Przed blisko trzema laty napisałem artykuł pt. Pokaz hipokryzji i obłudy, protestantyzmu oraz braku miłości Boga i bliźniego na kanale "Tuba Cordis". Dotyczył on sytuacji jaka wówczas miała miejsce w komentarzach pod jednym z filmików "xiędza" Romana Kneblewskiego. Ktoś wówczas zapytał, czy będzie film o tzw. "sedewakantystach", na co padła odpowiedź że nie, ponieważ "problemu nie ma", a jak jest, to "ezoteryczny". Dalsza dyskusja wykazała całkowity brak wiary katolickiej oraz miłości Boga i bliźniego ze strony prowadzącego ten kanał. Wczoraj sytuacja powtórzyła się. Ktoś słusznie zwrócił uwagę, że "jeśli uznajemy jp2 to powinniśmy uznawać także 4 tajemnicę" [Różańca św.] (tzw. "tajemnice światła" wprowadzone przez JP2 w 2002 r.) Prowadzący kanał odpowiedział jednak, że "to nie ma nic wspólnego z uznawaniem lub nie uznawaniem JPII", oraz wprost zasugerował, że ludzie nie uznający JPII nie są zdrowi na umyśle... Próbowałem odpowiedzieć na ten komentarz, ale niestety albo prowadzący kanał natychmiast usuwał moje komentarze (w ciągu kilku sekund) albo zablokował mi możliwość komentowania, ponieważ za każdym razem po chwili mój komentarz znikał. Czuje się więc zmuszony po raz kolejny odpowiedzieć w tym miejscu publicznie na to obrzydliwe oszczerstwo, które dotyczy nie tylko mnie osobiście, ale również, a nawet przede wszystkim, kilkunastu rzymskokatolickich biskupów, kilkuset xięży i kilkudziesięciu tysięcy (albo i więcej) wiernych świeckich katolików integralnych, nie uznających Karola Wojtyły vel. Jana Pawła II za katolickiego Papieża.
Mój komentarz: #Tuba Cordis "Raczej powinno się zapytać, czy w ogóle są jakieś osoby - to znaczy, zdrowe na umyśle - które go uznają za papieża, a tym bardziej "świętego". Jak można jednocześnie twierdzić, że jest się "tradycyjnym katolikiem", i uznawać za papieża i "świętego" kogoś, kto publicznie całował Koran, modlił się w synagogach i meczetach, modlił się wspólnie z heretykami i schizmatykami, organizował synkretyczne, międzyreligijne spotkania w Asyżu, na których m.in. postawiono figurkę buddy na tabernakulum w katolickim kościele. Jak można twierdzić, że nowa "msza" jest obiektywnie nieprawowita i nigdy nie powinna być wprowadzona, a jednocześnie nazywać "świętym" kogoś, kto przez cały swój 27-letni "pontyfikat" odprawiał tylko taką "mszę", oraz zwalczał kapłanów i biskupów zachowujących tradycyjną Mszę (np. abp. Lefebvre'a i wielu innych)."
