OBRONA SEDEWAKANTYZMU
KS. RAMA P. COOMARASWAMY
Intencją poniższego opracowania nie jest wiązanie niczyjego sumienia. Nie twierdzi się w nim także, że nie istnieją inne sposoby wyjaśnienia aktualnego chaosu, który ma swe źródło w Rzymie. Jednakże stara się on wykazać, że stanowisko sedewakantystyczne jest zarówno logiczne jak i oparte na zdrowych katolickich zasadach.
Stanowisko sedewakantystyczne nie usiłuje definiować natury "posoborowych papieży" – czy są to "uzurpatorzy" czy też "antypapieże". Stwierdza jedynie, że Tron Piotrowy jest teraz pusty – Tron jednakże wciąż istnieje, tak jak zawsze będzie istniał – natomiast rozkazy tych, którzy rzekomo zasiadają na tym Tronie pozbawione są autorytetu władzy papieskiej. Tym, którzy są przerażeni ideą sedewakantyzmu i którzy głoszą swe przeświadczenie o prawowitości aktualnej hierarchii można tylko ze smutkiem powiedzieć: "jeśli on (i biskupi pozostający z nim w jedności) są prawdziwymi papieżami, to bądźcie im posłuszni". Nie ma bowiem żadnego sensu postawa tych, którzy głośno uznając JP II za prawdziwego papieża uskarżają się jednocześnie na Nową Mszę lub jakąś naukę Vaticanum II. Jest to po prostu niekatolickie. Powinni oni raczej z miłością przyjąć wszystkie jego nauki oraz poczynania i dołożyć wszelkich starań, aby spełnić jego oczekiwania.
Tym co jest najważniejsze ponad wszystko, to konieczność pozostania katolikiem, ponieważ na tym opiera się nadzieja naszego zbawienia.
Katolicy wiedzą albo raczej powinni wiedzieć, że winni są posłuszeństwo i podporządkowanie Papieżowi, gdy działa jako Papież. Jak stwierdza Gueranger: jest On "pasterzem wszystkich ludzi, któremu nikt nie może się sprzeciwić bez sprzeciwienia się Bogu samemu" (Rok liturgiczny, 23 listopada). Podobnie mówi nam Pius IX, iż "musimy być posłuszni Stolicy Apostolskiej, nie tylko w sprawach wiary, lecz nawet w kwestiach dyscypliny. Każdy, kto temu zaprzecza jest heretykiem. Każdy, kto to uznaje i uparcie odmawia mu (tj. papieżowi) posłuszeństwa zasługuje na anatemę" (List apostolski Quae in patriarchatu). Można by przytoczyć jeszcze inne autorytatywne cytaty, takie jak Denz. 1608, ale zasada ta jest wystarczająco powszechnie uznawana, tak że byłoby to zbyteczne.
Przyczyny tego są klarowne. Od chwili, gdy Papież został wybrany i przyjął tę funkcję, jest on "jedną hierarchiczną osobą z naszym Panem". Znaczy to, że staje się zastępcą albo Wikariuszem Chrystusa na ziemi. O nim to można powiedzieć: "Kto ciebie słucha, mnie słucha". Ponieważ przemawia lub działa w jedności z Chrystusem, to jasne jest, że spoczywa na nim charyzmat nieomylności (a zatem również na tych, którzy pozostają z nim w jedności). Sprawy zawsze się tak przedstawiały, chociaż ze względu na to, że zaczęto nad tą kwestią dyskutować – zwłaszcza po tym jak Pius IX ogłosił Syllabus Błędów – to musiano zdefiniować to explicite na Soborze Watykańskim. Powinno być oczywiste, że ta nieomylność nie tkwi w każdym papieskim oświadczeniu albo działaniu lecz tylko w tych związanych z jego funkcją Papieża. Stąd doniosłe znaczenie ma wyraźne określenie zakresu tych funkcji papieskich.
