Cytaty

"Pogodnie przyjmuję krzyż, który mi został ofiarowany, (ale) będziemy walczyć nadal o honor Pana naszego Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła świętego i niepokalanego... i nigdy nie pomylimy go z nową religią, która głosi szczęście ziemskie, uciechy, rewolucję i wolność wszelkich uczynków, która obala mszę, kapłaństwo, katechizm i wszystko, co nadprzyrodzone: to antyteza chrześcijaństwa"
ks. Coache

„Wszelka polityka, która nie jest Tradycją, jest z pewnością zdradą”
Arlindo Veiga dos Santos

„Pro Fide, Rege et Patria” – „Za Wiarę, Króla i Ojczyznę”
_________________________________________________

sobota, 28 listopada 2020

X. Rafał J. Trytek ICR: Szykany wobec kapłanów.

Święcenia kapłańskie x. Damiana Dutertre w Verrua Savoia, 26.05.2018 r.


Szykany wobec kapłanów

Kapłan Instytutu rzymskokatolickiego w Kanadzie, ks. Damian Dutertre, został zmuszony do przerwania mszy świętej przez policję. Proszę wszystkich wiernych o modlitwę za nasz apostolat, by mógł trwać i się rozwijać.

Polecam wiernym również modlitwę za śp. kapłanów ks. Raffalli i ojca Pio z Cordoby, kapucyna, a także chorych- Filipa Guepin i ks. Avril.

ks. Rafał J. Trytek ICR

ZA: http://sedevacante.pl/teksty.php?li=129

niedziela, 22 listopada 2020

J. Exc. x Bp Donald H. Sanborn: Przepowiednie o końcu świata. Kazanie na Ostatnią Niedzielę roku.

Przepowiednie o końcu świata

Kazanie wygłoszone w Ostatnią Niedzielę po Zesłaniu Ducha Świętego

(24. XI. 2019 r.) w Londynie, w kaplicy św. Edmunda

BP DONALD J. SANBORN

––––––––

     W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.

     Dzisiejsza Ewangelia stwarza pewne trudności zarówno egzegetom jak i przeciętnemu słuchaczowi, gdyż, Pan nasz Jezus Chrystus skończywszy opisywać koniec świata, oświadcza bardzo uroczyście: "Zaprawdę powiadam wam, iż nie przeminie to pokolenie, ażeby się stało to wszystko. Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą". Tak więc egzegeci mają problem czy ten fragment jest rzeczywiście o końcu świata i dlaczego Pan Jezus to mówi. Wyjaśnienie staje się zrozumiałe, gdy przyjrzymy się następującemu po tym fragmencie wersetowi: "Lecz o owym dniu i godzinie nikt nie wie, ani aniołowie niebiescy, tylko sam Ojciec". Wypowiada te słowa jeszcze w innym miejscu; na pytanie Apostołów: "Kiedy będzie koniec świata?" Pan Jezus odpowiedział: "Nikt nie wie". Mamy więc jasny kontrast: "to pokolenie", "to wszystko" wobec "ów dzień". A zatem w tej Ewangelii Pan Jezus używa słów "to" i "ów" odnosząc się do dwóch różnych zagadnień. Przepowiednie te mają miejsce w Świątyni, na krótko po chwalebnym i triumfalnym wjeździe Chrystusa do Jerozolimy w Niedzielę Palmową. Tuż wcześniej Pan Jezus wypowiedział siedem "biada" do uczonych w Piśmie i faryzeuszy, bo tak jak jest siedem błogosławieństw, tak też jest i siedem "biada" wygłoszonych w Ewangelii św. Mateusza, gdzie Pan Jezus wręcz miażdży ich słowami nazywając grobami pobielanymi, pełnymi kości umarłych i wszelkiego plugastwa. Pan Jezus wręcz "rozrywa ich na strzępy" słowami.  Przepowiada im, że z powodu ich zaślepienia sprowadzą na Jerozolimę straszliwą zagładę. Dalej czyni im wyrzut: "Jeruzalem, Jeruzalem, które zabijasz proroków, i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani, ile razy chciałem zgromadzić dzieci twoje, jako kokosz zgromadza kurczęta swoje pod skrzydła, a nie chciałoś? Oto wam zostanie dom wasz pusty". To powiedziawszy opuścił Świątynię. Lecz uczniowie podeszli do Niego i zaczęli Mu pokazywać budynki Świątyni, lecz On im rzekł: "Widzicie to wszystko? Zaprawdę powiadam wam, nie zostanie tu kamień na kamieniu, który by nie był zwalony". Później, gdy przebywał na Górze Oliwnej, która położona jest bardzo blisko od Jerozolimy, bo tam się udał ze Świątyni, nadeszli uczniowie i pytali Go: "Powiedz nam kiedy to będzie, i co za znak Twojego przyjścia i końca świata?". Uczniowie pytają Go o dwie różne rzeczy. "Kiedy to będzie?" to pytanie odnosi się do zburzenia Jerozolimy, a "…co za znak Twojego przyjścia i końca świata" to zupełnie inny temat. Więc pytają oni o dwie różne sprawy. Nasz Pan Jezus Chrystus odpowiada najpierw na drugie pytanie, pytanie o koniec świata. Odpowiedź, której udziela nasz Pan oznacza, że zburzenie Jerozolimy jest niejako zapowiedzią końca świata. Są to bardzo podobne zdarzenia. Pierwsze z nich to zniszczenie Świątyni Jerozolimskiej, oraz Jerozolimy w ogóle. Te wydarzenia są do siebie bardzo podobne, zarówno co do samego zniszczenia, jego skali jak i pod względem przyczyny zburzenia Jerozolimy i znaków zapowiadających nadchodzące zburzenie Jerozolimy i koniec świata.

piątek, 20 listopada 2020

45'ta rocznica śmierci gen. Francisco Franco.

