Przykład ewangelicznej "miłości bliźniego i gorliwości o zbawienie dusz" w wykonaniu konserwtystów novus ordo... |
Na powyższych screenach dość dobrze i wyraźnie widać, jak nisko upadli, zarówno pod względem intelektualnym, jak też moralnym, tzw. "konserwatyści" novus ordo. Pod najnowszym filmem z wypowiedzią "x." [?] ("wyświęconego" [?] w co najmniej wątpliwym rycie novus ordo w 1988 r.) Romana Kneblewskiego na kanale "Tuba Cordis" z dnia 1 lutego (w którym zaprasza on na jakieś "rekolekcje" i wspomina sobie własną młodość), jeden z komentujących zapytał czy będzie nakręcony film o tzw. "sedewakantystach" (czyli po prostu Rzymskich Katolikach integralnych). Osoba ta za pewne nie zgadza się z nami, albo nie do końca rozumie o co nam chodzi, ale słyszała o nas, być może zapoznała się z częścią naszych tez, i chciałaby otrzymać jasne "obalenie" naszych twierdzeń. Jak natomiast odpowiada osoba prowadząca kanał "Tuba Cordis" (nie jest to raczej Roman Kneblewski, bowiem osoba ta podpisuje się inicjałami JM, jednak z pewnością jest to osoba z najbliższego otoczenia "prałata", zaangażowana w tworzenie jego filmów)?
Jak widać powyżej, jest to ciekawy przykład jak bardzo się nas katolików boją "konserwy" novus ordo. Otóż pierwsza reakcja, to stwierdzenie, że "problemu nie ma", a jak jest, to "ezoteryczny". Jest to więc typowa próba marginalizacji. Wmówić ludziom, że problem jest marginalny, to typowa taktyka wszelkiej maści demokratów (także "katolickich"), bowiem tylko i wyłącznie dla demokratów liczy się opinia większości, a jeżeli jakaś opinia lub pogląd jest wyznawany przez marginalną mniejszość, to jest nieistotny i nie warto się nim w ogóle przejmować. Dokładnie taką taktyką moderniści traktowali zawsze wszelkiej maści tradycjonalistów, i zresztą do dziś w ten sam sposób pan Bergoglio wypowiada się na temat zwolenników "tradycji" (nawet tej "soborowej", indultowej, pojednanej z neokościołem). Jest to dla nich problem marginalny, któremu nie warto poświęcać zbyt dużo uwagi. Najlepiej po prostu przemilczeć, licząc że sam zniknie. Jest to taktyka pozornie dość skuteczna, bo rzeczywiście większość "tradycjonalistów" w efekcie tego przemilczenia, odstąpiła od zdecydowanej walki, i albo poszła na kompromis z neokosciołem, albo zamknęła się w swoich bezpiecznych, zamkniętych gettach, i zaprzestała jakiejkolwiek otwartej konfrontacji z modernistami...
Następnie tłumaczą się oni, że "rozumieją że trochę ludzi w tym siedzi (...) ale jak wiele jest ważniejszych dzisiaj tematów. Po co poświęcać czas na garstkę sedeków, gdy większość katolików nie zna w ogóle nauczania Kościoła?". No cóż, jak wynika z dalszych komentarzy, sami nie znają oni w ogóle nauczania Kościoła katolickiego, no chyba że mają na myśli "kościół" posoborowy (który oni oczywiście utożsamiają z Kościołem katolickim). Otóż nie jest to więc problem aż tak marginalny, bo jedna osoba zapytała w komentarzu, musiała więc o tym skądś usłyszeć, a druga osoba przyznała, że jej rodzina wyznaje integralnie Katolicką Wiarę. Jest to więc "problem" obecny i widoczny, nie jesteśmy jako katolicy w aż takich "podziemiach" i "katakumbach", jak to było w czasach Apostolskich. W Polsce mamy co prawda na chwilę obecną tylko jednego Kapłana, ale dla przykładu w Belgii mamy katolickiego Biskupa, w takiej laickiej wydawało by się Francji jest kapłanów kilkunastu, we Włoszech mamy tyle samo kaplic co [neo]FSSPX, seminarium duchowne i zakonników, a w obu Amerykach (głównie USA i Meksyk) mamy łącznie 4 seminaria duchowne, kilkunastu biskupów, kilkuset księży, szkoły, klasztory etc.
