Strony

poniedziałek, 10 stycznia 2022

Ostatni do kompletu... "Beatyfikacja" Albino Luciani'ego zapowiedziana na 4 września AD 2022.

Heretyk Albino Luciani – pseudopapież "Jan Paweł I" (1978 r.).

 Jak podaje oficjalny serwis vaticannews, „Beatyfikacja Jana Pawła I [odbędzie się] we wrześniu przyszłego roku” (wiadomość z 25 grudnia 2021 r.):

4 września 2022 r. odbędzie się beatyfikacja Jana Pawła I – poinformowała Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych. W październiku Franciszek zatwierdził dekret uznający cud przypisywany „papieżowi uśmiechu”, który był głową Kościoła katolickiego zaledwie przez 34 dni. Albino Luciani będzie szóstym papieżem XX wieku, który zostanie wyniesiony na ołtarze. Uroczystość odbędzie się w Watykanie. Mszę beatyfikacyjną odprawi Papież Franciszek.

Natychmiast po śmierci Jana Pawła I do włoskiej diecezji, w której się urodził, zaczęły napływać z całego świata prośby o jego beatyfikację. Uroczyste otwarcie procesu beatyfikacyjnego miało miejsce w bazylice katedralnej w Belluno w 2003 r. Zeznania na temat przyszłego błogosławionego złożyło kilkuset świadków, w tym papież Benedykt XVI. Dekret o heroiczności cnót Jana Pawła I został ogłoszony w 2017 r. Pod koniec listopada tego samego roku zakończyło się dochodzenie w sprawie uzdrowienia argentyńskiej dziewczynki z ciężkiej encefalopatii.

Źródło:  https://www.vaticannews.va/pl/watykan/news/2021-12/beatyfikacja-jana-pawla-i-we-wrzesniu-przyszlego-roku.html

Po słynnych modernistycznych herezjarchach, jak Roncalli, Montini czy Wojtyła, przyszedł w końcu czas na mało znanego, często pomijanego czy zapominanego Lucianiego. Jego wkład w destrukcję katolickiej religii w trakcie i po Vaticanum II był, w porównaniu do jego dwóch poprzedników (od których przybrał sobie, jako pierwszy, swoje "papieskie" podwójne imię, aby podkreślić jedność z nimi i kontynuację ich "dzieła"), stosunkowo niewielki. Dla modernistów jak widać, był jednak wystarczający, aby wynieść go na "ołtarze" (a raczej na stoły) nowej religii. Luciani jest znany głównie z tego, że jako pierwszy z modernistycznych uzurpatorów na Stolicy Apostolskiej, nie przyjął symbolu papieskiej władzy – czyli tiary, odmówił tradycyjnej koronacji papieskiej (a nawet zakazał jej!) oraz noszenia w lektyce. Nie złożył więc, jako pierwszy w historii, uroczystej papieskiej przysięgi koronacyjnej (którą składali jego niesławni poprzednicy – Roncalii i Montinii). Składał jednak, podobnie jak jego poprzednicy, i jak każdy kapłan katolicki, Przysięgę Antymodernistyczną Św. Piusa X, którą świadomie złamał (przyjmując herezje Vaticanum II), popadając tym samym ipso facto w herezję, i to przed rzekomym "wyborem", który był więc całkowicie nieważny i pozbawiony znaczenia.

Heretycy Roncalli ["Jan XXIII"] i Montinii ["Paweł VI"]

Być może jednak wkład Lucianiego byłby dużo większy, i moderniści doskonale o tym wiedzą. Luciani zmarł po zaledwie miesiącu od "wyboru", rzekomo na zawał serca. Najprawdopodobniej jednak został otruty. Jako powody jego domniemanego zabójstwa najczęściej podaje się to, że chciał on przeprowadzić szeroką reformę Banku Watykańskiego (w związku z korupcją i nadużyciami do jakich miało tam dochodzić). W rzeczywistości jednak, mogło chodzić o dużo szerszą reformę, czy raczej rewolucję... Już po pierwszych dniach "pontyfikatu" Lucianiego było widać, że ma on nastawienie wyjątkowo modernistyczne (rezygnacja z symboli władzy, z których nie zrezygnowali jego poprzednicy, z całego rytuału koronacyjnego, z dworskiej etykiety etc.). Być może Luciani był dużo bardziej rewolucyjny od Roncalliego i Montiniego razem wziętych... Czy czegoś nam to nie przypomina? Czy nie mamy obecnie do czynienia z podobnym przypadkiem? Czy Luciani nie robiłby tego, co obecnie robi Jerzy Bergoglio, również pod płaszczykiem walki z korupcją, z przepychem, z "karnawałem", z niepotrzebnymi elementami, "reliktami przeszłości", reformą kurii rzymskiej, "decentralizacją", "synodalnością" etc.? Tyle, że wówczas było na to zdecydowanie za wcześnie! Gdyby wówczas rozpoczął się "drugi etap rewolucji modernistycznej" który widzimy obecnie, to opór szedł by w miliony... Wielu konserwatywnych kardynałów i biskupów wystąpiła by przeciwko temu. Doszło by bez wątpienia do schizmy i wyboru "drugiego" papieża (być może byłby to ważny wybór, bo żyli wówczas jeszcze ważnie mianowani kardynałowie, którzy w momencie odcięcia się od heretyckiego uzurpatora i odrzucenia rewolucji Vaticanum II, mogliby ważnie wybrać Papieża). Moderniści wiedzieli jak to się zakończy, i dlatego woleli zabić go, niż do tego dopuścić. Dziś, po blisko pół wieku, ludzie już dawno zapomnieli czym jest katolicka Wiara, dali sobie małymi krokami podmienić religię, oczarowani postacią zręcznego aktora Wojtyły, który tą samą rewolucję przeprowadził tak, że nikt nawet się nie zorientował... Bergoglio wkroczył więc w odpowiednim czasie, nie wywołując już oporu tak zdecydowanego i gwałtownego, jak było by to z pewnością jeszcze te czterdzieści parę lat temu. Oczywiście są to jedynie przypuszczenia i domniemania, jednak nie bezpodstawne. 

