Cytaty

"Pogodnie przyjmuję krzyż, który mi został ofiarowany, (ale) będziemy walczyć nadal o honor Pana naszego Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła świętego i niepokalanego... i nigdy nie pomylimy go z nową religią, która głosi szczęście ziemskie, uciechy, rewolucję i wolność wszelkich uczynków, która obala mszę, kapłaństwo, katechizm i wszystko, co nadprzyrodzone: to antyteza chrześcijaństwa"
ks. Coache

„Wszelka polityka, która nie jest Tradycją, jest z pewnością zdradą”
Arlindo Veiga dos Santos

„Pro Fide, Rege et Patria” – „Za Wiarę, Króla i Ojczyznę”
_________________________________________________

sobota, 21 maja 2022

X. Antoni Cekada – Niewyszkoleni i Nietrydenccy: Święcenia Kapłańskie i Kanonicznie Nieodpowiedni.

Niewyszkoleni i Nietrydenccy:

Święcenia Kapłańskie i Kanonicznie Nieodpowiedni

(2003)

autor: x. Anthony Cekada

Problem niewyszkolonych duchownych w ruchu tradycjonalistycznym.

       Następujące incydenty faktycznie miały miejsce w różnych tradycyjnych kaplicach katolickich w USA:

      • Żonaty mężczyzna w kapłańskich szatach stoi przy ołtarzu, próbując odprawić Mszę Trydencką, ale jest oczywiste, że nie ma pojęcia, jak się do tego zabrać. Posługujący (pobożny świecki) wstaje, ustawia się obok „księdza” i przez resztę Mszy mówi zdezorientowanemu celebransowi, co ma dalej robić.

      • „Ksiądz” prowadzi nabożeństwa Wielkiego Tygodnia w tradycjonalistycznej kaplicy w Luizjanie. Kupuje trochę boudin, pikantną kaszankę z Cajun, i od niechcenia wspomina, że ​​właśnie zjadł większość jej na parkingu sklepu spożywczego. Jest Wielki Piątek.

      • „Ksiądz” zapomniał poświęcić dodatkową hostię do błogosławieństwa po Mszy. Błogosławi lud pustą monstrancją i mówi ministrantowi: „Mam nadzieję, że nikt tego nie zauważy”.

*     *    *    *    *

      W każdym z tych incydentów (i wielu innych podobnych) napotykamy dziwne i niepokojące zjawisko: chcący być księdzem tradycjonalista, który został wyświęcony bez odpowiedniego przygotowania seminaryjnego.

      W niektórych przypadkach mógł zostać wyszkolony na brata zakonnego, a może nawet przejść rok lub dwa w seminarium. Ale nigdy nie ukończył wymaganych studiów kościelnych (łacina, filozofia, teologia). Naiwny lub nieostrożny stary biskup przyszedł i wyświęcił go w tradycyjnym rycie, a on zaczął odprawiać Mszę i spowiadać w tradycjonalistycznej kaplicy.

      Albo, co gorsza, może mu brakować nawet tych znikomych referencji. Jest hodowcą kur, pielęgniarzem, agentem nieruchomości, wytwórcą szat liturgicznych, kucharzem w sieci fast-food, lekarzem, byłym więźniem, nauczycielem lub trzykrotnie wydalonym klerykiem, czasem z niestosownym zapleczem małżeńskim (żonaty, rozwiedziony, unieważnione małżeństwo). Pewnego dnia pojawia się gdzieś, aby odprawić Mszę trydencką, podając się za katolickiego księdza lub biskupa. Okazuje się, że został wyświęcony lub konsekrowany przez równie niewyszkolonego „biskupa” związanego ze starokatolikami[1], Brazylijskim Kościołem Apostolskim[2], Palmar de Troya[3] lub innymi.

      Pozwalanie takim mężczyznom na funkcjonowanie wśród nas jako kapłani jest co najmniej sprzeczne. Jako tradycjonaliści cenimy Mszę Trydencką. Ale Mszę Trydencką powinien odprawiać „trydencki” ksiądz  – wyszkolony zgodnie z normami Soboru Trydenckiego.

      Ci z nas, którzy pamiętają, jak działał system trydencki i jakie wyznaczał standardy, uważają, że pojęcie niewyszkolonego księdza jest nie tylko dziwaczne, ale i pozytywnie przerażające.

