Kilka dni temu telewizja publiczna wypuściła na głównym kanale, tuż po głównym wydaniu wiadomości (program Alarm! , 21.07.2020, TVP1, godz. 20:10) kilkunastominutowy materiał nt. sekty pana Piotra Natanka. Można nie lubić TVP[iS], ale materiał przeciw panu Piotrowi Natankowi wskazuje wiele prawdziwych punktów, chociaż z drugiej strony zakłamuje oglądających w innych punktach. Całość materiału zobaczyć można pod tym linkiem.
Osobiście nigdy jeszcze nie wypowiadałem się publicznie nt. działalności pana Natanka, chociaż znam ją bardzo dobrze, od samego początku, zanim jeszcze poznałem ogólnie pojętą "Tradycję Katolicką" i nawróciłem się z modernizmu na Rzymski Katolicyzm integralny. To właśnie będąc jeszcze u modernistów, od pewnego "konserwatywnego" duchownego novus ordo, podczas spotkania młodzieżowego w mojej "parafii" ok 2009 r., usłyszałem pierwszy raz o "księdzu" Natanku, i głoszonych przez niego kazaniach. Owy "duchowny" novus ordo chwalił wówczas kazania Natanka, i jednocześnie ubolewał że spotyka go za nie ostra krytyka, a także upomnienia ze strony modernistycznej hierarchii. Stwierdził, że gdyby to od niego zależało (był tylko wikarym, uzależnionym od woli "proboszcza") to zaprosił by "księdza" Natanka do naszego kościoła aby wygłosił rekolekcje.
Mi również wówczas bardzo podobały się nauki Natanka, tak bardzo różniące się od mdłych i nijakich "kazań" głoszonych w mojej "parafii" novus ordo. Kazania te były dość wyraziste i zwięzłe, w niezłym stylu (choć czasem trochę odjechane, jak słynne już, wręcz kultowe "wiedz że coś się dzieje"...). Osobiście byłem już wtedy nastawiany mocno "konserwatywnie", drażniły mnie bardzo patologie neokościoła, świętokradcze nowe obrzędy, "komunia na rękę" itp. Zaczynałem zapoznawanie się z Tradycją, pod koniec 2009 r. pierwszy raz byłem na indultowej "mszy trydenckiej" w mojej "diecezji" novus ordo (wtedy jeszcze była ona tylko w Bytomiu). Zdawało mi się wówczas że Natanek idzie w podobnym kierunku, uczył się ponoć "starej Mszy", celebrował różne "hybrydy liturgiczne", krytykował modernistyczne nadużycia, w swojej kaplicy nie miał stołu, lubił ubierać stare ornaty, biret, i ogólnie wyglądać jak katolicki duchowny... W następnych latach, gdy byłem związany z FSSPX, dowiedziałem się z pewnych, wiarygodnych źródeł, że kontaktował się z bractwem, zamówił kilkadziesiąt książek w wydawnictwie TeDeum (głównie encykliki Papieskie i inne dokumenty Magisterium), był to czas kiedy otrzymał najpierw zakaz wypowiedzi, a następnie "suspensę" od modernistycznej, fałszywej hierarchii. Miałem nadzieję, że będzie studiował autentyczne Magisterium Kościoła katolickiego, nadrobi braki i zaległości z modernistycznego "seminarium", i zostanie ostatecznie kapłanem "Tradycji" (wówczas tak myślałem o FSSPX).
Pan Natanek poszedł jednak w kierunku wręcz odwrotnym. Zamiast studiować nieomylne Magisterium Kościoła i nim się kierować, ostatecznie zostając, jak Bóg da, katolickim kapłanem, poszedł niestety w prywatne, fałszywe objawienia, zwykłą samowolkę i totalne sekciarstwo. Przede wszystkim należy podkreślić, że Natanek nie jest (i nigdy nie był!) księdzem. Przyjął nieważne "święcenia" novus ordo, 19 maja 1985 r. Aby zostać księdzem katolickim, musiałby uzupełnić formację kapłańską i zostać wyświęconym na kapłana w ważnym, katolickim obrządku, przez ważnie wyświęconego biskupa. Natanek jest więc zwykłym świeckim, niezależnie od tego co sądzą o tym moderniści i inni heretycy. 20 lipca 2011 pseudo "biskup" krakowski Stanisław Dziwisz, nałożył na Natanka karę suspensy, która zawiesza go w sprawowaniu funkcji kapłańskich i władzy rządzenia w modernistycznym neokościele. Suspensa jest wynikiem nieposłuszeństwa Natanka wobec swojego przełożonego – "kardynała" Dziwisza, m.in. uporczywego niestosowania się do upomnień, niewywiązania się ze złożonych deklaracji, a także głoszenia poglądów niezgodnych z nauką modernistycznego neokościoła. Mimo suspensy Natanek sprawuje "liturgię" i wypowiedział posłuszeństwo Dziwiszowi. Porównał się ponoć do śp. abp. Marcela Lefebvre’a i wyświęconych przez niego biskupów.
Piotr Natanek nic sobie jednak z tego nie robił, i utworzył własną sektę. W lasach niedaleko swojej świątyni - Pustelni Niepokalanów zaczął wznosić kolejne budowle. Trzeba podkreślić, iż Natanek po prostu dokonał rozłamu w sekcie novus ordo. Podobnie jak protestanci, moderniści będą z czasem dzielić się na kolejne odłamy. To jest nieuniknione. Natanek nigdy nie przestał być modernistą, po prostu zmienił strukturę organizacyjną. Nie zmienił jednak swojej doktryny i zasad. Odrobina konserwatyzmu, mówienia o masonach i innych wrogach Kościoła, nie uczyniła jeszcze z niego ortodoksyjnego (integralnego) katolika. Cały czas uważa on sektę novus ordo za Kościół katolicki, tyle że infiltrowany i przejęty przez wrogów (bardzo podobnie mówią zresztą lefebryści i inni pseudo-tradycjonaliści). W swojej sekcie ma on bardzo wielu fanatycznych zwolenników, stworzył tzw. "Rycerzy Chrystusa Króla", i propaguje bardzo niebezpieczne i szkodliwe, heretyckie poglądy.
Przede wszystkim podkreślić należy, iż Kościół Święty katolicki to nie jest samowolka, gdzie każdy sobie sam stanowi prawo... Odnośnie prywatnych objawień są procedury, których pan Natanek wyraźnie nie stosuje i ignoruje je. Jest to wielkie nieposłuszeństwo wobec Pana Boga i Kościoła Świętego. Natanek nie ma prawa ani kompetencji aby "orzekać" czy dane prywatne objawienie jest zgodne z Nauką Kościoła Świętego. Kościół Święty jest w tych sprawach bardzo ostrożny i bardzo rygorystycznie bada nadnaturalność prywatnych objawień. Do orzeczenia o ważności objawień konieczne jest zatwierdzenie prawowitej władzy duchownej, inaczej "objawienia" takie uznawać można za mamienia szatańskie. Więcej na ten temat pisałem już w zeszłym roku, w moim artykule O "cudach", "objawieniach", "orędziach" i innych mamieniach szatańskich.
