Cytaty

"Pogodnie przyjmuję krzyż, który mi został ofiarowany, (ale) będziemy walczyć nadal o honor Pana naszego Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła świętego i niepokalanego... i nigdy nie pomylimy go z nową religią, która głosi szczęście ziemskie, uciechy, rewolucję i wolność wszelkich uczynków, która obala mszę, kapłaństwo, katechizm i wszystko, co nadprzyrodzone: to antyteza chrześcijaństwa"
ks. Coache

„Wszelka polityka, która nie jest Tradycją, jest z pewnością zdradą”
Arlindo Veiga dos Santos

„Pro Fide, Rege et Patria” – „Za Wiarę, Króla i Ojczyznę”
_________________________________________________

piątek, 31 stycznia 2020

Oświadczenie ws. tzw. Brexitu, czyli odzyskania prawnej niepodległości przez Wielką Brytanię.


Za niespełna 2 godziny, 1 lutego 2020 r. dokładnie o północy czasu środkowoeuropejskiego (czyli o godz. 23:00 czasu londyńskiego, więc jeszcze 31 stycznia), Brexit, czyli wyjście Wielkiej Brytanii z eurokouchozu - tzw. unii europejskiej stanie się faktem, a tym samym Wielka Brytania stanie się, przynajmniej de jure, po 47 latach, państwem w mocy prawa niepodległym i suwerennym.

Czy to oznacza że będzie to państwo wolne, w pełnym tego słowa znaczeniu? Otóż nie. Państwo to zarówno gospodarczo jak i politycznie jest bardzo uzależnione od wpływów masońskich i żydowskich (zwłaszcza słynnej rodziny Rothschild, które jak wiadomo ma silne powiązania z "rodziną królewską"). Od XVIII wieku rządzone przez nieprawowitych i nielegalnych uzurpatorów w koronach, spadkobierców i pogrobowców morderców króla Jakuba II Stuarta, ostatniego prawowitego Króla Anglii i Szkocji (przy tym ostatniego katolickiego króla Anglii i ostatniego króla, który rządził w sposób absolutny), zamordowanego 16 września 1701 r.

Uzurpacja tronu nie oznacza jednak automatycznie utraty niepodległości. Anglia cały czas pozostała krajem zasadniczo suwerennym, pomimo iż nie rządził nią prawowity monarcha (podobnie jak np. Hiszpania w latach dyktatury gen. Miguela Primo de River'y oraz gen. Francisco Franco). Tzw. Wielka Brytania (jest to w rzeczywistości sztuczny twór, tak naprawdę są to trzy odrębne państwa - królestwa. Anglia i Szkocja były od czasów Stuartów połączone jedynie unią personalną) nie utraciła również niepodległości w czasach I ani II wojny światowej. Tak więc w przeciwieństwie do Polski, Anglia była po 1945 r. w sensie prawnym krajem niepodległym, podobnie jak np. Stany Zjednoczone, i w tej chwili, występując z "związku socjalistycznych republik europejskich" ponownie się nim staje.

Nie jest to jednak dla nas żaden powód to radości czy nadmiernego entuzjazmu. Być może jest to początek dłuższej drogi, procesu który trwać może nawet wiele dziesięcioleci. Nadzieją na normalność jest jednak rozpad tego sztucznego tworu, jakim jest "Wielka Brytania", na trzy historyczne państwa-królestwa narodowe - Irlandię (jedną, zjednoczoną!), Anglię (i Walię), oraz Szkocję. Jako że aktualny prawowity spadkobierca i pretendent do tronu Anglii, J.K.M. Franciszek II Bawarski, nie jest w ogóle zainteresowany tym królestwem, Anglicy powinni w przyszłości pomyśleć (podobnie jak Polacy) o całkowicie nowej linii dynastycznej, nie skompromitowanej w żaden sposób układem z demoliberalnym systemem. 

Jest to jednak mało prawdopodobne z obecnej perspektywy, i wydawać się może, że w rzeczywsitości nic się nie zmieni. W Polsce sytuacja ma się jeszcze znacznie gorzej, więc wszelkie entuzjastyczne mrzonki o "wyjściu Polski z UE" możemy włożyć między bajki. Po I. dlatego, iż jest to nierealne, a po II. dlatego, iż absolutnie NIC by nam to teraz, w obecnej sytuacji nie dało. Polska przed wstąpieniem do UE, NIE BYŁA bowiem niepodległym państwem. Było to ten sam marionetkowy twór - tzw. "III RP", czyli PRL'bis. Polska nie odzyskała nigdy utraconej w 1939 r. niepodległości. Powstały w 1945 r. okupacyjny twór państwowy na ziemiach polskich był tak samo "suwerennym państwem" jak Generalne Gubernatorstwo za okupacji niemieckiej... Również w 1989 r. nie było żadnego "odzyskania niepodległości", a jedynie kolejna zmiana okupacji, tzw. "III RP" ma w pełni ciągłość formalno-prawną z PRL'em, a nie z suwerenną (chociaż nieudolną) II RP. Zwłaszcza teraz, przy obecnym PiSiackim "polskim" [nie]rządzie, można się spodziewać, że wyjście z UE oznaczać by mogło pchnięcie tego tworu w jeszcze głębsze "uściski" z USA (a więc powtórkę z lat 1945 - 1989, z tą różnicą że zamiast Moskwy będziemy mieć teraz Waszyngton), oraz praktyczną, coraz szybszą i brutalniejszą budowę na ziemiach polskich Polin w miejsce tzw. "III RP".

Pierwsza Wojna Krzyżowa. Królestwo Jerozolimskie – Czasy Wojen Krzyżowych. „Historia Powszechna”.


HISTORIA POWSZECHNA

Czasy Wojen Krzyżowych

Pierwsza Wojna Krzyżowa. Królestwo Jerozolimskie

F. J. HOLZWARTH

––––––

    Treść: Papież Grzegorz VII i krucjaty; dawniejsze pielgrzymki do Ziemi świętej; Piotr z Amiens; sobór w Klermoncie; wyprawa ubogiego ludu do Ziemi świętej; wyprawa książąt i rycerstwa; Nicea; Asasynowie; "starzec z góry"; boje pod Antiochią; oblężenie i zdobycie Jerozolimy; Godfryd de Bouillon "obrońca Grobu świętego"; organizacja królestwa Jerozolimskiego; Assyzy jerozolimskie.

    Biograf Grzegorza VII powiada na końcu swego wielkiego dzieła: "Wyobraźmy sobie, że krzyżowcy przeciągają na czele swoich oddziałów obok grobu Grzegorza VII w Salerno. Nigdy świat dotąd nie widział podobnej wyprawy, którą by kierowały pobudki tak wzniosłe i czyste, nigdy nie widział takiej armii jak wojsko krzyżowców, zebrane z rozmaitych krajów chrześcijańskich, nie posiadające środków niezbędnych, bez magazynów, bez kasy wojennej, floty, pontonów, pozbawione rzeczy najnieodzowniejszej to jest jedności kierownictwa, a jednakże w przeciągu dwóch lat przebijające się przez nieznane kraje i pustynie, pokonywające Islam, zdobywające Jerozolimę i zakładające w Azji państwo łacińskie. Tego wszystkiego dokazał duch Grzegorza. Jak za jego pontyfikatu znikła herezja w niższych warstwach społecznych, tak jego przykład tchnął w wyższe klasy wiarę, która góry przenosiła. Myśl o pierwszej krucjacie w jego głowie zabłysła. Gdyby dane mu było kierować jej wykonaniem, to zaiste spełniłyby się zdumiewające rzeczy".

    Grzegorz VII na nowo zjednoczył ludy zachodnie w wierze chrześcijańskiej, wyrazem tego zjednoczenia była wspólnymi siłami podjęta walka Zachodu przeciwko Wschodowi. Były to czasy głębokiej religijności; wszelkie zaś życie wewnętrzne, jeżeli ma ono zdrowo się rozwijać, usiłuje sobie wytworzyć podstawę zewnętrzną i odpowiednie otoczenie. A co owym dzielnym, zdrowym i wierzącym pokoleniom mogło leżeć bardziej na sercu niż wyswobodzenie miejsc świętych, w których spełnił się największy fakt w dziejach, a które każdy chrześcijanin za swoją ojczyznę duchową poczytywał! Z wyznawcami religii, która tam panowała, od wieków już staczano gorące boje, ich wojska odparto od murów Konstantynopola i na równinie pod Tours; teraz wszakże znowu ich chorągiew powiewała nad Bosforem a w górach i dolinach Hiszpanii ucierano się z Morabetami; przewroty, dokonywające się w Azji, od dawna już rzucały ponury swój i groźny cień na Europę. Nie dość było, że odparto nieprzyjaciela, postanowiono uderzyć nań w jego własnych siedzibach. Papież Grzegorz VII, kiedy doszło do niego wołanie o pomoc z Konstantynopola, chciał 1074 na czele 50000 wojowników wyruszyć na Wschód, chciał Greków i Armeńczyków połączyć z Kościołem zachodnim, Turków wypędzić za Eufrat i odzyskać Ziemię świętą. Wybornie znając słabe strony przeciwników, osiągnąłby zapewne genialny ten Papież świetne rezultaty. Lecz zaprzątnęła go walka z Henrykiem IV; zamiast jako zwycięzca stanąć przy grobie Zbawiciela, umarł Grzegorz jako wygnaniec w Salerno. Ze śmiercią wielkiego Papieża nie zamarła wszakże myśl jego; spełnił ją jego uczeń, Urban II, nie posiadający wprawdzie twórczości, energii i głębokości swego mistrza, lecz przezorny, wytrwały, odważny; on to wyrzekł ostatnie słowo, które popchnęło Europę do wiekopomnych zapasów z Islamem.

