Są w dziejach ludzi, państw i narodów rzeczy bezcenne, stanowiące punkt odniesienia dla pokoleń – tymi rzeczami są regalia. W tej materii odróżniamy się od innych krajów Europy. Z dawnego, bogatego dziedzictwa Królestwa Polskiego pozostały nam dzisiaj tylko podniosłe pieśni, barwy i przekształcony herb z Orłem Białym. Niegdyś symbolem ciągłości państwa, oznaką jego dostojności, powagi i ambicji były królewskie insygnia, oznaka wszystkiego, z czego można odczuwać dumę. Niestety w nocy z 3 na 4 października 1795 roku polskie regalia zostały skradzione z Wawelu przez wojska pruskie. W kolejnych latach niemiecki monarcha przetopił dziedzictwo naszych przodków na monety. Przepadło bezpowrotnie.
Paleta polskich symboli narodowych jest niezwykle bogata i ma długą historię. Chronologicznie najstarszymi regaliami naszych monarchów były niezachowane insygnia koronacyjne pierwszego króla Polski Bolesława Chrobrego oraz kopia włóczni św. Maurycego, której grot znajduje się w krakowskim Muzeum Katedralnym. Najdłużej nasi władcy używali regaliów sporządzonych na okazję koronacji Władysława Łokietka, pierwszego króla zjednoczonej po rozbiciu dzielnicowym Polski.
Warto przy tym pamiętać, że uczucia Polaków kierowały i kierują się nie tylko w stronę rzeczy materialnych, namacalnych, a więc łatwo ulegających erozji. Na nasze dziedzictwo składają się także dzieła trwalsze od spiżu.
Najstarszą pieśnią uznawaną za symbol polskości, za narodowy hymn, jest „Bogurodzica”. Jej twórca pozostaje nieznany, jednak legenda przypisuje autorstwo pierwszemu polskiemu świętemu, biskupowi-męczennikowi Wojciechowi, zamordowanemu przez pogan jeszcze w X wieku. Najprawdopodobniej utwór powstał później, jednak jeszcze w czasach średniowiecznych śpiewało ją polskie rycerstwo stawiające odpór najeźdźcom. Podobnie czynimy i dzisiaj, w XXI wieku. „Bogurodzica” wykonywana jest w kościołach, a dzieci uczą się jej w szkołach. Pieśni jednoznacznie kojarzonych z patriotyzmem, a często także kultem Maryjnym jest więcej. Mimo historycznych kontrowersji dumę z Ojczyzny czuje każdy słyszący obecny hymn, „Mazurek Dąbrowskiego”, powstały w związku z czynem Legionów Polskich walczących tuż po rozbiorach o niepodległość.
Równie długą historię ma polski herb. Niezidentyfikowany ptak, być może orzeł, znajdował się już na denarze Bolesława Chrobrego. Moneta taka była bita na przełomie X i XI wieku. Herb w znaczeniu heraldycznym, wykształcił się na przełomie XIII i XIV wieku, w trakcie jednoczenia się dotychczas rozbitego Królestwa. Jego geneza wywołuje duże spory wśród historyków. Nie ma jednak wątpliwości, że od czasu zjednoczenia Polski symbolem państwa był biały orzeł. W swojej historii herb zmieniał formę graficzną. Czerwone tło tzw. godła (nazwa ta jest z punktu widzenia nauki błędem) wiąże się z losami i genezą flagi – pierwszy wizerunek herbowy orła białego umieszczany był na czerwonym tle. Taką formę do dzisiaj ma proporzec prezydenta RP.
Takich budzących dumę symboli przeszłości naszego kraju byłoby więcej, niestety bogata historia Polski obfitowała także w licznych wrogów bez skrupułów, a nawet pazernych i zawziętych nienawistników. Łupem takich właśnie osób padły bezcenne dla historii, ale także dla tożsamości narodowej i tradycji, regalia królów Polski.
