Cytaty

"Pogodnie przyjmuję krzyż, który mi został ofiarowany, (ale) będziemy walczyć nadal o honor Pana naszego Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła świętego i niepokalanego... i nigdy nie pomylimy go z nową religią, która głosi szczęście ziemskie, uciechy, rewolucję i wolność wszelkich uczynków, która obala mszę, kapłaństwo, katechizm i wszystko, co nadprzyrodzone: to antyteza chrześcijaństwa"
ks. Coache

„Wszelka polityka, która nie jest Tradycją, jest z pewnością zdradą”
Arlindo Veiga dos Santos

„Pro Fide, Rege et Patria” – „Za Wiarę, Króla i Ojczyznę”
_________________________________________________

środa, 24 lutego 2021

"Dlaczego nie jesteśmy katolikami" czyli o kolejnych wywodach x. Szymona Bańki [neo]FSSPX.

Dwa dni temu, w święto Katedry Św. Piotra w Antiochii (w kalendarzu modernistycznym - novus ordo, oraz używanym przez FSSPX kalendarzu z 1962 r. jest to święto Stolicy Św. Piotra, moderniści usunęli bowiem w 1962 r. święto Katedry Św. Piotra w Rzymie - 18 stycznia) x. Szymon Bańka z koncesjonowanego neo-FSSPX wygłosił kolejny już wykład, tym razem w całości poświęcony Rzymskim Katolikom integralnym (przyjmującym integralnie, tj. w całości zdrową doktrynę katolicką, co x. Bańka nazywa "dogmatyzowaniem, charakterystycznym dla sedewakantystów"), czyli tzw. sedewakantystom. Już na początku x. Bańka jak zwykle miesza, mówiąc coś o jakiś sedewakantystach liczących wakat Stolicy Piotrowej od [sic!] XVI wieku. Jest to bardzo interesujące, bo pierwszy raz spotkałem się z takim twierdzeniem. Bardzo proszę x. Bańkę o podanie konkretnego przykładu, bo od kiedy zajmuje się tym tematem, a jest to już ok 10 lat (w 2011 r., jeszcze jako wierny związany z FSSPX, zacząłem interesować się szeroko rozumianym ruchem tradycji, porównywać, badać, czytać publikacje nie tylko na stronach FSSPX, nie miałem nigdy tak zamkniętego, sekciarskiego umysłu. Również w 2011 r. poznałem osobiście x. Rafała Trytka, z którym rozmawiałem na te tematy) nigdy nie spotkałem się z takim przypadkiem. Z tego co mi wiadomo, są jakieś naprawdę marginalne grupki w USA, liczące wakat od ok. połowy XIX wieku, od Papieża Piusa IX bądź Leona XIII. Nie wiem czy jest jakikolwiek kapłan, który głosił by tego typu teorie, czy są to jedynie grupki świeckich, pozbawione kapłana. Są to grupki równie marginalne, co konklawiści wybierający w pięć osób "papieża" (żadna z tych osób oczywiście nie miała święceń). Nie ma więc większego sensu zajmować się tego typu przypadkami, które raczej należy traktować bardziej jako ciekawostkę dla lekarzy, niż teologów. Są też oczywiście tzw. "katolicy integralni" odrzucający sedewakantyzm, potępiający go na równi z lefebryzmem jako schizmę i herezję, i twierdzący że jakiś papież gdzieś na pewno żyje, ale nie wiadomo gdzie. Część z nich jest zwolennikami "tezy o Sirim" (wg. nich kard. Sirii miał zostać ważnie wybrany w 1958 r., a jego ewentualna abdykacja była pod przymusem, a więc była nieważna). Jeszcze inni z nich twierdzą (lub twierdzili) że żyje wciąż Pius XII czy inny Papież, którego śmierć została sfingowana, a który musi się obecnie ukrywać. Niektórzy natomiast cofają się rzeczywiście aż do XVI lub XVII wieku, upatrując w tych czasach ostatniego, prawowiernego Papieża. Wszystkie te przypadki są jednak tak marginalne, podzielane przez grupy kilku świeckich na całym świecie, i przede wszystkim, nie mają one nic wspólnego z sedewakantyzmem jako takim, sami ich wyznawcy jasno odcinają się i dystansują od sedewakantyzmu. Więcej cech wspólnych mają oni nie raz z lefebrystami, dlatego też wrzucanie ich do jednego worka, z napisem "sedewakantyzm" to zwykłe kłamstwo i manipulacja. Wielu z tych ludzi ma dokładnie tyle samo wspólnego z nami, co z FSSPX, chodzili na msze do bractwa, potem przestali widząc błędy i sprzeczności, jednak zamiast zdrowej doktryny, przyjęli własne, prywatne interpretacje i to ich zgubiło.

Następnie x. Bańka znowu manipuluje i kłamie (albo popisuje się swoją niewiedzą) twierdząc, że teza o utracie urzędu przez papieża popadającego w herezje była tylko opinią teologiczną (czymś o czym teologowie przed Vaticanum II sobie "dyskutowali przy herbatce"), nigdy nie podpartą oficjalnym Magisterium Kościoła. Doprawdy? Czyli wg. x. Bańki, Bulla Cum ex apostolatus z 15 II 1559 r. Papieża Pawła IV (†1559) to nie jest akt Magisterium? Papież pisał tam wówczas: „Dodajemy również, że gdyby kiedykolwiek się okazało, że jakiś biskup, (a nawet pełniący obowiązki arcybiskupa, patriarchy, albo prymasa), czy też kardynał Świętego Kościoła Rzymskiego, albo (jak to zostało wyżej wspomniane) legat, czy też papież rzymski przed dokonaniem jego wyboru do godności kardynała, albo przed wyniesieniem go do godności papieskiej odpadł od wiary katolickiej, albo popadł w jakąkolwiek herezję: wówczas wybór albo wyniesienie tej osoby, nawet dokonane w zgodzie i jednomyślnie przez wszystkich kardynałów będzie żadne, nieważne i próżne… Prócz tego wszystkie razem i każda z osobna z osób wyniesionych i awansowanych w taki sposób do swych godności, mocą samego faktu, bez żadnego dokonanego w tej kwestii ogłoszenia będą pozbawione wszelkich godności, miejsc, zaszczytów, tytułów, władzy, urzędów i mocy”. 