Dokładnie 45 lat temu, 20 listopada 1975 roku zmarł w Madrycie, w wieku 82 lat (ur. 4 XII 1892), gen. Francisco Paulino Hermenegildo Teódulo Franco y Bahamonde Salgado Pardo de Andrade, żołnierz i mąż stanu, Caudillo Krucjaty i Hiszpanij. Ostatni Krzyżowiec, Bohater i wzór na nasze czasy, który zatrzymał komunizm, ocalił swą Ojczyznę i całą Europę przed ostateczną zagładą (gdyby w 1939 r. komuniści uderzyli z dwóch stron, to zmiażdżyli by Europę). Człowiek któremu czerwono-różowe hieny, ta kudłata zgraja, nie dała zaznać spokoju nawet 44 lata po śmierci, wyrywając Jego zwłoki z miejsca świętego w Dolinie Poległych.


Cześć i chwała Bohaterowi!
Wieczna pamięć!
+R.I.P.+

 Testament gen. Franco:

Hiszpanie! W chwili gdy przychodzi mi złożyć życie w ręce Najwyższego i oddać się bezapelacyjnie pod Jego osąd, proszę Boga o to, by zechciał mi łaskawie dozwolić korzystać ze Swej Obecności, albowiem pragnąłem żyć i umrzeć jako katolik. W Imię Chrystusa szczycę się tym i zawsze było to moją wolą, że jestem wiernym synem Kościoła, na łonie którego dokonam żywota.
Wszystkich proszę o wybaczenie, podobnie, jak sam wybaczam z całego serca tym, którzy okazali się moimi wrogami, jakkolwiek ja sam za takich ich nie uważałem. Wierzę i chciałbym, aby tak było, iż nie można wśród nich znaleźć nikogo oprócz wrogów Hiszpanii, którą kocham do ostatniej godziny i której obiecałem służyć do końca życia, a ten, jak wiem, jest już bliski.
Pragnę podziękować wszystkim, którzy z entuzjazmem, oddaniem i nie dbając o siebie współpracowali w wielkim przedsięwzięciu, którego celem było, aby Hiszpania stała się krajem zjednoczonym, wielkim i wolnym. W imię miłości, jaką czuję do naszej Ojczyzny proszę Was, abyście zachowali tę jedność i pokój oraz obdarzyli przyszłego króla Hiszpanii, Don Juana Carlosa de Bourbon, takim samym uczuciem i taką lojalnością jaką obdarzaliście mnie, żebyście podjęli współpracę i udzielali mu w każdej chwili takiego samego poparcia jak mnie.
Pamiętajcie, że wrogowie Hiszpanii i cywilizacji chrześcijańskiej nie śpią. Czuwajcie zatem i Wy i przedkładajcie najwyższy interes ojczyzny i ludu hiszpańskiego nad jakiekolwiek plany osobiste. Musicie zdobywać sprawiedliwość społeczną i kulturę dla wszystkich ludzi zamieszkujących Hiszpanię i uczynić to swoim nadrzędnym celem. Zachowajcie jedność Hiszpanii, sławiąc w bogatej różnorodności jej regionów źródło jedności ojczyzny. W chwili, gdy zbliża się moja ostatnia godzina, chciałbym połączyć w jedno takie słowa, jak Bóg i Hiszpania, oraz wszystkich Was wziąć w ramiona, by stojąc u progu śmierci, po raz ostatni wznieść z Wami okrzyk:
Naprzód Hiszpanio! Niech żyje Hiszpania!
Francisco Franco

środa, 18 listopada 2020

Ks. Walery: Walka o mszę wszechczasów w Polsce?

Walka o mszę wszechczasów w Polsce?

Ktoś podzielił się ze mną wiadomością o prześladowaniach prawdziwych katolików i duchowieństwa w Polsce: 19.10.2020 BRUTALNA INTERWENCJA POLICJI NASŁANEJ PRZEZ KSIĘŻY SALEZJANÓW!!!"

Poświęciłem trochę czasu na przestudiowanie tego wydarzenia, aby zrozumieć, co naprawdę wydarzyło się 19 października 2020 roku w polskim mieście Poznań, na ulicy Wronieckiej 9.


Salezjanie – żądamy
Mszy Św. Wszechczasów
w kościele
Poznań, Wroniecka 9, adres strony internetowej
(Napis na drzwiach)

Na końcu nagrania widać, że ks. novus ordo Michał Woźnicki (który w 2017 roku rozpoczął „walkę” o „Mszę Wszechczasów”) i jego ministrant zostali „ewakuowani” z kaplicy domowej przez policję. Policjanci chwycili ich za ręce i nogi i znieśli po schodach bezpośrednio do policyjnej furgonetki.

Informacje pod video ogólnie wyjaśniają sytuację (pisownia oryginalna, w tym artykule zamieszczono ze skrótami – ks. W.):
"Msza Święta w rycie rzymskim jest odprawiana codziennie przez Ks. Michała Woźnickiego SDB w Kaplicy-Celi Księdza w Domu Salezjańskim przy kościele pw. N. M. P. Wspomożycielki Wiernych w Poznaniu przy ul. Wronieckiej 9.

Po Mszy Św. Kapłan z wiernymi modli się w intencji aby księża salezjanie przywrócili Mszę Św. w Wszechczasów do kościoła przy Wronieckiej 9.

Od 2016 r. trwa zmaganie Ks. Michała Woźnickiego SDB o przywrócenie Mszy Św. w rycie rzymskim do salezjańskiego kościoła przy ul. Wronieckiej 9 w Poznaniu. Zmaganie wspierają udziałem we Mszy Św. i modlitwą wierni.

Ksiądz Michał Woźnicki SDB dwukrotnie w 2019 roku (6 września oraz 22 listopada) oraz raz w 2020 roku (26 lutego, rozprawa zaplanowana 29 kwietnia została odwołana z powodu zarazy) stawał przed Sądem Cywilnym w Poznaniu pozwany przez Dom Salezjański z Wronieckiej.

Księża Salezjanie przed Sądem Cywilnym żądają eksmisji Księdza z mieszkania, w którym w Jego Kaplicy-Celi składana jest codzienna Najświętsza Ofiara Mszy.

