Wielka Schizma Zachodnia (1378–1415)
KS. ANDRZEJ WYRZYKOWSKI
Po śmierci Grzegorza XI z 23 kardynałów 7 było nieobecnych: z tych 1 przebywał w Toskanii, a 6 Francuzów w Awinionie. Pozostałych 16 kardynałów udało się do konklawe. Z tych 11 było Francuzów, 4 Włochów i 1 Hiszpan. Francuzi, stanowiący większość kolegium, byli rozdarci na dwa stronnictwa. Limousins, którzy w czasie pobytu papieży w Awinionie największy wpływ wywierali, chcieli przez odpowiedni wybór papieża ten wpływ jeszcze utrwalić. Reszta należała do opozycji.
Podczas konklawe tłumy ludu, obawiając się wyboru Francuza, który zostawszy papieżem, mógłby wyjechać do Awinionu i porzucić Rzym na pastwę szarpiących się wzajemnie stronnictw, stawały przed konklawe, wołając, że chcą mieć papieża rzymianina, albo przynajmniej Włocha. Część tłumu wdarła się nawet do konklawe. Takie same żądanie przedstawili kardynałom reprezentanci poważniejszej części mieszczaństwa.
Z obawy przed rozruchami kardynałowie przyspieszyli elekcję. Wybór padł na arcybiskupa z Bari, Bartłomieja z Prignano, z urodzenia Włocha, z usposobienia na poły Francuza. Działo się to w chwili, gdy tłumy zgromadzone przed konklawe bez ustanku wykrzykiwały: "Romano volemo". Ponieważ jednak elekta nie było w Rzymie, więc powstrzymano się na razie od ogłoszenia rezultatu wyborów. Tymczasem pomiędzy tłumem rozeszła się wieść, że papieżem został nielubiany przez rzymian kardynał Jan de Bar, Limousin. Podniecony tłum wdarł się do konklawe, a wystraszeni kardynałowie podsunęli mu cieszącego się powszechną sympatią kardynała Tebaldeski. Lud porwał go natychmiast, chcąc go intronizować, i sędziwemu kardynałowi ledwo się udało wytłumaczyć, że to nie on jest papieżem, lecz arcybiskup Bari "Dominus Barensis". Lud dowiedziawszy się nareszcie prawdy, spokojnie rozeszedł się do domów. Tymczasem kardynałowie pochowali się gdzie mogli: 6 na zamku św. Anioła, 5 w swoich domach na mieście, a 4 uciekło nawet poza miasto.
Na drugi dzień (9-go czerwca) gdy elekt przybył do Rzymu odbyła się koronacja i intronizacja. Nowoobrany papież przybrał imię Urbana VI (1378 – 1389). Wszyscy kardynałowie uznawali Urbana VI za prawowitego papieża i to nie tylko w wystąpieniach publicznych, lecz także w listach prywatnych, kiedy nie było potrzeby ukrywać się ze swym przekonaniem. Zawiadomiono też o wyborze kardynałów pozostałych w Awinionie, którzy również uznali Urbana VI i rozkazali komendantowi zamku św. Anioła, aby klucze od zamku wydał nowemu papieżowi. Jednym słowem nikt nie wątpił o ważności wyboru Urbana VI.