    Odkąd Helena, matka cesarza Konstantyna, zbudowała kościół Grobu świętego, ciągle spotykamy u kronikarzy średniowiecznych wzmianki o pielgrzymkach do Ziemi świętej. Pojedynczo lub gromadami ciągną tam pielgrzymi, modlą się na tych miejscach, na których Bóg-Człowiek przebywał, wchodzą w wody Jordanu, zrywają gałęzie palmowe pod Jerycho. Od połowy XI wieku coraz częściej słychać o takich wędrówkach; do Jerozolimy udają się książęta na czele licznych oddziałów i biskupi z tłumami pobożnych. Arabowie, poczytujący Jerozolimę za miejscowość świętą, łagodnie postępowali z pielgrzymami. Prześladowania dopiero się rozpoczęły, kiedy Fatymidzi zajęli Jerozolimę; Hakim, "jedyny we wszelkich rodzajach złości", kazał zburzyć kościół Zmartwychwstania. Jeszcze gorzej działo się za panowania barbarzyńskich Turków, którzy żądali od każdego pielgrzyma po sztuce złota za prawo wejścia do Jerozolimy. "Lecz, powiada Wilhelm z Tyru (I, 10), skąd mogliby opłacić wymaganą daninę biedacy, którzy podczas wędrówki wszystko utracili i zaledwie do celu kości swoje dowlekali? Tysiącami więc obozowali przed miastem nadzy i zgłodniali". Ciężki był także los Chrześcijan, zamieszkałych w Jerozolimie; "zdarzało się, że podczas nabożeństwa niewierni wpadali do kościoła, siadali na ołtarzach, obalali kielichy, targali patriarchę za włosy i brodę i rzucali go na ziemię".

Żydzi i obozy koncentracyjne: faktyczna ocena „holokaustu” przez Czerwony Krzyż.

OD REDAKCJI TENETE TRADITIONES: Nie należy używać terminu „holokaust” na określenie zagłady Żydów. To słowo jest kluczowym elementem, fałszywej, żydowskiej narracji i propagandy, czyli tzw. religii „holokaustu” (o czym było już wczoraj). Termin Holocaust pochodzi z łaciny kościelnej: słowo holocaustum jest adaptacją greckiego holókauston, rodzaj nijaki imiesłowu holókaustos („spalony w całości”), od czasownika holo-kautóo („spalam ofiarę w całości”). Jest to termin stricte religijny oznaczający ofiarę całopalną. Tym terminem określa się niedoskonałe ofiary starotenstamentowe składane z zwierząt Bogu przez Izraelitów, natomiast JEDYNĄ i doskonałą Ofiarą Nowego Testamentu, a więc jedyną która ma moc przebłagania Boga, jest źródłem wszelkich łask Bożych, gładzi nasze grzechy i otwiera nam Niebo, jest Ofiara Krzyżowa Jezusa Chrystusa na Kalwarii, realnie uobecniona w każdej najświętszej Ofierze Mszy Św. Każdy kto używa słowa „holokaust” na określenie zbrodni dokonanych na Żydach w czasie II wojny światowej, wpisuje się w ich fałszywą, antychrześcijańską retorykę (zastąpienie Ofiary Krzyżowej "ofiarą" z Żydów). W Polsce używa się terminu Zagłada. Pochodzący z hebrajskiego termin Szoa (hebr. שואה – całkowita zagłada, zniszczenie – transkrypcja angielska: Shoah) nie odwołuje się do pozytywnego, religijnego znaczenia całopalenia, a więc może być również używany (należy przy tym podkreślać, że zagłada Żydów NICZYM nie różniła się od zagłady innych narodów. Przykładowo, polityka Hitlera wobec części Słowian i Bałtów [także uznawanych za Untermenschen – „podludzi”], w szczególności Polaków, również zakładała eksterminację elit społecznych, naukowych i kulturalnych [ponieważ zdaniem nazistów cywilizacja i sztuka rozwijały się jedynie dzięki nacjom zachodnim] oraz eksploatację pozostałej części narodu poprzez pracę niewolniczą)

Poniższy tekst stanowi ciekawą odpowiedź na żydowską propagandę o rzekomych "6 milionach zamordowanych Żydów". Chociaż nie ma pewności co do autentyczności podawanych tu danych (Niemcy na pewno starali się fałszować i zatajać rzeczywiste liczby) to prawda z pewnością leży gdzieś pośrodku... Trzeba pamiętać, że żydowska hagada o 6 milionach ofiar w prasie USA istnieje już od końca XIX wieku (sic!). Oficjalny raport z archiwum ZSRR o liczbie ofiar „holokaustu” szacunkowo podaje 1 (słownie: jeden) milion osób. Raport dowódcy zdobywającego Auschwitz mówi natomiast o szacunku 35 000 (trzydziestu pięciu tysiącach) ofiar żydowskich tego konkretnego obozu.


Oficjalne źródła z Międzynarodowego Czerwonego Krzyża dowodzą, że „holokaust” był oszustwem

OFFICIAL RECORDS FROM INTERNATIONAL RED CROSS PROVE „HOLOCAUST” WAS A FRAUD

http://just-another-inside-job.blogspot.com/2007/06/official-records-from-international-red.html

Ostatnio udostępnione dokumenty, zamknięte przez lata, pokazują, że całkowita liczba zgonów w „obozach koncentracyjnych” wynosi tylko 271.301.

Nie zginęło 6 mln Żydów: to twierdzenie było całkowitą fabrykacją*

Przez wiele lat Żydzi mówili całemu światu, że 6 mln z nich było systematycznie mordowanych w niemieckich „obozach koncentracyjnych” podczas II wojny światowej. Każdy kwestionujący to twierdzenie jest zjadliwie oczerniany jako nienawistny antysemita. Kraje dookoła świata skazywały na więzienie osoby kwestionujące roszczenie o wymordowanych 6 mln.

Teraz mamy dla obejrzenia przez cały świat zeskanowany obraz oficjalnego dokumentu Międzynarodowego Czerwonego Krzyża jako dowód na to, że tzw. „holokaust” nigdy nie miał miejsca. Żydzi na całym świecie umyślnie kłamali w celu zdobycia emocjonalnych i finansowych korzyści dla siebie. Popełnili oni popełnione z pełną premedytacją oszustwo na milionach mieszkańców świata!

„Holokaust” to największe kłamstwo kiedykolwiek powiedziane. Miliony dolarów wypłacano dla „ocalałych z holokaustu” i ich potomków za coś co nie miało miejsca. Jest to umyślne, przestępcze oszustwo na skalę tak masową, że jest prawie niewytłumaczalne.

Poniżej zeskanowany obraz raportu Oficjalnej Całkowitej Liczby Zgonów od Międzynarodowego Czerwonego Krzyża.

Apeluję o ściganie osób i grup, które założyły fałszywe procesy sądowe w celu uzyskania odszkodowań za holokaust i nagrody finansowe za szkody, za popełnienie celowego oszustwa w sądach. Apeluję do usunięcia wzmianek o holokauście w podręcznikach historii i materiałach edukacyjnych. Apeluję o usunięcie Memoriałów Holokaustu na całym świecie.

Już dawno to umyślne oszustwo powinno być zatrzymane, a ci którzy go dokonali postawieni przed sąd za 60 lat zjadliwych kłamstw i oszustwa finansowego.

Faktyczna ocena „holokaustu” przez Czerwony Krzyż

Nie ma dowodów na ludobójstwo

Żydzi i obozy koncentracyjne: faktyczna ocena „holokaustu” przez Czerwony Krzyż

Jest jedno badanie nt. kwestii żydowskiej w Europie podczas II wojny światowej, oraz warunków w niemieckich obozach koncentracyjnych, prawie unikalne pod względem uczciwości i obiektywności, 3-tomowy Raport Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża [MKCK] o jego działalności w ciągu II wojny światowej, Genewa 1948 rok.

Ten kompleksowy materiał z całkowicie neutralnego źródła, uwzględnił i poszerzył wyniki dwóch wcześniejszych prac: Documents sur l’activité du CICR en faveur des civils détenus dans les camps de concentration en Allemagne1939-1945 [Dokumenty o działalności Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża na rzecz ludności cywilnej w obozach koncentracyjnych w Niemczech 1939-1945]

(Genewa, 1946), oraz Inter Arma Caritas: the Work of the ICRC during the Second World War [Działalność MKCK w czasie II wojny światowej] (Genewa, 1947). Zespół autorów z Frédéric Siordet na czele wyjaśnił na początkowych stronach raportu, że ich obiekt, w tradycji Czerwonego Krzyża, zachował ścisłą neutralność polityczną, i na tym polega jego wielka wartość.

MKCK z powodzeniem zastosował Wojskową Konwencję Genewską z 1929 roku w celu uzyskania dostępu do internowanych osób cywilnych przetrzymywanych w Europie środkowej i zachodniej przez władze niemieckie. Ale MKCK nie mógł uzyskać żadnego dostępu do Związku Radzieckiego, który nie ratyfikował Konwencji. Miliony internowanych wojskowych i cywilnych przetrzymywanych w ZSRR, którego warunki były znane do tej pory jako dużo gorsze, byli całkowicie odcięci od wszelkiego międzynarodowym kontaktu lub nadzoru.

czwartek, 30 stycznia 2020

Kilka słów od Redakcji Tygodnika Katolickiego.

OD REDAKCJI TENETE TRADITIONES: Poniższy tekst od Redakcji katolickiego Pisma, "Tygodnika Katolickiego", wydawanego w czasach zaborów, jest nader aktualny, trafny i w pełni odzwierciedla także nasze obecne stanowisko. Jako katolicka Redakcja czerpiąca z tradycji i spuścizny również tego periodyku, w pełni zgadzamy i podpisujemy się pod tym tekstem, jest on także naszym przesłaniem!

Choćbyśmy sami nie mieli doczekać się tryumfu Kościoła – obowiązek trwa zawsze.


