Cytaty

"Pogodnie przyjmuję krzyż, który mi został ofiarowany, (ale) będziemy walczyć nadal o honor Pana naszego Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła świętego i niepokalanego... i nigdy nie pomylimy go z nową religią, która głosi szczęście ziemskie, uciechy, rewolucję i wolność wszelkich uczynków, która obala mszę, kapłaństwo, katechizm i wszystko, co nadprzyrodzone: to antyteza chrześcijaństwa"
ks. Coache

„Wszelka polityka, która nie jest Tradycją, jest z pewnością zdradą”
Arlindo Veiga dos Santos

„Pro Fide, Rege et Patria” – „Za Wiarę, Króla i Ojczyznę”
_________________________________________________

czwartek, 12 listopada 2020

50'lecie lefebryzmu. Krótkie podsumowanie.


Z powodu całego ostatniego zamieszania, zupełnie zapomniałem o pewnej okrągłej rocznicy, którą "obchodziliśmy" 1 listopada. Mianowicie, dokładnie 50 lat temu powstało w łonie "kościoła" soborowego (modernistycznego neokościoła - sekty Novus Ordo) z inicjatywy abp. Marcela Lefebvre’a (stąd określenie lefebryści) - Bractwo Kapłańskie Św. Piusa X [FSSPX]. Powołane do życia zostało 1 listopada 1970 przez François Charrière – biskupa Lozanny, Genewy i Fryburga, jako stowarzyszenie życia apostolskiego na prawie diecezjalnym, czyli jako stowarzyszenie kleryckie, którego członkowie żyją wspólnie i według określonych reguł, ale bez ślubów zakonnych. Zgodnie z kanonicznym zwyczajem statut Bractwa został zatwierdzony na czas określony (ad experimentum) - do 1976 r.

W owym 1976 r. FSSPX zakończyło oficjalną działalność w ramach modernistycznego neokościoła, i od tego czasu jest niejako "zawieszone w próżni", między neokościołem a Kościołem katolickim. Abp. Lefebvre w Deklaracji z 1976 r. z okazji nałożenia suspensy mówił m.in.: "Kościół, który takie błędy zatwierdza, jest równocześnie schizmatycki i heretycki. Ten Soborowy Kościół nie jest zatem katolicki. W jakimkolwiek stopniu papież, biskupi, księża lub wierni przynależą do tego Nowego Kościoła, w takim oddzielają się sami od Kościoła katolickiego. Kościół Soborowy jest Kościołem schizmatyckim, ponieważ oddalił się od Kościoła katolickiego, który istniał zawsze. Ma on swoje własne, nowe dogmaty, swoje nowe kapłaństwo, swe nowe instytucje, swój nowy kult, wszystkie te rzeczy były już potępione przez Kościół w wielu oficjalnych i ostatecznych dokumentach."

Te słowa stały się niejako na długie lata wręcz drogowskazem i fundamentem dla całego katolickiego ruchu tradycjonalistycznego, jednak już w tych słowach znajdujemy ten dziwny dualizm, gdyż abp. Lefebvre nie stwierdził jasno, że "kościół" soborowy to heretycka sekta, nie mająca nic wspólnego z Kościołem katolickim, choć z jego słów to oczywiście wynika (skoro ten "kościół" jest schizmatycki i heretycki, to NIE JEST katolicki, a więc nie jest Kościołem). Nie powiedział też wprost, że "papież", należący do tego "heretyckiego i schizmatyckiego Kościoła Soborowego" nie może być jednocześnie i nie jest Papieżem Kościoła katolickiego, choć również jest to jedyny logiczny wniosek teologiczny.

