Cytaty

"Pogodnie przyjmuję krzyż, który mi został ofiarowany, (ale) będziemy walczyć nadal o honor Pana naszego Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła świętego i niepokalanego... i nigdy nie pomylimy go z nową religią, która głosi szczęście ziemskie, uciechy, rewolucję i wolność wszelkich uczynków, która obala mszę, kapłaństwo, katechizm i wszystko, co nadprzyrodzone: to antyteza chrześcijaństwa"
ks. Coache

„Wszelka polityka, która nie jest Tradycją, jest z pewnością zdradą”
Arlindo Veiga dos Santos

„Pro Fide, Rege et Patria” – „Za Wiarę, Króla i Ojczyznę”
_________________________________________________

wtorek, 18 lutego 2014

Bp Williamsona błąd mentewakantystyczny. by Pelagius Asturiensis

Tekst ten jasno pokazuje nie tylko kiepską teologię bp Williamsona (pomimo jego bardzo zdrowego rozsądku w wielu zdroworozsądkowych kwestiach), ale też cały a(nty)teologiczny system FSSPX oparty na opiniach abp Lefebvre’a i mitach założycielskich. Jeszcze nie zetknąłem się z bractwowym duchownym będącym w stanie obalić argumenty przykładowego duchownego sedewakantystycznego, natomiast sedewakatyści mają zazwyczaj dość łatwe zadanie w obalaniu lefebrystycznych sofizmatów i amatorskiej teologii.

W oparciu o podstawy teologii dogmatycznej i prawa kanonicznego x. Antoni Cekada, były współbrat bp Williamsona, w mistrzowski sposób obala antysedewakantystyczny sofizmat, który Ekscelencja powtarza do dziś (cf. niedawne dwa „Komentarze Eleison”, nr 341 z 25 I i 342 z 1 II 2014), pomimo tego, iż poniższy artykuł sprzed lat otrzymał i do dziś nie udzielił satysfakcjonującej odpowiedzi.

Pelagiusz z Asturii


Bp Williamsona błąd mentewakantystyczny
x. Antoni Cekada

Ratzinger heretykiem? Nie, to tylko chory umysł.

Jego Ekscelencja Ryszard N. Williamson, [były] Rektor Seminarium Bractwa Św. Piusa X w La Reja w Argentynie, jest w powszechnym mniemaniu barwną osobowością.

W wywiadzie ze Stefanem Heinerem z sierpnia 2006 roku, który później został opublikowany przez pismo FSSPX, The Angelus, Jego Ekscelencja odpowiedział na pytania dotyczące szerokiego pola tematów i nie zawiódł [oczekiwań co do] swojej reputacji.

Jednym z tematów, który dość obszernie omówił bp Williamson był sedewakantyzm. Otóż, gdy w 1980 roku, kiedy byłem jeszcze członkiem Bractwa Św. Piusa X a on był jeszcze zwykłym księdzem, przeprowadziliśmy o tym kilka bardzo ożywionych dyskusji.

X. Williamson wyjaśnił mi swoją teorię o tym, jak Jan Paweł II nie mógłby być prawdziwym heretykiem, i stąd nie mógłby automatycznie utracić urzędu papieskiego, jak twierdzą sedewakantyści tacy jak ja. „Połowa mózgu Jana Pawła II jest liberalna, a połowa jest katolicka”, powiedział mi, „więc tak naprawdę nie wie, że to, co mówi, nie jest katolickie!”

Uderzyło mnie to wtedy jako całkowicie szalony pomysł – modernista nie jest odpowiedzialny za herezję, ponieważ jest modernistą? Ochrzciłem to „mentewakantyzmem”, od łacińskich słów oznaczających „wakujący umysł”.


W niedawnym wywiadzie bp Williamson nadal promuje mentewakantyzm jako odpowiedź na sedewakantyzm. Jego obecne wyjaśnienie tej teorii wygląda mniej więcej tak:

Benedykt XVI ma „chory” nowoczesny umysł. Z tego powodu Benedykt nie jest świadomswej herezji. Ponieważ nie ma autorytetu kościelnego, który mógłby mu to uświadomić, Benedykt nie może dokonać prawdziwego wyboru między dogmatem a herezją. Bez tego prawdziwego wyboru, Benedykt nie jest prawdziwym heretykiem, a więc pozostaje prawdziwym papieżem.

