fot.https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/c/c3/JCKV_Karel_I.JPG |
Niewiele wskazywało na to, że urodzony 17 sierpnia 1887 roku Karol Franciszek Józef Ludwik Hubert Jerzy Maria Habsburg zostanie kiedyś cesarzem. Na tronie zasiadał od prawie czterdziestu lat Franciszek Józef. Następcą tronu był jego syn, arcyksiążę Rudolf, a kolejnymi książętami w kolejności dziedziczenia byli: Karol Ludwik (młodszy brat cesarza) oraz jego dwaj synowie - Franciszek Ferdynand i Otton, którego synem był Karol.
Trudno było również spodziewać się, że Karol zostanie świętym. Jakkolwiek bowiem dynastia Habsburgów (poza nielicznymi wyjątkami) pozostawała wierna Bogu i Kościołowi, a sędziwy Franciszek Józef prowadził wzorowy tryb życia, to arcyksiążę Otton był swoistą czarną owcą w rodzinie. Ten utracjusz, zwany „pięknym Ottonem", zasłynął z licznych skandali, w tym notorycznych zdrad swej żony. Na szczęście istotniejszy wpływ na religijną formację Karola wywarła jego matka, pobożna księżniczka saksońska, Maria Józefa, oraz pierwszy katecheta, o. Norbert Geggerle OP. Z biegiem lat coraz więcej uwagi edukacji stryjecznego wnuka poświęcał sam Franciszek Józef. Karol kształcił się w renomowanych szkołach; od szesnastego roku życia służył w armii, słuchał także wykładów na praskim uniwersytecie, ale – na wyraźne życzenie cesarza – nie podchodził do regularnych egzaminów. Sędziwy monarcha uważał za niewłaściwą sytuację, w której ewentualny następca tronu rywalizowałby z przyszłymi poddanymi.
Franciszek Józef miał już wtedy poważne powody, żeby widzieć w młodym Karolu przyszłego następcę. Arcyksiążę Rudolf zginął w tajemniczych okolicznościach w Meyerlingu w 1889 roku. Młodszy brat cesarza, Karol Ludwik, zmarł siedem lat później podczas pielgrzymki do Ziemi Świętej. Kolejny następca tronu, arcyksiążę Franciszek Ferdynand stanął przed ołtarzem z pośledniejszą szlachcianką czeską, Zofią von Chotek. Cesarz zgodził się wprawdzie na to małżeństwo (żeby nie dopuścić do wstąpienia na tron skandalisty Ottona), ale związek miał charakter morganatyczny. Tak więc sam Franciszek Ferdynand miał w przyszłości wstąpić na tron, ale jego dzieci z tego małżeństwa zostały odsunięte od sukcesji. Perspektywa wstąpienia na tron Karola stała się zatem rzeczywiście nie tylko realna, ale wręcz niemal pewna – tym bardziej, gdy w 1906 roku zmarł jego ojciec, Otton.
Papieska przepowiednia
Mając na względzie coraz trudniejszą sytuację dynastyczną, Franciszek Józef w roku 1910 wezwał do siebie Karola i polecił mu rozejrzenie się za odpowiednią panną; koniecznie księżniczką z cesarskiego lub królewskiego rodu, po czym dodał: To jest rozkaz. Masz pół roku. I bez tej zachęty przyszły cesarz miał się jednak ku małżeństwu, a jego wybranką była młodsza odeń o pięć lat księżniczka Zyta z rodziny Burbonów Parmeńskich. Kilka miesięcy przed ślubem, w czerwcu 1911 roku, została przyjęta przez św. Piusa X. Wielki papież powiedział do niej: A więc wychodzi Pani za następcę tronu. Życzę Wam wszelkiego błogosławieństwa, na co oczywiście Zyta zaoponowała. Papież jednak upierał się przy swoim zdaniu: Nie. To Karol będzie następcą, a skoro powiedziała, że wuj (Franciszek Ferdynand) „z pewnością nie ustąpi”, Pius X odrzekł: Czy jest to ustąpienie, tego nie wiem. Coś jednak wiem: Karol będzie następcą po cesarzu Franciszku Józefie. I bardzo się z tego cieszę, ponieważ Karol jest nagrodą, jaką Bóg zesłał Austrii za wszystko, co uczyniła dla Kościoła. Następnie dodał: Błogosławię arcyksięcia Karola, przyszłego cesarza Austrii, który będzie dany swoim krajom i ludom ku największej chwale i błogosławieństwu. Objawi się to jednak dopiero po jego śmierci. Wstrząśnięta Zyta powiedziała później do swojej matki (która była obecna przy rozmowie z Ojcem Świętym): Bogu dzięki, ze papież nie jest nieomylny w kwestiach politycznych. Ślub odbył się 21 października 1911 roku. Zaraz potem młoda para udała się do Mariazell, aby oddać się pod opiekę Najświętszej Maryi Panny. Nastał najpiękniejszy okres życia obojga, nie miał jednak trwać długo.