Można to zrobić na dwa sposoby. Jeden polega na zastosowaniu rozstrzygnięć Soboru Watykańskiego, który potwierdził nieomylność zwyczajnego Magisterium i zdeklarował, że papież jest nieomylny, gdy wypowiada się w sprawach wiary i moralności w taki sposób, że jasne jest, iż zamierza pouczyć katolickich wiernych. Inny wiąże się ze spojrzeniem na funkcję Papieża w kategoriach jego potrójnej władzy, a mianowicie: nauczania, rządzenia i uświęcania. Omówimy każdą z nich po kolei.
Jego funkcja nauczycielska wyraża się zwykle w pojęciu Magisterium (z łacińskiego Magister – nauczyciel). W kwestii tego, co stanowi Magisterium panuje obecnie dość spory zamęt i w związku z tym kilka doktrynalnych punktów powinno być klarownych. 1) Istnieje tylko jedno Magisterium, chociaż może być formułowane zarówno w formie "zwyczajnej" jak i "nadzwyczajnej". Obie formy są jednakowo prawdziwe. Obie są chronione tym samym charyzmatem nieomylności. Nie jest konieczne, aby Kościół czy ktokolwiek inny udzielał Papieżowi zgody na wykorzystanie tego charyzmatu (zasada ta została zmieniona na Vaticanum II przez wprowadzenie zasady "kolegialności", która uczy, że biskupi muszą aprobować papieskie działania). W normalnej praktyce porozumienie między hierarchią i Papieżem rozszerza na nich jego nieomylność, ale jeśliby mieli uczyć inaczej niż Papież, to czynią to na swój rachunek. Takie jest znaczenie terminu: "Papież i ci, którzy pozostają z nim w jedności". 2) Są tacy, którzy podobnie jak Michael Davies uważają, że zwyczajne Magisterium może zawierać błąd. Jest to postawa heretycka i oczywiste jest, że gdyby tak się rzeczy miały, to nie mielibyśmy żadnej pewności, że Magisterium jest źródłem nieomylnej prawdy (1). 3) Koncepcja, że panujący Papież może zmienić to, co ustalił poprzedni Papież. Jest to oczywiście prawdziwe w przypadku zasad dyscypliny takich jak reguły przestrzegania postów, ale nie mogłoby to nigdy być prawdą w sprawach Doktryny z tej prostej przyczyny, że Prawda nie może się zmienić i Duch Święty nie może sam Sobie zaprzeczyć. Dlatego św. Paweł mówi nam, że gdyby nawet anioł z nieba miał głosić nam jakąś inną naukę niż ta, której on uczył, to nie byłaby ona prawdziwa.
Co do nauczycielskiej funkcji Papieża: Gdy Papież naucza w sprawach Wiary i Moralności w taki sposób, że jest jasne, iż zamierza pouczyć katolickich wiernych, to jest on nieomylny. Może się to odbywać za pomocą zwyczajnego lub nadzwyczajnego Magisterium. Skąd mamy wiedzieć, że zamierza pouczyć wiernych? Poprzez sposób wypowiedzi, taki jak encykliki, akceptacja dokumentów soborowych, wypowiedzi do całego świata (urbi et orbi – do miasta Rzymu i świata) albo w jakikolwiek inny sposób, który nie pozostawia co do tego wątpliwości.