Poniżej przedstawię mentewakantystyczną tezę bp Williamsona a potem podam moją własną analizę jej.

I. Chory umysł, herezji brak

Bp Williamson stara się obalić argument sedewakantystów takich, jak ja. Ogólna teologiczna zasada stojąca za sedewakantyzmem znajduje się w wielu standardowych podręcznikach teologii dogmatycznej i prawa kanonicznego. Można ją wyrazić w następujący sposób:

Boskie prawo wyklucza publicznego heretyka z ważnego wyboru na papieża i z przyjęcia papieskiego autorytetu. Papież, który stałby się heretykiem, ponadto, mocą prawa boskiego automatycznie odpadłby z urzędu bez potrzeby jakiegokolwiek wyroku deklaratywnego. A w obu przypadkach to grzech herezji czyni heretyka niezdolnym do stania się lub pozostania papieżem.

Bp Williamson zna tę zasadę i rzeczywiście wyraził ją w bardzo jasny sposób w wywiadzie z P. Heinerem:

„Aby być takim heretykiem, by stawić się poza Kościołem katolickim tak, że nie można już w żaden sposób być jego głową, i.e. papieżem, należy wiedzieć, że neguje się to, co do czego ma się pewność, że jest zdefiniowanym dogmatem wiary katolickiej, ponieważ taka negacja sprowadza się do umyślnej apostazji. Stać się, czy być dalej katolikiem jest wyborem. Jeśli wiem, w co katolik musi wierzyć, aby był katolikiem i jeśli odmawiam wierzenia w to, wówczas wybieram bycie heretykiem zamiast katolikiem i stawiam się poza Kościołem”.

Bp Williamson jednakże stara się pokonać argument sedewakantystyczny wykazując, że zasady tej nie można stosować do Benedykta XVI ponieważ:

„Nowoczesne umysły są bardzo chore jako umysły a Benedykt XVI ma nowoczesny umysł… Choroba polega na wierzeniu, że nie ma stałej, obiektywnej prawdy, która całkowicie wyklucza błąd… ‘Prawdą’ jest to, co ustala mój umysł. Ale umysł stworzony jest dla obiektywnej prawdy, jak płuca stworzone są dla tlenu, więc tak, jak płuca bez tlenu są śmiertelnie chore, tak też umysł bez zewnętrznej prawdy jest śmiertelnie chory…

Benedykt XVI wierzy, że ‘prawda’ katolicka może ewoluować. Na przykład, bardzo poważne twierdzenia prawdy katolickiej, które nie mogą ulec zmianie, jak Syllabus czy Pascendi… Nie jest w stanie ujrzeć, że ta antynowoczesna katolicka doktryna jego poprzedników jest takiej natury, że nie może się zmieniać, i nawet jako papież nie może jej zmieniać. Jego biedny umysł, jakkolwiek uzdolniony, chory jest na tę nowoczesną – zwłaszcza niemiecką – filozofię… Jakże mógłby nie uważać, że jest ‘normalny’?”

Innymi słowy, nowoczesna filozofia pozbawia umysł zdolności rozpoznania prawdy – i oczyszcza konkretną osobę z odpowiedzialności.

Bp Williamson chce, aby na podstawie tych twierdzeń czytelnicy doszli do wniosku, że uogólniona „choroba nowoczesnego umysłu” całkowicie pozbawia winy za herezję i wymazuje jej skutki dla heretyckiego papieża. Witajcie w mentewakantyzmie!

Bp Williamson jest jednak świadom, że bardziej spostrzegawczy z jego czytelników odrzucą tę wymówkę jako zwykłą, bardziej wyrafinowaną wersję jednej z zasad nowoczesnego liberalizmu – zło jest w rzeczywistości dziełem chorego społeczeństwa, a więc poszczególni ludzie nie są osobiście odpowiedzialni za czyny.