Ksiądz Michał Woźnicki SDB jest jednym z trzech kapłanów salezjanów i to z tej samej Inspektorii Wrocławskiej, który w ostatnim czasie związał siebie obietnicą coram Deo et coram Ecclesia, wobec Boga i wobec Kościoła, by odprawiać do końca życia tylko i wyłącznie Mszę Świętą w rycie rzymskim oraz aby sprawować obrzędy innych sakramentów wg rytu sprzed soboru watykańskiego II.

Pierwszy taką decyzję podjął Ksiądz Jacek Bałemba SDB (17.02.2016 r.).

Drugim był Ksiądz Michał Woźnicki SDB (20.01.2017 r.).

Taką samą obietnicę złożył wobec Pana Boga, jako trzeci salezjanin, Ksiądz Dariusz Kowalczyk SDB (07.12.2019 r.).

Ks. Michał Woźnicki SDB za sprawowanie wyłącznie Mszy Św. w rycie rzymskim i bezkompromisowe głoszenie katolickiej nauki odrzucającej wszystkie nowoczesne błędy i herezje (liberalimz, modernizm, fałszywy ekumenizm) został w sierpniu 2018 r. wyrzucony ze Zgromadzenia Salezjańskiego.

Decyzja Generała Zgromadzenia zarzucająca mu nieposłuszeństwo potwierdzona została przez właściwą Kongregację rzymską działającą w autorytecie papieża.

Wobec pozostałych dwóch salezjanów wrocławski Inspektor Ks. Jarosław Pizoń SDB póki co nakazał im w lutym 2020 podjąć do dnia 15 kwietnia na nowo sprawowanie także nowej - posoborowej mszy (novus ordo missae), a jeśli nie - zagroził, że podejmie wobec nich stosowne kroki."
Na podstawie tego wyjaśnienia można stwierdzić, że nie chodzi tu o prześladowanie prawdziwych katolików w Polsce, lecz o niechęć księdza novus ordo Michała Woźnickiego do przekazania kluczy do mieszkania należącego do novus ordo „Zgromadzenia Salezjańskiego”. Zgromadzenie żąda, aby opuścił mieszkanie i oddał klucze.

Jednak ks. Woźnicki odmawia wyjścia i oddania kluczy, bo nie zgadza się na jego zwolnienie. Mówi, że ma prawo przebywać w mieszkaniu i wykorzystywać je jako placówkę walki o „Mszę Wszechczasów”. Wzywa swoich „braci-kapłanów”, aby poszli za nim i zaczęli uczyć się, jak odprawiać „Mszę Wszechczasów”.

Kazanie Ostrobramskie wygłoszone przez radjo w Ostrej Bramie dnia 4. IV. 1930 roku przez Ks. Tadeusz Sieczkę M. T Wk. Par Ostrobramskiej

 

Godną, sprawiedliwą i ze wszech miar zbawienną jest rzeczą z tej Ostrej Bramy, z tego miejsca  cudownego, gdzie już od 4 wieków króluje wielowładnie nasza Pani i Matka Miłosierdzia , wysławiać Maryę, chwalić Ją i dziękować Jej za łaski, jakie z tego miejsca zlewa na świat cały.

 I nie tylko przed tron Jej zanoszą się błagalne modły o każdej porze dnia od ludu wileńskiego, ale również do Niej zwracają się serca, które nie mają tej radości i zaszczytu, jakie wy macie, drodzy w Chrystusie,  którzy w tej cudownej kaplicy się znajdujecie; i serca te, być może, bijące daleko poza rubieżami naszej Rzeczypospolitej, tęsknią do Tej, co w Ostrej świeci Bramie , a za szczyt szczęścia sobie uważają, gdy mogą tutaj przybyć z pielgrzymką i u stóp Maryi Ostrobramskiej hołd pokorny złożyć.

 A gdy przybywają tu pierwszy raz, to Ostra Brama czyni silne, niezatarte na całe życie wrażenie.

 Ach! bo Ostra - Brama to nie pospolite zjawisko; nad ulicą miasta z budowana kaplica, a z kaplicy wygląda i złotem świeci cudowny Obraz.

 I zjawisko to jest tak wzniosłe, tak nie pospolite, a tak potężne, że nawet ludzie uczeni powiadają, iż można być niedowiarkiem, można być bluźniercą, świętokradcą, komunistą, można być obojętnym religijnie, ale przejść przez Ostrą Bramę obojętnienie można.

 Pątnicy, przybywający z dalekich stron, olśnieni blaskiem Ostrej Bramy powiadają: „Szczęśliwi jesteśmy, że danem nam było być w Ostrej Bramie".

 W roku 1856 odbywał podróże po Litwie i Żmudzi dr. med. kalwin Teodor Tripplin. Zwiedził on Wilno, wstąpił do Ostrej Bramy i w swoim pamiętnik udał wyraz swemu zachwytowi. „Zaprawdę — tak pisze — ani w całej Hiszpanji nie  widziałem nic świętszego, nic piękniejszego, rzewniejsze uczucie, wznioślejszą myśl wzbudzającego, jak kaplica Ostrobramska. Ugiąwszy swoje dumne kalwińskie kolana przed świętością wiernych braci,  poszedłem na od szukanie jedynego znajomego, któregom miał w Wilnie".

 I zdaje się, że jakoby świętość cudownego Obrazu zstąpiła z wyżyn ołtarza na kaplicę, przepoiła ją, przeniknęła, a z niej rozlała się po ulicy Ostrobramskiej.

 Wszak nikt nie śmie z a przeczyć, że i ulica Ostrobramska jest ulicą prawie świętą, ulicą prawie cudowną, ulicą, jak drugiej podobnej nie znajdziemy na święcie całym. A świętość ta datuje się nie od dziś, nie od wczoraj, ale ma za sobą tradycję kilku wieków.

 Wszak wiemy  że już blisko 200 lat mija, jak Magistrat Miasta wydał dekret , aby wszyscy, co przez Ostrą Bramę przechodzą lub przejeżdżają cum omni modestia — z całą skromnością, idąc cicho, czapkę, kapelusz zdejmowali, a w 50 lat przed wydaniem owego dekretu, w samych początkach wieku XVIII wodzowie wojsk zaborczych nie katolickich, wojsk szwedzkich i wojsk rosyjskich, wydawali rozkazy,  by żołnierze sprawujący wartę w Ostrej Bramie palić tytoniu w niej się nie ważyli, ani też śpiewać bluźnierczych i niereligijnych pieśni i to powodowani nie u wielbieniem dla Maryi, lecz przez bojaźni trwogę wobec wielkich cudów, jakie się tutaj działy.