Przyjrzyjmy się niektórym naukom, jakie katolicy "wierni obecnemu Papieżowi" domyślnie akceptują. Zarówno Paweł VI jak i JP II powiedzieli nam, że dokumenty Vaticanum II stanowią "najwyższą formę zwyczajnego Magisterium" i że winni im jesteśmy intelektualną akceptację. Kiedy arcybiskup Lefebvre zapragnął mieć swobodę "zinterpretowania" ich "w zgodności z tradycją" Paweł VI powiedział mu, że uzurpuje sobie jego papieską funkcję i gdyby konieczna była jakaś interpretacja, to by jej dokonał. Toteż sytuacja jest taka, że ci, którzy uznają władzę "posoborowych papieży" muszą udzielić swej intelektualnej akceptacji wszystkiemu, co w tych dokumentach jest zawarte. Prawda jest natomiast taka, że pomijając już okropną dwuznaczność, to dokumenty te zawierają całe mnóstwo teologicznych błędów (nie można się oszukiwać takimi wyrażeniami jak "błąd teologiczny". W kontekście doktryny, znaczy to, że zawierają kłamstwa i ich promulgacja z rzekomym zaangażowaniem nauczycielskiej władzy jest napluciem w twarz Chrystusowi, gdyż Chrystus jest Prawdą – sformułowanie takie może się zdawać brutalnym, ale to właśnie zdarzyło się podczas Jego Męki). Wszyscy ci, którzy chcą "przebierać i wybierać" to, co są gotowi zaakceptować tak naprawdę bawią się w protestanckie gierki. Ale to jeszcze nie wszystko. Muszą także przyjąć socjalistyczną grę wyobrażeń i ewolucyjne myślenie przepajające posoborowy kościół, których to wytyczne zawarte są zarówno w soborowych dokumentach jak i w różnych encyklikach oraz innych oświadczeniach JP II. Co więcej, muszą zgodzić się z jego opinią, że Organizacja Narodów Zjednoczonych jest "nadzieją świata" a nade wszystko z jego apokatastatycznymi poglądami, że wszyscy ludzie są zbawieni – i to nawet już od samej chwili poczęcia.
Niektórzy będą się spierać, że nic nie wiedzieli o tych wszystkich herezjach. Nie osądzając indywidualnej winy nikogo, należy pamiętać, że nikt z nas nie zna wszystkich aspektów Magisterium. Jednakże nasza postawa powinna się sprowadzać do akceptowania wszystkiego, co Magisterium zawiera, bez względu na to czy znamy czy nie znamy jakiejś kwestii, która może nie mieć wpływu na nasze życie. Nie ma wątpliwości, że istnieje dosyć dowodów na to, iż coś jest nie w porządku, by ludzie poważnie traktujący swoją religię zaczęli badać i studiować zawartość dokumentów Vaticanum II. Ponadto, papieskich encyklik nie ogłasza się z zamiarem, by nie miały być czytane i studiowane. Ci, którzy posiadając ku temu możliwości odrzucają studiowanie tego, czego się uczy w imieniu Chrystusa są po prostu obojętni albo umyślnie chowają głowę w piasek. Można by się zastanawiać co będzie z ich obojętnością na Sądzie Ostatecznym.
Rządzenie jest często połączone z uświęcaniem, jako że obie te funkcje zależą od tego, co nazywa się władzą Jurysdykcji. Są one ściśle powiązane z tym, co się nazywa "sukcesją apostolską". Bez ważnej sukcesji apostolskiej władza rządzenia i sprawowania sakramentów jest nieobecna. Co się tyczy rządzenia, to często się zapomina, że papież był kiedyś głową państwa (i jest nim nadal gdyż Miasto Watykan jest niepodległym państwem). Celem rządzenia jest zbawienie dusz oraz spoczywający na Papieżu obowiązek (a także na tych, którzy pozostają z nim w jedności) pielęgnowania porządku społecznego, który ma na uwadze prawdziwe dobro rodzaju ludzkiego. Pierwszy z tych celów jest dobrze objaśniony słowami papieża Bonifacego VIII:
"Słowa Ewangelii uczą nas, że dwa miecze znajdują się w jego mocy, mianowicie duchowy i doczesny... Przeto oba są w posiadaniu Kościoła, tj. miecz duchowy i doczesny. Lecz zaiste ten drugi musi być używany dla Kościoła, a ten pierwszy przez Kościół. Pierwszym ma władać [ręka] kapłana, a tym drugim ręka królów i żołnierzy, lecz tylko z woli i przyzwolenia kapłana" (Denz.469).
