brat św. Jacka
(o k o ł o 1200.)
Rodził się błog. Czesław w królestwie polskiem, w mieście Kamieniu, z ojca Eustachego komesa, idącego z prześwietnej familii Odrowążów. Niemowlątko, w kolebce złożony, pokazywał znaki przyszłej świątobliwości: rączki na krzyż składał, oczy w niebo podnosił. W dziecinnych leciech słowa bożego nabożnie słuchał, a gdy powrócił do domu — stanąwszy na górze, czego się po kazaniu nauczył, to swoim rówiennikom przepowiadał. Posłany z bratem swoim Jackiem do szkół paryskich we Francyi będących, potem do bonońskich we Włoszech, świątobliwością i nauką wszystkich współuczniów przechodzili; gdy do ojczyzny powrócili, Iwo biskup krakowski, kanclerz koronny, wuj ich, uczynił obydwóch kanonikami katedralnymi. Byli biskupowi swemu prawem ramieniem ciężarów jego pomagając dźwigać. Z dóbr— tak kanonicznych, jako toż dziedzicznych— szczodrobliwie opatrywali ubogich i wspierali kościół boży, co do ozdoby jego. Mieszkanie ich zawsze otworem dla ubogich i pielgrzymów stało; u stołu wszyscy ubodzy, kapłani i pielgrzymowie. Sług według potrzeby chowali przykładnych. Biskup Iwo jadąc do Rzymu wziął z sobą świętego Jacka i błogosławionego Czesława, tam — gdy widzieli, jako święty patryarcha Dominik z wielkim słuchaczów pożytkiem przepowiadał słowo boże, i Neapoleona, młodzieniaszka zabitego wskrzesił—-z ręku jego habit zakonny przyjęli a z nimi dwa słudzy ich: Henryk i Herman.
Na on czas Ottokarus, król czeski, kościelne prawa gwałcił, heretykom sprzyjał i bałwochwalcom. Andrzej biskup czeski będąc w Rzymie— na uśmierzenie króla i na nawrócenie poganów— upraszał świętego Dominika, aby którego z swoich braci posiał do jego narodu. Święty patryarcha posłał tych czterech braci profesów: Jacka, Czesława, Henryka i Hermana; dawszy im błogosławieństwo zlecił onym nawracanie narodów do Chrystusa. Słudzy boscy przyszedłszy do Niemiec fundowali konwent zakonu swego w mieście Fryzaku; ztamtąd święty Jacek z bratem Hermanem do Polski wyszli a błogosławiony Czesław z bratem Henrykiem do Czech. Gdy stanęli w Czechach przyjął ich Andrzej, biskup praski, jako aniołów od boga posłanych, dał im kościół świętego Klemensa, przy nim wystawił konwent. W krótce w tej nowej fundacyi przyjęło świętego Dominika habit sto dwadzieścia Czechów, między nimi wiele zacnych i bogatych na święcie. Błogosławiony Czesław Ottokara, króla, pogodził z biskupem. Gdy ten biskup umarł, nastąpił po nim Peregrynus, który— upodobawszy zakon braci świętych Dominika — biskupstwo złożył i habit ich przyjął. Z braci swojej ojca Adryana a z nim dwudziestu siedmiu posłał błogosławiony Czesław na przepowiadanie ewangielii Bośniakom poganom; od tych niewdzięczników oni bracia umęczeni poszli do męczenników korony. Tamże w Pradze fundował błogosławiony Czesław klasztor mniszek zakonu swego, między któremi przyjęła habit Małgorzata, córka arcyksiążecia Leopolda, żona zmarłego cesarza rzymskiego Henryka.
Błogosławiony Czesław, fundowawszy zakon w Czechach, obrócił się do Wielkopolski do Wrocławia, chętni go przyjął Wawrzyniec biskup wrocławski, darował onemu i braci jego kościół świętego Wojciecha i plac na konwent, który swoim kosztem wystawił; w onym konwencie błogosławiony Czesław nocy trawił na modlitwie bezsenne; rozmyślanie dobrodziejstw boskich, ubiczowanie ciała i opłakiwanie swoich ułomności i ludzkich czynił; dzienny czas obracał na przepowiadanie słowa bożego i odwiedzanie chorych. Niezliczonych grzeszników do pokuty i do habitu swego nawrócił. Z Wrocławia obrócił się do Morawy, Saksonii, Pomeranii i Prusów. W onych narodach z wielką pracą i ciężkiem utrapieniem niezliczonych heretyków do jedności kościoła, poganów do wiary Chrystusa nawrócił. Konwenty zakonu swego fundował. Żołnierzów modlitwy świętego różańca nauczył; różańcowe paciorki nosić u pasa, na szabli i kopijach wezwyczaił. Powracając do Wrocławia trafił na rzekę nazwaną Wiadro, która, iż z brzegów wylała, przewoźnicy wstąpili na miejsce bezpieczniejsze, on stanąwszy na brzegu zawołał na wody: słuchajcie wody! nasz zbawiciel a wasz stworzyciel suchemi stopami deptał wasze fale; jako onemu byliście posłuszne, tak i mnie, sługę jego, przenieście na drugi brzeg. To rzekłszy kapę swoje zakonną położył na rzece, stanął na niej, przewiózł się na drugą stronę, kropla wody nietknęła się stóp jego.
