Dokładnie 99 lat temu, 15 marca 1923 roku Rada Ambasadorów w specjalnym protokole uznała de jure suwerenność Polski nad terytorium Galicji Wschodniej, po utrwaleniu władzy komunistów w Rosji i upadku zachodnich oczekiwań na restytucję Rosji białej (niebolszewickiej). W rzeczywistości (de facto) granica między Polską (II Rzeczpospolita) a Rosją sowiecką (Rosyjska FSRR i Ukraińska SRR) została ustalona na mocy Traktatu Ryskiego kończącego wojnę polsko-bolszewicką, podpisanego dnia 18 marca 1921 r. Mocarstwa zachodnie nieprzychylnie odniosły się do wynegocjowanej w Rydze linii granicznej, co budziło znaczne niezadowolenie polskiego społeczeństwa. Po objęciu rządów we Włoszech przez Mussoliniego, 30 stycznia 1923 r. rząd włoski wystąpił z wnioskiem o definitywne uznanie polskiej granicy wschodniej. 21 lutego z analogicznym wnioskiem wystąpił na forum Rady Ambasadorów delegat francuski. 14 marca 1923r. Rada Ambasadorów podjęła decyzję w tej sprawie. 14 marca 1923 r. Rada Ambasadorów ostatecznie uznała wschodnie granice Polski, następnego dnia, w Paryżu pod przewodnictwem premiera Francji Raymonda Poincaré podpisano dodatkowy protokół do Traktatu Wersalskiego, zgodnie ze status quo, zatwierdzający ostatecznie wschodnią granicę II Rzeczypospolitej i uznający tym samym przynależność do niej Galicji Wschodniej i Wileńszczyzny. Decyzji mocarstw zachodnich w sprawie polskich granic nie przyjął do wiadomości rząd sowiecki.
|
Granice Polski po Traktacie Ryskim w 1921 r. Z niewielkimi zmianami (Zaolzie etc.) obowiązujące de jure do dziś. |
Warto przy tej okazji przypomnieć i raz jeszcze dobitnie podkreślić, że te granice nigdy nie zostały zgodnie z prawem międzynarodowym zmienione, i de jure obowiązują one po dzień dzisiejszy.
17 września 1939 r. o godz. 3:00 w nocy (w chwili rozpoczęcia agresji sowieckiej na Polskę) zastępca Ludowego Komisarza (ministra) Spraw Zagranicznych Władimir Potiomkin przekazał ambasadorowi RP Wacławowi Grzybowskiemu notę dyplomatyczną zawierającą niezgodne ze stanem faktycznym i prawem międzynarodowym oświadczenie rządu ZSRR o „rozpadzie” państwa polskiego, „ucieczce” rządu polskiego, konieczności „ochrony mienia i życia” zamieszkujących „Zachodnią Białoruś” i „Zachodnią Ukrainę” Ukraińców i Białorusinów oraz „uwalnianiu” ludu polskiego od wojny. W konsekwencji ZSRR uznał wszystkie układy zawarte uprzednio z Polską (w tym traktat ryski, pakt o nieagresji Polska-ZSRR z 1932, przedłużony w 1934 do 1945, konwencję koncyliacyjną z 23 listopada 1932, tzw. Protokół Litwinowa z 9 lutego 1929, rozciągający na stosunki między tymi państwami postanowienia paktu Brianda-Kellogga z 27 sierpnia 1928 jeszcze przed jego formalną ratyfikacją oraz Konwencję o określeniu napaści podpisaną w Londynie 3 lipca 1933) za „nieobowiązujące” – zawarte z „nieistniejącym państwem”. Jakiekolwiek pakty i traktaty, zawarte ponad głowami Polaków, bez udziału legalnego Polskiego Rządu na uchodźstwie, w wyniku wrogiej i bezprawnej agresji ze strony hitlerowskich Niemiec (III Rzesza) i bolszewickiej Rosji (ZSRR), (w tym Pakt Ribbentrop–Mołotow, czyli porozumienie Hitler–Stalin, oraz zdrada jałtańska, czyli zdradzieckie „traktaty pokojowe” podpisane przez Wielką Trójkę [Stalin–Churchill–Roosevelt] w Teheranie, Jałcie i Poczdamie), należy uznać za całkowicie nieważne i pozbawione znaczenia, sprzeczne z wcześniejszymi umowami, prawem międzynarodowym i w związku z tym nielegalne i niebyłe.
