Cytaty

"Pogodnie przyjmuję krzyż, który mi został ofiarowany, (ale) będziemy walczyć nadal o honor Pana naszego Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła świętego i niepokalanego... i nigdy nie pomylimy go z nową religią, która głosi szczęście ziemskie, uciechy, rewolucję i wolność wszelkich uczynków, która obala mszę, kapłaństwo, katechizm i wszystko, co nadprzyrodzone: to antyteza chrześcijaństwa"
ks. Coache

„Wszelka polityka, która nie jest Tradycją, jest z pewnością zdradą”
Arlindo Veiga dos Santos

„Pro Fide, Rege et Patria” – „Za Wiarę, Króla i Ojczyznę”
_________________________________________________

poniedziałek, 18 lipca 2016

„Sobre toda España el cielo está despejado” („Nad całą Hiszpanią niebo jest bezchmurne”)


„Sobre toda España el cielo está despejado” („Nad całą Hiszpanią niebo jest bezchmurne”) – komunikat tej treści, będący zaszyfrowaną wiadomością dla zaangażowanych w konspirację wojskowych, popłynął w eter z radia Ceuta w Maroku Hiszpańskim 18 lipca 1936 roku o godzinie 5 rano. O godzinie 5.15 stacja radiowa na Wyspach Kanaryjskich zaczęła nadawać przemówienie gen. Francisco Franco (który już godzinę wcześniej przejął kontrolę nad wyspami, ogłosił stan wojenny i rozesłał telegramy do generałów całej Hiszpanii, apelując o przyłączenie się do powstania), w którym przedstawił powody wystąpienia zbrojnego: anarchię królującą w kraju i wykorzystywanie autorytetu rządu do przeprowadzania rewolucji, zapowiadając także – lecz enigmatycznie – ustanowienie nowego porządku politycznego. Tak oficjalnie rozpoczęło się wojskowo-cywilne powstanie narodowe (Alzamiento Nacional) przeciwko rewolucji pełzającej pod osłoną formalnie parlamentarnego reżimu Frontu Ludowego, które odmieniło bieg historii.

Faktycznie powstanie rozpoczęło się w Maroku dzień wcześniej wskutek dekonspiracji – ściślej mówiąc zdrady jednego z wtajemniczonych w spisek członków lokalnej komórki Falangi Hiszpańskiej (Falange Española); dzięki przytomności płk. Juana Seguí, który rozpoczął natychmiastową akcję, aresztując, a następnie rozstrzeliwując głównodowodzącego Armią Afryki, gen. Manuela Romeralesa, do północy prawie całe terytorium Maroka Hiszpańskiego znalazło się pod kontrolą powstańców. Była to rzecz kluczowa dla powodzenia akcji, ponieważ ¾ regulares armii hiszpańskiej oraz prawie cała Legia Cudzoziemska tam stacjonowały.

18 lipca o drugiej po południu gen. Franco wsiadł w Teneryfie na pokład „Szybkiego Smoka” (Dragon Rapide) – samolotu, który w Londynie wyczarterował, aby móc go wydostać z Kanarów, monarchistyczny dziennikarz Luis Bolín. Po międzylądowaniu i krótkim noclegu we francuskiej Casablance (gdzie w rozmowie z Bolinem przewidział, że wojna będzie długa i krwawa, ale powstańcy ostatecznie zwyciężą, bo mają ideały, wiarę i dyscyplinę), 19 lipca o 7 rano wylądował w hiszpańskim Tetuanie, przejmując dowodzenie nad armią marokańską.

Mniej szczęścia miał – przewidywany El Caudillo powstania – przebywający na wygnaniu w Portugalii gen. José Sanjurjo; ponieważ Portugalczycy, chroniąc swoją neutralność, odmówili udostępnienia lotniska „Szybkiemu Smokowi”, zaangażowany w konspirację słynny pilot – arystokrata i monarchista – Juan Antonio Ansaldo wynajął mały, dwuosobowy samolot, którym 20 lipca wystartował wraz z generałem na pokładzie z opuszczonego toru wyścigowego w Estorilu k. Lizbony, lecz tuż po starcie przeciążona bagażem maszyna rozbiła się o kamienny mur, a generał zginął na miejscu.

Powstanie powiodło się natychmiast w Andaluzji, głównie dzięki brawurze i bluffowi gen. Gonzala Queipo de Llano, który mając pod komendą zaledwie czterech oficerów, wszedł do biura komendanta wojskowego Sewilli, gen. José’go Fernandeza de Villa-Abrille i aresztował go wraz z jego sztabem, zamykając ich w sąsiednim pokoju, a następnie udał się do koszar kawalerii oraz „pogratulował” dowodzącemu tam pułkownikowi przyłączenia się do powstania, gdy zaś ten odpowiedział, że nic takiego nie zrobił, zdymisjonował go i zapytał czy jest jakiś ochotnik na jego miejsce. Zgłosił się jakiś kapitan, a pozostali oficerowi też mu się podporządkowali. Następnie Queipo, wspierany przez 25 karlistów i 15 falangistów, zyskał poparcie dowódcy artylerii i ustawiwszy armaty naprzeciwko ratusza zmusił do poddania się zarząd miasta po wystrzeleniu jednej salwy. Wieczorem, nadal blefując, gdyż robotnicy z lewicowych syndykatów zaczęli wznosić barykady, wygłosił w lokalnej rozgłośni przemówienie, oświadczając, że ma pełną kontrolę nad miastem i rozprawi się z każdym, kto będzie próbował stawić opór. W ciągu kilku najbliższych dni w rękach powstańców znalazła się nie tylko Sewilla, ale cała Andaluzja z wyjątkiem Malagi.

