Cytaty

"Pogodnie przyjmuję krzyż, który mi został ofiarowany, (ale) będziemy walczyć nadal o honor Pana naszego Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła świętego i niepokalanego... i nigdy nie pomylimy go z nową religią, która głosi szczęście ziemskie, uciechy, rewolucję i wolność wszelkich uczynków, która obala mszę, kapłaństwo, katechizm i wszystko, co nadprzyrodzone: to antyteza chrześcijaństwa"
ks. Coache

„Wszelka polityka, która nie jest Tradycją, jest z pewnością zdradą”
Arlindo Veiga dos Santos

„Pro Fide, Rege et Patria” – „Za Wiarę, Króla i Ojczyznę”
_________________________________________________

środa, 31 marca 2021

"Traditio": Czy tradycyjny katolik może polecać przyjęcie chrztu w kościele Novus Ordo?

 Czytelniczka pyta: "Czy tradycyjny katolik może polecać przyjęcie chrztu w kościele Novus Ordo?" (1)

"TRADITIO"

––––––––


      Zwolennicy neokościoła nie przystępują teraz do chrztu, lecz do tego, co od 1969 roku nazywane jest "rytuałem inicjacji" – podobnym do przystąpienia do loży masońskiej. "Inicjacje" neokościoła są zazwyczaj nieważne, a nawet jeśli byłyby ważne, to osoba zainteresowana zostałaby natychmiast ekskomunikowana za przyjęcie formalnego członkostwa w sekcie niekatolickiej.

–––––––––––

Od: Petra

Drodzy ojcowie "Traditio":

     Jestem tradycyjną katoliczką, która niedawno namówiła dorosłą kobietę do przyjęcia chrztu. Powiedziałam jej, że nauczę ją tradycyjnego katechizmu wiary katolickiej. Ponieważ słyszałam, że neokościół Novus Ordo nadal używa tradycyjnej formy chrztu, aczkolwiek w potocznej angielszczyźnie, poradziłam jej, aby chrzest odbył się w miejscowym kościele Novus Ordo.

Odpowiedź ojców "Traditio":

     Taki czyn byłby najprawdopodobniej nieważny, a na pewno byłby ciężkim świętokradztwem. W rzeczywistości neokościół zazwyczaj nie używa ważnej formy chrztu; zatem "chrzest" byłby nieważny. Tak naprawdę, to w Novus Ordo nie ma nawet chrztu, od 1969 roku posiada tylko coś, co sam nazywa "rytuałem inicjacji" – podobnym do rytuału wstąpienia do loży masońskiej.

     Nawet gdyby neokościół użył ważnej formy, nie można by zakładać istnienia ważnej intencji u heretyckiego prezbitera-szafarza Novus Ordo; zatem "chrzest" byłby nieważny. Co więcej, nawet gdyby "inicjacja" Novus Ordo była ważna, osoba zainteresowana byłaby natychmiast ekskomunikowana na mocy dokonanego przez siebie czynu za to, że została formalnym członkiem niekatolickiej sekty.

X. Rafał Trytek ICR: Setna rocznica śmierci ojca Wenantego Katarzyńca.

 Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!

W marcu 2021 roku obchodzimy setną rocznicę śmierci ojca Wenantego Katarzyńca, franciszkanina konwentualnego, zmarłego w opinii świętości. Jego proces beatyfikacyjny rozpoczął papież Pius XII. Ojciec Maksymilian Maria Kolbe pisał o swoim znajomym, że nie czynił rzeczy nadzwyczajnych, ale zwyczajne robił nadzwyczajnie. Urodzony 7 października 1889 roku w Obydowie na północ od Lwowa (niedaleko Kamionki Strumiłowej), odznaczał się od dzieciństwa powagą i skupieniem. Jego ulubioną zabawą było uczenie innych dzieci zasad wiary. Naśmiewano się z Niego, ale Jego cierpliwość i gotowość do pomocy jednała Mu prześmiewców. Gdy zaczął chodzić do szkoły w Kamionce, pozwolono Mu służyć do mszy świętej (w Obydowie nie było kościoła, jedynie kaplica franciszkańska), pomimo że pochodził z innej miejscowości (bycie ministrantem było wielkim honorem i „obcych” nie dopuszczano do służby przy ołtarzu w „swoim” kościele). Po rozpoczęciu studium nauczycielskiego przeniósł się do Lwowa, gdzie miał możliwość codziennego pielgrzymowania po tamtejszych kościołach. Szczególnie upodobał sobie kościół klarysek od Wieczystej Adoracji na Łyczakowie, gdzie niemal codziennie spędzał sporo czasu na czczeniu Eucharystycznego Króla Miłości.

X. Rafał Trytek ICR: Belz constanter Fidelis.


    Tytułowa maksyma (w języku polskim tłumaczymy ją na: "Bełz stale wierny") wypisana jest na bramie kościoła Najświętszej Mari Panny w Bełzie (zbudowanym w latach 1906-1911). W mieście znajdują się jeszcze dwa podominikańskie klasztory - p.w. Wniebowzięcia N.M.P., który od końca XIV wieku aż do kasaty w wyniku "reform" józefińskich po rozbiorze, należał do Braci (obecnie jest tam ratusz), oraz Sióstr, p.w. Niepokalanego Poczęcia N.M.P.- również zlikwidowany przez Austriaków, jako "niewykonujący żadnej pożytecznej działalności". Bełz kojarzymy jako miejscowość, która już od końca X wieku leżała na  pograniczu wpływów polskich i ruskich. Święty Włodzimierz zabrał to miasto Piastom w roku 981. W XIV wieku Bełz stał się z powrotem polski, a przede wszystkim w tym stuleciu (w roku 1382), książę Władysław Opolczyk przeniósł czczony tam cudowny obraz Bogarodzicy na Jasną Górę. To już niemal sześć i pół wieku odkąd Maryja wysłuchuje na częstochowskim wzgórzu próśb wiernych z wielu narodów, a przede wszystkim Polaków. 

Na miejsce wywiezionej ikony wprowadzono jej kopię, która również jest czczona jako cudowna. Jest to Matka Boża zwana Zameczkową. Mało kto wie, że Bełz znalazł się po II wojnie światowej w granicach (pojałtańskiej) Polski. Dopiero umowa z 15 lutego 1951 r. wymusiła na Polsce oddanie Związkowi Radzieckiemu- Bełza, Krystynopola, wschodniej części Sokala, Uhnowa i Chorobrowa. Akcja była przeprowadzona pod kryptonimem "H-T", od nazw powiatów hrubieszowskiego i tomaszowskiego, których wschodnie części odcięto wtedy od Macierzy. W zamian otrzymaliśmy Ustrzyki Dolne i część Bieszczad. Tereny te były wyeksploatowane z ropy naftowej i ubogie. Ludność ukraińską z tych ziem wysiedlono do ZSRR. Niestety ten los spotkał również bieszczadzkich Polaków, którzy zdecydowali się zostać w swoich domostwach pomimo przyłączenia tej ziemi do Ukraińskiej SRR w roku 1945. Przesiedlono ich na stepy pod Odessą. Przyczyną tych późnych przesiedleń Polaków z Sokalszczyzny było odkrycie w tamtym rejonie złóż węgla kamiennego. W 1952 roku Generalissimus Stalin planował dalsze okrojenie wschodniej Polski. Tym razem chciał nam odebrać miasto Hrubieszów z okolicznymi miejscowościami. Jego śmierć w roku następnym szczęśliwie ocaliła Polaków z tamtych ziem przed strasznym losem wypędzenia...

wtorek, 30 marca 2021

Moderniści odrzucają Główne Prawdy Wiary.

Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a złe karze.


Jak wiemy, moderniści potrafią zanegować wszystko, co stanowi fundament chrześcijaństwa. Niekiedy wprost negują oni Dogmaty Wiary (jak np. Bergoglio, który zanegował już Niepokalane Poczęcie N.M.P.), albo fakty historyczne z życia Chrystusa Pana (nawet samo Zmartwychwstanie Pańskie) czy Świętych, potrafią negować w ogóle historyczność Świętych i usuwać ich z kalendarza liturgicznego (np. Św. Jerzego, czy Św. Mikołaja). Z największą lubością negują oni te wszystkie Prawdy Wiary które nie zostały jeszcze zdefiniowane dogmatycznie (jak np. Wszechpośrednictwo N.M.P.), bądź też Prawdy które co prawda zostały dogmatycznie ogłoszone, ale moderniści są w stanie zmienić ich interpretacje, tak że nie wynika z nich już to, co Kościół zawsze nauczał (np. Dogmat poza Kościołem nie ma zbawienia, całkowicie zdegradowany i zniszczony przez fałszywy ekumenizm w dokumentach Vaticanum II, nie utożsamiających już Kościoła Chrystusowego z Kościołem katolickim, podających nową, fałszywą definicję "kościoła" jako ludu bożego, do którego należą tak naprawdę de facto wszyscy ludzie bez wyjątku).