  Tak, przejść przez Ostrą Bramę  obojętnie nie można, bo Ostra Brama jest to miejsce święte, miejsce cudowne i cuda ciągle się tutaj dzieją.

 „Iluż tutaj ciekawych tylko — pisze Ignacy Kraszewski — zamieniło się w pobożnych dzięki przykładowi, dzięki atmosferze modlitwy, która ich otaczała. Spytajmy ludzi, a jeśli szczerze wyznać zechcą, to przekonamy się, że u wielu z nich tu pierwszy raz pobożnie uderzyło serce“.

 „Przypomniałem sobie, pisze wyżej wspomniany dr. Teodor Tripplin, co mi opowiedział w Brześciu Litewskim jenerał Bartol w przytomności dzisiejszej ksieni kanoniczek warszawskich pani Dun Litwinki. Razu jednego przejeżdżał jenerał B. przez Ostrobramską ulicę z innym jenerałem wyznania protestanckiego i przejęty uczuciem religijnem zdjął kaszkiet. Drugi jenerał nie chciał się u korzyć przed świętością tutaj powszechnie u znaną i ku zgorszeniu obecnych tu się modlących zatrzymał na głowie przykrycie, urągając przytem zabobonności jenerała B. Wtem tuż pod bramą mocny wiatr zawiał, oderwał od przyległego domu szyld jakiś i rzucił go na głowę urągającego się wojskowego tak, że mu z niej strącił kaszkiet. Od tej chwili niedowiarek z daleka od bramy zdejmował na krycie, szanując to, co tylu ludziom święte".

 W naszych czasach — dzięki Bogu — pomimo ducha niewiary, jaki się szerzy, pomimo zarazy bolszewickiej i za wziętości Antychrysta, Ostra Brama nie straciła nic na znaczeniu.

 Szacunek i cześć religijna dla Ostrej Bramy w naszych czasach, zamiast maleć, z dniem każdym wzrasta...

 Dzisiaj jest po prostu nie do pomyślenia, aby ktokolwiek odważył się iść czy jechać przez Ostrą Bramę z nakryciem na głowie. Mało tego. Kaplica Ostrobramska wraz z ulicą Ostrobramską robi wrażenie katolickiego kościoła narodów.

 Robi wrażenie kościoła, gdyż wszyscy zachowują się tutaj, tak, jak w kościele. Tutaj przyjęte jest żegnać się, klęczeć n a ulicy, n a śnieg uczy na błocie i mówić kornie pacierze i śpiewać pieśni religijne, lub oparłszy się o filary galerji pozostawać w głębokiem skupieniu; tutaj wszyscy wyznają publicznie, przed światem całym, swoją wiarę, swoje uczucia religijne i swoje nabożeństwo, bo to jest Ostra Brama!

 Ulica Ostrobramska robi wrażenie katolickiego kościoła narodów,

 Przechodzą tędy przedstawiciele różnych wyznań religijnych i różnych narodowości. Przechodzą tędy żydzi, kalwini, protestanci, mahometanie, prawosławni i wszyscy oczy swe zwracają ku Temu Obrazowi: jedni przez ciekawość, drudzy z przyzwyczajenia, inni z pobożności.

 Żyd wrzuca pieniądz do skarbony ostrobramskiej, a na za pytanie, czemu tak czyni, odpowiada, wskazując ręką cudowny Obraz: „Ta mi wiele pomogła".

 Mahometanin prosi o Chrzest święty, bo od Maryi Ostrobramskiej wiele łask doznał.

 A oto wbiega do zakrytji kaplicy duchowny prawosławny i prosi na dzień następny o odprawienie Mszy św. przed cudownym Obrazem, bo jego córeczka kona na łożu śmierelnem.

„Choć jestem ewangelikiem — pisze ktoś, ale na tak wzniosły cel, jak ozdobienie cudownego Obrazu Ostrobramskiego, chętnie składam ofiary".
 
I takich przykład ów my, kapłani, obsługujący to miejsce święte, jesteśmy ciągłymi świadkami.

 Jeśli więc obcy i innowiercy, ci, którzy mają nie szczęście być w nie pewności zbawienia , być poza jednością prawdziwego Kościoła katolickiego, tak czczą Maryę Ostrobramską, o ileż bardziej my, katolicy, dzieci jednego prawdziwego Kościoła, naszą Matkę Ostrobramską czcić i wielbić winniśmy.

 Tak , godną, sprawiedliwą i zbawienną wielce  jest rzeczą z tego miejsca cudownego wysławiać Maryę, i chwalić Ją, i dziękować Jej za łaski, jak i zlewa na świat cały: na was, którzy znajdujecie się tutaj w tem cudownem miejscu, jak i na was, którzy po dalekich krańcach świata rozsiani, słuchacie przez radjo głosu z tej Ostrej Bramy; godną jest rzeczą dziękować Maryi i w chwilach krytycznych, w chwilach niebezpiecznych wołać do Niej tak, jak ten nadpis wskazuje na Bramie: Mater Misericordiae sub Tuum praesidium confugimus“ — Matko Miłosierdzia, pod Twoją obronę uciekamy się.

wtorek, 17 listopada 2020

Zmarł x. [bp?] Henryk Gulbinowicz. R.I.P.+

 Wczoraj w godzinach przedpołudniowych zmarł w szpitalu we Wrocławiu, ur 17 października 1923 r. w Wilnie x. Henryk Roman Gulbinowicz – polski duchowny rzymskokatolicki (w latach 1950 -1965), doktor teologii, tercjarz franciszkański. W 1944 r. został przyjęty do Arcybiskupiego Wyższego Seminarium Duchownego w Wilnie i jednocześnie rozpoczął studia filozoficzno-teologiczne na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie. W 1945 r. jako kleryk uzyskał maturę i wstąpił do Franciszkańskiego Zakonu Świeckich, przyjmując imię zakonne Alojzy. Od tego samego roku odbywał studia w Białymstoku, dokąd przymusowo zostały przeniesione obydwie uczelnie, których był studentem. Święceń prezbiteratu udzielił mu 18 czerwca 1950 r. w prokatedrze Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Białymstoku arcybiskup metropolita wileński Romuald Jałbrzykowski. W latach 1951–1955 odbył studia w zakresie teologii moralnej na Wydziale Teologicznym Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. W 1953 r. uzyskał na tej uczelni licencjat na podstawie pracy Problem niewolnictwa u św. Ambrożego, a studia ukończył z doktoratem na podstawie dysertacji Zagadnienie niewolnictwa, własności i pracy w pismach św. Ambrożego.