Czy powyższy tekst pozostawia jakiekolwiek wątpliwości? Czy powyższy tekst stanowi akt zwyczajnego, powszechnego Magisterium Kościoła, a więc jest nieomylny? To są pytania retoryczne. Potwierdzenie tego aktu znajdujemy w nowym Kodeksie Prawa Kanonicznego, z 1917 r. KPK w żaden sposób nie odwołuje powyższego nauczania, wręcz przeciwnie, potwierdza go. W ten sposób, zgodnie komentowali to wszyscy kanoniści do Vaticanum II. Więcej cytatów można znaleźć na tej stronie, w zakładce MAGISTERIUM KOŚCIOŁA. Aby nie rozwlekać tego tekstu, posłużę się tylko jednym z nich: „Jeżeli rzeczywiście zdarzyłaby się taka sytuacja, to on [rzymski Papież] z mocy prawa Boskiego, odpadłby z urzędu i to bez żadnego wyroku – doprawdy, nawet bez deklaratywnej sentencji. Ten, kto otwarcie głosi herezję sam się stawia poza Kościołem i jest niepodobieństwem, by Chrystus mógł zachować Prymat Swego Kościoła w kimś tak niegodnym. Dlatego też, gdyby rzymski Papież głosił herezję, to jeszcze przed jakimkolwiek potępiającym wyrokiem (który zresztą byłby niemożliwy) utraciłby swoją władzę”. Coronata, Institutiones Iuris Canonici (Rzym, Marietti, 1950).

Tak więc x. Bańka nazywa "błędem sedewakantystów" trzymanie się tezy, która wynika wprost z Magisterium Kościoła, a nie prywatnych opinii teologów. Bulla Papieża Pawła IV to nie "prywatna opinia teologiczna", tak samo jak Kodeks Prawa Kanonicznego. Prywatną opinią może być to, czy rzekomy papież utracił swój urząd w momencie głoszenia herezji, czy też przez sam fakt herezji nawet tylko wewnętrznej, nigdy nie objął urzędu (wątpliwości tego typu są zasadne zwłaszcza w przypadku np. Jana XXIII, któremu ciężko wykazać jawną, publiczną herezję przed wyborem na urząd). Nie jest natomiast prywatną opinią fakt, że heretyk NIE MOŻE być Papieżem, a więc albo traci urząd, albo też nigdy nie obejmuje go. Jest jeszcze trzecia opcja - sedewakantyzm formalno-materialny, czyli tzw. teza z Cassiciacum, wg. której sam wybór jest ważny, ale osoba ważnie wybrana, ze względu na wewnętrzną przeszkodę, jaką jest chęć narzucenie herezji Kościołowi, nie może objąć urzędu. Wg. tej tezy jest to tzw. "papież materialny", czyli elekt. Nie jest on Papieżem, ale może się nim stać, kiedy usunie tą wewnętrzną przeszkodę - czyli kiedy się nawróci. Jest więc "papieżem w możności". Możemy to właśnie traktować jako opinię teologiczną, nie jest to dogmat wiary (jak niektórym się mylnie wydaje). Pewne jest jednak, że heretyk nie jest Papieżem, i co do tego wszyscy katolicy są zgodni, bo jest to niezaprzeczalny fakt teologiczny (wniosek, nie opinia) wynikający wprost z nieomylnego Magisterium Kościoła, z Wiary Boskiej i katolickiej.

Nie jest to więc żaden "nowy, sedewakantystyczny dogmat wiary", tylko po prostu nauka katolicka, głoszona przez Kościół od zawsze, obowiązująca wszystkich katolików. Nie są to więc jedynie "sentencia probabilis" jak z uporem maniaka, powtarza jak mantrę x. Bańka (przypomina to trochę małe dziecko, które nauczyło się jednego poważnie brzmiącego słowa w obcym języku, i będzie je teraz powtarzać w każdym zdaniu, aby dodać powagi i wzniosłości swym wypowiedziom...). X. Bańka twierdzi następnie, powołując się na Prawo kanoniczne (zarówno na nowy Kodeks piusowsko-benedyktyński z 1917 r., jak też na modernistyczny "kodeks" wojtyliański z 1983 r. [jak widać lefebrystom ciężko się zdecydować co uznają, i jak zwykle, po swojemu, wybierają co im się aktualnie podoba lub co im pasuje]) twierdzi że przed utratą urzędu, osoba musiała by zostać upomniana przez władzę kościelną. Powołuje się tu na szczegółowe przepisy, dotyczące duchownych niższej rangi (kleryków) oraz biskupów. Przepisy te jednak nie dotyczą Papieża! X. Bańka sam wyraźnie później stwierdza, że "Stolica Apostolska przez nikogo nie może być sądzona", i dostrzega w tym pewien "problem teologiczny". Dla katolików nie jest to jednak żaden problem, trzeba tylko umieć wyciągnąć logiczne, katolickie wnioski... Nie ma na ziemi żadnej wyższej władzy, która miała by prawo i autorytet upomnieć urzędującego Papieża, "stwierdzić" fakt jego herezji, i ogłosić utratę urzędu. Ani Sobór Powszechny, ani Kolegium Kardynałów, nie ma takiej władzy. Każda inna teoria to zwykła herezja koncyliaryzmu, jasno potępiona przez Papieży, ale wciąż ochoczo głoszona przez wszelkiej maści pseudo-tradycjonalistów, różne dziwne, pseudo-tradycjonalistyczne strony internetowe, pseudo "teologów katolickich" etc. X. Bańka zapomina jednak, że Papież nie jest jakimś tam zwykłym biskupem, ale jest zastępcą samego Boga na ziemi, jest żywym wyrazem Wiary i Tradycji, strażnikiem Prawdy, przekazicielem nauki Chrystusowej, jedną osobą hierarchiczną z naszym Panem, Jezusem Chrystusem. To Papież ma szczególną asystencję Ducha Św., obiecaną przez Chrystusa Św. Piotrowi i jego prawowitym następcą. Dlatego właśnie jest niemożliwe, aby jawny heretyk mógł być Papieżem, bo jest to sprzeczne z Boską obietnicą naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Jest niepodobieństwem, by Chrystus mógł zachować Prymat Swego Kościoła w kimś tak niegodnym.