Nie powinno to być dla nas zaskoczeniem, gdyż Św. Pius X jasno wykazał czym jest, i do czego prowadzi modernizm. Jest on ściekiem (kloaką) wszystkich herezji, i prowadzi nieuchronnie do apostazji, czyli całkowitej utraty Wiary. Modernistom przeszkadza wszystko, co w choćby najmniejszym stopniu przypomina im o fundamentach chrześcijańskiej (Rzymskokatolickiej) Św. Wiary. Jednym z takich małych acz bolesnych "cierni w stopie" jest, zwłaszcza dla tych bardziej liberalnych, progresywnych modernistów w Polsce tzw. "Sześć Głównych Prawd Wiary", czyli formuła katechetyczna, której tradycyjnie uczy się małe dzieci przed Pierwszą Komunią Św. Zazwyczaj w starych modlitewnikach i małych katechizmach Sześć Głównych Prawd Wiary jest umieszczane na początku przed Credo, Dekalogiem czy ośmioma błogosławieństwami. Jest to więc bardzo ważna formuła, którą chrześcijanie muszą znać od najmniejszych lat, jest to niejako streszczenie tego, w co trzeba wierzyć, aby się zbawić. Nie są to bynajmniej najważniejsze Dogmaty chrześcijaństwa czy główne tajemnice Wiary. Są to raczej najważniejsze prawidła życia chrześcijańskiego, które należy mieć zawsze przed oczyma, aby być dobrym katolikiem. Można powiedzieć, że to w dużej mierze skrót Krótkiego Zbioru Zasad Życia Chrześcijańskiego ułożonego przez Kardynała Merciera, który również umieszczany bywa na początku wielu modlitewników i mszalików.

X. Rafał Trytek ICR: Błogosławiona kula.

       20 maja 1521 roku święty Ignacy Loyola został ciężko ranny podczas hiszpańsko-francuskiej bitwy pod Pampeluną. Kula roztrzaskała mu nogę i unieruchomiła na długi czas. Raczej dla zabicia czasu niż z pobożności baskijski szlachcic sięgnął po "Żywot Chrystusa" Ludolfa z Saksonii i żywoty świętych. Najbardziej spodobali mu się - św. Franciszek z Asyżu i św. Dominik zwany Guzmanem. Tak rozpoczął się u Niego powolny proces nawrócenia. Podczas pielgrzymki do Czarnej Madonny w Montserrat - Pani Katalonii, święty Ignacy zostawił swoją rycerską zbroję przed Cudowną Figurą jako wotum. Od tej pory rozpoczął wojowanie w innej wojnie - duchowej i nadprzyrodzonej. Gdy 27 września (w Polsce obchodzimy wtedy święto Przeniesienia relikwii św. Stanisława) 1540 roku, Kościół zatwierdzał Towarzystwo Jezusowe, tytuł dokumentu brzmiał "Regimini militantis Ecclesiae". Zanim to nastąpiło, św. Ignacy przybył 2 lutego 1528 roku do Paryża by - w wieku 37 lat - rozpocząć studia.

W święto Wniebowzięcia N.M.P. 1534 roku, pierwszych dziesięciu Towarzyszy Jezusa składa śluby na paryskim Wzgórzu Męczenników- Montmartre. Jezuici pragną jechać do Ziemi Świętej, ale sytuacja na Bliskim Wschodzie uniemożliwia im to. Przyjeżdżają więc do Rzymu, by oddać się do dyspozycji papieża i podjąć każdej zleconej im pracy. Ta dyspozycyjność wobec Stolicy Apostolskiej - bycie na każde skinienie Ojca Świętego i podejmowanie się jakiejkolwiek misji, stało się czwartym ślubem jezuitów. Na początku jezuici są w Rzymie podejrzani - noszą sutanny zamiast habitów, nie śpiewają w chórze brewiarza, przyjmują w szeregi "nowych chrześcijan" czyli nawróconych żydów itd. Nie ufa im papież Paweł IV (współzałożyciel kajetanów czyli teatynów) węszący wszędzie wokół siebie wpływy protestanckie, ale nie cofa decyzji swojego poprzednika Juliusza III, który zatwierdził Formułę Instytutu już w 1550 r. W krótkim czasie jezuici rozpoczynają misje zagraniczne. W 1547 r. docierają do Brazylii, a w dwa lata później święty Franciszek Ksawery przybywa do Japonii. Podejmują się też, po początkowym wahaniu, pracy w szkołach. W ten sposób docierają do młodzieży z rodzin protestanckich, a jednocześnie umacniają w Wierze katolików. Święty Piotr Kanizjusz, doktor Kościoła, wygrywa polemikę z luteranami w Niemczech, ale i bezskutecznie próbuje powstrzymać na sejmie piotrkowskim 1558 roku zalew Polski przez kacerskie doktryny. W 1565 roku kardynał Stanisław Hozjusz sprowadza jezuitów do Braniewa. W 1567 roku młody polski szlachcic Stanisław Kostka z Rostkowa, opuszcza Wiedeń i po długiej wędrówce dociera do Ingolstadt, gdzie przyjmuje Go św. Kanizjusz, a potem wysyła do Rzymu. W Stolicy chrześcijaństwa trzeci generał jezuitów, święty Franciszek Borgiasz przyjmuje św. Stanisława do nowicjatu. W 1568 roku św. Stanisław umiera z powodu zarazy. Zostaje beatyfikowany wraz ze św. Alojzym Gonzagą w 1605 roku. Obydwaj są patronami młodzieży. Nieco wcześniej, drugi generał jezuitów Jakub Lainez, doprowadza do końca Sobór Trydencki i przeforsowuje soborową definicję dogmatyczną, stwierdzającą przeciw protestantom, że msza święta ma charakter ofiary przebłagalnej. Wielkim przyjacielem synów św. Ignacego zostaje papież święty Pius V.

WIELKI TYDZIEŃ. Niedziela Palmowa.

Uroczystości Niedzieli Palmowej (II Niedzieli Męki Pańskiej, inaczej Niedzieli kwietnej), poświęcenie palm i procesja z palmami, zgodnie z odwieczną liturgią Kościoła Świętego, nietkniętą przez modernistycznych "reformatorów". 

Seminarium Trójcy Przenajświętszej, Brooksville, Floryda. USA




Zdjęcia pochodzą z profilu Sióstr Św. Tomasza z Akwinu, Facebook.com

sobota, 27 marca 2021

Współodkupicielka rodzaju ludzkiego. Krótki zbiór cytatów z Magisterium Kościoła i świętych.

 

Pseudopapież Jerzy Bergoglio niedawno już po raz kolejny zanegował prawdę Wiary Świętej (nie ogłoszoną jeszcze uroczyście przez Kościół w nadzwyczajnym akcie Magisterium jako Dogmat Wiary, ale stale obecną w nieomylnym, zwyczajnym Magisterium Kościoła i naukach świętych) o Najświętszej Maryi Pannie jako Współodkupicielce rodzaju ludzkiego, i Pośredniczce Wszelkich Łask. Bergoglio powiedział w środę, podczas "audiencji generalnej", że Jezus powierzył nam Maryję Dziewicę jako Matkę, a "nie jako współodkupicielkę". Chociaż chrześcijanie zawsze nadawali Maryi piękne tytuły, ważne jest, aby pamiętać, że Chrystus jest jedynym Odkupicielem – mówił Bergoglio. W zeszłym roku nazwał on wręcz tą odwieczną prawdę Wiary "głupotą" [sic!], teraz stwierdził "jedynie", że takie tytuły wobec Matki Bożej, stosowane wielokrotnie przez Kościół i świętych, choć są "wyrazem miłości dziecka do swojej mamy", to są jego zdaniem "przesadzone" i trzeba być wobec nich "ostrożnym". Wiemy że Bergoglio ma w zwyczaju atakować dogmaty Maryjne, m.in. w 2019 r. zanegował on Dogmat o Niepokalanym Poczęciu N.M.P., stwierdzając że Matka Boża nie była świętą od początku, ale się taką stała. 