Modernistyczna sekta novus ordo "beatyfikucjąc" Lucianiego pokazała ostatecznie i dobitnie, że jest nową religią, która potrzebuje nowego kultu. Luciani zostanie "beatyfikowany" TYLKO i wyłącznie za to, że był posoborowym "papieżem". Taki przypadek jest czymś absolutnie nowym i nie spotykanym nigdy w historii Kościoła katolickiego. Jak wiemy, kilkudziesięciu pierwszych Papieży, od św. Piotra, do mniej więcej przełomu III/IV wieku (czyli do końca rzymskich prześladowań, do edyktu mediolańskiego) jest czczonych jako Święci, ale przede wszystkim dlatego, że byli oni męczennikami, którzy oddali życie za Wiarę, świętość więc należy im się niejako z "automatu". Poza tym, wielu tych pierwszych Papieży, ze Św. Piotrem na czele, dało fundament Kościoła i Papiestwa. Natomiast w tej chwili mamy niejako "powtórzenie" tamtych czasów (czy raczej, ich obrzydliwą karykaturę i parodię), kiedy wszyscy kolejni posoborowi okupanci, bez wyjątku, są ogłaszani z automatu "świętymi", tylko po to, aby dać nowy fundament dla tej nowej, modernistycznej religii, która nie ma żadnej ciągłości z Religią katolicką, z Kościołem katolickim ani z katolickim Papiestwem, opartym na fundamencie św. Piotra. Fundamentem tej nowej religii są nowi "święci" Jan (Roncalli) i Paweł (Montinii), oraz ich następcy (noszący te same – "naznaczone" imiona) na nowym urzędzie uzurpatorów (okupantów) Stolicy Apostolskiej – nowych "papieży" nowego, modernistycznego, ekumenicznego i kolegialnego neokościoła – masońskiej sekty novus ordo. W Kościele katolickim, po wielkim Soborze Trydenckim, aż do dnia dzisiejszego, odbyły się tylko DWIE kanonizacje Papieży, i JEDNA beatyfikacja. Papież św. Pius V został kanonizowany 22 maja 1712 r. (140 lat po śmierci) przez Papieża Klemensa XI. Św. Pius X, największy z Papieży XX wieku, a może i ostatnich kilkuset lat, został kanonizowany 29 maja 1954 r. (40 lat po śmierci) przez Papieża Piusa XII. Bł. Innocenty XI został beatyfikowany 7 października 1956 r. (267 lat po śmierci) również przez Piusa XII. To pokazuje nam dwie zasadnicze kwestie. Po pierwsze, młyny Kościoła zawsze mielą powoli, i poza przypadkiem św. Piusa X, którego świętość była niepodważalna, a także niewątpliwie Opatrzność Boża dała nam tego wielkiego Patrona walki z herezją modernizmu przed nastaniem rewolucji Vaticanum II, w pozostałych przypadkach jak widać musiało minąć ponad sto lat, a nawet ponad dwieście lat, aby wynieść kogoś na ołtarze i ogłosić świętym... Po drugie, pokazuje to dobitnie, że wyjątkowo trudno jest być świętym Papieżem! Ogólnie, w historii Kościoła stosunkowo mało jest świętych Papieży, nie licząc męczenników pierwszych wieków, o których wspomniałem wcześniej, i kilku wielkich teologów, Ojców i Doktorów Kościoła, to ta liczba naprawdę nie jest spektakularna. Wydawało by się, że nie da się być "świętszym od Papieża". Otóż wcale tak nie jest! Niewielu Papieży cieszy się chwałą świętości! Wielu było za to w historii Papieży miernych, upadłych, grzeszników... Bardzo ciężko bowiem pogodzić tak ogromną władzę, duchowną i doczesną, z heroicznością cnót! Papież jest bowiem "ojcem wszystkich książąt i królów, władcą świata, wikariuszem Pana naszego Jezusa Chrystusa...". Tak wielka władza wiąże się z ogromną odpowiedzialnością (doczesną i wieczną), i ogromną ilością pokus. Jeśli, jak powiedział bodajże św. Jan Maria Vianney, nad jednym człowiekiem krąży jeden diabeł, a nad kapłanem krąży siedem diabłów, to ile musi ich krążyć nad Papieżem? Całe piekło... Właśnie dlatego przez blisko 500 lat po Soborze Trydenckim, mieliśmy jak dotąd tylko trzech Papieży, zasługujących na chwałę Ołtarzy...

