Cytaty

"Pogodnie przyjmuję krzyż, który mi został ofiarowany, (ale) będziemy walczyć nadal o honor Pana naszego Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła świętego i niepokalanego... i nigdy nie pomylimy go z nową religią, która głosi szczęście ziemskie, uciechy, rewolucję i wolność wszelkich uczynków, która obala mszę, kapłaństwo, katechizm i wszystko, co nadprzyrodzone: to antyteza chrześcijaństwa"
ks. Coache

„Wszelka polityka, która nie jest Tradycją, jest z pewnością zdradą”
Arlindo Veiga dos Santos

„Pro Fide, Rege et Patria” – „Za Wiarę, Króla i Ojczyznę”
_________________________________________________

sobota, 7 czerwca 2025

Wybory raz jeszcze - komentarz narodowo-katolicki.

 Minął już prawie tydzień od II tury wyborów prezydenckich w Polsce. Emocje powoli opadają (choć przegrana strona próbuje używać różnych tanich chwytów i manipulacji, aby podważyć wynik głosowania, przoduje tym działaniom, a jakże, najbardziej chyba skompromitowany polityk III RP, Roman Giertych, dawny założyciel Młodzieży Wszechpolskiej i Ligii Polskich Rodzin, któremu wtóruje w tym m.in. kolejna największa zakała ostatnich 50, albo i 100 lat, Lech Wałęsa ps. Bolek). 

 W tym czasie wielu zdążyło się już pokłócić z rozumem i myśleniem racjonalnym i śmiertelnie obrazić, albo na Grzegorza Brauna, oraz jego zwolenników, za to, że ośmielili się wykonać taktyczny ruch, i zagłosować na „mniejsze zło”, czy raczej, przeciwko najgorszemu możliwemu złu; albo obrazić się na rzeczywistość i na własny rozum, stwierdzając, że w tych wyborach nie było „mniejszego zła", że między obydwoma kandydatami nie było właściwie żadnej, zasadniczej różnicy...

 Twierdzenie, całkowicie na poważnie, że w tych wyborach Rafał Trzaskowski to nie było „większe zło” jest oznaką umysłowej aberracji lub zwyczajnej głupoty. Jak można przeczytać na portalu Nacjonalista.pl (którego nikt przy zdrowych zmysłach raczej nie może posądzać o "kolaborację z systemem") w artykule zatytułowanym Nowy (p)rezydent III RP: Szansa na wstrzymanie liberalnych szaleństw? :

      "Polscy nacjonaliści w ramach akcji #ByleNieTrzaskowski apelowali o taktyczny głos na Karola Nawrockiego. Nie chodziło jednak o jakiekolwiek identyfikowanie się z dotychczasowym, antynarodowym dorobkiem zaplecza politycznego PiS-uaru. Nawrocki znienawidzony przez lewicę i liberałów może wstrzymać realizację ich destrukcyjnej agendy w zakresie obyczajowym. To daje nam nadzieję i szansę na odpowiednie przygotowanie się na kolejne miesiące i lata. Ruch nacjonalistyczny po dobrym wyniku Grzegorza Brauna musi stać się czynnym aktorem na scenie politycznej." 

  Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt polityczny: 

Grzegorz Braun wykazał się naprawdę dużą zręcznością polityczną. Dzięki jednemu zdjęciu Karola Nawrockiego z Żydem zbudował koło poselskie. Ci, którzy go za to krytykują, nie doceniają, jak sądzę, wagi mechanizmów rządzących demokracją parlamentarną. 

***

Kandydat wspierany przez PiS sam się podłożył; pewnie przez czysty przypadek. Przy okazji konferencji CPAC Karol Nawrocki sfotografował się z wyjątkowo szemranym amerykańskim rabinem, Boteachem Shmuleyem.

Shmuley od dawna sprawnie i łatwo rozgrywa polską prawicę (może nie ma zresztą co rozgrywać, bo wszystko jest na tacy?). Potrafi łechtać jej wrażliwość wypowiedziami dotyczącymi II wojny światowej. 

Ta manifestowana propolskość nie przeszkadza mu w paradowaniu z tęczowymi flagami albo prowokacyjnych stwierdzeniach, że Jezus nie był nigdy katolikiem, nie wspominając już o jego zaangażowaniu w nader wątpliwy biznes własnej córki, związany z erotycznymi gadżetami. 

Na CPAC zrobił sobie z Nawrockim zdjęcie; może Shmuley sam go zagadnął, a może ktoś z otoczenia Nawrockiego rabina po prostu znał jako człowieka, który od dawna kręci się wokół PiS. 

Tak czy inaczej, Grzegorz Braun natychmiast to wykorzystał. 

Wykazał się błyskawicznym refleksem – i wygrał. 

W social mediach wysoko „zawiesił” feralne zdjęcie. Opublikował kilka materiałów poświęconych Shmuleyowi – a wszystko na krótko przed rozpoczęciem ciszy wyborczej, co dla Nawrockiego było, mówiąc wprost, śmiertelnym zagrożeniem. 

Pewna część elektoratu Grzegorza Brauna uważa współpracę z Żydami za głęboko kompromitującą, toteż istniało niemałe ryzyko, że uznają Nawrockiego za niewybieralnego – i zamiast iść głosować, zostaną w domu. 

Następnego dnia Grzegorz Braun Karola Nawrockiego jednak wyraźnie poparł, deklarując, że odda na niego głos. 

W ten sposób rozbroił bombę, którą – dzięki nieopatrzności Karola Nawrockiego – sam podłożył pod jego prezydenturą. 

Efekt? 

Tuż po wyborach powiększył swoje zaplecze w Sejmie, tworząc koło poselskie dzięki przejściu do Korony posła PiS, Sławomira Zawiślaka.