Sede vacante AD 1958-[...] – jedyny logiczny, katolicki wniosek. |
Ostatecznie gdy zdają sobie sprawę ze swojego beznadziejnego położenia, uciekają się do jawnego szyderstwa, i bezczelnego, ohydnego kłamstwa i oszczerstwa, pisząc: "Sedewakantyzm to czystej krwi protestantyzm, ale jest to tak śmieszna forma protestantyzmu, że wobec sedeków nie ma nawet sensu stosować argumentów, trzeba ich po prostu wyśmiać". Jest to typowa forma ataku ze strony wszelkiej maści heretyckich ignorantów, nie mających zielonego pojęcia o nauczaniu Kościoła katolickiego. Ironią jest fakt, że w bardzo podobny sposób byłem nie raz atakowany przez... wszelkiej maści sekty protestanckie, gdy ich przedstawicielom brakowało już jakichkolwiek argumentów. Próba ośmieszenia przeciwnika, i przerzucenia na niego swoich własnych win czy wad, to klasyczna taktyka dla ludzi, którzy nie mają argumentów i boją się dyskutować, bo wiedzą że sami się ośmieszą i skompromitują... Tak samo oczywiście wielokrotnie już atakowali nas wszelkiej maści pseudo-tradycjonaliści, na czele z FSSPX i grupkami pokrewnymi. Przyzwyczaiłem się już do tej dziecinnej formy ataku, i wywołuje ona we mnie wyłącznie śmiech i politowanie. Dla każdego kto ma choć odrobinę rozumu i zmysłu Wiary, powinno być oczywiste, że próbując kogoś w ten sposób "wyśmiać", ośmieszają oni tylko sami siebie, i pokazują swoje prawdziwe, diabelskie oblicze. Jest to jasny dowód na straszliwą obłudę, hipokryzję i zakłamanie tego środowiska. W następnym komentarzu napisali oni, że Katolicy Rzymscy integralni (tzw. sedewakantyści) "Namiestnika Chrystusowego odrzucili, Ewangelię odrzucili, i bredzą że my odrzucamy Magisterium. A, idź Pan gdzieś, gdzie kogoś to obchodzi". Jakby znali oni rzeczywiście, jak twierdzą, Magisterium Świętego Kościoła katolickiego, to by wiedzieli, że żaden heretyk nie może być, nie jest i nigdy nie będzie Namiestnikiem Naszego Pana Jezusa Chrystusa. Poza tym, odmawiając podjęcia dyskusji z nami, oskarżając nas o oczywiste bzdury ("protestantyzm", "odrzucenie Ewangelii") bez podania żadnego dowodu, co jest ciężkim oszczerstwem, wyśmiewając i odsyłając słowami "idź pan gdzieś", to oni przecież jawnie odrzucają Ewangelię, bo Ewangelia (przynajmniej prawdziwa, Chrystusowa Ewangelia, być może nowa "ewangelia" i "nowa ewangelizacja" mówią i nakazują co innego) nakazuje nawracać WSZYSTKICH ludzi z miłości do nich i troski o ich zbawienie, nakazuje błądzących pouczać, dobrze im radzić, jest to jeden z głównych obowiązków miłosierdzia, które wynikają z Ewangelii. Oni natomiast uważają że my katolicy błądzimy, więc powinni nas pouczyć, starać się nas nawrócić, zamiast szydzić, "wyśmiewać" i odsyłać "do diabła". Widać więc doskonale że w tych biednych, chorych na modernizm (lub opętanych) ludziach nie ma ani Wiary Chrystusowej, ani prawdziwej, ewangelicznej, Chrystusowej miłości Boga i bliźniego, i żarliwości o zbawienie dusz! Ale dzięki takim właśnie bredniom może ktoś dojrzy kim oni są w rzeczywistości i się nawróci, z łaską Bożą, na Wiarę katolicką i do Kościoła katolickiego, poza którym nie ma zbawienia!