Jak widać, autor tego komentarza albo udaje że nie wie, że istnieją ludzie nie uznający JPII za papieża (skoro wcześniej pisał że tzw. sedewakantyzm "nie istnieje", "problemu nie ma" etc., to może nie udaje, a po prostu żyje w błogiej nieświadomości, czy raczej ignorancji...), albo po raz kolejny próbuje nas "zamieść pod dywan", zmarginalizować, uczynić problemem "ezoterycznym" (cokolwiek miałoby to znaczyć). Po drugie, autor rzekomo "bardzo chciałby wiedzieć, na jakiej podstawie nie uznajemy JPII", ale kiedy już mu odpowiedziałem, to przestraszył się i w ciągu niespełna minuty usuwał moje komentarze, żeby czasem nikt ich nie przeczytał, i żeby nie musiał na nie odpowiadać. Oznacza to, że autor doskonale zna powody, zna zarzuty wobec JPII, wie że są one nie do pogodzenia z wiarą katolicką, lecz nie potrafi w żaden sposób na nie odpowiedzieć, dlatego unika odpowiedzi i ucieka, jak tchórz. Jest to kolejny dowód hipokryzji i obłudy tych ludzi, którzy uciekają od prawdy, boją się wejść z nami w jakąkolwiek dyskusję, bo wiedzą że nie mają żadnych argumentów. Jednak powyższy screen jest chyba wystarczającym dowodem, że komentarz został zamieszczony, po czym po chwili został usunięty, i w tej chwili nikt nie może go zobaczyć pod tym filmem. Zamieszczę go więc w tym miejscu, również w formie pisemnej. Każdy, kto tylko chce, będzie mógł teraz skopiować go i wkleić pod tym filmem, "w moim imieniu". Ciekawe czy jeśli kilkanaście lub kilkadziesiąt osób wkleiło by ten sam komentarz, to czy twórca tego kanału nadal będzie bezczelnie uważał, że nie istniejemy, i że "problemu nie ma"? Zapraszam, można zrobić taki ciekawy eksperyment. Ciekaw jestem reakcji...
Kolejnym wątkiem który trzeba tu poruszyć, jest postać samego "xiędza" Romana Kneblewskiego. Wiemy o tym, że to raczej nie "x" Kneblewski prowadzi ten kanał, ale jest on na pewno odpowiedzialny za publikowane tam treści, również komentarze. Jak jednak można wymagać czegokolwiek od kogoś, kto w swych wypowiedziach sam sobie zaprzecza, jest dwuznaczny i widać że zmaga się on z duchową chorobą, żeby nie rzec, kalectwem typowym dla konserwatystów
Novus Ordo, czyli tym co nazywamy "duchową schizofrenią". To rozdwojenie jaźni... Otóż pan Kneblewski kilka razy podczas tego filmu nazywa
Jana Pawła II "świętym". Jednakże, sam kiedyś otwarcie przyznał w komentarzach, że nie uznaje on Jerzego Bergoglio za prawowitego papieża, i nie wymienia go w Kanonie Mszy, a uznaje i wymienia
Benedykta XVI (x. Jozef Ratzinger). Oczywiście nie przyznał się do tego w tym filmiku, ale jak może więc nazywać JPII "świętym", skoro jego "kanonizacji" dokonał właśnie
Franciszek (Jerzy Bergolgio), którego on ponoć "nie uznaje". Powinien, co najwyżej, nazywać Wojtyłę "błogosławionym" ("beatyfikował" go jeszcze Ratzinger). Druga sprawa, to ta o której wspomniałem w komentarzu, jeszcze bardziej rażąca, a więc to jak można jednocześnie twierdzić, że nowa "msza" jest obiektywnie nieprawowita i nigdy nie powinna być wprowadzona, a jednocześnie nazywać "świętym" kogoś, kto przez cały swój 27-letni "pontyfikat" odprawiał tylko taką "mszę", oraz zwalczał kapłanów i biskupów zachowujących tradycyjną Mszę (np. abp. Lefebvre'a i wielu innych). To właśnie jest schizofrenia.
Kneblewski mówi bowiem (7:50 min. nagrania) że istnieją "trzy kanony, od których WARA". Wymieniu w tym miejscu Kanon Pisma św., Kanon Mszy św. i Kanon Różańca św. Pierwszy, jego zdaniem, pochodzi bezpośrednio od Apostołów (choć z tego co mi wiadomo, został ostatecznie nieomylnie ustanowiony dopiero na pierwszym Soborze Powszechnym w Nicei w 325 roku), drugi i trzeci od Kościoła, a dokładniej od Papieża św. Piusa V. Bardzo ciekawie brzmi zwłaszcza to zdanie "wara od Kanonu Mszy" z ust człowieka, który nie ma nic przeciwko odprawianiu tzw. "mszy trydenckiej" korzystając przy tym z mszału św. Jana XXIII z 1962 r., w którym zmienione zostały (pierwszy raz od przynajmniej czasów św. Grzegorza Wielkiego) uznawane wcześniej przez Papieżu za absolutnie nienaruszalne słowa Kanonu Rzymskiego (poprzez dodanie imienia św. Józefa)... Kneblewski następnie przytacza słynny, choć nieprawdziwy argument z "klątwą św. Piusa V" która podobno zakazywała by komukolwiek, jakichkolwiek zmian w tym Mszale...