Powstanie nie powiodło się jednak ani w stolicy kraju – Madrycie, ani w drugim największym mieście hiszpańskim, stolicy Katalonii – Barcelonie, a obaj generałowie stojący tam na czele akcji, gen. Joaquín Fanjul i gen. Manuel Goded, zostali rozstrzelani. W Madrycie, gdzie prezydent – figurant Manuel Azaña oraz premier Santiago Casares Quiroga (z Lewicy Republikańskiej) stracili zupełnie głowę, rozpętało się piekło: bojówki socjalistów i anarchistów włamywały się do arsenałów, a w całym mieście płonęły kościoły i klasztory; w „czarną niedzielę” 19 lipca zamordowano wielu księży, zakonników i świeckich wiernych. Po podaniu się do dymisji Casaresa, nastąpił jednodniowy rząd Diega Martineza Barrio, który z desperacji zadzwonił do kierującego konspiracją wojskową jako El Director – gen. Emilia Moli, proponując mu wejście do rządu, lecz już tego dnia (19 lipca) nowym premierem został José Giral, który trzy dni później zaakceptował „sądy ludowe”, złożone z sędziów desygnowanych przez partie rewolucyjne. Oficerów broniących się jeszcze 20 lipca w madryckich koszarach Montaña, milicjanci zrzucali na bruk z najwyższego piętra. W Barcelonie anarchiści zastrzelili 21 lipca trzech jezuitów, dwa dni później – 12 zakonnic, podpalono i sprofanowano większość kościołów oraz muzeum diecezjalne, wywleczono z grobów wiele zwłok pochowanych tam sławnych postaci, jak św. Antoni Claret oraz filozof Jaime Balmes, którego czaszką zagrano w piłkę nożną. Do końca lipca w samym Madrycie zamordowano 124 księży, a w Barcelonie 197 oraz zniszczono całkowicie 220 kościołów i kaplic.

W południe 18 lipca, z Saint-Jean-de-Luz przeszła przez Pireneje do stolicy Nawarry – Pampeluny karlistowska dziennikarka Dolores Baleztena, niosąc dla swojego brata – głowy „pierwszej karlistowskiej rodziny w Nawarze”, Joaquina Balezteny, ukryty w podeszwie sandałów rozkaz (wydany z upoważnienia prawowitego króla Hiszpanii, Alfonsa Karola I, mieszkającego w Wiedniu) księcia Ksawerego Burbon-Parma i szefa Comunión Tradicionalista – Manuela Fal Conde, nakazujący karlistom przystąpienie do powstania. Nazajutrz rano na Plaza Mayor w Pampelunie stawiło się w pełnym uzbrojeniu i umundurowaniu 6000 requetés (gen. Mola pytał wcześniej Fala Condego czy może zagwarantować 2000 żołnierzy), a w ciągu tygodnia, kiedy zeszli z gór, ci, którzy mieli dalej, liczba ta wzrosła do 20 000. Niektóre pueblos w Nawarze zostały wręcz wyludnione z mężczyzn, na przykład w Artajonie na wojnę wyruszyło 775 mężczyzn z 800 tam mieszkających. Nierzadko reprezentowali oni trzy pokolenia, a najstarsi byli weteranami III wojny karlistowskiej z lat 1872-1876. Prawie wszyscy mieli na naszyty na ramieniu lub na piersi znaczek z Najświętszym Sercem Pana Jezusa. W ciągu kilku dni requetés opanowali całą Nawarrę, jedną z czterech prowincji baskijskich (Álava), prastare Burgos w Starej Kastylii (które od jesieni stało się siedzibą powstańczego rządu) oraz dopomogli gen. Miguelowi Cabanellasowi (który do powstania przystąpił bez przekonania i z ociąganiem) w zdobyciu stolicy Aragonii – Saragossy. Lecz największą zasługą karlistów jest to, że nadali oni ton i zasadniczy cel powstaniu. Bez karlistów powstanie przygotowane i wzniecone przez, w znacznej mierze, generałów-ateistów, liberałów i republikanów (Mola, Queipo de Llano, Goded – Cabanellas był nawet masonem) byłoby tylko jeszcze jednym w Hiszpanii puczem wojskowym o niejasnym i ogólnikowym celu: „przywrócenia prawa i porządku”, nieokreślonym nawet pod względem ustrojowym; dzięki żarliwości religijnej karlistów stało się prawdziwą, ostatnią Krucjatą w obronie Boga i Kościoła, dla zwycięstwa Chrystusa Króla i pokonania wszystkich Jego wrogów.

Prof. Jacek Bartyzel , tekst za : portal Facebook, profil osobisty