Natanek promuje liczne teologiczne błędy i herezje, w dużej mierze wynikające właśnie z tych fałszywych, demonicznych "objawień". Promuje on jawnie heretyckie i bluźniercze "objawienia" Marii Valtorty, Faustyny Kowalskiej, czy Agnieszki Jezierskiej. Ustanawia samowolnie nowe "posty" o chlebie i wodzie (m.in. we wszystkie środy, czwartki i piątki, jak wynika choćby z materiału TVP). Samowolnie ustanawia w swojej sekcie nowe święta kościelne – np. "święto Boga Ojca". Największym i zasadniczym błędem jest oczywiście błędne pojmowanie intronizacji, zamiast chwalebnej idei intronizacji Najświętszego Serca Pana Jezusa w Kraju i Narodzie Polskim, Natanek i jego zwolennicy domagają się ogłoszenia Chrystusa "Królem Polski", co jest całkowitą teologiczną aberracją i nonsensem. Do tego dochodzi zaprzeczenie Różańca Świętego wychwalające i akceptujące zmiany heretyków modernistów (wprowadzenie tzw. "tajemnic światła"). Tak więc każdy zwykły katolik może prosto wykazać herezję panu Natankowi i jego towarzystwu.
Natanek nigdy też oficjalnie nie zaprzestał sprawowania bluźnierczego, heretyckiego obrzędu Novus Ordo Missae. To co odprawia on w swojej (kiczowato urządzonej, nawiasem mówiąc) "kaplicy" w Grzechyni na Podhalu, to jakaś jego własna, autorska paraliturgia, trwająca po 2 / 3 godziny hybryda NOMu i "mszy trydenckiej". Nie można więc tego człowieka traktować poważnie. Niestety ma on bardzo wielu swoich zwolenników, i wciąż powiększające się "imperium". Z punktu widzenia integralnie katolickiego, niczym jednak nie różni się od typowego novus ordo. A nawet jest znacznie bardziej niebezpieczny, gdyż przypiera na siebie konserwatywny "płaszcz" i w ten sposób zwodzi bardzo wielu ludzi dobrej woli...
Co dalej będzie z panem Piotrem Natankiem i jego sektą? Nie ma już raczej jakichkolwiek szans na jego nawrócenie, niestety bardzo możliwe, że znajdą się tacy, co przyjdą mu z pomocą. Prawdopodobnie, w najbliższym czasie, bardzo podobną drogą pójdzie pan Michał Woźnicki z Poznania, gdy tylko zostanie wreszcie przez modernistów usunięty z klasztoru. W podobnym tonie wypowiada się również pan "arcybiskup" novus ordo - Jan Paweł Lenga, który we wczorajszym wywiadzie zachęcał do słuchania Piotra Natanka "w tym co mówi dobrze" (znowu każdy ma sam sobie intepretować, wg. modernistycznego "biskupa", kiedy ktoś mówi dobrze, a kiedy nie... Ach ten modernistyczny subiektywizm, tak często spotykany u lefebrystów i innych pseudo-tradycjonalistów). Być może za kilka lat sekta będzie już miał spore struktury, na czele których będzie stał pan "biskup" Lenga, a w szeregach będą panowie Natanek, Woźnicki, Bałemba, Kneblewski, i reszta nieposłusznych "duchownych" sekty novus ordo. Stworzyłby się wówczas w Polsce bardzo niebezpieczny ruch, będący w istocie "prawym skrzydłem" modernistycznego neokościoła, swego rodzaju "rodzimym", polskim odpowiednikiem FSSPX (które póki co nie przyjęło się nad Wisłą aż tak bardzo...).
Oczywiście ktoś mógłby zapytać, dlaczego zwolenników takiej chorej sekty jest już teraz liczebnie znacznie więcej niż nas, Rzymskich Katolików integralnych (tzw. "sedewakantystów"). Otóż żyjemy w czasach próby (czy ostatecznej, nie wiadomo) i jak mówi Pismo oraz święci Ojcowie Kościoła, nieliczni wytrwają do końca. Ważne by wytrwać w Wierze katolickiej i wierności nieomylnemu Magisterium Kościoła katolickiemu, któremu nasz Pan Jezus Chrystus obiecał, że "bramy piekielne go nie zwyciężą", niż w "wierności" samemu sobie, własnym interpretacjom, i fałszywym, niepotwierdzonym przez Kościół Święty, diabelskim prywatnym "objawieniom"...
Kto wytrwa do końca, TEN BĘDZIE ZBAWIONY!
Michał Mikłaszewski
Panie Michale, jesli mozna sie tak do Pana zwrocic, czy nie uwaza Pan, ze niektore z panskich tez sa troche "na wyrost"? Od kilku lat uczeszczam na Msze Sw. "trydencka" , bo rzeczywiscie NOM jest juz dla mnie nie do przyjecia. Jednak jesli chodzi o waznosc swiecen kaplanskich trudno mi sie z Penem zgodzic. Bo prosze sobie wyobrazic sakrament chrztu z wody np. w niebezpieczenstwie smierci udzielony przez katolicka pielegniarke. Czy rowniez jest niewazny?
OdpowiedzUsuńCzy nie sadzi Pan ze skoro wydarzyly sie cuda eucharystyczne na konsekrowanych przez NO kaplanow Hostiach to znaczy ze jednak jest waznosc sakramentu swiecen? Moim zdaniem mozna poruszac kwestie godziwosci lub niegodziwosci ale chyba chyba nie nalezy podwazac waznosci.