Kilka słów od Redakcji

"TYGODNIK KATOLICKI"

    Nie jest naszym zwyczajem naśladować praktyk świeckiego dziennikarstwa, które kończąc rok stary, a w nowy wstępując, swoje dotychczasowe zachowanie się wymownie usprawiedliwiać, a na przyszłość szumne czynić zwykło obietnice. I jedno i drugie nie może się obejść ni bez hojnych podchlebstw dla czytelników, ni bez samochwalstwa własnych zasług, co wszystko dzieje się z uszczerbkiem istotnej prawdy. My wobec czytelników naszych do słówek głaszczących miłość własną uciekać się nie potrzebujemy: położenie nasze nierównie łatwiejsze. Mamy cel jasno wytknięty przed oczyma zawsze, i zawsze pamiętamy, jakiej sprawie służymy, i jakie są środki, którymi nam wolno się posługiwać. Pismo nasze od lat dwunastu poświęca się na usługi Kościoła świętego, na obronę tych wszystkich wielkich rzeczy, które zamącone lub wykrzywiane, nieobrachowane muszą dla społeczeństwa szkody i klęski sprowadzić. Stojąc na gruncie prawdy objawionej, pozytywnej, tej, którą nam Kościół i nieomylna Jego Głowa przedkłada, jesteśmy wolni od niepewności, jakie są nieuniknionym następstwem ludzkich doktryn i różnorodnych prądów dziejowych, tak zwanego ducha czasu, którym tylu daje się porywać niebacznie, i w których tylu ginie szlachetnych nieraz i wzniosłych umysłów. Katolików z przekonaniem i wiarą żadne wiatry przeciwne opinii z silnego stanowiska wyprzeć, ni na niepewne szlaki unieść nie zdołają. Nie potrzeba się więc nam tłumaczyć i usprawiedliwiać względem dotychczasowych kierunków, i nie potrzeba nowych na rok bieżący stawiać wytycznych. Każdy wie, jaka była działalność katolickiego pisma, jaką ona będzie i nadal, jaką jeno być może nie tylko teraz, lecz raz na zawsze. Pracujemy w ściśle oznaczonym a bezpiecznym zakresie katolickiej nauki i płynących z niej katolickich poglądów. Gdybyśmy inną mieli się puścić koleją, nie służylibyśmy już Kościołowi, wyrzekalibyśmy się spólności katolickiej, i praca nasza byłaby na podobieństwo tylu dziennikarskich przedsiębiorstw, prostą spekulacją, gdzie nie chodzi o zatwierdzanie niezmiennych pryncypiów, lecz o zyskowniejszy zarobek drogą łaskotliwych frazesów i bałamutnych teorii, a z obrazą prawdy i sumienia, częstokroć samegoż zdrowego rozumu.

    Ani więc nowych programów ogłaszać, ani nowych zapowiedzi czynić nie mamy potrzeby. Moglibyśmy chyba jeno w całości artykuł nasz przed rokiem na czele pierwszego numeru Tygodnika ogłoszony, powtórzyć. Nie mamy nic ni do odwołania, ni do zmienienia, ni do wyjaśnienia. Określiliśmy tam bliżej nasze w społeczeństwie katolicko-polskim zadanie. Nie zmieniło się położenie, więc też i robota nasza taką samą musi pozostać. Zasady, których my bronimy i którym chcielibyśmy jak najszersze zjednać uznanie, lub zgoła powszechne ich zastosowanie nie tylko w życiu prywatnym, w głębinach sumienia, lecz nadto w społecznych stosunkach wszelkiego rodzaju, wymagają silnych podpór, wytrwałej affirmacji i gruntownych uzasadnień. Płyniemy przeciw prądowi z samowiedzą i z własnej woli, bo wiemy, że prawdy objawione, na których cały ustrój kościelny, państwowy i społeczny spoczywa, jeżeli kiedy, to dzisiaj wystawione na gwałtowne napady brutalnej siły, na ustawiczne pociski lekceważenia i szyderstwa, nie mniej na zaczepki ze strony rozkiełznania moralnego, jak i tak zwanej nowoczesnej nauki, oświaty i nowoczesnego postępu.

    Nieprzyjaciół Boga i Kościoła po wszystkie wieki moc niezliczona, obrońców, acz zbrojnych rycerską odwagą, wspaniałością umysłu i zasobem głębokiej nauki, garść nieznaczna zazwyczaj. Chcemy należeć do tego zastępu, który na wzór termopilskich bohaterów, choć słońce chmurą strzał nieprzyjacielskich zakryte, nieustraszenie broni podwoi świątyni, w której nasze palladium święte, nasze skarby najdroższe złożone. W tej walce naszej szukać będziemy oręża przede wszystkim w Piśmie świętym i w wyrokach Kościoła. Jeszcze silniej i wyraźniej musimy zarysować pozytywne nasze stanowisko; może dotychczas zbyt wiele dufaliśmy racjom ludzkiego, przyrodzonego rozumu – odtąd, gdy negacja coraz śmielej się rozpościera i coraz szersze sieje spustoszenia, będziemy walczyli mieczem Pańskim, by i ludzkiemu słowu, Słowo Boże przeciwstawiać. Dzienniki katolickie we Włoszech, w Hiszpanii, we Francji, – Civilta cattolica, Unita cattolica, Univers w rynsztunku, w przyłbicy i w pancerzu gęstych cytacji z ksiąg Starego i Nowego Zakonu, z pism Ojców Kościoła, ze Mszału i Brewiarza na plac boju występują.

Religia “Holocaustu” a chrześcijaństwo – Tomasz Gabiś (tekst napisany w latach 1998-1999).

Święte miejsce nowej, antychrześcijańskiej, fałszywej żydowskiej religii.
Poniższy tekst został napisany w latach 1998-1999 i rozwija wątki zawarte artykułach: Tomasz Gabiś Religia „Holocaustu” (część I), „Stańczyk. Pismo konserwatystów i liberałów” nr 29 (1996), tenże, Religia „Holocaustu” (część II), „Stańczyk. Pismo konserwatystów i liberałów” nr 30 (1997)
Jest sprawą oczywistą, że „teologiczno-metafizyczna” interpretacja „Holocaustu” będąca podstawą religii „Holocaustu” z konieczności musi wchodzić w konflikt z chrześcijaństwem. Niezależnie bowiem od tego, jaką „teologię Holocaustu” się akceptuje, to zawsze „Holocaust” uznany zostaje za wydarzenie jednorazowe, nieporównywalne z żadnym innym, absolutnie wyjątkowe, którego specjalny „teologiczno-metafizyczny” wymiar usuwa w cień centralne wydarzenie chrześcijaństwa czyli Ofiarę Chrystusa. Dla Żydów „Holocaust” stał się „ekwiwalentem Ukrzyżowania. Izrael stał się ekwiwalentem Odkupienia” (Jeffrey Hart, cyt za: Ludwik Kopeć „W poszukiwaniu antysemityzmu”, „Myśl Polska”) – dziś mówi się o „ekwiwalencie”, w przyszłości „Holocaust” przewyższy Ukrzyżowanie. Henryk Grynberg pisze: „Mijały wieki, w ciągu których Żydzi próbujący praktykować talmudyczną pokorę płacili za to najwyższą cenę aż do największego ukrzyżowania w dwudziestym wieku” (Prawda nieartystyczna, Katowice 1990, str.34). A w innym miejscu mówi o „ukrzyżowaniu sześciu milionów” cytując przy okazji pracę protestanckiego teologa Franklina Littella zatytułowaną Ukrzyżowanie Żydów (str.38 – chodzi o książkę: F.H. Littell, The Crucifixion of the Jews: The Failure of Christians to Understand the Jewish Experience, New York 1975). Grynberg nazywa Oświęcim „Golgotą milionów ukrzyżowanych” (op.cit.str.83). Cytuje również protestanckiego teologa Dietricha Bonhoeffera, który nazwał Żydów „najsłabszymi i najbardziej bezbronnymi braćmi Jezusa Chrystusa”. Janusz Poniewierski stwierdza: „Oświęcim to wpisana w historię zbawienia »Golgota naszych czasów« – miejsce, na którym niezliczoną ilość razy umierał Ukrzyżowany” („Krzyże w Brzezince”, „Tygodnik Powszechny” 1996 nr 30).

Dan Diner wywodzi: „Wina, poczucie winy, przywiązane do Auschwitz i pozostające w związku z Żydami, sprawia wrażenie jak gdyby zarzut chrześcijan wobec Żydów, że są winni Ukrzyżowania, urzeczywistnił się odwrócony. Stale oskarżycielsko przywoływana przez chrześcijaństwo wina Żydów za zabicie Boga, przeszła teraz poprzez Auschwitz jako poczucie winy na samo chrześcijaństwo. Jeśli wyjdziemy od zbiorowego stanu ducha potomnych, to zdaje się, że w przypadku Auschwitz chodziło o rzeczywiste ukrzyżowanie” (Diner, „Negative Symbiose. Deutsche und Juden nach Auschwitz“ [w:] Dan Diner (Hrsg.) Ist der Nationalsozialismus Geschichte? Zu Historisierung und Historikerstreit, Frankfurt a.M., 1991, str.191). Rabin Norman Solomon uważa, że u Elie Wiesela i Franka Littella ukrzyżowany Chrystus zastępowany jest przez sześć milionów ofiar Zagłady („Czy Szoah wymaga radykalnie nowej teologii” [w:] Żydzi i chrześcijanie w dialogu, Warszawa 1992, str.146). George Steiner napisał: „Jeśli uważa się, że w męce Chrystusa Bóg-Człowiek umarł za człowieka, można też pomyśleć, że naród żydowski (jak w «Radix, Matrix» Celana] w Szoa wziął na siebie niepojętą winę Boga: Jego obojętności, nieobecności i niemocy” („Uporczywa metafora czyli o podejściu do Szoa”, „Dekada Literacka”, 1997 nr 8-9). Z kolei Clemens Thoma stwierdził: „Około sześciu milionów Żydów, zamordowanych w Auschwitz, Treblince i innych miejscach, kieruje myśl wierzących chrześcijan ku Chrystusowi, z którym te żydowskie masy zrównały się w cierpieniu i śmierci. W perspektywie chrześcijańskiej Auschwitz to dobitny współczesny znak najściślejszej łączności i jedności wymordowanych Żydów z Chrystusem ukrzyżowanym i wskrzeszonym przez Boga Izraela” („Auschwitz – «wielki znak» dla Żydów i chrześcijan” [w:] Żydzi i chrześcijanie w dialogu, str.179). Johannes kardynał Willebrands takie ma skojarzenia, gdy chodzi o „Holocaust”: „Otchłań ciemności shoah, ciemna noc przed świtem zmartwychwstania, absolutna utrata sensu ludzkiego istnienia? Czy też Psalmista ośmiela się jeszcze unieść głos profetycznej nadziei: «O Panie, nie stój z daleka ode mnie!» Czy On będzie mógł nie odpowiedzieć na ten krzyk jutrzenką odkupienia?” („L`Osservatore Romano”, 30.IX.1988, cyt.za: „Znak”, 1990 nr 4-5).