Mamy więc pełne prawo do odzyskania tych ziem (oczywiście w momencie odzyskania przez Polskę niepodległości i odrodzenia się Polskiego Państwa, które będzie formalno-prawnym sukcesorem II Rzeczpospolitej, a nie stworzonej przez agresorów i zaborców
Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej). Nie byłaby to żadna agresja ani wojna napastnicza, lecz przywrócenie legalnego
status quo, zgodnego z obowiązującymi traktatami i prawem międzynarodowym. Aktualnym okupantem tych ziem
nie jest Federacja Rosyjska, lecz sztuczne sowieckie twory, powstałe po rozpadzie ZSRR, czyli
republika Białorusi,
Ukraina i
Litwa. Federacja Rosyjska (która jest jedynym sukcesorem prawnym całego ZSRR) wielokrotnie proponowała Polsce zwrot tych ziem, czego tzw. polskie rządy, od czasów Jaruzelskiego do dnia dzisiejszego konsekwentnie odmawiały, będąc w istocie zaprzedane anty-polskim interesom. Jedynie Federacja Rosyjska jako prawny sukcesor ZSRR, jest władna dysponować tymi ziemiami i zwrócić je Polsce, jeśli to możliwe, w pokojowy sposób. Aktualna specjalna operacja militarna Federacji Rosyjskiej odbywa się również na terenach
de jure należących do Państwa Polskiego (Łuck, Stanisławów, Jaworowo), jednakże aktualnie będących pod tymczasową administracją tzw.
Ukrainy (jest to ze strony tzw.
Ukrainy zwykłe paserstwo – bezprawne przetrzymywanie nie swojej własności [ziemi, dóbr materialnych i kulturalnych], pochodzącej z kradzieży).
Miejmy nadzieję że ziemie te wkrótce de facto powrócą do odrodzonej, niepodległej, Wielkiej i Wolnej Polski!
Daj Boże, abyśmy okrągłą, 100'ną Rocznicę mogli świętować już w oswobodzonym i zrepolonizowanym Lwowie!
Michał Mikłaszewski, redaktor naczelny
Ja się chciałem zapytać o dwukrotny pobyt ks. Walerego w 2014 roku w Polsce. Jak wynika ze strony sedevacante (chodzi o artykuł „In veritate” z dnia 22.04.2021), pierwszy raz ks. Walery został zaproszony do Polski przez ks. Rafała Trytka (czyli, jak rozumiem, mieszkał wtedy w Krakowie), a drugi raz duchowny ten przybył do naszego kraju dzięki pośrednictwu pana Bogdana M. i zamieszkał wtedy na Górnym Śląsku (w artykule pt. „Odpowiedź na niektóre oskarżenia” ks. Walery pisze, że podczas [drugiego] pobytu w Polsce mieszkał w wynajętym pokoju w Gliwicach, a właściciele „byli bardzo dobrymi starszymi ludźmi”).
OdpowiedzUsuńW artykule „In veritate” możemy znaleźć też takie trzy zdania:
„To spowodowało, że [ks. Walery] nie mógł w najbliższym czasie powrócić [po raz trzeci] do Polski. Ks. Walery wbił sobie wtedy do głowy, że to ja kazałem wiernym tak pokierować sprawą, by nie mógł powrócić do Lechistanu. Tak się zaczęła krótka historia nienawistnych tekstów ojca Walerego pod moim i wiernych adresem”.
Czy mogłaby Redakcja przybliżyć mi, o co dokładnie w swoich artykułach oskarżał ksiądz z Ukrainy ks. Rafała? Bo prace te zostały już usunięte ze strony ks. Walerego. W serwisie Wayback Machine zachował się tylko tytuł jednego z takich artykułów w j. rosyjskim. Tytuł ten był dostępny na stronie głównej serwisu duchownego z Ukrainy w 2015 roku i ta strona została zarchiwizowana przez Wayback Machine:
https://web.archive.org/web/20150321121734/http://www.catholicmessage.org/
Tytuł tego artykułu brzmi: „Otłuczenije ot Katołyczeskoj Cerkwi ksiendza Rafała Tryteka”, co na j. polski można przetłumaczyć jako „Ekskomunika [nałożona] przez Kościół katolicki na ks. Rafała Trytka”.
Ja nie piszę tego komentarza po to, żeby kogokolwiek krytykować. Piszę o tym dlatego, że – w związku z obecną sytuacją ks. Walerego i jego bliskich – zastanawiam się nad tym wszystkim i chodzi mi o względy praktyczne w tych okolicznościach. Wiadomo, że ks. Walery jest prezbiterem katolickim i że nie jest jakimś tam banderowcem, bo banderyzm zawiera w sobie wiele herezji, a ks. Walery wyraźnie brzydzi się wszelką herezją. Ale z drugiej strony wiadomo, że duchowny ten w przeszłości miał czasami trudny charakter. Czy to dlatego katolicy w Polsce boją się mu zaproponować teraz, żeby ksiądz ten przyjechał do naszego kraju? Czy chodzi raczej tylko o to, że wszyscy katolicy integralni w Polsce są biedni i nie mają odpowiednich warunków do tego, żeby umożliwić ks. Waleremu i jego rodzinie możliwości zakwaterowania?