Szanowny/a (nie wiem jak mam się zwracać). Pierwsze pytanie? Na jaką "Mszę Św. trydencką" Pan/i uczęszcza? Domyślam się że jest to Msza "una cum" (albo tzw. indult, albo FSSPX, w sumie to na jedno wychodzi). Bardzo dobrze że stwierdził/a Pan/i że NOM jest nie do przyjęcia, jest to bardzo dobry wniosek teologiczny, wynikający wprost z Wiary katolickiej. Ale takim samym wnioskiem jest również fakt, że dla katolików jest nie do przyjęcia aby Papieżem, Głową Kościoła, i jedną osobą hierarchiczną z naszym Panem Jezusem Chrystusem był ktoś, kto twierdzi że "nie ma katolickiego Boga", "Bóg pragnie pluralizmu religii", albo "nie trzeba wierzyć w Boga, aby być dobrym człowiekiem". Tak więc należy kategorycznie stwierdzić, że Jerzy Bergoglio jest nie do przyjęcia, i nie jest on Papieżem Kościoła katolickiego. Z tego wynika następny wniosek, że nie można być z nim w żadnej kościelnej jedności. Publiczne deklarowanie jedności z jawnym heretykiem, wrogiem Wiary katolickiej i Kościoła, stanowi grzech schizmy, a wymienianie tego "obmierzłego imienia" w Kanonie Mszy, zaraz obok świętych Apostołów i Męczenników za Wiarę, jako "sługi Twego i Papieża naszego [...], wyznawcę prawowiernej i apostolskiej Wiary" jest zwykłym kłamstwem i bluźnierstwem. Tak więc katolicy nie mogą uczestniczyć we Mszach "una cum" z modernistyczną, fałszywą hierarchią. Drugi problem leży właśnie w ważności święceń. Nowe "sakry biskupie" wprowadzone przez modernistów w 1968 r. są całkowicie nieważne i pozbawione znaczenia, jak pisał choćby x. Antoni Cekada, Bp. Marek Pivarunas czy x. Rama Coomaraswamy. Z tym twierdzeniem zgadzają się właściwie wszyscy katoliccy biskupi i księża (którzy nie pozostają w żadnej jedności z fałszywym, modernistycznym neokościołem). Nowe "sakry" są nieważne ze względu na rażącą zmianę formy sakramentu, która w nowym rycie nie zawiera już słów koniecznych do ważności (jak nieomylnie orzekł Papież Pius XII) a więc wezwania Ducha Św. i jasne określenie stopnia święceń (udzielanej władzy). Więcej na ten temat można poczytać w doskonałym opracowaniu x. Cekady pt. "Całkowicie nieważne i pozbawione znaczenia" (dostępnym na tej stronie lub choćby na Ultramontes.pl). W związku z nieważnością nowych sakr, wszystkie "święcenia" udzielane przez "biskupów" novus ordo ("konsekrowanych" po 1969 r.) są nieważne. Lecz także nowy ryt święceń kapłańskich jest co najmniej wątpliwy, ze względu na poważne braki (choć nie tak oczywiste jak w przypadku nowych "sakr biskupich"). Tak więc 100 % pewność co do ważności można mieć tylko w przypadku księży wyświęconych w starym rycie, przez biskupów konsekrowanych w starym rycie (np. księża wyświęceni w FSSPX, przez biskupów FSSPX, czy księża integralnie katolickich zgromadzeń, jak IMBC, CMRI, ICR etc.). Księża wyświęceni w nowym rycie, przez ważnie konsekrowanych biskupów, są wątpliwymi kapłanami. "Księża" wyświęceni przez "biskupów" novus ordo (z nieważną "sakrą") są zwykłymi świeckimi, choćby nawet ich święcenia były w starym rycie. Tak więc w posoborowym neokościele można stwierdzić, że materialna Sukcesja Apostolska wygasła całkowicie, tak samo jak u anglikanów, części starokatolików, czy w części moskiewskiego prawosławia. Chrzest u modernistów może być ważny, jeśli mają intencję. Ze względu na to, że jak mówił św. Pius X, modernizm jest wypatrzeniem umysłu, i prowadzi do apostazji, można mieć wątpliwości co do ważności ich intencji. Jednak zasadniczo Chrzest z wody (np. w niebezpieczeństwie śmierci) jest ważny, i nie musi to nawet być "katolicka" pielęgniarka. Każdy człowiek (nawet żyd czy muzułmanin) może ważnie ochrzcić. Tu nigdy nie było w Kościele wątpliwości. Natomiast na pewno nieważne są (w novus ordo, indultach itp.) te sakramenty, które wymagają do ważności sakramentalnego kapłaństwa.
UsuńPS. Co do rzekomych "cudów eucharystycznych", to analogicznie jak w przypadku "objawień prywatnych", w Kościele katolickim nie ma samowolki, to nie ja, Pan/i, Piotr Natanek czy ktokolwiek inny jest od stwierdzania, że coś jest cudem, tylko prawowita władza duchowna. W Kościele nikt sam sobie nie stanowi prawa. Musi zostać powołana kompetentna komisja teologiczna, a następnie cud musi zostać potwierdzony przynajmniej na szczeblu diecezjalnym przez biskupa ordynariusza miejsca. Obecnie, w sytuacji braku prawowitej, katolickiej hierarchii (posiadającej zwyczajną jurysdykcję), jest to praktycznie niemożliwe. Tak więc rzekome "cuda eucharystyczne" nie są żadnym dowodem, tak samo jak prywatne objawienia etc.
UsuńMożna też ewentualnie domniemywać, że mógł tam być (w Sokółce itp.) starszy kapłan, wyświęcony jeszcze przed 1969 r., że miał prawidłową intencję, prawidłowo wypowiedział formę przeistoczenia (nie jako historyczną narrację, tylko jako właściwy akt "tu i teraz"), i być może ważnie przeistoczył (co i tak nie zmienia faktu że NOM, nawet ważny, byłby straszliwym świętokradztwem, bluźnierstwem i profanacją). Ale to są tylko przypuszczenia...
Co do godziwości lub niegodziwości, to niegodziwe są te Msze, które są sprawowane ważnie, ale przez heretyków lub schizmatyków (oraz w jedności z heretykami i/lub schizmatykami). Tak więc ważne, ale niegodziwe są np. "Msze trydenckie" sprawowane przez kapłanów FSSPX (o ile mają ważne święcenia) oraz np. przez starszych kapłanów diecezjalnych (wyświęconych do 1969 r.). Natomiast NOM, oraz "msze trydenckie" odprawiane przez "księży" wyświęconych w novus ordo, przez "biskupów" novus ordo, są nieważne.
Mam na imie Renata. Bardzo wyczerpujaca odpowiedz. Czy jednak moze istniec Kosciol bez Namiestnika Chrystusowego? Czy nie to wlasnie wyroznialo KK od innych religii, ze mial strukture chierarchiczna na czele ktorej stal jeden czlowiek? Jesli twierdzi Pan ze stolica jest pusta to czy jest to jeszcze kosciol katolicki? Czy sama liturgia i sakramenty bez Namiestnika Chrystusowego moga zastapic stanowcze slowa Chrystusa: ty jestes Piotr skala, na TOBIE zbuduje swoj Kosciol? Przed kim odpowiadaja biskupi sedewakantysci? Czy panuje wsrod nich jednomyslna zgodnosc...? Bergolio aka Franciszek i jego herezje sa poza tematem, poniewaz wedlug Prawa Kanonicznego jest potrzebna procedura ktora pozbawi go urzedu. Jesli sie przekresla prawo to czy nie postepuje sie jak ci ktorych za bezprawie sie krytykuje?