Następnie x. Bańka zaczyna mówić retoryką zwykłego indultowca lub konserwatysty novus ordo, twierdząc że ciężko wykazać panu Jerzemu Bergoglio jawną herezję, tj. "negowania jakiegoś dogmatu Wiary" (nie jest to definicja herezji, gdyż herezją jest negowanie KAŻDEJ prawdy Wiary, którą Kościół nieomylnie naucza, a nie tylko prawd dogmatycznych, wystarczy otworzyć katechizm aby sprawdzić sobie definicję słowa herezja, to naprawdę nie wymaga jakieś ogromnej wiedzy). Pomijając fakt, że nawet spora część konserwatystów novus ordo zarzuca Franciszkowi jawne herezje (słynne "dubia" czterech kardynałów novus ordo, czy też list otwarty - synowskie upomnienie ze strony "abp." Vigano, albo ten słynny list upominający podpisany przez przez kilkudziesięciu teologów i duchownych novus ordo, w tym m.in "abp". J.P. Lengę, "bp." A. Schneidera etc. - tak więc trochę już tych "upomnień" było, widać jednak FSSPX nie jest aż tak odważne, i nie uważa Bergoglio za heretyka...), oraz fakt, że Bergoglio wprost zanegował w 2019 r. Dogmat o Niepokalanym Poczęciu NMP, twierdząc że "Matka Boża nie była święta od początku, ale się taką stała", podpisał też bluźnierczą deklarację o braterstwie, w której jest napisane m.in., że "Bóg pragnie pluralizmu religii", co jest obrzydliwe, bluźniercze (sugerujące że Bóg PRAGNIE zła i fałszu, a nie tylko je dopuszcza) i wprost sprzeczne z I Przykazaniem Dekalogu... To już sam Vaticanum II jest jawnie sprzeczny z katolickimi dogmatami, i głosi praktycznie to samo bluźnierstwo przeciw Duchowi Św. (sugerujące że Bóg jest sprawcą zła), co Jerzy Bergoglio... „Dekret o ekumenizmie, mówiąc o schizmatykach i heretyckich sektach oświadcza: "Duch Chrystusa nie wzbrania się przecież posługiwać nimi jako środkami zbawienia, których moc pochodzi z samej pełni łaski i prawdy, powierzonej Kościołowi katolickiemu". To stwierdzenie wprost zaprzecza nauce, że poza Kościołem nie ma zbawienia, nazwanej przez papieża Piusa IX "najbardziej znanym katolickim dogmatem". Nauczanie Vaticanum II dotyczące natury Kościoła zaprzecza nauczaniu Kościoła, że tylko i wyłącznie katolicki Kościół jest jedynym, prawdziwym Kościołem Chrystusowym i że jakakolwiek grupa lub organizm oddzielony od niej w żaden sposób nie należy do Kościoła Chrystusowego. Nauczanie Vaticanum II na temat kolegialności jest sprzeczne z nauką Kościoła o prymacie św. Piotra i jego następców. Jego nauczanie o wolności religijnej jest praktycznie słowo w słowo zaprzeczeniem tego, czego nauczał na ten temat papież Pius IX w encyklice Quanta cura z 1864 roku, uważanej za akt uroczystego magisterium.” (Bp Donald J. Sanborn, Sprzeczność Vaticanum II z nauczaniem Kościoła katolickiego).

Moderniści są więc nie tylko "podejrzanymi o herezję", ale są (w większości przypadków) jawnymi heretykami, odrzucającymi nie tylko poszczególne prawdy Wiary, ale praktycznie całą Wiarę (co jasno wykazał Papież, św. Pius X w encyklice Pascendi). Lefebryści jak widać nie słuchają nawet Papieża, którego obrali sobie jako patrona, i na którego imię się powołują, nie słuchają też słów swego założyciela, abp. Lefebvre, który w wielu tekstach pisał wprost, że Vaticanum II jest w części jawnie heretycki (w kilku - kilkunastu procentach), a w większości jest dwuznaczny. Obecnie jednak przedstawiciele neo-FSSPX, podobnie jak inne instytuty "tradycyjne", wywodzące się z FSSPX, jak FSSP, IBP etc., nie mówi już wprost o herezjach Vaticanum II (jak robił to wielokrotnie abp. Lefebvre) i posoborowych "papieży", a jedynie o jego "błędnych interpretacjach" i "podejrzeniu o herezje". Jest to poniekąd logiczne, bowiem stojąc twardo na stanowisku abp. Lefebvre, że "Kościół soborowy jest heretycki i schizmatycki, nie jest zatem katolicki" trzeba w końcu dojść do jedynego logicznego, zdroworozsądkowego wniosku o wakacie Stolicy Apostolskiej, i odrzucić hierarchię tego nowego "kościoła", jako fałszywą hierarchię, pozbawioną jakiegokolwiek autorytetu i władzy jurysdykcyjnej nad Kościołem, inaczej trwać się będzie w duchowej schizofrenii, która jest absolutnie nie do pogodzenia z katolicką Wiarą. FSSPX poszło jednak w przeciwnym kierunku, czyli pełnego uznania modernistycznego neokościoła za Kościół katolicki, "Soboru Watykańskiego II" za ważny i prawowity, a posoborowych "papieży" za legalnych następców św. Piotra. Nie mówią już oni o herezjach, i praktycznie niczym nie różnią się od "zalegalizowanych" instytutów, poza tym tylko, że oni chcą odprawiać wyłącznie "mszę trydencką" (jak zwykle wbrew swojemu "papieżowi", który nakazuje uznawać oba ryty, czy też "formy jednego rytu"), podczas gdy inne instytuty godzą się na pełne uznanie i okazjonalne używanie "nowego rytu" (jak to wyjaśnił w jednym ze swych wykładów x. Bańka. Wg. niego to jedyna różnica dzieląca ich z indultowcami. Czyli różnić doktrynalnych już nie ma....).

