Cytaty

"Pogodnie przyjmuję krzyż, który mi został ofiarowany, (ale) będziemy walczyć nadal o honor Pana naszego Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła świętego i niepokalanego... i nigdy nie pomylimy go z nową religią, która głosi szczęście ziemskie, uciechy, rewolucję i wolność wszelkich uczynków, która obala mszę, kapłaństwo, katechizm i wszystko, co nadprzyrodzone: to antyteza chrześcijaństwa"
ks. Coache

„Wszelka polityka, która nie jest Tradycją, jest z pewnością zdradą”
Arlindo Veiga dos Santos

„Pro Fide, Rege et Patria” – „Za Wiarę, Króla i Ojczyznę”
_________________________________________________

czwartek, 23 stycznia 2020

Prymas Polski Stanisław Karnkowski, Arcybiskup Gnieźnieński: O wieczerzy Zborów Luterskich, Pikardskich, Zwingliańskich, Kalwińskich i Nowochrzczeńskich (Kazanie z 1602 r.).



KAZANIE

O wieczerzy Zborów Luterskich, Pikardskich, Zwingliańskich, Kalwińskich i Nowochrzczeńskich

PRYMAS POLSKI STANISŁAW KARNKOWSKI

ARCYBISKUP GNIEŹNIEŃSKI

–––––––

    Nie masz żadnego artykułu wiary Chrześcijańskiej, na któryby się nieprzyjaciel dusz (a), przez naczynia swe heretyki tych czasów, swawolniej rozpuścił i srodzej oburzył (b), jako jest przenajdostojniejsza tajemnica ciała i krwi Pana Zbawiciela naszego pod postacią chleba i wina (c). O którą, acz się sami między sobą zgodzić żadną miarą nie mogą; ale się, już to od ośmdziesiąt lat niemal, jako się z nową Ewangielią swoją na świat ukazali, jadowicie o to swarzą, i uszczypliwymi skrypty, częstym łajaniem, srogimi klątwami, sromotnie lżą i heretykują: wszakże na to się wszyscy, jakoby sprzysiągłszy, usadzili; aby naukę prawdziwą Kościoła powszechnego o tej tajemnicy z gruntu wywrócili, zatłumili i zniszczyli. Przeto najświętszą ofiarą ciała i krwi Pańskiej pod postacią chleba i wina, wszyscy się, jako rzeczą najsprośniejszą brzydzą: a ciało Pańskie w Sakramencie, niektórzy, jako Luteranowie Augsburskiej Konfesji, z chlebem albo w chlebie być powiadają: niektórzy, jako Sakramentarze, to jest, Zwinglianowie Szwajcarskiej Konfesji, i Kalwinistowie, a z nimi Pikarci i Nowochrzczeńcy, znaki tylko ciała i krwi Pańskiej, to jest, prosty chleb i wino, w tym Sakramencie ukazują; a rzeczy same wyznaczone w niebie być twierdzą i tam ich wiarą szukać rozkazują. Ale sprawiedliwy Bóg i prawe sądy Jego (1). Wszystkie ich przeciw katolickiej nauce wykręty, nie na słowie Bożym, ale na rozumkach szumnych a skażonych zasadzone, częścią mocą prawdy przez Katoliki gruntownie okazanej, częścią skryptami ich samych przeciwnymi, częścią same przez się, iż nie są z Boga, walą się i upadają: a prawda święta Kościoła powszechnego niezwyciężona, tryumf z nieprzyjaciół swych odnosi: jaka była od początku, tak i teraz nienaruszona trwa, i trwać będzie na wieki. Lecz nieprzyjaciele jej, oderwawszy się od jedności wiary Kościoła powszechnego; z prawdą, Sakrament ciała i krwi Pańskiej utracili: a zamiast Sakramentu, ludzie nieszczęśliwi, chleba tylko prostego i wina na swych Wieczerzach zborowych używają. Ofiarę Mszy świętej wyrzucili: a ofiary sobie wnętrzne i duchowne przywłaszczają. Lecz i tych nędznicy nie mają: ale ich kondycja gorsza, niż kiedy których heretyków była. Co wszystko w tym kazaniu, za pomocą Bożą, okażemy, a to naprzód; że prawdziwego ciała i krwi Pańskiej Sakramentu wszyscy teraźniejsi Sektarze nie mają: potem, iż jako z własnej a prawdziwej zwierzchnej nowego testamentu Ofiary; tak ze wszystkich duchownych ofiar, które Pismo święte zaleca, zupełnie (d) ogołoceni są. Daj Panie Boże, aby w błędy rozmaitych sekt zawiedzeni, jeśli nie z czytania przeszłych kazań; tedy stąd się obaczyli: a jeśliże wszystkich błędów, którymi uplecieni są, zaraz porzucić nie chcą: przynajmniej żeby używania tych przeklętych a świętokradzkich Wieczerzy, o których tu mówić będziemy, zaniechali, ażby ich brzydkość i inszych błędów sprośność z nauki katolickiej uznali, i do gościńca prawdy, z którego ustąpili, zaś się nawrócili.

I.

    Że Sakramentu prawdziwego ciała i krwi Pana Zbawiciela naszego na swych Zborowych wieczerzach, Sektarze teraźniejsi nie mają; ale tylko chleb szczery i pospolity, także i wino, stąd naprzód dowodzę. Albowiem Chrystus Pan samym tylko kapłanom, porządnie a przystojnie, według zwyczaju Kościoła Jego, na ten urząd obranym i poświęconym, dał moc do poświęcania i szafowania tego Sakramentu. Lecz ministrowie Luterscy, Pikardscy, Zwingliańscy, Kalwińscy i Nowochrzczeńscy, nie są kapłany, urzędownie a przystojnie, według zwyczaju Kościoła powszechnego, na ten urząd obranymi i poświęconymi. Przeto nie mogą sprawować i poświęcić tego Sakramentu, ani nim szafować.

    A iż Chrystus Pan samym kapłanom tylko rozkazał ten Sakrament poświęcać, to się okaże z słowa Bożego, z podania i zezwolenia Kościoła powszechnego, z nauki zgodnej Ojców świętych i z wyznania samych Adwersarzów. Słowa Pańskie jasne są: (2) To czyńcie na moją pamiątkę. Którymi słowy postanowił pierwsze nowego testamentu kapłany, Apostoły: i tak onym, jako i inszym w urzędzie kapłańskim sukcesorom ich, dał moc to czynić, co sam na on czas czynił. A sam trzy rzeczy, niż te słowa wyrzekł, czynił; Poświęcił, pożywał i rozdawał. Bo Łukasz święty przed tymi słowy; To czyńcie, dwie rzeczy wspomina, które Pan czynił; poświęcenie chleba i rozdawanie. Wziąwszy, prawi, chleb, dzięki czynił, i dawał im mówiąc; To jest ciało moje. Że też pożywał ciała swego, acz tego nie masz wyraźnie u Ewangielistów; jednak jest pospolite Doktorów kościelnych zdanie. A też, gdzie by się do tych trzech rzeczy nie ściągały te słowa Pańskie: To czyńcie, nie mielibyśmy żadnego rozkazania w słowie Bożym rzetelnie opisanego, o poświęcaniu i rozdawaniu Eucharystii.