W 1970 r. otrzymał nominację biskupią w posoborowym neokościele. Święceń biskupich udzielił mu x. Stefan kard. Wyszyński 8 lutego 1970 r. Nie ma jednak pewności, jakiego użył rytu (są znane przypadki używania dawnego rytuału przez polskich biskupów jeszcze w latach 70'tych), dlatego można domniemywać, że x. Gulbinowicz mógł zostać ważnie konsekrowany na biskupa (jest to jednak wątpliwe). Był administratorem apostolskim w Białymstoku a od 1976 r. arcybiskupem wrocławskim. W sierpniu 1980r. udzielił wsparcia robotnikom strajkujących na Dolnym Śląsku, wyrażając zgodę na obecność kapłanów w zakładach pracy i odprawianie tam [modernistycznej] mszy. Wspierał struktury „Solidarności”, biorąc udział w święceniach lokali i sztandarów, uroczystościach narodowo-religijnych i obchodach zakazanych rocznic. Na początku grudnia 1981 r. ukrył w swojej rezydencji 80 mln zł wypłaconych z konta bankowego przez działaczy dolnośląskiej „Solidarności”, z których następnie była finansowana działalność organizacji. Po wprowadzeniu stanu wojennego udzielał schronienia (m.in. w swojej siedzibie) ukrywającym się działaczom opozycji antykomunistycznej. Publicznie potępiał postępowanie rządzących, apelował o respektowanie praw obywateli, interweniował u władz w sprawie internowanych, a także odwiedzał ośrodki odosobnienia. W marcu 1982 r. powołał Arcybiskupi Komitet Charytatywny we Wrocławiu z zadaniem opieki nad internowanymi, więźniami i biednymi. W związku ze wspieraniem podziemnej „Solidarności” funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa zintensyfikowali działania operacyjne prowadzone wobec niego. Próbowano go zastraszyć, podpalając jego samochód w trakcie wizytacji w Złotoryi w maju 1984 r. We wrześniu 1984 r. przyjął zwolnionych z więzienia dolnośląskich przywódców opozycyjnych, udzielając im błogosławieństwa.

W maju 2019 r., po emisji dokumentu Tylko nie mów nikomu, został publicznie oskarżony o to, że w 1990 r. napastował seksualnie 15-letniego ucznia Niższego Seminarium Duchownego Franciszkanów w Legnicy. 6 listopada 2020 r. Nuncjatura Apostolska w Polsce w zdawkowym komunikacie poinformowała, że w wyniku dochodzenia w sprawie oskarżeń wysuwanych wobec hierarchy i innych zarzutów dotyczących jego przeszłości [okupowana przez modernistów] Stolica Apostolska zarządziła wobec niego: zakaz uczestnictwa w celebracjach i spotkaniach publicznych, zakaz używania insygniów biskupich, pozbawienie prawa do nabożeństwa pogrzebowego i pochówku w katedrze, a także wpłacenie darowizny na rzecz Fundacji św. Józefa, powołanej w celu przeciwdziałania nadużyciom seksualnym. W artykułach opublikowanych w mediach watykańskich doprecyzowano, że zarzuty sformułowane wobec hierarchy dotyczyły molestowania, aktów homoseksualnych i współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa PRL. X. Gulbinowicz zmarł 16 listopada - w święto Matki Bożej Ostrobramskiej - Matki Miłosierdzia. Zmarł po długim pobycie w szpitalu, po ciężkiej chorobie. Miejmy nadzieję, że przed śmiercią zdążył żałować i przynajmniej w części odpokutować za swoje winy. Największą z nich było bez wątpienia przylgnięcie do fałszywej religii - posoborowego neokościoła. Żaden grzech nie obraża Boga tak bardzo, jak grzechy przeciwko Wierze. Herezja, apostazja etc. są gorszymi grzechami, niż wszystkie inne, jakie mu zarzucono, i jedynym, co do którego możemy mieć absolutną pewność że go popełnił, bo to akurat czynił  otwarcie i publicznie...

Niech dobry Bóg za przyczyną Matki Bożej Miłosierdzia i Miłosiernego Serca Jezusowego zlituje się nad jego duszą. R.I.P.+

Redakcja Tenete Traditiones

sobota, 14 listopada 2020

Ks. Walery: Próby obalenia Papiestwa.

Samozwańczy laicy - „kanoniści” powinni wiedzieć, że tylko papieżowi przysługuje upoważnienie do wydawania wyroku, czy biskup posiada jurysdykcję lub czy konsekracja była ważna. Laicy nie posiadają takiej mocy.

Wszyscy biskupi i księża katoliccy są zobowiązani do uznania najwyższego prymatu następców św. Piotra, czyli Papieży, i do sprawowania sakramentów jedynie w jedności z nimi, czyli ze Stolicą Apostolską. Wszyscy świeccy również są zobowiązani do uznania najwyższego prymatu następców św. Piotra.

Prawo Kanoniczne stanowi, że dla zgodnego z prawem udzielania sakramentów jurysdykcję powinni posiadać biskupi i kapłani. Ale to samo Prawo Kanoniczne nie mówi, że biskupi i księża nie posiadają jurysdykcji w czasie wakatu Stolicy Apostolskiej.

