Strony

czwartek, 6 sierpnia 2020

Ks. Zygmunt Golian: Cóż to jest? O niczem dzisiaj nie mówią tylko o Papieżu, skądże się to wzięło?

I

Cóż to jest? O niczem dzisiaj nie mówią tylko o Papieżu, skądże się to wzięło?



 Ztąd, że Papież jest od pewnego czasu zagrożony, a nawet już pogwałcony w swych starożytnych i świętych prawach; ztąd, że nieprzyjaciele katolickiej religii sprzysiągłszy się na jej zagładę, chcą tego dzisiaj dokonać przez zagładę Papiestwa, a Papiestwo kuszą się zagładzić przez ograbienie go z doczesnej władzy, przez zdarcie z jego skroni potrójnej korony. Około osoby Papieża formują się dwa obozy: jeden obóz wrogów krzyczących hura! i chcących na Papieża poburzyć świat cały; drugi obóz wiernych, silnych, prawdziwych katolików, błogosławiących świętą stałość Ojca chrześcijaństwa, i błagających go, aby ich wzmacniał swem błogosławieństwem. W obozie niekatolickim mnóstwo krzyków, ale nie wszystkie jednakie. Jedni wprost bez ogródki wołają: Śmierć Kościołowi, śmierć Papiestwu, śmierć Papieżowi, śmierć „katolikom! Drudzy albo niedość odważni, albo z faryzeuszowską mówią miną: Dajcie pokój Kościołowi, dajcie pokój Papieżowi — święte to rzeczy — ale zabierzcie mu wszystko, co mu dały wieki wiary. — Zostawcie mu Namiestnictwo Chrystusowe, ale go rozbierzcie z królewskiej szaty — ale go wyzujcie z doczesnego panowania, i ulżyjcie mu tego ciężaru, który religii jest niepożyteczny a nawet szkodliwy! — Inni jeszcze oględniejsi chytrością wężową, ale próżni gołębiej prostoty, chcą nas katolików uspokoić— mówią tedy: O co chodzi? „któżby chciał Papieża z doczesnej władzy wyzuwać? — Owszem, dziś idzie o to, aby go na tronie doczesnym ustalić; żeby go przeciw rewolucyi zabezpieczyć; od wpływów niebezpiecznych uwolnić. Prawda, że mu Romanię zabrali, ale Papież bez Romanii będzie mocniejszy, swobodniejszy! Prawda, że go zniewalają do ustąpień, do reform, ale to właśnie dla tego, żeby się mógł wydobyć z dotychczasowych trudności! — Inni jeszcze umiarkowansi, udają zdziwienie, iż katolicy usiłują ścieśnić swe szeregi, że wyrażają coraz głośniej swe obawy, że o sprawie Papieskiej mówić nie przestają. Ci tedy z udaną pokorą i słodyczą mówią do nas: Ale czyż „się to zgadza z duchem Ewangelii ta tak zbytnia obawa o rzeczy doczesne? — Może źle robią, że Ojcu Świętemu jakąś część państwa zabierają, ale czyż on dla tego przestanie być Ojcem Świętym? Dajmy na to, że wypadnie dla szczęścia Włoch odstąpić wszystkiego, czyż Kościół dla tego zginie? Czyż ten Kościół nie był w najświetniejszym stanie wtenczas właśnie, gdy nic nie posiadał? Czyż to z resztą nie Chrystus czuwa nad Kościołem; czyż On mu nie przyobiecał, że Bramy piekielne nie przemogą go? I po cóż te spory, po co rozprawy, po co wywoływać przeciwników? Nie lepiej że w cichości i w pokorze służyć kościołowi, niżeli tak się ujadać o jego władzę doczesną? Nie lepiej że czekać spokojnie, a tymczasem w duchu Ewangielii postępować, rozdrażnień unikać, miłość zachować?... itd. itd.

 K a t o l i c y ! baczność, bo wszystkie te słodkie słówka to samo dziś znaczą, co i owe bisurmańskie hura na Kościół! Nieprzyjaciel otwarty mniej jest niebezpieczny niż przyczajony, lepszy z przekleństwem w ustach i z toporem w ręku, niż z miodem na ustach, po którym skrycie sączy w serca jad śmiertelny! Miłość i pokora, to rzeczy święte, to nasze prawo — to fundament i dusza spraw naszych — ale pokorą nie jest ustępowanie tam, gdzieśmy niewzruszenie jako mur stać winni; ale miłością nie jest dawanie pocałunku zgody i pokoju tym, którzy szarpią łono matki, lub którzy występują w obronie i z pochwałami jej wrogów. Nikt nie miał i mieć nie będzie większej miłości i pokory, jak nasz Boski Zbawiciel, a On obłudnikom wojnę wypowiedział i nieraz Biada wam powtórzył — i wyraźnie powiedział: że między nim, a Księciem ciemności żadnej spółki niema; że Książę tego świata precz wyrzucony będzie; że, którzy przez walkę dla sprawy Bożej Zbawcę w swych sercach podniosą, tych On wszystkich pociągnie ku sobie! — On też z całą swoją miłością i pokorą, znieważających Kościół biczmi precz wyrzucił — łotrów łotrami nazwał — a choć Judaszowski pocałunek przyjął — pocałunkiem mu przecież nie oddał — tylko z politowaniem dla tej nędznej dusz — a ze zgrozą dla jej postępków: Po coś przyszedł, zapytał, i całującemu nie wachał się wyrzec tego słowa: Zdradzasz!

 Nie! dziś katolikom w układy wchodzie nie wolno, milczeć się nie godzi — dziś chwila dowieść, że ogień, który przyniósł Zbawiciel, w duszach się naszych świętą, żarliwością, zajął! Dziś nietylko ten nieprzyjacielem, który otwarcie przeciw sprawie Papieskiej powstaje, ale i ten, który tę sprawę potłumić usiłuje, który nam fałszywy, niecny pokój doradza w chwili, kiedy cały Kościół w walce.

 To zdrada — a zdrada od napadu otwartego gorsza. Katolicy, którzy się dzisiaj spokojnie bawić umieją, którzy powszechnej Kościoła obawy nie dzielą, którzy się na uboczu trzymają — albo sami są dla Kościoła niechętnymi, albo drugich zapał zamyślają przystudzić.

X. Zygmunt Golian ,,Baczność Katolicy i Słowo O Prawdziwem Zjednoczeniu" str.3-6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.