Jak dobrze widać brakuje im po prostu merytorycznych argumentów, i to jest sedno problemu. Ani "konserwatyści" novus ordo, ani FSSPX, jeszcze NIGDY, w żadnym poważnym tekście ani rozprawie teologicznej, nie obaliło naszych argumentów w sposób merytoryczny, na podstawie teologii katolickiej, nie uciekając się przy tym do ohydnych oszczerstw, kłamstw i manipulacji. Bo na podstawie niezmiennej katolickiej teologii i nieomylnego nauczania Kościoła katolickiego, nie da się obalić tzw. sedewakantyzmu, który jest jedynym logicznym, katolickim wnioskiem, w obecnej sytuacji strasznego kryzysu Kościoła katolickiego po 1958 r. Tak jak pisałem niedawno, jeżeli dostrzega i uznaje się fakt, że Vaticanum II stanowi istotne odstępstwo od Wiary katolickiej, to nie ma żadnego innego wyjścia. Jeżeli Vaticanum II stanowi odejście od Wiary, to jasne jest, że soborowy kościół to nie jest Kościół katolicki, soborowy „papież” to nie jest Papież Kościoła katolickiego. Jedno wynika z drugiego. Skoro soborowy kościół nie jest Kościołem katolickim to oczywistą sprawą jest, iż lider tego kościoła (nazwany dla zmylenia przeciwnika papieżem) nie jest Papieżem Kościoła katolickiego. Jest bowiem nie możliwe, aby lider heretyckiej i schizmatyckiej sekty mógłby być Papieżem Kościoła Chrystusowego, Namiestnikiem Chrystusowym na ziemi.
Oczywiście konserwatyści novus ordo tak nie twierdzą. Twierdzą oni że Vaticanum II nie głosił żadnej jawnej herezji, a co najwyżej heretyckie mogą być jego "błędne interpretacje". Tyle że te, jak to mówią, "błędne interpretacje", wychodzą również z pod pióra najwyższych watykańskich dygnitarzy, w tym soborowych tzw. "papieży". Nie kto inny jak Montinii rozpoczął "dialog ekumeniczny" z heretykami, schizmatykami i żydami, na masową skalę. Nie kto inny jak Montinii wprowadził judeo-protestancki Novus Ordo Missae. Ale dla konserwatystów novus ordo ani nowa "msza", ani fałszywy ekumenizm nie stanowią jak widać żadnego problemu. Są więc oni zwykłymi modernistami, którzy niczym nie różnią się od protestantów. Jest to czystej krwi protestantyzm, podszywający się pod "katolicyzm", i to w dodatku "tradycyjny". W rzeczywistości twierdzą oni bowiem, że Wiara katolicka może się zmienić, i się zmieniła, że to co było 100 lat temu, już katolików nie obowiązuje, bo "przyszedł sobór i wszystko zmienił". Że potępienie liberalizmu, modernizmu, fałszywego ekumenizmu i innych herezji i "błędów współczesnych", przez katolickich Papieży od XVIII do poł. XX wieku już straciło swą moc, że to co nauczali wszyscy Papieże na czele z Piusem IX, Św. Piusem X czy Piusem XI już nie obowiązuje, ich prawa, nakazy i potępienia ustąpiły przed tym czego nauczają współcześni "papieże", na czele ze "świętym" herezjarchą "Janem Pawłem II".
No chyba że twierdzą, że między tym co nauczał Św. Papież Pius X, a tym co nauczał "św. Jan Paweł II" nie ma żadnej sprzeczności, że to jest dokładnie to samo. Ale wówczas polecam im już tylko natychmiastową wizytę u dobrego psychiatry albo egzorcysty, bo to oznacza że albo są psychicznie chorzy, albo opętani przez czarta.
