Cytaty

"Pogodnie przyjmuję krzyż, który mi został ofiarowany, (ale) będziemy walczyć nadal o honor Pana naszego Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła świętego i niepokalanego... i nigdy nie pomylimy go z nową religią, która głosi szczęście ziemskie, uciechy, rewolucję i wolność wszelkich uczynków, która obala mszę, kapłaństwo, katechizm i wszystko, co nadprzyrodzone: to antyteza chrześcijaństwa"
ks. Coache

„Wszelka polityka, która nie jest Tradycją, jest z pewnością zdradą”
Arlindo Veiga dos Santos

„Pro Fide, Rege et Patria” – „Za Wiarę, Króla i Ojczyznę”
_________________________________________________

środa, 23 marca 2022

Kompromitacja polskich pseudo-nacjonalistów.

Smutny obraz większości społeczeństwa, w tym tzw.
"Narodowych Radykałów" z koncesjonowanych organizacji.

 Kiedy przed dwoma laty, pod koniec kwietnia 2020 r. (kiedy było już wiadomo, z jakim oszustwem mamy do czynienia) pisałem mój tekst na temat kompromitacji, uległości i służalczości wobec Systemu ludzi, uważających się za "Narodowych Radykałow" (Narodowy Radykalizm w walce z pseudo-pandemią.), nie sądziłem że mogą się oni skompromitować i ośmieszyć jeszcze bardziej. A jednak, mogą, i zrobili to, przy okazji (najprawdopodobniej) kolejnego etapu wprowadzania NWO, czyli tzw. "wojny" na tzw. Ukrainie. Tym razem, dodatkowo, skompromitowali się na oczach całego świata, pisząc swoje bzdurne wypociny także w j. angielskim i "wzywając do tablicy" przedstawicieli środowisk nacjonalistycznych z całego świata. Tak głupiego, idiotycznego, śmiesznego i żałosnego aktu, jak niedawne "oświadczenie" polskich "nacjonalistów" (z "III Drogi", ONR'u, Szczurmu i Niklota) jak do tej pory chyba jeszcze nie było. Co ciekawe, pod owym "oświadczeniem" zabrakło podpisu Narodowego Odrodzenia Polski i portalu Nacjonalista.pl, który to w 2014 r. był najbardziej aktywnym pro-ukraińskim głosem w środowisku (co doprowadziło zresztą do opuszczenia przeze mnie NOP'u w 2014 r., nie mogłem bowiem tolerować ukro-filii i pro-banderyzmu). Jednak w tej chwili ani NOP, ani jego organ medialny jak dotąd nie zajął stanowiska w tej sprawie. Nie wiem czy doszło u nich do jakiejś rewizji poglądów i powrotu do normalności, czy po prostu nie są aż tak głupi żeby aż tak bardzo się ośmieszyć (na oczach całego świata), zerwać zagraniczne sojusze i całkowicie się zmarginalizować, jak zrobiły to w.w. grupy. Można się tego było spodziewać po młodszej (a więc głupszej) siostrze NOPu, czyli "III Drodze", a tym bardziej po jawnie pro-banderowskich, wprost wychwalających nazistów i morderców z "Azova", antypolskich szczujniach, w rodzaju Szczurmu czy Niklota, które robią to już od lat. W przypadku ONR'u jest to natomiast kolejny przykład i dowód na całkowity upadek tej organizacji, która z pośród powyższych najdłużej zachowywała jakiś poziom merytoryczny i pozory autentycznego, ideowego, polskiego nacjonalizmu. Jednak od 2018 r. (przejęcie Marszu Niepodległości przez PiS za zgodą zarządu ONR z Bąkiewiczem) ta organizacja rownież upada coraz niżej, całkowicie lekceważąc swą chwalebną historię i ideę, sprzeniewierzając się idei Narodowo-Radykalnej i własnej deklaracji ideowej, zarówno historycznej, jak i współczesnej. Oni shańbili nazwę Obozu N-R!

 "Oświadczenie odnośnie skandalicznych wypowiedzi przedstawicieli zachodniej myśli nacjonalistycznej ws. rosyjskiej inwazji na Ukrainę", którego są sygnatariuszami (a które nie tylko w treści, ale nawet w formie jest wręcz komiczne, stylem przypominając tekst autorstwa zbuntowanego 14 latka, a nie poważnych organizacji, odwołujących się do chlubnej tradycji), jako żywo przypomina mi niedawny apel redaktora Tomasza Terlikowskiego do polskich konserwatystów. Terlikowski zaapelował, aby konserwatyści m.in., "zrewidowali sojusze", "zawiesili agendę obyczajową" oraz "otworzyli się na migrantów".  Mamy więc tutaj dokładne powtórzenie tych samych, absurdalnych i błędnych tez, oraz kolejną zaskakującą zmianę poglądów ich autorów. Tak jak Terlikowski jeszcze kilka lat temu był uważany za zdecydowanego konserwatystę, tak samo ONR czy "III Droga" uchodziły za ruchy N-R. Jednak dziś ci "Narodowi Radykałowie" apelują o to samo co Terlikowski : rewizję sojuszy, zawieszenie agendy ideowej (antybanderyzm, pamięć o Wołyniu, polskość na Kresach, idea Wielkiej Polski etc.), otwarcie się na migrantów, rusofobię etc. Jednak tak samo jak Terlikowski nie jest głosem konserwy w twoim domu, żeby decydować o kierunku jaki teraz wszyscy mają obrać, tak samo żadnym miarodajnym wyznacznikiem nacjonalizmu nie są te śmieszne, skompromitowane organizacyjki. Niech po prostu napiszą, że wypisują się z klubu, a nie udają, że są sumieniem Narodowego Radykalizmu w Polsce. Oni z polskim Narodowym Radykalizmem nie mają już od dawna nic wspólnego...