Znany katolicki teolog niemiecki Hans Küng stwierdził, że niektórzy teologowie interpretują sens „Holocaustu” w ten sposób, iż „niewypowiedziane cierpienie sześciu milionów jest także głosem cierpiącego Boga” (cyt. za: Adam Krzemiński „Miejsce krzyża”, „Polityka” 1993 nr 15). Z kolei protestancki teolog niemiecki Jürgen Moltmann stwierdził, że „podobnie jak krzyż Chrystusa, tak Auschwitz jest wzięty na siebie przez samego Boga, przyjęty w cierpieniu Ojca, w ofierze Syna, w mocy Ducha. (…) Bóg w Auschwitz oraz Auschwitz w Bogu ukrzyżowanym to podstawy rzeczywistej nadziei oraz miłości silniejszej od śmierci i zdolnej patrzeć śmierci w oblicze” (cyt. za: Michał Horoszewicz „Symbolika Auschwitz dla Żydów i chrześcijan”, „Collectanea Theologica” 1992, fasc.II, str.71). Część teologów chrześcijańskich sprawia niekiedy wrażenie jakby byli już konwertytami religii „Holocaustu” np. ks. Waldemar Chrostowski pisze, że teolog chrześcijański powinien umieszczać cierpienia Żydów w kontekście cierpienia i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa, łączyć śmierć niewinnych istnień żydowskich ze śmiercią Jezusa. I dodaje: „Istnieje więc zbieżność losu Jezusa i losów milionów Żydów” („Szoah a chrześcijańskie rozumienie Biblii”, „Collectanea Theologica”, 1992, fasc.II, str.108). Ks. Michał Czajkowski uważa, że Kościół powinien w męce Izraela widzieć mękę samego Jezusa z Nazaretu („Szoah a polskie duszpasterstwo”, „Collectanea Theologica”, 1992 fasc.II, str.136). Marcel-Jacques Dubois OP jest przekonany , że „holokaust daje się zrozumieć wyłącznie w perspektywie krzyża i zbawienia”, że istnieje podobieństwo pomiędzy „Holocaustem” a tajemnicą Krzyża a w ostatecznym rozrachunku „holokaust ma znaczenie jedynie w perspektywie odkupienia” (zob. Kinga Strzelecka, Szalom, Warszawa 1987 str.174).

środa, 29 stycznia 2020

Św. Franciszek Salezy - Doktor Kościoła i ostoja kontrreformacji.

Św. Franciszek Salezy: Patron dziennikarzy i prasy katolickiej.

Dziś, 29 stycznia, w Kościele katolickim - Św. Franciszka Salezego, Biskupa, Wyznawcy i Doktora Kościoła.

Św. Franciszek Salezy - jedna z najwybitniejszych postaci katolickiej kontrreformacji we Francji, uważany jest przez współczesnych za najdoskonalsze odbicie Zbawiciela w swoich czasach.

Nadzieja w Bogu wiecznym, nieśmiertelnym

Na początku listopada 1622 roku św. Franciszek Salezy, biskup Genewy, towarzyszył księciu Sabaudii w wyprawie z Chambéry do Awinionu, udającej się na spotkanie króla Francji Ludwika XIII. Biskup skorzystał z okazji, aby odwiedzić jeden ze znajdujących się po drodze klasztorów Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny (ss. wizytek), którego to zgromadzenia był współzałożycielem.

11 listopada dotarł do klasztoru w Belley. Wśród żyjących tam sióstr była jedna, którą biskup darzył niezwykłym szacunkiem z powodu jej niewinności, cnoty i prostoty, dla których nazywał ją Klarą (na podobieństwo obdarzonej tymi cnotami świętej). Siostra Klara na widok biskupa zaczęła rozpaczliwie płakać: - „O Przewielebny! Wasza Miłość umrze w tym roku! Błagam Was, abyście poprosili Naszego Pana i Jego Najświętszą Matkę, aby tak się nie stało".

„Jak to, moja córko!" - odpowiedział zaskoczony biskup.„Nie uczynię tego. Nie cieszycie się, że nareszcie odpocznę? Zrozumcie: tak jestem umęczony dźwiganiem tylu ciężarów i trosk, że już nie mogę wytrzymać. A poza tym nie możemy pokładać naszych nadziei w ludziach, którzy są śmiertelni, ale tylko w Bogu, który jest wieczny". Te słowa podsumowują niejako życie i dzieło św. Franciszka Salezego.

Pod opiekę Najświętszej Dziewicy

Franciszek z Sales, pierworodny z 13 dzieci baronów de Boisy, urodził się 21 sierpnia 1567 roku. Imię otrzymał z powodu czci, jaką jego rodzice otaczali św. Franciszka z Asyżu, a osiągnąwszy wiek młodzieńczy sam wybrał świętego na swojego przewodnika i wzór do naśladowania. Młody baron osiedlił się w Paryżu, gdzie rozpoczął studia w jezuickim kolegium Clermont.

Wywiad z x. Abrahamowiczem (ze stycznia 2009 r.)

Od Redakcji Tenete Traditiones: Wywiad z xiędzem Florianem Abrahamowiczem (wówczas jeszcze członkiem FSSPX) z północnych Włoch, zamieszczony 29 stycz. 2009 r. w dzienniku La Tribuna di Treviso. 5 lutego 2009 r. włoski dystrykt Bractwa Św. Piusa X wydał zawiadomienie, że następnego dnia po publikacji x. Abrahamowicz został wydalony ze Stowarzyszenia „z poważnych względów dyscyplinarnych”: „Ojciec Florian Abrahamowicz od pewnego czasu wyraża opinie odmienne od oficjalnych poglądów Bractwa Św. Piusa X. Bolesna decyzja o wydaleniu go stała się konieczna, aby uniknąć dalszego zniekształcania wizerunku Bractwa Św. Piusa X, a w konsekwencji szkodzić jego pracy na rzecz Kościoła.” Tak więc widzimy że w syjonistycznym Neo-FSSPX, podobnie jak w modernistycznym neokościele, jest bezwzględnie zabroniona jakakolwiek (nawet tak łagodna jak poniżej) krytyka syjonistycznego żydostwa, nawet jeżeli krytykujący sam ma pochodzenie żydowskie! Ciekawe które zdanie z tego wywiadu tak bardzo ubodło neo-lefebrystów? Może ostatnie, z jasnym wezwaniem do nawrócenia żydów? Ciekawe czy Neo-FSSPX odmawia jeszcze w Wielki Piątek modlitwę o nawrócenie żydów wiarołomnych z Mszału św. Piusa V, jak jeszcze kilka lat temu, czy może już wykastrowaną modlitwę Roncalliego/Ratzingera z '62/2008 r., tak jak indulciarze? X. Florian Abrahamowicz prowadzi katolicką kaplicę w miejscowości Paese oraz stronę internetową http://www.domusmarcellefebvre.it/. Początkowo po wydaleniu z Neo-FSSPX był związany z tzw. "ruchem oporu FSSPX" (był jednym z jego prekursorów, usunięty został na długo przed Bp. Williamsonem), obecnie prowadzi swój niezależny rzymskokatolicki apostolat (non una cum) we Włoszech (nie jest związany bezpośrednio z żadnym biskupem ani zgromadzeniem kapłańskim, ale współpracuje m.in. z xiężmi z CMRI w Europie). Nie boi się odprawiać Mszy Świętych w intencji poległych włoskich nacjonalistów i Benito Mussoliniego. Obecną sytuację w Kościele najlepiej oddają jego słowa: „Jesteśmy kuszeni, aby widzieć Kościół tam, gdzie zanegowano wiarę katolicką”.

X. Florian „Floriano” Abrahamowicz 
Ur. 7 kwietnia 1961 r. we Wiedniu, w Austrii.
Jego ojciec miał pochodzenie żydowsko-ormiańskie, matka była Włoszką.
 Wyświęcony na kapłana przez bp Licinio Rangela w 1992 w Écône.
Był m.in. odpowiedzialny za apostolat FSSPX w Austrii, Albanii
oraz północnych Włoszech, wykładał w seminarium FSSPX w Zaitzkofen.

Księże Floriano, czy ruch lefebrystyczny jest antysemicki?

x. FA: Jest całkowicie niemożliwe aby być i katolikiem i zarazem antysemitą. Ja sam mam od strony ojca korzenie żydowskie i moje nazwisko nawet to sugeruje. Ta cała polemika dotycząca oświadczenia biskupa Williamsona odnośnie do sprawy istnienie komór gazowych, została znacznie zinstrumentalizowana dla antywatykańskich celów. Williamson po prostu wyraził swoje wątpliwości, a jego “zaprzeczanie” nie dotyczy “zaprzeczania Holokaustu” – tak jak fałszywie przedstawiały to gazety – ale technicznych aspektów komór gazowych.

Jakie w Waszej opinii są te “techniczne aspekty” komór gazowych?

x. FA: Sądzę, że było to raczej nierozważne ze strony biskupa Williamsona takie wypowiadanie się na temat technicznych aspektów. W jego słynnym już wywiadzie można zauważyć, że dziennikarz w oczywisty sposób zmierzał właśnie do tego tematu. Ale z drugiej strony należy zrozumieć, że temat Holokaustu jest usytuowany na znacznie wyższym poziomie niż wiedza o tym czy ofiary zginęły zagazowane czy z innych powodów.

Co zatem o tym ksiądz myśli? Mam na myśli komory gazowe.

x. FA: Tak naprawdę to nie wiem. Wiem, że komory gazowe istniały dla celów dezynfekcyjnych, ale nie wiem czy były one wykorzystane do zabijania ludzi czy też nie, ponieważ nawet nie zajmowałem się tym zagadnieniem. Wiem natomiast, że obok oficjalnej wersji wydarzeń, istnieją wersje oparte na obserwacjach specjalistów wojsk alianckich, którzy jako pierwsi weszli do [oswobodzonych] obozów.

wtorek, 28 stycznia 2020

Módlmy się za Wiel. X. Antoniego Cekadę, który jest bardzo chory i przebywa teraz w szpitalu.