UsuńSzanowna Pani Renato!
UsuńAleż oczywiście że Kościół może istnieć bez Namiestnika Chrystusowego! Przecież za każdym razem, kiedy umiera Papież, Kościół istnieje bez Papieża tak długo, dopóki nie zostanie wybrany nowy Papież. Okres ten nazywa się z łaciny sediswakancją, czyli okresem pustej Stolicy Apostolskiej, i taki waśnie stan mamy obecnie. Jest to całkowicie normalne i wydarzyło się już ponad 260 razy. Nikt nigdy (ani Chrystus ani Kościół) nie określił jak długo ten okres może trwać, tak więc nie ma żadnej górnej granicy. Zdarzała się, że trwał kilka miesięcy, a zdarzało się nawet że ponad 2 lata. Obecnie trwa już prawie 62 lata. Nigdy wcześniej nie było jeszcze tak długiego okresu, ale też nikt nigdy nie stwierdził, że nie może być. Żaden autorytet kościelny nigdy nie wypowiedział się w tej sprawie. Nie można więc powiedzieć, że to niemożliwe. To że okres sedewakancji trwa już tak długo jest oczywiście powodem ogromnego kryzysu Kościoła jaki mamy obecnie, nie można jednak stawiać się na miejscu Boga i twierdzić np., że Pan Bóg by do tego nie dopuścił, skoro sam Chrystus zapowiedział, że przyjdzie "wielkie odstępstwo", i zwiedzeni zostaną, jeśli możliwe, także wybrani...
Podstawowym wyróżnikiem Kościoła katolickiego jest to, że jest on Jeden, Święty, Katolicki i Apostolski. To właśnie wyróżnia KK od sekt heretyckich i fałszywych religii. Kościół Chrystusowy musi spełniać te cztery przymioty. Jeden - tzw. zjednoczony tą samą Wiarą, kultem i najwyższym autorytetem Chrystusowym, Święty - tzn. głoszący świętą Wiarę i uświęcający oraz prowadzący do zbawienia przez sprawowanie Sakramentów Św., Katolicki czyli Powszechny (ten sam zawsze i wszędzie, niezmienny, powszechny tak w przestrzeni jak w czasie, na przestrzeni wieków) i Apostolski (czyli zbudowany na Apostołach, głoszący tą samą Wiarę którą otrzymał od Chrystusa i Apostołów, czyli Tradycję Apostolską, oraz posiadający Sukcesję Apostolską). Modernistyczny neokościół, nie spełnia żadnego z tych warunków, nie jest więc Kościołem Chrystusowym, czyli katolickim. Nie ma w nim ani jedności Wiary, ani świętości, ani katolickości ani apostolskości. Jest to całkowicie nowa religia, nie mająca nic wspólnego z Religią katolicką.
Tak więc należy powiedzieć, że gdyby uznać, że "papieże" novus ordo byliby prawdziwymi Papieżami, to już by nie był Kościół katolicki. Papież jest głową Kościoła i jedną osobą hierarchiczną z naszym Panem Jezusem Chrystusem. Wszystkie te cztery przymioty Kościoła które wymieniłem odnoszą się personalnie do Papieża, to on jest centrum i wyznacznikiem Jedności, Świętości, Katolickości i Apostolskości Kościoła. Nie można być w Kościele jednocześnie nie będąc w doskonałej jedności Wiary, kultu i autorytetu z Papieżem. Nie można być w Kościele i uznawać inną naukę, inną msze itp. niż głosi Papież. Tak więc gdyby Bergoglio i jego poprzednicy byliby prawdziwymi Papieżami, to by znaczyło że bramy piekielne jednak przemogły Kościół, i że prawdziwy Kościół katolicki przestał istnieć (stał się sektą heretycką). Oznaczało by to że sam Bóg się pomylił albo w błąd nas wprowadził. A to jest niemożliwe!
Chrystus obiecał że ON będzie zawsze z nami, nie powiedział natomiast że "Piotr (jego następca) będzie zawsze z nami". Chrystus nie obiecał że w każdym momencie historii będzie na ziemi Papież. Chrystus sam Z NIEBA kieruje i rządzi swym Kościołem, nawet w sytuacji, w której chwilowo (dla Boga nawet 100 lat to tyle co dla nas sekunda) nie ma swojego ziemskiego Wikariusza. Natomiast uznawanie heretyka za Papieża jest wprost sprzeczne z Prawem Bożym i Dogmatami Wiary katolickiej. Chrystus obiecał że bramy piekielne nie przemogą Jego Kościoła, a więc że będzie on zawsze taki sam, nieomylny i niezniszczalny, święty i niepokalany, prowadzący ludzi do zbawienia i głoszącym Ewangelię całemu światu. Heretycki "kościół" głoszący nową naukę sprzeczną z Ewangelią i niezmiennym Magisterium, nie może być Kościołem katolickim, zgodnie z Bożą obietnicą, Kościół katolicki nigdy nie porzuci prawdziwej, katolickiej Wiary. Zgodnie z Prawem Bożym jawny heretyk automatycznie przestaje być chrześcijaninem oraz członkiem Kościoła, a więc tym bardziej nie może być Papieżem, czyli głową Kościoła (jak uczy choćby św. Robert kard. Bellarmin, Doktor Kościoła, jak i wielu innych).
UsuńZadziwiające, że niektórzy wolą "uznawać" (czysto teoretycznie) fałszywego, heretyckiego "papieża", a jednocześnie całkowicie ignorować jego nauczanie (postępują więc wbrew Prawu Bożemu, kanonicznemu i Dogmatom Wiary katolickiej, sami siebie stawiając w miejscu papieża, którego rzekomo "uznają") niż stanąć w prawdzie, i uznać że Stolica Apostolska znajduje się w stanie przedłużającego się wakatu (co w żaden sposób nie jest sprzeczne z Prawem Bożym i kanonicznym, Wiarą katolicką oraz Magisterium Kościoła). Co do biskupów katolickich (tzw. "sedewakantystycznych") to oczywiście że jest wśród nich jedność ws. Wiary i moralności. Ewentualne konflikty i niejasności pojawiają się jeśli już to ws. dyscypliny, działalności czy w sprawach czysto prywatnych. Jest to normalne, jak już powiedziałem, wynika to ze stanu kryzysu Kościoła (bodaj największego w dziejach) spowodowanego brakiem Papieża. Biskupi pod nikogo nie podlegają, gdyż nie ma w Kościele żadnego "substytutu papieża". Inaczej jest np. u lefebrystów gdzie "substytutem papieża" jest przełożony generalny FSSPX... U katolickich biskupów tak nie jest. Natomiast czy u modernistycznych "biskupów" jest jakakolwiek jedność Wiary, kultu i autorytetu? Oczywiście że nie! Przecież w modernistycznym neokosciele są skrajni moderniści, progresiści i praktycznie jawni protestanci, jak "episkopat niemiecki" etc, oraz tzw. "konserwatyści novus ordo", jak Schneider czy Burke, oraz "tradycjonaliści" lefebrystyczni etc. Czy są oni sami ze sobą w jedności Wiary, autorytetu i kultu (pytanie retoryczne...)? A to właśnie jest właściwa katolicka jedność, konieczna by można mówić o Kościele katolickim... Tak więc twierdzenie o rzekomych "podziałach" wśród tzw. sedewakantystów to zwyczajne "odwracanie kota ogonem"...