Czytając owo "oświadczenie" widać doskonale, że organizacje "Narodowo-Radykalne" całkowicie przyjęły żydo-masońską, jankeską i banderowską propagandę o "złej Rosji", "rosyjskiej agresji", zagrożeniu dla Polski i Europy etc. Ciężko w ogóle czyta się ten dość nieskładny bełkot owego "oświadczenia", ale postaram się odnieść do każdego punktu. Napisali oni m.in. że "różnica pomiędzy USA a Rosją jest taka, że to w wyniku działań Rosji giną nasi przyjaciele, bracia i towarzysze ze Wschodu, a nasz kraj po raz kolejny znalazł się w stanie zagrożenia.". Nie wiem kogo nazywają oni swoimi "przyjaciółmi, braćmi i towarzyszami", czyżby banderowskich nazistów z "Azova"? Szczurm za pewne miał właśnie ich na myśli, bo od kilku dni wychwala ich w swoich postach na Facebooku, o czym pisaliśmy tutaj. Ale przecież nie tylko "pułk Azov" jest jawnie banderowski, to samo powiedzieć można o "Prawym Sektorze", czy batalionie "Tornado", który był winny i skazany za zbrodnie wojenne, mordy, gwałty i tortury na nieletnich... Banderyzm jest przecież oficjalną ideologią "państwową" na tzw. Ukrainie. Nie jest to żadna mniejszość ani margines. Tak więc "polscy Narodowi Radykałowie" nazywają "braćmi, przyjaciółmi i towarzyszami" banderowskich neonazistów i zbrodniarzy, którzy czczą morderców naszych Rodaków na Wołyniu. To jest naprawdę obrzydliwe, to plucie w twarz pomordowanym Polakom. Ale to nie wszystko. Piszą oni o różnicy między Rosją a USA, przy czym sugerują wprost, że USA jest lepsze od Rosji, że to Rosja nam dziś zagraża, a nie USA, że to Rosja jest agresywna, że to Rosja jest winna etc. Prawda jest jednak dokładnie odwrotna. To USA ponoszą winę i moralną odpowiedzialność za sytuację na tzw. Ukrainie. To USA wbrew wcześniejszym porozumieniom rozszerzały cały czas NATO na wschód. To USA wywołało kijowski majdan w 2014 r., kiedy obalono legalną władzę i wprowadzono pro-banderowski reżim. To USA sprowokowało tą sytuację, i widzą to nawet amerykańscy generałowie i geopolitycy. Winę ponosi agresywna polityka USA, które chcą być nie tyle imperium, co po prostu światowym hegemonem, "sierżantem" świata, super-mocarstwem...