Można byłoby krytykować Grzegorza Brauna za to, że w ważnym momencie „grał na siebie”.

Trudno jednak zaprzeczyć: tak po prostu wygląda polityka. 

Ostatecznie oceniamy po owocach, a te są dość oczywiste: 

- Braun udzielił poparcia Nawrockiemu, zyskując za to wzmocnienie własnej siły politycznej.

- Polska nie ucierpiała, bo – także dzięki poparciu Brauna – Trzaskowski przegrał. 

Cynizm polityczny? Cóż - raczej polityczna skuteczność. 

(za:  https://www.facebook.com/pavelchmielewski)

 Jako katolicy, mamy obowiązek oceniać wszystko przez pryzmat tego, co mówi nam święta Wiara katolicka, a zwłaszcza, czego nauczają nas Najwyżsi Pasterze. Ojciec Święty, Papież Pius XII uczył, że katolicy mają „ścisły obowiązek uczestniczyć w wyborach. Kto się od tego uchyla, zwłaszcza z tchórzostwa, popełnia ciężki grzech, grzech śmiertelny”. To właściwie rozwiewa wątpliwości. Ojciec Święty przemówił; jego słowa pozostają i naszym obowiązkiem jest dać im posłuch. W połączeniu z jasnymi wskazaniami katolickich moralistów na temat głosowania na tzw. „mniejsze zło”, mamy dość jasne instrukcje od Kościoła, jak należy postępować w duchu prawdziwie katolickim, zgodnie z katolicką moralnością i nauką Papieży. 

 Muszę przyznać, że sam w tej sprawie długi czas myliłem się, i propagowałem na tej stronie teorie nieprawdziwe, jakoby najlepszym rozwiązaniem w przypadku braku idealnych kandydatów był zawsze bojkot wyborów, a głosowanie na tzw. „mniejsze zło” zawsze było grzeszne. Wszystkich którzy poczuli się zgorszeni lub zostali przeze mnie wprowadzeni w błąd, chciałbym serdecznie przeprosić. Oczywiście są sytuacje gdy głosowanie na niektórych kandydatów może być i jest obiektywnie grzeszne. Pamiętajmy że Kościół Święty w niektórych sytuacjach również zakazywał swym wiernym udziału w wyborach lub w ogóle w życiu politycznym danego państwa, które np. dopuszczało się prześladowań Kościoła. Tak było we Włoszech, po tzw. zjednoczeniu, gdy Papież Pius IX wydał encyklikę Non expedit (z łac. nie jest pożytecznym). Papież w tej encyklice zabronił katolikom biernego i czynnego udziału w wyborach parlamentarnych oraz udziału w polityce włoskiego państwa. 

 Dokument ten nie stanowił nieomylnego Magisterium, jest to właśnie typowy przykład dokumentu o charakterze politycznym, a nie doktrynalnym czy moralnym (w przeciwieństwie do przemówienia Piusa XII). Papież Pius IX pisał to w konkretnych okolicznościach historycznych (aneksja terytorium Państwa Kościelnego przez Królestwo Włoch) oraz do określonej grupy odbiorców (katolicy we Włoszech) a nie do całego Kościoła Powszechnego. Dlatego ten dokument z pewnością nie był ani nie jest nieomylny, obowiązywał tylko włoskich katolików, i tylko tymczasowo (już św. Pius X złagodził, a we wrześniu 1919 r. Benedykt XV zniósł te postanowienia, poza tym niedługo później, w lutym 1929 r.  Pius XI podpisał z Włochami Traktaty Laterańskie, ustanawiające Państwo Watykan...).


 Mamy jednak również nowsze i bardziej uniwersalne przykłady, gdy święta Matka Kościół zakazuje nam głosowania czy wspierania konkretnych kandydatów, komitetów czy partii. 75 lat temu we włoskich kościołach ogłoszono ekskomunikę marksistów. W lipcu 1949 r. (za pontyfikatu Papieża Piusa XII) we włoskich kościołach parafialnych w całym kraju pojawiły się ważne ogłoszenia, wymierzone przeciwko komunistycznym działaczom i poplecznikom ideologii marksizmu. Na mocy papieskiego dekretu, wszyscy wierni widzieli jednoznaczne potępienie tej doktryny politycznej, ilekroć przychodzili do domu bożego.

„Ogłoszenie kościelne. Następujące osoby popełniają grzech śmiertelny i nie mogą otrzymać rozgrzeszenia: 1. każdy, kto jest członkiem partii komunistycznej. 2. każdy, kto w jakikolwiek sposób propaguje ich działalność. 3. każdy, kto głosuje na nich lub ich kandydatów. 4. każdy, kto pisze, czyta lub rozpowszechnia prasę komunistyczną (…)”. I dalej: „każdy, kto wyznaje, broni i rozpowszechnia materialistyczną i antychrześcijańską doktrynę ateistycznego komunizmu jest tym samym ekskomunikowany i odszedł od wiary”, mówiły zawieszone w parafiach obwieszczenia.  

 Kampania została zainicjowana watykańskim dekretem z 1 lipca 1949 r., w którym Święte Oficjum, odpowiedziało na cztery pytania dotyczące partii komunistycznej. Odpowiedzi były podobne do tych zawartych następnie w ogłoszeniach parafialnych. Sam papież zatwierdził dekret dzień wcześniej. Decyzja o publikacji ogłoszeń była kolejnym dowodem na to, jak dobrze Pius XII rozumiał zagrożenie komunizmu. W marcu 1946 roku Ojciec Święty upomniał kapłanów Rzymu, że prawem i obowiązkiem Kościoła jest „pouczać wiernych w odniesieniu do wszystkiego, co jest niezgodne z nauczaniem, a zatem nie do przyjęcia dla katolików, niezależnie od tego, czy są to systemy filozoficzne czy religijne …”. W orędziu bożonarodzeniowym wzywał: „Żaden chrześcijanin nie ma prawa znużyć się walką z antyreligijną falą współczesności”. W kwietniu 1959 roku rozszerzono zakaz na partie i kandydatów, którzy „sprzymierzają się z komunistami i pomagają im poprzez swoje postępowanie”. Dekrety nie zostały formalnie anulowane do dziś.