Spełniło się więc dokładnie to, o czym pisałem kilka lat temu w artykule: Modernistyczny Neokościół - maszynka do masowej produkcji "świętych". Maszynka nie zwalnia tempa, i nie zachowuje już nawet żadnych "pozorów ciągłości" (jak zapowiadana jeszcze nie tak dawno "beatyfikacja" Papieża Piusa XII). Wszelkie pozory ciągłości prysły ostatecznie w zeszłym roku, wraz z bergoliańkim motu proprio „Traditionis custodes”, które żywcem pogrzebało ratzingerowką "hermeneutykę ciągłości", tak lubianą przez wszelkiej maści indultowców, konserwatystów novus ordo etc., żyjących w bańce, w świecie iluzji, i łudzących się, że da się jakoś pogodzić tradycję i modernistyczny neokościół. Teraz czekamy więc na dalszy rozwój wypadków, i zastanawiamy się czy sam Ratzinger, jak już kopnie w kalendarz, zostanie zaliczony do tego niesławnego grona budowniczych nowej religii, czy jednak nie? Być może, nie przez samego Bergoglio, który ma z pewnością do niego jakiś osobisty uraz (Raztinger okazał się bowiem [być może mimo woli, będąc współautorem książki innego konserwatysty - Saraha] na poprzednim synodzie "siłą blokującą", skutecznie blokując [jak na razie] zniesienie celibatu posoborowego "duchowieństwa", czego tak bardzo pragnął Bergoglio i jego modernistyczni kumple z Niemiec. Zniesienie "Summorum Pontificum" i zniszczenie dorobku Ratizngera mogło być więc osobistą zemstą Bergoglio). Jednak po Bergoglio przyjdzie kolejny modernista, może tym razem bardziej "konserwatywny" (jeśli loża watykańska zdecyduje, że jednak rewolucja musi na chwilę wyhamować, aby nie wylecieć z torów...), kto wie, może postawią na jakiegoś ciemnoskórego kandydata z Afryki... Wówczas z pewnością Ratzinger również załapie się na stoły, jego wkład w budowę nowej religii (jeszcze za "pontyfikatu" Wojtyły, a nawet wcześniej, już na "soborze") był przecież ogromny, i na pewno zostanie kiedyś doceniony... Gdyby nie Ratzinger, jego zabawa w kotka i myszkę z abp. Lefebvre, jego zwodzenie (Lefebvre miał nazwać go sprytnym wężem), późniejsza zabawa w indulty, instytuty Ecclesia Dei, podbieranie kapłanów i wiernych, a wreszcie "Summorum Pontificum", które tak wielu zwiodło, i złapało w pułapkę i sidła modernistycznej sekty, kto wie, być może dziś bylibyśmy w znacznie lepszej sytuacji... Na szczęście, te czasy ogromnych wpływów Ratzingera, jego gierek i rozbijania ruchu tradycyjnego się już skończyły! I oby tak zostało jak najdłużej...

Michał Mikłaszewski, redaktor naczelny

5 komentarzy:

  1. Czyli Pius IX nie jest błogosławionym?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przypominam sobie aby został beatyfikowany przez katolickiego Papieża.

      Usuń
    2. Miejmy nadzieję, że kiedyś będzie. Być może Pius VII i Pius XII też? "Proces beatyfikacyjny" Ojca Świętego Piusa VII zaczął się w sekcie Novus Ordo za czasów Ratzingera, a jeśli się nie mylę w sekcie o możliwości "beatyfikacji" Piusa XII wspominano. Oczywiście dla nas katolików to nie ma znaczenia.
      Bartosz Wieczorek.

      Usuń
    3. Tak, miejmy nadzieję, że kiedyś będzie katolicki Papież, a wtedy będzie trzeba nadrobić bardzo wiele beatyfikacji i kanonizacji, nie tylko Papieży...

      Usuń
  2. Wierzę, że dobry Bóg czuwa nad nami i nas nie opuści. Jedynie potrzeba z naszej strony tak niewiele i tak wiele. Modlitwy.✝️ Amen🛐

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.