Atak na tą mariologiczną prawdę katolickiej Wiary nastąpił jak zwykle w przeddzień wielkiego święta – Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny, w którym dokonała się tajemnica Wcielenia, bez której jak wiemy nie było by Odkupienia. Dokonała się ona dzięki temu, że Najświętsza Maryja Panna wypowiedziała swoje « fiat ». To dzięki tej decyzji, dzięki Jej słowu, mogło się stać zbawienie świata. To dzięki Najświętszej Maryi Pannie "Słowo stało się Ciałem, i zamieszkało wśród nas". Matka Najświętsza jest więc przyczyną sprawczą dzieła Odkupienia. Ale nie tylko dlatego może i powinna być nazywana Współodkupicielką. Jej udział w dziele zbawczym nie ograniczył się tylko do tego jednego słowa. Przede wszystkim, Ona współcierpiała z Chrystusem, Cierpiała z Nim, a więc współcierpiała z Nim i to bardziej niż wszyscy ludzie razem wzięci zdołają kiedykolwiek wycierpieć. Pod krzyżem zostało przebite mieczem boleści Jej Niepokalane Serce, co przepowiedział starzec Symeon. Stała pod krzyżem jako nowa Ewa, która razem z nowym Adamem wydaje na świat odkupiony rodzaj ludzki. Chrystus pozwolił Jej cierpieć, co więcej, nadał Jej cierpieniu moc zbawczą. Dopuszczając swą kochającą Matkę do swych cierpień, dał Jej tym samym udział w swym dziele odkupienia. Uczynił Ją Współodkupicielką. Maryja dostąpiła tego, bowiem doskonale Zbawiciela ukochała. Wczoraj obchodziliśmy właśnie w Kościele Świętym tą tajemnicę – święto Siedmiu Boleści Najśw. Maryi Panny, tj. Matki Bożej Bolesnej (Piątek przed niedzielą Palmową).

W Żywotach Świętych Pańskich na wszystkie dnie roku (wyd. 1910 r.) x. Piotra Skargi SI na Uroczystość Siedmiu Boleści Matki Bożej (ust. w AD 1413), czytamy:
Jak Chrystus Pan nazwany jest Królem Męczenników dlatego, iż w życiu Swojem więcej ucierpiał niż wszyscy razem Męczennicy, tak i Najśw. Maryi Pannie słusznie należy się tytuł Królowej Męczenników, nabyty cierpieniami, z rzędu po cierpieniach Jej Syna największemi, jakie kiedykolwiek z ludzi który poniósł. [...]  Tym to sposobem Marya, nie tylko umieszczoną jest w poczet Męczenników, lecz trwałością Swoich boleści przewyższyła nawet wszystkich w ich cierpieniach, gdyż całe Jej przebłogosławione życie było niejako długiem męczeństwem. Obdarzona szczególnym darem rozumienia Pisma Bożego, wszystkie ustępy proroctw Chrystusa Pana i Jego śmierci się tyczących, najdokładniej pojmowała i stosowała się do mających nastąpić wypadków jak to sama św. Brygidzie objawiła. Męczeństwo Jej przeto poczęło się od chwili gdy się Jej ukazał Anioł, zwiastując, iż stanie się Matką Zbawiciela, mającego ponieść okrutną Mękę dla zgładzenia grzechów ludzkich. Smutek i boleść, jakiej z tego powodu doznawała Najświętsza Marya Panna, wzmogły się jeszcze bardziej, gdy została Matką Zbawiciela, tak że w istocie całe Jej życie stało się bezustannem męczeństwem. Objawienie, jakie miała święta Brygida w Rzymie, najzupełniej stwierdza to zdanie. W objawieniu tem widziała ta Święta Matkę Bożą, a obok Niej świętego Symeona, wielkiego kapłana, który Jej przepowiedział iż Jej serce miecz boleści przeniknie, i Anioła, trzymającego w ręku długi i skrwawiony sztylet, wyobrażający boleści, któremi przepełnione było życie Najświętszej Panny. [...]

Lecz i to nie dość powiedzieć, mówiąc o boleściach Maryi: bowiem patrząc na cierpienia Jezusa, więcej bolała, aniżeli gdyby one cierpienia Sama tylko była znosiła. Powszechne to jest zdanie, że rodzice w dwójnasób czują przykrości przez ich dzieci doznawane, i lubo to nie na każdych rodzicach się sprawdza, tu miało to bez wątpienia miejsce, gdyż bez wątpienia nad własne życie Marya kochała Syna Swojego. „Marya, mówi święty Amancyusz, większą boleść poniosła z męki Zbawiciela, niż gdyby sama była umęczoną, gdyż nieporównanie więcej niż Siebie Samą i własne życie, kochała tego, którego w Jej oczach umęczono, i nad którego męką bolała.“ Co łatwo pojąć, pamiętając na ono zdanie Bernarda świętego, że dusza więcej jest w przedmiocie, który kocha, niż w ciele, który ożywia. Gdy przeto Marya więcej żyła w miłości Jezusa, niż w Sobie Samej, gdy Jezus był prawdziwie Jej życiem i jakby duszą Jej duszy, musiała, patrząc na Jego skonanie, większej doznać boleści, niż gdyby Sama od podobnychże cierpień była umierała. [...]

Lecz, o Panno Najświętsza, woła święty Bonawentura, czyż potrzeba było abyś i Ty poświęcała się za nas na górze Kalwaryi i męczeństwo tam poniosła? Czyż nie wystarczała na odkupienie świata śmierć Syna, aż póki nie zostanie ukrzyżowaną i Matka? O! wystarczała bez wątpienia śmierć Jezusa do okupu świata i tysiąca światów; lecz przemiłościwa Matka nasza, łącząc Swoje boleści z męką Syna Swojego, chciała tym sposobem i Sama współdziałać w sprawie odkupienia naszego. Jako cały świat zawdzięcza Zbawicielowi mękę poniesioną dla zbawienia ludzi, tak podobnież winniśmy wdzięczność Maryi za męczeństwo, dobrowolnie za nas poniesione. Cierpienia te bowiem i niezmierne boleści Maryi, były dobrowolne i poniesione z wielkiej Jej ku ludziom miłości, gdyż według objawienia jakie miała święta Brygida, Najświętsza Panna gotową była wszelkie ponieść męczarnie, byle ludzie zbawieni zostali i byle zasługi Swoje za nas ofiarować mogła. I tej to jedynej pociechy doznała Matka Najświętsza wśród Swoich boleści; sama myśl, że śmierć Jej Syna pojedna ludzi z Bogiem, łagodziła Jej niewypowiedziane cierpienia.
Z tej okazji, przypomnijmy sobie, co naucza nas Kościół Święty katolicki, na temat Maryi Współodkupicielki oraz Pośredniczki Wszelkich Łask. Ograniczmy się do kliku cytatów z Papieży i świętych Kościoła katolickiego. Jeśli ktoś chciałby poczytać więcej na ten temat, warto polecić "Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny" św. Ludwika Marii Grignion de Montfort'a, bądź św. Alfonsa Marii de Liguori'ego, Doktora Kościoła, traktat pt. "Uwielbienia Maryi".

czwartek, 25 marca 2021

Święto Zwiastowania Najśw. Maryi Panny.

VOCABIS NOMEN EIUS IESUM.

25 MARCA

ZWIASTOWANIE N. M. P.

Ryt zdwojony I-ej kl.   Szaty białe.

   W tym dniu Słowo stało się Ciałem i zjednoczyło się na zawsze człowieczeństwo Jezusa. Czcimy więc tajemnicę Wcielenia i witamy Maryję Bogarodzicę. Jest to najpiękniejsza Jej nazwa, która oznacza Jej godność macierzyństwa z którego płyną wszystkie inne Jej przywileje. Zwiastowanie, ta pierwsza tajemnica różańca ukazuje nam również doskonałą pokorę i posłuszeństwo Maryji, która przez swe « fiat », naprawiła grzech pychy i nieposłuszeństwa Ewy. Po trzykroć dziennie, gdy dzwonią na Anioł Pański, przypomina Kościół owo spotkanie Maryji z Aniołem, tę chwilę, gdy Słowo Boże poczęło się z Ducha św. w łonie Dziewicy, a historia świata rozpoczęła nową kartę.

   W średniowieczu data 25 marca była nieraz dlatego uważana za początek roku bieżącego. Samo święto już było znane w V wieku, a od VIII było już powszechnie obchodzone. Data 25 marca wybrana w ścisłym związku z datą Bożego Narodzenia, mimo W. Postu była wszędzie przyjęta oprócz liturgii hiszpańskiej, gdzie przeniesiono to święto na czas Adwentu. 

   W istocie Msza św. ma wiele wspólnych cech z Mszą Roratnią, i opiewa tajemnicę Wcielenia. To co Izajasz przepowiedział, dokonało się w cichej izdebce Nazaretu – a Chrystus Syn Boży i Maryji, przychodzi również do serc naszych, by się stać dla nas znakiem radości i Odkupienia. 

Źródło: Mszał Rzymski z dodaniem nabożeństw nieszpornych, o. G. Lefebvre, Benedyktyn, 1949 r.

86 lat temu Sejm RP uchwalił nową Konstytucję.

23 marca 1935 roku Sejm Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Polskiej uchwalił nową ustawę zasadniczą.

Ze względu na podpisanie jej miesiąc później przez prezydenta Ignacego Mościckiego nazwano ją konstytucją kwietniową.

