zachowują się dokładnie odwrotnie niż ci, których chcą rozsławiać. Wandejczycy trzymali się z dala od Mszy „intruzów” i ryzykowali życie dla wierności Prawdzie, a ci autorzy – będący obiektywnie złymi nauczycielami tych, którzy za nimi podążają – mogliby tego dokonać przy znacznie mniejszym ryzyku, jak np. zmniejszona popularność, utrata pewnej przestrzeni wydawniczej lub medialnej, zamknięcie niektórych drzwi (są to te same powody, które skłoniły niektórych do milczenia, przynajmniej w przestrzeni publicznej, na temat książki ks. Franciszka Ricossy Hańba Tradycji, której tytuł nawiązywał do gorszącej sympatii Radio Spada wobec niemoralnych autorów ciemnej proweniencji).

      Dziś „wyruszenie na krucjatę” oznacza przede wszystkim niepozostawanie w komunii z Franciszkiem (ale nie tak jak ks. Minutella, który krytykuje Bergoglio ze względu na Sobór, „świętego” Wojtyłę i „Jego Świątobliwość” Ratzingera) i ustanowienie na tej podstawie życia sakramentalnego dla dobra duszy i dla zbliżenia jak największej liczby zdezorientowanych ludzi do nauczania Chrystusa i Kościoła. Zakonnice św. Joanny Thouret dały „mężne” przykłady spójności i odwagi, które powinny wywołać rumieńce u wielu ludzi, łącznie z tymi, którzy deklarując się jako non una cum, w sieciach społecznościowych rutynowo informują o Mszach w komunii z Bergoglio, celebrowanych przez księży Bractwa Świętego Piusa X lub przez ich zaprzyjaźnionych „księży”, z których wszyscy są birytualistami, przy okazji sympozjów i konferencji.

      Dlatego dziękujmy Boskiej Opatrzności za to, że mamy małe, ale obecnie niezbędne środki, takie jak Instytut Matki Dobrej Rady i zaprzyjaźnione zgromadzenia, które pozwalają zachować wiarę i karmić ją łaską Mszy i sakramentów. Z tysiącami kilometrów przejeżdżanymi przez kapłanów w celu sprawowania Mszy św. łączą się setki kilometrów, które przejeżdżają wierni i całe rodziny, żeby w nich uczestniczyć i pobożnie przystępować do spowiedzi i komunii świętej. Przykład „opornych” sprzed 50 lat nie poszedł na marne: modernizm nie wyeliminował katolicyzmu w całości (Jak mógłby zniszczyć religię objawioną przez Boga i wspomaganą Jego obietnicami?), Msza świętych i męczenników nadal jest ofiarowywana codziennie na ołtarzach, nowe powołania i nowe ogniska [Wiary] są wzbudzane przez Opatrzność, aby przekazać Wiarę przyszłym pokoleniom. Szatan, wieczny przegrany, również tym razem nie wygrał, ponieważ Chrystus jest wiecznym zwycięzcą. Ważne jest, aby stanąć po stronie Boga, przy ołtarzu i w życiu, i uczestniczyć w Jego zwycięstwie.

Ks. Hugon Carandino

Tłumaczenie z języka włoskiego. Źródło: „Opportune Importune”, nr 35 ze stycznia 2019 roku, ss. 1-2.

(Fragment artykułu Tradycjonaliści bez Tradycji.)

2 komentarze:

  1. Laudetur Iesus Christus!
    Nie wszystkim dane jest mieć dostęp do Tradycji w "najczystszej postaci"/moje sformułowanie.../, dlatego "jak się nie ma ,co się lubi, to się lubi,co się ma". I za to, co jest - niech będą dzięki Bogu! codziennie dziękuję Panu Bogu, że mam dostęp do Mszy śœwiętej Wszechczasów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. In aeternum!
      Jeżeli komuś nie jest dane mieć dostęp do Wiary katolickiej w najczystszej postaci (czyli całej i nieskalanej - integralnej) / to trochę lepsze sformułowanie, to nie idzie się do różnych heretyków i schizmatyków, którzy udają katolików. Przysłowie tu przytoczone można zastosować w przypadku wyboru hotelu lub restauracji czy miejsca pracy / rozrywki itp., ale nigdy nie w przypadku Wiary! W sprawach Wiary i moralności nie można mówić o "lubieniu" bądź "nie lubieniu" czegoś, ale po prostu o stwierdzeniu, czy to jest katolickie, czy nie, a jeśli nie jest, należy to bezwzględnie odrzucić. Natomiast dziękowanie Bogu za "rekonstrukcje historyczną" tzw. "mszy trydenckiej" w modernistycznym neokościele (sekcie novus ordo), lub za schizmatyckie Msze w jedności z heretykami (w FSSPX et consortes) jest wręcz bluźniercze. Te Msze, nawet jeśli są ważne (a wręcz, zwłaszcza wtedy) obrażają Pana Boga. Jak można dziękować Bogu za coś, co Go obraża? Zgodnie z takim tokiem myślenia, powinniśmy dziękować Bogu za wszystkie ważne, tradycyjne Msze u prawosławnych i starokatolików, oraz rekonstrukcje historyczne u anglikanów i "konserwatywnych" protestantów (które wyglądają znacznie lepiej niż novus ordo). Katolik jeśli nie ma KATOLICKIEJ Mszy Św., to nie może chodzić na żadną inną. Nie każda "Msza Wszechczasów" jest od razu Mszą Św. katolicką, bo musi być odprawiana przez katolickiego kapłana, bez jedności z heretykami. U starokatolików też jest "msza trydencka" (tyle że w językach narodowych) a w niektórych krajach również prawosławni celebrują okazjonalnie "Boską Liturgię św. Grzegorza Wielkiego" (czyli Mszę Rzymską z ok VIII w.) w starocerkiewnosłowiańskim. Należy więc raczej prosić Boga o łaskę dostępu do KATOLICKIEJ Mszy Św., a unikać niekatolickich teatrzyków, czy schizmatyckich, niegodziwych Mszy w jedności z heretykami.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.