Bo jeśli chodzi o tę drugą sytuację, to sprawę można by rozwiązać w ten sposób, że ksiądz z Ukrainy mógłby złożyć wniosek o status uchodźcy w naszym kraju i mógłby razem ze swoją rodziną zamieszkać np. na hali sportowej w jakimś mieście. A zakwaterowanie w takim miejscu ks. Walerego i jego bliskich oznaczałoby, że on jego rodzina mieliby zagwarantowane za darmo pożywienie, ogrzewanie pomieszczenia, jedzenie i możliwość korzystania z WC i łazienki. To bardzo dużo. Ja np. pochodzę z biednej rodziny i do tej pory nie mam nawet na własność swojego domu, ani mieszkania. Mieszkam w budynku komunalnym (czyli że jest to własność gminy), w którym nie mam łazienki z wanną ani ciepłej wody. Kiedy byłem dzieckiem, to nawet WC nie było u nas w domu i musieliśmy za potrzebą za każdym razem chodzić na dwór do drewnianego ustępu (co było uciążliwe szczególnie zimą).
Osobiście uważam, że ks. Walery mógłby zamieszkać np. sali gimnastycznej w Polsce w jakimś mieście, gdzie są katolicy integralni, lub ewentualnie w pobliżu takiego miasta. Miałby tam zapewnione w miarę wygodne warunki mieszkaniowe i bytowe. A sedewakantyści codziennie lub prawie codziennie mogliby go na kilka godzin zapraszać do siebie do domu, gdzie z pożytkiem dla wszystkich duchowny ten mógłby odprawiać mszę świętą. No chyba że prezbiter z Ukrainy nie chciałby się zgodzić na takie rozwiązanie. Ale w razie czego to napisałem, co myślę o możliwości zakwaterowania ks. Walerego i członków jego rodziny w Polsce w taki sposób, żeby duchowny ten miał możliwość odprawiania mszy świętej.
OdpowiedzUsuńŻyczę Redakcji dobrego dnia.
Nie wiem czy wolno mi teraz opowiadać o tym, co wypisywał wtedy x. Walery w swoich tekstach. Nie wiem czy życzyłby sobie tego zarówno autor (x. Walery), jak i główny adresat tych słów (x. Rafał Trytek). W dużym skrócie, były to różne głupoty (z całym szacunkiem do x. Walerego, nie uważam go za głupiego człowieka, ale każdemu czasem zdarza się, pod wpływem emocji, napisać jakąś głupotę) w rodzaju że "x. Rafał Trytek jest faszystą, bo ma faszystowską fryzurę, a w czasie Mszy św. myśli o Rzymskim Salucie (który jest oczywiście "faszystowski")". Ważne, że x. Walery przeprosił publicznie x. Rafała Trytka za te pomówienia, a x. Rafał Trytek te przeprosiny również publicznie przyjął, choć jednocześnie wyraził swoją opinię na temat x. Walerego, i napisał że nie zaleca czytania jego tekstów publikowanych w j. Polskim (chodzi o różnice teologiczne między tymi kapłanami).
OdpowiedzUsuńNatomiast jeśli chodzi o ewentualny, trzeci pobyt x. Walerego w Polsce, to nie wiem skąd x. Walery czerpie informacje, być może tam gdzie teraz jest ktoś go okłamał lub wprowadził w błąd, albo panuje tam taka dezinformacja, ale przecież po przyjeździe do Polski i uzyskania statusu uchodźcy, x. Walery NIE MUSIAŁBY mieszkać na żadnej sali gimnastycznej, polskie rodziny mogą przyjmować uchodźców do swoich domów (wręcz są do tego zachęcane...) a przyjazd i uzyskanie tego statusu w Polsce jest znacznie łatwiejsze (Polska przejęła już ok 1 mln. 800 tys. osób z Ukrainy, podczas gdy Wielka Brytania... kilkadziesiąt osób). Więc jeżeli tylko x. Walery znalazł by rodzinę w Polsce która zechciałaby go przyjąć, to mógłby tu zamieszkać w pełni godnych warunkach, a rodzina ta otrzymywała by od rządu za pomoc uchodźcom ok 40 zł dziennie (czyli ok 1200 zł miesięcznie) za każdą osobę. Wydaje mi się, że z jednej strony może być jakiś strach u części polskich wiernych, po ostatnich, przykrych doświadczeniach w związku z wizytami x. Walerego, a po drugie może być to też jakaś niechęć x. Walerego. Ale nie chciałbym tego drążyć. Osobiście jestem sceptycznie nastawiony wobec przyjmowania obcych ludzi we własnym domu, aczkolwiek x. Walery nie jest "obcym", jest katolickim kapłanem, nie jest żadnym banderowcem, więc jak najbardziej należy mu się pomoc, i gdybym tylko miał takie warunki, to chętnie bym go przyjął, niestety nie mam warunków lokalowych aby przyjąć kapłana wraz z rodziną.