    Do tego przystępuje zgodne rozumienie i wykład tych słów Kościoła powszechnego: jako się pokazuje z Synodu Niceńskiego pierwszego, którego ten jest dekret czternasty, przyjęty od Synodu szóstego Kartagińskiego; (3) Przyszło do wiadomości świętego Synodu, że na niektórych miejscach w miastach kapłanom diakonowie Sakrament rozdawają. Tego ani ustawa, ani zwyczaj podał; aby ci, którzy i nie mają mocy sprawowania ofiary, tym którzy ofiarują, ciało Chrystusowe mieli podawać. Skąd się znać daje, że sami kapłani mają moc ofiarować, i ten Sakrament poświęcać. Toż twierdzą insze Synody generalne, Lateraneński za Innocencjusza trzeciego, Florencki i Trydencki (4).

    Nadto starodawni Doktorowie kościelni tak uczą. Ignacy, (5) uczeń Apostolski powiada; że gorszy jest nad niewiernego taki, który się waży co czynić z strony usługowania ołtarzowego; wyjąwszy żeby Biskupem był, albo kapłanem. Tertulian (6) śmieje się z Marcjonitów heretyków, że laikom urzędy kapłańskie zlecali. Cyprian (7) na kilku miejscach, nie tylko uczy, że insi, oprócz kapłanów, nie mogą poświęcić Sakramentu: ale też stąd dowodzi, że u heretyków nie masz prawdziwego Sakramentu ciała i krwi Pańskiej, iż nie mają prawdziwego kapłaństwa. Atanazy, (8) przywodzi list Synodu Aleksandryjskiego, za którego dekretem niejaki Hischiras Arianin nie mógł Mszy mieć, ani kielicha poświęconego używać, dla tego, że nie był od żadnego Biskupa prawdziwego na kapłaństwo poświęcony, ale tylko niejaki Kolitus kapłan ręce nań włożył, przeto go słusznie Makarius Atanazego świętego kapłan od ołtarza odepchnął. Bazyli (9) umyślnie uczy, że aczkolwiek wszyscy Chrześcijanie sposobem niejakim kapłanami są, iż duchowne ofiary dobrych uczynków ofiarować powinni: jednak nie są właśnie kapłany, tylko którzy na ten urząd są poświęceni. Epifaniusz pisze, (10) iż sami Apostołowie od Chrystusa Pana kapłany postanowieni są dla poświęcania Eucharystii: a przez Apostoły insi Biskupi i kapłani. Oprócz tych, inszym nigdy się nie godziło tego Sakramentu sprawować, ani najświętszej Pannie Matce Bożej. Chryzostom (11) często powtarza, że dla tej mocy poświęcania Eucharystii, kapłani przewyższają Anioły. Hieronim święty (12) powiada o niejakim Hilariusie, iż nie mógł Eucharystii poświęcić i kapłanów święcić, że tylko był diakonem. Także i insi Patres uczą: i Kościół powszechny tak zawsze wierzył i trzymał: i nie może żaden przeciwnego ukazać przykładu, żeby kiedy laik, albo diakon dla jakiej potrzeby Eucharystię poświęcić miał.

środa, 22 stycznia 2020

Król Wiktor Emanuel IV kwestionuje prawo salickie.

Jego Królewska Mość król Sardynii Wiktor Emanuel IV, uważający się również za władcę „zjednoczonych” przez wolnomularstwo Włoch, po raz kolejny dał dowód swojego umiłowania postępu i politycznej poprawności. 28 grudnia 2019 roku Najjaśniejszy Pan zdecydował w Genewie, że znosi obowiązujący w Królewskim Domu Sabaudii porządek sukcesji znany jako prawo salickie i zastępuje go primogeniturą absolutną. Dzięki temu sukcesja tronu w Turynie (lub – jak zapewne życzyłby sobie tego sam monarcha – w okupowanym Rzymie) ma być zgodna z zasadami narzuconymi przez Unią Europejską. W motu proprio podanym do wiadomości publicznej 15 stycznia król powołał się na Kartę praw podstawowych, która jest częścią traktatu lizbońskiego.

Ta niezgodna z prawem dynastycznym decyzja jest związana z sytuacją rodzinną władcy. Następca tronu, Jego Królewska Wysokość xiążę Emanuel Filibert, xiążę Piemontu, od 25 września 2003 r. jest mężem francuskiej aktorki, JKW xiężnej Klotyldy (z domu Courau), z którą ma tylko dwie córki, IKW xiężniczkę Wiktorię, która 28 grudnia obchodziła szesnaste urodziny, oraz xiężniczkę Luizę (ur. 16 sierpnia 2006 r.). Obie xiężniczki urodziły się w Genewie. Pierwsza z nich otrzymała od dziadka tytuły xiężnej Carignano i markizy Ivrei, druga zaś – xiężnej Chieri i hrabiny Salemi. Należy w tym miejscu zaznaczyć, że Salemi znajduje się na Sycylii, Dom Sabaudii zaś jest tam jedynie okupantem ziem należących do Królestwa Obojga Sycylii. Wnuczki władcy zostały również damami Krzyża Wielkiego Zakonu Świętych Maurycego i Łazarza. Na 14 marca zapowiedziano ich udział w uroczystościach upamiętniających w opactwie Hautecombe króla Humberta II i królową Marię Józefę.

Dodatkowym aspektem, w którego kontekście należy rozpatrywać decyzję monarchy, jest spór dynastyczny odnoszący się do nierówności małżeństw zawartych zarówno przez króla Wiktora Emanuela IV, jak i przez jego syna. W związku z tymi wątpliwościami w 2006 r. prawa do tronu podniósł kuzyn króla, kolejny w linii sukcesji, JKW xiążę Amadeusz, xiążę Aosty, którego syn, JKW xiążę Aimone, jest mężem JKW xiężnej Olgi (z Domu Grecji i Danii) i ojcem trojga dzieci, w tym dwóch synów.

15 stycznia 2020 r. Włoska Unia Monarchistów (jak wskazuje jego nazwa, ten ruch polityczny nie ma charakteru legitymistycznego), która wspiera xięcia Aosty, ogłosiła, że zmiany w sukcesji można wprowadzić jedynie przez zmianę konstytucji królestwa. Statut Albertyński z 1848 r. w artykule drugim jednoznacznie przesądził, że tron jest dziedziczony zgodnie z prawem salickim. Zmiany mogą zostać wprowadzone jedynie przez parlament państwa rządzonego przez reprezentatywny rząd monarchiczny (1). Dlatego decyzja króla Wiktora Emanuela IV jest pozbawiona jakichkolwiek skutków prawnych.

opracowanie: Adrian Nikiel


(1) Lo Stato è retto da un governo monarchico rappresentativo. Il Trono è ereditario secondo la legge salica.