 Widzimy więc, na kogo katolikowi absolutnie głosować nie jest wolno, pod karą grzechu ciężkiego, i to bez możliwości otrzymania rozgrzeszania. To samo dotyczy również, per analogiam, wszystkich kandydatów (i partie), którzy gwałcą prawo naturalne, którzy wspierają ideologię LGBT+, są zwolennikami „małżeństw” jednopłciowych czy liberalizacji prawa aborcyjnego. Tacy ludzie najczęściej wspierają marksizm kulturowy, nowomowę, zamordyzm i cenzurę (pod pozorem walki z „mową nienawiści”). Jest to samo zło w najgorszej, czystej postaci. Są oni de facto komunistami, a nawet dużo gorszymi od „klasycznych” komunistów, są zaprzeczeniem jakiejkolwiek moralności czy wartości bliskich cywilizacji łacińskiej. 

 Takim właśnie człowiekiem jest Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy i kandydat w wyborach na prezydenta RP, który w drugiej turze zmierzył się z Karolem Nawrockim. Słusznie napisał w komentarzu powyborczym pan profesor Jacek Bartyzel: „Syn zatracenia (2 Tes 2,3) powstrzymany! Bogu niech będą dzięki!”. Trzeba być naprawdę diabolicznie wręcz zaślepionym, aby stawiać znak równości, między tymi dwoma kandydatami. Pan Nawrocki, cokolwiek by o nim nie mówić, w tych zasadniczych, fundamentalnych sprawach stoi po stronie cywilizacji łacińskiej i moralności chrześcijańskiej. Jest przeciwny ideologii LGBT, nigdy nie zgodzi się na „małżeństwa” jednopłciowe czy na liberalizację prawa aborcyjnego. Nie podpiszę się również pod neo-marksistowską ustawą o „mowie nienawiści” ani nie wyśle Polaków na wojnę ukraińską, oraz będzie przeciwnikiem przyjęcia Ukrainy do NATO (co jasno zadeklarował u Mentzena w słynnej „deklaracji toruńskiej”). 

 Dlatego rzeczywiście, należało by wzywać do bojkotu wyborów, gdybyśmy żyli w państwie totalitarnym, gdzie byłby tylko jeden kandydat lub jedna partia (który nie byłby przy tym kandydatem katolickim a np. komunistą lub post-komunistą albo wspierającym komunistów), albo gdyby wybór był rzeczywiście czysto pozorny i między kandydatami nie byłoby naprawdę żadnej różnicy, a więc w II turze kontrkandydatem p. Trzaskowskiego byłby np. p. Hołownia, albo p. Biejat, z obecnej koalicji rządzącej, lub jawny marksista Adrian Zandberg z partii Razem. 

Na dwa dni przed wyborami, w piątek 30 maja, przed ciszą wyborczą napisałem: 

Być może to tylko szopka przed wyborami. Jednak żaden inny wysoko postawiony urzędnik państwa polskiego ani polityk głównych partii nie pojawił się, do tej pory w tym miejscu. Pan Grzegorz Braun apelował, aby pan Nawrocki, jako prezes IPN, jeszcze przed wyborami pojechał do Jedwabnego i symbolicznie wznowił ekshumacje. Nie zrobił on tego. Mam nadzieję, ze zrobi to już po wyborach, jako Prezydent RP. Ale zamiast tego, pojawił się on w tym szczególnym dla nas, Polaków, Kresowiaków miejscu, jakim jest Pomnik w Domostawie. Mam nadzieję że również jako Prezydent obejmie to miejsce i wszystkie odbywające się tam uroczystości swoim patronatem, i będzie tam bywał regularnie. My Polacy, Naród Polski, dajemy mu w tym momencie wysokooprocentowaną pożyczkę, kredyt zaufania. Oby nas znowu nie zawiódł... Bo drugiej szansy nie będzie. Nie był moim kandydatem pierwszego wyboru. Głosowałem na Grzegorza Brauna. Na drugą turę nie chciałem iść w ogóle, tak samo jak do tej pory nie głosowałem ani razu na Andrzeja Dudę czy na PiS. Ale jednak pójdę, dam mu tą szansę, tak samo jak zrobił to #GrzegorzBraun. Karol Nawrocki nie był nigdy członkiem PiSu, nie posiada legitymacji partyjnej. Za to jest kibicem i chodził na ustawki, co jest powodem do dumy, wbrew temu co bredzą demoliberalne me[n]dia! Wygrana Nawrockiego to szansa na wcześniejsze wybory parlamentarne. To szansa na silniejszą reprezentację Konfederacja Korony Polskiej w sejmie. To szansa przede wszystkim na obalenie rządów najgorszej lewackiej, zgniłej moralnie, demoliberalnej tęczowej hołoty. W niedzielę pójdę do obwodowej komisji wyborczej i oddam ważny głos, postawię krzyżyk przy nazwisku NAWROCKI. #ByleNieTrzaskowski !

