23 marca przypada ustanowiony w 2007 roku przez węgierski, a kilka dni później także polski parlament, Dzień Przyjaźni Polsko-Węgierskiej. Sam fakt wzajemnie pozytywnych relacji nie jest już jedynie marginalnym zjawiskiem, lecz jest akcentowany powszechnie w sferze publicznej. Węgierskie emblematy, okrzyki, flagi na manifestacjach w Polsce, jak i w przypadku odwrotnej sytuacji nikogo nie dziwią. Współpraca bratnich organizacji narodowych również funkcjonuje coraz sprawniej. Wspólna symbolika zaczęła przenikać na stadiony, coraz częstszym zjawiskiem są oprawy poświęcone przyjaźni polsko-węgierskiej. Także wielu wykonawców muzyki, od zespołów rockowych po raperów, postanawia wykorzystać i podkreślić w swoich utworach ten wątek. Napięta sytuacja w Europie związana z kryzysem imigracyjnym oraz coraz donioślejszym głosem ruchów krytycznie nastawionych do Unii Europejskiej, wydają się nadawać nowego, specyficznego charakteru polsko-węgierskim relacjom w XXI wieku. Jednak nie można pominąć wielowiekowej tradycji i wspólnej historii, które stały się zalążkiem współcześnie obserwowanego zjawiska.
Z całą pewnością znaczny wpływ na kształtowanie się wzajemnego stosunku Polski i Węgier miały dwa czynniki. Relacje Niemiec i Rosji, a co za tym idzie znacznie większa dynamika i natężenie choćby konfliktów wojennych na osi Zachód-Wschód, ale także Europa jako całość w opozycji do napływu obcych cywilizacji. W obu przypadkach interes Polaków i Węgrów, ale i kilku innych państw Europy Środkowo-Wschodniej posiadał wiele wspólnych cech, co kreowało korzystne nastawienie do siebie, a niejednokrotnie owocowało współpracą w wielu sferach życia społeczno-politycznego. Jednak fenomenem rzadko spotykanym na świecie jest praktycznie brak jakichkolwiek roszczeń czy pretensji, często występujących między krajami tego samego regionu, bądź ze sobą sąsiadującymi. Solidarność z bratnim narodem stawała niemal zawsze ponad pobudkami partykularnymi.
Już w czasach Piastów i Arpadów zawiązywano koalicję przeciw Niemcom, a w razie konieczności udzielano azylu i schronienia, z którego korzystał już Bolesław Śmiały. Polacy zrewanżowali się po kilkudziesięciu latach uderzeniem na oblężony Preszburg, ratując życie księcia Kolomana. U kresu dynastii Piastów unia personalna pod władztwem Ludwika Węgierskiego była jednym z nielicznych wyjątków, kiedy prymat polityki węgierskiej szczególnie się uwidaczniał. Z drugiej strony wspólna pozycja w tej części była w tym okresie niezagrożona. W ostatniej fazie średniowiecza wzajemne relacje uległy ochłodzeniu, a i ranga obu państw uległa osłabieniu, w dużym stopniu pod wpływem rosnącej siły tureckiej, co uwidoczniło się ostatecznie rozbiorem Węgier na kilka części w XVI wieku. W wielu bitwach w obronie Węgier uczestniczyło także licznie polskie rycerstwo. O renesansie przyjacielskich kontaktów można mówić niedługo później za panowania Stefana Batorego. W tym okresie następuje znaczne przenikanie i oddziaływanie na siebie kultur, zwyczajów, ale i organizacji wojskowej obu narodów. Kolejne wieki to próby zrywów Węgier przeciw Turkom, ale z podkreśloną koniecznością niezależności od Habsburgów. O ile pierwsze zagrożenie udało się zniwelować, w czym swój udział mieli również Polacy, o tyle dopiero po kilku dekadach XVIII wieku udało się wywalczyć poszanowanie węgierskiej konstytucji.
XIX wiek charakteryzował się całkowitym przewrotem w Europie. Brak wielu państw na jej mapie na czele z Polską, a także wpływ oświeceniowej doktryny na życie polityczne społeczeństw odcisnęły wyraźne piętno, odczuwane jeszcze przez wiele lat. Wiosna Ludów uznawana jest za jeden z najważniejszych epizodów w historii naszych bratanków. Powstanie węgierskie 1848 roku zostało poparte przez polski rząd emigracyjny. Jednak najważniejszą postacią związaną z tym okresem był polski generał Józef Bem, naczelny wódz powstania. Ponadto Węgrów wspierał kilkutysięczny legion dowodzony przez generała Wybickiego. Naród węgierski w ramach Austro-Węgier rozwijał się dynamicznie. Mimo Polski pod rozbiorami na początku XX wieku zaczęły powstawać towarzystwa i kluby polsko-węgierskie, inicjowane głównie przez młodzież akademicką. Z czasem w monarchii narastały wewnętrzne konflikty grup narodowych budujących swoją odrębną tożsamość, nastała I Wojna Światowa, w trakcie której do Legionów Polskich zwerbowało się około pół tysiąca Węgrów (nawet nastolatków!). Przypieczętowaniem kolejnego schyłku stopniowo odradzającego się państwa była konferencja w Trianon, ograniczająca terytorium Węgier jedynie do trzeciej części, pozostawiając tym samym znaczną część Węgrów poza okrojoną granicą. Mimo tego załamania Węgrzy nie zapomnieli o Polakach. W kryzysowej fazie natarcia bolszewickiego, niemal w ostatnich godzinach przed decydującymi bitwami w połowie sierpnia 1920 roku z Węgier docierały drogą kolejową transporty amunicji. Mimo braku zorganizowanej armii, po stronie polskiej po raz kolejny walczyły setki węgierskich ochotników.