Czy tych ludzi można nazywać katolikami? Oczywiście, że nie. Sami jasno wydają świadectwo o sobie, że nimi nie są, odrzucając nieomylność i niezniszczalność Kościoła Świętego. Czy można ich w ogóle nazywać "lefebrystami"? Też nie, gdyż abp. Lefebvre dobrze wiedział, że kwestia mszy i liturgii to nie jest jedyny problem i najważniejsza różnica. W Polsce jest jeden xiądz lefebrysta, nienależący do neo-FSSPX, podlegający pod bp. Williamsona, i trzymający się twardo stanowiska abp. Lefebvra. Mimo że to stanowisko jest błędne i teologicznie nie do obrony, to należy jego zwolennikom przynajmniej oddać to, że zachowali twarz, i nie poszli na żadne układy z modernistycznym "kościołem". Czego nie można powiedzieć o kapłanach i zwolennikach neo-FSSPX, którzy okazali się tchórzami i zdrajcami swego śp. Założyciela, i nie mają prawa wycierać sobie gęby jego imieniem.

Michał Mikłaszewski, redaktor naczelny

w święto św. Macieja Apostoła

20 komentarzy:

  1. Tacy mądrzy jesteście to czemu ksiądz Rafał nie nagra żadnej odpowiedzi na zarzutu neofsspx?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już jest pytanie do x. Rafała...

      Usuń
    2. Bardzo fajnie by było jakby ks. Trytek miał swój kanał.

      Usuń
    3. Też tak uważam, bardzo dobrze by było.

      Usuń
  2. Jakie to ma znaczenie dla zbawienia? Przeciwnicy kościoła na pewno bardzo się cieszą z takich dyskusji, najlepiej jest się podzielić i stać się wrogami ze wszystkimi myślącymi inaczej, nawet jeżeli też są wierzący.... Taktyka "dziel i rządź" jest doskonała!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ to, czy ktoś wyznaje integralnie katolicką Wiarę ma ogromne znaczenie dla zbawienia, jest to warunek konieczny. Ktoś kto nie wierzy, będzie potępiony (jak mówi Pismo Św.). Wyznawanie katolickiej Wiary w Papiestwo, w nieomylność i niezniszczalność Kościoła Świętego jest konieczne do zbawienia. Posłuszeństwo Papieżowi również. Przeciwnikami Kościoła są ci, którzy odrzucają te Prawdy Wiary, a więc także [neo]FSSPX. W Kościele katolickim w sprawach Wiary i moralności nie ma "myślących inaczej". Jeśli ktoś "myśli inaczej" w sprawach Wiary i moralności, jest heretykiem, a nie katolikiem, a więc jest takim samym "wierzącym" jak Marcin Luter, protestanci, gallikanie, janseniści, starokatolicy etc.