      Na początku lat sześćdziesiątych, w wieku czternastu lat, rozpocząłem życie kościelne, wstępując do niższego seminarium duchownego wraz ze 125-cioma innymi chłopcami. Wszyscy dokładnie wiedzieliśmy, czego wymaga Kościół, zanim otrzymamy święcenia kapłańskie: sześć lat niższego seminarium (co roku z łaciną) i jeszcze sześć lat wyższego seminarium (dwa z filozofią, cztery z teologią). Tylko jeśli wytrwamy przez dwanaście lat — będąc sprawdzanymi i osądzanymi na każdym kroku — możemy mieć nadzieję, że zostaniemy wyświęceni. Nie było wyjątków, bo (jak już wtedy wiedzieli chłopcy) kapłaństwo było najważniejszym zajęciem na świecie, a to, czy jakaś dusza pójdzie do nieba, czy do piekła, będzie kiedyś zależało od ciebie.

      Świeccy czasami tolerują niewyszkolonego i nietrydenckiego „tradycjonalistycznego” księdza, ponieważ nie rozumieją ścisłych wymagań dotyczących święceń kapłańskich. W innych przypadkach świeccy mogą uważać, że liczą się tylko „ważne sakramenty”, a reszta to legalistyczna ozdobna firanka — więc po co być wybrednym?

      Doświadczenie uczy jednak, że niewykształcony, nieuformowany ksiądz jest tykającą bombą zegarową, która tylko czeka by wybuchnąć. Kiedy dochodzi do eksplozji, następuje zgorszenie i dusze odchodzą od tradycyjnej Mszy.

      A kiedy taki ksiądz lub biskup wyłania się z kościelnego podziemia, w którym nikt nie miał odpowiedniego przygotowania, czy naprawdę można bezpiecznie założyć, że jego święcenia lub konsekracja były ważne?

      W każdym razie, ważne czy nie, obecność takiej osoby przy ołtarzu i w konfesjonale degraduje kapłaństwo i zagraża duszom.

       Ponieważ prowadzę ogólny kurs prawa kanonicznego oraz kurs prawa sakramentalnego w seminarium kształcącym młodych mężczyzn na tradycyjnych katolickich księży, w Seminarium Trójcy Przenajświętszej (Most Holy Trinity Seminary), postanowiłem napisać artykuł wyjaśniający niektóre zasady obowiązujące w prawie kościelnym, teologii moralnej i papieskich orzeczeniach dotyczących przyjmowania i udzielania święceń kapłańskich.

       Tutaj omówię następujące tematy:

       (1) Kanoniczna odpowiedniość do święceń — tj. kryteria ustanowione przez prawo kanoniczne dla określenia, czy kandydat nadaje się do kapłaństwa, czy też nie.

      (2) Grzeszność udzielania święceń kapłańskich nieodpowiedniemu kandydatowi.

      (3) Czy święcenia wydane przez biskupów, którzy sami byli nieodpowiedni kanonicznie do stanu kapłańskiego, można domniemywać jako ważne.

       (4) Czy nieodpowiedni kandydat, który otrzymał święcenia, może je wykonywać.

       (5) Niektóre zastrzeżenia.

      Jak zobaczymy, normy Kościoła są wymagające, a ci, którzy ich nie spełniają, nie nadają się do przyjmowania, wykonywania lub udzielania sakramentu święceń. Dlatego tradycyjni katolicy powinni wszędzie unikać posługi takiego duchowieństwa.

        Mam również nadzieję, że ta dyskusja pomoże czytelnikowi świeckiemu lepiej zrozumieć i docenić tradycyjną formację seminaryjną, jaką otrzymują księża katoliccy.

I. Odpowiedniość Kanoniczna: Wymagania

      Sama chęć bycia kapłanem, nawet ze szlachetnych pobudek, nie oznacza, że ​​masz prawdziwe powołanie. Teologowie moralni i kanoniści uczą, że kandydat musi również posiadać odpowiedniość kanoniczną (idoneitas canonica).

      Kanon 974.1 określa dwa ogólne kryteria, które są kluczem do ustalenia odpowiedniości kanonicznej kandydata:

      (1) „Postępowanie moralne, które jest zgodne ze święceniami, które będą przyjmowane” — innymi słowy - cnota.

      (2) „Wymagana wiedza”[4]

       Jeśli kandydat nie posiada tych cech, jest kanonicznie nieodpowiedni, nie ma żadnego interesu w byciu księdzem, a jego święcenia byłyby poważnie nielegalne.

       Gdzie i jak zwyczajnie dokonuje się tego osądu? Dekrety Soboru Trydenckiego nakazywały, że „ci, którzy mają być wyświęceni, muszą żyć w seminarium i tam formować się w dyscyplinie kościelnej, i otrzymać święcenia kapłańskie po odpowiednim osądzeniu”.[5]

      Kanon 972.1 określa ogólną zasadę: „Wszyscy kandydaci do święceń […] zobowiązani są do życia w seminarium przynajmniej przez cały okres studiów teologicznych”.[6]

      Program seminarium zapewnia, że ​​wyświęcani są „właściwie osądzeni” (rite probati) na podstawie ich postępowania i wiedzy, a zatem są kanonicznie odpowiedni do święceń.