Ten dualizm obecny od samego początku w doktrynie lefebrystycznej, doprowadził ostatecznie do wypowiedzi w rodzaju: "Całym sercem i całą duszą przywiązani jesteśmy do katolickiego Rzymu, strażnika wiary katolickiej i koniecznej dla zachowania wiary tradycji, do Wiecznego Rzymu, nauczyciela mądrości i prawdy. Odrzucamy natomiast i zawsze odrzucaliśmy wierność Rzymowi tendencji neomodernistycznych i neoprotestanckich, które jasno doszły do głosu na II Soborze Watykańskim oraz w reformach posoborowych.". Tak więc abp. Lefebvre postawił samego siebie w miejscu Papieża, i sam postanowił że będzie odtąd decydował, kiedy Rzym wypowiada się jako strażnik wiary katolickiej i tradycji, nauczyciel mądrości i prawdy, i kiedy należy go słuchać, a kiedy to mamy do czynienia z Rzymem o tendencji neomodernistycznej i neoprotestanckiej, i słuchać go nie wolno. Wbrew temu co mówił, abp. Lefebvre ogłosił się de facto Papieżem - najwyższym żyjącym autorytetem w sprawach Wiary i moralności. "Roztropnościowe" stanowisko abp. Lefebvre, a następnie "stanowisko Bractwa", stało się substytutem Magisterium Kościoła. Wbrew temu, co mówił abp. Lefebvre, stworzył on w zasadzie nową doktrynę, jego osobistą, swoje własne nauczanie (czyli herezję), które nie jest nauczaniem Kościoła katolickiego, dlatego można nazywać tą herezję mianem lefebryzmu, a jej zwolenników "lefebrystami", i nie jest to określenie błędne lub obraźliwe, lecz jest to stwierdzenie faktu, tak jak nazywanie protestantów "luteranami", "kalwinami" etc. W zasadzie nie jest to nawet nowa herezja, lecz powtórzenie wielu starych błędów, jak gallikanizm, jansenizm, "starokatolicyzm" etc. Tak samo mamy tutaj do czynienia z odrzuceniem zasady bezwzględnego posłuszeństwa Kościołowi, którego głos jest głosem Boga na ziemi, Prymatu Papieża, czy w praktyce odrzuceniem Papieskiej Nieomylności.

Lefebryści do dziś ignorują całkowicie zasadę nieomylności i niezniszczalności Kościoła katolickiego. Kilka lat temu doszło w tym środowisku do dużego rozłamu, gdy w 2012 r. usunięty został jeden z czterech biskupów FSSPX - Ryszard Williamsom, a wraz z nim odeszło kilkudziesięciu księży i zakonników, którzy utworzyli już własne struktury, seminaria duchowne, bp. Williamson konsekrował już trzech innych biskupów, wszyscy od tego czasu zdążyli pokłócić się między sobą i podzielić na mniejsze grupy - Bractwo Św. Piusa X Tradycyjnej Obserwancji, Towarzystwo Św. Marcelego etc. Mamy więc do czynienia z zasadniczo dwoma nurtami lefebrystycznymi - "konserwatywnym" i "liberalnym" (możemy porównać ich do "konserwatystów novus ordo" i progresistów, liberałów etc. w ramach novus ordo). Nurt liberalny, dążący za wszelką cenę w kierunku pojednania z modernistami, obecny jest w "oficjalnych" strukturach FSSPX, którego przełożonym generalnym (aktualnym "papieżem z Metzingen") jest obecnie ks. Dawid Pagliarani, niewiele w praktyce różni się już od "pojednanej tradycji", czyli post-indultyzmu, instytutów "Ecclesia D[e]i-aboli" w rodzaju Bractwa Św. Piotra czy Instytutu Dobrego Pasterza. Oni wszyscy wywodzą się z tego samego, liberalnego nurtu, który w FSSPX istniał od samego początku, i był tolerowany przez jego założyciela (który jednak nie tolerował żadnego oporu w kierunku bardziej "na prawo" niż on sam, choćby w kwestii stosowania ksiąg liturgicznych sprzed 1962 r...). Z drugiej strony mamy tzw. Ruch Oporu, konsekwentnie kontynuujący "twardą" linię abp. Lefebvra, rozpoczętą w 1976 r. Jednak nie ma między tymi dwoma nurtami zasadniczej różnicy teologicznej, wszyscy oni uznają heretyków za "papieży", a heretycki i schizmatycki "kościół soborowy" za w jakiś sposób "połączony" z Kościołem katolickim. Podczas gdy nurt liberalny uznaje właściwie że to JEST Kościół katolicki, tyle że omylny (podobnie jak twierdzą w dużej mierze indultowcy i część "konserwatystów novus ordo"), to nurt konserwatywny uznaje istnienie jakieś "unii personalnej" łączącej "kościół soborowy" z Kościołem katolickim, a więc de facto uznaje istnienie dwóch "Kościołów", łączących się w jeden przez osobę "papieża"...