 Com napisał, napisałem. I tego co napisałem, dotrzymałem! I nie żałuję, wręcz przeciwnie! Być może, po raz pierwszy w życiu, będę mógł czuć dumę z Prezydenta Państwa Polskiego. Być może również nie raz się zawiodę i będę żałował. Ale mam przeczucie, że to nie będzie Duda-bis. Prezydent-elekt, w przeciwieństwie do ustępującego Andrzeja Dudy, ma charakter, nie wydaje się być partyjną marionetką. On jest rzeczywiście bezpartyjny, on nigdy nie był w PiS, nie posiada legitymacji partyjnej, i nie wydaje się być człowiekiem, który da sobą pomiatać. Były bokser, kibol bijący się na ustawkach, może i alfons (a nawet jakby, to ktoś musi wreszcie ogarnąć ten burdel, jaki post-komunistyczna hołota zrobiła z naszego Kraju!), doktor historii, prezes IPN'u który nie bał się burzyć pomników radzieckich „wyzwolicieli” pomimo, że Federacja Rosyjska wysłała za nim listy gończe i groziła mu śmiercią! I ten człowiek został wybrany Prezydentem Polski! To materiał na niezły amerykański film, to szansa na prawdziwą „dobrą zmianę”! 

 Ktoś oczywiście zaraz mi wyciągnie, że do tej pory nie uznawałem w ogóle tzw. III RP za państwo polskie, a co za tym idzie, wszystkie wybory, i wszystkie urzędy uznawałem za nieważne, a kolejne rządy, za okupacyjne. Myliłem się, moi drodzy, i muszę już po raz drugi w tym tekście uczciwie to przyznać. Moje stanowisko w tej sprawie było niedorzeczne i po prostu głupie. Katolicyzm to nie szuryzm, a ja zwyczajnie tymi teoriami na tej stronie ośmieszałem katolicyzm w Polsce, za co przepraszam. Państwo mamy bardzo niedoskonałe, można wręcz powiedzieć, ze jest to państwo z dykty i kartonu, poza tym oczywiście nie mamy Niepodległości, ale państwo jest. Można to porównać do sytuacji Królestwa Polskiego po Kongresie Wiedeńskim. I racja była wówczas po stronie generałów lojalnych wobec cara (polskiego monarchy) a nie anarchistycznych „powstańców listopadowych”.

 Ja słusznie powiedział niedawno Grzegorz Braun na konferencji prasowej :

„Jesteśmy polskimi państwowcami i patriotami. Nie jesteśmy anarchistami, Boże broń!”

 Problematyczna jest rzeczywiście kwestia konstytucji. Konstytucja kwietniowa de iure obowiązuje do dzis, choć nie de facto. W latach stalinowskich, czyli latach 1944-1956 (i dłużej) istniał Rząd Rzeczpospolitej Polskiej na uchodźstwie (tzw. Rząd Londyński) który miał uznanie międzynarodowe, z zwłaszcza Stolicy Apostolskiej. Dlatego dla katolika nie na najmniejszych wątpliwości, że w tamtym czasie nie mogło powstać żadne inne państwo polskie ani żadne władze nie mogły być uznane za legalne, bo w jednym państwie nie może być dwóch legalnych ośrodków władzy, a jedynym legalnym i prawowitym był ten londyński. Jednak w 1990 roku ostatni legalny prezydent II RP, Ryszard Kaczorowski uznał wybory w Polsce, uznał wybór Narodu (choć wyjątkowo głupi) i przekazał insygnia władzy prezydentowi Lechowi Wałęsie. Sam więc de facto ustąpił w tym momencie z urzędu, abdykował (co potwierdził de iure, nie wyznaczając następcy na wypadek opróżnienia urzędu prezydenta przed zakończeniem wojny, co czynili jego poprzednicy). Dlatego wszystkie wybory w Polsce od 1990 r. należy uznać za ważne (niezależnie od tego czy rzeczywiście były one "wolne i demokratyczne" etc., w Rosji chyba nikt nie łudzi się że wybory są "wolne i demokratyczne" a a jednak uznajemy JE Władimira Putina za legalnego prezydenta Rosji), podobnie wszystkich prezydentów od Wałęsy do Nawrockiego należy uznać za ważnych i legalnych Prezydentów RP. Miejmy nadzieję, że po wyborach w 2027 roku, ogólnie pojęta prawica zdobędzie większość konstytucyjną, i wzorem Węgier Viktora Orbana, uda się uchwalić nową konstytucję, która ostatecznie zerwie ze spuścizną [post]komunistyczną, i stwierdzi wyłączną ciągłość formalno-prawną z konstytucją i państwowością przedwojenną. 