Nowa konstytucja wprowadzała polska odmianę systemu prezydenckiego i zapewniała dominację władzy wykonawczej w państwie. Zgodnie z wszelkimi obowiązującymi przepisami wynikającymi tak z prawa polskiego, jak i międzynarodowego Konstytucja Kwietniowa... nigdy nie przestała obowiązywać! Zgodnie z nią, wszystkie akty prawne uchwalane po roku 1989 powinny być oparte i wynikać właśnie z niej. Prawa uchwalane przez komunistów (w wyniku sfałszowanych wyborów i okupacji sowieckiej nie powinny być brane w ogóle pod uwagę) czy nawet konstytucja z 1997 r. nie odwołują się do rzeczywistego prawa ustanowionego przez suwerenny Sejm RP właśnie w 1935 r.

Źródło: Historia-Wczoraj i Dziś / Facebook.com

OD REDAKCJI TENETE TRADITIONES: Konstytucja Kwietniowa, do dziś obowiązująca Konstytucja Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, usuwała wiele wad i błędów wcześniejszej, konstytucji marcowej, zwłaszcza parlamentaryzm i demokratyzm oraz słabą, nieudolną władzę wykonawczą, wprowadzając ustrój prezydencki, gdzie Prezydent otrzymuje władzę zwierzchnią względem parlamentu i rządu – jednolitą i niepodzielną, jest „odpowiedzialny przed Bogiem i historią” za losy państwa. Prezydent wybierany jest przez elitarne grono Zgromadzenia Elektorów, złożone z najwyższych osób w państwie, mężów zaufania, oraz 75 elektorów wybranych w 2/3 przez Sejm, oraz w 1/3 przez Senat. Było więc to takie quasi świeckie "konklawe", a ustrój ten porównać można wręcz do quasi monarchii elekcyjnej (wystarczyło by zmienić słowo "prezydent" na "król"). Konstytucja kwietniowa zachowała niestety również pewne wady i negatywne elementy z poprzedniej konstytucji, jak brak jednej religii państwowej (Świętej Wiary Katolickiej), zasadnicza równość uznanych przez państwo związków wyznaniowych wobec prawa i wolność religijna obywateli, ale biorąc pod uwagę wszelkie za i przeciw, jest to zdecydowanie nasza najlepsza w historii konstytucja. 

Przysięga prezydencka (wg. roty z Konstytucji Kwietniowej):

Świadom odpowiedzialności wobec Boga i historii za losy Państwa, przysięgam Panu Bogu Wszechmogącemu, w Trójcy Świętej Jedynemu, na urzędzie Prezydenta Rzeczypospolitej: praw zwierzchnich Państwa bronić, jego godności strzec, ustawę konstytucyjną stosować, względem wszystkich obywateli równą kierować się sprawiedliwością, zło i niebezpieczeństwo od Państwa odwracać, a troskę o jego dobro za naczelny poczytywać sobie obowiązek. Tak mi dopomóż Bóg i Święta Syna Jego Męka. Amen.

sobota, 20 marca 2021

Ks. Zygmunt Golian: Tak by było, gdyby Papieżowi odebrano wszystko, ale o tem mowy niema, bo w najgorszym razie zostawionoby mu Rzym, a skoro będzie Panem Rzymu, toć będzie i u siebie, zatem będzie niezawisłym.

IV.

 Tak by było, gdyby Papieżowi odebrano wszystko, ale o tem mowy niema, bo w najgorszym razie zostawionoby mu Rzym, a skoro będzie Panem Rzymu, toć będzie i u siebie, zatem będzie niezawisłym.


 Kto Papieżowi zostawi Rzym? Ci, którzy mu zabrali Romanię, i którzy tak, jak wzięli Romanie, zabrać mogą resztę państwa? Jakto? Sądzicie że Papież będzie bezpieczny w Rzymie, kiedy ten Rzym będzie w państwie jemu nieprzyjaźnem, z jego krzywdą rozszerzonem? Jeżeli Papież dzisiaj, posiadając jeszcze kęs ziemi włoskiej, jest w niebezpieczeństwie jedynie dla tego, że Piemont jest w Romanii, to będzież on bezpieczniejszy, gdy od państwa nieprzyjacielskiego będą go oddzielać tylko miejskie rogatki? Czy na prawdę rozumiecie, że Papież wtenczas byłby u siebie? Czy u siebie jest więzień w celi sobie przeznaczonej, choć do tej celi nikt nie wchodzi, kiedy za jej drzwiami uzbrojona straż czuwa nieodstępnie? Czy Rzym wtenczas nie byłby więzieniem Papieża, do któregoby wprawdzie nieprzyjaciel nie wchodził, ale poza bramami którego czuwałby z przezornością, wroga? Zostawić mu Rzym, kiedy ten Rzym będzie w obcem państwie, niejestże to samo, co zostawić mu Watykan, kiedyby w Rzymie było obce państwo?

 Jeżelić zresztą, całe państwo można mu było odebrać dla tego, że to państwo chce być jedno z resztą Włoch, chce mieć więcej życia politycznego, to jakże będzie można pozostawić mu Rzym — Rzym, który do tego życia najwięcej zdawałby się mieć prawa? Jeżeli szczęściem jest dla Romanii, Marchii i Ankony, że je odbiorą Papieżowi, czemuż tego szczęścia pozbawiać Rzym? — a jeźli Rzymowi dobrze ma być z Papieżem, czemu ma być źle Ankonie, Marchiom i Romanii?

 Papież w Rzymie, z daniną od całego katolickiego świata, z powagą dla całego świata, z posłami wszystkich państw katolickich, z majestatem Ojca powszechnego wszystkich wiernych! — Czy sądzicie, żeby to było przyjemne i wygodne Piemontowi? A kiedy Piemont rozszerzony zdobyczą, darowizną i grabieżą, ogłasza się Państwem Włoskićm, czy rozumiecie, że temu państwu tak łatwo będzie się można obejść bez Rzymu, i że długo będzie czekać na sposobność pochłonęcia tej stolicy, która niepochłonięta, byłaby dla niego ciągłym wyrzutem sumienia i niebezpieczeństwem? 


 X. Zygmunt Golian ,,Baczność Katolicy i Słowo O Prawdziwem Zjednoczeniu" str. 15-16

piątek, 19 marca 2021

Ks. Zygmunt Golian: Ale przecież Kościół w pierwszych wiekach nic nie posiadał, Papież nie był królem, czemuż więc dzisiaj ma mieć koniecznie Państwo i Koronę?

III. 

Ale przecież Kościół w pierwszych wiekach nic nie posiadał, Papież nie był królem, czemuż więc dzisiaj ma mieć koniecznie Państwo i Koronę? 



Temu , że wówczas, to jest przez pierwsze trzy wieki Kościół był, jak jego założyciel, prześladowany, ścigany, męczony, krzyżowany. Temu, że wówczas Pan Jezus jeszcze nie królował, ale książę ciemności przez błąd, zbrodnie, przez tyraństwo i swawolę. I cóż, chcecie żeby tak zawsze było? Jakbym się też was zapytał: Czemuż wy katolicy dzisiaj posiadacie majątki, wolność, dobra ziemskie, godność, urzęda, kiedy katolicy trzech pierwszych wieków nic nie posiadali, i kryć się musieli w podziemiach? Odpowiecie mi: „dla tego, że czas prześladowania już przeszedł." Dobrze — ale ja wam to samo odpowiem, kiedy mnie zapytacie, dla czego dzisiaj Papież nie żyje w ubóstwie jak pierwsi Papieże? Jakto? chcielibyście, żeby Papieże chodzili boso i nie mieli gdzieby głowę skłonić, a wy sami, jego duchowne dzieci, jego owieczki, chcecie żyć wygodnie i opływać we wszystko? Nie byłożby to dla nas hańbą,? Prawda, że Kościół na tej ziemi jest Królestwem nie z tego świata, nie z ziemi, jeno z nieba, ale koniec końców ten Kościół, to Królestwo, ten Papież jest na ziemi: więc na ziemi nie może istnieć, jakby istniał w niebie. On na to walczy w tym świecie, aby w nim rozszerzyć, ustalić Królestwo Chrystusa. On, aby to czynił, musi mieć ręce wolne, swobodne, a więc musi być u siebie. W pierwszych wiekach nie mógł być na tej ziemi jak u siebie, bo go prześladowano, więc się schronił do katakumb i tam był u siebie, ztamtąd działał i tak działał, źe po trzech wiekach prześladowania znalazł się wreszcie w Rzymie jako u siebie. Papież w tej samej chwili jak wyszedł z podziemiów, wystąpił jako Monarcha, a cesarz Konstantyn Wielki tak dobrze czuł ten Majestat Kościoła i Papieża, że się zaraz wyniósł z Rzymu na Wschód, gdzie sobie nową założył stolicę, dawną, to jest Rzym pozostawiwszy Papieżom. Cesarz Konstantyn tym swoim postępkiem wyrzekł: „Chrystusie! już teraz Królestwo Twoje jest z tego świata. Tyś zwyciężył, Ty króluj, Tobie korona i berło, Tobie najwyższe panowanie nad nami! aby zaś Twój Namiestnik mógł w Twem imieniu królować nad całym nawróconym światem, zostawiam mu dawną stolicę świata, zostawiam mu Rzym!“


 Albo ten świat jest już chrześcijański, albo pogański. Jeżeli jest chrześcijański — więc niechże pozwoli, aby nad nim królował Chrystus, aby jego Namiestnik miał swój Majestat i swoją, wolność działania. A jeśli jest pogański, to i cóż się za nim mamy ujmować? O co nam chodzi? Cóż to jest świat? Świat to ludzie, to my. Jeżeli świat pogański, to dla tego, że ludzie poganie. — Jeżeli my się za nim ujmujemy i mamy mu za krzywdę, że Papież, głowa Kościoła, ma w tym świecie jakiś kawałek ziemi, który się nazywa Państwem Kościelnem, a więc i my poganie. Nie można dwom Panom służyć — dwom bogom się kłaniać— kto jest za Belialem, ten nie jest za Chrystusem. — Albo dziś musimy potępić świat pogański, który chce obedrzeć Papieża i Kościół, albo musimy potępić Papieża, który własności Kościoła całą siłą broni. Co mi to za katolicy, którzy poganom przeciw Głowie Kościoła przyznają słuszność? Powiadają, że Papież nic w pierwszych wiekach nie posiadał. Kłamstwo. Papież wszystko posiadał — ho wszyscy wierni składali u nóg jego swoje majątki, jak czytamy w Piśmie Świętem. Do pierwszych wieków, chcą, żeby Kościół wrócił. Niechże więc wróci, ale w takim razie obedrzyjmyż się dla Kościoła ze wszystkiego, jak się obdzierali pierwotni katolicy, a nie pozwalajmy obdzierać Kościoła, jak go chcą dzisiaj obedrzeć poganie. W pierwotnym Kościele Papież rozrządzał majątkami wszystkich wiernych, ale wierni niczem nie rozrządzali; dziś chcą wywrócić całkiem ten porządek ci właśnie, którzy o pierwotnym Kościele najwięcćj deklamują. Bodajby ich nie potkał straszny los Ananiasza i Safiry, którzy podobną nieszczerością względem Kościoła grzeszyli.

 Powiadają: „Więc, gdyby Papież odstąpił królestwa „wtenczasby mu katolickie narody składały daninę.“ Aleć to królestwo, które Papież dziś posiada, jest właśnie daniną narodów katolickich, aby Papież nad niemi mógł swobodnie w imię Jezusa Chrystusa królować. Papież przecie swego królestwa nikomu nie wydarł, nie zdobył go mieczem, nie zyskał go tą machiawelską polityką, z jaką dzisiaj chcą mu je odebrać. Nigdy żaden Papież królestwa swego nie powiększył zaborem, chociażby nie raz mógł korzystać ze słabości swoich sąsiadów. To ma, co mu Opatrzność boska dała przez ręce świętych katolików.

 Żaden na świecie człowiek tak sprawiedliwie i prawnie nie posiada swój własności jak sprawiedliwie i prawnie posiada Kościół swe Państwo. Czemuż więc tę mu własność odbierać? Czy Papież jest jakim tyranem? Tyranem Pius IX! Czy pod jego rządem nie są ludzie szczęśliwi, wolni? Ale nigdzie na świecie niema wolniejszych ani szczęśliwszych. W innych krajach wolność i dobry byt jest tylko udziałem pewnych klas, a w Państwie Papieskiem wolność i dobry byt jest dla wszystkich.

 Demagogi inaczej wrzeszczą, bo demagogi chcą deptać lud biedny, chcą go zeżerać, jak to czynią, skoro tylko na wierzch wyjdą, a Papież na to nie pozwala, Papież się temu sprzeciwia. Któż to najwięcej na niewolę i nieszczęście ludu Papieskiego lamentuje? Anglicy, ci sami Anglicy, w których kraju na kilku milionerów, naliczysz krocie nędzarzy z głodu umierających, ci sami Anglicy, pod których tyranią jęczy nieszczęśliwa Irlandya, Ciż sami Anglicy, którzy krew wysysają z biednych Indyan i dziesiątkują ich za to, że chcieli zrzucić z siebie najuciążliwsze ich jarzmo. I będziemyż ślepo kłamstwa ich powtarzali? Zgodzimyż się na to, aby obedrzeć Papieża jedynie dla tego, że go oni spotwarzają, szkalują? Powiadacie, że wszystkie katolickie narody będą wyzutemu z Państwa Papieżowi płacić daninę. Które katolickie narody? Czy Sardynia, która się katolicką wyznaje a Kościół katolicki rabuje? Narody będą składać daninę przez rządy — a nuż rządy nie będą katolickie? Czy rząd Sardyński pozwoli na daninę, on, który duchowieństwo wyzuł z wszelkiej własności? Czy pozwolą na to rządy syzmatyckie, kacerskie, bezbożne, których dzisiaj pełen świat, a które panują nad narodami katolickiemi? Ale choćby nawet te rządy były katolickie i szczerze katolickie — cóż one miałyby za obowiązek posyłać Papieżowi daniny dla tego, żeby Sardynia mogła mu zagrabiać odwieczną jego własność? Jakto, rozumiecie, że to będą chciały zrobić rządy dla dogodzenia chciwości i dumie Wiktora Emanuela i pana Cavour’a?

 Wszakże dajmy i na to, że tak wszystkie rządy zgodzą się chętnie na przesyłanie Papieżowi znacznych sum od narodów, którymi rządzą, jedynie dla zrobienia przyjemności tym, którym się chce zagrabiać Państwo Kościelne. Czy to Papieżowi da niezawisłość? — czy to katolikom da pewność onej niezawisłości? Czy na przykład katolicy Szwajcarscy przesyłający Papieżowi setną cząstkę tego, co przesyłać będzie Francya, będą mogli być pewnymi, iż Papież jednako dba o nich jak o Francyą: Powiecie: „No, ale przecież Papież na wiarę zasługuje!“ Zgoda, a czemuż Papież dzisiaj nie zasługuje na wiarę, gdy na oszczerstwa swych nieprzyjaciół odpowiada i dowodzi, że zarzuty czynione jego rządom, są bezczelnemi kłamstwami? Tu nie o to chodzi, czy Papież zasługuje na wiarę lub nie, ale o to, czy kto podobnie jak dzisiaj tej wiary ludów w postępowanie Papieża nie będzie chciał zniszczyć.

 Któż mu zresztą tę daninę zaręczy, bo dzisiaj może być jakiś rząd przychylny, a jutro może się zrobić najnieprzychylniejszy. Powiadają: Daninę zapewni kongres europejski. Czy to szczerze powiadają? Czy nie wiedzą jak się dzisiaj uchwały kongresów szanują? Czy nie widzą, że dość mieć siłę, aby z wszystkich kongresów szydzić? Gdzie tam, nie widzą! Widzą, ale sami sobie kłamią.

 Lecz niechże wreszcie i ten kongres się zbierze, niech jego uchwały będą święte dla wszystkich potencyj — niech Papież odbiera swobodnie daniny — Papież ten przecie gdzieś być musi, bo na chmurach zawisnąć nie może. A gdzież będzie, jak nie będzie w swojem Państwie? Naturalnie, że albo we Francyi, albo w Hiszpanii, albo w Niemczech, albo nawet w tym Piemoncie, który go obdarł z Romanii, a zęby ostrzy na resztę Państwa i na sam Rzym, chcąc go mieć swoją stolicą. W takim razie czyż inne Państwa będą mogły być pewne, iż Papież działa swobodnie? A cóż dopiero, jeśli Państwo, w którem będzie przebywał Papież, popadnie w nieprzyjaźń z innemi Państwami? A cóż dopiero, jeśli panujący, albo rząd, w którego państwie Papież będzie zostawać — przejdzie na schizmę, albo na kacerstwo? Dajmy na to, że Stolica Kościoła w Rzymie, a Rzym będzie stolicą króla piemonckiego, któż zaręczy innym narodom, że na wybór Papieża król piemoncki nie wpływał — że ten wybór nie nastąpił w duchu jego polityki, nienawistnej dla innych rządów i państw? Kto zaręczy, że Papież tak wybrany, będzie postępował z równą miłością dla katolików państwa nieprzyjaznego, jak dla katolików państwa, którego byłby tylko poddanym i współobywatelem?


 X. Zygmunt Golian ,,Baczność Katolicy i Słowo O Prawdziwem Zjednoczeniu" str. 9-15

poniedziałek, 15 marca 2021

Smutna wiadomość na Niedziele Laetare. Zmarł J. Exc. x bp. Emmanuel Korab.

Z żalem i w smutku pogrążeni zawiadamiamy, że wczoraj, 14 marca AD 2021, zmarł przewielebny J. Exc. x. Biskup Emmanuel Lohelius Koráb z Republiki Czeskiej (konsekrowany na biskupa w 1999 r. przez śp. x. Bp. Pawła Hinlice SJ). Xiądz biskup prowadził swój apostolat dla katolików w Czechach.


R.I.P.

piątek, 12 marca 2021

W 82 rocznicę koronacji Papieża Piusa XII.