Aby uciąć tę obiekcję u korzenia – proszę wybaczyć kowbojską analogię – bp Williamson przywołuje następnie „dawne czasy”. Różnica między wówczas a teraz, mówi, polega na tym, że modernista taki, jak Ratzinger, byłby wezwany przed Święte Oficjum, aby wycofać się, albo:

„I neomodernista musiałby wybierać, będąc wcześniej uświadomiony, przez władzę kościelną, co do swojej herezji… Ale ta ostatnia deska ratunku jest niedostępna dla dzisiejszych mężów Kościoła, ponieważ to oni władzą!”

Brak ostrzeżeń, brak herezji!

Otóż, teraz zatrzymamy się, aby wyjaśnić to, przychodzi w następnej kolejności: Williamsońska sztuczka tego-nie-mówię. Niezliczoną ilość razy w przeszłości wykiwał w ten sposób pytających. Oto jak to działa:

Bp Williamson obszernie omawiając jakiś temat, uroczyście ustala jakąś fałszywą zasadę ogólną (albo wariacką analogię) i stosuje ją do szczegółowego przypadku. Pytający – seminarzysta, prowadzący wywiad, świecki w salce parafialnej – następnie prosi go o Wyciągnięcie Logicznego Wniosku Na Wszystkie Przypadki, Psze Wysokiego Sądu (w oryginale „M’Lud”, czyli My Lord – przyp. tłum.).

I to jest dokładnie to, co robi P. Heiner, pytając biskupa: „Zatem ludzie Kościoła tacy, jak Benedykt XVI, są całkowicie niewinni tego, co robią?”

I, rzecz jasna, bp Williamson natychmiast odpowiada: „Tego nie powiedziałem”.

Oczywiście, że nie, Ekscelencjo! Ponieważ musiałby wówczas Ekscelencja wyartykułować logiczny, ale jawnie idiotyczny wniosek – że heretycy nie mają winy za swe herezje. To z kolei wykazałoby wobec każdego tradsa, z wyjątkiem najbardziej tępego, że Ekscelencji ogólna zasada jest wierutną bzdurą.

Wykonawszy Sztuczkę na P. Heinerze, bp Williamson następnie umyka przed oczywistym idiotyzmem i natychmiast przechodzi do innego tematu: czy Benedykt XVI „odrzuca łaski” mu udzielone, ponieważ jest władzą w Bożym Kościele.

(Jest to zresztą argument błędnego koła: Benedykt XVI nie może utracić władzy, ponieważ posiada władzę.)

Tak więc bp Williamsona przedstawienie tezy mentewakantystycznej: heretyk (Ratzinger) pozostaje papieżem, ponieważ chory umysł (skutek złej nowoczesnej filozofii) uniemożliwił mu zauważenie własnej herezji i nie było dookoła niego nikogo, kto by go napomniał.

Ratzinger nie jest heretykiem. Po prostu cierpi na teologiczny zespół nadpobudliwości psychoruchowej…

To klasyczny bp Williamson: elokwentny, pewny siebie, wyważony, lekko popularyzatorski, wygłoszony (bez wątpienia) w kryształowej brytyjskiej angielszczyznie – i wypchany po brzegi fałszywymi zasadami, którym zaprzeczają przedsoborowe podręczniki teologii dogmatycznej i prawa kanonicznego.

II. Mentewakantyzm obalony

A. „Choroba” stanowi dowód, że Ratzinger jest heretykiem

Bp Williamson opisuje symptomy „choroby” Ratzingera takimi wyrażeniami:

„Choroba polega na wierzeniu, że nie ma stałej, obiektywnej prawdy, która całkowicie wyklucza błąd… Benedykt XVI wierzy, że ‘prawda’ katolicka może ewoluować… Nie jest w stanie ujrzeć, że ta antynowoczesna katolicka doktryna jego poprzedników jest takiej natury, że nie może się zmieniać”,

Jednakże ten język, będąc dalekim od usprawiedliwienia Ratzingera, tak naprawdę udowadnia, że utracił wiarę – a zatem nie jest prawdziwym papieżem.