W innych punktach zarzucają oni dość chaotycznie (kilka razy powtarzając praktycznie te same zdania), że zachodni nacjonaliści "nie rozumieją problemów naszej części [Europy, świata?]" ponieważ "de facto zaślepia ich pryzmat własnych doświadczeń". "Łączy to wielkie korporacje, które wprowadzają w naszych krajach politykę LGBT i niżej wymienionych nacjonalistów, którzy chcą za nas układać politykę bezpieczeństwa." No cóż, bardzo ciekawe porównanie. Jak widać, na geopolityce nie mają oni zielonego pojęcia, zachowują się jak niedorozwinięci, nieokrzesani troglodyci, którzy nie wiedzą ani nie widzą nic, co się wokoło nich dzieje. Zachodni nacjonaliści, konserwatyści i tradycjonaliści mają (w sporej części, bo również zapewne nie wszyscy) dość rzetelny, obiektywny i trzeźwy ogląd obecnej sytuacji. Wystarczy zresztą przeczytać analizę chociażby "arcybiskupa" Carlo Maria Viganò (całe przesłanie byłego "Nuncjusza Apostolskiego" w USA w sprawie kryzysu rosyjsko-ukraińskiego na stronie Bibuły: https://www.bibula.com/?p=132025) czy komentarz prof. Johna Mearsheimera, dostępny tutaj. Tak więc zarzucając swym oponentom brak zrozumienia problemów, sami wykazują się całkowitym niezrozumieniem podstawowych spraw, ignorancją i zaślepieniem, udowadniając przy tym że całkowicie bezrefleksyjnie łykają banderowsko - jankeską, oficjalną propagandę, serwowaną również, w wyjątkowo ordynarny i stronniczy sposób, we wszystkich polskojęzycznych mediach głównego ścieku, od TVPiS po TVN, od "Gazety Polskiej" po "Gazetę Wyborczą" (tak samo jak było w przypadku pseudo-pandemii, wtedy też wszystkie te me[n]dia mówiły jednym głosem, cóż za zbieg okoliczności, nieprawdaż?). Piszą oni również: "Rosja, podobnie jak Stany Zjednoczone i Chiny, to imperium. Wszystkie imperia są takie same i tak samo w pogardzie mają niezależność mniejszych państw i poszanowanie ich interesów. Żadne z tych imperiów nie są przyjaciółmi państw narodowych." Ciekawe? A więc wg. tzw. nacjonalistów "wszystkie imperia są złe"? Czyli Polska również? Jak widać tzw. nacjonaliści nie mają zielonego pojęcia o własnej historii, o historii naszej państwowości i naszego Narodu. Polska zawsze była Imperium, lub przynajmniej dążyła do bycia Imperium! Od czasów Mieszka I historia naszego Kraju to historia nieustannych podbojów i poszerzania swego terytorium, przede wszystkim w kierunku wschodnim. Mieszko I zjednoczył (najczęściej podbijając zbrojnie) wszystkie plemiona zamieszkujące mniej więcej tereny naszego obecnego terytorium, a już Bolesław Chrobry przywrócił do Polski Grody Czerwieńskie, a także przyłączył Morawy, Brześć i Słowację (które po jego śmierci zostały utracone) oraz Łużyce i Milsko. Odbył także wyprawę na Ruś Kijowską zdobywając Kijów. Ta polityka była kontynuowana przez kolejnych naszych władców. Kazimierz Wielki odbudował Państwo Piastowskie, ostatecznie przyłączając do Korony Polskiej część Rusi Czerwonej (czyli obecnej, tzw. Ukrainy) – Ziemię Przemyską, Ziemię Halicką, Podole i Wołyń (Księstwo Włodzimierskie i i Chełmsko-Bełskie). Poprzez kontynuację tej polityki wschodniej Polski przez Jagiellonów, a ostatecznie przez Unię Polsko – Litewską (Unia Lubelska), Polska stała się prawdziwym Imperium, jednym z największych państw Europy, które w okresie swej największej świetności (XVI - XVII wiek), wywierało wpływy polityczne, gospodarcze i kulturalne na cały kontynent, i z którym musieli liczyć się jego sąsiedzi, które było w stanie zwyciężyć i podporządkować sobie Zakon Krzyżacki (Hołd Pruski) a nawet zdobyć Moskwę i zmusić do oddania hołdu polskiemu królowi carów Szujskich. W tamtych czasach potęga Moskwy nie była wcale większa od potęgi Polskiej, a więc historyczną bzdurą jest twierdzenie, że "Rosja zarówno dla Polski, jak i Ukrainy od zawsze była przeciwnikiem. Agresorem, wrogim imperium, które wyrosło na obcych nam podstawach cywilizacyjnych i które zawsze od początku swojego istnienia starało się zagrozić naszemu bezpieczeństwu oraz sposobowi życia." My w XVI i XVII wieku byliśmy imperium znacznie potężniejszym, które było w stanie rzucić moskali na kolana, Polacy jako jedyni w historii zajęli i okupowali Kreml (Rosjanie zresztą do dnia dzisiejszego świętują wyrzucenie Polaków z Kremla jako święto narodowe)! 

Tak więc prawdziwy Narodowy Radykalizm, prawdziwy Nacjonalizm Polski, zawsze był, jest i będzie, bo po prostu musi być, ideą imperialną. Od samego początku zresztą tak właśnie było, polski Ruch Narodowo-Państwowy dążył do odbudowy Państwa w granicach możliwe zbliżonych do tych sprzed rozbiorów, o co zabiegał już Roman Dmowski podczas negocjacji pokojowych w Wersalu. W latach 30'tych, kiedy Ruch Młodych zaczął wyraźnie odcinać się od słabej, ugodowej i tchórzliwej, pozytywistycznej i zbyt realistycznej "starej" endecji, która mentalnie tkwiła jeszcze w czasach zaborów, i zajmowała się głównie często zbytecznymi sporami z sanacją i negowaniem rzeczywistości po zamachu majowym w 1926 r., "młodzi" zaczęli głosić hasła radykalne, przede wszystkim odwoływali się do wielkiej przeszłości Polski, idea Wielkiej Polski dotyczyła przecież nie tylko (choć przede wszystkim) wielkości moralnej, duchowej, kulturalnej i społecznej, ale również terytorialnej, Narodowcy wprost mówili o konieczności odbudowy Polski w granicach przedrozbiorowych. Obóz Wielkiej Polski, a później Obóz Narodowo Radykalny jasno postulowały utworzenie silnego, hierarchicznego, Katolickiego Państwa Narodu Polskiego na terenie WSZYSTKICH ziem Polskich (czyli także tych, które po Traktacie Ryskim kończącym wojnę polsko-bolszewicką w 1921 r. pozostały poza wschodnią granicą II Rzeczpospolitej, a także ziem zachodnich, zwłaszcza ze Śląskiem i Pomorzem). 