Wielka wojna
28 czerwca 1914 roku w Sarajewie zginął arcyksiążę Franciszek Ferdynand, zamordowany przez Gawriło Principa. Miesiąc później, w konsekwencji tego zamachu, wybuchła wojna światowa, a nowy następca tronu udał się na front. Pięknym świadectwem jego pobożności maryjnej jest napis na szabli, którą zabrał ze sobą: Sub Tuum praesidium confugimus, Sancta Dei Genitrix – „Pod Twoją obronę uciekamy się, Święta Boża Rodzicielko”.
11 listopada 1916 roku arcyksiążę Karol został pilnie wezwany do Wiednia: cesarz Franciszek Józef, po 68 latach panowania, umierał. Skonał 21 listopada wieczorem. Karol, zgodnie z przepowiednią papieża, wstąpił na tron cesarski. Według słów konającego władcy, działo się to w sytuacji jeszcze gorszej niż podczas Wiosny Ludów, kiedy to na tron wstąpił młody Franciszek Józef.
W takich oto okolicznościach, w samym środku wojny światowej, koronowany na króla Węgier, tuż przed namaszczeniem, Karol składał przysięgę, że „zadba o sprawiedliwość dla wszystkich i dążyć będzie do zachowania pokoju”. Według wspomnienia cesarzowej Zyty, „to święte przyrzeczenie złożone w katedrze było idealnie zbieżne z politycznym programem, jaki zamierzał wcielać w życie po objęciu tronu”. I rzeczywiście, w ogarniętej krwawym szaleństwem Europie, błogosławiony Karol to jedyny władca starający się przerwać bezsensowną wojnę, której nikt nie mógł wygrać, a wszyscy przegrywali. Był w tej sprawie osamotnionym sprzymierzeńcem papieża Benedykta XV, zabiegającego o zawarcie pokoju. Zyskał przydomek Friedenskeiser - „cesarz pokoju"; niestety, zarówno koalicyjny sojusznik Karola, niemiecki cesarz Wilhelm, jak i przeciwnicy: Włochy, Anglia a zwłaszcza Francja pozostawały głuche na jego zabiegi. Nie pomogła nawet gotowość do ustępstw – mimo że propozycje takie składał Karol w wyjątkowo korzystnym dla Austro-Węgier momencie wojny (targana rewolucją Rosja już się z niej wycofała; Stany Zjednoczone jeszcze do niej nie przystąpiły, a państwa centralne odnosiły sukcesy na frontach). Z pewną ostrożnością postawić można tezę, że „postępowy" świat tak bardzo nienawidził samego świętego cesarza, jak i ostatniego katolickiego mocarstwa – Austro-Węgier, że prawdziwym celem wielkiej wojny było po prostu zniszczenie tego państwa za wszelką cenę.
W liście do cesarza Wilhelma z kwietnia 1917 roku bł. Karol słusznie przewidywał, że „jeżeli monarchowie państw centralnych nie będą w stanie zawrzeć pokoju w ciągu kilku miesięcy, uczynią to ich ludy ponad ich głowami”. Odpowiedzią Niemców było jednak organizowanie antyhabsburskiej propagandy w Austro-Węgrzech (jej leitmotivem był oczywiście spisek jezuitów, rzekomo dyrygujących Karolem). Swoisty hołd cesarzowi pokoju oddał zagorzały wróg Kościoła i monarchii, Anatol France: „Jedynym uczciwym człowiekiem, który pojawił się podczas wojny, był Karol Austriacki. Ale on był świętym i nikt go nie słuchał”.