ZA: http://www.legitymizm.org/aktualnosci-krol-wiktor-emanuel-kwestionuje-prawo-salickie

Komentarz Pana Profesora Jacka Bartyzela (z którym nasza Redakcja w pełni się utożsamia): Czasami żałuję, że niektórych dynastii rewolucjoniści jednak nie wyrżnęli. Przynajmniej wstydu by nie było. (źr: Facebook.com)

X. dr. Piotr Semenenko CR: Poza Kościołem nie ma zbawienia. (Kazanie, Paryż 1843 r.)

X. dr. Piotr Semenenko CR

KAZANIE

Poza Kościołem nie ma zbawienia (1)

KS. PIOTR SEMENENKO CR

––––––

"Ubi nullus ordo, sed sempiternus horror inhabitat".
"Gdzie żaden porządek, ale wieczna zgroza przemieszkiwa".

(Ks. Joba, X. 22)

––––

    Najmilsi Bracia!

    Widzieliśmy, Bracia moi, przeszłą razą, jaka jest nieomylność Kościoła (a). Ale ta rzecz tak jest wielkiej wagi, że ją z obu stron obejrzeć nie zaszkodzi. Bo i zaprawdę, cóż większej wagi być może? Jeśli Kościół jest nieomylny, nie masz poza Kościołem prawdy; jeśli nie ma prawdy, nie ma zbawienia. Jak Kościół jest nieomylny, tak to twierdzenie jest niezawodne: za Kościołem nie ma zbawienia. A tu naciera głos Chrystusa Pana, upominającego: "Co pomoże człowiekowi, choćby świat cały zyskał, a stracił duszę swoją?". Potrzeba zbawienia jest pierwszą potrzebą człowieka. Bo i zaiste, co pomoże, powtarzamy za Mistrzem naszym, co pomoże wszystko inne, jeśli człowiek straci duszę swoją? Nic więc ważniejszego nie mamy, jak wiedzieć, gdzie jest zbawienie nasze, jak przekonać się coraz mocniej o prawdzie tego twierdzenia, że poza Kościołem zbawienia nie ma, bo nie ma prawdy.

    Zapuścimy się więc dzisiaj w stronę odwrotną, będziemy szukali, czy jest gdzie indziej zbawienie, jak w Kościele, czy gdzie indziej prawda? Posłany od Boga na to, pokazałem Wam, Bracia moi, ziemię żyjących, pokazałem Wam, przeszłą razą Słońce nieomylności, które jej przyświeca i całą niesprzeczność, zgodę, porządek, jaki w niej przemieszkiwa. Teraz pójdziemy, że użyję słów Hioba, do ziemi ciemnej i obleczonej chmurą śmierci, do ziemi nędzy i ciemności, gdzie cień śmierci, gdzie żaden porządek, ale wieczna zgroza przemieszkiwa. Bo, jak Kościół jest obrazem Nieba, jest odbiciem Nieba na ziemi, tak wszystko, co poza Kościołem, jest obrazem piekła, jest odbiciem piekła na ziemi. Kościół to wrota do Nieba: "Haec est porta coeli, justi intrabunt per eam" (Psalm 117, 20). "Tać jest brama niebieska, sprawiedliwi wejdą przez nią"; co za Kościołem, to wrota do piekła, o nich Chrystus powiedział: "Bramy piekielne nie przemogą przeciw Kościołowi memu". A jak piekło jest właściwie niezgodą i nieporządkiem, wojną wieczną, pasowaniem się życia ze śmiercią, jest, że tak powiem, śmiercią w życiu i życiem w ciągłej śmierci, jest, jednym słowem, wojną najokropniejszą, tak i to, co w jego bramach siedzi, ta część ludzkości, która przez nie wstępuje, musi nosić na sobie piętno swojego początku i swojego końca, musi być niezgodą, musi być sprzecznością, musi być wojną ustawiczną. Piekło jest zaprzeczeniem Boga jako życia stworzenia, jako końca i przedmiotu, którym stworzenie żyje, i dlatego nosi na sobie piętno zaprzeczenia, którym jest niezgoda i wojna, bo niezgoda i wojna z zaprzeczenia wypływają, z zaprzeczenia tego, co istnieje, tego, co jest życiem. Piekło jest jednym, wielkim zaprzeczeniem, zaprzeczeniem życia. Więc i dziecko jego na tym świecie musi nosić na sobie to samo piętno zaprzeczenia, ale nie będzie to jeszcze zaprzeczenie życia samego, jak tam u kresu drogi; będzie zaprzeczeniem drogi do życia, będzie zaprzeczeniem prawdy Bożej, woli Bożej, danej przez Objawienie, aby człowieka doprowadzić do jego końca, do Boga, który jest jego życiem; będzie zaprzeczeniem Chrystusa, który jest prawdą i drogą, a na końcu i życiem.

    Jeśli się więc pokaże, Bracia moi, że wszystko, co jest poza Kościołem, jest niezgodą, sprzecznością i wojną, że wszystko nosi na sobie piętno zaprzeczenia, niezawodną będzie rzeczą, że prawda jest w Kościele, że w nim tylko jest, jak nieomylność, tak i zbawienie. Idźmy więc teraz śmiało do tej ziemi nieporządku i zgrozy, ale idźmy z Bogiem. Bez Boga człowiek gotów jest upodobać sobie choćby w nieporządku i zgrozie. Dlaczego? Bo to dzieło rąk jego, a on tak szalenie kocha samego siebie i dzieła rąk swoich! Prośmy więc Boga, niech nas broni przeciwko nam samym, prośmy o to szczerze! Co nam pomoże światy nowe budować, jeśli sami siebie stracimy? O, prośmy całym sercem Boga o miłość prawdy, aby nam zgroza była zgrozą, fałsz fałszem, a prawda prawdą, przez przyczynę Najświętszej Panny. Zdrowaś Maryjo!

I.

    Powiadając, że wszystko, co jest poza Kościołem, nosi na sobie piętno zaprzeczenia, nie mówimy o tej części ludzkości, która uprzedziła Kościół, o ludzkości starożytnej. Jużeśmy widzieli, co stanowi jej właściwą cechę. Jej cechą było raczej zapomnienie, jak zaprzeczenie, chociaż i od tego wolną nie jest; jej grzechem było raczej zgubienie, często dobrowolne, prawdy, jak jej odepchnięcie i pomiatanie. W tym samym stanie zostaje ludzkość chińska, indyjska i inna. Póki każdej z nich słowo Chrystusa nie doszło, chodzili za prawem swoim, resztką pierwszego prawa, danego przez Boga człowiekowi, i, według tego, Bóg ich sądził. Nie o nich tu mówimy. Mówimy o tych, co, wiedząc o Kościele, wiedząc, że Bóg go dał za nauczyciela i przewodnika na tej drodze ziemskiej, porzucają go jednak i powiadają, że człowiek sam sobie poradzi, że ma w sobie wszystko, co mu potrzeba, aby poznał swój cel i doszedł do niego. Ci właściwie są poza Kościołem. Otóż, o tych powinniśmy się przekonać, jaką noszą cechę na sobie i czy w nich może być prawda, a następnie, zbawienie.