Zarówno jedni jak i drudzy mogą powoływać się na abp. Lefebvra, i zarzucać się cytatami w których abp. na przemian był za porozumieniem, lub przeciwko, w zależności od okoliczności, dostosowywał się do zmiennej sytuacji aby jak najwięcej ugrać dla swojego stowarzyszenia. Nie ma się co oszukiwać, bractwo zostało utworzone w ramach neokościoła, i abp. Lefebvre zawsze marzył o tym aby ten stan utrzymać lub przywrócić. Momentami był jednak bardzo blisko ogłoszenia tezy sedewakantystycznej. Znana jest jego wypowiedź, w której stwierdził, że "jeszcze nie czas na takie wnioski", ale że być może niedługo "przyjdzie taki czas". Nie podał wówczas logicznych żadnych kontrargumentów, ani nie wykluczył możliwości wakatu w przyszłości, a jedynie stwierdził że, wg. jego opinii, to jeszcze nie ten moment... Do dziś zresztą FSSPX (ani nikt inny) nie wysunęło ŻADNEGO roztropnego, racjonalnego argumentu przeciw sedewakantyzmowi, poza oskarżeniami o rzekomy "brak roztropności"... Znana jest zmienność stanowiska abp. Lefebvre w wielu innych kwestiach, jak choćby ważności nowych sakramentów, sakr biskupich czy nowej "mszy", które początkowo uznawał za nieważne, a z czasem, kiedy coraz bardziej myślał o pojednaniu z modernistycznym Rzymem, łagodził swoje stanowisko. Znany jest również fakt, że abp. nie raz sam sobie zaprzeczał, zapominał co wcześniej powiedział lub napisał, albo po prostu zwyczajnie kłamał. Tak było choćby z podpisaniem przez niego dokumentów Vaticanum II. W książce "Oni Jego zdetronizowali", abp. Lefebvre napisał, że nigdy nie podpisał heretyckiej i bluźnierczej "Deklaracji o Wolności Religijnej". Jednak jego biograf - bp. Bernard Tissier de Mallerais uważa co innego, pisząc w książce "Abp. Lefebvre. Życie", że arcybiskup podpisał wszystkie dokumenty Vaticanum II

Który napisał prawdę? Nie jest moim zamiarem oczernianie wizerunku abp. Lefebvre, któremu cały ogólnie pojęty "ruch tradycjonalistyczny" bardzo wiele zawdzięcza, również tzw. sedewakantyści, czyli integralni Rzymscy Katolicy. To dzięki abp. Lefebvre kapłanami zostali tak wybitni współcześni teolodzy katoliccy, jak J. Exc. x. Bp. Donald H. Sanborn, czy niedawno zmarły, śp. x. Antoni Cekada. Rzeczywiście Bóg nawet niedoskonałe narzędzia potrafi dobrze wykorzystać, i być może Opatrzność rzeczywiście postawiła abp. Lefebvre jako tego, dzięki któremu (m. in.) zachowane zostanie katolickie kapłaństwo, sakramenty i Msza Św., bo m.in. "dzięki" abp. Lefebvre istnieje dziś m.in Instytut Rzymskokatolicki, Instytut Matki Bożej Dobrej Rady, Kongregacja Maryi Niepokalanej Królowej czy Bractwo Św. Piusa V, które prowadzą seminaria duchowne, kształcą księży i zachowują tą widzialność Kościoła katolickiego na nasze czasy. Oczywiście biskupstwo a więc i możliwość zachowania katolickiego kapłaństwa, zostało zachowane głównie dzięki J. Exc. x. abp. Pierre Martin Ngô Đình Thục'owi, który konsekrował większość biskupów katolickich po Vaticanum II. A co z biskupami FSSPX?