      Usuń
  3. Dobry wykład na temat różnic w podejściu modernistów, lefebrystów i sedewakantystów do zagadnienia nieomylności papieża może stanowić fragment wywiadu, który w 2008 r. udzielił ks. Rafał Trytek jednemu z członków partii UPR. Wywiad ten dostępny jest tutaj:
    https://www.youtube.com/watch?v=x80beguRiUY
    Treść tego wykładu jest taka:
    Rozmówca: Istnieje dogmat o nieomylności papieża. Jak to się ma do zarzutów, które sedewakantyści stawiają np. Janowi XXIII?
    Ks. R. T.: To znaczy, sedewakantyzm, wbrew pozorom, jest jedyną logiczną obroną nieomylności papieskiej, w przeciwieństwie do modernizmu i lefebryzmu. Modernizm twierdzi, że papież jest nieomylny, ale może głosić w jednym momencie dziejowym, że dana prawda A jest nieomylna, a w innym momencie dziejowym – prawda B, która jest sprzeczna z prawdą A, też jest nieomylna. Jest to sprzeczne z rozumem ludzkim.
    Chrystus dlatego właśnie obiecał asystencję Ducha Świętego papieżowi przy ogłaszaniu dogmatów, przy głoszeniu wiary, doktryny, moralności, przy promulgacji praw, np. przy ogłaszaniu rytów mszy świętej, sakramentów, po to, żeby Kościół nigdy nie popadł w błąd. Jeśli jednocześnie papież głosiłby dwie sprzeczne ze sobą doktryny jako nieomylne, byłaby to sprzeczność sprzeciwiająca się rozumowi ludzkiemu. Dlatego mamy właśnie dowód na to, że moderniści nie są papieżami, ponieważ ich doktryny sprzeciwiają się temu, co jest zawarte w Piśmie Świętym, co jest zawarte w całej nauce Kościoła, np. stosunek do wyznawców judaizmu. Pan Jezus bardzo wyraźnie mówił do żydów, że „nie jesteście dziećmi Abrahama, ponieważ nie znacie mojego Ojca. Gdybyście Ojca znali, znalibyście i mnie”. Ponieważ żydzi odrzucili Chrystusa, odrzucili Boga. Nie są już dziećmi wybranymi Bożymi. A obecnie, od czasów Jana XXIII do Jana Pawła II włącznie, twierdzono, że żydzi nadal są narodem wybranym, wbrew całej dwutysiącletniej doktrynie Kościoła. Albo jedna rzecz jest prawdziwa, albo druga. Ponieważ twierdzenie, że żydzi są nadal narodem wybranym, jest sprzeczne z doktryną katolicką, jaka zawsze była głoszona w Kościele do Piusa XII włącznie od św. Piotra, dlatego mamy dowód na to, że osoby, które głoszą takie błędy, jak ten, że judaizm jest prawdziwą religią, nie są prawdziwymi papieżami.
    Z kolei lefebryści próbują uniknąć tej sprzeczności twierdząc, że te błędy modernistyczne nie są głoszone w sposób nieomylny. Że owszem, był sobie Sobór, było ogłoszenie nowej mszy itd., ale nie było to głoszenie nieomylne, dlatego nie jest ono całkowicie obowiązujące.
    Dlatego sedewakantyzm jako jedyny broni nieomylności Kościoła, ponieważ zakłada on, że Kościół nie może się mylić, że to, co jest w Piśmie Świętym, w tradycji apostolskiej, w dokumentach papieskich wszystkich wieków, to musi być integralna całość. Jedna rzecz nie może być sprzeczna z drugą. Dlatego właśnie, ponieważ od śmierci Piusa XII, od Jana XXIII do Benedykta XVI głosi się rzeczy sprzeczne z doktryną katolicką, dlatego mamy gwarancję, że te osoby nie są właśnie papieżami. Bo gdyby były papieżami, nie mogłyby głosić takich błędów jako oficjalnej doktryny Kościoła. Nie mogłyby promulgować błędów Soboru Watykańskiego II, nowej mszy i nowych sakramentów, które są szkodliwe, sprotestantyzowane.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kościół Katolicki opiera się na instytucji "posłania". Jak Bóg Ojciec posłał P.Jezusa, tak i On posłał Apostołów. W Kościele nikt nie ma prawa szafować ważnie sakramentów, jeśli nie jest "posłany". Zapytałem x.Rafała kto Jego "posłał" (kto udzielił Mu wymaganej prawem kanonicznym jurysdykcji). Wciąż czekam na odpowiedź...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny Panie Bronisławie, nie będę odpowiadać Panu "w imieniu" x. Rafała, ale od siebie mogę napisać, że "najwyższym prawem Kościoła jest zbawienie dusz, przed którym każde inne prawo, musi się ugiąć". Bardzo dobrze wytłumaczył te kwestie J. Exc. x Bp. Donald H. Sanborn w kazaniu z 22 lutego 2018 r., które zostało przetłumaczone i opublikowane na tej stronie 3 września 2019 r., oraz dwukrotnie już jako broszura. W momencie kiedy nie ma prawowitej, katolickiej hierarchii, posiadającej zwyczajną jurysdykcję, biskupi i kapłani mają nie tylko prawo, ale i obowiązek sprawować Sakramenty Św., a Kościół automatycznie uzupełnia im wszelką jurysdykcję, na zasadzie epikei, tj. nadprawności. Przykazanie miłości Boga i bliźniego (które jest najwyższym przykazaniem Bożym) również wymaga od kapłanów, aby sprawowali ważne i godziwe Sakramenty Św., aby wierni mogli mieć do nich możliwie swobodny dostęp, aby mogli się zbawić. Prawo dotyczące posłannictwa, jurysdykcji etc. to ludzkie prawo stanowione, i nie stoi ono ponad Boskim Prawem nadprzyrodzonym, nie stoi ponad największym z przykazań. Próba niejako "wymuszenia" na katolickich kapłanach, aby w imię przepisów prawa ludzkiego zaprzestali sprawowania Sakramentów (a do tego to prowadzi...), i zostawili ludzi "samymi sobie", to czysty faryzeizm, nie mający nic wspólnego z Wiarą katolicką ani praktyką Kościoła.

      Usuń
    2. Dziękuję bardzo za odpowiedź, chciałbym jednak uściślić pewne kwestie.

      1. Naczelną zasadą istnienia najwyższego prawa Kościoła - "zbawienie dusz" - jest istnienie samego Kościoła. Jeśli bowiem Kościół zniknie, zniknie i jego prawo.
      2. "W momencie kiedy nie ma prawowitej, katolickiej hierarchii, posiadającej zwyczajną jurysdykcję" nie ma i Kościoła. Kościół bowiem "tkwi" w ludziach. Pozostałe dwie części Kościoła - Kościół Triumfujący i Kościół Cierpiący znajdują się poza materialną rzeczywistością funkcjonowania Kościoła na ziemi.
      3. Okazuje się jednak, iż są "biskupi i kapłani" oraz, że "mają nie tylko prawo, ale i obowiązek sprawować Sakramenty Św." są to więc biskupi i kapłani spoza Kościoła, bądź z jakiegoś nowego Kościoła, założonego niedawno.
      4. "a Kościół automatycznie uzupełnia im wszelką jurysdykcję, na zasadzie epikei, tj. nadprawności." Jeśli wcześniej ustaliliśmy, że nie ma Kościoła, to nie może on uzupełniać brakującej jurysdykcji, a jeśli Kościołem są ci nowi "biskupi i kapłani", to nie muszą oni uzupełniać sobie jurysdykcji, tylko mogą ją sobie nadać.
      5. Zasada epikei działa jedynie wówczas, gdy istnieje i funkcjonuje podmiot stanowiący i nadzorujący prawo. Jeśli podmiotu tego nie ma ("nie ma prawowitej, katolickiej hierarchii, posiadającej zwyczajną jurysdykcję") panuje bezprawie i powoływanie się na zasadę epikei jest mydleniem oczu.
      6. "aby wierni mogli mieć do nich możliwie swobodny dostęp, aby mogli się zbawić" dostęp (nawet swobodny) do sakramentów nie jest warunkiem koniecznym zbawienia. Oczywiście, jeśli są sprawowane ważnie i owocnie stanowią olbrzymią pomoc, ale do tego właśnie dążę, do zbadania tej ważności i owocności.
      7. "Prawo dotyczące posłannictwa, jurysdykcji etc. to ludzkie prawo stanowione, i nie stoi ono ponad Boskim Prawem nadprzyrodzonym" skoro więc nie ma Papieża, ani "nie ma prawowitej, katolickiej hierarchii, posiadającej zwyczajną jurysdykcję" najbliżej prawowitej służby Bożej jest prawosławie, które zachowało ważne sakramenty i jurysdykcję, a także być może sukcesję apostolską. Fakt odpadnięcia od Stolicy Apostolskiej traci jakiekolwiek znaczenie wobec braku papieża. Dlaczego nie mamy być prawosławni?
      8. "Próba niejako "wymuszenia" na katolickich kapłanach, aby w imię przepisów prawa ludzkiego zaprzestali sprawowania Sakramentów (a do tego to prowadzi...), i zostawili ludzi "samymi sobie", to czysty faryzeizm, nie mający nic wspólnego z Wiarą katolicką ani praktyką Kościoła" a skądże Kolega zaczerpnął to talmudyczne oskarżenie? Stawia mnie Kolega natychmiast w szeregu wrogów Kościoła, podczas, gdy pragnę jedynie tam ulokować swoją duszę i ciało, gdzie będę miał pewność drogi zbawienia. Po 10 latach służby Bractwu, To odwróciło się ode mnie plecami i odebrało mi klucze od zakrystii. Czekam tylko na zakaz wstępu i ekskomunikę.

      Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.

      Pozdrawiam
      Bronisław

      Usuń
    3. Proszę bardzo.

      Ad. 1. Kościół nie zniknie, bo to obiecał nasz Pan Jezus Chrystus, mamy więc całkowitą pewność co do tego, że Kościół trwa i będzie trwać.

      Ad. 2. Kościół "tkwi" w ludziach, to prawda. Ale nie oznacza to, że przez cały czas musi funkcjonować fizycznie hierarchia kościelna, mająca zwyczajną jurysdykcję. Widzialny Kościół trwa dopóki żyją wierni katoliccy biskupi i kapłani, zachowujący Sukcesję Apostolską, Wiarę i Sakramenty. Choćby na świecie pozostał tylko jeden biskup, to z niego może się odbudować cała hierarchia Kościoła.

      Ad. 3. Nie są to biskupi i kapłani żadnego nowego Kościoła, bo niczego takiego nie założyli, nie są też z poza Kościoła, bo nie odpadli od Niego wskutek herezji bądź schizmy. Zachowali po prostu integralnie Wiarę katolicką w obliczu najtragiczniejszego kryzysu Kościoła w dziejach, i robią to, co robili zawsze, do czego zostali powołani w dniu swych święceń, "przekazują to co otrzymali". Abp. Thuc czy inni byli ważnie mianowani i wyświęceni w czasach ostatniego (jak dotąd) katolickiego Papieża - Piusa XII. Nie przyszli więc "spoza Kościoła".

      Ad. 4. Błędny wniosek - nic takiego nie ustaliliśmy, bo była by to herezja i bluźnierstwo. Biskupi nie mogą sami sobie "nadać jurysdykcji", bo do tego potrzeba Papieża. A Papieża obecnie może wybrać jedynie cały Kościół powszechny, i różni poważni teolodzy od lat zastanawiają się, jak tego dokonać...

      Ad. 5. Zasada epikei działa jedynie wówczas, gdy nie istnieje żadna fizyczna możliwość skontaktowania się z podmiotem stanowiącym i nadzorującym prawo. Tak więc jest dokładnie odwrotnie, powoływanie się na tą zasadę gdy istnieje prawowita hierarchia z którą można się bez problemu skontaktować (jak to robią np. lefebryści) jest mydleniem oczu.

      Ad. 6. Owszem, Sakramenty Św. (poza chrztem, którego może udzielić każdy, ale tylko w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia) nie są konieczne do zbawienia, ale są nader przydatne. Zbawienie się bez sakramentów graniczy wręcz z cudem. Miłosierny Bóg na pewno nie pozostawił by ludzi całkowicie pozbawionych dostępu do Sakramentów, bez jakiejkolwiek pomocy. Chrystus obiecał wyraźnie, że "będzie zawsze z nami, aż do skończenia się świata", a to oznacza że będzie w Najświętszej Ofierze Mszy Św., w Komunii Św., i w Sakramencie Pokuty odpuszczał nam grzechy.

      Ad. 7. Całkowity nonsens. Prawosławni odrzucają Papiestwo, odrzucają Nieomylność Papieża, są więc schizmatykami oraz heretykami. W okresie wakatu Stolicy Apostolskiej prawosławni nie stają się nagle na ten czas częścią Kościoła, fakt uznawania Stolicy Apostolskiej ma kluczowe znaczenie... Nic się właściwie nie zmienia, gdy jest wakat, Kościół trwa, Papiestwo trwa w możności, i Kościół może go "udzielić" w każdym momencie, wybranej osobie. Odrzucenie Papiestwa oznacza odrzucenie Chrystusa i Jego Kościoła. Nie możemy więc być "prawosławni", bo jesteśmy Katolikami!

      Ad. 8. To nie są oskarżenia a stwierdzenie faktu, jeśli zaś się mylę, to proszę wyjaśnić. Co wg. Pana powinni zrobić dzisiaj katoliccy Biskupi i Kapłani, jak np. bp. Donald Sanborn czy x. Rafał Trytek? Stwierdzić że nie są katolickimi duchownymi, zrzucić sutanny i przejść do cywila? Czy może poszukać jakiegoś ukrytego "papieża", i dopóki go nie znajdą, zaprzestać jakiegokolwiek apostolatu? To zakrawa o kpinę, ale takie pomysły mają zwolennicy tego typu teorii. Proszę więc o konkretną odpowiedź.