W sposób jasny wynika to z natury samej wiary. Jest ona nadprzyrodzoną cnotą, która daje absolutną pewność co do tego, w co się wierzy – Chrystus jest Bogiem, Kościół katolicki jest jedynym prawdziwym Kościołem, sakramenty udzielają łaski, etc.

Z drugiej strony „choroba”, którą bp Williamson przypisuje Ratzingerowi, wyklucza taką pewność – „nie ma stałej, obiektywnej prawdy”, w którą należy wierzyć, ponieważ prawda podlega ewolucji. Zatem w systemie Ratzingera brakuje jednego z koniecznych elementów („właściwości”) wiary. Wyciąganie „pewności” z wiary jest jak usuwanie wodoru z wody: woda przestaje istnieć.

(I na cześć bp Williamsona wrzucimy odpowiedni scholastyczny aksjomat: Negatio proprietatum est deletio naturae – Negacja właściwości czegoś jest unicestwieniem jego natury.)

Zatem cnota wiary (prawda niezmieniona = pewność) oraz choroba Ratzingera (prawda ewoluująca = brak pewności) są znakiem pewnym, że Ratzinger pozbawiony jest wiary.

A dla papieża jakie są konsekwencje? „Automatycznie utraciłby papieską władzę”, wyjaśnia kardynał Billot, „ponieważ, stawszy się niewierzącym [factus infidelis], stawił się poza Kościołem własną wolą” (De Ecclesia Christi [Rzym, Gregorianum, 1927] 1:632).

Zatem ta sama „choroba”, której używa bp Williamson aby usprawiedliwić Ratzingera z herezji, tak naprawdę uznaje Ratzingera winnym jej – i pozbawia go papiestwa. Mówiąc wprost:

- Żadnej pewności = żadnej wiary.

- Żadnej wiary = żaden katolik.

- Żaden katolik = żaden papież.

B. Ratzinger potępiony przez swoją przysięgę

Bp Williamson dowodzi, że Ratzinger nie jest również winny herezji ponieważ:

„Benedykt XVI wierzy, że ‘prawda’ katolicka może ewoluować. Na przykład, bardzo poważne twierdzenia prawdy katolickiej nie mogą się zmieniać, jak Syllabus czy Pascendi, nazywa zwykłymi ‘substancjalnymi zakotwiczeniami’ w doktrynie Kościoła, co oznacza, że Kościół mógłby zakotwiczyć się tam i z pożytkiem [pozostać] na jakiś czas, ale w nowoczesnych czasach Kościół potrzebuje nowych ‘substancjalnych zakotwiczeń”.

Tutaj, przypisując Ratzingerowi wyraźną wiarę w ewolucję dogmatyczną, bp Williamson nieświadomie wbija kolejny gwóźdź do trumny heretyka.

Pascendi papieża św. Piusa X i Syllabus potępiają ewolucję dogmatów jako herezję modernistyczną. A Ratzinger, zanim został wyświęcony na subdiakona, składał na Ewangelię przysięgę antymodernistyczną, że będzie odrzucał i potępiał ten błąd.

Składając tę przysięgę, seminarzysta Ratzinger publicznie stwierdził, że zna zasadę wiary. W ten sposób stał się winny grzechu herezji popełnionego przeciwko niej:

„Od chwili, w której ktoś w wystarczającym stopniu wie o istnieniu zasady wiary w Kościele i w jakimkolwiek punkcie, z jakiegokolwiek powodu i w jakiejkolwiek formie, odmawia podporządkowania się jej”, mówi kanonista Michel, „formalna herezja jest całkowita” („Héresie, Héretique,” Dictionnaire de Théologie Catholique [Paryż, Letouzey 1909] 6:2222).

Zatem Ratzinger posiadał wystarczającą wiedzę.

Raz jeszcze, „choroba” Ratzingera – wiara w ewolucję dogmatów – potępia go jako heretyka zamiast usprawiedliwiania go.