Konsekracje biskupów pomocniczych FSSPX - 30 czerwca 1988 r.

Czy oni są biskupami?

Są tacy, którzy zarzucają, że konsekracje biskupie dokonane przez abp. Pierre Martin Ngô Đình Thục'a są nieważne, ponieważ abp. Thuc miałby być wg. nich "niezrównoważony psychicznie", "niepoczytalny" i nie wiedział co robił. Rzekomym argumentem jest to, że ponoć abp. Thuc często zmieniał zdanie w kwestii wakatu Stolicy Apostolskiej, oraz że przed śmiercią rzekomo "pojednał się" z modernistycznym Rzymem. Każdy kto czytał biografię abp. Thuca wie, że ten zarzut został spreparowany, rzekomy list abp. Thuc'a został sfałszowany, a sam abp. Thuc przed śmiercią najprawdopodobniej był podtruwany, i nie miał świadomości (być może podsunięto mu wówczas coś do podpisania, czego on nawet nie widział). Gdyby jednak nawet prawdą było, że zmieniał swoje stanowisko, i chciał się pojednać z modernistami, to co można przecież powiedzieć o abp. Lefebvre, który zmieniał stanowisko co najmniej kilkanaście razy, który sam sobie zaprzeczał, który potrafił jednego dnia pisać poddańcze listy do JPII, tytułując go "Ojcem Świętym" i prosząc o konsekracje biskupie, a następnego dnia, w kazaniu podczas tychże konsekracji, nazywać tego samego JPII "antychrystem" (abp. cytował zdanie "Rzym straci wiarę i stanie się siedzibą antychrysta", pochodzące z objawień Matki Bożej w La Salette, wyraźnie stwierdzając, że te słowa właśnie się ziściły). Czyż to nie jest schizofrenia duchowa, która może być objawem niepoczytalności? Tak więc czy biskupi FSSPX są biskupami? Niech więc lepiej zastanowią się nad tym zwolennicy FSSPX, którzy próbują używać tego śmiesznego, bezpodstawnego "argumentu", bo może się on łatwo obrócić przeciwko nim samym. Nie kto inny jak przyjaciel abp. Lefebvre, bp. Antônio de Castro Mayer (sedewakantysta), pokierował ówczesnych księży Sanborna i Cekadę, po opuszczeniu przez nich FSSPX, kiedy udali się do niego, prosząc o pomoc i ewentualną konsekrację biskupią, do o. bp. Michała Ludwika Guérard des Lauriers OP, który sakrę biskupią otrzymał od abp. Thuca. Bp. de Castro Mayer był przekonany o słuszności postępowania i drogi teologicznej obranej przez o. bp. des Lauriers, oraz o ważności przyjętej przez niego sakry.