Kościół posiadał niegdyś we Włoszech wielkie obszary ziemi i był w pełni odpowiedzialny za ich administrowanie. Te posiadłości oczywiście już dawno temu zostały Mu odebrane. Lecz wielokrotnie w historii przejawiała się zasada, że Kościół miał prawo kierowania władzą świecką, chociaż władze świeckie przez kilkaset lat odmawiały jej uznania. Po Vaticanum II Paweł VI powiedział tym kilku krajom – takim jak Hiszpania i Argentyna – które w swoich konstytucjach wciąż miały stwierdzenie, że są państwami "katolickimi", iż jest to już niedopuszczalne. Nalegał, aby usunęli taką terminologię ze swoich konstytucji. Dał jasno do zrozumienia, że nowy kościół już dłużej nie zamierza ingerować w katolicki sposób w polityczną sferę życia narodów. I znów, mamy dobrotliwą akceptację socjalistycznych idei wbrew faktowi, że Leon XIII i Pius IX wyraźnie nauczali, że dla katolika niemożliwe jest bycie socjalistą. Jest to oczywiście część programu ukierunkowanego na dostosowanie Kościoła do świata współczesnego i dlatego nie zaskakuje, że JP II musiał powiedzieć Organizacji Narodów Zjednoczonych: "jesteś nadzieją świata" i to w przemówieniu, w którym nawet nie wspomniał imienia naszego Pana Jezusa Chrystusa.
Uświęcenie jest również związane z władzą jurysdykcji i dotyczy każdego aspektu religii, nade wszystko sakramentów. Otóż każdy, kto nie jest ślepy albo głuchy wie, że wszystkie sakramenty zostały zmienione. Wytacza się wiele argumentów na rzecz ważności nowych sakramentów, ale nie zagłębiając się w szczegóły, nikt nie kwestionuje tego, że są one "wątpliwe". Bez ważnej sukcesji apostolskiej nie może być ważnego kapłaństwa i stąd wynika, że jakby nie poprawnie sprawowano Mszy albo innych sakramentów, to będą one nieważne. Wypowiedzieć słowa może każdy, ale bez władzy przekazanej w sakramentach święceń i/lub konsekracji, nic się nie dokona. Otóż praktycznie rzecz biorąc posoborowy kościół uczynił sukcesję apostolską nieważną. Pius XII w orzeczeniu de fide wyszczególnił warunki dotyczące formy i materii wymagane dla przekazania dalej tej władzy (dotychczas nie było takiej konieczności, jako że nikt tego nie kwestionował). Nowe ryty konsekracji biskupich mają tylko jedno słowo wspólne z tym, co Pius XII sprecyzował jako istotne, jest nim mianowicie słowo "et" – czyli "i". Czyni to wszystkich biskupów i z kolei ich kandydatów do święceń (kapłanów), co najmniej wątpliwymi – a zasadą teologii sakramentalnej pozostaje, że wątpliwy sakrament nie jest w ogóle żadnym sakramentem, i co więcej katolikom nie wolno brać udziału w wątpliwych sakramentach. Msza Trydencka właściwie odprawiona przez kapłana niewłaściwie wyświęconego nie dokonuje niczego. A poza tym, nawet najpiękniej wykonany Novus Ordo Misae pozostaje przynajmniej wątpliwy z trzech prostych przyczyn (nie licząc wątpliwych święceń kapłana-przewodniczącego): 1) słowa Chrystusa zostały zmienione (2); 2) Novus Ordo jest powiązane z definicją zawartą w pkt. 7 Wprowadzenia Ogólnego, która określa rubryki i sposób rozumienia samego rytu; 3) nie ma tam żadnej prawdziwej ofiary (kto by w to wszystko wątpił powinien przeczytać Wprowadzenie Ogólne towarzyszące temu rytowi). Należy jednakże podkreślić, że unieważnienie biskupich konsekracji jest pod wieloma względami poważniejsze niż kwestia Mszy, ponieważ właściwie wyświęcony kapłan może zawsze powrócić do prawdziwej Mszy, ale kapłan bez ważnych święceń jest już w dużo gorszej sytuacji.