    A naprzód trzeba nam wziąć na oko główną zasadę tych, co się stawią poza Kościołem. Ta zasada jest, że człowiek sam sobie wybiera przedmiot wiary, zasada przeciwna tej drugiej, że Kościół ten przedmiot wiary daje. Jest to ta sama zasada, która została ukraszona głośnym wyrażeniem wolnego badania, liberi examinis, w języku XVI wieku. Ten tedy człowiek, jest poza Kościołem, i to powiedzmy raz a dobrze, a jasno, ten człowiek jest poza Kościołem, który nie bierze od Kościoła, co ma wierzyć, co ma czynić. Czy to bierze od rozumu, czy też odczucia swego, czy mu to daje mądrość ludzka, czy objawienie jakie, wszystko równo, skoro tylko bierze skądinąd, jak z Kościoła, już przez to samo staje poza Kościołem wiernych Bożych. Bo wiara katolicka nie jest z rozumowania ani też z objawienia pojedynczym ludziom czynionego, wiara jest ze słuchania Kościoła, fides ex auditu, jak powiada św. Paweł, wiara ze słuchania. To rzecz jasna. Największy teolog, największy uczony i Doktor w Kościele, jeden z tych, których Kościół swymi Ojcami nazywa, którzy prawdę, przez Boga objawioną, swym rozumem obronili, rozjaśnili, rozwinęli, gdyby dlatego wierzył, że ta prawda objawiona do jego rozumu przypadła, że on ją pojął, a nie dlatego, że Bóg ją objawił a Kościół podał, że ją wziął od Kościoła, przestałby mieć wiarę prawdziwą, miałby wiarę ludzką, cała jego wiara oparłaby się na jego rozumie, wierzyłby samemu sobie. Największy geniusz i najprostszy człowiek są tu równi; obaj mają ten sam powód wiary, ten, że Bóg objawił, a Kościół podaje, słuchanie Kościoła a przezeń Boga. Bóg nie przyrzekł nikomu nieomylności; owszem objawienia pojedyncze mylić mogą; sto razy o tym Bóg przestrzega. Cała pewność pojedynczego (prywatnego) objawienia jest to, że się zgadza z nauką Kościoła. I dlatego wszyscy Święci, którzy objawienia mieli, przynosili je pod sąd Kościoła, nie na nich budowali swoją wiarę.

    Otóż ci, co stanęli poza Kościołem, gdzie idą, jakie piętno nosi ich praca, jaki jej koniec? Możemy to wszystko na oczy własne obejrzeć, nie potrzebujemy wyprowadzać następstw oderwanych z położonej zasady, mamy przed sobą rzeczywistość. Ona nam pokazuje, jak dzieła Boże są doskonałe i czym by ludzkość była, gdyby się nad nią Bóg nie był zlitował i nie ustanowił Kościoła.

wtorek, 21 stycznia 2020

Ohydna modernistyczna profanacja i bluźnierstwo - "dzień islamu w Kościele katolickim".

Plakat promujący "dzień islamu w KK" w Krakowie,
Z oficjalnej strony wydarzenia "archidiecezji krakowskiej".

Kraków. Historyczna Stolica Polski. Miasto Królewskie.

Miasto wielu świętych i błogosławionych Kościoła katolickiego, w tym m.in. św. Stanisława Biskupa - głównego Patrona Polski!
Miasto w którym na każdym kroku, w każdym miejscu widać pomniki chwały Królów katolickiego, polskiego Królestwa Prawowiernego.
Miasto setek kaplic, kościołów i najwspanialszych pomników katolickiej historii.
Miasto Uniwersytetu i zamordowanej elity kulturalnej i naukowej.
Miasto pamięci dziejowej, w którym Polak odnajduje sam siebie.

Otóż nie dla modernistycznej sekty novus ordo!
Miasto stare, szare i brudne.
Miasto, które powinno być w tle.
Miasto z którego panoramy z kościelnych wież zniknęły krzyże.
Miasto przesłonięte kolorowymi, pięknymi, bajkowymi meczetami.
Miasto, którego katolicką historię zaciemnia islamski półksiężyc.

Na pierwszy rzut oka, można by wykrzyknąć: „Dureń robił ten plakat. Dureń pozwolił pokazać go światu. I tylko durnie mogą bronić tej durnoty.”

Otóż jest to w pełni świadome i celowe działanie ze strony modernistycznej sekty. Tak naucza przecież ich "papież" Jerzy Bergoglio, to do jego zeszłorocznej bluźnierczej "deklaracji" z Abu Zabi (w której Bergoglio stwierdził m.in., że "Bóg pragnie pluralizmu religii" [sic!], ciekawe tylko jaki "bóg"? Na pewno nie Bóg katolicki, w którego Bergoglio przecież nie wierzy, jak sam jasno stwierdził!) nawiązuje oczywiście hasło na plakacie : "chrześcijanie i muzułmanie - w służbie powszechnego braterstwa". Jakież to jednak jest wg. nich "powszechne braterstwo"? Raczej jest to "braterstwo" wg. myśli rewolucjonistycznej, lewackiej, antychrześcijańskiej, wg. ideologii tego świata, wg. rewolucji [anty]francuskiej (wolność, równość, braterstwo albo śmierć!) i wg. komunistów, których tak uwielbia i pragnie naśladować pan Bergoglio. Jest to wiec fałszywe "braterstwo", diabelskie "braterstwo"! Tylko w Panu naszym Jezusie Chrystusie jesteśmy prawdziwie braćmi i siostrami! Książę tego świata nie jest naszym (katolików) ojcem, więc nie możemy być w nim "powszechnymi braćmi". Dla heretyka Bergoglio i jego nowej, światowej religii, sytuacja wygląda jednak zupełnie inaczej...

"Konserwatyści novus ordo" i inne tym podobne, pseudo-katolickie grupy będą zapewne starały się wmówić, że to wszystko jest robota ludzi z różnych środowisk liberalnych, ale że nie jest to głos "oficjalnej hierarchii". Otóż nieprawda! Organizatorami wydarzenia są  "Rada Dialogu Archidiecezji Krakowskiej" i "Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie" a więc najbardziej oficjalne organa podległe bezpośrednio władzom kurialnym. A więc o tym wydarzeniu i jego oprawie za pewne dobrze wie pan "arcybiskup krakowski" Marek Jędraszewski, który ponosi bezpośrednią odpowiedzialność za tą ohydną profanację.

To co tu widzimy, to jest zwykła, ohydna profanacja (kolejna już...) nie mniejsza i nie mniej obrzydliwa niż zrobione rok temu przez pedałów "tęczowe Matki Boskie"! Tylko ludzie zwyczajnie niewierzący (apostaci) mogą zdejmować krzyże z wież kościołów. Jest to zwyczajny satanizm. Ciekawe kiedy sekta modernistyczna Novus Ordo będzie obchodzić "dzień satanizmu w Kościele katolickim"? No cóż, u nich każdy dzień jest takim dniem, gdyż oni zwyczajnie są satanistami... 

Redakcja Tenete Traditiones 

O tzw. radzieckim "wyzwoleniu" Polski, raz jeszcze słów kilka. Słuszna ocena historyczna.

(tekst z października 2019 r.) 

Sowieckie czołgi na ulicach Lwowa, lipiec 1944 r. [A]

    Kilkanaście dni temu pewien polityk powiedział publicznie, że powinniśmy być wdzięczni Armii Czerwonej za ''wyzwolenie''. Litościwie pominę, z jakiej partii jest ten polityk, ale każdy się domyśla o kogo chodzi. Przez blisko 50 lat propaganda komunistyczna karmiła Polaków mitem ''wyzwolenia'' - i co gorsza, są nadal ludzie, którzy w ten mit wierzą.

    Przyjrzyjmy się więc temu rozkosznemu mitowi ''wyzwolenia'' Polski przez łobuzów spod czerwonej szmaty, a potem wyjaśnię, dlaczego jest to mit.

    Gdy Sowieci zaczęli pomału wkraczać na terytorium Polski (granicę przekroczyli w rejonie Rokitna 3 na 4 stycznia 1944 roku), zachowywali się nie jak wyzwoliciele, a jak zdobywcy. O ile wiele ich zachowań z Kresów przeszło bez echa, o tyle zachowania Sowietów w Polsce ''lubelskiej'' nie dało się już ukrywać. Jeszcze gorzej było na tzw. ziemiach odzyskanych.

    Po II wojnie ukuło się powiedzenie, że Stalin popełnił podczas wojny tylko dwa błędy. Pierwszy, że pokazał swoim żołnierzom zagranicę. Drugi - że pokazał zagranicy swoich żołnierzy.

    Sowieccy bojcy wyglądali jak hołota, a nie jak wojsko. Słynne są już karabiny na sznurkach, czy brak butów, pojawiające się w wielu relacjach. Świadkowie pamiętają, że sowieccy żołnierze nosili obszarpane płaszcze i worki, do których ładowali jedzenie i zdobycze. Wiele rzeczy, np. pasy i buty uzupełniali zabierając cywilom, albo Niemcom. Byli nieogoleni i zawszeni. Straszliwie śmierdzieli. Zawsze interesowało ich to, czy jest wódka i jedzenie.
''Z komfortowo urządzonego i otoczonego zadbanym ogrodem z 70-cioma drzewkami domku w okresie kilku miesięcy po zajęciu miasta radzieccy żołnierze zrobili ruinę. Wannę wyrzucili przez okno, piec centralnego ogrzewania wywieźli, glazurę potłukli, wodociąg zatkali i częściowo zniszczyli, drzwi i futryny okienne spalili. W ścianie domu została wybita dziura, a ogród wykarczowano'', tak opisywano efekt kilkumiesięcznego pobytu Sowietów w pewnej willi w Bydgoszczy. 
Potrafili pić wodę z nocników, ich kobiety ubierały się w koszule nocne, myśląc, że to suknie balowe, głowy myli w toaletach i palcami jedli smar, myśląc, że to marmolada. Kradli mosiężne klamki do drzwi, myśląc, że to złoto, a nawet malowane na złoty kolor uszka filiżanek z zastawy. Mój Tato opowiadał, że czerwonoarmiści wykręcali żarówki i owijali w jakieś szmatki, bo myśleli, że przywiozą światło do domu. Uwielbiali też krany, bo przecież z nich leciała woda. Historie o utopionych w kadzi ze spirytusem czerwonoarmistach, czy batalionie, który cały się wytruł zatrutym przez Niemców alkoholem - zna wielu. 
Sowiecki sierżant wspominał, że ''nigdy, nawet we śnie nie marzyłem, że zobaczę takie miejsca, skąd pisze i spotkam takich ludzi''. Pisał o zrujnowanej okupacją Polsce. Był zaszokowany, że działa handel i że można kupić sobie tyle alkoholu, ile się chce - od razu kupił 3 litry wódki. 
Pół biedy, gdyby ich zachowania sprowadzały się do tego. 
Sowieci grabili na potęgę. Spotkanych na ulicy Polaków terroryzowali bronią, zabierali wszystko, co chcieli - buty, zegarki, płaszcze, papierośnice. Czasem nawet bieliznę. Zwrot ''dawaj czasy'' (oddaj zegarek) na trwałe wszedł do polskiej świadomości, nawet w dowcipach (''Tiażełyje czasy'', pomyślał Wania targając na plecach zegar z wieży kościelnej). Sowiecki człowiek nie mógł pojąć, jakim cudem ubogi polski chłop - ciemiężony przecież przez kapitalistów i burżujów - mógł być posiadaczem zegarka, aparatu fotograficznego, radia, czy patefonu. Reagował agresją - bo był po prostu dzikusem. Nie bez wpływu było też to, że pod koniec wojny istotny procent Armii Czerwonej stanowili zwyczajni kryminaliści, wypuszczeni z łagrów. 
''Spotkało mnie dwóch Rusków i najpierw mnie zaatakowało o zegarek, że im mam dać zegarek, gdy im powiedziałam, że nie mam zegarka, to mi poczęli grozić, że mnie zastrzelą, jak im nie dam, i poczęli szukać wszędzie. Gdy go zaś nie znaleźli, to mi zabrali rower, pudełko z tytoniem i papierośnicę od papierosów i zaraz chcieli mi zabrać trzewiki z nogi i płaszcz; jak im tego płaszcza nie chciałam dać i trzewików, to powiedzieli, że mnie zastrzelą.'' 
Do poddaństwa względem Armii Czerwonej zobowiązały się też władze Polski lubelskiej, które w lutym 1945 roku zgodziły się dostarczyć Sowietom 150 tys. ton zboża, 250 tys. ton ziemniaków, 100 tys. ton siana i 25 tys. ton mięsa. Było to około 30 % polskich zbiorów - a mówimy tu o kraju wyniszczonym wojną i okupacją. W rejonie samego Białegostoku Sowieci zrabowali płodów z 8700 hektarów. Sowieci ponadto oddolnie rabowali płody rolne - przykładowo, w rejonie Gliwic w 1945 r. przyszedł sowiecki oddział i skosił 200 hektarów plonów. ''Do chłopa, który miał ziemię z reformy rolnej we wsi Kristinhof, przyszli sowieccy żołnierze, którzy zabrali mu żniwiarkę twierdząc, że ziemia jest Polaczków, a to, co na niej rośnie, jest rosyjskie''.
    Rabunek postępował zresztą w sposób instytucjonalny. Armia Czerwona z rzekomo bogatych Ziem Odzyskanych rabowała po prostu wszystko. Już w styczniu zastępca ludowego komisarza obrony, gen. Nikołaj Bułganin polecił zabezpieczać zdobycz wojenną - a w jej skład wchodziło dosłownie wszystko: od sklepów i bydła po kopalnie i fabryki. Już od marca 1945 r. nastąpił rabunek polskiego węgla - do lipca 1945 r. wywieziono blisko milion ton tego surowca. Wywożono też masę innych surowców. Z samego Górnego Śląska ukradziono do marca 1945 r. 26 tys. ton wyrobów walcowanych, 4 tys. ton różnych wyrobów metalowych, 3 tys. ton blachy, 2 tys. ton rur stalowych, 560 ton lin stalowych i 2,4 tony srebra.