Prośba o modlitwę za X. Antoniego Cekade (rocznik 1951), który był hospitalizowany na niedokrwienie i jest na intensywnej terapii.
(X. Ugo Carandino IMBC, Włochy)

Jego Excelencja, biskup D. Dolan prosi o modlitwę za x. Cekadę:

„Leki przeciwkrzepliwe były zbyt silne i spowodowały krwawienie w mózgu. Teraz [lekarze] będą próbować odwrócić ten proces, jak się wydaje, przez leki. X. McGuire udzielił mu dziś Ostatniego Olejem Świętym Namaszczenia.

X. Cekada wraca właśnie na izbę przyjęć. Wygląda na to, że podczas ostatniej wizyty pominięto niektóre niezbędne testy. Jeśli możesz, odmawiaj za niego Różaniec ”.

Salus Infirmorum, ora pro nobis.

Festiwal służalstwa wobec żydostwa – 75. rocznica "wyzwolenia" niemieckiego obozu Auschwitz.

Pośrodku zdjęcia - dwie osoby odpowiedzialne za plucie w twarz
Polakom pomordowanym w tym miejscu.

To co oglądaliśmy przez ostatnie dwa dni, było żałosnym festiwalem uległości, podległości i służalstwa wobec światowego żydostwa, promowaniem fałszywej narracji żydowskiej nt. holocaustu (propagowanie tzw. Religii Holocaustu), ohydne fałszowanie historii i pamięci tego miejsca. We wczorajszym przemówieniu "Prezydenta III Rzeczy" Andrzeja Dudy słychać było powtarzaną żydowską propagandę, manipulację i kłamstwa, oraz przemilczenia wielu ważnych historycznych wydarzeń, faktów oraz osób. Przede wszystkim mogliśmy usłyszeć po raz kolejny idiotyczną bajeczkę, że odpowiedzialność za holocaust ponosi m.in. nacjonalizm, co jest zwyczajnym kłamstwem oraz bzdurą, gdyż Polscy Nacjonaliści, tacy jak np. współtwórca Obozu Narodowo - Radykalnego Jan Mosdorf, ginęli przecież w Auschwitz, o czym już [p]rezydent Polin nie był łaskaw wspomnieć. "Zapomniał" również o tym, że niemiecki obóz koncentracyjny Auschwitz był przeznaczony w pierwszej kolejności dla Polaków, ginęli w nim głównie Polacy, Żydów praktycznie tam nie było, a jeśli już byli to na stanowiskach (wiadomo przecież że byli tzw. "więźniowie stanowiskowi", którzy byli znacznie lepiej traktowani, i wśród nich byli głównie Żydzi, którzy mordowali Polaków)... 

Tak wynika jasno z prawdziwych świadectw byłych więźniów obozu, potwierdzają to także historycy. Niestety, ci którzy odważają się mówić prawdę, nie zostali wpuszczeni na te "uroczystości", ani nie udzielono im prawa głosu. Jeżeli ktoś mówi prawdę, która jest niewygodna dla Żydów, to jest "antysemitą" i nie wolno mu dać możliwości wypowiedzieć się, należy go wyeliminować na margines i zagłuszyć, a najlepiej zabić. Jakiś czas temu ciekawy film pochodzący z 2004 roku wypłynął do sieci. Prezentuje on krótką rozmowę z ofiarą nazistowskiego obozu Auschwitz. Mężczyzna mówi, że w obozie w Oświęcimiu nie było Żydów, tylko chrześcijanie, a jak już Żydzi byli to tylko na stanowiskach. Film został nagrany podczas uroczystości Dnia Polskiego Dziedzictwa w Nowym Jorku. Jak mówi bohater:
– Żydzi mają więcej pieniędzy i mają większe chody, żeby robić większą propagandę! Dosyć tego kłamstwa na litość Boską! Wstańcie Polacy i powiedzcie prawdę Amerykanom, bo to są ostatnie tumany – oni nic nie wiedzą! – mówi były więzień obozu.
Więzień - ocalony, który mówi prawdę o Auschwitz.

Jak dodaje – Żydzi podszywają się pod Auschwitz, jakby tam byli, a byli w obozie w Brzezince.  Nie wiadomo czy ten człowiek jeszcze żyje, gdyż był już wtedy w podeszłym wieku. Takie osoby nie są jednak zapraszane na "uroczystości rocznicowe" organizowane przez "polskie władze" dla Żydów i pod Żydów, zapominając całkowicie o pomordowanych Polakach. Takie osoby po prostu nie dały by sobie pluć w twarz, ale wstały by i głośno powiedziały prawdę, co zapewne oburzyło by Żydów, więc trzeba temu zapobiec... wprowadzając cenzurę prewencyjną oraz selekcję na "lepszych ocalonych" i "gorszych ocalonych", jakby to powiedział zapewne Kaczyński, tych "gorszego sortu", niegodnych aby być w tym miejscu i przemawiać... Niestety, jak można było się spodziewać, film nie jest już dostępny, został usunięty z youtuba, jak wszystko co polskie i prawdziwe... (info o filmie, cytat i zdjęcie ze strony: https://polskaniepodlegla.pl/filmy/item/3020-wiezien-mowi-prawde-o-auschwitz-zydow-tam-nie-bylo-trzeba-skonczyc-z-ta-propaganda-wstancie-polacy-i-powiedzcie-prawde).

poniedziałek, 27 stycznia 2020

Wiara katolicka przed syjonistycznym "soborem".

Papież Św. Pius X (1903 - 1914)

Wiara katolicka i nauczanie Papieży Kościoła katolickiego przed SYJONISTYCZNYM, zbójeckim pseudosoborem Vaticanum II:
"Nie powstrzymamy Żydów przed wyjazdem do Jerozolimy, ale nigdy nie będziemy mogli ich do tego zachęcać. Ziemia Jerozolimy nie zawsze była święta, ale została uświęcona przez życie Naszego Pana Jezusa Chrystusa. Żydzi nie rozpoznali Naszego Pana i my nie możemy rozpoznać narodu żydowskiego. Non possumus" 
Papież św. Pius X, 25 stycznia 1904 r., Watykan 
"Żydzi nie mają żadnego prawa do suwerenności na Ziemi Świętej" 
Papież Benedykt XV, 1917 
"...Intencją syjonizmu jest podbój Palestyny. Aby osiągnąć swoje cele, syjoniści wykorzystują wszelkie środki. Chronieni przez władze brytyjskie są w rzeczywistości palestyńskimi samorządcami, tworzą prawo, narzucając swoją wolę na całą ludność. Katolicy, muzułmanie, a nawet ortodoksyjni Izraelici, poddawani są bezlitosnym udrękom... mają do dyspozycji ogromne sumy pieniędzy wysłanych przez organizacje syjonistyczne... głównie te ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii.  Za te pieniądze kupują ziemię muzułmanów zrujnowane przez wojnę, tworzą szkoły, a czasami niszczą świadomość moralną..." 
Civilta Cattolica, t. 2, 1922

"Wesele w Kanie" – Kazanie na II Niedzielę po Objawieniu, 19 I AD 2020 - Bp. Donald H. Sanborn.

niedziela, 26 stycznia 2020

CZY SIRI BYŁ „NAJLEPSZYM PAPIEŻEM”?

Heretycki modernista - kard. Siri koncelebrujący "mszę" novus ordo z JP2
Wg. pewnej teorii spiskowej wybrany na "papieża" w 1958 r. przyjął imię "Grzegorz XVII"
Nawet gdyby tak było to w wniku takich czynów, zgodnie z prawem boskim, utraciłby urząd.

Nikt nie może dwom panom służyć; bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował, albo przy jednym stać będzie, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i mamonie.” ( Mt.6,24 )

     Po upadku „szmaragdowego królestwa” * zwolenników „Siri Thesis” w grudniu 2019 r. niektórzy z ich członków wciąż próbują na różne sposoby „udowodnić” swoją fałszywą tezę.

     Dla przykładu: próbowali jako argumentu użyć bardzo dziwną wypowiedź, którą przypisują abp Arrigo Pintonello.

     Twierdzą, że podczas wywiadu, nagranego na taśmie wideo, który odbył się na przedmieściach Rzymu w 1996 roku, amerykański dziennikarz, mając do dyspozycji profesjonalnego tłumacza języka włoskiego, powiedział do abpa Pintonello „Wierzę, że Siri był papieżem”, na co abp Pintonello odpowiedział: „Siri był najlepszym papieżem”.

     Przede wszystkim poznajmy, kim był abp Arrigo Pintonello, urodzony 18 sierpnia 1908 r., a zmarły 8 lipca 2001 r.

W Kościele katolickim:
  • 9 października 1932 r. otrzymał święcenia kapłańskie w Padwie we Włoszech.
  • 4 listopada 1953 r. nominowany na arcybiskupa wojska Włoskiego i biskupem tytularnym Theodosiopolis w Arkadii.
  • 30 listopada 1953 r. został konsekrowany na biskupa tytularnego Theodosiopolis w Arkadii.
Poza Kościołem katolickim po Vaticanum II:
  • w latach 1962–1965 uczestniczył we wszystkich czterech sesjach pseudo-synodach Vaticanum II.
  • 1 maja 1965 r. mianowany „administratorem apostolskim” w Velletri przez posoborowego „papieża Pawła VI”.
  • 12 września 1967 r. mianowany przez pseudopapieża Pawła VI „Arcybiskupem Terraciny-Latiny, Priverno e Sezze” we Włoszech.
  • 25 czerwca 1971 r. złożył rezygnację z tegoż „arcybiskupstwa” i 8 lipca 2001 r. zmarł w wieku 92 lat jako „emerytowany arcybiskup” Terracina-Latina we Włoszech.
  • Abp Pintonello przez cały czas posoborowia sprawował „nową msze”, tak jak to robił również nie prawowity „kardynał” Siri z Genui będąc biskupem w diecezji miejskiej Expeditor Columbus.
  • Abp Pintonello stosował nowy rytuał obrzędu „święceń” kapłańskich „Pawła VI”, co oznacza, że święcenia, których udzielał, są absolutnie nieważne!

"Msza Trydencka w Niepokalanowie". Bezczelne kłamstwo i manipulacja "Radia Chrystusa Króla".