      Usuń
    4. Zaciekawiły mnie poruszane tematy. Czy pan Bronisław nie raczył odpowiedzieć?

      Usuń
  5. Czy Bractwo św Piusa V prowadzi apostolat w Europie? Jeśli tak to czy można korzystać z ich posługi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy Bractwo św. Piusa V prowadzi działalność na terenie Europy, ale jeśli tak, to nie widzę przeszkód, aby korzystać z ich posługi. Mają ważne święcenia, i zachowują doktrynę katolicką, oraz nie są w żadnej jedności z fałszywym "kościołem".

      Usuń
  6. A jak w tym kontekście można widzieć kryzys arianski w Kościele w IV w ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kryzys ariański wbrew temu co się niektórym mylnie wydaje, i co jest często powtarzanym zwłaszcza przez lefebrystów i różnych pseudo-tradycjonalistów mitem, miał zupełnie różny charakter. Tamten kryzys był spowodowany przez heretyków, pokroju Ariusza, którzy jawnie wystąpili przeciw doktrynie Kościoła o Trójcy Przenajświętszej, o Bóstwie Chrystusa etc. Tamten kryzys był wspierany przez władze świeckie, przez cesarzy bizantyjskich, którzy otwarcie poparli heretyków, i jednocześnie prześladowali ortodoksyjnych, katolickich hierarchów. Musimy o tym pamiętać, że to władze cywilne, a nie kościelne były wówczas wrogiem Wiary. To nie Kościół zbłądził, tylko Cesarstwo. Kościół zachował ortodoksję. Św. Atanazy nie wojował z Papieżem (a niedawno na jednej grupie przeczytałem dosłownie taki komentarz pewnej nawiedzonej lefebrystki... Takie rzeczy oni im tłuką do głowy, i ci biedni, naiwni ludzie w to wierzą że tak naprawdę było, i powtarzają później takie brednie...), tylko z heretykami i Cesarstwem. To cesarz kazał wygnać św. Atanazego z jego diecezji, a Papież św. Liberiusz (tak, ŚWIĘTY!) był wówczas więziony i torturowany, a gdy tylko powrócił do Rzymu, był witany jako bohater, i natychmiast przywrócił św. Atanazego na urząd. Zresztą sam św. Atanazy wypowiadał się o św. Liberiuszu, że ten nigdy nie odpadł od Wiary (być może pod przymusem, w wyniku tortur podpisał dwuznaczne oświadczenie, które dopuszczało błędne interpretacje, ale nie było wprost heretyckie). Nie ma więc żadnego porównania z obecną sytuacją, gdzie to właśnie z Rzymu, od tzw. "papieży" płyną te herezje, nie z zewnątrz, nie od "zbuntowanych biskupów", nie od cesarzy czy świeckich władców ale z Rzymu, z tej "ostoi Prawdy", z tronu namiestnika Chrystusowego... Stąd wniosek jasny, że nie mogą to być prawdziwi Papieże, że Tron Piotrowy jest okupowany przez heretyków, bo NIGDY w historii Kościoła nie było takiej sytuacji, aby Papieże nauczali błędnej nauki i narzucali te błędy całemu Kościołowi Powszechnemu. Byłoby to całkowitym zaprzeczeniem nauki Soboru Watykańskiego (I), Papieży i świętych, że "Kościół Rzymski nigdy nie pobłądził, i nigdy, wedle świadectwa Pisma św., w żaden błąd nie popadnie [...] nikt nie może być uznawanym za katolika, kto nie zgadza się z Kościołem Rzymskim", oraz "Stolica Apostolska zawsze była wolna od wszelkiego błędu, zgodnie z Bożą obietnicą" (zdanie dogmatyczne, z konstytucji Pastor Aeternus Soboru Watykańskiego).

      Usuń
  7. "coś o jakiś sedewakantystach liczących wakat Stolicy Piotrowej od [sic!] XVI wieku. Jest to bardzo interesujące, bo pierwszy raz spotkałem się z takim twierdzeniem."

    Pan RJM Ibranyi uznaje Leona X za antypapieża, a słyszałem, że uważa Stolicę Piotrową za nieobsadzoną od 1130 r. Prócz tego za heretyków uznaje m.in. św. Jana Chryzostoma, św. Bernarda z Clairvaux, św. Bonawenturę, św. Tomasza z Akwinu itd. Ze "zwykłego" sedewakantyzmu wywodzą się nawet najdziwniejsze szalone twierdzenia. Szczytowym osiągnięciem Polaków w tej dziedzinie są teorie p. Karola Ambroziaka (ps. Szymon Klucznik).

    "jednak zamiast zdrowej doktryny, przyjęli własne, prywatne interpretacje i to ich zgubiło."

    Ale czy zwykły sedewakantyzm nie opiera się z konieczności na prywatnej opinii co do herezji Pawła VI i innych posoborowców? Wypowiedzi posoborowych hierarchów są niemal zawsze tak mętne, by się dało je interpretować w każdy, nawet katolicki sposób.