Heretyk Bergoglio: Grzech Sodomy był „brakiem gościnności”, a nie homoseksualizmem.

Papieska Komisja Biblijna okupowanego przez modernistów Watykanu wydaje nową książkę, twierdząc, że grzech Sodomy był „brakiem gościnności”, a nie homoseksualizmem. Odwołując tradycyjne rozumienie grzechu Sodomy, Papieska Komisja Biblijna wysuwa następujące twierdzenie: „Jednak historia nie ma na celu przedstawienia obrazu całego miasta zdominowanego przez nie dające się powstrzymać homoseksualne pragnienia, potępia raczej zachowanie jednostki społecznej i politycznej, która nie chce przyjmować cudzoziemca z szacunkiem, a zatem twierdzi, że go poniża, zmuszając go do zniesławienia”.

Pseudopapież herezjarcha - wielbiciel sodomitów i innych zboczeńców.

Zatem w tym, co wielu postrzega jako próbę normalizacji homoseksualizmu w modernistycznym neokościele, Watykan wydał nową książkę, która redukuje grzech Sodomy do „braku gościnności”. W 2019 roku nastąpiły wielkie zmiany w neokościele dokonane przez okupantów watykańskich, przy czym być może dwie największe to stworzenie fundamentów przez pseudopapieża Franciszka dla jednej religii światowej: chrislamu i ogromne przygotowania do przyjęcia LGBT+.

Nie tak dawno okupowany przez modernistyczną sektę Watykan pomógł sfinansować filmową biografię Eltona Johna „Rocketman” wraz z pierwszą gejowską sceną seksu dla mężczyzn w dużym filmie z Hollywoodu. Ale aby w pełni powitać ideologię LGBT+ w nowym Antykościele Atnychrysta, biblijna relacja o Sodomie i Gomorze musi zostać oczyszczona z potępiania homoseksualnego stylu życia, a heretycy watykańscy zrobili to dokładnie z wydaniem nowej książki.

W Sodomie i Gomorze nie brakowało gościnności. Grzechem tego miejsca było wyłącznie tzw. "małżeństwo" osób tej samej płci, sodomia mężczyzn i wszystko inne, co towarzyszy gejowskiemu stylowi życia potępionym w Biblii i nauczaniu Kościoła katolickiego. Właśnie, dlatego uzurpator Bergoglio  (który powiedział przecież "kim jestem, aby ich osądzać") zdecydował o wydaniu nowej książki, aby zachęcić zwolenników ideologii LGBT+ do wejścia do modernistycznego Neokościoła. Bergoglio spędził lata na zdobywaniu przychylności tych środowisk, a nowa książka będzie wisienką na szczycie "ekumenicznych" osiągnięć Franciszka, z resztą Franciszek stwierdził wprost: „Bóg stworzył cię gejem i takiego cię kocha”.

poniedziałek, 20 stycznia 2020

700 lat temu, 20 stycznia AD 1320, Władysław Łokietek został koronowany na Króla Polski.

Wladislaus, Dei gracia, Rex Polonie, nec non Terrarum Cracovie,
Sandomirie, Lancicie, Cuyavie, Siradieque Dominus et Heres.

20 stycznia 1320 r. w katedrze wawelskiej arcybiskup gnieźnieński Janisław koronował Władysława Łokietka na króla Polski. Koronacja kończyła okres rozbicia dzielnicowego i próby zjednoczenia ziem Królestwa Polskiego, choć warto pamiętać, że we władaniu Łokietka znajdowały się wówczas jedynie dwie duże dzielnice - Wielkopolska i Małopolska, jego zwierzchność uznano również na Kujawach, natomiast Mazowsze i Śląsk znalazło się poza granicami Królestwa. Do najważniejszych osiągnięć Władysława Łokietka na drodze do tronu królewskiego należało stłumienie buntów mieszczan wywołanych przez krakowskiego wójta Alberta oraz poznańskiego Przemka, a także umiejętnie prowadzona działalność dyplomatyczna. Był pierwszym władcą Polski koronowanym w Krakowie – w katedrze wawelskiej, przez arcybiskupa gnieźnieńskiego Janisława.

Koronacja Władysława Łokietka na Wawelu.
Tak więc nasze Królestwo Prawowierne (Regnum Orthodoxum – tytuł nadany Polsce przez Papieża Aleksandra VII w 1658 r.) odrodziło się po blisko 200 latach chaosu i rozbicia, i przetrwało przez kolejne prawie 600 lat (z niewielkimi przerwami w czasie rozbiorów Polski) aż do listopada 1918 r. 7 października 1918 roku Niepodległa Polska odrodziła się ponownie jako Królestwo Polskie. Niestety przetrwała w tej formie już tylko nieco ponad miesiąc, gdyż 12 listopada Rada Regencyjna (rząd Królestwa) przekazała władzę cywilną w Królestwie bryg. Józefowi Piłsudskiemu (który stał się wówczas de facto Regentem Królestwa Polskiego), on zaś dwa dni później zniósł w Polsce monarchię wprowadzając republikę. Tak skończyła się blisko 1000 letnia (od czasów Chrobrego) historia Polskiej Państwowości... Miejmy nadzieję, że kiedy Polska znów – daj Boże! – odzyska Niepodległość, odrodzi się w swej prawdziwej postaci, jako Katolickie Królestwo Narodu Polskiego!

Pro Fide, Lege, Rege et Patria
(Za wiarę, prawo, króla i ojczyznę).
NIECH ŻYJE KRÓL!
PRECZ Z REPUBLIKĄ!