Po tych 50 latach, "złotym jubileuszu", możemy stwierdzić jasno i wyraźnie, że "eksperyment Tradycji" o który prosił na początku abp. Lefebvre, nie udał się. W modernistycznym neokościele już dawno została dopuszczona "msza trydencka" ("odprawiana" przez świeckich panów religii novus ordo, coraz częściej również obecnych w FSSPX...). Moderniści jednak do dziś nie nawrócili się. "Tradycja" stała się jedną z dopuszczalnych form, obok "odnowy w [złym] duchu", neokatechumenatu, piosenek gitarowych w stylu jarmarczno-kajakowym etc. Jest to "jedna z opcji" duchowości nowego "kościoła", tak samo jak "nadzwyczajna forma" jest opcją do wyboru, obok "zwyczajnej formy". Dla modernistów to nie stanowi problemu, pytanie czy tego właśnie chciał abp. Lefebvre? Należy jednak postawić sprawę jasno, nie ważne co abp. chciał, ale ważne co robił, a nie robił NIC aby było inaczej. Dobrymi chęciami wiemy co jest wybrukowane, a ze strony abp. Lefebvra nie było nigdy jasnych wniosków teologicznych, przejrzystości i stałości, logiki i zdecydowanego działania, w jasno obranym kierunku. Od początku był obecny ten dualizm, "roztropnościowe stanowisko" - czyli bycie "za a nawet przeciw", uznawanie, ale sprzeciwianie się, stawianie ciągłego oporu, przy jednoczesnym braku zrozumienia filozoficzno-teologicznych podstaw oporu, i traktowanie rzekomej "Stolicy Apostolskiej" tak, jakby w praktyce nie istniała, stawianie swego własnego subiektywnego osądu, ponad autorytetem rzekomego "papieża". 6 maja 1975 r. watykańska komisja przekazała przełożonemu FSSPX pismo, w którym zwrócono między innymi uwagę na to, że „niedopuszczalne jest (…) poddawanie zarządzeń papieskich swojemu prywatnemu osądowi oraz samodzielne decydowanie o tym, które decyzje przyjąć, a które odrzucić” - to czysta prawda. Herezjarcha Montini (ps. "Paweł VI") miał ponoć powiedzieć na jednym ze spotkań do abp. Lefebvra wprost "to ja jestem Tradycją". W tych słowach wypowiedział, być może nieświadomie, kwintesencję katolickiej Wiary. To Papież jest tym, który jest najwyższym autorytetem ws. Wiary i moralności. Wiara rodzi się z autorytetu, a nie autorytet z Wiary. Jeżeli Montinii był [by] prawdziwym Papieżem (jak cały czas uważał abp. Lefebvre) to do niego, i TYLKO do niego należała interpretacja Tradycji i wykonywanie Urzędu Nauczycielskiego Kościoła, a nie do jakiegokolwiek zbuntowanego przeciw władzy Chrystusowej, biskupa. Parafrazując więc bp. Sanborna, problemem nie jest bp. Fellay, problemem jest abp. Lefebvre. Problemy w FSSPX nie pojawiły się, jak twierdzą zwolennicy "Ruchu Oporu", w 2000 r., czy 2009 r., czy 2012 r. Problemy w tej organizacji były od samego początku, od jej zarania, a jest nimi błąd w samym "dogmacie założycielskim". Tak jak Vaticanum II, którego źródłem jest modernizm i liberalizm, jest herezją założycielską modernistycznego neokościoła, tak samo "roztropnościowe stanowisko" abp. Lefebvra - R&R  (recognize and resist – uznawać i sprzeciwiać się), którego źródłem jest koncyliaryzm i gallikanizm, jest herezją założycielską FSSPX. 

W tym miesiącu modlitwy za zmarłych módlmy się również szczególnie za duszę abp. Lefebvre, oraz wszystkich wyświęconych przez niego kapłanów, zwłaszcza za tych którzy zmarli będąc w stanie przywiązania do błędów swego założyciela (oby tylko nie w świadomości i zatwardziałości...). Oni wszyscy potrzbują teraz naszej modlitwy. Za żywych natomiast prośmy o łaskę nawrócenia, o dar rozumu i męstwa, oraz odwagi, bo tego brakuje, zarówno w sprawach Wiary, jak i nie związanych bezpośrednio z Wiarą, u wielu kapłanów, wiernych i sympatyków FSSPX...

Michał Mikłaszewski, red. naczelny
W święto Pięciu Braci Polaków, Męczenników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz