Cytaty

"Pogodnie przyjmuję krzyż, który mi został ofiarowany, (ale) będziemy walczyć nadal o honor Pana naszego Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła świętego i niepokalanego... i nigdy nie pomylimy go z nową religią, która głosi szczęście ziemskie, uciechy, rewolucję i wolność wszelkich uczynków, która obala mszę, kapłaństwo, katechizm i wszystko, co nadprzyrodzone: to antyteza chrześcijaństwa"
ks. Coache

„Wszelka polityka, która nie jest Tradycją, jest z pewnością zdradą”
Arlindo Veiga dos Santos

„Pro Fide, Rege et Patria” – „Za Wiarę, Króla i Ojczyznę”
_________________________________________________

czwartek, 14 marca 2019

Rękas: Jak wrócić do Lwowa.


Tak rządzący w Kijowie, jak i władający Polską – próbują nam wmówić, że "Ukraina jest państwem solidnym". Tymczasem Ukraińcy nie potrafią nawet zbudować solidnej skrzyni z desek, a co dopiero mówić o własnej państwowości…

Gdy przechodzące nad Lwowem wichura zmiotła deski, pod którymi ukraińskie władze miejskie starały się ukryć rzeźby herbowych lwów stojących na Cmentarzu Orląt – pośpiesznie owinięto je w czarną folię, nadając rzeźbom po ukraińsku freudowskiego wymiaru. Oto polskie-lwowskie lwy wyglądają dziś jak ofiary morderstwa. Banderowskiego morderstwa…

A przecież mogłoby być inaczej!

Sięgnijmy do wydarzeń sprzed kilku miesięcy, gdy w swej nudnej książęce Radek Sikorski po raz kolejny przyznał, że Władymir Putin zagroził Polsce oddaniem jej Kresów ze Lwowem – ale władze III RP bohatersko odparły ten atak. To trochę tak, jakby adoptowani rodzice najpierw upiekli Świętego Mikołaja w kominie, a potem tłumaczyli dzieciom, że nie było innego wyjścia – bo przecież ta świnia chciała nocą podłożyć im prezenty!

A swoją drogą, to jakaś zmora z tym niechceniem Lwowa – najpierw Mikołajczyk, potem Bierut, wreszcie Tusk! Nawiasem mówiąc, trudno stwierdzić, czy pisząc o odrzuceniu propozycji podziału Ukrainy i powrotu Lwowa do Polski – Radek Applebaumowy starał się w zasadzie zdyskredytować Putina czy… Tuska? Czy bowiem łatwo byłoby znaleźć uczciwie myślącego Polaka, który z ręką na sercu i bez wahania – gotów byłby za Bierutem i Tuskiem powtórzyć „nie, nie chcę Lwowa! Niech tam dalej siedzą Ukraińcy, niech niszczą polskie zabytki, niech grabią polskie kościoły, niech obrażają przyjeżdzających Polaków!”?


Jasne, liczne mamy w Polsce wieczne stronnictwo drżących, powtarzających sobie przez całe swe marne życia „to się nie uda…, lepiej nie próbujmy…, a po co się wychylać…”. Ci nigdy nic nie osiągną – czemu jednak chcieliby też zaszkodzić interesowi polskiemu? Polska bierna skazana jest nie tylko na małość, ale też na atrofię, coraz większe osłabienie i w końcu zanik, rozmycie się wśród aktywniejszych narodów. A Polska nie pamiętającą o swoich wschodnich Kresach, odwracająca się od nich, zatykająca uszy na ich krzyk, zaciskająca oczy by nie widzieć ich krzywdy i zniszczenia – byłaby nie tylko małą, ale i podłą!

Niektórzy z kolei nie rozumieją co w (geo)polityce jest przyczynowością. Powtarzają: „jeśli będziemy chcieli Lwowa – to nam zabiorą Wrocław!” rozumiejąc przez to, że jak nie będziemy chcieli – to nam na pewno nie zabiorą. Przepraszam uprzejmie, a skąd właściwie bierze się ta fałszywa zwrotność całego pseudo-rozumowania? Już nawet od strony czysto logicznej (o politycznej nie mówiąc) – jedno z drugim nie ma w istocie ŻADNEGO ZWIĄZKU. To znaczy równie dobrze (czy raczej źle…) moglibyśmy utracić Ziemie Zachodnie nie odzyskując piędzi ziemi na Wschodzie – ot tak, ze względu na zmianę sytuacji międzynarodowej i widzimisię niemieckiego (niemiecko-amerykańskiego) oraz własną bierność i tchórzostwo, jak i nie ma nic niewyobrażalnego w scenariuszu, w którym nie oddając ani jednego polskiego hektara na Zachodzie – wracamy na Kresy. To są po prostu odrębne rzeczywistości polityczne i choć która z nich się ostatecznie urzeczywistni – zależy nie tylko nas, to jednak krzyczącą głupotą byłoby odrzucanie samej możliwości tworzenia planów geopolitycznego rozwoju „żeby nie zapeszyć”.