O polskiej idei imperialnej i jej nierozerwalnym związku z Narodowym Radykalizmem pisałem już w 2016 r. na łamach portalu internetowego Kierunki.info (portal współczesnego ONR'u) : Polska albo będzie Wielka, albo nie będzie jej wcale. Byłem wówczas działaczem ONR'u, należącym do Sekcji Naukowo Szkoleniowej, i odpowiedzialnym za prowadzenie tej sekcji (a więc również za edukowanie kolejnych kandydatów i innych członków) w moim Oddziale. Próbowałem więc w moich tekstach (z których większość była także odczytana na spotkaniach organizacyjnych w formie referatu) przedstawić im te kluczowe kwestie, i wyjaśnić podstawy Idei. Jak widać, najwyraźniej niewiele do nich dotarło, wręcz przeciwnie. W zeszłym roku w niewyjaśnionych okolicznościach moje teksty zniknęły z portalu Kierunki.info (pisałem o tym tutaj). Jak widać już wtedy zaczęło się odcinanie od wszystkich wypowiedzi swoich dawnych działaczy, które mogą okazać się niewygodne. Przez te kilka lat działalności w ONR, byłem świadkiem usuwania wielu członków za "niepoprawne" poglądy (czyli zbyt... radykalne). Organizacja ta pozbyła się swych najlepszych, najbardziej ideowych działaczy (zostawiając jedynie "miernych ale wiernych"). Ja również zostałem z tego właśnie powodu, dwukrotnie, bezpodstawnie i bezprawnie usunięty, ale w tej chwili ani trochę tego nie żałuje, widząc ich upadek i to jak bardzo się stoczyli na samo dno. 

Nacjonaliści Polscy, prawdziwi Narodowi Radykałowie, dążą więc do odbudowy Imperium Polskiego, gdzie absolutnym minimum [sine qua non], jeśli chodzi o granice państwowe, będzie zachowanie obecnego status quo, czyli granicy zachodniej na Odrze i Nysie Łużyckiej, a granicy wschodniej i południowej z 31 sierpnia 1939 r. Nieprawdą jest mit powtarzany przez niektórych, że jeśli odzyskamy Kresy Wschodnie, to będziemy musieli cokolwiek oddawać Niemcom. Niemcy (wspólnie ze Słowacją) wywołały II wojnę światową, i ją przegrały, poddając się poprzez bezwarunkową kapitulację! Zgodnie z prawem międzynarodowym, stronom poszkodowanym przysługują więc zarówno reparacje wojenne, jak i korzyści terytorialne (jedno nie wyklucza drugiego!). Na wschodzie natomiast, poza przywróceniem integralności terytorialnej Państwa Polskiego, a więc granicy II Rzeczpospolitej z 1939 r. (stan sprzed wybuchu wojny) musimy także dążyć docelowo do kulturowego i politycznego podporządkowania sobie państw, które pozostaną za naszą wschodnią granicą (o ile pozostaną one odrębnymi państwami) oraz o dobrosąsiedzkie (na równych zasadach) stosunki z Rosją. Przede wszystkim należy zapewnić wszystkim Polakom na dawnych kresach (I Rzeczpospolitej) pełną swobodę, a najlepiej autonomię i możliwość swobodnego rozwoju narodowego.

Co natomiast proponują nasi pseudo-nacjonaliści? "Przyjęcie retoryki antyimperialistycznej i wyrażenia wsparcia dla mniejszych narodów". Aha... Czyli my też powinniśmy zapomnieć o naszej historii, wyrzec się naszej wspaniałej, dumnej przeszłości, może jeszcze przeprosić Ukraińców za "polską okupację" (od kiedy istnieje pojęcie 600'letniej "okupacji"?). Może jeszcze niech tzw. nacjonaliści przeproszą za hasła "Wielka Polska od morza do morza" czy też "od Łaby aż za Dniepr", które jeszcze kilka/kilkanaście lat temu sami wykrzykiwali i głosili... Pamiętam, jak w 2010 r. wstąpiłem do Młodzieży Wszechpolskiej, to jeden ze starszych kolegów skrytykował mnie, że ja chciałbym przywrócenia tylko Kresów Wschodnich z czasów II RP, bo to jest "minimalizm", natomiast my musimy chcieć i dążyć do Polski przedrozbiorowej (czyli tak, jak głosili narodowcy przed II WŚ)! Natomiast monimalizm naszych "Narodowych Radykałów" jest wręcz przerażający, gdyż widzą oni Polskę w gronie "mniejszych narodów", którym zagraża "rosyjski imperializm". Niestety, jest to myślenie całkowicie wypatrzone przez komunistyczną a później demoliberalną propagandę od 1945 r., która właśnie w takim świetle pokazuje Polskę, jako kraj mały, który musi pozostawać w zależności od większego, silniejszego mocarstwa (albo ZSRR, albo USA, UE, NATO etc.). Tak bowiem zawsze było i jest z małymi państwami! Małe państwo nie może być nigdy w pełni niezależne i suwerenne, i nigdy nie będzie, to jest mit i utopia. Myślenie współczesnych pseudo-nacjonalistów o tzw. "Europie Wolnych Narodów" (przy czym oni za "naród" uważają niestety wszystko, co się takowym ogłosi lub zostanie ogłoszone, a więc również tzw. "naród Ukraiński" etc.) jest tak samo utopijne, jak komunizm czy kapitalizm. "Europa Wolnych Narodów" w ich mniemaniu, to Europa złożona z kilkudziesięciu małych państewek, które w założeniu nie będą ze sobą walczyć, nie będą chciały się rozwijać i żadne z nich nie będzie miało aspiracji, do stania się imperium. Jest to czysta utopia. Niech tzw. nacjonaliści odpowiedzą, co w tym układzie zrobić z Niemcami lub Rosją? Podzielić? To nic nie da. Niemcy wielokrotnie w historii już się dzieliły, i z powrotem zrastały, bowiem mocarstwowość leży w ich naturze. Od czasów Świętego Cesarstwa, Niemcy podzieliły się na księstwa, później znowu zjednoczyły się jako bismarck'owskie Prusy i kolejne Cesarstwo, później III Rzesza, później znowu podział, a jak widzimy dzisiaj, Niemcy znowu zjednoczyły się i rządzą znowu całą zachodnią Europą...

Tzw. "Europa Wolnych Narodów" to w praktyce niemiecka Mitteleuropa (niem. Mitteleuropa 'środkowa Europa'), czyli obszar złożony z kilku / kilkunastu oficjalnie niepodległych, małych państw narodowych, z własnym językiem i może nawet walutą, ale całkowicie nie zdolnych do prowadzenia własnej polityki zagranicznej, czyli po prostu niemiecka strefa wpływów, jak powiedział kiedyś Grzegorz Braun, "to kondominium niemiecko-rosyjskie pod żydowskim zarządem powierniczym. Taka jest rzeczywistość." Do tego właśnie dążą pseudo nacjonaliści, którzy dziś domagają się obrony "suwerennej, niepodległej i wolnej" Ukrainy (idealnie realizują oni niemiecki plan z XIX wieku, stworzenia tzw. narodu i państwa "ukraińskiego", aby nie dopuścić do odbudowania się Wielkiej Polski!). Państwa ani narodu ukraińskiego nigdy w historii nie było. Ten sztuczny twór został wykreowany w XIX wieku przez zaborców, aby stłamsić ducha polskiego na Kresach, aby osłabić polskie dążenia niepodległościowe i przede wszystkim, aby nie dopuścić do odbudowy Polskiego Imperium. Zaborcom zależało na tym, aby stworzyć możliwie słabą, małą i okrojoną z swych terenów Polskę, oraz równie słabą Ukrainę, którymi będą mogli sobie wzajemnie pomiatać i kontrolować, oraz szczuć przeciwko sobie (co zresztą im się doskonale udało, podburzając ukraiński szowinizm doprowadzili do rzezi Wołyńskiej). W rzeczywistości Ukraina, czy raczej Ruś, to prastare rdzennie polskie ziemie, od czasów Kazimierza Wielkiego (XIV wiek) nierozerwalnie związane z Polską. Natomiast ziemie na wschodzie tzw. współczesnej Ukrainy to ziemie rdzennie, od niepamiętnych czasów rosyjskie, które w wyniku stworzenia przez Stalina tego sztucznego tworu – Ukraińskiej Republiki Radzieckiej, znalazły się formalnie poza Rosją (Rosyjską Federacyjną Republiką Radziecką), ale cały czas w ramach jednego państwa – ZSRR. Oczywiście ukraińscy neonaziści dziś wykorzystują ten fakt do prowadzenia własnej polityki imperialnej, a więc chcą siłą zachować te ziemie, które zostały przyłączone przez komunistów, a które z ich etosem etnicznym i kulturowym nie mają nic wspólnego, a więc zarówno ziemie rdzennie polskie (nasze Kresy Wschodnie), węgierskie (Zakarpacie), rumuńskie (Bezarabia) i rosyjskie (wschód wraz z Krymem). Gdyby ukraińcy (czy właściwie Rusini) rzeczywiście chcieli stworzyć swoje państwo narodowe, to ograniczyło by się ono ściśle do terenów dawnej Rusi Kijowskiej, czyli centralnej części współczesnej, tzw. Ukrainy. To jednak zupełnie nie przeszkadza, jak widać, naszym pseudo nacjonalistom, wolą oni popierać banderowski szowinizm, naonazizm i imperializm, niż imperializm rosyjski... "Bardziej nienawidzą oni Rosji, niż kochają Polskę" jak pisał Roman Dmowski. Słowa wciąż nie straciły na aktualności...

Naszym celem może więc być "Europa Wolnych Narodów" ale tylko i wyłącznie wtedy, gdy mówimy o prawdziwych Narodach, historycznie ukształtowanych, jak mówił Roman Dmowski, które w przeszłości miały swoje własne państwa, swoją kulturę etc., a nie o różnych nowych bytach i tworach etnicznych, wykreowanych sztucznie w XIX i XX wieku. Narody ukształtowane historycznie, to takie jak nasz Naród Polski czy bratni Naród Węgierski, których rodowód jest sięga X wieku. Historycy w zdecydowanej większości dowodzą wczesnośredniowiecznego rodowodu narodów europejskich, wbrew powszechnemu, błędnemu przekonaniu że samo pojęcie narodu jest "wymysłem" XIX wieku i modernizacji. Owszem, w XIX wieku ukształtowała się polska nowoczesna więź narodowa, łącząca wszystkie stany i klasy społeczne. Wcześniej do Narodu zaliczano przede wszystkim Szlachtę. Ale nie zmienia to faktu, że nasze narody zostały historycznie ukształtowane, i nie można porównywać młodej sadzonki z okazałym dębem! W przypadku pozostałych, mamy do czynienia nie z odrębnymi narodami, ale z grupami etnicznymi, które co najwyżej mogą się kiedyś, w odległej przyszłości, przekształcić w naród. Tak jest w przypadku Rusinów (tzw. Ukraińców) ale także innych ludów, będących częścią większych narodów, jak choćby Katalończycy w Hiszpanii, czy Ślązacy w Polsce. Jeśli więc pseudo-nacjonaliści konsekwentnie uznają prawo "narodów" do samostanowienia, i konieczność istnienie państw narodowych dla wszystkich, którzy aspirują do takiego miana, powinni popierać również popierać oderwanie Katalonii czy Kraju Basków od Hiszpanii, Kosowa od Serbii czy Śląska od Polski... Mamy tu do czynienia z dokładnie tym samym. Ludy, które od wieków zachowują jakąś tam odrębność, własny język i tradycję, dziś aspirują na fali XIX i XX wiecznych nacjonalizmów do miana "narodu" i domagają się odrębności i niepodległości państwowej! Tzw. Ukraina istnieje jako "niepodległe państwo" dopiero od 1991 r., odrywając się od ZSRR. Tak samo Kosowo istnieje jako "niepodległe państwo" od 2008 r., po oderwaniu od Serbii. Jak to różnica? W obu przypadkach mamy do czynienia z jednostronnym ogłoszeniem niepodległości (z tą tylko różnicą że sowiecka Rosja na fali Pieriestrojki, rozpadu ZSRR i uległości wobec zachodu Gorbaczowa, Jelcyna i innych przywódców, wówczas się na to zgodziła, a Serbia nie). Więc jeśli teraz pseudo-nacjonaliści odważą się coś głośno powiedzieć o "serbskim Kosowie", można śmiało oskarżyć ich o imperializm! Jeżeli każdy współczesny "naród" ma prawo do suwerenności i własnego państwa, to znaczy że absolutnie KAŻDY, bez wyjątków! Serbowie doskonale to rozumieją, dlatego dziś również są po stronie Rosji, Serbia konsekwentnie odmawia przyjęcia unijnych sankcji przeciwko Rosji, a jej władze otwarcie krytykują politykę USA i UE. Czy nie wstyd pseudo-nacjonalistom, że stają dziś po przeciwnej stronie barykady? Czy nie jest im głupio, że tak nie dawno mówili o "serbskim Kosowie", a dziś stają po stronie tych, którzy doprowadzili do utraty przez Serbię tego terytorium? Ciekawe czy są takimi hipokrytami, że za kilka miesięcy znowu będą chodzić z flagami Serbii i wołać "Serbskie Kosowo, Polski Śląsk"! I oni śmią dzisiaj kogoś pouczać...

