Cytaty

"Pogodnie przyjmuję krzyż, który mi został ofiarowany, (ale) będziemy walczyć nadal o honor Pana naszego Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła świętego i niepokalanego... i nigdy nie pomylimy go z nową religią, która głosi szczęście ziemskie, uciechy, rewolucję i wolność wszelkich uczynków, która obala mszę, kapłaństwo, katechizm i wszystko, co nadprzyrodzone: to antyteza chrześcijaństwa"
ks. Coache

„Wszelka polityka, która nie jest Tradycją, jest z pewnością zdradą”
Arlindo Veiga dos Santos

„Pro Fide, Rege et Patria” – „Za Wiarę, Króla i Ojczyznę”
_________________________________________________

czwartek, 23 kwietnia 2020

23 kwietnia: Św. Jerzego (Męczennika)

23 kwietnia

Świętego Jerzego


Święto rytu pół zdwojonego (Semi-duplex)
(W Polsce Komemoracja)



Rycerz nieustraszony i wielki męczennik, którego uroczystość przypada podług kalendarza polskiego na 24-go kwietnia, a podług rzymskiego i greckiego na 23-go tegoż miesiąca, ukazuje się nam z mroków odległej przeszłości raz jako postać legendarna, otoczona chwałą czynów bohaterskich, a drugi raz jako prawdziwy rycerz Chrystusowy, dający życie wśród okrutnych mąk dla świadectwa prawdy.
Idąc śladami legendy, przekazanej przez Krzyżowców, którzy odnosili się do św. Jerzego z szczególniejszym nabożeństwem w uznaniu cudownej jego opieki, dowiadujemy się, że w zamierzchłych czasach zamieszkiwał okolice miasta Sileny w Azji Mniejszej straszny i nieubłagany potwór. Pożerał i zmuszał do ucieczki rycerzy, którzy chcieli zgładzić go ze świata, a opuszczając pobliskie mocarzy, zbliżył się pod mury miasta, zatruwając cuchnącym oddechem całe otoczenie. Ażeby złagodzić jego wściekłość i przeszkodzić pustoszeniu miasta, ofiarowywano mu codziennie dwie owce na pożywienie. Wkrótce jednak tak zdziesiątkowano trzody, że trzeba było poprzestać na jednej tylko owcy, dodając doń jednego mieszkańca Sileny, wylosowanego podług przypadającej kolei.
Nie oszczędzono i rodziny królewskiej i pewnego dnia los padł na córkę króla Kleodolindę, albo, jak inni twierdzą – Małgorzatę. Na próżno król starał się za cenę wszystkich swych skarbów ratować ukochane dziecię. Poddani wymogli na nim posłuszeństwo dla prawa, które sam ustanowił. Otrzymawszy błogosławieństwo zrozpaczonych rodziców, królewna, przybrana w ślubne szaty, wyszła poza mury i zabrawszy owieczkę, skierowała swe kroki ku moczarom. W tej chwili spostrzegła nadjeżdżającego na białym koniu, pięknego rycerza w błyszczącej zbroi – był nim trybun wojska rzymskiego, Jerzy, chrześcijanin. Wzruszony łzami dziewicy, zapytał o ich przyczynę, a dowiedziawszy się, jaki okrutny los ją czeka, zrobił znak Krzyża św. i runął na zbliżającego się smoka. W mgnieniu oka przebił lancą jego cielsko, a przygważdżając go do ziemi, zawołał do przerażonej córy królewskiej: „Zdejm swą przewiązkę i owiń mu ją naokoło szyi”. Z drżeniem i obawą usłuchała jego rozkazu, a uwiązany potwór pozwolił prowadzić się ku miastu, uległy jak pies na smyczy. Na ten niezwykły widok odrętwieli ze strachu mieszkańcy, oczekujący na walach zakończenia walki.
– Uspokoicie się! – rzekł im Jerzy, – oto Wszechmocny przysłał mnie, ażebym was wybawił. Zawierzcie Chrystusowi Panu, każcie się ochrzcić, a zabiję waszego ciemięzcę. Wszyscy mężowie, kobiety, dzieci, król i królowa, uniesieni radością na widok uratowanej córki, zbiegli się około mego, poklękali i przyjęli chrzest św. Poczym rycerz dobił smoka, a mieszkańcy wywieźli jego ciało daleko od miasta na wozie, zaprzężonym w cztery pary wołów. Skarby, którymi król obdarzył bohaterskiego wybawcę, rozdzielił tenże między ubogich, a poleciwszy monarsze wierną służbę jedynemu Bogu, oddalił się, składając na jego ustach pocałunek pożegnania.
Ta przepiękna legenda, upodabniająca walkę ze smokiem do walki ze złym duchem, znaną była od najdawniejszych czasów na wschodzie i przyczyniła się więcej może do rozszerzenia czci św. Jerzego, niż rzeczywiste jego życie, zakończone śmiercią męczeńską. Poza heroiczną legendą bowiem ukrywa się św. Jerzy prawdziwy i istotny tak, jak wynika z starych rękopisów, zachowanych w zagranicznych bibliotekach.
Urodzony okuło 280 r. w Syrii czy Kapadocji, był synem rodziców chrześcijańskich, którzy wpoili w niego od dziecięctwa miłość jednego Boga. Poświęciwszy się zawodowi rycerskiemu, został dowódcą gwardii cesarza Dioklecjana, który darzył go wielkim zaufaniem. Kiedy cesarz, ulegając namowom kapłanów pogańskich, zarządził prześladowanie chrześcijan, Jerzy, przejęty zgrozą na widok okrucieństw, nadawanych swym współwyznawcom, nie powstrzymał wyrazów oburzenia. Na próżno uspokajali go jego przyjaciele, przedstawiając mu względy, którymi się cieszył u Dioklecjana. Niepomny na ich przestrogi, postanowił błagać cesarza o łaskę dla prześladowanych i, przewidując jego gniew, rozdał swój majątek między ubogich, a swych niewolników obdarował wolnością.
– Młodzieńcze! – rzeki doń Dioklecjan, wysłuchawszy jeno prośby, – myśl o twej przyszłości! A gdy Jerzy chciał mówić dalej, zniecierpliwiony cesarz kazał go wtrącić do więzienia. Teraz rozpoczęły się tak okrutne męki, że pióro wzdryga się przed ich opisem. Zastosowano bowiem wszystko, co tylko zaciekłość pogańska zdołała wymyślić, żeby bólem i męką ukarać szlachetnego rycerza. Wieszano go na krzyżu i rozdzierano mu ciało hakami, przepalano ogniem i polewano wrzącym ołowiem, a gdy przywiązano go do koła najeżonego stalowymi ostrzami, koło pękło, a dwaj świadkowie tych katuszy nawrócili się do Boga i zaraz zostali ścięci. Ody Dioklecjan wyczerpał wszelkie sposoby męczarni bez osiągnięcia zamierzonego celu, kazał zawezwać czarodzieja, aby tenże wymyślił jaki nowy środek zwalczenia stałości Jerzego. Podano mu wiec puchar z zatrutym napojem, lecz i trucizna nie wyrządziła mu żadnej szkody.
Jako ostatnią próbę polecono mu wskrzesić umarłego, którego grobowiec znajdował się blisko trybunału. Upadł na kolana modląc się żarliwie, by Bóg w ten sposób zechciał objawić swą wszechmoc przed oczyma pogan. I otóż, usłyszano łoskot podziemny i ku ogólnemu przerażeniu umarły powstał z grobu. Gdy odprowadzono potem Jerzego do więzienia, liczna rzesza nawróconych w czasie jego męki przybyła do lochu, a on uzdrawiał chorych i pocieszał wątpiących. Opowiadają nawet, że wysłuchał także prośby biednego rolnika, błagającego o przywróceniu do życia wołu, który mu padł przy pracy.
Nazajutrz znów stawiono Jerzego przed Dioklecjanem, który wobec zgromadzonego ludu w pobliżu świątyni zaczął namawiać go do odstępstwa, przedstawiając mu jego młodość oraz zaszczyty, którymi by został wynagrodzony. Ku wielkiej radości tyrana Jerzy zapragnął wejść do świątyni. Tam, stanąwszy przed posągiem bożka, zapytał go:
– Czy żądasz, żebym złożył ci ofiarę jako Bogu?
– Nie jestem Bogiem – odpowiedział szatan, ukryty w posągu – ani jest nim żaden z podobnych do mnie. Jest tylko jeden Bóg i to ten, którego głosisz. My zaś jesteśmy zbuntowani aniołowie, którzy przez zawiść oszukujemy ludzi.
Gdy Jerzy zrobił znak Krzyża św., upadły na ziemię posągi fałszywych bożków, rozbite na kawały.
– Poznaj teraz, nierozumny tyranie! – zawołał Jerzy do Dioklecjana – twoich wszechpotężnych bogów! Zaprzestań powierzać swe zbawienie takim bóstwom, które same siebie zbawić nie mogą i nie ostoją się przed wyznawcą prawdziwego Boga!
Wobec tych słów żona cesarza Aleksandra, która w głębi duszy dawno już była nawrócona, wypowiada otwarcie swe przekonanie i składa wyznanie wiary. Dioklecjan w przystępie wściekłości każe ją osmagać rózgami i zabić, tak że ona umiera jeszcze przed Jerzym. Poprzednio i wskrzeszony zmarły zostaje ścięty, ponieważ był chrześcijaninem. Jerzego zaś każe cesarz włóczyć końmi i ostatecznie ściąć mu głowę za murami miasta. W chwili śmierci Świętego ogień żywy z nieba pochłania przewodniczącego sądu i jego towarzyszy, którzy wymyślali i przeprowadzali okrutne katusze.
Ciało męczennika spoczęło w Syrii w jego mieście rodzinnym i tam cesarz Konstantyn – podług innych Justynian – wznieśli kościół nad jego zwłokami, dziś już w gruzach leżący. Odkryto również w Syrii ślady innych świątyń pod jego wezwaniem, a w Egipcie liczono ich aż czterdzieści. Przez wojny krzyżowe cześć św. Jerzego przedostała się do krajów na Zachodzie, a zwłaszcza do Niemiec, Francji i Anglii. Także i w Polsce nie był on nieznanym, gdyż po dziś dzień wznosi się w Gnieźnie, obok katedry, kościółek pod jego wezwaniem, wybudowany z ciosów granitowych, jak mówi podanie, na miejscu dawniej świątyni pogańskiej. Kościółek św. Jerzego ma być dawniejszego pochodzenia, niż sama katedra gnieźnieńska, a od czasu do czasu odprawiają się w nim nabożeństwa. Kościół ruski czci nawet dwóch świętych tegoż imienia, jednego na wiosnę, drugiego późną jesienią. W nabożnej prostocie lud twierdzi, że Święty na przednówku nie lepszy od świętego w jesieni, gdyż „jeden głodny, a drugi chłodny”.
Liczne zakony rycerskie obrały św. Jerzego za swego patrona, a wysokie ordery w Rosji i Anglii, jak np. order Podwiązki, były złączone z jego imieniem. Rycerstwo i konnica uważa go za szczególniejszego opiekuna i dlatego przedstawia nam się św. Jerzy jako rycerz na koniu z lancą w ręku, a smok pokonany u jego stóp. Zwykle jeszcze spostrzegamy na obrazach klęczącą w głębi królewnę, a obok niej owieczkę. Rzadsze zaś są obrazy, przedstawiające inne chwile z jego życia.
W dziejach boskich dwie postacie Świętych wsławiły się jako pogromcy strasznych potworów. Jeden to św. Michał, a drugi św. Jerzy. I łatwo by było czasem ich pomylić, lecz nie zapominajmy o tym, że św. Michał jako Archanioł ma i musi mieć zawsze skrzydła i że nigdy nie dosiada białego rumaka, bo walczy z duchem piekielnym w przestrzeni. Św. Jerzemu zaś, jako rycerzowi, przystoi walka z konia. Potwór, zwyciężony przez św. Michała, ma czasem twarz ludzką, gdyż jest ucieleśnionym Lucyferem; smok, zabity przez św. Jerzego, przypomina raczej przedpotopowe jaszczury.
Postać św. Jerzego będzie poprzez wszystkie wieki, czy patrzymy na niego jako na męczennika, czy jako na pogromcę złowrogiego potwora, uosobieniem walki dobra ze złem, zwycięstwa prawdy nad fałszem, oswobodzenia duszy z pod wpływu grzechu. Pozostanie on dla nas zawsze bohaterem i świętym, wzorem miłości i poświęcenia dla bliźnich, przykładem stałości i męstwa, obroną i tarczą na wszystkie trwogi.

Za: „Przewodnik Katolicki”, Poznań, 21.04.1929, nr 16, s. 3.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.