W ostatnich dniach, po moim artykule z zeszłego tygodnia, na kilku stronach, grupach i prywatnych profilach związanych z konserwatywno-indulciarskim "Radiem Chrystusa Króla", pojawił się ten kłamliwy wpis z marca zeszłego roku, jakoby pan Jan Paweł Lenga "odprawił" rzekomo "Mszę trydencką" w Niepokalanowie, dnia 17 marca 2019 r. Jest to oczywista manipulacja, bzdura i kłamstwo, gdyż sam pan Lenga przyznał wyraźnie, w publicznych wypowiedziach z grudnia zeszłego roku, że nie potrafi jeszcze odprawiać "Mszy trydenckiej", uczy się jej dopiero, i zamierza ją po raz pierwszy "odprawić" w najbliższym czasie, najprawdopodobniej w lutym tego roku w Licheniu Starym, gdzie mieszka. 

"Radio Chrystusa Króla" - czyli całkowity "misz-masz"
pseudo-tradycjonalistycznych "konserwatystów Novus Ordo".

Z zamieszczonych tam fotografii również wyraźnie wynika, że obrzęd odprawiony wtedy przez pana Lengę na pewno nie jest Mszą Św. w Rycie Rzymskim (tzw. Mszą Trydencką) co widać na pierwszy rzut oka. Osoba który choćby kilka razy była na "Mszy Trydenckiej", i ma chociaż minimalne pojęcie o liturgii, natychmiast zauważy elementy obce w liturgii rzymskiej, a charakterystyczne dla NOM'u. To co "odprawiał" pan Lenga to tzw. "konserwatywny novus", czyli słynna ratzingerowska "reforma reformy" - ideał dla wszelkiej maści konserwatystów Novus Ordo w rodzaju Ratzingera, Saracha, Burke czy Schneidera, albo właśnie Lengi. 

Aby nie być gołosłownym, przejdźmy do kilku najbardziej rażących, i rzucających się w oczy szczegółów, które świadczą wyraźnie, że jest to NOM:


I. Przygotowanie ołtarza nie spełnia żadnych norm Mszału Rzymskiego, jest sprzeczne z rubrykami dla jakiejkolwiek Mszy (czytanej, śpiewanej, uroczystej bądź pontyfikalnej). Do Mszy cichej (czytanej, prywatnej), odprawianej przez biskupa, ołtarz powinien być dostosowany praktycznie prawie tak samo jak do zwykłej Mszy czytanej, a więc pulpit z mszałem powinien być po prawej stronie (stronie lekcji, a nie po stronie Ewangelii!), a na ołtarzu zamiast tablic (kanonów) ołtarzowych, powinien znajdować się pośrodku (w miejscu środkowej tablicy - oparty o tabernakulum) rozłożony kanon biskupi - specjalna księga liturgiczna przeznaczona do sprawowania pontyfikalnej liturgii (jest to skrócona wersja mszału i pontyfikału dla użytku liturgicznego, zawierająca niektóre stałe części Mszy i inne texty używane w liturgii przez biskupa). Tu widzimy jednak pulpit pod Mszał od razu ustawiony po stronie Ewangelii, co jest typowe w rycie novus ordo. Przy Mszy Pontyfikalnej odprawianej przez biskupa (podobnie jak przy zwykłej Mszy uroczystej [solennej, z wyższą asystą - diakona i subdiakona]), na ołtarzu nie spoczywa ani kielich, ani pulpit z Mszałem, które są wnoszone na ołtarz dopiero na Offertorium.

Kazanie na III Niedzielę po Trzech Królach – x. Rafał J. Trytek ICR, 26 stycznia AD 2020.

sobota, 25 stycznia 2020

Cudowne nawrócenie 200 muzułmanów w Damaszku do Kościoła katolickiego. "Przegląd Katolicki".


KRONIKA KOŚCIELNA

Azja

Cudowne nawrócenie 200 muzułmanów w Damaszku do Kościoła katolickiego

"PRZEGLĄD KATOLICKI"

––––––––

      W r. 1868 nawróciło się na przedmieściu Damaszku (stolicy Syrii, na pograniczu Palestyny), w tak nazwanym Midan, do Kościoła katolickiego około 200 Turków. Tymczasem istnieje jeszcze dawne prawo przeciwko nawracaniu się muzułmanów do chrześcijaństwa, wedle którego każdy muzułmanin ma prawo i obowiązek zabić każdego opuszczającego wiarę mahometańską, a przede wszystkim władze są zobowiązane do karania odstępstwa. A ponieważ w tym razie niepohamowana gorliwość nowonawróconych całej sprawie jeszcze więcej dawała rozgłosu, więc prześladowanie nie dało długo na siebie czekać. Mówiono o wygnaniu wszystkich nowonawróconych; tymczasem rząd poprzestał na uwięzieniu dwunastu najwięcej się odznaczających. Proboszcz łaciński (katolicki) z Damaszku, Ojciec Emanuel Forner zawezwał pośrednictwa konsula francuskiego; ale mimo wszelkie usiłowania jego, więźniowie przewiezieni zostali pod silną eskortą do twierdzy Chanak-Kala nad Dardanelami. Wówczas właśnie cesarz austriacki przybył do Jerozolimy, a dowiedziawszy się o tym co się dzieje w Damaszku, wstawił się za uwięzionymi, aby ich wypuszczono na wolność, lecz doznał tej nieprzyjemności, że odmówiono jego prośbie, na mocy wybiegu, iż tych 12 przestępców zostało uwięzionych nie za nawrócenie się ich do chrześcijaństwa, ale za mowy nieprzyjazne rządowi; a tak biedacy pozostać musieli w Chanak-Kala, dopóki ich nie wygnano do Trypolis w Berberii (w północnej Afryce).

      Reszta nowonawróconych miała tymczasem wprawdzie nieco spokoju, dawszy się mianowicie wreszcie nakłonić do tego, aby się wystrzegać wszystkiego co oczy razi; lecz bez dokuczań rozmaitych jednak się nie obyło. Mimo to żaden się nie zachwiał, i owszem wszyscy z największą gorliwością starali się coraz lepiej poznawać religię chrześcijańską, a nawet gdzie i jak tylko mogli, dalej ją rozszerzać. Wiadomą jest rzeczą, – mówi O. Emanuel, że brak wytrwałości jest jednym z głównych znamion charakteru mieszkańców Wschodu, więc, mówi dalej, wobec tej niesłychanej ich wytrwałości nie pozostawało mi nic innego, jak wnioskować, że ludzie ci albo nadzwyczajne jakie odbierają łaski, albo że jaki zysk doczesny mają na oku. Dlatego O. Emanuel starał się gruntownie rzecz tę wybadać; i oto niespodziewane zupełnie oświadczenie, jakie odebrał od nowonawróconych: "My wierzymy już nie tylko dla twojej nauki i twojego katechizmu, lecz ponieważ sam Pan nasz Jezus Chrystus po kilka razy raczył nas odwiedzać i pouczać; to samo czyniła także Matka Boska. Jakżeby też bez tego cudu było podobieństwem, tak łatwo nas do chrześcijaństwa nawrócić".


     "Prawdę powiedziawszy, pisze O. Emanuel, niewiele wartości przypisywałem temu zeznaniu. Przy nich wprawdzie nie mówiłem ani tak ani nie, ale w duszy tym gorętsze czułem pragnienie dojścia do gruntu rzeczy, czy tu mam do czynienia ze złudzeniami, czy też z prawdziwymi widzeniami; gdyż co prawda, ręka Pańska i dziś jeszcze nie jest skróconą, i nie byłoby to po raz pierwszy, żeby Pan Bóg dobrej woli i wytrwałości w modlitwie w taki sposób podał swą rękę. Wszakże i św. Paweł w tym samym mieście nie przez ludzi ani przez książki, lecz przez Jezusa samego został nawrócony. A do tego mieszkańcy przedmieścia Midan nie byli takimi prześladowcami chrześcijan, jak Szaweł, lecz owszem podczas rzezi r. 1860 tak skutecznie wzięli w obronę chrześcijan swojego okręgu, iż w Midanie nikt dla swojej wiary życia nie utracił".

     Uwagi te spowodowały Ojca Emanuela do dalszego dochodzenia rzeczy. W tym celu badał kolejno pięciu z nowonawróconych, i to każdego z osobna; wszyscy zaś jednozgodnie opowiadali co następuje:

    Przez pięć miesięcy modlili się do Boga, aby ich oświecił i prawdziwą drogę zbawienia im wskazał. Zbierali się w tym celu po 25, czasem po 40, i liczniej jeszcze, i po kilka godzin za dnia, a czasem i całe noce spędzali na modlitwie. Razu jednego długo w noc się modlili i potem zasnęli. Tedy objawił im się Pan, każdemu z osobna, tak że żaden o widzeniu drugich nie wiedział. Przebudziwszy się każdy opowiadał swojemu towarzyszowi, że widział Jezusa Chrystusa. Każdy odpowiadał: "I ja także". W tym objawieniu utwierdził ich Pan i upomniał, aby na tej drodze wytrwali. Zjawienie to napełniło ich radością, wdzięcznością, wiarą i miłością, tak iż chcieli wybiec na ulice, aby opowiadać Bóstwo Jezusa Chrystusa. Innym razem objawił im się Pan Jezus i Najświętsza Marja Panna. Marja odezwała się do nich uroczyście: "Ten syn mój Jezus jest prawdą"; i to powtórzyło się po trzykroć.

Kogo nazywają „papieżem Grzegorzem XVII”?

Niedawno, gdy szukałem pewnych informacji w Internecie, zostałem przekierowany na jedną z witryn należących do propagatorów „Tezy o Sirim”. Byłem nieco zdziwiony, gdy zobaczyłem zdjęcie kardynała Siri pozującego pod portretem „Jana XXIII”, który był „papieżem” kościoła Novus Ordo. To zdjęcie pojawia się w pokazie slajdów na głównej stronie w języku angielskim.


Nie ma w tym nic dziwnego, gdy sfotografowany podwładny stoi pod portretem swojego przełożonego lub przywódcy, wykazując lojalność wobec niego, dlatego nie byłem zaskoczony widokiem zdjęcia kardynała Siri ubranego w czerwony płaszcz pod portretem „Jana XXIII”, którego publicznie traktował jako prawdziwego papieża, będąc mu posłusznym.