|
Karol Wojtyła przez 27 lat swojego "pontyfikatu" odprawiał tylko i wyłącznie tą "mszę", która zdaniem Kneblewskiego "nigdy nie miała prawa być wprowadzona", a każdy kto jest odpowiedzialny za jej wprowadzenie, zasługuje na gniew Boży, NMP, św. Apostołów Piotra i Pawła oraz św. Piusa V, a także ciężko grzeszy... |
Następnie Kneblewski kontynuuje, że współcześni "xięża", którzy odprawiają jakąś "inną mszę" (w domyśle - Novus Ordo Missae), jeśli działają "w dobrej wierze", to nie grzeszą ciężko (ponieważ sami nie przyczynili się do tej zmiany, tylko po prostu już ją zastali). Jednak, jak sam stwierdza, gdyby on teraz, ze swoją świadomością odprawił NOM, to by zgrzeszył [sic!], dlatego już nie go odprawia... Jednakże, dopóki był "proboszczem" (w Bydgoskiej parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa) to "musiał" to robić, ponieważ w ten sposób działał "dla dobra tradycji", bo dzięki temu mogła być raz w tygodniu, w niedzielę odprawiana "msza trydencka"... Bardzo ciekawa ta jego "moralność". Wg. Kneblewskiego można więc świadomie i uporczywie grzeszyć, żeby osiągnąć jakieś (zresztą wątpliwe w tym przypadku) "większe dobro". Za cenę jednej "mszy trydenckiej" w niedzielę, godzić się na odprawianie codziennie czegoś co jest niegodziwe i grzeszne. Kneblewski oczywiście następnie tłumaczy się, że starał się odprawiać NOM w sposób możliwie "godny" i "cywilizowany", m.in. na ołtarzu zamiast na stole (co akurat niczego nie zmienia, liczy się ryt) czy używając "I Modlitwy Eucharystycznej" (którą nazywa on "Kanonem Rzymskim", chociaż obok prawdziwego Kanonu ona nawet nie stała...).
Jak widzimy, działa tu zasada podwójnej moralności. Co innego może sobie pan Kneblewski myśleć i robić jako osoba prywatna, a co innego "musiał" robić będąc "proboszczem" (co prawda, jak sam przyznaje, nie musiał, ale wtedy wyleciał by z parafii co byłoby ze "szkodą dla tradycji"... Ale w rzeczywistości największą szkodą dla Tradycji jest właśnie taka mentalność idultowców – "Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek", czy jak pisał śp. x. Antoni Cekada – "szczypta kadzidła").
|
Karol Wojtyła ps. Jan Paweł II - grzesznik przeciwko I Przykazaniu |
Nic więc dziwnego, że skoro Roman Kneblewski taką podwójną, schizofreniczną, wewnętrznie niespójną i rozerwaną "moralność" stosuje wobec samego siebie, to jest to dla niego pewien wzór, i stosuje go również do Karola Wojtyły vel. Jana Pawła II, którego nazywa "świętym". I to pomimo faktu, że Wojtyła był bezpośrednio odpowiedzialny za rewolucję Vaticanum II, jako jeden ze znanych modernistycznych ekspertów podczas tego zgromadzenia, jak również za rewolucję posoborową, zwłaszcza tzw. "reformę liturgiczną". Wojtyła nie był więc kimś kto "nie przyczynił się do tej zmiany, tylko po prostu już ją zastał". On był jej współtwórcą. On ją przez 27 lat ugruntował. On też nie zrobił absolutnie nic, aby ją zmienić czy naprawić, choć miał najwyższą ku temu potrzebną władzę. Wojtyły nie można tłumaczyć na ten sposób, jak próbuje się tłumaczyć Kneblewski, że gdy był "proboszczem", to "musiał" to robić, bo inaczej by wyleciał z parafii. Wojtyła był "papieżem", nie miał nad sobą nikogo, podejmował samodzielne, autonomiczne decyzje, i nikt by go z "papiestwa" nie wywalił. Mógł więc w każdej chwili cofnąć reformę Pawła VI i przywrócić liturgię chociażby z 1962 r., a nawet z 1965 r., która dla ludzi pokroju Kneblewskiego na pewno byłaby już wystarczająca. Wojtyła jednak nie zrobił nic z tych rzeczy, wręcz przeciwnie, zwalczał ludzi którzy zachowali tradycyjną Mszę, "ekskomunikował Tradycję" jak wyraził się potem abp. Lefebvre.