Inni wreszcie wolą widzieć szklankę do połowy pustą, mrucząc „Lwów…? A na cholerę nam jeszcze więcej Ukraińców…”. Ci z kolei chyba nadinterpretują w drugą stronę. Czy bowiem ci, którzy wspominają o możliwości odzyskania Lwowa przez Polskę – mówią coś jednocześnie o jakichś Ukraińcach do wzięcia razem z tym polskim miastem? No właśnie…

Przecież to nie jest i wcale nie musi być pakiet, a nawet być takowym nie powinien! Dość wspomnieć, że – choć żal – nie ma już dziś niemal Serbów w zajętej przez Chorwatów Krainie, drastycznie spadła ich liczba także w zalbanizowanym Kosowie, podobnie rotacja nastąpiła choćby między grecką, a Turecką częścią Cypru itp. Nawet w relacjach polsko-ukraińskich sprawdzoną metodą okazała się być wymiana ludności – przeto powrót Lwowa do Polski nie musi oznaczać pozostania w naszych granicach ani jednego zbędnego Ukraińca więcej. A wręcz mógłby pomóc w pozbyciu się tych, których już dziś jest w Polsce nieco zbyt dużo…

Lwów albo polski – albo nazistowski

Oczywiście, powrót Lwowa do Polski nie miałby służyć tylko rozpakowaniu naszych lwów z folii czy oddaniu wiernym ukradzionego kościoła p.w. Matki Bożej Gromnicznej, choć przecież trzeba przyznać, że i dla tego – byłoby warto! Do kwestii politycznego powrotu na Kresy podejść trzeba jednak przede wszystkim pragmatycznie. Otóż prędzej czy później (ale raczej później) w miejscu zajmowanym obecnie przez Ukrainę powstanie próżnia geopolityczna. I albo wypełnimy ją także i my – albo może okazać się czarną dziurą, z której wylezą monstra ukraińskiego nazizmu, sprzymierzonego z nim terrorystycznego Państwa Islamskiego i wszystkie inne paskudztwa gotowe zdestabilizować i zniszczyć całe otoczenie międzynarodowe, z Polską na czele. Dlatego właśnie, choć oczywisty wydaje się także interes rosyjski, przyzywający polskiego wspólnika do rozstrzygnięcia kwestii ukraińskiej – to zaproszenie to można i należałoby przyjąć właśnie ze względu na polski interes narodowy i polską rację stanu. W końcu, skoro niegdyś przy narzuconej nam pomocy rosyjskiej odzyskaliśmy Wrocław – to czemu jutro nie mielibyśmy dobrowolnie i z własnej chęci wspólnie odzyskać dla Polski i Lwowa?

Pamiętajmy – lwy na Cmentarzu Orląt czekają na polską wartę honorową.

Konrad Rękas


3 komentarze:

  1. A na jakiej podstawie będzie się stwierdzać kto jest Polakiem a kto Ukraińcem? Cała masa Polaków, którzy pozostali na kresach formalnie są Ukraińcami, choć w domach uczą dzieci mówić także po polsku, czy też się modlić. I przeciwnie, masę ludzi nawet nie wie, że ma polskie nazwiska i jest faktycznie Polakami. Na Kresach nigdy nie było jasnego rozróżnienia. Kniaź Jarema Wiśniowiecki był Rusinem, a mimo to ojcem polskiego Króla. Rodziny mieszały się między sobą i żyły razem. Większość Polaków ma korzenie na wschodzie, choć często o tym nie wie; tak jak większość "Ukraińców (chciało by się rzec Małorusinów)" jest w bardzo dużej części Polakami, nawet jeśli nie świadomymi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo łatwo można to poznać. Polakiem jest ten, kto zna i umie się posługiwać językiem polskim, zna polską historię i kulturę i uznaje ją za swoją, i po prostu czuje się Polakiem. To nie jest kwestia czysto etniczna, tak naprawdę etniczność jest tu na drugim miejscu.

      Usuń
  2. Odzyskanie Lwowa to juz tylko kwestia czasu To nasze miasto !!!

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.