      Cnotę i wiedzę można zdobywać, testować i oceniać tylko przez długi czas. Poniżej znajduje się przegląd formacji duchowej i intelektualnej, jaką ma zapewnić seminarium.

A. Cnotliwe postępowanie

      Jaki rodzaj „postępowania moralnego” (mores congruentes) jest wymagany od kandydata do święceń?

      Kanonista Regatillo wyjaśnia, że ​​oznacza to dotes gratiae — cnoty nadprzyrodzone, zwłaszcza „pobożność, czystość, brak chciwości, gorliwość o dusze, duch dyscypliny i posłuszeństwo”.[7]

      Potrzeba lat, jak pokazała roztropna praktyka Kościoła, aby zaszczepić te cnoty u kandydata i zweryfikować, czy stały się one częścią jego charakteru.

       W swojej encyklice o katolickim kapłaństwie i szkoleniu seminaryjnym papież Pius XI podkreśla troskę, jaką należy wykazać, aby wydać ten osąd:

Stosujemy się więc do zbawiennego napomnienia św. Jana Chryzostoma: ‘Nie po pierwszej, nie po drugiej lub trzeciej próbie, lecz dopiero, kiedyś się dokładnie rozejrzał i zbadał, wtedy ręce wkładaj’. Należy to przede wszystkim odnieść do świątobliwości kandydatów. Bo wedle zdania pobożnego Biskupa i Doktora św. Alfonsa Ligourego ‘nie wystarczy, by Biskup nic złego o kandydacie nie wiedział, lecz musi też być pewny o rzeczywistej jego godności’.[8]

Głównymi elementami programu seminaryjnego, które to zapewniają, są:

1. Reguła seminaryjna. To porządkuje codzienne życie seminarzysty i kształtuje go w cnotach, które przystoją klerykowi. Reguluje ogólne zachowanie, praktyki duchowe, odpowiedni ubiór, czasy ciszy, obowiązki domowe, dopuszczalną rekreację, wymagane zezwolenia itp.

2. Harmonogram dzienny. Życie w seminarium przebiega według dość szczegółowego planu dnia, z regularnie powtarzającymi się wspólnymi czynnościami duchowymi (medytacja, lektura duchowa, Różaniec, Oficjum).

Oto nasz plan zajęć w Seminarium Trójcy Przenajświętszej:

5:40 Pobudka

6:20 Medytacja

6:50 Anioł Pański

7:00 Msza

7:50 Śniadanie

8:30 Zajęcia lekcyjne

12:30 Posiłek Główny

1:00 Rekreacja

1:45 Zajęcia lekcyjne

3:15 Przekąska

3:30 Sport lub ćwiczenia

4:30 Sprzątanie

5:00 Nieszpory, śpiew

5:45 Lektura duchowa lub Konferencja

6:00 Lekka kolacja

6:30 Rekreacja

8:00 Różaniec, Wielka Cisza

9:00 Przejście do pokoi

11:00 Gaszenie światła

Taki harmonogram zaszczepia w seminarzyście nawyk regularności w życiu duchowym, który ma kontynuować po święceniach. Wierne przestrzeganie tego przez wiele lat wskazuje ponadto na samodyscyplinę i powagę celu, które są niezbędne w pobożnym i gorliwym życiu kapłańskim.

3. Regularne kierownictwo duchowe. Każdy seminarzysta musi mieć kierownika duchowego — innego kapłana niż rektor seminarium, który ma go prowadzić w jego osobistym życiu duchowym. Seminarzysta spotyka się regularnie ze swoim kierownikiem, aby omówić swoje postępy duchowe i niedociągnięcia.

4. Obserwacja i korekta przez przełożonych. Przełożeni seminarium powinni dobrze znać swoich seminarzystów i w razie potrzeby korygować ich w różnych wadach lub brakach. Odbywa się to prywatnie lub publicznie, według uznania przełożonego. Seminarzysta uczy się z wdzięcznością akceptować takie poprawki jako środek do osiągnięcia cnoty.

5. Ocena wydziałowa przed święceniami. Kapłani na wydziale seminaryjnym powinni przedyskutować i (w razie potrzeby) głosować na temat odpowiedniości kandydata, zanim zostanie on promowany do święceń.

B. Wymagana wiedza

       Papież za papieżem nauczają, że ​​zdolności intelektualne i wiedza są niezbędne dla kapłana.