My nie chcemy "Europy 101 Wolnych Narodów" tak samo jak nie chcemy "Europy tysiąca Liechtensteinów" jak niektórzy konserwatyści. Chcemy natomiast Białej, Łacińskiej, Katolickiej Europy historycznych europejskich Narodów! Podobnie myślą zresztą nasi Bracia Węgrzy, którzy również stanowczo odcinają się od polityki USA-UE-NATO. Węgrzy, podobnie jak Serbowie, rozumieją dobrze obecną sytuację, i zachowują dystans, dbając przede wszystkim o własny interes narodowy. Bzdurą jest więc twierdzenie, że to tylko zachodni nacjonaliści, z Wielkiej Brytanii czy Stanów Zjednoczonych, "sugerują nam, że wobec działań Władimira Putina powinniśmy milczeć lub wprost je zaakceptować." To brednie. Takie samo stanowisko mają Słowacy, Węgrzy, Serbowie czy Włosi z  Forza Nuova (zresztą do pierwszych i ostatnich również swe żądania kierują pseudo nacjonaliści). Czy nie widzą jak bardzo się sami ośmieszyli i skompromitowali? Dziś, 23 marca przypada Dzień Przyjaźni Polsko-Węgierskiej. To Węgrzy (a nie ukraińcy!) zawsze byli naszymi prawdziwymi Braćmi, Przyjaciółmi i Towarzyszami. Nie zmarnujmy dzisiaj tego! Nie pozwólmy zepsuć naszych braterskich relacji między naszymi Narodami, i skłócić się w nie swoich interesach! Węgrzy nigdy nie uznali ani nie pogodzili się z rozbiorem swojego Państwa, jakim był Traktat w Trianon. Co roku tego dnia wspominają tą rocznicę i otwarcie domagają się przywrócenia Wielkich Węgier! Węgrzy dziś wyraźnie kierują swe oczy na Zakarpacie, na ziemię którą odzyskali na krótko, w 1938 r., tak jak my Polacy odzyskaliśmy Zaolzie. Wówczas, przez prawie rok (do wybuchu II WŚ), mieliśmy z Węgrami wspólną granicę, jak niegdyś, przed zaborami. Może uda się nam już wkrótce przywrócić ten naturalny stan rzeczy!

Najbardziej zabawne i śmieszne jest jednak ostatnie zdanie, w którym pseudo nacjonaliści otwarcie grożą wszystkim (wymieniając konkretne osoby i organizacje), którzy "publicznie deklarowali w ostatnich dniach swoje poparcie dla Władimira Putina i jego agresywnej polityki", oraz "wszystkim innym, którzy oficjalnie wspierają propagandę Putina". Czym grożą? Otóż, że : "będziemy zmuszeni uznać Was za wrogów państw narodowych, zjednoczonej Europy [sic!] i persona non-grata. Zapewniamy, że stanowisko to będziemy egzekwować stanowczo z użyciem wszystkich dostępnych nam środków." Jest to doprawdy komiczne i żałosne. Tak jak w 2020 r. opowiedzieli się po stronie systemu, walcząc z tzw. "pandemią" (a raczej z tymi, którzy nie dali się zmanipulować, wyzywając ich od szurów, foliarzy, płaskoziemców etc.) tak samo teraz znowu opowiedzieli się po stronie systemu i "zjednoczonej europy" (szkoda że nie napisali jeszcze "wolnego świata"...) i będą wyzywać swych przeciwników (a więc wszystkich którzy nie dali się zmanipulować, w tym również europejskich nacjonalistów m.in. ze Słowacji, Węgier, Serbii etc.) od "agentów Putina", "kremlowskich trolli", "ruskich onuc" etc. Sami zachowują się jednak jak jankesko-banderowskie pampersy, wchłaniając jak gąbka wszelką medialną kloakę żydo-masońskiej propagandy... Z kontekstu można również wyczytać, że największą groźbą pseudo nacjonalistów będzie nie zaproszenie "wrogów ludu i zjednoczonej IV Rzeszy, twuuu, przepraszam, Europy" na tegoroczny "Marsz Niepodległości", czy wręcz niedopuszczenie do ich udziału / wyrzucenie ich. Jest to chyba najbardziej komiczne, gdyż ci pseudo nacjonaliści chyba zapomnieli, że od 4 lat to już nie jest ICH marsz, tylko marsz PiS'u / Bąkiewicza, którzy równie dobrze mogą ich samych z tego marszu wyrzucić, jeśli tylko zechcą. Sami dali sobie tą imprezę odebrać w 2018 r. (Bąkiewicz był wówczas w zarządzie ONR'u) więc niech teraz nie machają szabelką i nie wyrzucają innych ludzi z cudzej imprezy, bo przypomina to chore  wywody Igora Isajewa, który chce wyrzucać Polaków z Polski! Wielokrotnie proponowałem w prywatnych rozmowach niektórym co inteligentniejszym członkom tych organizacji, aby zorganizowali sobie oni własny marsz, np. w Krakowie, wówczas to oni byliby organizatorami, i mogli by decydować, kto bierze w nim udział. A tak, to że oni mogą brać udział w marszu w Warszawie, i tworzyć sobie na nim jakiś tam "radykalny blok" wynika tylko i wyłącznie z dobrej woli PiS'u i Bąkiewicza, i może się szybko zakończyć... Biorąc jednak pod uwagę, że PiS i Bąkiewicz mają w sprawie ukraińskiej takie samo zdanie jak pseudo nacjonaliści, możemy się spodziewać, że rzeczywiście jakiekolwiek siły autentycznie nacjonalistyczne, konserwatywne, racjonalne i nie powtarzające oficjalnej, pro-ukraińskiej, rusufobicznej medialnej narracji, nie zostaną na niego wpuszczone. W tym roku 11 listopada w Warszawie pójdą więc we wspólnym marszu [nie]podległości pseudo patrioci z PiS, którzy chcieliby wywołać na naszym terenie III wojnę światową, UPAdlińcy pod banderowskimi flagami i hasłami "Slava Ukraini, gierojom slava", i ukro-file, pseudo nacjonaliści z "III Drogi", Szczurmu, ONR'u i Niklota, którzy już tak bardzo upadli na kolana, że będą UPAdlińcom za niedługo robić laskę, przepraszam, łaskę... Natomiast prawdziwi Polacy i prawdziwi, polscy Narodowcy, Nacjonaliści i Narodowi Radykałowie, pójdą w Marszu Polaków we Wrocławiu. Sytuacja od 2018 r. jest dla każdego świadomego człowieka jasna, co do tego czyj to jest marsz, a w tym roku nie będzie już raczej wymagać żadnego dodatkowego komentarza. Każdy kto pójdzie w tym antypolskim "marszu Polin", jest po prostu zwykłym zdrajcą, wrogiem Ojczyzny, albo [nie]pożytecznym idiotą...

