„Ktokolwiek twierdzi, że liturgia ofiarowana całemu Kościołowi, podpisana i opieczętowana przez Najwyższy Autorytet Jego Świątobliwości Piusa XII, jest zła lub przeklęta — NIECH BĘDZIE WYKLĘTY.” ~ Mons. Merardo Loya.
JE x. biskup Merardo Loya

Kilka dni temu wskazywaliśmy, że zajmowanie stanowiska sede vacante nie jest buntem, lecz absolutnym posłuszeństwem wobec Najwyższego Pontyfikatu — Bóg przemawia przez swego (legalnego) Wikariusza na ziemi; co on zwiąże na ziemi, będzie związane w niebie (Mt 16,19); ponadto, obiecał mu swoją asystencję, aby nie zbłądził w wierze (Łk 22,32); dlatego wszyscy katolicy utrzymujemy, że papież jest nieomylny w wierze i moralności; papież nie może zaproponować ani nakazać Kościołowi kultu szkodliwego, złego, bezużytecznego — byłoby to sprzeczne z tą samą nieomylnością i z jego urzędem Najwyższego Nauczyciela i Pasterza, który prowadzi owczarnię Bożą bezpiecznymi drogami i na pożywne pastwiska. Myślenie, że papież działa jedynie przez ludzką mądrość, a nie z i przez Boską asystencję; sądzenie, że papież może coś zdefiniować i nakazać jedynie w oparciu o akceptację lub odrzucenie przez teologów, a nie z własnej władzy i odpowiedzialności — byłoby błędem heretyckim. Encykliki, dokumenty papieskie itd., nawet jeśli pisane są przez innych, z chwilą gdy Jego Świątobliwość je przyjmuje, podpisuje i pieczętuje, przestają być dziełem redaktorów, a stają się dokumentami samego Papieża i należy być im posłusznym nie tylko w decyzjach dotyczących wiary, lecz także w normach, zwyczajach i oficjalnym kulcie Kościoła. Jak sam Pius XII mówi w encyklice „Ad apostolorum principis”: „jest to arbitralne ograniczenie chcieć być posłusznym Rzymskiemu Papieżowi tylko w sprawach wiary, a odmawiać posłuszeństwa w normach kościelnych, przypisując im domniemane polityczne zamiary, jakby chodziło o mroczne machinacje wymierzone przeciwko własnemu narodowi”. Dalej ta sama encyklika mówi: „wszyscy i każdy z osobna są zobowiązani do posłuszeństwa i podporządkowania się Stolicy Apostolskiej nie tylko w sprawach wiary i moralności, lecz także w sprawach dotyczących dyscypliny i rządów Kościoła, zachowując jedność komunii i wiary z Rzymskim Papieżem, stając się jedną owczarnią pod jednym najwyższym pasterzem. Nikt nie może odejść od tej nauki bez utraty wiary i zbawienia”.
Ostatnio rozpętało się zaciekłe prześladowanie ze strony niektórych (wielu) katolików wobec zmian liturgicznych Wielkiego Tygodnia ogłoszonych — nie przez Bugniniego (on nie miał takiej władzy), lecz przez samego Papieża Piusa XII w 1955 roku. Znaleźli się tacy, którzy ośmielili się, bezczelnie i grzesznie, nazwać „przeklętą” Boską Liturgię Wielkiego Tygodnia. A to, po pierwsze, w obronie Liturgii św. Piusa X, a po drugie, ponieważ — jak mówią — torowała ona drogę do całkowicie nieważnej, szkodliwej i szatańskiej liturgii modernistycznej Montiniego, fałszywego papieża Pawła VI.
Cóż, chcieć bronić wiary — to dobrze, ale ranić przez to inną jej część — już nie. Strzyc owcę — to dobrze, ale przesadzić i zranić jej ciało — już nie.