 Czy wynik II tury wyborów prezydenckich można rozważać w kategorii cudu? Jak wiemy, nie ma przypadków, są tylko znaki. Czy i tym razem mieliśmy „Cud nad Wisłą” a może, „Cud nad Urną”? Czy Królowa Korony Polskiej po raz kolejny ocaliła nasz Kraj i nasz Naród przed katastrofą, podobnie jak w roku 1920 (przecież wtedy też alternatywą przed bolszewizmem nie było katolickie Królestwo Polskie, które niestety już wówczas nie istniało, a rządzona przez piłsudczyków Republika... A jednak Matka Boża wyraźnie opowiedziała się po jednej ze stron, i wybrała tzw. „mniejsze zło”!). To tak naprawdę nie Mentzenowi ani też nie Braunowi powinien najbardziej dziękować Karol Nawrocki, ani też nie Polakom, ale przede wszystkim, Pannie Najświętszej, Królowej Naszej, z Jasnej Góry, Ostrej Bramy i Gietrzwałdu! I my też, Polacy, Naród Polski, musimy Jej dziękować, za to cudowne ocalenie! Oto bowiem w nocy z niedzieli na poniedziałek, w naszym kraju wydarzył się cud i żadne prognozy czy statystyki tego nie wyjaśnią. Polacy wybrali prezydenta... i wszyscy są zaskoczeni! Zwolennicy pana Nawrockiego oczywiście się cieszą, ale nie trudno zauważyć, że są jego zwycięstwem zaskoczeni. Zwolennicy pana Trzaskowskiego są zasmuceni, ale i oni są zaskoczeni takim wynikiem wyborów! Zanim odniosę się do wyborczej nocy, to przypomnę niedawne wydarzenia w Rumunii. Tamtejsze wybory wygrał człowiek, którego Bruksela usunęła z list wyborczych i zablokowała jego powtórny start. Zarzuty wobec niego okazały się kłamliwe, a powtórzone wybory wygrał kandydat Brukseli; istnieją jednak poważne podejrzenia, że wybory zostały sfałszowane! Dlaczego ten scenariusz nie został zrealizowany w Polsce? Napisałem już, że wynik wyborów jest zaskoczeniem dla obu stron; sądzić należy, że obie strony spodziewały się innego rezultatu. Już dawno bolszewicy, niczego nie ukrywając, stosowali zasadę, że wygrywa ten kto liczy głosy. Niedawne wybory parlamentarne , były tego potwierdzeniem. Cóż więc się stało? Sprawa jest dla mnie oczywista: oto zaingerował Bóg! W czasie wieczoru wyborczego, gdy już zamknięto lokale wyborcze, ukazał się wstępny rezultat: 50,3:49,7 dla pana Trzaskowskiego! Wszyscy mogliśmy oglądać radość sztabu tego kandydata i lejący się zewsząd tryumfalizm! Tak, wszystko działo się według przygotowanego scenariusza. W sztabie pana Nawrockiego również zaobserwowaliśmy radość, ale też pewną powagę; ci ludzie cieszyli się, że osiągnęli niespodziewanie tak dobry wynik; wiedzieli przecież o wszystkich zakulisowych działaniach, ale nie mogli ich powstrzymać! Wszystkie sondażownie, za wyjątkiem OGB, prognozowały zwycięstwo Trzaskowskiego i to nawet wynikiem 6:4. W tej sytuacji rezultat osiągnięty przez Nawrockiego, był naprawdę znakomity! I wtedy cała Polska usłyszała pana Nawrockiego, który powiedział: Jeśli upokorzy się mój lud, nad którym wezwane zostało moje imię, i będą błagać, i szukać mego imienia, i odwrócą się od swoich złych dróg, ja im wybaczę, a ich kraj ocalę! Niewielu ludzi zorientowało się, co powiedział Nawrocki. Polacy nie znają Biblii, więc nie wiedzieli, że Nawrocki cytował Drugą Księgę Kronik rozdział 7 i wers czternasty. Po raz pierwszy polski polityk zacytował publicznie Słowa Pisma Świętego; to prawdziwy szok, w szczególności dla Brukseli i jej popleczników! I nagle sondaże zaczęły się odwracać, a ostateczny wynik wyborów zadziwił wszystkich! Uśmiecham się na myśl o tym, że nawet ci, którzy chcieli oszukiwać przy liczeniu głosów, zostali powstrzymani i nie rozumieli dlaczego! Zapewne dzisiaj ci wszyscy, którzy uważali te wybory za ustawione, drapią się po głowie i nie znajdują żadnego wyjaśnienia dla takiego rezultatu tych wyborowy. Skoro jednak nie wierzy się Bogu, to rzeczywistość może potężnie zaskoczyć! Każdy ma prawo cytować co chce, przecież to niema żadnego znaczenia- powiedzieli zapewne słuchający Nawrockiego. Ale te słowa zmieniły wszystko!!! Nagle ten, który tryumfował okazał się przegranym, a przegrany został zwycięzcą! Tak działa Słowo Boże; jest skuteczne i niebezpieczne, bo jest żywe!!! Nie wiem dlaczego Nawrocki przywołał Słowo Boże, być może nawet on sam tego nie wie. Zostało ono jednak przywołane i wykonało swoją pracę. Dlatego dzisiaj wszyscy chrześcijanie powinni uniżyć się przed Bogiem; powinni pojednać się z Chrystusem i pojednać się z innymi wierzącymi! Zostało przecież wezwane nad naszym narodem imię Pańskie i obojętnie który z kandydatów by to uczynił, wykonało by ono swoją pracę. Przed Polską i Polakami zostało postawione wielkie zadanie: nawrócić się do Boga i dać całej Europie świadectwo świętego i mądrego życia z Bogiem. 

Dziękujemy całej prawicy za zjednoczenie!

 Drugim doniosłym wydarzeniem które możemy analizować wręcz w kategoriach "cudu" jest zjednoczenie, wokół kandydatury pana Nawrockiego, całej ogólnie pojętej polskiej prawicy tożsamościowej. Kandydaturę tą poparli wszyscy, nie licząc PiS'u, którego nigdy nie uważałem i nie uważam za prawicę. Poparcia udzielił : (choć nie wprost, a wcześniej kompromitując się piciem piwa z jawnymi zdrajcami i zaprzańcami antypolskimi: Rafałem Trzaskowskim, Radosławem Sikorskim i Sławomirem Nitrasem) Sławomir Mentzen, prezes Nowej Nadziei i współprzewodniczący Konfederacji, oraz nieskompromitowani polscy ideowi prawicowcy tacy jak: Janusz Korwin-Mikke, nestor polskiej prawicy, prezes partii KORWiN (wcześniej założyciel Konfederacji); Krzysztof Bosak, prezes Ruchu Narodowego i współprzewodniczący Konfederacji; Grzegorz Braun, prezes Konfederacji Korony Polskiej (współzałożyciel Konfederacji); Marek Jakubiak, prezes Federacji dla Rzeczpospolitej; Artur Bartoszewicz, ekonomista i nauczyciel akademicki; Marek Woch, lider ruchu Bezpartyjni Samorządowcy etc. Oby to zjednoczenie przetrwało do wyborów parlamentarnych, które odbędą się najpóźniej za dwa lata, jesienią 2027 r. (a być może, i daj Boże, szybciej!) i oby udało się ogólnie pojętej prawicy uzyskać większość konstytucyjną, po raz pierwszy w historii III RP! To dawałoby nam realne nadzieję na odzyskanie niepodległości! 