Co do Bergoglio, to w prawie kanonicznym (katolickim, z 1917 r.) nie istnieje żadna "procedura pozbawienia urzędu" wobec urzędującego, ważnie wybranego Papieża. Jest to niemożliwe, gdyż w Kościele katolickim nie ma "wyższej instancji", nie istnieje żadna władza ziemska nad Papieżem. Twierdzenie że np. Sobór Powszechny mógłby znieść Papieża z urzędu (lub unieważnić jego wybór) to herezja koncyliaryzmu, później głoszona przez gallikanów i innych heretyków. Jest to bardzo poważny błąd. Nie ma absolutnie takiej możliwości, nikt nie ma władzy wyższej nad Papieżem, a "Stolica Apostolska przez nikogo nie może być sądzona". Nie wiem więc skąd wzięła Pani tą informację, jednak należy się zdecydowanie wystrzegać ludzi głoszących takie herezje. Prawo kanoniczne mówi jasno, że jawny heretyk automatycznie (mocą samego prawa) traci wszelką jurysdykcję, jako że automatycznie jest on ekskomunikowany. Heretycy są też wykluczeni z możliwości wyboru na jakikolwiek urząd kościelny, tak więc jakikolwiek wybór heretyka jest nieważny. Poza tym urząd Papieski, zabezpieczony specjalną Boską obietnicą nieomylności, jest z samego Prawa Bożego niedostępny dla heretyków. Raz jeszcze powtórzę, że Papież jest jedną osobą hierarchiczną z naszym Panem Jezusem Chrystusem. Czy te słowa można wypowiedzieć np. o Bergoglio czy o Wojtyle, nie narażając się przy tym na wygłoszenie ciężkiego bluźnierstwa i herezji przeciw Prawu Bożemu?
UsuńNikt więc tu (poza modernistami, lefebrystami i innymi pseudotradycjonalistami) nie przekreśla prawa kanonicznego. Należy jednak pamiętać że to jest tylko ludzkie prawo stanowione, które samo w sobie nie jest niezmienne, i ustępuje ono przed Prawem Bożym. Oczywiście prawo kościelne nie może być sprzeczne z Prawem Boskim (oznaczało by to że Kościół nie jest nieomylny, skoro mógłby stanowić takie złe i szkodliwe prawa, a taki właśnie jest heretycki kodeks Wojtyły z 1986 r., zezwalający np. na interkomunię z heretykami etc.). Jednak i ważne prawa kościelne ustępują przed najwyższym prawem, jakim jest Prawo Boże, w sytuacji kiedy dobro dusz tego wymaga. Najwyższym Prawem Kościoła jest zbawienie dusz, i przed nim każde inne musi się ugiąć - jak naucza nas starożytna maksyma katolicka. Tak więc nieraz są wyjątkowe sytuacje, kiedy należy kierować się bardziej duchem niż literą prawa (np. przy sprawowaniu Sakramentów Św. w dzisiejszych czasach), nigdy jednak nie można przekreślać Prawa Bożego i Dogmatów Wiary jak robią to moderniści, lefebryści i inni pseudo-katolicy...
W artykule poruszono wiele spraw, ale nie podano recepty. Gdzie jest wg Pana redaktora prawdziwy Kościół Katolicki? Proszę dać własne świadectwo np. jak Pan przeżywa niedzielę i święta nakazane tzn. w jakich kaplicach i jacy tam są kapłani co głoszą bo jest zamęt w tym wszystkim?
OdpowiedzUsuńSzanowny Panie! Bardzo dziwi mnie fakt, że nie zauważył Pan dotąd na tej stronie odnośników do stron internetowych oraz danych kaplic Rzymskokatolickich, wystarczy wejść choćby w zakładkę "O NAS" na górze strony, a są tam podane dokładne dane kaplic, godziny Mszy Św., i informacje o celebransie / duszpasterzu. Otóż w chwili obecnej Kościół katolicki tworzą liczne enklawy wiernych na całym świecie, kilkuset duchownych (biskupów, księży i zakonników). W Polsce na chwilę obecną jest jeden katolicki Kapłan - x. Rafał Trytek ICR z Krakowa, który sprawuje stałą posługę duszpasterską w Krakowie, we Wrocławiu i w Warszawie, oraz okazjonalnie też w innych miejscach (również poza granicami Kraju). W niedzielę i święta nakazane staram się być obecny na Mszach św. w tych właśnie kaplicach, o ile to jest możliwe (mam ponad 100 km. na Mszę Św., w tej sytuacji nie mam grzechu śmiertelnego, jeśli nie jestem na Mszy, bo jest to sytuacja braku możliwości, podobnie jak w przypadku choroby, więzienia, zesłania, wojny etc.). Polecam słuchać archiwalnych kazań x. Rafała Trytka, a także, jeśli zna Pan język angielski, to polecam kazania (oraz transmisje na żywo Mszy Św. i ceremonii) z Seminarium Trójcy Przenajświętszej Instytutu Rzymskokatolickiego (ICR) na Florydzie, (MHT Seminary) w serwisie youtube, jest to bardzo wysoki poziom teologiczny i merytoryczny, często kazania głosi tam J. Exc. x Bp. Donald J. Sanborn, przełożony generalny ICR. Można słuchać też kazań z kościoła św. Gertrudy Wielkiej w USA, czy z seminarium IMBC we Włoszech (z tym że te ostatnie są po włosku) lub x. Floriana Abrahamowicza (również po włosku).
UsuńOrientuje się Pan ile trwa i gdzie jest możliwie takie uzupełnienie formacji kapłańskiej dla księży, wyświęconych wątpliwie w rycie Novus Ordo?