Ani Prawo Boże, ani Prawo Kanoniczne nie mówią, że biskupi i księża katoliccy nie mają prawa udzielać sakramentów wiernym podczas wakatu Stolicy Apostolskiej. Istnienie Kościoła przez długi czas bez papieża nie oznacza jego zaniku.

W przypadku fizycznej nieobecności następcy św. Piotra, tj. Papieża, prymat Stolicy Apostolskiej trwa nadal, a wszyscy biskupi i księża nadal mają prawo i obowiązek udzielania sakramentów w jedności ze Stolicą Apostolską.

czwartek, 12 listopada 2020

50'lecie lefebryzmu. Krótkie podsumowanie.


Z powodu całego ostatniego zamieszania, zupełnie zapomniałem o pewnej okrągłej rocznicy, którą "obchodziliśmy" 1 listopada. Mianowicie, dokładnie 50 lat temu powstało w łonie "kościoła" soborowego (modernistycznego neokościoła - sekty Novus Ordo) z inicjatywy abp. Marcela Lefebvre’a (stąd określenie lefebryści) - Bractwo Kapłańskie Św. Piusa X [FSSPX]. Powołane do życia zostało 1 listopada 1970 przez François Charrière – biskupa Lozanny, Genewy i Fryburga, jako stowarzyszenie życia apostolskiego na prawie diecezjalnym, czyli jako stowarzyszenie kleryckie, którego członkowie żyją wspólnie i według określonych reguł, ale bez ślubów zakonnych. Zgodnie z kanonicznym zwyczajem statut Bractwa został zatwierdzony na czas określony (ad experimentum) - do 1976 r.

W owym 1976 r. FSSPX zakończyło oficjalną działalność w ramach modernistycznego neokościoła, i od tego czasu jest niejako "zawieszone w próżni", między neokościołem a Kościołem katolickim. Abp. Lefebvre w Deklaracji z 1976 r. z okazji nałożenia suspensy mówił m.in.: "Kościół, który takie błędy zatwierdza, jest równocześnie schizmatycki i heretycki. Ten Soborowy Kościół nie jest zatem katolicki. W jakimkolwiek stopniu papież, biskupi, księża lub wierni przynależą do tego Nowego Kościoła, w takim oddzielają się sami od Kościoła katolickiego. Kościół Soborowy jest Kościołem schizmatyckim, ponieważ oddalił się od Kościoła katolickiego, który istniał zawsze. Ma on swoje własne, nowe dogmaty, swoje nowe kapłaństwo, swe nowe instytucje, swój nowy kult, wszystkie te rzeczy były już potępione przez Kościół w wielu oficjalnych i ostatecznych dokumentach."

Te słowa stały się niejako na długie lata wręcz drogowskazem i fundamentem dla całego katolickiego ruchu tradycjonalistycznego, jednak już w tych słowach znajdujemy ten dziwny dualizm, gdyż abp. Lefebvre nie stwierdził jasno, że "kościół" soborowy to heretycka sekta, nie mająca nic wspólnego z Kościołem katolickim, choć z jego słów to oczywiście wynika (skoro ten "kościół" jest schizmatycki i heretycki, to NIE JEST katolicki, a więc nie jest Kościołem). Nie powiedział też wprost, że "papież", należący do tego "heretyckiego i schizmatyckiego Kościoła Soborowego" nie może być jednocześnie i nie jest Papieżem Kościoła katolickiego, choć również jest to jedyny logiczny wniosek teologiczny.

Ten dualizm obecny od samego początku w doktrynie lefebrystycznej, doprowadził ostatecznie do wypowiedzi w rodzaju: "Całym sercem i całą duszą przywiązani jesteśmy do katolickiego Rzymu, strażnika wiary katolickiej i koniecznej dla zachowania wiary tradycji, do Wiecznego Rzymu, nauczyciela mądrości i prawdy. Odrzucamy natomiast i zawsze odrzucaliśmy wierność Rzymowi tendencji neomodernistycznych i neoprotestanckich, które jasno doszły do głosu na II Soborze Watykańskim oraz w reformach posoborowych.". Tak więc abp. Lefebvre postawił samego siebie w miejscu Papieża, i sam postanowił że będzie odtąd decydował, kiedy Rzym wypowiada się jako strażnik wiary katolickiej i tradycji, nauczyciel mądrości i prawdy, i kiedy należy go słuchać, a kiedy to mamy do czynienia z Rzymem o tendencji neomodernistycznej i neoprotestanckiej, i słuchać go nie wolno. Wbrew temu co mówił, abp. Lefebvre ogłosił się de facto Papieżem - najwyższym żyjącym autorytetem w sprawach Wiary i moralności. "Roztropnościowe" stanowisko abp. Lefebvre, a następnie "stanowisko Bractwa", stało się substytutem Magisterium Kościoła. Wbrew temu, co mówił abp. Lefebvre, stworzył on w zasadzie nową doktrynę, jego osobistą, swoje własne nauczanie (czyli herezję), które nie jest nauczaniem Kościoła katolickiego, dlatego można nazywać tą herezję mianem lefebryzmu, a jej zwolenników "lefebrystami", i nie jest to określenie błędne lub obraźliwe, lecz jest to stwierdzenie faktu, tak jak nazywanie protestantów "luteranami", "kalwinami" etc. W zasadzie nie jest to nawet nowa herezja, lecz powtórzenie wielu starych błędów, jak gallikanizm, jansenizm, "starokatolicyzm" etc. Tak samo mamy tutaj do czynienia z odrzuceniem zasady bezwzględnego posłuszeństwa Kościołowi, którego głos jest głosem Boga na ziemi, Prymatu Papieża, czy w praktyce odrzuceniem Papieskiej Nieomylności.

środa, 11 listopada 2020

11 listopada - 102 rocznica przekazania przez Radę Regencyjną zwierzchniej władzy nad wojskiem polskim brygadierowi Józefowi Piłsudskiemu.

11 XI 1918 roku, w wagonie kolejowym w Compiègne został podpisany rozejm Niemiec z państwami ententy. W Warszawie, zaczęto rozbrajać żołnierzy niemieckich. Władza nad odradzającym się wojskiem polskim została przekazana Józefowi Piłsudskiemu. 