C. Szalony papież traci urząd

Bp Williamsona absurdalne równanie złej filozofii z pewnym rodzajem choroby umysłowej maluje obraz Ratzingera doszczętnie oderwany od rzeczywistości:

„Jego biedny umysł, jakkolwiek uzdolniony, chory jest na tę nowoczesną – zwłaszcza niemiecką – filozofię, która odrywa umysł od jego przedmiotu, jakby odcinała płuca od tlenu”.

Ale ta szczególna próba, by uniewinnić Ratzingera z herezji prowadzi do kolejnego problemu, którego bp Williamson nie przewidział: [słowo] „szalony” jest jak miecz obosieczny.

„Wykluczeni jako niezdolni do ważnego wyboru [na papieża], są… dotknięci nieprzemijającą choroba umysłową… Popadając w pewną i nieprzemijającą chorobę umysłową, Biskup Rzymu automatycznie utraciłby papieską jurysdykcję… Bowiem pewna i nieprzemijająca choroba umysłowa Biskupa Rzymu (nie wątpliwa czy tymczasowa) jest równoznaczna śmierci, a poprzez śmierć Biskup Rzymu na pewno traci swą jurysdykcję” (Wernz-Vidal, Ius Canonicum [Rzym, Gregorianum, 1938] 2:415, 2:452).

Zatem jeśli Ratzinger jest zbyt szalony, by być heretykiem, jest również zbyt szalony, by być prawdziwym papieżem.

D. Mylenie „grzechu” z „przestępstwem”

Bp Williamson zakłada, że wyznawanie herezji nie ma żadnych konsekwencji dla heretyka – a zwłaszcza dla heretyckiego papieża – chyba, że i do czasu, aż heretyk jest jakoś napomniany.

„W dawnych dobrych czasach”, mówi bp Williamson, „katolicki papież umieszczał bardzo inteligentnych i prawowiernych teologów w Świętym Oficjum, wcześniej znanym jako Inkwizycja, a ci przesłuchiwaliby neomodernistę w ten sposób: ‘Napisałeś, że Pascendi jest tylko ‘substancjalnym zakotwiczeniem’. To sprowadza się do herezji. Albo [to] odwołasz, albo papież ma władzę ciebie ekskomunikować. Łaskawie wybierz”.

To stwierdzenie pokazuje jednakże, że bp Williamson pomylił rozróżnienie, jakie kanoniści czynią między dwoma aspektami herezji:

(1) moralny – herezja jako grzech (peccatum) przeciwko prawu Boskiemu.

(2) kanoniczny – herezja jako przestępstwo (delictum) przeciwko prawu kanonicznemu.

Moralno-kanoniczne rozróżnienie łatwe jest to zrozumienia przez zastosowanie go do czegoś, z czym jesteśmy wszyscy nieco bardziej zaznajomieni: aborcja. Istnieją dwa aspekty, według których możemy rozważać aborcję:

(1) moralny: grzech przeciwko piątemu przykazaniu, które skutkuje utratą łaski uświęcającej.

(2) kanoniczny: przestępstwo przeciwko kanonowi 2350.1 Kodeksu Prawa Kanonicznego, które skutkuje automatyczną ekskomuniką.

W przypadku herezji, napomnienia mogą występować tylko dla kanonicznego przestępstwa herezji. Nie są one wymagane jako warunek popełnienia grzechu herezji przeciwko prawu Boskiemu.

Kanonista Michel robi dla nas jasne rozróżnienie: „Uporczywość nie zawiera z konieczności długiej nieustępliwości heretyka ani napomnień Kościoła. Warunek grzechu herezji jest jedną rzeczą; warunek kanonicznego przestępstwa herezji, karalnego przez prawa kanoniczne, jest rzeczą zupełnie inną” („Herezja”, w: DTC 6:2222).

To papieża publiczny grzech herezji w tym znaczeniu – przewinienie przeciwko Boskiemu prawu – jest tym, co pozbawia bo autorytetu Chrystusa.

Zatem napomnienia, które przewiduje bp Williamson, nie są koniecznymi warunkami do wyciągnięcia wniosku, że Ratzinger jest prawdziwym heretykiem i wobec tego [nie jest] żadnym prawdziwym papieżem.