Na wygnaniu
Trudno ocenić polityczne działania cesarza Karola. Skończyły się one niepowodzeniem; chyba jednak nie można zarzucić mu braku roztropności. O nieuchronnej katastrofie państwa przeświadczony był w ostatnich miesiącach życia nawet Franciszek Józef. Decyzjom Karola, zmierzającym z jednej strony do zawarcia europejskiego pokoju, a z drugiej do reformy ustrojowej państwa (koniecznej w okresie eksplozji idei „państwa narodowego”) trudno odmówić rozsądku; mogły przynieść pożądane rezultaty, o czym przekonują nas przeciwnicy cesarza, z niepokojem śledzący jego poczynania (np. zdanie Tomasza Masaryka: „jeszcze jeden taki krok [jak amnestia z 1917 r.], a będziemy skończeni”). Niestety jednak, nie sposób nie przyznać racji France'owi – Karola „nikt nie słuchał”.
Kiedy kończyła się wojna, monarchia habsburska de facto już nie istniała. Zgodnie z przewidywaniem Karola, jego ludy wzięły sprawy w swoje ręce. Proklamowana została niepodległa Czechosłowacja (jej powstanie uczczono zburzeniem maryjnej kolumny postawionej w Pradze w 1650 roku, jako wotum za ocalenie miasta przed Szwedami); niepodległość ogłosili Chorwaci. W Galicji działała Polska Komisja Likwidacyjna; wreszcie zaś w Wiedniu proklamowano powstanie Republiki Niemieckiej Austrii. Nie było już żadnej drogi ratunku – choć Karol podejmował najróżniejsze próby do końca października 1918 roku. W listopadzie był już całkiem bezsilny, a jedynym jego sukcesem było uniknięcie formalnej abdykacji – przy podpisaniu jednak deklaracji o „rezygnacji z udziału w sprawach państwowych”.
23 marca 1919 roku rodzina cesarska udała się na emigrację do Szwajcarii. Cesarz wypowiedział znamienne słowa: Po siedmiuset latach!; niemniej znamienny był komentarz Zyty: Moja rodzina została przegnana z Francji, Włoch i Portugalii. Poprzez małżeństwo stałam się Austriaczką – i oto teraz jestem przepędzana z Austrii.
Krótkie panowanie bł. Karola trafnie podsumował Stefan Badeni: „rzadko w dziejach tyle dobrych chęci poszło na marne. Sprzysięgły się [na to] siły potężne. Świat antyklerykalny, masoński, zwalczał Karola wszędzie. Zdawało się, że Francji, Anglii, Ameryce bardziej zależy na zdruzgotaniu łagodnego katolicyzmu Habsburgów aniżeli Prus silnych i zdobywczych, ale wyznaniowo obojętnych. Obóz nacjonalistów niemieckich nienawidził cesarza, pragnącego pokoju (...) i bardziej jeszcze Zyty, której bracia walczyli w armii belgijskiej”.
Karol równie stanowczo odmówił zarówno abdykacji, jak i kurczowego trzymania się władzy. Wraz z rodziną wyjechał do Szwajcarii. Nowopowstała republika austriacka skonfiskowała cały majątek prawowitego cesarza; pozbawiono go wszelkich źródeł dochodów. Rodzinne klejnoty Habsburgów ukradł prawnik Bruno Steiner.
W 1921 roku Karol podjął dwie próby powrotu na Węgry, których królem był jako Karol IV. Wydawało się, że sytuacja mu sprzyja: kraj właśnie podniósł się po tragedii komunistycznej dyktatury Beli Kuna, a władzę sprawował w nim admirał Miklos Horthy, tytułujący się regentem. Horthy w 1918 roku z własnej inicjatywy przysiągł Karolowi, że nie spocznie, póki nie dopomoże mu w powrocie na tron. Ostatecznie jednak, kiedy stanął przed szansą spełnienia obietnicy, dwukrotnie tego nie uczynił.