Dlaczego więc boją się nam odpowiedzieć? Bo musieli by powiedzieć prawdę. Musieli by jasno przyznać się do swojego modernizmu, do uznawania w pełnej rozciągłości wszystkich herezji Vaticanum II i posoborowych "papieży". Dlaczego nie chcą tego uczynić? Bo chcą zachować status "konserwatystów", koncesjonowanych "tradycjonalistów", chcą zachować pozory ciągłości z tradycyjnym Magisterium Kościoła, pozory zgodności z tym, czego nauczali katoliccy Papieże. Gdyby wprost przyznali, że uznają fałszywy ekumenizm, potępiony jasno przez Papieża Piusa XI w encyklice Mortalium aminos, gdyby wprost przyznali, że potępienie modernizmu przez Św. Piusa X w encyklice Pascendi już nie obowiązuje, to stracili by za pewne sporą część wiernych, którzy ufają w ich udawany "tradycjonalizm" i mit o "hermeneutyce ciągłości". Spora część z tych wiernych doszła by wówczas zapewne do poznania Prawdy katolickiej, i w ten sposób szeregi Katolików Rzymskich integralnych (tzw. "sedewakantystów") ogromnie urosły by w siłę. Tego właśnie się obawiają. Boją się Prawdy katolickiej i tyle, to jest po prostu strach, paniczny lęk przed Prawdą, i dlatego boją się stanąć z nami do merytorycznej dyskusji, bo doskonale wiedzą, że my mamy rację... Jest to faryzeizm, dokładnie taka sama, obłudna i fałszywa była postawa żydowskich "uczonych" i "arcykapłanów" wobec naszego Pana Jezusa Chrystusa, Apostołów, Męczenników i Świętych. Tak samo żydzi wyśmiewali, szydzili, kłamali, bo nie mieli argumentów, i doskonale wiedzieli, że Chrystus mówi im Prawdę bo On jest Prawdą, a oni są "synami ojca kłamstwa, czyli czarta, i nie ma w nich Prawdy".
Roman Kneblewski nigdy więc nie zarzuci nam publicznie w swoim filmiku, że "odrzucamy Namiestników Chrystusowych" lub że jesteśmy "czystej krwi protestantami", bo doskonale wie, że te sława dotyczą jego samego, i bardzo szybko obróciły by się przeciwko niemu. Z jednej strony on wie, że odrzuca nauczanie Papieży katolickich do Piusa XII włącznie, a z drugiej strony wie także, że odrzuca "nauczanie" "papieża Franciszka" (Jerzego Bergoglio) jak również jego samego jako "papieża". Sam przyznał to publicznie, w komentarzu na Facebooku, już zresztą kilka lat temu, na długo zanim wyszła sprawa "abp." Lengi, że nie wymienia w Kanonie imienia "Franciszka", tylko "Benedytka XVI". Sam więc odrzuca aktualnego herezjarchę, podającego się za "namiestnika Chrystusowego", i sam w typowo protestancki sposób, subiektywnie wybiera sobie, że uznaje akurat Ratzingera za "prawdziwego papieża". Jak pisał x. Antoni Cekada : „Jedynym sensownym – z punktu widzenia katolickiej (sprzed Vaticanum II) teologii Kościoła oraz papiestwa – wyjaśnieniem jest sedewakantyzm. Bergoglio nie jest prawdziwym papieżem, a zatem papieski urząd obiektywnie jest nieobsadzony (sede vacante = Stolica Święta jest pusta). Człowiek, który umieścił piłkę plażową na ołtarzu rzymskiej bazyliki a ostatnio, założył sobie nos klowna, nie jest – dzięki Bogu – prawdziwym papieżem, pomimo tego, że paraduje w białej sutannie”. To samo dotyczy Ratizngera, Wojtyły, Montiniego i pozostałych "papieży" soborowych, gdyż robili oni znacznie gorsze rzeczy, niż umieszczenie piłki plażowej na ołtarzu bazyliki czy zakładanie nasa klowna, a mianowicie konsekwentnie niszczyli Wiarę katolicką i głosili jawne herezje, dawno już potępione przez Kościół katolicki, w wielu oficjalnych i ostatecznych dokumentach nieomylnego Magisterium.
Michał Mikłaszewski
A tutaj link do bardzo dobrego tekstu J. Exc. x Bp'a Donalda H. Sanborna, w którym dobitnie wyjaśnia i udowadnia on nasze stanowisko: Sedewakantyzm: w obronie autorytetu Kościoła katolickiego i papiestwa. Bp Donald H. Sanborn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.