W 60 rocznicę śmierci papieża Piusa XII

MATKA MARIA DOMINIKA CMRI

––––––––

     4 marca 1876 roku monsinior Józef Pacelli udzielił chrztu świętego swojemu siostrzeńcowi, dwa dni po jego urodzeniu, nadając mu imiona Eugenio Maria Józef Jan. Dumni rodzice, Filippo i Virginia Pacelli, mieli już dwójkę starszych dzieci, Józefinę i Franciszka. Później przyjdzie na świat kolejna córka Elżbieta.

     Już jako małe dziecko Eugenio wykazywał skłonność do życia duchowego. W domu udekorował swoją prywatną kapliczkę pięknymi, lnianymi obrusami, srebrnymi flakonami pełnymi kwiatów oraz srebrnymi świecznikami. Później nauczył się służyć do Mszy św. u swojego kuzyna, księdza Cirilli. Inny kapłan w jego parafii, ks. Lais, który wydawał się być kimś w rodzaju Don Bosko, organizował dzieciom zabawy lub spacery po wsi. Ks. Lais dzielił się z chłopcami swoim zamiłowaniem do astronomii, zabierał ich na dach swojego mieszkania, by przez teleskop obserwować wspaniałości nieba. Ten podziw związany z obserwacjami sklepienia Boskich niebios pozostał u Eugenio, a w 1896 roku, będąc klerykiem, udał się z ks. Lais do Paryża na kongres astronomiczny.

     Również od najmłodszych lat uwidaczniało się zamiłowanie Eugenio do muzyki. Uczył się gry na skrzypcach, natomiast jego siostra Elżbieta grała na pianinie. Pacelli przez całe życie kochał wyborną muzykę i nawet jako Papież lubił słuchać dobrej muzyki, choć rzadko pozwalał sobie poświęcać na to czas.

     Pierwsze formalne nauki mały Pacelli odbywał pod kierunkiem Sióstr Bożej Opatrzności. W wieku dziesięciu lat przeszedł do prywatnej szkoły prowadzonej przez nauczyciela o znakomitej reputacji – Giuseppe Marchi. To tutaj Eugenio po raz pierwszy zapoznał się z klasykami starożytnymi, a także tu ujawniły się jego szczególne zdolności językowe. Niemal bez wysiłku przyswoił sobie francuski i niemiecki. Nauczył się również angielskiego, a z biegiem czasu kilku innych języków. Chociaż sport był mniej atrakcyjny dla tego tak inteligentnego chłopca, był na tyle roztropny, aby zdać sobie sprawę, że sprawność ciała jest potrzebna, aby zrównoważyć wysiłki intelektualne. Z poczuciem obowiązku, z jakim większość młodych ludzi musi przykładać się do nauki, jeździł konno, pływał i chodził na długie spacery.

     Kiedy Eugenio miał piętnaście lat, został przyjęty do Liceo Quirini Visconti, aby na życzenie ojca rozpocząć studia prawnicze. Było to pierwsze zetknięcie chłopca z edukacją nadzorowaną przez państwo. Wielu profesorów było antyklerykałami i miało marksistowskie poglądy. Eugenio przestudiował nowe idee i poznał ich zwodniczość. Przeczytał również encyklikę Rerum novarum papieża Leona XIII i przejął się przedstawionym w niej kontrastem między teoriami Marksa a zasadami chrześcijaństwa. Wrogie filozofie głoszone w tej szkole okazały się pożyteczne dla Eugenio. Studiował błędy, aby je obalać, a jego zdolności umysłowe zostały wyszlifowane do nadzwyczajnej ostrości. Często musiał walczyć o swoje zasady; niemniej jednak był lubiany, a nawet szanowany. Jednakże stan napięcia spowodowany tym konfliktem odcisnął piętno na jego zdrowiu i po drugim roku liceum udał się na wakacje do rodzinnego domu, by odbudować siły.

     Mając osiemnaście lat, Eugenio uznał, że nadszedł czas wyboru powołania. Przez dwa lata studiował prawo i bardzo mu odpowiadał ten rodzaj kariery. Wiedział, że posiada odpowiedni do tej pracy typ umysłowości i że z pewnością jako prawnik mógłby odnosić sukcesy. Jednak również bardzo pociągał go Kościół, a jego punkt widzenia skłaniał się ku bardziej nadprzyrodzonej perspektywie. Pacelli doskonale zdawał sobie sprawę, że księża muszą prowadzić świeckich przez burzliwe czasy. Po powrocie do Rzymu Eugenio odbył czterodniowe rekolekcje u kanoników regularnych. W tym czasie wycieszenia i modlitwy podjął ostateczną decyzję o kapłaństwie. Jako że otrzymał dobre rekomendacje i miał wybitne osiągnięcia w nauce, został ochoczo przyjęty przez przełożonych i został klerykiem w Kolegium Capranica, gdzie rozpoczął studia teologiczne. Wkrótce potem doszły studia z filozofii i języków nowożytnych.


Eugenio Pacelli w dniu święceń kapłańskich w 1899 roku.

      Po pięciu latach uzyskał stopień doktora teologii. Święcenia kapłańskie nastąpiły wkrótce potem, w dniu 2 kwietnia 1899 roku, w kościele Matki Bożej Większej. Po tym nastąpił odpoczynek na wsi, po którym ks. Eugenio objął posługę kapłańską w Chiesa Nova, gdzie po raz pierwszy odprawił Mszę św. Uczył dzieci katechizmu, godzinami słuchał spowiedzi, wezwany do chorych wstawał w środku nocy, głosił kazania dla ludu. Kochał życie proste i myślał, że tak będzie wyglądała jego przyszłość. W międzyczasie kontynuował naukę i uzyskał doktorat z prawa kanonicznego i cywilnego.

      W momencie ukończenia studiów papież Leon XIII wysłał młodemu uczonemu osobiste gratulacje za jego osiągnięcia. I wówczas, gdy zajmował się swymi zwykłymi obowiązkami kapłańskimi, oczy Papieża i wielu dostojników kościelnych spoczęły na nim. Zwrócono uwagę na jego wybitną inteligencję, znajomość języków, doktoraty z teologii, filozofii i prawa kanonicznego, a także koneksje rodzinne.

     Eugenio był urodzonym dyplomatą – można by rzec, że miał to we krwi. Jego dziadek Marcantonio Pacelli został w 1819 roku zawezwany do Rzymu przez wuja kardynała Cateriniego, aby dopomóc w sprawach państwowych w trudnym okresie zjednoczenia Włoch. Został specjalistą prawa kanonicznego, a ostatecznie zaufanym doradcą papieża Piusa IX. Na polecenie Papieża Marcantonio został założycielem L'Osservatore Romano, gazety, która wciąż uznawana jest za rzecznika Watykanu. Ojciec Eugenio, Filippo, również studiował prawo, ale bardziej bezpośrednio zaangażował się w rzymską politykę. Został wybrany na stanowisko samorządowe, na którym mógł bronić praw Kościoła. Filippo uczył również katechizmu w swojej miejscowej parafii i był energicznym działaczem Akcji Katolickiej.

Bergoglio w imię soborowego "ekumenizmu" chce zmienić datę świąt Wielkanocnych!

Prawosławie proponuje: obchodźmy Wielkanoc w jednym terminie

Watykański „minister ds. ekumenizmu”, modernistyczny "kardynał" novus ordo Kurt Koch z zadowoleniem przyjął niedawną propozycję ze strony „kościoła prawosławnego”, aby po 2025 roku data świąt Wielkanocnych była wspólna dla wszystkich chrześcijan”.

„Wielkanoc jest największym świętem chrześcijaństwa. Dlatego byłoby pięknym i ważnym znakiem, gdybyśmy jako chrześcijanie mieli wspólną datę dla tego święta”, zacytował szwajcarski portal kath.ch słowa przewodniczącego „Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan”. Koch powiedział, że to życzenie bardzo leży na sercu „papieżowi” Franciszkowi i koptyjskiemu „patriarsze-papieżowi” Tawadrosowi”. „Choć ustalenie wspólnej daty Wielkanocy nie będzie łatwe, warto się jednak w to zaangażować”, stwierdził "kardynał" Koch.

W tych dniach poinformowano, że kierownik „Stałego Przedstawicielstwa Ekumenicznego Patriarchatu Konstantynopola” przy Światowej Radzie Kościołów (ŚRK) w Genewie, „arcybiskup” Telmessos Hiob Getcha, opowiedział się za prawosławną reformą kalendarza. W perspektywie przypadającej w 2025 roku 1 700 rocznicy Pierwszego –Soboru Ekumenicznego w Nicei hierarcha napisał w biuletynie ŚRK, że “jest to dobrą okazją, aby przypomnieć chrześcijanom o potrzebie reform kalendarza i ustaleniu wspólnej daty świąt wielkanocnych, aby w ten sposób pozostać naprawdę wiernymi postanowieniom Soboru Ekumenicznego”. Zachętą w tym kierunku powinien stanowić fakt, że w 2025 roku Wielkanoc wschodnia i zachodnia przypadają w tym samym czasie.