    Krzysztof

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na prawdę nie miałem zielonego pojęcia o istnieniu kogoś takiego, jak pan RJM Ibranyi. Tak jak napisałem, nie mam czasu na zajmowanie się takimi przypadkami, podobnie jak nie mam czasu badać wszystkich herezji jakie kiedykolwiek się pojawiały, bo herezji tyle co heretyków, czyli miliony. Życia by człowiekowi na to nie starczyło, a mógłby przez to zaniedbać ważniejsze sprawy. Takie przypadki jak ten człowiek, czy właśnie wspomniany polski odpowiednik - pan Ambroziak, to przypadki raczej dla psychiatry. Natomiast twierdzenie, że te przypadki "wywodzą się ze zwykłego sedewakantyzmu" jest zwyczajną manipulacją. To że ci ludzie otarli się w swym życiu o sedewakantyzm, to nie znaczy, że ich oni lub ich teorie "wywodzą się" z sedewakantyzmu. Wcześniej ci ludzie byli modernistami, albo protestantami, albo ateistami, albo kimś tam innym, później otarli się najczęściej też o infult/lefebryzm/neo-lefebryzm (obecne neo-FSSPX), a pewnym etapem (często przelotnym, chwilowym) ich "życiowej drogi" był sedewakantyzm. Np. Karol Ambroziak był może kilka razy w krakowskiej kaplicy, w ciągu ledwie kilku miesięcy. Wcześniej był też zapewne kilka razy (a może i więcej, jako że mieszkał/mieszka w Warszawie, więc miał "na miejscu") w kaplicy FSSPX. Można więc tak samo powiedzieć, że wywodzi się on ze "zwykłego" lefebryzmu. Będzie to tak samo prawdziwe.

      Sedewakantyzm nie opiera się na prywatnej opinii, lecz na wnioskach teologicznych wynikających z Magisterium Kościoła. Wypowiedzi posoborowych "papieży" i innych hierarchów novus ordo zazwyczaj są mętne i dwuznaczne, ale niekiedy bywają wprost heretyckie, i nie da się ich interpretować w sposób katolicki. Nie mam tu na myśli wypowiedzi pana Bergoglio w samolocie, ale oficjalne dokumenty Vaticanum II i posoborowych "papieży". Deklaracji Nostra aetate czy Lumen Gentium nie da się interpretować po katolicku. Są tam zdania jawnie heretyckie, sprzeczne z nauczaniem Kościoła, z Quanta cura Piusa IX, Syllabusem etc. Dlatego możemy mieć absolutną pewność, że Vaticanum II nie był soborem powszechnym Kościoła katolickiego, a soborowi i posoborowi "papieże" nie są katolikami (są heretykami) a więc nie mogą być papieżami. Nie jest to prywatna opinia, a trzymanie się osądu nieomylnego Magisterium Kościoła katolickiego. 

      Usuń
    2. Oczywiście każdy tradycyjny katolik musiał w pewnym momencie w swoim życiu podjąć decyzję, w momencie kiedy odkrył i zrozumiał sprzeczność nauczania Kościoła katolickiego z nauczaniem "kościoła soborowego". Ale tym kluczowym momentem nie było raczej uznanie faktu o wakacie Stolicy Apostolskiej. Większość do tego doszła dopiero później, z czasem sobie wszystko logicznie układając w głowie. Wielu do tego nie doszła i być może nigdy niestety nie dojdzie. Ale w momencie kiedy odrzucili autorytet posoborowych hierarchów, w tym momencie stali się de facto sedewakantystami, nawet o tym nie wiedząc. Ja dobrze pamiętam, że dla mnie takim kluczowym momentem, doniosłą datą którą do dziś zapamiętałem, był 22 stycznia 2011 r., kiedy ostatni raz w życiu poszedłem w mojej "parafii" na nową "mszę". Właściwie wychodząc wtedy stamtąd już wiedziałem że nigdy więcej tam nie wrócę, że już nigdy w życiu nie pójdę na novus. Tak też się stało. Wtedy odrzuciłem de facto nowy "kościoł", zerwałem z nim jedność i jakiekolwiek więzy, odrzuciłem autorytet jego hierarchów- mojego "proboszcza", "biskupa miejsca", czy "papieża", ponieważ byłem przekonany, że to nie jest Kościół katolicki, że oni nie reprezentują autorytetu Chrystusa. Natomiast nie pamiętam dokładnie kiedy przekonałem się ostatecznie do wakatu Stolicy Apostolskiej. Był to pewien proces, pamiętam że początkowo stworzyłem sobie w głowie tezę podobną do tezy z Cassiciacum, z tą różnicą że uznawałem tych "papieży" za zarówno materialnych jak i formalnych, ale pozbawionych jurysdykcji. Jest to tzw. sedeplenizm, czyli w teorii uznawanie że Stolica Apostolska jest obsadzona, ale w praktyce zachowywanie się tak, jakby nie była, czyni całkowite ignorowanie osoby rzekomo "pełniącej urząd". Byłem też zwolennikiem tezy bp. Williamsona o unii personalnej na Watykanie między Kościołem katolickim a "kościołem soborowym". Ale było dla mnie od początku jasne, że to nie jest ten sam Kościół. Tak samo jest w większości przypadków u lefebrystów, choć oni oczywiście najczęściej głośno tego nie mówią...

      Usuń
    3. "Natomiast twierdzenie, że te przypadki "wywodzą się ze zwykłego sedewakantyzmu" jest zwyczajną manipulacją. To że ci ludzie otarli się w swym życiu o sedewakantyzm, to nie znaczy, że ich oni lub ich teorie "wywodzą się" z sedewakantyzmu. Wcześniej ci ludzie byli modernistami, albo protestantami, albo ateistami, albo kimś tam innym, później otarli się najczęściej też o infult/lefebryzm/neo-lefebryzm (obecne neo-FSSPX), a pewnym etapem (często przelotnym, chwilowym) ich "życiowej drogi" był sedewakantyzm."

      Pisząc, że takie teorie wywodzą się z sedewakantyzmu nie miałem na myśli nic złego, dla mnie np. protestantyzm w swych rozlicznych odmianach wywodzi się w pewien sposób z katolicyzmu, choć bardzo od niego odbiega. Tak jak protestanci zachowali pewne elementy katolickiej prawdy i zmieszali z własnymi błędami, tak i p. Ambroziak czy p. Ibranyi przyjęli, że "Kościół posoborowy" nie jest Kościołem katolickim, ale potem zmieszali to z własnymi szalonymi twierdzeniami.

      "Można więc tak samo powiedzieć, że wywodzi się on ze "zwykłego" lefebryzmu. Będzie to tak samo prawdziwe."

      Oczywiście.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.