OdpowiedzUsuńCo do czasu trwania to zależy zapewne od wielu czynników, przede wszystkim od formacji seminaryjnej jaką uzyskał dany kandydat (duchowny novus ordo), od jego wiedzy teologicznej i doświadczenia duszpasterskiego, od jego osobistego charakteru, nastawienia, chęci, zdolności do nauki etc. Drugim ważnym aspektem jest to, do jakiego biskupa / instytutu, zwrócił by się dany człowiek. Zapewne na upartego znalazł by jakiegoś ważnie konsekrowanego, nazwijmy to "niszowego" biskupa, który by mu udzielił święceń i w tydzień, jednak czy taki człowiek byłby dobrze przygotowany do pełnienia funkcji kapłańskich? Niestety w novus ordo nie tylko nieważne/wątpliwe święcenia są problemem, ale także, zwłaszcza, formacja, a właściwie to brak prawidłowej formacji teologicznej, filozoficznej i duszpasterskiej. Tak więc osobiście polecić mogę zdecydowanie trzy Instytuty Kapłańskie, co do których istnieje pewność, że nie wyświęcą kapłana nieprzygotowanego - IMBC we Włoszech (język włoski i francuski, przygotowanie takiego duchownego do święceń trwałoby pewnie ok 2/3 lata) ICR w USA (j. angielski, również ok 2/3 lata, jak nie dłużej), oraz CMRI w USA (j. angielski, myślę że tam mogłoby to trwać nieco krócej, być może rok lub dwa). Podane przeze mnie okresy są czysto orientacyjne, i nie należy się nimi sztywno sugerować, najlepiej jakby zainteresowany osobiście skontaktował się z którymś z biskupów / seminariów duchownych, i rozeznał swoją sytuację.
Usuń1. Proszę Pana Redaktora, czy spowiedź u księdza wyświęconego w rycie Novus Ordo przez biskupa konsekrowanego w rycie rzymskim (taki ksiądz jest proboszczem w lokalnej parafii Novus Ordo) jest ważna albo dozwolona np. w niebezpieczeństwie śmierci? Jak w ogóle należy rozumieć, że sakrament jest wątpliwy?
OdpowiedzUsuń2. Pisze Pan również, że sakry biskupie w rycie Novus Ordo są nieważne, że tak twierdzą powszechnie katoliccy duchowni. Czy to orzeczenie jest nieomylne? Czy jednak ostatecznie i autorytatywnie może to stwierdzić dopiero przyszły rzymski papież?
1. Ważność spowiedzi zależy od dwóch zasadniczych czynników (nie licząc oczywiście warunków dobrej spowiedzi które każdy katolik znać musi, są to podstawy Katechizm), a mianowicie od ważności święceń kapłańskich oraz od jurysdykcji. Jak wyjaśnia tą kwestię np. J. Exc. X Bp Donald H. Sanborn, nasi kapłani nie posiadają co prawda zwyczajnej jurysdykcji (która w normalnej sytuacji jest niezbędna do ważności spowiedzi i małżeństwa), lecz mają nadzwyczajną, delegowaną jurysdykcję (od samego Chrystusa), z powodu nadzwyczajnej sytuacji braku prawowitej, katolickiej hierarchii posiadającej zwyczajną jurysdykcję. Tak więc Kościół automatycznie udziela dziś (na zasadzie epikei) jurysdykcji katolickim Kapłanom. Jednak jeżeli ktoś uznaje hierarchię novus ordo za katolicką, wówczas oczywiście NIE MOŻE przystępować do spowiedzi u katolickich kapłanów, gdyż uważa ich za pozbawionych jurysdykcji. To samo tyczy się zresztą również np. kapłanów FSSPX (którzy także nie mają zwyczajnej jurysdykcji). Jeżeli jednak ktoś nie uznaje hierarchii novus ordo za katolicką, to NIE MOŻE przystępować do żadnych Sakramentów u kapłanów tej hierarchii (nawet ważnie wyświęconych) gdyż wówczas to oni nie mają jurysdykcji, i Spowiedź u nich jest nieważna (nawet jeśli kapłan miałby ważne święcenia). Chrystus nie uzupełnia jednocześnie jurysdykcji Kościołowi i antykościołowi, Bóg nie działa w sprzeczności sam ze sobą... Jedynym wyjątkiem jest właśnie sytuacja bezpośredniego zagrożenia życia, kiedy katolik ma prawo przystąpić do Sakramentów (zwłaszcza spowiedzi) u każdego ważnie wyświęconego kapłana, nawet heretyka lub schizmatyka, a nawet upadłego, jawnogrzesznika etc. Kościół wówczas wyjątkowo uzupełnia jurysdykcję nawet takiemu kapłanowi, ze względu na to, iż "najwyższym prawem jest zbawienie dusz". Trzeba jednak mieć pewność że taki kapłan ma ważne święcenia, a święcenia novus ordo same w sobie są również wątpliwe. Te wątpliwości miał również w początkowym okresie np. Abp. Lefebvre, który także wyświęcał sub conditione (warunkowo) księży którzy przyszli z novus ordo, a święcenia mieli jeszcze od "starych" biskupów. Co znaczy że Sakrament jest wątpliwy? Po prostu nie wiadomo (nie ma pewności) czy jest ważny. Wtedy właśnie należy go uzupełnić warunkowo (sub conditione). Dotyczy to wszystkich sakramentów w novus ordo, łącznie ze Chrztem.
Usuń2. Sakry biskupie w novus ordo są nieważne, i jest to zasadniczo zgodna opinia wszystkich katolickich duchownych. Podobną opinię miał zresztą na początku również abp. Lefebvre. Jest to teza teologiczna dość pewna, uzasadniona bardzo jasnymi dowodami. Dlatego możemy wręcz powiedzieć że jest to nie tyle opinia, co wniosek teologiczny. Jednak nie jest to oczywiście orzeczenie nieomylne, a ostatecznie i autorytatywneie może to stwierdzić dopiero przyszły rzymski Papież. Możemy jednak domniemywać że tak będzie raczej na pewno, choćby przez analogię do orzeczenia Leona XIII nt. święceń u anglikanów, gdzie sytuacja jest wręcz alternatywna.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
OdpowiedzUsuńI. Czy papież ma jakieś granice we wprowadzaniu zmian w Mszale (oczywiście z wyłączeniem zmian materii, formy i intencji)? Czy gdybyśmy obecnie mieli papieża to czy mógłby on np. wprowadzić Mszał z 1965 r. (nie jest on raczej jako taki heretycki), w miejsce Mszału św. Piusa X? Wiem już, że „Quo primum” jest kwestią prawa kościelnego, a nie dogmatu (jak twierdził np. ks. Hesse), ale no wydaje mi się, że są chyba jakieś rozumne granice we wprowadzaniu zmian.