Źródło: https://www.gosc.pl/doc/6766215.Prawoslawie-proponuje-obchodzmy-Wielkanoc-w-jednym-terminie

W istocie ta deklaracja nie jest żadną nowością. Już w 2015 r. Beroglio mówił o propozycji ujednolicenia daty Wielkanocy na spotkaniu z „księżmi” z całego świata, którzy przybyli do Rzymu w ramach kongresu „Ruchu Charyzmatycznego”. Mówiąc o kwestii daty Wielkanocy podjął propozycję, będącą jednym z owoców II Soboru Watykańskiego, a podniesioną w tamtych czasach przez „papieża Pawła VI”. Sobór watykański II w „konstytucji o liturgii świętej Sacrosanctum concilium” dopuszcza zmianę kalendarza i daty Wielkanocy w posoborowym neokościele, pod warunkiem, że będzie to posunięcie ekumeniczne:

Sobór święty nie sprzeciwia się temu, aby uroczystość Paschy została wyznaczona na określoną niedzielę w kalendarzu gregoriańskim, jeśli zgodzą się na to wszyscy zainteresowani, zwłaszcza bracia odłączeni od wspólnoty ze Stolicą Apostolską.

Realizując soborowy postulat Franciszek na zorganizowanym 7 lipca 2018 w Bari ekumenicznym spotkaniu patriarchów podjął m.in. temat wspólnych obchodów święta Wielkanocy. Widzimy więc, że dużymi krokami zbliża się realizacja tego pomysłu, która, jak można się spodziewać, będzie raczej polegała na obchodzeniu przez neokościół Wielkanocy zgodnie z kalendarzem juliańskim, a więc w innym terminie, niż wypadający zgodnie z przyjętym na zachodzie kalendarzem gregoriańskim. Będzie to więc pewna nowość i fenomen, gdyż obecnie cały cywilizowany świat, nawet Rosja i inne kraje, używa kalendarza gregoriańskiego. Owszem, kalendarz juliański był uznawany również w katolickich obrządkach wschodnich, jednakże święta państwowe, w tym dni wolne od pracy w święta kościelne, były obchodzone wszędzie (poza Rosją i krajami Europy wschodniej) wg. kalendarza gregoriańskiego. Ciekawe więc, czy moderniści zdołają nakłonić do tej zmiany również innych „braci odłączonych”, tj. protestantów, i jednocześnie rządy państw, aby wszyscy razem obchodzili teraz Wielkanoc tak, jak robią to wschodni schizmatycy... Nawet jeśli by się to udało, i większość tzw. chrześcijan (heretyków i schizmatyków) uznała by jedną datę świąt Wielkanocnych, a państwom europejskim byłoby to obojętne, i również przyjęły by tą zmianę, to ciekawe jak Bergoglio zamierza wprowadzić to w kalendarzu liturgicznym, który jest oparty na kalendarzu gregoriańskim? Wiadomo że wraz ze zmianą daty Wielkanocy, muszą być zmienione wszystkie święta ruchome, początek Wielkiego Postu etc. Ale czy to wystarczy? Być może Bergoglio pójdzie za ciosem, i zmieni także datę Bożego Narodzenia, aby to święto również obchodzić wspólnie z „braćmi odłączonymi”.

X. Rafał Trytek: 150-lecie doktoratu św. Alfonsa.

     NBPJCH!

     Dnia 23 marca tego roku mija 150 lat od ogłoszenia św. Alfonsa Liguori doktorem Kościoła. Na Soborze Watykańskim, (pierwszym i jak do tej pory jedynym!) siedziba zgromadzenia Najświętszego Odkupiciela czyli redemptorystów w Rzymie, była kwaterą główną obozu zwolenników nieomylności papieskiej. Synowie św. Alfonsa, który był znany jako wielki obrońca papiestwa, wykorzystali popularność swojego Ojca Założyciela i z pomocą ojców jezuitów pod wodzą generała ojca Beckxa, oraz wielu innych zakonników i dostojników uprosili Ojca Świętego Piusa IX, by ogłosił biskupa Liguori ojcem Kościoła. Było to uznaniem dla znakomitych dzieł św. Alfonsa , a przede wszystkim Jego teologii moralnej. Była ona podstawą nauczania w seminariach, aż do czasów współczesnych.

czwartek, 4 marca 2021

Po anty-soborze Vaticanum II Kościół katolicki przekształcono w sprotestantyzowany neo-kościół.

Po anty-soborze Vaticanum II Kościół katolicki przekształcono w sprotestantyzowany neo-kościół

Zdjęcia opowiadają niezaprzeczalną historię tej metamorfozy lepiej niż tysiąc słów

"TRADITIO"

––––––––


      Zdjęcia kościoła św. Augustyna z trzech okresów: od (tradycyjnego) kościoła katolickiego z 1930 roku przed anty-soborem Vaticanum II poprzez stan przejściowy neokościelnego protestantyzmu z 1970 roku po anty-soborze aż po dzisiejszą w pełni protestancką formę neo-kościoła.

      Setki tysięcy kościołów na całym świecie przeszło tę samą metamorfozę.

      Tylko heretyk lub wariat może patrząc na to, co się stało uważać, że neo-kościół Novus Ordo – założony 21 listopada 1964 roku na anty-soborze – jest Kościołem katolickim.

–––––––––––

      Niektórzy ludzie wciąż desperacko trzymają się poglądu, że neo-kościół Novus Ordo kierowany przez neo-papieży: Pawła VI-Montiniego, JPII-Wojtyłę, Benedykta-Ratzingera i Franciszka-Bergoglio jest Kościołem katolickim. Tak nie jest. Faktem historycznym jest to, że 21 listopada 1964 roku utworzono neo-kościół Novus Ordo – aby zastąpił Kościół katolicki – i nadano mu nową Konstytucję Lumen gentium. Przed anty-soborem Vaticanum II (1962-1965) odwieczny dogmat brzmiał:

      Kościół rzymskokatolicki jest (adest) jedynym Kościołem Jezusa Chrystusa.

      Nowa Konstytucja neo-kościoła Novus Ordo odrzuciła katolicki dogmat i zastąpiła go herezją:

      Kościół Chrystusowy jedynie trwa w Kościele katolickim (subsistit in),

      określeniem, które jak anty-sobór heretycko ogłosił, podziela z heretyckimi sektami protestanckimi.

      Minęło już ponad pół wieku, w którym to okresie napisano wiele słów, aby bezspornie wykazać, że neo-kościół neo-papieży nie jest Kościołem katolickim. W tym czasie, od czasu anty-soboru, wielu byłych katolików po prostu odeszło i sytuacja doszła do tego, że frekwencja na sprotestantyzowanych nabożeństwach neo-kościoła (Novus Order Mess, New Mess) spadła do wielkości jednocyfrowej. Nauczanie prawdziwej wiary upadło tak nisko, że członkowie neo-kościoła, nawet neo-konserwatyści, nie rozumieją już katolickich dogmatów.

      A oto, ostatnio na światło dzienne wyszły trzy zdjęcia wnętrza kościoła św. Augustyna w Würzburgu w Niemczech ukazujące metamorfozę kościoła w czasie: od kościoła katolickiego w 1930 r., poprzez przejściową sprotestantyzowaną formę sześć lat po anty-soborze (1970 r.) aż po dzisiejszą w pełni sprotestantyzowaną formę.

      Wierni katolicy, dalsze komentarze są zbyteczne. Obrazy wyrażają więcej niż tysiąc słów. Tylko heretyk lub szaleniec może patrząc na to, co się wydarzyło uważać, że neo-kościół Novus Ordo – założony 21 listopada 1964 roku na anty-soborze Vaticanum II – jest Kościołem katolickim.


http://www.traditio.com/comment/com2102.htm

Z języka angielskiego tłumaczył Mirosław Salawa

(Początkowa i końcowe ilustracje od red. Ultra montes).

ZA: http://www.ultramontes.pl/traditio_3_zdjecia.htm

wtorek, 2 marca 2021

''Polscy bandyci''. Historia prawdziwa.

Koloryzacja: Mikołaj Kaczmarek - Kolor Historii
 

''Polscy bandyci''.

''Za carskich czasów, wiemy to sami

Byliśmy zwani wciąż bandytami

Każdy, kto Polskę ukochał szczerze

Kto pragnął zostać przy polskiej wierze,

Kto nie chciał lizać moskiewskiej łapy

Komu obrzydły carskie ochłapy


I wstrętnym było carskie koryto

Był "miateżnikiem" - polskim bandytą.

"Polskich bandytów" smutne mogiły

Tajgi Sybiru liczne pokryły.


Przyszedł bolszewik - znów piosnka stara

Czerwonych synów białego cara.