 Oczywiście, czas pokaże a rzeczywistość zweryfikuje. Czy było warto zacisnąć zęby, i pójść na drugą turę, to będzie można ocenić za jakiś czas. Mam nadzieję że to nie będzie Duda-bis, który od 3 lat jeździ po całym świecie i mężnie załatwia interesy Ukrainy, zapominając przy tym zupełnie ze jest prezydentem Polski i został wybrany na ten urząd przez polski Naród. Mam nadzieję że Karol Nawrocki zgodnie ze złożoną obietnicą, zakończy zwyczaj palenia świec chanukowych w Pałacu Prezydenckim, zapoczątkowany przez śp. Lecha Kaczyńskiego. Deklarował przecież że ważne są dla niego zwyczaje, wartości i symbole chrześcijańskie. Mam nadzieję że rzeczywistości doprowadzi on do ekshumacji na Wołyniu (co zapowiadał w ostatnim dniu kampanii prezydenckiej pod pomnikiem w Domostawie, gdzie wcześniej pojawił się wyłącznie Grzegorz Braun, żadnego PiSowskiego polityka tam nie było), oraz do wznowienia ekshumacji w Jedwabnem. Tak czy inaczej, to był nie tyle głos za tym, jak wiemy, niedoskonałym kandydatem, ale przede wszystkim głos przeciw Trzaskowskiemu, przeciw złu w czystej i najgorszej możliwej postaci. Dlatego tak, cieszę się, że udało nam się powstrzymać to zło! Bogu niech będą dzięki!

 Módlmy się za JE Prezydenta-elekta najjaśniejszej Rzeczpospolitej Polskiej!

Królowo Korony Polskiej – módl się za nami!

NIECH ŻYJE POLSKA !!!

Michał Miłaszewski, redaktor naczelny

18 komentarzy:

  1. Podzielam Pańską radość z porażki Trzaskowskiego i życzę prezydentowi - elektowi jak najlepiej, podobnie jak życzę końca obecnym liberalno - lewicowym rządom.

    Szczerze odradzam jednak pochwalanie tzw. ustawek, jako czegoś dającego powód do dumy. Jeśli panu Nawrockiemu się to faktycznie zdarzyło, to traktuję to jako błąd młodości, nad którym najlepiej spuścić zasłonę milczenia. Jest to bowiem generalnie bezsensowne bicie się z bliźnimi i wzajemne ranienie, co jest potępiane przez katolicką moralistykę. Jak np. pisał ks. Ambroży Guillois w obdarzonym pochwałami Piusa IX oraz licznych kardynałów i biskupów „Wykładzie historycznym, dogmatycznym, moralnym, liturgicznym i kanonicznym wiary katolickiej”:

    „Piątym przykazaniem Bóg nam zakazuje: 1-e zabijać, KALECZYĆ, RANIĆ lub UDERZAĆ bliźniego. (…) Nigdy nie wolno zabijać lub RANIĆ bliźniego, wyjąwszy wojnę sprawiedliwą; – lub we własnej obronie przeciw temu, kto niesłusznie napada na nas; – lub, gdy wykonywamy wyrok sprawiedliwości”.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiem krótko, podobnie jak pan poseł Sławomir Mentzen: Imponuje mi to. I nie interesuje mi co różne pięknoduchy będą o tym myśleć. To pokazuje iż jest to człowiek, z krwi i kości, prawdziwy mężczyzna, a nie chowany pod kloszem lawendowy dzieciak z bogatej pseudo-elity warszawskiej, jak p. Trzaskowski. Takimi gardzę. Brzydzą się taką "elitą". Większym autorytetem, czy po prostu człowiekiem na poziomie, z którym chętniej bym przybił "piątkę" lub wypił piwo w pubie, będzie kibol, człowiek który wychował się, jak ja, w blokowisku, chodził na mecze, brał udział w ustawkach etc. To jest normalność. Nawet resortowy prezydent Andrzej Duda stwierdził : "ja tego nie pochwalam, ale z drugiej strony nie potępiam tego w sposób absolutny. Jeśli chcą bić się w lesie, idą tam specjalnie, zawierają dżentelmeńską umowę, że będą to robić na określonych zasadach — i się biją — to się po prostu odbywa. I to lubią". Zgadzam się z tą opinią pana prezydenta Dudy i pana posła Mentzena.

      Usuń
    2. Do takiej działalności jak ustawki potrzebne są zapewne cechy, które same w sobie są pozytywne (jakaś doza odwagi, wytrzymałość). Problem w tym, że znajdują tu one niewłaściwe zastosowanie, podobnie jak przy potępionych przez Kościół pojedynkach. I nieważne co w tej kwestii sądzą te czy inne „pięknoduchy”, ale ważne co mówi katolicka moralność, a tak, jak wyżej wskazałem zakreśla granice, w których wolno się bić i uderzać innych, a ustawki są poza tymi granicami. Zresztą sam rozum podpowiada, że nie jest to właściwe, bo naraża się tu zdrowie bez jakiegoś ważnego powodu. Bierzmy przykład ze świętych, a jakoś nie wyobrażam sobie np. Ignacego Loyoli i Alfonsa Liguoriego jako uczestników podobnych wydarzeń. Warto to przemyśleć, bo jak pokazuje ten artykuł jest Pan otwarty na korekty swego stanowiska, więc może kiedyś i w tej kwestii zmieni Pan zdanie.