Mimo różnic w rycie, regalia na całym świecie symbolizowały sakralny charakter królewskiej koronacji, odbywającej się zwykle w katedach. Nie inaczej było w przypadku Polski, gdzie monarchowie najczęściej wstępowali na tron w stolicy biskupa krakowskiego. Cała ceremonia była silnie symboliczna, nie brakowało odwołań do starotestamentalnych królów Izraela. Wszystko miało pokazywać, że panujący odpowiada tylko przed Panem Bogiem. Dopełnieniem tego były właśnie wykorzystywane podczas koronacji i późniejszego sprawowania urzędu „narzędzia”. Należą do nich przede wszystkim korona, berło, jabłko oraz miecz. Wszystkie niosły za sobą określoną wartość symboliczną.
Gdy po rozbiciu wojsk kościuszkowskich do Krakowa, latem 1794 roku, weszli pruscy żołdacy, poczuli się jak u siebie. Bardzo szybko przystąpili do „zagospodarowania” wyposażenia Zamku Królewskiego na Wawelu. To właśnie Niemcy odpowiadają za kradzież polskich regaliów. Dokonali tego, jak na złodziei przystało, pod osłoną nocy z 3 na 4 października 1795 roku. Do Koronnego Skarbca włamał się sprowadzony przez nich ślusarz. Cała operacja grabieży jak i transportu do Berlina symbolów świętości królewskiej godności, ale i chwały Rzeczpospolitej, była wykonywana w ukryciu, jakby już wtedy Niemcy zdawali sobie sprawę z niegodziwości swojego postępowania. Wszystko to było realizacją rozkazu Fryderyka Wilhelma II, monarchy niemającego żadnych praw do polskiej własności. Mimo starań kolekcjonerów, insygnia pozostały w zbiorach Hohenzollernów. Na kradzieży się jednak nie skończyło. Niemieccy zaborcy wykorzystali, wybitne pod względem artystycznym, dzieła rąk polskich rzemieślników do ratowania pruskiego budżetu, zrujnowanego wojnami z Napoleonem. Cenne kruszce przetopiono na monety, a klejnoty rozprzedano. Kilka lat po dewastacji polskich regaliów Aleksander I, król Polski i car Rosji, próbował odzyskać insygnia. Niestety na ich ratunek było już na to za późno. Korona wieńcząca skroń władców od czasu Władysława Łokietka przepadła bezpowrotnie. Z insygniów przetrwał tylko miecz koronacyjny – Szczerbiec. On także został wywieziony do Niemiec, jednak w XIX wieku wykupiono go i stanowił zbiory petersburskiego Ermitażu. Do Polski wrócił w myśl postanowień polsko-sowieckiego traktatu pokojowego z 1921 roku. Również grot włóczni św. Maurycego, podarunek cesarza Ottona I dla Bolesława Chrobrego znajduje się w zbiorach krakowskiego Muzeum Katedralnego.
Koronę używaną podczas koronacji od Władysława Łokietka do Stanisława Augusta Poniatowskiego zrekonstruowano na początku XXI wieku. Wykorzystano przy tym między innymi złoto pochodzące z pruskich monet wyprodukowanych z polskich regaliów. Niewykluczone więc, że piękna kopia w jakimś stopniu zawiera w sobie kruszce pochodzące z oryginału.
Niemcy pozbawili nas możliwości przeżywania tego, co czują chociażby Węgrzy. Mimo, że bratankowie nie żyją w królestwie, to dumnie prezentujący w budapesztańskim parlamencie Koronę Świętego Stefana. Obce są nam emocje Szkotów, którzy chociaż są tylko jedną ze składowych Zjednoczonego Królestwa, dumnie wystawiają w Edynburgu symbole własnego, niegdyś niepodległego państwa. Nawet potężna w przeszłości Austria, będąca dziś niewielkim alpejskim krajem, dumnie pokazuje w wiedeńskim Hofburgu turystom z całego świata koronę Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego. Z winy nieodpowiedzialności naszych elit, ale też nienawiści i łapczywości wrogów, zostaliśmy na zawsze pozbawieni posiadania insygniów mających cechy „starożytności”, związanych z setkami lat potęgi naszej Ojczyzny i Bożego uświęcenia władzy królewskiej.
Michał Wałach
Read more: http://www.pch24.pl/spieniezone-dziedzictwo-zlikwidowanego-krolestwa,38509,i.html#ixzz3r5xoEly4