Trzy dni później, 14 listopada, Rada Regencyjna przekazała J. Piłsudskiemu władzę nad całym państwem. 

Królestwo Polskie, które po 86 latach niebytu politycznego odrodziło się 7 października, przestało istnieć.

Jednak, co się stało, to się nie odstanie. 11 listopada 1918 roku, na mapę Europy powróciło państwo Polskie. Uboższe o koronę i w rękach partii politycznych, ale powróciło. Dlatego też, w końcowym rozrachunku trzeba przyznać że dwudziestolecie międzywojenne, pomimo budowania nowej Polski, umocniło w nas wystarczająco jestestwa abyśmy byli w stanie przeżyć drugą wojnę światową i okupację ludową. Dla samego państwa i polskiej sceny politycznej wielką szkodą był fakt iż Józef Piłsudski tak późno zaczął ją ‘zamiatać’ a samego siebie 'konserwować'.

Jak co roku, ulicami polskich miast, pod najróżniejszymi banerami i hasłami, maszerować będą niemalże wszyscy, ja pozwolę sobie powtórzyć za profesorem Bartyzelem że; „marzy mi się jeszcze taki dzień, w którym jedyny marsz, jaki będzie można oglądać na ulicach miast to przemarsz powracającej z rubieży Imperium zwycięskiej armii, rzucającej zdobyczne sztandary pod stopy Jego Królewskiego Majestatu.”

Arek Jakubczyk

za: Facebook.com

Czy mamy co dzisiaj świętować, poza czysto historyczną i symboliczną rocznicą przekazania przez Radę Regencyjną zwierzchniej władzy nad wojskiem brygadierowi Józefowi Piłsudskiemu oraz zamianowanie go naczelnym dowódcą wojsk polskich, w dniu 11 listopada 1918 r.? Polska odzyskała niepodległość ponad miesiąc wcześniej, 7 października 1918 r., gdy Rada Regencyjna Królestwa Polskiego wydała oficjalną odezwę do Narodu, ogłaszając niepodległość Polski. Do 11 listopada powstały już polskie struktury administracyjne i wojskowe, a kolejne miasta (w tym polski Lwów) ogłaszały swą przynależność do Państwa (Królestwa) Polskiego. Po 1920 r. obchody 11 listopada miały charakter wyłącznie wojskowy (podobnie jak dziś obchodzi się np. 15 sierpnia jako "święto wojska polskiego"), i nie było w tym dniu żadnej oddolnej tradycji jakiegoś ogólnonarodowego świętowania (poza kręgami ściśle sanacyjnymi i piłsudczykowskimi). Dopiero ustawą z dn. 23 kwietnia 1937 r. Rząd II RP nadał tym obchodom oficjalny, państwowy charakter, oficjalnie ustanawiając dzień 11 listopada jako wolny od pracy, w celu uczczenia "odzyskania suwerenności państwowej wraz z zakończeniem I wojny światowej oraz upamiętniać osobę i zasługi Józefa Piłsudskiego". Do czasu wybuchu II wojny światowej obchody państwowe w niepodległej Polsce odbyły się tylko dwa razy: w 1937 i 1938 r.

Dziś przede wszystkim nie mamy już CZEGO świętować, gdyż nie mamy niepodległości. Świętowanie "Dnia Niepodległości" w okupowanym państwie, zakrawa wręcz o kpinę. Nie mamy aktualnej, współczesnej daty, takiej jak 7 października (czy jak kto woli, 11 listopada) 1918 r. Od 1939 r. mamy okupację, która co prawda zmienia się, ale się nie kończy. Nie czas i miejsce na oceny który z okresów tejże okupacji był lepszy, a który gorszy, jednak jedno jest pewne : od 81 lat jesteśmy w politycznym niebycie. Owszem, Państwo Polskie istniało jeszcze przez jakiś czas na uchodźstwie, jednak wraz z utratą uznania międzynarodowego, był to już wyłącznie byt teoretyczny, który ostatecznie zakończył się wraz z tragiczną śmiercią w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem w 2010 r. ostatniego Prezydenta RP - śp. Ryszarda Kaczorowskiego. W 1990 r. nie doszło bowiem do choćby tak niefortunnego, lecz jednak legalnego przekazania władzy jak uczyniła to Rada Regencyjna w 1918 r. 20 grudnia 1990 r. Prezydent Ryszard Kaczorowski zakończył działanie swojego urzędu oraz rządu na emigracji i cztery dni później przekazał na Zamku Królewskim w Warszawie insygnia prezydenckie II Rzeczypospolitej, wśród nich insygnia Orderu Orła Białego i Orderu Odrodzenia Polski wybranemu w "wyborach powszechnych" "prezydentowi" Lechowi Wałęsie. Nie doszło jednak do oficjalnego przekazania władzy na podstawie artykułu 24 Konstytucji RP z 23 kwietnia 1935 (tzw. Kwietniowej), na którą Prezydent Kaczorowski składał swoją Przysięgę Prezydencką, i która jest ostatnią (do dziś obowiązującą) Konstytucją niepodległej Polski. Lech Wałęsa nie został oficjalnie wyznaczony w zarządzeniu na „następcę Prezydenta Rzeczypospolitej na wypadek opróżnienia się urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości”. Nie złożył również przysięgi na Konstytucję "Kwietniową", lecz na "aktualnie obowiązującą" stalinowską konstytutę PRL'u z 22 lipca 1952 r. ... Przekazanie samych przedmiotów związanych z urzędem, bez dopełnienia jakichkolwiek wymogów formalnych, nie może być traktowane jako przekazanie urzędu. 

Skandal goni skandal, czyli z życia neokościoła.

 Powoli kończy się modernistyczna mitologia Wojtyliańska i Don Stanislao.


Jak podaje "Tygodnik Podhalański": 

Wczoraj wieczorem w telewizji TVN ukazał się obszerny reportaż "Don Stanislao. Druga twarz kardynała Dziwisza".