Również II Wojna Światowa przyniosła wiele aktów braterskiej solidarności między oboma narodami. Węgry znajdujące się teoretycznie w sojuszu z Niemcami wiele razy pokazały, że w żadnym wypadku nie przyłożą swojej ręki do agresji na Polskę, doprowadzając tym samym Hitlera do wściekłości. Nie można tu pominąć słynnych słów premiera Pal Telekiego: „Prędzej wysadzę nasze linie kolejowe, niż wezmę udział w inwazji na Polskę. Ze strony Węgier jest sprawą honoru narodowego nie brać udziału w jakiejkolwiek akcji zbrojnej przeciw Polsce.”, które najlepiej obrazują jak trwałą i prawdziwą była przyjaźń, nawet w tak fatalnym momencie. Ponadto wielu polskich cywilów znalazło schronienie na Węgrzech, natomiast dla wojskowych było to jedno z niewielu miejsc, w którym mogli ocalić życie, a następnie przedostać się na Zachód. Także u schyłku potęgi hitlerowskich Niemiec, w trakcie Powstania Warszawskiego oddziały węgierskie znajdujące się w niedalekiej odległości od Warszawy udzielały Polakom różnorakiej pomocy, przypłacając to również życiem z rąk Niemców. Koniec wojny tak dla Węgrów, jak i dla nas nie równał się pokojowi, niepodległości i możności swobodnej odbudowy Ojczyzny, ale wiązał się z drugą okupacją – komunistyczną. Niedługo trzeba było czekać na kolejne próby odzyskania suwerenności przez dzielne narody. Już w 1956 roku wybuchła rewolucja węgierska. W jej trakcie wszelkie wyobrażenia przerosły gesty pomocy płynące z Polski, będącej przecież również pod sowieckim zniewoleniem. Zgłosiło się kilkanaście tysięcy honorowych krwiodawców, dostarczono 44 tony leków i artykułów pierwszej pomocy, dodatkowo drogą lądową przekazywano wszelką pomoc materialną. Szacuje się, że łączna wartość polskiej pomocy wyniosła aż 2 mln dolarów amerykańskich!
W wielu wymienionych wyżej wydarzeniach, stanowiących tylko część gestów pomocy płynącej z obu stron, choć dotyczyły one bardzo odległych czasów, dopatrzeć się możemy licznych analogii do teraźniejszych czasów, zwłaszcza w kontekście geopolitycznym. Znamienne jest przesłanie wspomnianego wyżej premiera Telekiego z 1920 r.: „To my przez stulecia nieśliśmy sztandar Europy i chrześcijaństwa. W tych bojach zawsze będziemy Polakom wiernymi druhami, także i tym razem uczynimy wszystko, by udzielić Polsce wszelkiej możliwej oda nas pomocy (…)”. Ówczesnemu bezpieczeństwu państw Europy Środkowo-Wschodniej zagrażała wschodnia nawałnica wymierzona w naszą cywilizację i religię. Nie inaczej jest w XXI wieku, kiedy to zagrożeniem jest nadciągająca fala Islamu. I tym razem na czele łacińskiej Europy stoją narody: węgierski i polski, występujące w obronie wielowiekowego dorobku cywilizacyjnego. Czy jednak współpraca, czy też ewentualny sojusz dotyczyć miałby jedynie kwestii obrony kultury w sposób czy to militarny, czy też jedynie związany z prowadzeniem polityki międzynarodowej? Zdecydowanie nie. Z jednej strony korzystnym byłoby poszerzenie wspólnoty powyższych sfer polityki o kolejne państwa regionu, a z drugiej kreowanie szlaku transportowego i gospodarczego na osi północ-południe, czy też wskrzeszanie jedwabnego szlaku, mogących stanowić zagrożenie dla dominującego od lat przepływu na linii Europa Zachodnia – Rosja, będącego już teraz w sporym kryzysie. Nie musiałoby się to wiązać z nadmiernym formalizowaniem wzajemnych relacji, tworzeniem konkurencyjnej względem Unii Europejskiej sztucznej organizacji, lecz opierać się winno na bilansie wzajemnych korzyści pomiędzy dwoma czy większą ilością krajów i wynikającym z niego polem do ewentualnej współpracy. Skala możliwości inwestycyjnych, a także potencjał w rynkach pozaeuropejskich patrzących przychylnie na rozwijające się gospodarki krajów dotąd drugiej kategorii na kontynencie europejskim jest ogromny. Z pełnym przekonaniem można powiedzieć, że taka współpraca nie przydzieliłaby wasalnego charakteru państwom takim jak Polska i Węgry, który jest nieodłączną skazą przynależności do realizującej niemieckie interesy Unii Europejskiej.
Piotr Puciński