Redakcja Tenete Traditiones

X. Franciszek Ricossa IMBC: Montini a Najświętsza Maryja Panna [wszelkich łask] Pośredniczka.

–––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––

Zaprawdę, musimy zawołać ze świętymi: "DE MARIA NUNQUAM SATIS!" –
"O Maryi nigdy dosyć!" Maryję nie dosyć dotąd sławiono, nie dość wychwalano, czczono,
kochano! Nie dość Jej służono! Należy się Jej więcej chwały, czci, miłości i nabożeństwa!
(Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort)

–––––––––––––––––––––––––––––

Montini a Najświętsza Maryja Panna Pośredniczka

Przyczynek do "kanonizacji" Pawła VI (*)

KS. FRANCESCO RICOSSA

    "Otwarcie na «nowość» w łonie tradycji" – to tytuł artykułu Gino Concetti opublikowanego 10 czerwca 1992 roku na trzeciej stronie "L'Osservatore Romano". Jest to recenzja ostatniej pracy Antonio Rinaldi ("bez wątpienia jednego z największych badaczy dzieł Montiniego sprzed jego wyboru na Papieża") zatytułowanej "Interventi, gennaio-giunio 1962" ["Interwencje, styczeń-czerwiec 1962"] wydanej przez Instytut Pawła VI, wyd. Studium, Rzym 1992. Jak wskazuje tytuł, książka stanowi zbiór 66 tekstów interwencji kard. Montiniego, podówczas arcybiskupa Mediolanu, na forum Centralnej Komisji Przygotowawczej soboru ekumenicznego Vaticanum II. Komisja ta utworzona 5 czerwca 1960 miała za zadanie przygotować sobór. Montini zostaje jej członkiem dopiero od 6 listopada 1961. Wszystkie teksty interwencji są w języku łacińskim. Gino Concetti przytacza z nich dwa fragmenty, jeden o reformie liturgicznej, a drugi o kulcie maryjnym, w celu dowiedzenia swojej tezy o Montinim "skłaniającym się ku modernizmowi, jednakże bez sprzeniewierzania się wierze bądź zaprzeczania dziedzictwa Kościoła". Krótko mówiąc: Sobór w świetle tradycji...

    Czy rzeczywiście jednak udało się Montiniemu pojednanie z nowoczesnością, która spustoszyła wiarę modernistów?

    Idąc za "L'Osservatore Romano" przyjrzyjmy się fragmentowi przytoczonemu przez Gino Concetti: jaki był pogląd Montiniego o Maryi Pośredniczce. Następnie zobaczymy jakie jest stanowisko Kościoła na ten temat; jako ostateczny wniosek przytoczymy opinię świętego.

Najświętsza Panna Pośredniczka wszystkich łask
Montini a Maryja Pośredniczka

    "Mimo iż uznawał się za czciciela Maryi, [Montini] okazał się przeciwny rozszerzeniu tytułu Maryi Pośredniczki: «Propozycja przypisania Najświętszej Maryi Pannie nowego tytułu, to jest Pośredniczki, wydaje mi się nieodpowiednią a wręcz szkodliwą. Tytuł pośrednika winien być przypisywany tylko i wyłącznie Chrystusowi, zgodnie ze słowami świętego Pawła: Jeden jest Pośrednik». Motywował to w ten sposób: «Rozszerzenie tego tytułu nie wydaje się sprzyjać prawdziwej pobożności; ani [jak się zdaje] nie wnosi nowego argumentu na korzyść kultu maryjnego». Proponuje, by trzymać się drogi powszechnego macierzyństwa duchowego: «Potrzeba raczej mówić – zgodnie z nauczaniem zwyczajnego magisterium Kościoła – o powszechnym macierzyństwie duchowym Najświętszej Panny Maryi, o Jej królewskim panowaniu i przedziwnym, zbawiennym wstawiennictwie, ale nie o pośrednictwie»" ("L'Osservatore Romano", s. 3). Tak też się stało. Pośrednictwo Maryi, które miało być dogmatycznie ogłoszone przez Piusa XII zostało przez Vaticanum II całkowicie zaćmione, zgodnie z wolą [pseudopapieża] Pawła VI.

Paweł VI ściskający serdecznie dłoń "prawosławnego patriarchy"
"sukcesora" Cerulariusza ekskomunikowanego w 1054 roku

Kościół o Pośrednictwie Maryi

    Jakie jest wobec tego prawdziwe stanowisko Kościoła na temat przypisywania Najświętszej Pannie tytułu "Pośredniczki"?

   G. B. Montini, w swojej wypowiedzi, zasadniczo utrzymuje, bądź to w sposób wyraźny bądź tylko domyślny, iż:

   1) Pośrednictwo Maryi nie jest przedmiotem nauczania zwyczajnego Magisterium Kościoła (w przeciwieństwie do Jej Macierzyństwa Duchowego, czy też królewskiego panowania).

Jest tylko prywatną opinią ("zdaniem").

   2) Opinia ta jest "niewłaściwą" (dlaczego? Otóż: dlatego, by nie urazić protestantów...).

   3) A nawet, "szkodliwą". (Dlaczego? Dlatego, iż uraża protestantów. A zatem, nie ma znaczenia, że oddaje cześć Maryi).

   4) Jest wręcz fałszywa i sprzeczna z Pismem świętym (interpretowanym przez Montiniego podobnie jak przez protestantów), według którego Chrystus jest jedynym Pośrednikiem (wyłączając pośredników Jemu podporządkowanych?).

   Te cztery tezy Montiniego są czterema kłamstwami, obrażającymi Matkę Bożą. Wydaje się on ignorować liczne i wyraźne wypowiedzi Magisterium Kościoła o Pośrednictwie Maryi. "Rzymscy Papieże – pisze wybitny mariolog Ojciec Gabriel Roschini OSM w swoim Słowniku Mariologii (Dizionario di Mariologia) wydanym właśnie przez Studium – zwłaszcza w ostatnim wieku, nauczali wielokrotnie tej właśnie prawdy, w sposób wyraźny, w dokumentach skierowanych do całego Kościoła, powołując się na Jego wiarę". Roschini cytuje między innymi:
  • Benedykta XIV (Bulla Gloriosae Dominae, 27/9/1748),
  • Piusa VII (Przywileje dla kościoła pod wezwaniem Wniebowzięcia Maryi Panny we Florencji, 1806),
  • Piusa IX (Encyklika Ubi Primum, 1849),
  • Leona XIII (Encyklika Octobri Mense, 22/9/1892; Encyklika Supremi Apostolatus z 1883 i Superiore Anno z 1884),
  • Św. Piusa X (Encyklika Ad diem illum, 2/2/1904),
  • Benedykta XV (List Apostolski Inter Sodalicia, 1918; ustanowienie Święta Maryi Pośredniczki wszystkich łask, 1921),
  • Piusa XI (Encyklika Miserentissimus Redemptor, 1928. "Pośredniczka wszystkich łask u Boga").
  • Piusa XII: w wielu dokumentach zebranych w jeden tom. Ojciec Roschini przytacza przesłanie radiowe z 13/5/1946.

    W roku 1921 także 450 Biskupów domagało się definicji dogmatycznej Pośrednictwa Maryi.

