Cytaty

"Pogodnie przyjmuję krzyż, który mi został ofiarowany, (ale) będziemy walczyć nadal o honor Pana naszego Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła świętego i niepokalanego... i nigdy nie pomylimy go z nową religią, która głosi szczęście ziemskie, uciechy, rewolucję i wolność wszelkich uczynków, która obala mszę, kapłaństwo, katechizm i wszystko, co nadprzyrodzone: to antyteza chrześcijaństwa"
ks. Coache

„Wszelka polityka, która nie jest Tradycją, jest z pewnością zdradą”
Arlindo Veiga dos Santos

„Pro Fide, Rege et Patria” – „Za Wiarę, Króla i Ojczyznę”
_________________________________________________

sobota, 15 marca 2014

Ideał św. Jana Pawła II zbawieniem dla dusz – wykład x. Karola Stehlina. by Pelagius Asturiensis


Ideał św. Jana Pawła II zbawieniem dla dusz – wykład x. Karola Stehlina
Czyli notka o soborowych „kanonizacjach” i o tych dawnych

Dla tych, którzy nie rozwiązali jeszcze w sposób satysfakcjonujący (ani tym bardziej spójny) problemu dotyczącego tożsamości „kościoła soborowego” i jego „hierarchów” nadchodząca prędkimi krokami „kanonizacja” Jana Pawła II nie jest rzeczą błahą. Była jednak czymś łatwym do przewidzenia dla każdego, i to niezależnie od jego stosunku wobec wojtyliańskich „cudów”.

Nauczanie Kościoła w sprawie teologicznej wartości kanonizacji dokonywanych przez Papieży jest znane chyba wszystkim. Warto jednak przytoczyć najwyższy w tej kwestii autorytet, jakim jest kardynał Prosper Lambertini, późniejszy Papież Benedykt XIV. W istocie niczego nowego nie naucza, a idzie tylko za opinią powszechną teologów (ze św. Tomaszem z Akwinu włącznie), kanonistów, dokumentów papieskich.

Benedykt XIV, w swym monumentalnym dziele De servorum Dei beatificatione et beatorum canonizatione, stwierdza, że nieomylność papieska w kanonizowaniu świętych przynależy do przedmiotu wiary Boskiej (de fide divina) i każdy, kto ją odrzuca jest heretykiem. Dopuszcza jednak również opinię łagodniejszą, a mianowicie:

„tego, który ośmieliłby się twierdzić, że Papież zbłądził w tej, lub innej kanonizacji, czy że ten, lub inny święty przezeń kanonizowany nie ma być czczony kultem dulii: jak to twierdzą także ci, którzy nauczają, że de fide nie jest to, że Papież jest nieomylny w kanonizowaniu świętych i że de fide nie jest to, że ten lub inny kanonizowany jest świętym, nazywamy jeśli nie heretykiem (co jest opinią Benedykta XIV – przyp. PA), to jednak zuchwałym, przynoszącym zgorszenie całemu Kościołowi, obraźliwym wobec świętych, sprzyjającym heretykom odrzucającym autorytet Kościoła w kanonizowaniu świętych, pachnącym herezją, wręcz torującym drogę niewiernym, by naśmiewali się z wiernych, przyjmującym błędne twierdzenie oraz podlegającym najcięższym karom”. 
„si non haereticum, temerarium tamen, scandalum toti Ecclesiae afferentem, in Sanctos iniuriosum, faventem Haereticis negantibus auctoritatem Ecclesiae in canonizatione Sanctorum, sapientem haeresim, utpote viam sternentem infidelibus ad irridendum Fideles, assertorem erroneae propositionis, et gravissimis poenis obnoxium dicemus eum, qui auderet asserere Pontificem in hac, aut illa Canonizatione errasse, hunque, aut illum Sanctum ab eo canonizatum non esse cultu duliae colendum: quemadmodum assentiuntur etiam illi, qui docent, de fide non esse Papam esse infallibilem in Canonizatione Sanctorum, nec de fide esse, hunc aut illum Canonizatum esse Sanctum”. 
(De servorum Dei beatificatione et beatorum canonizatione, ks. I, roz. XLV, nr 29, por. ibid, roz. XLIII-XLV)

Kanonizacja oznacza, że święty praktykował cnoty w sposób heroiczny, stąd ma być brany za wzór przez wszystkich wiernych oraz że cieszy się chwałą niebieską. Dlatego też autorytety kościelne opierają swe przekonanie o nieomylności Papieża w wynoszeniu na ołtarze na dwóch prawdach wiary wyrażanych tym aktem najwyższej wagi: kulcie świętych i ich obcowaniu (por. Credo)*.

Tak więc się ma katolickie nauczanie w kwestii nieomylności Papieża (czyli Kościoła) w kanonizacjach. Sama zaś precyzyjna procedura prowadząca do ogłoszenia katolika wielebnym, błogosławionym, wreszcie świętym, podlegała rozmaitym zmianom w historii Kościoła. Przez wieki wymagano przynajmniej dwóch cudów oraz pilnie pracującego Promotora wiary (Promotor fidei), zwanego także „adwokatem diabła”, zanim dopuszczono kogokolwiek do zaszczytów ołtarzy. Moderniści zupełnie pozbawili tegoż „adwokata” pracy i ogólnie uprościli procedury. Skrócili także czas wymagany po śmierci osoby. Procedura procedurą, jednakże o pewnej oczywistości wielu dzisiejszych pseudotradycjonalistów zapomina lub nie dopuszcza jej do świadomości.

Papież, jako widzialna głowa Kościoła katolickiego jest jednocześnie jego Najwyższym Prawodawcą. Jest to po prostu jeden z tytułów Biskupów Rzymu. Wszelkie ustalenia czy dekrety soborów czy poszczególnych dykasterii rzymskich mają moc prawną tylko i wyłącznie za jego, choćby domyślną lub pośrednią, aprobatą. Samego natomiast Papieża nikt „nie kontroluje”. Wyraża to znany powszechnie aksjomat „prima sedes a nemine iudicatur” (kan. 1556) i oznacza po prostu tyle, że Papieża nie ma prawa sądzić żaden biskup, sobór, czy doczesny hierarcha. Od jego decyzji nie ma żadnego odwołania. Nie można mu stawiać oporu (polecam w temacie komentarz do św. Bellarmina autorstwa x. Cekady). Nie ma nad nim żadnego ludzkiego ciała prawodawczego, jest tylko sam Chrystus Pan, prawdziwa Głowa Kościoła, który jest Jego Ciałem Mistycznym, którego z kolei Papież jest tylko sługą.

Stąd też to Biskup Rzymu ustala reguły i prawa kościelne jak też zasady kanonizacji. Może również określać od nich wyjątki i samemu pomijać procedury wcześniej ustalone. Stoi on przeto ponad prawem kanonicznym. Nawet przepisy uroczyście zatwierdzone przez poprzedników na tronie papieskim, włącznie z tymi, które są „na wieczność”, może zmienić. Nad Papieżem nie ma nikogo, ale nad tym jedynym właśnie panującym. Dlatego też na przykład Najwyżsi Pasterze przez wieki dokonywali drobnych zmian w rubrykach mszalnych czy nawet w samych tekstach liturgicznych, pomimo zabezpieczeń Konstytucji Apostolskiej Quo primum. Mają do tego jak najświętsze prawo przysługujące wspartym asystencją Ducha Św. Wikariuszom Chrystusa na ziemi.

Dlatego też każdy katolik z łatwością zrozumie historyczne zmiany w procedurze prowadzącej do wyniesienia na ołtarze osoby przedstawianej jako wzór chrześcijańskich cnót. Nieraz przecież w historii Kościoła Papieże skracali okres wymagany przez przepisy i zmieniali szczegóły procedur.

W związku z tym, ludzi zowiących się katolikami tradycyjnymi „soborowe kanonizacje” stawiają „wobec tragicznej konieczności wyboru”. Albo bowiem należy uznać je za obowiązujące wszystkich katolików, a osoby wyniesione do godności soborowych stołów za wzory życia chrześcijańskiego, albo należy odrzucić całkowicie fałszywy autorytet tych, którzy podstępnie podają nam apostatów za wzorce świętości chrześcijańskiej.

Natomiast, stosowanie reguły przesiewania kanonizacji, czyli wybierania sobie „świętych”, którzy odpowiadają subiektywnym kryteriom, sprowadza się do negowania nauczania Kościoła w sprawie kanonizacji świętych oraz w kwestii prymatu jurysdykcyjnego Papieża. Jest to uzurpacja prerogatyw należnych samemu tylko (prawdziwemu) Papieżowi.

Uprościwszy reguły, soborowi „Papieże”, zwłaszcza Jan Paweł II, dokonali niezliczonej liczby „kanonizacji”. Aby zachować jeszcze jakieś pozory prawdziwej religii trafiły się im i prawdziwie święte osoby pośród różnych „czcicieli człowieka”, religijnych indyferentystów czy ekumenistów (jak na przykład Matka Teresa z Kalkuty czy x. Józef Maria Escriva de Balaguer). Problem jednak pozostaje ten sam: jeśli należy się im tytuł Najwyższego Prawodawcy, ich kanonizacje są wszystkie nieomylne i mamy obowiązek je wszystkie uznawać. Skoro x. Karol Stehlin nie waha się uznawać tych samych soborowych kanonizacji w odniesieniu do choćby o. Maksymiliana Kolbego czy o. Pio z Petrelciny, można przypuszczać, że nie omieszka się uznać i nadchodzącej kwietniowej kanonizaji Jana Pawła II. Gdyby ją odrzucił, stałby się przecież „jeśli nie heretykiem”, to co najmniej „zuchwałym, przynoszącym zgorszenie całemu Kościołowi, obraźliwym wobec świętych, sprzyjającym heretykom odrzucającym autorytet Kościoła w kanonizowaniu świętych, pachnącym herezją, wręcz torującym drogę niewiernym, by naśmiewali się z Wiernych, przyjmującym błędne twierdzenie oraz podlegającym najcięższym karom”.

“Św.” Jan Paweł II Wielki Apostata
Nie wiadomo jeszcze, jak to będzie, ale można przypuszczać, że po 27 kwietnia bieżącego roku usłyszymy w przeoratach i kaplicach Bractwa Kapłańskiego Św. Piusa X wykłady pod tytułem „Ideał św. Jana Pawła II zbawieniem dla dusz”. Z pewnością mało kogo to zdziwi, skoro dziś mało kto jest zaniepokojony przebieraniem „papieskiego” magisterium i „papieskich” kanonizacji przez FSSPX.

Pelagiusz z Asturii

P.S. Wydawałoby się, że nie muszę zwracać uwagi, że artykuł ten nie jest atakiem na osobę x. Stehlina. Tylko osoby dogłębnie „dotknięte duchem personalizmu” nie są w stanie rozróżnić osoby od poglądów, które wyznaje i polemiki z poglądami od zarzutów osobistych. A tu chodzi o bardzo poważną sprawę, jaką jest odrzucanie nauczania Kościoła. Jednocześnie podkreślam, co chyba również winno być oczywiste, że całkowicie odcinam się od różnego rodzaju obraźliwych dla x. Stehlina tekstów krążących po Internecie, niezależnie od przytaczanych w nich faktów.

P.P.S. Polecam wszystkim (żartobliwy) sondaż Novus Ordo Watch, w którym można zagłosować na to, jaka będzie reakcja semitradycjonalistów na wspomnianą „kanonizację”.

* Por. Enciclopedia Cattolica, s.v. Nieomylność, cyt. w: „Sodalitium”, nr 54 z lipca 2002, s. 30.