Wielu będzie twierdzić, że nic im o tym wszystkim nie wiadomo, toteż bez zastrzeżeń będą nadal przyjmować wszystkie zmiany – czy to doktrynalne czy też liturgiczne. Powtórzę raz jeszcze, jest niemal niemożliwe by ludzie nie wiedzieli, że w ich religii coś się drastycznie zmieniło. Wystarczy tylko wstąpić do posoborowego kościoła by uświadomić sobie, że usunięto tabernakulum, a ołtarz przemienił się w stół. Każdy, kto widzi kapłana-przewodniczącego odprawiającego w białych szatach msze żałobne i bez ablucji wymieniającego uściski z krewnymi zmarłego – tj., gdy jego ręce rzekomo dopiero co dotykały ciała naszego Pana – powinien zastanowić się, co się tutaj dzieje. Jeżeli religia ma w naszym życiu jakiekolwiek znaczenie – a powinna być w nim rzeczą najważniejszą, – to z pewnością wypadałoby zbadać, co się dzieje. Zaniedbanie zdobycia się na ten wysiłek, zwłaszcza wtedy, gdy już zwróciliśmy na te rzeczy uwagę, jest postępowaniem karygodnym.
Oczywiście w tym wszystkim zawarta jest tajemnica. Chrystus mógł uniknąć Ukrzyżowania, ale w kategoriach Bożej ekonomii konieczne było by cierpiał na Krzyżu. W pewnym sensie Jego Kościół obecnie również jest krzyżowany. Nasz Pan mógłby to powstrzymać gdyby tego pragnął. Lecz Ukrzyżowanie Jego Kościoła również mieści się w obrębie Boskiej opatrzności. Trzeba pamiętać, że katolicka Wiara nie jest zależna od struktury Kościoła, jaka dzisiaj istnieje. W pierwszych trzystu latach istnienia jego struktura była zupełnie inna. Tak, był wtedy papież i byli biskupi oraz kapłani. Ale był to Kościół podziemny. W czasie angielskiej reformacji Kościół ponownie stał się organizacją podziemną, przynajmniej w Anglii. Ewidentne jest to, że kościół posoborowy znajduje się w procesie samozagłady. Równie dobrze może się zdarzyć, że sytuacja znów się powtórzy.
Stwierdzenie, że jest się sedewakantystą pociąga za sobą o wiele więcej niż tylko status "posoborowych papieży". Nie chodzi w tym wszystkim tylko o samego "papieża" i w rzeczywistości dotyczy to także "biskupów (jeśli tacy są) pozostających z nim w jedności". Realia są takie, że obecna organizacja nowego kościoła jest po prostu niekatolicka i dlatego musi zostać odrzucona – wraz z jej pseudo sakramentami i fałszywymi doktrynami.
Należy być uważnym i precyzyjnym w formułowaniu wypowiedzi. Powiedzenie, że kościół, jaki znamy jest martwy nie oznacza wcale, iż Kościół jest martwy. Kościół, który jest Ciałem Chrystusa, obecnością Chrystusa na tym świecie nigdy nie może zginąć. Prawda może być przyćmiona, ale nigdy nie może zostać zniszczona. Chrystus nie zostawi nas sierotami. Mamy prawowitych biskupów i kapłanów – niewielu, choć w wystarczającej ilości. Ciążącym na nas obowiązkiem jest odszukanie ich i wspieranie tak jak tylko potrafimy. Pośród wszystkiego, co się dookoła nas dzieje nie ma niczego, co mogłoby nas powstrzymać od pozostania katolikami, lecz bycie katolikiem wymaga z naszej strony wielkiej pracy oraz wysiłku. I być może – proszę tu o wybaczenie mojej pewności siebie – tego nasz Pan naprawdę pragnie – tego mianowicie, że właśnie w tym kierunku wytężymy nasze siły. W dużej mierze może od tego zależeć zbawienie naszych dusz.
Ks. Rama P. Coomaraswamy, 2001
Z języka angielskiego tłumaczył Mirosław Salawa
–––––––––––
Przypisy:
(1) Davies spiera się, że można opierać się tylko na tym, co zostało już raz zdefiniowane. Implikuje to, że Magisterium jest martwe i że żaden prawdziwy papież nie może wyjaśnić albo zdefiniować kwestii, które uprzednio mogły nie wymagać objaśnienia.
(2) Niekoniecznie po łacinie, chociaż nawet w wersji łacińskiej kontekst jest zmieniony – a poza tym, jak często odmawia się to po łacinie.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.