II. Czy tzw. konklawizm jest katolicki?
Na wieki wieków. Amen.
UsuńAd I. Czysto teoretycznie, Papież jako najwyższy prawodawca (jedna osoba hierachiczna z naszym Panem) nie ma żadnych ograniczeń, poza tym co jest Boskiego pochodzenia i jest konieczne do ważności (forma, materia i intencja). Tak więc odpowiedź jest pozytywna, gdybyśmy mieli obecnie Papieża, to czysto teoretycznie mógłby on np. wprowadzić Mszał z 1965 r. (który wg. mojej wiedzy nie jest wprost heretycki). Tak samo jak Papież Pius XII mógł wprowadzić nowy ryt Wielkiego Tygodnia i bardzo radykalne zmiany w kalendarzu w 1955 r. Te zmiany są ważne i obowiązujące, i tylko na zasadzie epikei możemy się do nich nie stosować (choć musimy uznawać je za prawowite). Gdyby Pius XII żył, lub miał aktualnie następce, który nie odwołał by tych zmian, to musielibyśmy być posłuszni, i stosować się do nich. Natomiast nie sądzę aby tak było. Wydaje mi się, że katolicki Papież, mający zmysł Wiary i asystencje Ducha Św., raczej cofnął by zmiany liturgiczne Piusa XII i wrócił do czystej liturgii św. Piusa X, niż szedł w tym samym kierunku, w którym poszli moderniści w latach 60'tych... Widząc ogrom zniszczeń i apostazji, oraz to kto stał od początku za tymi reformami, kim był, do czego przynależał (o czym Pius XII zapewne nie wiedział...), jest raczej pewne że nowy Papież nakaże kategoryczne usunięcie wszystkiego, co wyszło od tego człowieka (chodzi mi oczywiście o Hannibala Bugniniego). Rozumną zasadą jest to że liturgia musi wyrażać Wiarę, a więc nie może być z nią sprzeczna (lex orandi lex credendi), oraz to że należy unikać zarówno wszelkich nowości, jak też archeologizmu, o czym zresztą bardzo dobrze pisał Papież Pius XII w encyklice Mediator Dei.
Ad II. Co do ogólnej zasady, że należy wybrać Papieża, bo Kościół powinien mieć Papieża (stan wakatu nie jest normalnym stanem Kościoła, tylko stanem wyjątkowym, który jeśli znacznie się wydłuża, prowadzi do różnych patologii), to jest tzw. konklawizm jak najbardziej katolicki. Co do praktyki jednak, wszystkie powstałe ruchy "konklawistyczne" nie są katolickie, bo popadły w sekciarstwo i ostatecznie w różne dziwne herezje, prywatne objawienia etc (podobnie jak grupa pana Natanka). Wyboru Papieża musi obecnie dokonać cały Kościół Powszechny, na czele z Biskupami, na tzw. niedoskonałym (niepełnym) Soborze Powszechnym, a nie 5 osób świeckich, w tym dwie przez telefon, ani nawet jeden czy dwóch biskupów i kilku księży z jednego kraju i zgromadzenia... Jak i kiedy do tego dojdzie, tego nie wiem, ale należy ufać Bogu, że wyprowadzi swój Kościół z tego kryzysu, w sobie tylko wiadomy sposób i w swoim czasie.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
OdpowiedzUsuńStwierdza Pan Redaktor w komentarzu, że "NOM jest nie do przyjęcia, jest to bardzo dobry wniosek teologiczny, wynikający wprost z Wiary katolickiej."
1. Jak się Pan odniesie w takim razie do tego artykułu broniącego Ordo Missae Pawła VI: https://vademecumliturgiczne.pl/2019/08/02/przeblagalny-charakter-novus-ordo-missae/. Autorka stwierdza , że "tekst Mszału Pawła VI wyraża przebłagalny charakter Ofiary ołtarza. Nie tylko nigdzie nie znajdujemy jego negacji, lecz wręcz przeciwnie, w wielu miejscach Mszał wskazuje na ten bardzo ważny aspekt katolickiej liturgii, a jego teksty wyrażają wiarę Soboru Trydenckiego." Autorka popiera to twierdzenie fragmentami z Mszału Pawła VI.
2. Czy Novus Ordo Missae jest heretyckie samo przez się? Wydaje mi się, że w żadnym miejscu explicite nie zaprzecza ono Rzeczywistej Obecności albo ofiarniczemu charakterowi mszy i kapłaństwa.
3. Sam Pius XII napisał, że „Najwyższemu Pasterzowi przysługuje prawo rewidowania i stanowienia przepisów o sprawowaniu kultu Bożego, oraz wprowadzania i zatwierdzania nowych obrzędów, jak również zmieniania ich, o ile to uzna za potrzebne” (encyklika „Mediator Dei”). Logicznym więc jest, że Paweł VI miał prawo do takich zmian, pod warunkiem że był papieżem. Więc reformy liturgiczne Pawła VI nie są chyba dowodem na korzyść sedewakantyzmu w odniesieniu do ważności papiestwa Pawła VI.
Na wieki wieków. Amen.
Usuń1. Nie ma sensu odnosić się do tekstów które próbują zaklinać rzeczywistość, i udowadniać że białe jest czarne, a czarne jest białe. Tacy ludzie żyją w alternatywnej rzeczywistości, i sądzę że żadne argumenty i tak do nich nie trafią. Jest oczywiste, że w mszale z 1969 r. nie ma żadnego charakteru przebłagalnego, ba, nie ma w ogóle charakteru ofiarniczego czy wspomnienia o Ofierze, zresztą wystarczy przeczytać definicję z 1969 r.: „Wieczerza Pańska lub Msza jest świętym zgromadzeniem lub zebraniem ludu Bożego gromadzącego się razem, pod przewodnictwem kapłana, by celebrować pamiątkę Pana. Z tego powodu obietnica Chrystusa: ‘Gdzie są dwa albo trzej zgromadzeni w imię moje, tam ja jestem pośrodku nich’ lub trzech gromadzi się w imię moje, tam ja jestem pośród nich” (Mt 18, 20) stosuje się najpełniej do lokalnego zgromadzenia Kościoła”. Nowa "msza" kładzie nacisk na dziękczynienie, wspólnotę, aspekt uczty, w której widzi kulminacyjny punkt celebracji. Faktem jest również że została stworzona przez 6 protestantów i masona (Hannibala Bugniniego). W nowych "modlitwach eucharystycznych" nie ma żadnego wspomnienia o ofierze a już tym bardziej przebłagalnej.