Autorzy reportażu przedstawili relacje świadków, dziennikarzy, publicystów, którzy zarzucają pochodzącemu z Raby Wyżnej kard. Dziwiszowi, byłemu sekretarzowi św. Jana Pawła II, tuszowanie pedofili w Kościele.

W telewizyjnym materiale padają zarzuty, że ks. Dziwisz za pośrednictwem ks. Isakowicza Zaleskiego dowiedział się na przykład o skandalu pedofilskim w diecezji bielsko-żywieckiej, którą jako metropolita krakowski nadzorował. Chodzi też o skandale międzynarodowe, m. in. dotyczące wykorzystywania seksualnego nieletnich w Legionie Chrystusa, którego założycielem był Marcial Maciel Degollado.

Kardynał Dziwisz mimo wielu prób nie spotkał się dziennikarzem TVN, odbył z nim jedynie rozmowę telefoniczną. Po publikacji materiału kardynał wysłał oświadczenie, w którym napisał, że ponawia propozycję by sprawami oceny działań podjętych przez Kościół w reportażu zajęła się niezależna komisja.

- Jestem gotowy do pełnej współpracy z taką komisją. Zależy mi na transparentnym wyjaśnieniu tych spraw. Nie chodzi o wybielanie lub ukrywanie ewentualnych zaniedbań, ale o rzetelne przedstawienie faktów - napisał kardynał. 

Po tym jak kilka dni temu okupowana przez modernistów "Stolica Apostolska" ukarała 97-letniego "kardynała" novus ordo, xiędza Henryka Gulbinowicza m.in. zakazem publicznych wystąpień, uczestniczenia w liturgii novus ordo czy pogrzebu we wrocławskiej katedrze (skazany został za czyny pedofilskie, molestowanie i 16-letnią współpracę z PRL-owską Służbą Bezpieczeństwa - ujawnił "L'Osservatore Romano") dziś dowiadujemy się o kolejnych haniebnych czynach, tym razem innego słynnego "kardynała", xiędza Stanisława Dziwisza, bliskiego współpracownika i osobistego sekretarza "papieża" novus ordo - x. bp. Karola Wojtyła (tzw. "Jana Pawła II"). W końcu na jaw wychodzi cała prawda o jego kapłaństwie, co rzuca jasny obraz na osoby z którymi był ściśle związany, które doprowadziły do jego kolejnych awansów w strukturze posoborowego "kościoła".

Poczekajmy jeszcze chwile i JPII pozbędzie się tytułu "świętego" w modernistycznym neokościele. Bergoglio uroczyście ogłosi, że popełnił błąd, i odwoła jego "kanonizację". Moderniści doskonale wiedzieli czym pachnie jak wyjdą wszystkie brudy na światło dzienne i właśnie dlatego na szybkiego, na siłę robili go "świętym". Nikt w historii (nawet posoborowego neokościoła) nie został "świętym" w tak krótkim czasie, bez żadnego procesu. Teraz już można domyślać się czemu...

Miejmy nadzieję, że cała ta modernistyczna farsa wkrótce się skończy...

Redakcja Tenete Traditiones

czwartek, 5 listopada 2020

Hańba listopadowa! Nic się nie zmieni. Morawiecki i Duda mają na rękach krew polskich dzieci.

Dwa tygodnie temu, 22 października 2020 r. Trybunał Konstytucyjny jednoznacznie stwierdził, że przesłanka eugeniczna do dokonania aborcji jest w całości sprzeczna z konstytucją "III RP". Wyrok zapadł po blisko trzech latach od złożenia pierwszego wniosku poselskiego w tej sprawie oraz po blisko trzech latach od wprowadzenia do Sejmu największej w historii Polski inicjatywy pro-life – projektu #ZatrzymajAborcję, którego postulat był zbieżny z wnioskiem do Trybunału.

Jednak, aby wyrok wszedł w życie, musi zostać opublikowany w Monitorze Polskim (Dzienniku Urzędowym Rzeczypospolitej Polskiej, pot. Dzienniku Ustaw). Publikację planowano najpóźniej na 2 listopada 2020 r., jednak tak się nie stało. Żaden rząd nie może stawiać się w roli recenzenta wyroków TK i wstrzymywać zamieszczenia ich w Dzienniku Ustaw, nie istnieje też przepis, który pozwalałby publikację uzależniać od kwestii politycznych. Brak publikacji wyroku jest oczywistym łamaniem prawa. Oznacza także, że w dalszym ciągu morduje się w szpitalach dzieci podejrzane o chorobę lub niepełnosprawność. Dziś mija 3 dzień od ostatecznej, maksymalnej przewidzianej prawem daty publikacji wyroku TK. Rząd Morawieckiego po raz kolejny dopuścił się przestępstwa przeciwko ustrojowi państwa, za które powinien odpowiedzieć przed Trybunałem Stanu. 

Jednocześnie do sejmu został złożony projekt nowej ustawy aborcyjnej autorstwa Andrzeja Dudy - [p]rezydenta "III RP". Ustawa ta jest jawnie sprzeczna z wyrokiem TK, który orzekł o sprzeczności przesłanki eugenicznej z ustawą zasadniczą W CAŁOŚCI (tzn. bez żadnych wyjątków). Ustawa Dudy oznacza właściwie nowy "kompromis aborcyjny" (określenie "kompromis" w kwestii ochrony życia ludzkiego jest tak obrzydliwe, że nie można traktować go w ogóle poważnie, to drwina z ludzkiej inteligencji). Ta ustawa to nieśmieszny żart, pokazujący gdzie PiS'owcy mają prawo, sprawiedliwość, konstytucję, obietnice i deklaracje wyborcze, nie mówiąc już o moralności. Ustawa Dudy wprowadza rozróżnienie na dzieci "bardziej chore" (które wciąż będzie można mordować) i "mniej chore", które będą mogły żyć. Będzie to należało do subiektywnej opinii lekarza, gdyż nie istnieje ścisła, naukowa definicja tzw. "wad letalnych", a niektórzy zaliczają do takich również np. ciężkie przypadki zespołu Downa. W praktyce więc niewiele (a właściwie to nic) się zmieni.