      Usuń
    3. Ustawki są jak najbardziej potrzebne. Jak zniszczy się to zjawisko to zrobi się ogromną krzywdę Polsce i podłoży się lewicy. To z tych środowisk będą mobilizować się przyszli żołnierze, gdy Polska będzie musiała zmierzyć się z agresją obcego państwa jak pokazuje zresztą praktyka wszystkich współczesnych wojen. W czasie II wojny światowej, czy też wojny polsko-bolszewickiej, polsko-ukraińskiej, powstań śląskich, powstania wielkopolskiego polskie oddziały mobilizowały się w dużej mierze ze środowisk awanturników lejących się po barach i ulicach. Obrońcy Lwowa rekrutowali się w dużej mierze z lwowskich baciarów (niektórzy nawet nie myśleli w pierwszej kolejności o Polsce, ale najpierw o obronie swoich ulic i dzielnic przed ukraińskim wieśniactwem i pastuchami z pobliskich okolic, to był czysty terytorialny instynkt natury, który awanturnicy zachowują w bardzo silnym stopniu). A nie z brzydzących się przemocą gogusiów.

      Usuń
    4. Akurat św. Ignacego Loyolę, mojego Patrona z Bierzmowania, jestem w stanie sobie wyobrazić bo tak możemy przeczytać w jego biografii. Właśnie dlatego wybrałem go sobie na swojego patrona! "Między 1504 a 1507 roku Ignacy został wysłany do Arévalo do swojego dalszego krewnego Juana Velázqueza de Cuéllara, podskarbiego królestwa Kastylii. Gdy nauczył się czytać i pisać został paziem syna Juana – Hernana. Często uczestniczył w pojedynkach, a także grach hazardowych. Po śmierci Cuéllara, wdowa po nim dała Ignacemu 500 skudów oraz dwa konie i poleciła by udał się do Nájery, gdzie przebywał wicekról Nawarry Antonio Manrique de Lara. Tam Loyola został dworzaninem książęcym."

      Usuń
    5. Apropo, chciałbym się zapytać. Czy hazard sam w sobie jest grzechem? Częste są opinie, że tak, ale w wielu miejscach przeczytałem, że Kościół nie ma jednoznacznego zdania na ten temat. Wiem, że obstawianie wyniku konklawe do 1918 groziło ekskomuniką. Czy obstawianie wyników posoborowych "konklawe" również?

      Usuń
    6. „Akurat św. Ignacego Loyolę, mojego Patrona z Bierzmowania, jestem w stanie sobie wyobrazić bo tak możemy przeczytać w jego biografii. (…) Często uczestniczył w pojedynkach, a także grach hazardowych. (…)”

      No ale to było przed jego nawróceniem. Chodziło mi o czasy, za które go cenimy. Ciężko zaś doceniać czasy, gdy uczestniczył w pojedynkach, co KK potępił i obłożył nawet ekskomuniką.

      Usuń
    7. Moim zdaniem, jest podobnie jak z używkami. Sam w sobie nie jest grzechem, gdy gra się np. dla zabawy, za drobne sumy. Jeśli byłoby inaczej, to również gra w popularne "lotto" (totalizator sportowy) również byłaby grzechem. A np. ja gram regularnie w lotto, za te 4 zł, co najmniej raz w tygodniu, a więc wydaje na to ok 20 zł miesięcznie. Czasem trafi się "trójka" i ta suma mi się zwróci. Większa wygrana jeszcze mi się nie trafiła. Grzechem natomiast jest wydawanie na to pieniędzy, które powinno się przeznaczyć na życie, jedzenie, utrzymanie, rodzinę etc. A więc gdy hazard powoli staje się nałogiem, nad którym zaczynamy tracić kontrolę (gdy już jest nałogiem to znowu nie jest to grzech śmiertelny, gdyż nie ma już wtedy dobrowolności, ale oczywiście z nałogiem trzeba walczyć, i wówczas to brak podejmowania prób walki jest grzechem).

      Usuń
    8. Ja oceniam świętych za całokształt ich życia. Wszystkie wydarzenia z młodości kształtują człowieka, wpływają na jego późniejsze decyzje, hartują charakter. Jesteśmy "kowalami swojego losu" jak mówi przysłowie. Człowiek może zerwać z pewnymi rzeczami, ale nie jest w stanie ich wymazać. One zawsze oddziałują. Nawrócenie to jest proces, który trwa lata, a nie nagłe zdarzenie (choć zdarzają się też takie, jak nawrócenie św. Pawła, który w wyniku bezpośredniej interwencji Boskiej nagle zmienił się z Szawła, który prześladował chrześcijan, w Pawła, Apostoła Narodów. Ale św. Ignacy nie prześladował chrześcijan w młodości, wręcz przeciwnie, był żołnierzem armii hiszpańskiej i dworzaninem wręcz ultrakatolickiego króla hiszpańskiego). Pamiętajmy, że Bóg nawet ze złych rzeczy potrafi wyprowadzić większe dobro.

      Usuń
    9. Czyli z tym hazardem moderniści również wymyślili sobie bzdury jak z okazjonalnym paleniem. Z jednej strony zniszczyli moralność katolicką i obyczaje, zliberalizowali ogólny całokształt stylu życia katolików, a w to miejsce wymyślili durne purytańskie przepisy typu "grzech" palenia/hazardu/ekologii, "grzech" przeciwko tolerancji, ekumenizmowi i inne bzdury. A co do ustawek jeszcze raz to podkreślam, że w dzisiejszych czasach jest to zjawisko potrzebne. Oczywiście w zdrowych granicach, ustawki z maczetami, kijami bejsbolowymi to patologia. Ale to jest jeszcze jakaś ostoja przed totalną lewacką zniewieściałą dekadencją. Gdy masowa imigracja zostanie wpuszczona, imigranci będą tworzyć swoje agresywne gangi to brak środowiska ultrasów, hools będzie dla rdzennej ludności przekleństwem.

      Usuń
    10. Zdrowe podejście do hazardu: zagranie w loterię za parę złotych lub zagranie podczas podróży na wakacje w Monte Carlo dla czystej zabawy (jako rozrywka wakacyjna), znając umiar nie jest niczym złym.