Z jednej strony może być tak, że ks. Walery ma nie do końca prawdziwych informacji o sytuacji uchodźców w naszym kraju, a z drugiej strony może być też tak, że robi takie założenie, że gdyby przyjechał do Polski i uzyskał u nas status uchodźcy, to w pierwszej kolejności polskie rodziny decydują się przyjmować do swoich domów i mieszkań matki z małymi dziećmi, a on – jako mężczyzna, a do tego pewnie nie ma już małych dzieci – mógłby się nie załapać na przyjęcie pod dach przez polską rodzinę.
OdpowiedzUsuńAle, tak jak Pan Redaktor słusznie zauważa, nasz kraj do tej pory przyjął już ok. 1 mln 800 tys. uchodźców z Ukrainy, a Wielka Brytania – kilkadziesiąt osób z tego państwa. Dlatego uważam, że duchowny ten nie powinien dwa razy się zastanawiać i powinien, jak tylko wróci do zdrowia, zdecydować się na przyjazd do Polski. Tym bardziej, że dla Ukraińców j. polski nie jest taki trudny, a ks. Walery już w 2014 roku dwa razy był w naszym państwie i w związku z tym umie już przynajmniej trochę rozmawiać po polsku.
12 marca br. weszła w życie ustawa o pomocy uchodźcom z Ukrainy. W tym akcie prawnym jest mowa o świadczeniu dla osób, które zapewniają obywatelom Ukrainy zakwaterowanie i wyżywienie. Świadczenie to zasadniczo wynosi 40 zł za każdy dzień pomocy i zasadniczo wsparcie to można otrzymywać przez 60 dni. Dokładnie art. 13 wprowadzonej 12 marca br. ustawy mówi tak:
„Każdemu podmiotowi, w szczególności osobie fizycznej prowadzącej gospodarstwo domowe, który zapewni zakwaterowanie i wyżywienie obywatelom Ukrainy, może być przyznane na jego wniosek, świadczenie pieniężne z tego tytułu nie dłużej niż za okres 60 dni. Okres wypłaty świadczenia może być przedłużony w szczególnie uzasadnionych przypadkach”.
Myślę, że ta uchwalona ustawa może zachęcić wielu naszych rodaków do udzielania pomocy obywatelom zza naszej wschodniej granicy przynajmniej przez te dwa miesiące. A potem nie jest wykluczone, że ten przepis prawny zostanie przedłużony. A w każdym razie żaden uchodźca nie zostanie w naszym kraju na ulicy bez noclegu i bez jedzenia. Osobiście uważam, że warunki zakwaterowania np. hali sportowej lub w sali gimnastycznej też są bardzo dobre.
A w razie czego, jakby ks. Walery zajrzał na tę stronę, to będzie wiedział, że warunki związane z zakwaterowaniem i jedzeniem dla uchodźców w Polsce są bardzo dobre i że nie ma się czego obawiać. Ale z drugiej strony ks. Walery ma prawo do swoich własnych decyzji. Jeśli mimo wszystko będzie chciał pojechać np. do Wielkiej Brytanii, to nie jest wykluczone, że uda mu się tam znaleźć dobre warunki mieszkaniowe i bytowe. No a przede wszystkim u angielskich sedewakantystów jeszcze ksiądz ten „nie nabroił” i dlatego nie musiałby tam czuć się winny z powodu jakichś niezbyt przemyślanych artykułów, które zdarzyło mu się „nabazgrać” w związku z jakimś innym księdzem katolickim. Oczywiście w Polsce też nikt nie chowa do niego urazy za jakieś tam drobne dawne wybryki. Jesteśmy tylko ludźmi i każdemu z nas może się czasem zdarzyć pewne głupie zachowanie.
Dziękuję uprzejmie za udzielenie odpowiedzi (oczywiście w miarę możliwości) na zadane przeze mnie pytania.