* * * * *

W tym momencie naturalnie jawi się pytanie: dlaczego w ogóle nikt w Bractwie, zwłaszcza tak poważany umysł, jak bp Williamson, nigdy nie wydaje się uznawać tak pozornie fundamentalnych błędów i ich poprawić?

Powodem jest mentalność partyjna Bractwa Św. Piusa X. Gdy ktoś dołącza do organizacji, oczekuje się od niego szanowania otrzymanych pojęć (données) sformułowanych podczas Ery Arcybiskupa.

Zatem, na co zwróciłem uwagę gdzie indziej, członek Bractwa musi ze czcią powtarzać „stanowiska Bractwa” na temat jego natury (stowarzyszenie życia wspólnego bez ślubów), jego skasowania (nieważne), Nowej Mszy (zła, ale nielegalnie promulgowana), Soboru Watykańskiego II (nie obowiązujący), stawiania oporu prawdziwemu papieżowi (uzasadnione przez teologów, papież jest jak „zły tato”), sedewakantyzmu („schizmatycki”, niekatolicki), ekskomuniki abp Lefebvre’a („Rzym mówi Nie!”), etc.

Wszelkie poszukiwania teologiczne oraz pisanie jest użyteczne i pobudzane o tyle, o ile potwierdza linię partyjną w każdym z tych punktów. Niezależne myślenie, czy lojalność wobec jakiejś zasady ponad Bractwem (w dogmatach, prawie kanonicznym, etc.) jest dowodem „un mauvais esprit” (złego ducha) i podstawą biletu do Mumbaju.

Zatem, na co współbrat i były członek FSSPX zwrócił uwagę w 1984 roku, jedynymi ludźmi, którzy na dłuższą metę przetrwają w FSSPX są ci, którzy nie myślą.

To, co Bractwo traktuje jako szczególnie toksyczne to standardowa eklezjologia – te obszary katolickiej teologii dogmatycznej, które wyjaśniają naturę Kościoła, autorytet papieża i potrzebę bycia widzialnie zjednoczonym z obydwoma. Seminarzyści FSSPX są nauczani tych tematów, jak powiedzieli mi członkowie FSSPX, z „notatek” sformułowanych przez bractwowych profesorów seminarium w Europie, zamiast z przedsoborowych podręczników teologii dogmatycznej. Zbyt ryzykowne, bez wątpienia.

Widziany w tym świetle, absurdalny argument, który podaje bp Williamson, aby usprawiedliwić herezję Ratzingera i w ten sposób uniknąć nieuniknionej konsekwencji tego – chory umysł – pasuje doskonale. Lojalność wobec linii partyjnej ponad wszystko!

Zatem, gdy bp Williamson zakończył swój wywiad śpiewając kilka linijek z musicalu Oklahoma – „W operze jest mądrość, a nawet w musicalach!”, mówi – inna pisonka przyszła na myśl, ta z HMS Pinafore Gilberta i Sullivana. Być może, gdy będzie w humorze do śpiewu, Jego Ekscelencja powinien spróbować kilka taktów piosenki śpiewanej przez Sir Józefa Portera, Pierwszego Lorda Admiralicji:

„Ja zawsze głosowałem, jak chciał partii plan,
Wcale nigdy nie myślałem, żeby myśleć sam.
(Nie, on nigdy nie pomyślał wcale, żeby myśleć sam!)
I myślałem tak malutko, że mnie nagrodzili,
Robiąc ze mnie rządcę królewskiej Marynarki-ii”

Mentewakantyzm, ahoj!

Z języka angielskiego tłumaczył Pelagiusz z Asturii. Źródło: traditionalmass.org. Przy okazji, znającym języki polecam tekst obalający sofizmaty zawarte w niedawnych „Komentarzach Eleison” (nr 341 i 342) Ekscelencji przeciwko sedewakantyzmowi po francusku: „Mgr Williamson et Mgr Fellay unis dans les mêmes abominations hérétiques”(z moim komentarzem i dodatkami) oraz po angielsku, ze wspaniałej strony Novus Ordo Watch: część I (część II w przygotowaniu).