    Ojciec Roschini podsumowuje: "Jako że teza ta jest nauczana otwarcie i wielokrotnie przez zwyczajne i powszechne Magisterium Kościoła, uważamy, że jest ona podana do przyjęcia nie tylko jako teologicznie pewna, ale także jako pochodząca z wiary Boskiej, mimo iż nie została jeszcze uroczyście zdefiniowana". Słowa te zostały napisane w 1960, to jest na rok przed antymaryjną wypowiedzią Montiniego!

    Montini przeciwstawia się Magisterium zwyczajnemu i powszechnemu Kościoła, i ośmiela się stwierdzić, iż tytuł Pośredniczki niczego nie wnosi do kultu maryjnego oraz do życia duchowego, podczas gdy wielcy święci, jak na przykład św. Alfons Liguori (który bronił go przeciwko jansenistom) a zwłaszcza św. Ludwik Maria Grignion de Montfort czynili z niego podstawę nabożeństwa maryjnego.

    Z kim wobec tego trzyma Montini?

    "Z protestantami i akatolikami ogólnie rzecz biorąc...", z jansenistą Ludovico Antonio Muratorim i... Jeanem Guittonem, bliskim przyjacielem Montiniego-Pawła VI i uczniem Henri'ego Bergsona (por. Roschini, op. cit.).

Pseudo-biskup gliwicki Jan Kopiec nowym "bohaterem" konserwatystów novus ordo.

Otóż po Jacku Międlarze, Romanie Kneblewskim, Marku Jędraszewskim, nowym "bohaterem" "konserwatystów novus ordo", indulciarzy i innych pseudo-tradycjonalistów, został nie kto inny jak "biskup ordynariusz" "diecezji gliwickiej" czyli pan Jan Kopiec z Zabrza. Jako że mieszkam od urodzenia w Gliwicach, mogę powiedzieć że w pewnym stopniu ta sprawa dotyczy mnie osobiście, gdyż kiedyś, jako wierny posoborowego neokościoła, należałem do "diecezji gliwickiej" (jako wierny Kościoła katolickiego należę administracyjnie do archidiecezji wrocławskiej, bowiem aż do śmierci ostatniego Papieża - Ojca Świętego Piusa XII, Stolica Apostolska nie uznała okupacji radzieckiej na ziemiach polskich oraz niemieckich, tak więc Gliwice należąc do Niemiec nie były NIGDY włączone do polskiej diecezji katowickiej, tylko cały czas należą do metropolii wrocławskiej, także po utworzeniu osobnej tymczasowej administratury apostolskiej w Opolu). 

Jan Kopiec - modernistyczny "biskup gliwicki".
Pan Jan Kopiec urodził się 18 grudnia 1947 w Zabrzu. Dorastał w Bytomiu. Tam w latach 1961–1965 kształcił się w III Liceum Ogólnokształcącym im. Władysława Broniewskiego, gdzie złożył egzamin dojrzałości. W latach 1965–1972 odbył studia filozoficzno-teologiczne w Wyższym Seminarium Duchownym Śląska Opolskiego w Nysie, przerwane w latach 1966–1968 na czas służby wojskowej w jednostce kleryckiej w Bartoszycach. "Wyświęcony" (w wątpliwym rycie novus ordo) na prezbitera został 30 kwietnia 1972 w "katedrze" Podwyższenia Krzyża Świętego w Opolu przez biskupa Franciszka Jopa, administratora apostolskiego Śląska Opolskiego. Magisterium z modernistycznej [neo]teologii uzyskał w 1977 na Wydziale Teologicznym Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Jako "wikariusz" pracował w parafiach św. Franciszka w Zabrzu (1972–1974) i Najświętszego Serca Pana Jezusa w Zabrzu-Rokitnicy (1974–1978). 5 grudnia 1992 został przez "papieża" Jana Pawła II prekonizowany biskupem pomocniczym "diecezji opolskiej" ze stolicą tytularną Cemerinianus. "Święcenia biskupie" (całkowicie nieważne i pozbawione znaczenia) otrzymał 6 stycznia 1993 w Bazylice św. Piotra w Rzymie. "Konsekrował" go Jan Paweł II, któremu asystowali "arcybiskup" Giovanni Battista Re, substytut ds. Ogólnych Sekretariatu Stanu, i "arcybiskup" Justin Francis Rigali, sekretarz Kongregacji ds. Biskupów. Został ustanowiony wikariuszem generalnym diecezji i przewodniczącym wydziału nauki i kultury chrześcijańskiej kurii biskupiej. Był członkiem kolegium konsultorów i rady kapłańskiej. Nadto szczególną opiekę sprawował nad raciborskim regionem duszpasterskim. 29 grudnia 2011 "papież" Benedykt XVI przeniósł go na urząd biskupa diecezjalnego "diecezji gliwickiej". Ingres do "katedry" Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Gliwicach odbył 28 stycznia 2012.  (info za: https://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Kopiec)

Jak widać doskonale z powyższego życiorysu, pan "biskup" Kopiec jest wzorowym funkcjonariuszem sekty novus ordo, który całą "formację kapłańską", wszystkie "święcenia" i całą "praktykę duszpasterską" miał już po Vaticanum II i modernistycznej rewolucji posoborowej. Czym więc "zasłużył się" dla "konserwatystów novus ordo"? Otóż ponoć (jak wynika z filmików w internecie, gdyż oficjalnego komunikatu na stronach "diecezji" brak), w ostatnim czasie, zabronił jakiemuś protestantowi (z sekty charyzmatycznej, neo-zielonoświątkowców, niejakiemu Marcinowi Zielińskiemu) wystąpić publicznie w "kościele" Novus Ordo, w "parafii M.B. Częstochowskiej" na gliwickim Trynku. 

Mamy więc do czynienia z kuriozalną i wręcz komiczną sytuacją, w której jedna sekta heretycka  (modernistyczny neokościół) odwołała i zakazała wykładu innego heretyka (należącego zresztą, de jurede facto do tej samej sekty) u siebie, na swoim terenie, w swoich obiektach. Można więc prze prostą analogię porównać to do sytuacji, w której np. "biskup" anglikański albo "konserwatywny" luterański, zakazuje na terenie swojej "diecezji" wykładu świeckiego "nauczyciela" z sekt protestanckich w Ameryce czy np. świadków Jehowy. Mamy tu właśnie dokładnie taką sytuację, w której jeden świecki heretyk, podający się za "biskupa", zabrania drugiemu świeckiemu heretykowi nauczać w swoim zborze... Nas katolików w żaden sposób ta sytuacja nie dotyczy, jest to co najwyżej dobry kabaret, znacznie lepszy niż to co oferuje nam współczesna  masowa "popkultura" w telewizji.

"Wytrwali w modlitwie" – Kazanie na II Niedzielę po Objawieniu, 19 I AD 2020 - Bp. Daniel L. Dolan.