Ale wydaje się bardzo dziwne, że ludzie, którzy opowiadają się za teorią „ukrytego papiestwa” kardynała Siri, opublikowali zdjęcie, na którym pozuje on pod portretem fałszywego papieża.

Istnieje wiele innych zdjęć kardynała Siri, ale wybrali takie i je opublikowali. Czy nie znaleźli innej fotografii, bez „papieża” Novus Ordo?

Napis na tym sugestywnym zdjęciu („Papież Gregorius XVII, ora pro nobis!”) również wygląda dziwnie, ponieważ można go odczytywać na dwa sposoby.

Po ostatnich wydarzeniach w obozie nowych teoretyków Siri`ego (kiedy okazało się, że kluczowa osoba, o. Khoat Van Tran, nie wierzy w tak zwane ,,ukryte papiestwo” kardynała Siri) wydawało się, że nie ma już żadnej niespodzianki w ich arsenale.

Ale to zdjęcie z inskrypcją pokazuje, że ci ludzie zawsze posiadają coś, co sprawia, że zastanawiasz się nad pytaniem „Kogo nazywają papieżem Grzegorzem XVII” - Giuseppe Siri`ego czy Angelo Giuseppe Roncalliego?”. Powstaje także pytanie: „Przez kogo i kiedy kanonizowano ich <> i na podstawie jakich zasług?”.

Dla porównania: Styl przekazywania informacji jest podobny do stylu Vaticanum II w jednoznacznym odrzuceniu doktryny katolickiej, a następnie zastąpieniu go doktrynami o podwójnym znaczeniu, które mogą być prezentowane i interpretowane w różny sposób, w zależności od okoliczności i stanu aktualnego.

Ks. Walery

Tłum. Paulo


Od Redakcji Tenete Traditiones: x. Walery jest Kapłanem świętego Kościoła katolickiego, obrządku bizantyjskiego, pochodzącym z terenów obecnej Ukrainy, związany jest z apostolatem katolickim  J. Exc. x Bp'a Daniela L. Dolana. 

Krótka biografia x. dr Piotra Semenenko CR.

(tekst z 29 czerwca 2013 r.)

200 lat temu, 29 czerwca 1814 roku urodził się w Dzięciołowie (Podlasie) Sługa Boży ks. Piotr Adolf Aleksander Semenenko CR, filozof i teolog katolicki (Doktor Świętej Teologii oraz doktor filozofii - przyp. red. Tenete Trad.); pochodził z mieszanej wyznaniowo (ojciec prawosławny – Ukrainiec bądź Białorusin, matka kalwinka) rodziny ziemiańskiej; ochrzczony (z braku duchownego prawosławnego) w Kościele katolickim, przez dziadków wychowywany w duchu protestanckim (lecz uczęszczający do katolickiej szkoły OO. Misjonarzy i tam przyjmujący Pierwszą komunię św.), po osieroceniu służył jako paź na dworze carskim, gdzie nasiąkł kulturą rosyjską; przez rok studiował na Uniwersytecie Wileńskim; po wybuchu powstania listopadowego zaciągnął się do korpusu gen. A. Giełguda i wziął udział w wojnie polsko-rosyjskiej 1831 roku; podczas krótkiego internowania w Prusach zainteresował się filozofią; na emigracji we Francji związał się zrazu ze skrajną lewicą (TDP, pismo „Postęp”) i należał do masonerii; przełom duchowy i nawrócenie na ortodoksję katolicką przeżył pod wpływem Bogdana Jańskiego, który zaprosił go do swojej wspólnoty („Domek Jańskiego”), z której uformowało się zakonne Zgromadzenie Zmartwychwstania Pana Naszego Jezusa Chrystusa, zwane potocznie zmartwychwstańcami; po śmierci Jańskiego (1840) i odbyciu studiów teologicznych w Rzymie otrzymał (1841) święcenia kapłańskie; ułożył regułę zmartwychwstańców i był parokrotnie (1842-45, 1873-86) generałem zakonu; założył również (a ściślej: wznowił istniejące w XVI wieku) Papieskie Kolegium Polskie w Rzymie i był jego pierwszym rektorem (1866-72); był nie tylko twórcą stylu duchowości zmartwychwstańców (nadających ortodoksyjnie religijny sens pracy nad zmartwychwstaniem Polski, korygującej błędy doktrynalne mesjanizmu romantycznego) i ich systemu wychowawczego, kierownikiem duchowym, rekolekcjonistą i kaznodzieją, ale również wysoko cenionym eklezjologiem (zwłaszcza jako teoretyk prymatu papieskiego) i konsulatorem Kongregacji Indeksu i Św. Oficjum oraz członkiem dwóch papieskich akademii; zmarł w 1886 roku; po II wojnie światowej rozpoczął się jego proces beatyfikacyjny.

piątek, 24 stycznia 2020

Przedefiniowanie "Tradycji" według reguł ewolucyjnych przez Ratzingera.

Józef Ratzinger - pseudopapież modernistycznego neokościoła
(w latach 2005-2013) jako "Benedykt XVI". 

Przedefiniowanie "Tradycji"
według reguł ewolucyjnych

The Catholic Voice

    26 kwietnia 2006 roku Benedykt XVI na środowej audiencji wykorzystał okazję by poszerzyć swą "nową serię katechez" o lepsze wyjaśnienie tego, co rozumie przez słowo "kościół". "Kościół" jest dla niego "wspólnotą eklezjalną wzbudzoną i utrzymywaną przez Ducha Świętego", która "nie rozciąga się wyłącznie na wszystkich wiernych żyjących w pewnym historycznym okresie, lecz obejmuje także wszystkie czasy i pokolenia. Dlatego" – naucza – "stajemy w obliczu podwójnego uniwersalizmu: uniwersalizmu synchronicznego – jesteśmy zjednoczeni z wiernymi żyjącymi na całym świecie – i uniwersalizmu nazywanego diachronicznym, tzn., przynależą do nas wszystkie czasy: Wierni z przeszłości i przyszłości tworzą wraz z nami jedną, wielką wspólnotę". Ta jedność wierzeń istniejąca pomiędzy ludźmi przeszłości i teraźniejszości (i jak przypuszczam, nawet z przyszłości) kształtuje "więź między doświadczeniem apostolskiej wiary, przeżywanym w pierwotnej społeczności uczniów i współczesnym doświadczaniem Chrystusa w Kościele". Przekaz tego "doświadczenia", które Apostołowie otrzymali w przeszłości na sposób, w jaki współcześnie "wierni" biorą udział w tym "doświadczeniu" jest tym, co obecnie określamy jako Tradycja. "Tradycja to nie przekazywanie rzeczy bądź słów, jakiegoś zbioru martwych przedmiotów. Tradycja jest żyjącą rzeką łączącą nas ze źródłami, jest żywą rzeką, w której źródła zawsze są obecne...". Innymi słowy, Tradycja nie jest (jak to było dotychczas definiowane) stałym zbiorem nauk (nazywanych Depozytem Wiary), przekazywanym wiernie i bez zmiany począwszy od momentu, w którym Apostołowie otrzymali go od Samego Chrystusa, aż do naszych czasów dzięki posłudze Kościoła, nieomylnie kierowanego przez Ducha Świętego. Tradycja została teraz przedefiniowana jako przekaz "doświadczenia" pomiędzy jedną grupą "wiernych" z przeszłości i nową grupą "wiernych" żyjących współcześnie (jednakże ciągle poprzez czas, kosmicznie wzajemnie ze sobą zjednoczonych), które to "doświadczenie" jest w ciągłym ruchu, wciąż żyje, wypełnione jest dynamizmem witalnym, który bezustannie się zmienia, wszakże jest w pewien sposób w ciągłości zjednoczone z tą przeszłością. Ten romans ze sprawami przeszłości, które żyją i zmieniają się wraz z upływem czasu stając się wreszcie tym, czego teraz doświadczamy jest jedną z cech charakterystycznych modernistycznych nauk, przed którymi ostrzegał nas Papież św. Pius X w swej encyklice o modernizmie. A zatem, przedefiniowanie Tradycji według tych ewolucyjnych zasad, dokonane z myślą o współczesnych katolikach jest sukcesem, o jakim pierwsi moderniści chyba nie mogli nawet wówczas marzyć.

X. Antoni Cekada: Bractwo Św. Piotra (niektóre wyciszone problemy). Przeciw [neo]indultyzmowi.

FSSP i "msza indultowa" – modernistyczni pseudotradtycjonaliści, sentymentalni
miłośnicy formy [a nie treści], "boczna kaplica" modernistycznego neokościoła.
high church (dosłownie: wysoki kościół) w Neokościele Novus Ordo.

BRACTWO ŚW. PIOTRA

(niektóre wyciszone problemy)

Ks. Anthony Cekada


    Pytanie: Bractwo Św. Piotra zapoczątkowało ostatnio działalność w sąsiedztwie miejsca gdzie, co tydzień, odprawiam tradycyjną mszę łacińską. Kapłani Bractwa mówią ludziom, aby nie przyjmowali sakramentów na moich Mszach, ponieważ nie otrzymałem uprawnień od miejscowego biskupa, który jest oczywiście kompletnym modernistą. Krytyka mojej osoby przez Bractwo - pomijając jego działalność - stawia mnie w niewygodnej sytuacji.

    Podejrzewam, że powinienem powiedzieć moim wiernym, żeby kierowali się jasnymi kryteriami, ale nie wiem jak dokładnie objaśnić to zagadnienie. Nie jestem sedewakantystą. Jakie jest – pomijając kwestię papieską - stanowisko księdza co do problemów związanych z Bractwem Św. Piotra?

    Odpowiedź: Pomijając kwestię legalności pontyfikatu Jana Pawła II, zagadnienie współpracy czy wspierania Bractwa Kapłańskiego Św. Piotra (FSSP) pociąga ze sobą cały splot problemów eklezjologicznych, doktrynalnych i moralnych. Niezależnie czy zwolennik FSSP gotów jest przyznać to, czy też nie, domyślnie akceptuje on ortodoksję, legalność i/lub wewnętrzną wartość Novus Ordo, ekumenizm, wolność religijną, komunię na rękę, tańce liturgiczne, ministrantki, ewidentnie fałszywe unieważnienia małżeństw, nowy katechizm, podporządkowanie heretyckim biskupom, prawne usankcjonowanie interkomunii z prawosławnymi schizmatykami itd., itp.

    Kapłani FSSP nie mogą potępiać żadnej z tych rzeczy; członkowie Bractwa uzyskali "formalną aprobatę" za cenę swojego milczenia. FSSP nie może też logicznie mówiąc potępiać takich rzeczy – albowiem, gdy ich organizacja cieszy się oficjalną aprobatą w swej bocznej kaplicy Kościoła Soborowego, to Jan Paweł II jest przy głównym ołtarzu z tancerzami na mszy dla członków afrykańskiego synodu, oficjalnie zaaprobowana kobieta w innej kaplicy wsuwa w oficjalnie zaaprobowany sposób hostie do rąk ludzi, a w jeszcze innej kaplicy ktoś prowadzi dziecięce msze stosownie do urzędowo zatwierdzonego dziecięcego dyrektorium. Tradycyjna Msza i tradycyjna Wiara są w ten sposób zredukowane do jednego z wielu dań pośród wielu urzędowo zatwierdzonych w posoborowym bufecie. Kult i Wiara stały się niczym więcej, niż kwestią "preferencji" – ja lubię po staremu, ty lubisz po nowemu, a wszyscy jesteśmy jedną wielką szczęśliwą posoborową rodziną.

    Świeccy są czasami nieświadomi szerszej perspektywy. Widzą oni Tradycyjną Mszę i zakładają, że wszystko jest w porządku. Tak jednak nie jest. W rzeczywistości, Bractwo Św. Piotra krok po kroku prowadzi swych świeckich zwolenników do high church (*) – nostalgicznego skrzydła ekumenicznej, posoborowej religii. Taki cel z pewnością może być daleki od przekonań księży i seminarzystów w FSSP. Ale trudno jest zorientować się, jaki inny powód mogliby oni podać dla obstawania przy starej Mszy, niż czysta, sentymentalna "preferencja".

    Wszyscy członkowie FSSP muszą akceptować legalność i "doktrynalną czystość" Novus Ordo. Dlaczego powstrzymywać się od celebrowania ważnego, dozwolonego i doktrynalnie słusznego rytu Mszy, jeżeli celebruje go sam papież?

Kompletna irracjonalność mahometańskiej sekty.


TRIUMF KRZYŻA

CZYLI

O PRAWDZIE WIARY

KSIĄG IV

O. HIERONIM SAVONAROLA OP

––––––––––

KSIĘGA CZWARTA

–––––

ROZDZIAŁ VII

Kompletna irracjonalność mahometańskiej sekty


    Mahometanie, którzy praktykują żydowski zwyczaj obrzezania i wyznają niemal każdą heretycką doktrynę, stoją w połowie drogi między żydami a heretykami. Naszym ostatnim i to niezbyt trudnym zadaniem będzie obalenie ich nauk. Nie powinno to stanowić trudności, jako że każdy kto zna ich religię i przeczyta Koran Mahometa, łatwo zrozumie niedorzeczność tego systemu. Otóż, religia, aby być prawdziwa, musi być albo nadprzyrodzona, albo musi wywodzić się ze światła religii naturalnej. Mahometański zabobon nie jest inspirowany żadną mądrością, ani ludzką ani Boską i dlatego każdy człowiek choćby słabo obeznany w filozofii, może go łatwo obalić.

    Księga Koranu, czyli zbiór nakazów, stanowi niebywałe świadectwo ignorancji jego autora, Mahometa. Treść tej księgi jest tak bezładnie sklecona, że, sądzę, iż nikt na świecie nie potrafiłby jej uporządkować. Ten brak metodyczności jest wyraźnym znakiem ignorancji oraz słabości umysłu. Koran jest również tak pełny bujd i niemoralności, że zasługuje bardziej na wyśmianie niż na poważną analizę. Oczywiste jest, że takie prawo nie może pochodzić ze światła naturalnego rozumu, z którym jest sprzeczne, a tym bardziej z nadprzyrodzonej inspiracji, gdyż, jak to wykażemy poniżej, to co sprzeciwia się rozumowi naturalnemu jest z konieczności także przeciwne nadprzyrodzonej mądrości.

    Otóż, złe początki rzadko – o ile w ogóle – mają dobre zakończenie. Mahometanizm zaczął się od Mahometa, który, jak mówi nam historia, był najbardziej nierozsądnym i pozbawionym zasad człowiekiem, cudzołożnikiem i rozbójnikiem. Doznawał napadów epileptycznych, które często powalały go na ziemię i te upadki przypisywał konwersacjom z aniołem. Stopniowo i z użyciem – nie argumentacji – lecz przemocy i przekupstwa, zgromadził wokół siebie wielu nieokrzesanych i zdeprawowanych ludzi; i z ich pomocą podbił wiele ludów. Sekta zapoczątkowana w taki sposób nie mogła przynieść dobrych skutków.

czwartek, 23 stycznia 2020

Jan Paweł Lenga - obrońca "konserwatywnego" modernizmu, czy nowy "polski Lefebvre"?

"Arcybiskup ad personam" modernistycznego neokościoła - Jan Paweł Lenga

Lansowany od dłuższego czasu na kolejnego już „bohatera” polskich „konserwatystów Novus Ordo” pan Jan Paweł Lenga (wątpliwe święcenia kapłańskie novus ordo w 1980 r., nieważna „sakra biskupia" w 1991 r.) to typowy obrońca konserwatywnego modernizmu, wzorujący się na Wojtyle i Ratzingerze (ciekawe czy imię Jan Paweł miał nadane na Chrzcie Św., czy też przybrał je sobie na cześć fałszywych „papieży”?). Jan Paweł Lenga od jakiegoś czasu w publikacjach i wywiadach medialnych konsekwentnie powtarza, że Bergoglio „sam się nie utwierdza w wierze i innym tej wiary nie daje, prowadzi świat na manowce". Twierdzi też, że „papież” z Argentyny „głosi nieprawdę, głosi grzech, a nie głosi tradycji, która trwała tyle lat, 2 tysiące lat, wyrzuca ją, traktuje ją, jakby jej nie było. On głosi prawdę tego świata i to jest właśnie prawda diabła” – tak mówi w książkowej rozmowie ze Stanisławem Krajskim. W innym miejscu nazywa działania Bergoglio jako heretyckie. Dodaje też, że w czasie „mszy” (NOM) w „modlitwie eucharystycznej” nie wymienia imienia „Franciszek”. Dlaczego jednak nie potępi on Vaticanum II i wszystkich „papieży soborowych, a wyłącznie Bergoglio? Przecież to nie Bergoglio ale właśnie Józef Ratzinger ogłosił dokument o TRWANIU W (powtórzenie ekumenicznej herezji Vaticanum II)... Zaraz po żałosnym „motu proprio” summorum pontificium, które jest zwykłym kłamstwem i zwodzeniem, a nie żadnym powrotem prawdziwej łacińskiej, katolickiej Mszy Św. sprzed 1955 r. Karol Wojtyła, Montini, Roncalii notorycznie grzeszyli przeciwko przynajmniej dwom przykazaniom Bożym (I, II) m.in w Asyżu, gdzie postawiono na Tabernakulum posążek Buddy, całowanie Koranu przez JPII, modlitwy w synagodze, pielgrzymki utwierdzające w herezji i schizmie innowierców, ale niestety jak wiadomo Internetu wówczas nie było (i ludzie dali się łatwo oszukać), ale teraz jest i można przekonać się na własne oczy i stwierdzić, czy dopiero od 2013 roku mamy do czynienia z antychrystem i nowym ,,Kościołem" czy raczej od śmierci Papieża Piusa XII wraz z powolnym zanikiem Sukcesji Apostolskiej od 1968 roku.

Jan Paweł Lenga sprawujący neo-protestancką
"Wieczerzę pańską" - novus ordo missae (2019 r).

Lenga jest niewątpliwe ikoną dla wielu grup i osób, które uważają że abdykacja Ratzingera w 2013 r. była nieważna, i że prawdziwym papieżem jest cały czas Benedykt XVI. Ludzi takich jest całkiem sporo, wśród nich wymienić można pewnie kilku konserwatywno-modernistycznych „kapłanów” Novus Ordo (przynajmniej jednego, znanego, polskiego idola prawicy i narodowców z Bydgoszczy, byłego już „proboszcza” tamtejszej parafii, który otwarcie przyznał się że również nie wymienia imienia „Franciszek” we mszy). Lenga póki co „odprawia” jedynie modernistyczny, judeo-protestancki obrzęd Novus Ordo Missae, ale podobno „uczy się” liturgii Roncalliańsko-Ratzingerowskiej z 1962 r. (ze zmianami m.in. z 2008 r.), czyli tzw. „mszy [neo]trydenckiej”, a raczej „nadzwyczajnej formy rytu rzymskiego” modernistycznego neokościoła. Lenga jest zapatrzony w Ratzingera jak w święty obraz, nie mówiąc już nawet o Wojtyle, którego uznaje on przecież za „świętego” (ciekawe tylko przez kogo „kanonizowanego” skoro Bergoglio to heretyk... Być może jednak Lenga tłumaczy to tym, że Ratzinger również brał udział w tej „kanonizacji”). Jest on więc zwyczajnym konserwatywnym modernistą (takim samym jak Ratzinger), który dostrzega wierzchołek góry lodowej, jakim jest Bergoglio, ale nie dostrzega całości problemu, czyli herezji i rewolucji Vaticanum II oraz posoborowych pseudopapieży. To co robi w tej chwili Bergoglio, to nic innego jak kolejny etap tej samej rewolucji modernistycznej, która rozpoczęła się chwilę po śmierci Piusa XII w 1958 r., wraz z (nieważnym z mocy samego prawa) wyborem jawnego modernisty, heretyka i masona Angelo Roncalliego, i trwającą do dziś okupacją Watykanu i struktur Kościoła katolickiego przez modernistyczną, masońską sektę. Cytując Bp'a Donalda H. Sanborna, prawdziwego katolickiego Biskupa: „problemem nie jest Bergoglio, problemem jest Vaticanum II”. Każdy, kto tego nie dostrzega, nie rozumie w ogóle obecnego kryzysu Kościoła, i nie jest w stanie dać prawidłowej nań odpowiedzi!