ŚMIERĆ WROGOM OJCZYZNY!

CHWAŁA WIELKIEJ POLSCE!

Viva Imperiale Polonia!

Michał Mikłaszewski, redaktor naczelny

5 komentarzy:

  1. Jak widać wszystkie organizacje, które nosiły w sobie pierwiastek polskości zostały wrogo przejęte. Ponoć nierząd warszafski planuje w kwietniu uderzenie na zachodnią ukrainę. Dzisiaj widziałem baterie rakiet ustawiane na lotnisku Jasionka koło Rzeszowa oraz kolumny róźnorodnego sprzętu i żołnierzy wzdłuż trasy Rzeszów Sokołów w kierunku Lublina. Oni faktycznie chcą przelać polską krew.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorsze jest to, że jeśli naprawdę do tego dojdzie, to nie wiadomo co robić, jak się ratować i dokąd uciekać... Nie ulega wątpliwości że Polacy nie powinni bić się i ginąć w żydo-masońskich interesach, to nie jest nasza wojna. Ja nie zamierzam umierać za banderowską UPAdlinę, ani za żydo-solidarnościową, postkomunistyczną "III RP". Pozostaje uciekać do jakiegoś w miarę normalnego i bezpiecznego (neutralnego) kraju, a więc np. na Węgry, albo do Serbii... I to czym prędzej, póki nie jest za późno. Wywołanie tej wojny będzie zbrodnią tak samo jak zbrodnią było wywołanie powstania warszawskiego. Niestety nie wiele możemy z tym zrobić. Od 1939 r. nie rządzą nami Polacy...

      Usuń
  2. Kto może, ten powinien uciekać widząc nieuchronność wojny. Chociaż tak naprawdę trudno przewidzieć właściwy moment, poprzedzający potencjalne zbombardowanie. Słyszę odgłosy przeróżnego sprzętu wojskowego koło Jasionki/Rzeszów. Niestety, nie każdy może uciec do normalnego kraju. Są różne sytuacje życiowe i obowiązki stanu nie pozwolą każdemu tego uczynić. Cóż, niech się dzieje wola Nieba z nią się zawsze zgadzać trzeba. Tak czy owak wszystko zdarzyć się może.
    Mam czasami myśli, że urodziłem się w niewłaściwym czasie i kraju ale....tu już zaczyna się bunt wobec wolo Boga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ucieczka jest ostatecznością. Nikt nie chce być przecież posądzonym o tchórzostwo i dezercję. Mało kto obecnie rozumie, w jakiej jesteśmy tak naprawdę sytuacji, mało kto wie, że obecnie nie jesteśmy niepodległym krajem, że tzw. III RP to NIE JEST państwo polskie, że oni nie działają w interesach narodu polskiego. Wielu ludzi myśli, że obecnie jesteśmy w podobnej sytuacji jak w 1939 r., gdy rządziła sanacja. Wielu błędnie nazywa PiS "neosanacją". Myślą oni, że wtedy również państwo było słabe, rządzone przez złych ludzi, nie mieliśmy "swoich" u władzy, ale jednak to była Polska (choć nie Polska naszych marzeń, ale jednak Polska). Owszem, wtedy - tak. Teraz - NIE. "III RP" to twór okupacyjny, to PRL-bis. Polska nie odzyskała niepodległości po 1945 r. Ale tego prawie nikt dzisiaj nie dostrzega...

      Usuń
    2. Mnie to zastanawia co ten Bóg nam wykombinował. Bo jest tyle różnych objawień i orędzi teraz że coś musi być na rzeczy. Od Teresy Neuman która nam przyszłość zapowiada Swietlaną i S. Faustyny i jej iskry. Aż po orędzia Celiakowne Chrystusa Króla i Jego miłość w postaci wojny. Natanka i bombardowanie Polski i Warszawy atomami... Jak to się stało że od Cudu nad Wisłą Polska doszła do żydokomuny? I gdzie jest Bóg w historii a gdzie polako-part-idiotyzm?

      Usuń