Nikt o zdrowych zmysłach chyba nie powie, że Wojtyła nie miał świadomości tego co robił. Przecież on doskonale znał tradycyjną Mszę św., do której służył jako ministrant, następnie w tym rycie został wyświęcony na kapłana, i konsekrowany na biskupa, jeszcze za Piusa XII. Był też człowiekiem dobrze wykształconym i inteligentnym, mającym szerokie horyzonty i wiedzę, a więc na pewno miał świadomość, i to dużo większą niż Kneblewski. Robiąc więc mimo wszystko inaczej, niż robić powinien, inaczej niż został nauczony, wbrew Przysiędze antymodernistycznej którą składał, robił to świadomie i dobrowolnie, a więc grzeszył ciężko. Czy kogoś takiego można nazywać "świętym"? To nie tylko absurd, niedorzeczność, wewnętrzna sprzeczność ale i świętokradztwo, więc lepiej by było dla Kneblewskiego i jemu podobnych, jeśliby jednak to oni nie byli zdrowi na umyśle, wówczas nie mieliby aż tak ciężkiego grzechu z tym związanego...
Jak długo jeszcze będzie trwał ten festiwal hipokryzji i obłudy w wykonaniu tych ludzi? Jak długo jeszcze będą oni udawać katolików, aby oszukiwać i zwodzić biednych, naiwnych, łatwowiernych ludzi, którzy im ufają i słuchają ich, mimo iż są oni wilkami w owczych skórach? Jak długo jeszcze będzie się nas, integralnych katolików bezczelnie obrażać, mieszać z błotem lub traktować, jakbyśmy nie istnieli? Niech ten święty czas Adwentu będzie dla wielu czasem oczyszczenia i zbawiennego przejścia z ciemności i błędu do Światła Prawdy którą jest Chrystus!
Michał Mikłaszewski, redaktor naczelny
Potrwa to tak długo, aż ci przebierańcy pod przewodnictwem berkolio utworzą jedną światową religię. Nie mam już najmniejszych złudzeń widząc co oni wyprawiają. Przestałem liczyć tym bardziej na jakieś cuda w tej kwestii.
OdpowiedzUsuńPoza tym działalność ks. kneblewskiego jest poza doktrynalną niespójna moralnie. To taki komiediant obrany w "tradycyjne szaty". Typ chochlika i schizofrenika jak widać.
OdpowiedzUsuńJa również pròbowałem w komentarzach wykazać niespójność i sprzeczności w wykładach p. Kneblewskiego, ale moderator zażyczył mi powrotu do rozumu, myślę, że oni nie są wcale schizofrenikami, tylko po prostu kryptomodernistami, bardzo niebezpiecznymi dla zagubionych katolikòw, ponieważ umiejętnie mieszając prawdę z fałszem, zatruwają skutecznie dusze i umysły, to "szara strefa" apostazji, należaloby może zrobić katalog tych przebierańców którzy nienawidzą Prawdy i nie boją się Pana Boga
OdpowiedzUsuńMyślę że tak, należałoby. Tylko, czy "starczyłoby ksiąg na tym świecie"...?
Usuń