Kiedyś, wiele lat temu, kiedy dyskusje o historii były na poziomie, bez przypinania łatki ''nazisty'', był pewien człowiek. Miał okulary, kędzierzawą siwą brodę i spokojny, nieco chrapliwy głos. On jako jeden z pierwszych zwrócił uwagę, że Polska popełniła katastrofalny błąd w 1939 roku. Że powinna była postąpić inaczej. Nie bał się kontrowersyjnych tez i burzył romantyczne mity historyczne.
Chociaż pana profesora Pawła Wieczorkiewicza nie ma z nami już od dziesięciu lat, jego idee są dalej żywe i przekazywane - choćby przez Piotra Zychowicza.
W przededniu okrągłej, 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej, jak bumerang wraca do nas pytanie - czy Polska postąpiła słusznie, sprzeciwiając się Niemcom i stając do walki, czy może było inne wyjście.
Odrzućmy więc z tej dyskusji rozemocjonowane sofizmaty, histeryczne wrzaski o ''podludziach'', romantyczną martyrologię ''Chrystusów Europy'' i ''moralnych zwycięzców'', marksistowski determinizm, i spróbujmy zastanowić się nad faktami.
Problemem tej teorii - mającej przecież sensowne podstawy i dość prawdopodobnej - jest to, że najczęściej jest ona zakrzykiwana pełnymi oburzenia zdaniami i przerażającymi wizjami dymiących kominów, co niestety, pomija najważniejszy jej aspekt. Militarny.
Całą dyskusję należy zacząć od ponadczasowego cytatu Henry'ego Temple, 3. wicehrabiego Palmerston:
''Wielka Brytania nie ma wiecznych sojuszników, ani wiecznych wrogów. Wieczne są tylko interesy Wielkiej Brytanii, oraz obowiązek ich ochrony''
Wojsko Polskie w XX-leciu międzywojennym przygotowywało się do walki z Sowietami, a nie Niemcami, czy kimkolwiek innym. Temu służyć miał sprzęt, który uznawano za przejawy megalomanii w okresie PRL, a który po prostu nie został użyty zgodnie z przeznaczeniem. ORP ''Gryf'' i duże niszczyciele miały prowadzić walkę w rejonie Zatoki Fińskiej, a nie bronić Wybrzeża. Tam też miały operować duże okręty podwodne jak ORP ''Orzeł''. Z tego powodu zainwestowano w szybkie bombowce PZL. 37 ''Łoś''. Utrzymywano liczne jednostki kawalerii - nieprzydatnej w walce z jednostkami pancernymi, ale użytecznej na rozległych stepach, pozbawionych dróg. Po to wyposażano hojnie - jak na 1939 rok - piechotę w broń przeciwpancerną i próbowano nadążyć w liczbie czołgów za światową czołówką - Polska, mając 880 czołgów i tankietek, była na 6. miejscu na świecie.
Dojście do władzy nazistów doprowadziło do czasowego unormowania stosunków polsko-niemieckich. Adolf Hitler był Austriakiem i nie podzielał prusko-junkierskich resentymentów. W swojej książce ''Mein Kampf'' poświęcił Polsce... jedno zdanie, w dodatku krytykując politykę kajzerowskich Niemiec wobec Polaków (!!!). W Polsce upatrywał silnego gracza, rosnące z roku na rok regionalne mocarstwo, które jeszcze przed wojną zdystansowało wiele dłużej istniejących krajów, i które zdołało wywalczyć swoją niepodległość zbrojnie i odeprzeć bolszewicką nawałę w 1920 r. Józef Piłsudski w III Rzeszy cieszył się dużym szacunkiem i estymą, jako potencjalny sojusznik i mąż stanu. Zawarty w 1934 roku 10-letni pakt o nieagresji spowodował znaczne odprężenie w relacjach polsko-niemieckich, a niemiecki kanclerz pojawiał się w polskich publikacjach jako głowa zaprzyjaźnionego państwa.
Piłsudski pozostawił Polskę w rękach ludzi niekompetentnych i chwiejnych. Marszałek przed śmiercią żądał, by wszelkimi sposobami nie dopuścić do tego, by przyszła wojna w Europie zaczęła się od Polski i toczyła się na polskich ziemiach. Im później i im dalej - tym lepiej. Józef Beck, ufny w zapewnienia swojego bliskiego współpracownika, płk. Tadeusza Kobylańskiego, w swoich kalkulacjach o rozkładzie sił w Europie, całkowicie pominął rolę ZSRR. Prof. Wieczorkiewcz do końca życia utrzymywał, że Kobylański był w rzeczywistości sowieckim agentem, który zapewnił Sowietom całkowity wgląd w pracę polskich dyplomatów i wywiadu. Warto tu wspomnieć, że marszałek Erich von Manstein w swoich wspomnieniach pisze, że do wiosny 1939 roku nie było żadnego planu wojny przeciw Polsce. Zwrot w niemieckiej polityce był zemstą zawiedzionego, odtrąconego kochanka, który postanowił zetrzeć z powierzchni ziemi kraj, który odrzucił jego zaloty. Pewny swego Beck, ufny w siły sojusznicze, przekonany, że Niemcy to ''papierowy tygrys z 9 dywizjami'', wplątał swój kraj w wojnę w obronie niemieckiego miasta, jakim był Gdańsk, przed Niemcami.
A gdyby było inaczej? Gdyby i tak zdominowany przez Niemców Gdańsk trafił do Niemiec, a Polacy, jak proponowali w latach 20., zbudowaliby eksterytorialną autostradę przez Pomorze?