Niestety nowy papież swym nietaktownym postępowaniem wkrótce zraził do siebie wszystkich. Widział on wiele niewłaściwości w życiu kościelnym i słusznie powstał przeciwko zbytkownemu życiu kardynałów, symonii, opuszczaniu diecezji przez biskupów, czynił to jednak w sposób nadzwyczaj szorstki, nie licząc się z tym, że kardynałowie przyzwyczajeni do wspaniałości dworu awiniońskiego z najżywszą niechęcią mieszkali w Rzymie, gdzie po 70-letnim opuszczeniu trudno było o odpowiednie mieszkanie, a lud niespokojny ciągłymi rozruchami zagrażał. Niebawem też zaczynają obiegać Rzym głuche wieści o jakichś tajemnych naradach kardynałów, o listach, o nieważności wyborów itp. Już w połowie maja opuścili papieża wszyscy kardynałowie nie Włosi. Poparcie znaleźli we Francji. Rząd francuski był wielce niezadowolony z przeniesienia Stolicy Apostolskiej do Rzymu. Mając bowiem papieża w Awinionie, mógł z niego wymuszać najrozmaitsze przywileje opłacające się zarówno pod względem politycznym jak i finansowym. Karol V przyobiecał opornym kardynałom, że w razie potrzeby przerwie wojnę z Anglią, a im dostarczy pomocy. Próby pojednania przedsięwzięte przez kardynałów włoskich, jak również listy św. Katarzyny Sieneńskiej pozostały bez skutku. Na próżno również kardynał Tebaldeski na śmiertelnym łożu (umarł 7 sierpnia) na swój siwy włos i na sąd Boży, przed którym niebawem miał stanąć, przysięgał, że Urban VI był ważnie wybrany. Czego nie zdołała dokonać przewrotność kardynałów francuskich, to swoją gwałtownością przyspieszył sam Urban VI. 15 sierpnia trzej pozostali kardynałowie Włosi przechodzą na stronę Francuzów, a 20 września 1378 r. w Fondi zbuntowani kardynałowie wybierają antypapieża w osobie Roberta hr. z Genewy, który przybrał imię Klemensa VII (1378 – 1394). Do dnia dzisiejszego w katedrze w Fondi pokazują fotel marmurowy z XIV w., na którym miała się odbyć intronizacja Klemensa. W tymże kościele znajduje się fresk przedstawiający Madonnę z Dzieciątkiem, a u Jej stóp klęczącego Klemensa VII.
Francja przyjęła obiór antypapieża z radością; ogół wiernych, nie doceniając na razie wielkości klęski – obojętnie. Jednostki przecież pobożniejsze lub głębiej patrzące nie posiadały się z oburzenia, przeklinano kardynałów, nazywano ich diabłami, a antypapieża antychrystem. Chrześcijaństwo zachodnie podzieliło się na dwa obozy – "obediencje". Niemcy, Węgry, Polska, Anglia, Szwecja, Flandria i Włochy północne pozostały wiernymi Urbanowi; Francja, Neapol, Norwegia, Dania, Portugalia, Kastylia, a w jakiś czas potem i Aragonia oświadczyły się za antypapieżem. Niebawem jednak rozdwojenie sięgnęło głębiej i w każdym kraju, w każdym zakonie, w diecezjach, a nieraz nawet i w rodzinach tworzyły się partie "urbanistów" i "klementynów", wzajemnie się zwalczając, a często zmieniając obediencję stosownie do chwilowego interesu.
Urban VI po wybuchu schizmy stworzył sobie nowe kolegium kardynalskie. Ufny w prawość swego wyboru z nikim się nie liczył i sposobu swego postępowania nie zmienił. Toteż, jakkolwiek udało mu się pozyskać Neapol, położenie jego nie poprawiło się, gdyż kardynałowie kreowani przezeń już po schizmie nie mieli doń przywiązania, a paru nawet go opuściło.
W daleko lepszym był położeniu Klemens VII. Przy nim stali starzy kardynałowie jeszcze z czasów Grzegorza XI; miał też dar ujmowania sobie ludzi i był protektorem sztuk pięknych. Nie mało powagi zyskał przez Piotra Luksemburskiego, który umarł "in odore sanctitatis", a cuda jakie się nad jego grobem działy, klementyni uważali za dowód słuszności swej sprawy. Lud francuski przyjął Klemensa VII zrazu obojętnie; uniwersytet paryski nawet niechętnie. Dopiero dzięki poparciu Karola V antypapież pozyskał zupełne uznanie we Francji. Odwdzięczył się też królowi, nadając mu nadzwyczajne przywileje w zarządzie Kościoła.
Nieoczekiwana, w skutkach swych zgubna i na długo zapowiadająca się schizma poczęła wreszcie niepokoić świat katolicki. Ale jak ją usunąć? Takiego zadania mógłby się podjąć chyba tylko sobór powszechny. Tę myśl rzucił pierwszy kanclerz uniwersytetu paryskiego, Henryk von Langenstein w pismach: Epistola pacis i Consilium pacis. Za soborem oświadczyli się również kardynałowie Włosi i uniwersytet paryski. Król Jan Kastylijski nawiązał w tej sprawie układy z królem francuskim Karolem V, a następnie z książętami niemieckimi. W 1387 r. zbiorowe poselstwo udało się do Urbana VI z propozycją zwołania soboru. Papież jednak o soborze ani słuchać nie chciał, uważał się bowiem za jedynego legalnego naczelnika Chrześcijaństwa.