2. Novus Ordo jest heretyckie samo przez się, choćby we fragmencie "doprowadź Kościół do pełnej jedności", zamiast "umacniaj w jedności", który neguje prawdę Wiary, którą wyznajemy w Credo, iż jedność jest jednym z niezbywalnych przymiotów Kościoła, i Kościół katolicki = Chrystusowy, jest zawsze w doskonałej jedności Wiary, autorytetu i kultu. To tylko jeden przykład, ale nawet jakby to była jedyna jawna herezja w NOM, to wystarczy, gdyż katolicki obrządek nie może zawierać żadnej herezji ani błędu.
3. Oczywiście że Papież ma prawo zmieniać obrządek, i dlatego nowe obrzędy Wielkiego Tygodnia wprowadzone przez Piusa XII są ważne i legalne, tak samo inne reformy tego Papieża. Również Mszał z 1965 r., gdyby był wprowadzony przez katolickiego Papieża, byłby ważny i legalny, o czym pisałem w jednym z komentarzy powyżej, bo nie był on jawnie heretycki. Natomiast NOM jest jawnie heretycki, więc stanowi dowód na korzyść sedewakantyzmu w odniesieniu do ważności rzekomego "papiestwa" Montiniego ("Pawła VI").
1. Co do tej definicji to została ona zmieniona: "Lud Boży zostaje zwołany razem na Mszę świętą, to jest na Wieczerzę Pańską, aby pod przewodnictwem kapłana, który uobecnia osobę Chrystusa, sprawować pamiątkę Pańską, czyli Ofiarę eucharystyczną. Stąd też do tego lokalnego zgromadzenia Kościoła świętego doskonale odnosi się obietnica Chrystusa: „Gdzie są dwaj albo trzej zgromadzeni w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18, 20). W sprawowaniu bowiem Mszy świętej, w której zostaje utrwalona Ofiara krzyża, Chrystus jest rzeczywiście obecny w samym zgromadzeniu zebranym w Jego imię, w osobie szafarza, w swoim słowie, a w sposób substancjalny i trwały pod postaciami eucharystycznymi." Często słyszy się od tradycjonalistów, że ta definicja jest ortodoksyjna. Jak się Pan do tego ustosunkuje?
OdpowiedzUsuń2. Z tego co wiem to ten tekst "doprowadź Kościół do pełnej jedności" występuję w polskim tłumaczeniu, natomiast w oryginale łacińskim występuje "umacniaj w jedności". Czy więc należy twierdzić, że Kościół jest też nieomylny w zatwierdzaniu tłumaczeń tekstów liturgicznych na języki narodowe, a przez to to zatwierdzenie tłumaczenia nie mogło pochodzić od Kościoła?
1. Definicja została zmieniona, ale zawartość pozostała bez zmian. Definicja to tylko rażący przykład, a NOM jest w całości oraz w szczególe pełen podobnego, heretyckiego ścieku. Jest to dobrze opisane w "Krótkiej analizie krytycznej NOM" pod którą podpisali się kard. Ottaviani i Bacci, [współ]autorstwa o. Guearda des Lauriers OP. Ta nowa (poprawiona) definicja nie jest zresztą w żaden sposób ortodoksyjna, tak twierdzić mogą co najwyżej konserwatyści novus ordo czy inni pseudotradycjonaliści (indultowcy etc). Ta nowa definicja NOM jest wyraźnie dwuznaczna i sprzyjająca herezji. W pierwszym zdaniu, na samym początku już Msza zostaje nazwana wieczerzą Pańską. Msza to nie jest wieczerza ani pamiątka wieczerzy. Msza jest bezkrwawym uobecnieniem Ofiary Krzyżowej Chrystusa dokonanej na Kalwarii. To jest prosta definicja dogmatyczna Soboru Trydenckiego. W nowej definicji dopiero na końcu pada sformułowanie "Ofiara eucharystyczna" choć nie wiadomo co ono tak naprawdę oznacza. Większy nacisk kładzie się na pamiątkę, zgromadzenie, aspekt wspólnoty i wieczerzę, niż na ofiarę. Później jest o "utrwaleniu" (a nie UOBECNIENIU) Ofiary krzyża, i o "rzeczywistej obecności Chrystusa w zgromadzeniu", a dopiero potem o substancjalnej obecności. Tak więc człowiek, wspólnota, zgromadzenie etc jest ważniejsze od realnej, materialnej obecności Chrystusa. Ta definicja idealnie uwydatnia modernistyczną hierarchię wartości, kult człowieka, humanizm, a Chrystus jest dla nich na drugim miejscu jeśli w ogóle. Jednocześnie jest ona napisana w tak dwuznaczny sposób, aby mógł ją zaakceptować i [neo]katolik, i protestant, aby nikogo nie raziła. Nie wyraża ona wprost definicji dogmatycznej Soboru Trydenckiego o bezkrwawym uobecnieniu krwawej Ofiary na Krzyżu, więc w żadnym razie nie jest ortodoksyjna, podobnie jak całe posoborowe "magisterium".
OdpowiedzUsuń2. Rzeczywiście ten fragment w tej wersji występuje w polskim tłumaczeniu, ale to przecież nie oznacza, że może być jawnie heretycki. Został zatwierdzony przez oficjalną "hierarchię". Jeśli byłaby to prawdziwa, katolicka hierarchia, to jest oczywiste, że nie mogłaby zatwierdzić jawnie heretyckiego przekładu. Kościół jest nieomylny również w sprawach dyscypliny i liturgii, a więc także w oficjalnych tłumaczeniach tekstów. Oczywiście w Kościele katolickim takich problemów nie ma, bo wszystkie teksty liturgiczne są po łacinie, ale gdyby prawdziwy Kościół katolicki zatwierdził w jakimś miejscu i czasie tłumaczenia na języki narodowe (co przecież już się zdarzało, np. w Czechach, w Chorwacji czy w Chinach) to one także są wolne od błędu, o ile są to oficjalne tłumaczenia, zatwierdzone i "oddane do użytku" przez prawowite władze Kościoła. Poza tym w tekście łacińskim NOMu także były poważne błędy, wpływające na ważność formy, jak słowa "za was i za wszystkich" (zamiast "za wielu", co akurat w Polsce było zawsze tłumaczone "po staremu", acz wbrew oryginalnemu tekstowi NOM). Zostało to chyba, jeśli dobrze kojarzę, poprawione w czasach Ratzingera, ale na zachodzie i tak się nie zastosowali w większości (zwłaszcza w Niemczech). Poza tym sama narracyjna forma "opowiadania" słów konsekracji powoduje ich zasadniczą nieważność (abstrahując od problemu nieważności nowych święceń biskupich).