Polak, co nie chciał zostać Kainem,

Że chciał być wiernym ojczyźnie synem,

Chciał jej wolności w słońcu i chwale,

A że śmiał mówić o tym zuchwale,

Że nie chciał by go więziono, bito,

Był "reakcyjnym polskim bandytą".


I znowu Sybiru tajgi pokryły

"Polskich bandytów" smutne mogiły.

Gdy odpłynęła krasna nawała

Germańska fala Polskę zalała.


Kto się nie wyrzekł ojców swych mowy,

W pruską obrożę nie włożył głowy,

Nie oddał resztek swojego mienia,

Swojej godności, swego sumienia,

Kto nie dziękował, kiedy go bito,

Ten był "przeklętym polskim bandytą".


Więc harde "polskich bandytów" głowy

Chłonęły piece, doły i rowy.

Teraz, gdy w gruzach Germania legła,

Jest Polska "Wolna i Niepodległa",

Jest wielka. Młoda, swobodna, śliczna,

I nawet mówią "demokratyczna".


Cóż z tego, kiedy kto Polskę kocha,

W kim pozostało sumienia trochę,

Komu niemiłe sowieckie myto,

Jeszcze raz został "polskim bandytą".


I znowu polskości tłumią zapały

Tortury UB, lochy, podwały.

O Boże, chciałbym zapytać Ciebie,

Jakich Polaków najwięcej w niebie?

(głos z góry)

Płaszczem mej chwały, blaskiem okryci

Są tutaj wszyscy "polscy bandyci".''

Autor nieznany, 1946 r.

Tym samym tradycyjnie pragnę zacząć swój wpis o Żołnierzach Wyklętych.

Bandyci, bandyci, bandyci.

Wszędzie ci bandyci.

W okresie PRL wydawano hurtowo ''żółte tygryski'' - takie małe broszurki propagandowe. Opowiadające o braterstwie ''prawdziwie demokratycznych sił'' ludowego Wojska Polskiego i ''braterskiej'' Armii Czerwonej, o rozlicznych bitwach komunistycznych gierojów, które nigdy się nie wydarzyły, o knowaniach podłych imperialistów. Było tego pełno, można je było kupić za kilkadziesiąt groszy w każdym antykwariacie.

Nie mogło wśród nich zabraknąć oczywiście licznych tytułów o dzielnych utrwalaczach władzy ludowej i ''działaczach demokratycznych'', którzy już po wojnie, w kraju, musieli stawiać czoła zagrożeniom nie mniejszym, niż hitlerowskie czołgi.

Oto plugawi reakcyjni bandyci podnosili swoje łby i terroryzowali kraj.

Dokładnie tak - bandyci. Nie żadni tam ''żołnierze'', ''wojskowi'', ani ''partyzanci''. Co najwyżej ''watażkowie'', ''hersztowie'', czy ''reakcjoniści''. Mieli przekrwione od nadmiaru wódki ślepia, zarośnięte, zakazane gęby i nosili się na pół-wojskowo. Wszyscy, jak jeden mąż, byli złodziejami i mordercami, a co najgorsze, wywodzili się z szeregów Armii Krajowej, albo Narodowych Sił Zbrojnych. Jeśli nie łupili i nie grabili, to zastraszali w imię mikołajczykowskiego PSL, który chciał powrotu londyńskich panów i burżujów, odbierać ziemię chłopom i wywołać kolejną wojnę. Pogrobowcy sanacyjnych pułkowników, którzy Polskę wepchnęli do wojny, płatni agenci Andersa, pachołki imperialistycznego angloamerykańskiego wywiadu, kolaboranci hitlerowscy - to oni dybali na zgubę Polski, siali śmierć i pożogę, łaknąc jeszcze więcej.

''»Huzar«, jeden z najbardziej krwawych i najdłużej ukrywających się hersztów podziemia pochodził z rodziny bogacza wiejskiego, mieszkającego we wsi Markowo-Wólka. Przedwojenny kapral podchorąży rezerwy, notoryczny kawaler z wyraźnymi skłonnościami do sadyzmu, podczas okupacji dowódca plutonu AK, współdziałał z okupantem, wydając w ręce gestapo działaczy lewicowych i partyzantów radzieckich.''

Palili i mordowali ci leśni bandyci, ale, na szczęście, zawsze spotykali się ze stanowczym sprzeciwem. Oto młodzi, przystojni i dzielni oficerowie Urzędu Bezpieczeństwa, Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i ich dobrotliwi, przyjaźni sojusznicy z NKWD i SMIERSZ chwytali w swoje zmyślne pułapki przeklętych bandytów, których wreszcie spotykała zasłużona kara, a Polska Ludowa mogła wreszcie spać spokojnie.

poniedziałek, 1 marca 2021

Kiedyś Wyklęci, dzisiaj Niezłomni. I pamiętani.


1 marca 1951 roku o zmierzchu komuniści zamordowali na Rakowieckiej 37 w Warszawie 7 członków IV ZG WIN

Andrzejku! Pamiętaj, że istnieją tylko trzy świętości: Bóg, Ojczyzna i Matka” – Łukasz Ciepliński w liście do synka…

1 marca z roku na rok coraz mocniej kojarzy się w naszym kraju z trudną, brutalną, bezwzględną ale godną historią. W ten dzień 70 lat temu dokonano mordu w ramach tzw. „kary śmierci” na sześciu przywódcach organizacji „Wolność i Niezawisłość”. Wśród nich był m.in. urodzony w wielkopolskim Kwilczu Łukasz Ciepliński, ps. „Pług”. Kilkanaście lat temu przyjęto tę datę jako symbol zbrodni, których dokonywały komunistyczne, okupacyjne, antypolskie władze. Stąd Narodowy Dzień Pamięci o Żołnierzach Wyklętych po raz kolejny przebiegł właśnie dzisiaj. I ponownie mogliśmy oddać hołd i modlitwy poległym, gnębionym, torturowanym i skrzywdzonym Bohaterom naszej umiłowanej Ojczyzny. 

Wbrew przyjętej w tamtym czasie kłamliwej, sowieckiej propagandzie (którą niektórzy uprawiają po dzień dzisiejszy), Polska po II wojnie światowej nie odzyskała niepodległości, nie odrodziło się wówczas suwerenne Polskie Państwo, a tylko jedna okupacja zmieniła się w inną, jeszcze gorszą. Stalinowski terror przybyły z sowieckiej Rosji powodował nowe bolączki, dramaty i tragedie na polskich ziemiach. Jedni Polacy decydowali się na emigrację, inni starali się przeczekać zły czas. Byli również ludzie, którzy wybrali aktywną walkę z nowym okupantem. To oni stali się zbrojnym podziemiem antykomunistycznym, który przez kilkanaście lat siał popłoch wśród sowieckich namiestników. Kiedyś pogardliwie nazywano ich „karłami reakcji”, ale na szczęście walka o wolną i niepodległą Polskę, jako ich dzieła życia, nie zostało zmarnowane, i zostało zapamiętane przez potomnych.

Cześć i Chwała Niezłomnym Bohaterom!

Msza św. odprawiana przez x. Władysława Gurgacza SI, Kapelana Wyklętych

"Stali się ziarnem Ci, o których miano zapomnieć"

Jakakolwiek rozbieżność zdań na temat Niezłomnych wynika tylko i wyłącznie z różnicy w pojmowaniu historii, w tym czy przyjmujemy prawdę historyczną, czy też tkwimy w fałszu, kłamstwach i propagandzie. Jeśli bowiem zgodnie z sowiecką, kłamliwą propagandą, stwierdzimy że wroga Armia Czerwona (ta sama która zaatakowała nas, wspólnie z Hitlerem, 17 września 1939 r.) wkraczająca w 1945 r. (po raz kolejny) na ziemie polskie, mordująca, gwałcąca i paląca wszystko na swej drodze, to byli "wyzwoliciele", a stworzone tu przez nich na rozkaz Stalina, marionetkowe "państwo" zarządzane z Moskwy, było Państwem Polskim, jeśli uznamy że wojna rzeczywiście skończyła się w 1945 r., że byliśmy w "obozie zwycięzców", a Katyń to była zbrodnia niemiecka, i jedyne, czym Polacy powinni się teraz zająć, to odbudowa Kraju z wojennych zgliszczy, i spokojne życie w "nowej, lepszej, ludowo-demokratycznej rzeczywistości", to rzeczywiście, wówczas tych, którzy negowali ten "nowy wspaniały świat", należy uznać za bandytów, za wichrzycieli etc. Jeśli jednak staniemy w prawdzie, co jest naszym obowiązkiem jako katolików, musimy stwierdzić, że było dokładnie odwrotnie. Agresor nie był "wyzwolicielem", lecz okupantem, katem i mordercą, i trzeba było mu postawić opór zbrojny. Wojna dla nas Polaków nie skończyła się. O wolną Polskę wciąż trzeba było walczyć (i tak jest właściwie do dnia dzisiejszego). Nie było żadnego innego wyjścia.