Gdy 1389 r. 15 października umarł Urban VI, na dworze antypapieża poczęła się budzić nadzieja, że kardynałowie rzymscy, aby już nareszcie zakończyć opłakaną schizmę wybiorą Klemensa VII. Tymczasem kardynałowie rzymscy wybrali Piotra Tomacelli, który przybrał imię Bonifacego IX (1389 – 1404). Myślał on usunąć schizmę drogą układów i do prowadzenia ich upoważnił Stefana księcia bawarskiego, niewiadomo jednak z jakim rezultatem.
Usunąć opłakaną schizmę stało się jedynym pragnieniem świata katolickiego. Niezmordowanie pracował nad tym uniwersytet paryski; w uniwersytecie zaś największymi wpływami cieszyli się: Piotr d'Ailly, Jan Charlier, od miejsca urodzenia zwany Gersonem, Mikołaj Clemanges i Henryk Langenstein. Uniwersytet korzystając z poselstwa Bonifacego IX do Karola V, do współki z duchowieństwem Paryża począł urządzać (od stycznia 1393 r.) procesje na ubłaganie jedności Kościoła. Procesje te, w których brało udział wielkie mnóstwo ludu, a nawet i dwór, były powodem, że i zacięty Klemens VII nakazał w Awinionie uroczyste modły o usunięcie schizmy. Wreszcie pozyskał uniwersytet od króla upoważnienie do udzielenia swej rady w sprawie schizmy.
Zwołano wielkie zgromadzenie wszystkich członków uniwersytetu i poddano sprawę pod głosowanie (dnia 25 stycznia 1393 r.). Na podstawie tego głosowania Mikołaj de Clemanges ułożył memoriał do króla, w którym podaje trzy sposoby usunięcia schizmy. 1) "Via cessionis" tj. żeby obaj papieże zrzekli się swych godności. 2) "Via compromissi" tj. żeby papieże wybrali sędziów polubownych, a ten, który na mocy wyroku będzie uznanym za nielegalnego, aby ustąpił. 3) "Via concilii" tj. żeby sobór powszechny zwołać.
Gdy Klemens VII dowiedział się o tym memoriale, poruszył wszystkie sprężyny, aby jego wykonaniu przeszkodzić. Dzięki to jego zabiegom król zabronił uniwersytetowi zajmować się tą sprawą.
Gdy jednak Klemens VII umarł 16 listopada 1394 r. sprawa jedności Kościoła sama przez się narzuciła się uwadze chrześcijaństwa. A więc zarówno dwór jak i uniwersytet zażądali od kardynałów awiniońskich, aby w celu umożliwienia tej jedności powstrzymali się od wyboru następcy. Kardynałowie jednak nie poddali się dyrektywie, lecz, zobowiązawszy się ze względu na opinię publiczną, że ten, który będzie obrany, zrzecze się godności papieskiej, jeśli tego będzie potrzeba dla jedności Kościoła, wybrali nowego antypapieża, Piotra de Luna (1394 – 1417), który przybrał imię Benedykta XIII (a). Przy intronizacji powtórzył on przysięgę, że zrzecze się godności, jeśli większość kardynałów uzna to za konieczne. O tym, co zaszło zawiadomiono uniwersytet i dwór paryski, a poselstwo antypapieża gorąco zapewniało wszystkich, że Benedyktowi nic tak na sercu nie leży jak jedność Kościoła. Nikt jednak nie dawał wiary tak gołosłownym zapewnieniom. W lutym więc 1395 r. pod prezydencją łacińskiego patriarchy aleksandryjskiego odbyło się pierwsze wielkie zgromadzenie duchowieństwa francuskiego w celu obmyślenia środków dla przywrócenia jedności Kościoła. Benedykt przedstawił nowy plan pojednania: "via conventionis", polegający na tym, żeby sprawę schizmy pozostawić wzajemnej ugodzie papieży. Zgromadzenie jednak uznało ten projekt za nieodpowiedni i obstawało przy trzech opracowanych poprzednio przez uniwersytet, a za najpewniejszy uznało "via cessionis". Wysłano więc wielkie poselstwo do Awinionu, z odpowiednimi instrukcjami. Poselstwo 22 maja przedstawiło Benedyktowi pragnienie kleru francuskiego, lecz Benedykt upornie obstawał przy swoim planie. Poselstwo więc wróciło z niczym do Paryża.