      Usuń
    11. Co do hazardu, to przed Soborem opinie teologów były podzielone. Np. św. Franciszek Salezy uważał, że jest on sam w sobie grzechem, ale cenieni teologowie, jak kard. Gousset, ks. Wojciech Andersz i Dominik Prummer uważali, że z dużym umiarem (szczególnie chodziło o to, by nie skupiać się przy tym tylko na spodziewanym zysku) jest on dopuszczalny, przynajmniej dla osób świeckich. Więc sądzę, że można spokojnie przyjąć tę „łagodniejszą” opinię.

      Usuń
  2. Interesujące są obserwacje reakcji w Polsce i na świecie na wygraną Nawrockiego. Prawica w państwach niemających z nami problemu entuzjastyczna, nacjonaliści w tych państwach zwracają uwagę, że Nawrockiego poparł Braun, którego są fanami (można to zaobserwować np. w mediach związanych z Nordyckim Ruchem Oporu, u słowackich, węgierskich, rumuńskich włoskich, francuskich i hiszpańskich nacjonalistów, Serbska Akcja i Złoty Świt zwrócili uwagę, że NOP zasugerował, by byle nie głosować na Trzaskowskiego). Wybór Nawrockiego wywołał histerię u polskich i zagranicznych liberałów, lewaków i komuchów, u globalistycznych elit, u Żydów, muzułmanów, euroentuzjastów, w Rosji, u banderowców i niemieckich szowinistów. Czyli praktycznie wywołał histerię w siłach antynarodowych, antytradycyjnych antykatolickich i antypolskich wszelkiej maści. Nie wiem czy Nawrocki jest dobry, ale to jest wystarczająca reklama dla niego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Za krytykę Brauna wzięli się wszelkiej maści "antysystemowcy" pokroju Laseckiego zarzucając mu, że się "sprzedał". Co prawda sami nic nie osiagnęli w przeciwieństwie do niego i ich platoniczny "Antysystem" obowiązkowo pisany z dużej litery istnieje w abstrakcyjnej rzeczywistości urojonej w ich głowach ale są pierwsi do komentowania strategii człowieka zajmującego się poważną polityką w przeciwieństwie do nich. Na portalu nacjonalista.pl w dyskusji z jednym takim "antysystemowcem" oczywiście część moich merytorycznych komentarzy nie przeszła (redakcja portalu pokazała właśnie swoją otwartość na zdanie ludzi, z którymi się nie zgadza, powodzenia im życzę w przekonywaniu ludzi cenzurując niewygodne komentarze). Padały oczywiście argumenty jak to syjonizm jest głównym wrogiem, a islam tylko symptomem (tak jakby miało to jakieś znaczenie czy będziemy się spierać o to która antybiała i antykatolicka ideologia jest gorsza). Dostało się też Kościołowi katolickiemu. Oczywiście "Kościołem katolickim" zostało nazwane posoborowego. Argumenty typowo lewicowe, sugerowanie, że jakieś tam tematy gospodarcze i organizacyjne są ważniejsze od Wiary katolickiej. Ten sam autor narzeka na upadek moralny tylko dlaczego w takim razie nie krytykuje głównej przyczyny tego upadku jaką jest upadek Wiary? Na sam koniec oczywiście absurdalne stwierdzenie, że obaj kandydaci w niczym zasadniczym się nie różnią. Tu zadałbym mu pytanie gdyby nie cenzura redaktora, zasadniczym nie jest tak fundamentalna sprawa jak ochrona życia poczętego? Tu redaktorom portalu powinno zadać się pytanie, czy ważniejsza jest dla nich prawda, czy interes partyjny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, Lasecki i to środowisko które go popiera, jest naprawdę zatrważające. Niegdyś wielu z nich było oddanymi katolikami i polskimi, chrześcijańskimi nacjonalistami. A dziś uczynili sobie z owego mitycznego "Antysystemu" obowiązkowo pisanego z dużej litery coś w rodzaju nowego bożka, i nowej, świeckiej religii, niczym żydzi z "Holocaustu". Przestały się dla nich zupełnie liczyć takie wartości jak Bóg, Wiara, Kościół, Naród, Państwo. Moralność katolicka również ustąpiła pola. Liczy się tylko to, co uważa (tak, spersonifikowany [sic!], niczym Bóstwo) "Antysystem". To jest chore. Kiedyś ci ludzie mieli jakieś zasady, najczęściej wspólny dla nich wszystkich Katolicyzm, oczywiście w wersji tradycjonalistycznej, do tego dla jednych ważny był monarchizm, legitymizm, albo tradycjonalizm polityczny, dla innych nacjonalizm, narodowy radykalizm (niektórzy, jak ja, potrafią łączyć wszystkie te idee w jedną, coś jak nacjonalizm integralny Akcji Francuskiej). A teraz ci ludzie są totalnie zaślepieni jakimś "antysystemem" poza którym nie widzą już możliwości żadnego realnego działania. To żałosne, a przede wszystkim groźne!

      Usuń
    2. Lasecki w sumie chyba nawet nie jest chrześcijaninem, bo on chyba od iluś lat identyfikuje się z rodzimowierstwem. Ale zatrważające jest to, że media związane z NOPem nominalnie tradycyjnie katolickim tolerują tę idolatrię "antysystemu". Bałwochwalstwo prędzej, czy później prowadzi do absurdów.

      Usuń
    3. To fakt choć akurat w tej sytuacji media związane z NOPem wyraźnie poparły Grzegorza Brauna czyli zdrowy rozsądek.

      Usuń
    4. Chociaż raz nie bawili się w manichejskie sekciarstwo jak to zwykle mają w zwyczaju.

      Usuń