We Wrocławiu niektórej mieszczki synaczek utonął w tejże rzece, nazwanej Wiadro, z wielką rybitwów pracą aż po dni ośmiu znalazła trupa już zgniłego, ciężkim zdjęta żalem i płaczem onego trupa kazała porzucić u nóg błogosławionego Czesława. Sama zawołała do niego: sługo boży! ciebie upraszam, przez twoje miłość ku Jezusowi pociesz mię utrapioną matkę, wróć mi syna mego żywego. Święty, poruszony litością nad nią, uczyniwszy krótką modlitwę stanął nad trupem i zawołał: w imię tego, który daje przepowiadającym słowo: moc wielką, wstań! Natychmiast on umarły wstał żywy i zdrowy. Innych trzech umarłych wskrzesił ten święty. Wielu ślepym przywrócił wzrok, głuchym słuch, chromym chodzenie, paralitykom zdrowie, opętanym wolność. Duchem prorockim przepowiedział Tatarów wtargnienie do Polski i wszystkie szkody, które miała od nich ponieść Polska.
Gdy święty Jacek skończył prowincyalstwo prowincyi polskiej, ojcowie jednostajnie obrali prowincyałem polskim błogosławionego Czesława; posłuszeństwem od generała zakonu przymuszony musiał on urząd przyjąć. Na tym urzędzie występnych karał— nie, jako srogość i zapalczywość, ale, jako ojcowska miłość każe. Chorych sam nawiedzał i onym służył. Sześciudziesiąt lat starzec pieszo nawiedzał dość obszerne w prowincyi konwenta; potem roku trzeciego prowincyalstwa zgromadziwszy starszych ojców złożył prowincyalstwo mówiąc: dość uczyniłem posłuszeństwu, obierzcie innego prowincyała, mnie. staremu czas zamknąwszy się w zakonnej komorze gotować się na śmierć. Niefolgując starości swojej, jako wielki grzesznik, srogą pokutę czynił. Gdy mu radzono, aby się posilił mięsnym pokarmem, odpowiedziały nie jest prawdziwa ku bogu miłość, która nie jest gorliwa i stateczna; należy nam umartwiać ciało nasze aż do zgonu życia.
Tu się jego proroctwo o przyjściu Tatarów do Polski spełniło: "ci niewierni, jako niezliczona szarańcza— zniszczywszy Polskę, złupiwszy i zrujnowawszy święte kościoły, szlachtę i pospólstwo wyciąwszy, inne w niewolę zabrawszy — obiegli w Ślązku miasto Wrocław. Mieszcznie, niemający sił do bronienia miasta, zamknęli się w zamku, ale bardzo niebezpiecznym, bo jedno wałami, które łacno mógł nieprzyjaciel rosypać, otoczonym: i dla tego wszyscy się gotowali, abo pod miecz, abo w ciężką poganów niewolę. Między nimi był z swoją zakonną bracią błogosławiony Czesław, który ciesząc ich mówił do nich: ufajcie w bogu! albowiem on jeden jest wspomożyciel w potrzebach i utrapieniu. Gdy się święty obrócił do pospolitego duchownego, nieprzyjaciołom najstraszniejszego oręża: modlitwy, widzieli Tatarowie onego klęczącego na wałach zamku; na głowie jego ognistą kulę, która przez powietrze wpadłszy do ich obozu rozpadła się na niezliczone ogniste kule, które kule wszystkie zbrojne pułki trupem położyły na placu, mało się co z nich uciekaniem żywych zachowało. Modlitwą święty Czesław nieprzyjaciół zwojował, miasto w całości zachował. Na ten cud niektórzy z Tatarów nawrócili się do Chrystusa i zakonny habit z ręku błogosławionego Czesława przyjęli, przez których wielu innych Tatarów do wiary świętej nawrócił, ten cud wspominają w swoich pismach nietylko kronikarze tego zakonu, ale też nieprzyjaciele katolickiej wiary heretycy; z tych liczby był Kurweus luteranin — a jednak do jedności kościoła nawrócić się niechciał.
Zdjęty chorobą błogosławiony Czesław, iż się zbliżył koniec prac jego na tem wygnaniu, przyjął święte sakramenta, bracią do zachowania zakonnej ustawy upomniał, obronę im swoje przed bogiem obiecał; wziąwszy w ręce krucyfiks do pana Jezusa rzekł: panie! ciebiem jednego pożądał, ty też mię przypuść do oglądania ciebie! Wzywając imienia Jezus szczęśliwie zasnął w bogu roku pańskiego 1241. Jednej mniszce, wątpiącej o jego świątobliwości, pokazał się i rzekł do niej: do apostołów tronu jestem przyłączony i szczęśliwie uwielbiony. Wsławił bóg cudami grób sługi swego: na grobie jego położeni umarli do żywota powracali. Piasek z grobu jego przeciw wszelkim chorobom pomocny, czego i heretycy doznawali.
Roku pańskiego 1570. gdy niepohamowany siła ludzką miasto Wrocław niszczył pożar i już płomień leciał na kościół braci błogosławionego Czesława, bracia wzywali tego świętego na pomoc: pokazał się on wszystkim widomy na powietrzu, swoją zakonną kapą odrzucił płomień od kościoła i wcale ugasił, iż więcej nikomu nieszkodził. Tamże mniszek tegoż zakonu mieszkania, gdy zaczął ogień pożerać, wzywając błogosławionego Czesława na pomoc ugasiły.
Księdza Piotra Skargi T.J Żywoty Świętych Pańskich Narodu Polskiego str. 41-46
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.