Próba powrotu na węgierski tron spotkała się z powszechnym potępieniem. Karolowi – cesarzowi pokoju – zarzucono, że zagraża pokojowi. Czechosłowacja straszyła wypowiedzeniem Węgrom wojny, pogróżki te były wspierane przez noty polskiego MSZ. W tej sprawie jednomyślne były główne obozy polityczne, a jedyny głos poparcia dla Karola z Polski pochodził z ust Mariana Zdziechowskiego, który notę ministerstwa nazwał czynem hańbiącym. Publikacji artykułu Zdziechowskiego odmówiły zresztą wszystkie polskie gazety.
Ostatecznie 30 października 1921 roku, po otrzymaniu specjalnego błogosławieństwa od nuncjusza apostolskiego, Karol i Zyta opuścili Węgry na zawsze, udając się na portugalską wyspę na Atlantyku, Maderę. Tam zamieszkali wraz z dziećmi (łącznie mieli ich ósemkę, z czego trójka urodziła się już na wygnaniu; najmłodsza córka – Elżbieta już po śmierci ojca).
Warunki życia na Maderze były fatalne; cesarz (dość chorowity) przeziębił się, a wkrótce potem wyszło na jaw, że cierpi na zapalenie płuc. 25 marca 1922 roku miał już bardzo wysoką gorączkę. Dwa dni później przyjął ostatnie namaszczenie, po czym przywołał do siebie prawowitego następcę tronu – dziesięcioletniego syna Ottona. Nie wiadomo, o czym rozmawiali, Karol powiedział później tylko: Musiałem dać mu przykład. Powinien wiedzieć, jak w podobnych sytuacjach przystoi zachować się katolikowi i Cesarzowi. Przy łożu Karola czuwała cesarzowa Zyta oraz węgierski kapłan, o. Zsamboki, który udzielał konającemu Komunii świętej. Wspólnie odmawiali Różaniec. Przebaczam wszystkim moim wrogom, wszystkim, którzy przysporzyli mi cierpień i działali przeciwko mnie – oświadczył cesarz w przededniu śmierci. 1 kwietnia przyjął Najświętszy Sakrament, ucałował krzyż, wyszeptał: Niech się dzieje wola Twoja! – i skonał.
Karol Austriacki był człowiekiem wiary. Codziennie uczestniczył we Mszy świętej i przyjmował Najświętszy Sakrament; odmawiał Różaniec, nosił szkaplerz karmelitański. Był kochającym mężem i ojcem ósemki dzieci. Przedwcześnie osierocając je, do końca okazywał troskę o ich wychowanie. Przy okazji pierwszej Komunii świętej Ottona, bł. Karol poświęcił całą rodzinę Najświętszemu Sercu Pana Jezusa.
Jego realne rządy trwały zaledwie dwa lata, dał się jednak w tym czasie poznać jako monarcha oddany służbie swoim ludom, a także sprawie powstrzymania bezsensownej wojny. Święty Jan Paweł II, beatyfikując go w 2004 roku, podkreślił, że „cesarz Karol pojmował swój urząd jako świętą służbę poddanym sobie ludom”.
Cesarzowa Zyta zmarła w opinii świętości w 1989 roku.
Piotr Tadeusz Waszkiewicz
Artykuł ukazał się w 14. numerze magazynu Kontrrewolucja. Oprac. PCh24.pl.
OD REDAKCJI TENETE TRADITIONES: Oczywiście Autor jest w błędzie co do rzekomej beatyfikacji Cesarza Karola Habsburga, nie jest on w kanonicznym znaczeniu tego słowa błogosławionym, podobnie jak Karol Wojtyła, który go "beatyfikował", nie był Papieżem, ani tym bardziej nie jest Świętym Kościoła Katolickiego. Jest oczywiste że wszelkie "beatyfikacje" i "kanonizacje" dokonywane przez posoborowych "papieży" są nieważne. Aczkolwiek historia i przyszli katoliccy Papieże, z pewnością zaświadczą, że część z nich, np. ojciec Pio, jak i o. Maksymilian Kolbe, a być może także Cesarz Karol, została dokonana w sposób prawidłowy, tak rygorystycznie przestrzegany w przeszłości, ergo wznowione zostaną procesy podczas których ustalony będzie status wielu posoborowych świętych. No, ale na to trzeba poczekać do czasów kontrewolucji w Kościele i restytucji Papiestwa.