       W swoim motu proprio zalecającym przysięgę antymodernistyczną św. Pius X ostrzega, że ​​„kultywacja umysłu” i „wiedza w doktrynie” są tym bardziej potrzebne kandydatom do święceń, którzy będą musieli walczyć z podstępnymi błędami modernistów.[9]

       Pius XI ostrzega: „Każdy, kto podejmuje świętą posługę bez przygotowania lub kompetencji, powinien drżeć o własny los, gdyż Pan nie pozwoli, by jego ignorancja pozostała bezkarna… Jeśli kiedykolwiek kapłani mieli obowiązek być ludźmi uczonymi, to jest to jeszcze pilniejsze w obecnych czasach”.[10]

       Pius XII podkreśla dalej, że ksiądz nie będzie w stanie skutecznie zwalczać współczesnych błędów, „gdyby gruntownie nie poznał niewzruszonych podstaw filozofii i teologii katolickiej… stosownie do Naszego Apostolskiego Urzędu, z taką skwapliwością nawoływaliśmy do należytego przygotowania kleru pod względem intelektualnym”.[11]

       Kodeks Prawa Kanonicznego określa ogólne wymagania dotyczące przygotowania intelektualnego kandydata.

      Po pierwsze, zakłada, że ​​spędził około sześciu lat w niższym seminarium (liceum, gimnazjum), gdzie dobrze już nauczył się łaciny, a także innych przedmiotów, które powinien studiować wykształcony człowiek w jego kraju.[12]

      Następnie dla programu nauczania wyższego seminarium poprzedzającego święcenia kapłańskie Kodeks przewiduje dwa lata studiów filozoficznych (i dyscyplin pokrewnych) i co najmniej cztery lata studiów teologicznych.[13]

       Należy zwrócić uwagę na następujące punkty:

1. Znajomość łaciny. Ksiądz musi znać łacinę nie tylko ze względu na Mszę, ale także dlatego, że łacina jest językiem Brewiarza i teologii katolickiej.

       Kapłan nieznający łaciny nie zrozumie Brewiarza (Bożego Oficjum), który stanowi główną część jego codziennej modlitwy. Wkrótce stanie się dla niego raczej mechanicznym ćwiczeniem niż radością; będzie głuchy i nierozumiejący głosu oficjalnej modlitwy Kościoła.

      Nieznajomość łaciny praktycznie gwarantuje nieznajomość teologii, a w najlepszym razie jej zrozumienie przez księdza nigdy nie będzie większe niż powierzchowne. Wszystkie najważniejsze traktaty dotyczące dogmatu, teologii moralnej i prawa kanonicznego są dostępne tylko w języku łacińskim. Nieznajomość łaciny odcina was od tej ogromnej i głębokiej nauki.

       Oto Pius XI w tej sprawie: „Wszyscy duchowni bez wyjątku powinni zdobyć gruntowną znajomość i opanowanie języka… Jakże ktokolwiek może mieć nadzieję na wykrycie i obalenie tych [teologicznych] błędów, jeśli nie zrozumie właściwie znaczenia dogmatów wiary i mocy słów, w których są one uroczyście określone, krótko mówiąc, jeśli nie zna języka, którym posługuje się Kościół”.[14]

       A Pius XII: „Niech nie będzie księdza, który nie potrafiłby czytać i mówić po łacinie z łatwością i biegłością… Wyświęcony duchowny, który jest w tym ignorantem, musi być uważany za żałośnie pozbawionego wyrafinowania umysłowego”.[15]

       I tutaj podkreślmy, czego faktycznie wymagają papieże i prawo kanoniczne: nie tylko, by kleryk potrafił wymawiać łacinę, „miał” trochę łaciny lub „zaliczył” jeden lub dwa kursy, ale by seminarzysta rzeczywiście znał i rozumiał łacinę.

       Aby to osiągnąć, potrzebny jest dobry nauczyciel, oddany uczeń i mnóstwo niekończących się ćwiczeń.

      W Seminarium Trójcy Przenajświętszej łacina wykładana jest na trzech poziomach: podstawowym (podstawowa gramatyka i składnia), średniozaawansowanym (składanie prozą) i zaawansowanym (składanie prozą, tłumaczenia tekstów Ojców Kościoła). Seminarzysta wykonuje ćwiczenia i tłumaczenia na półtoragodzinnych zajęciach, pięć popołudni w tygodniu, dopóki ksiądz-instruktor nie będzie przekonany, że uczeń rozumie gramatykę i składnię łacińską na wylot. Czasami zajmuje to kilka lat.

       Seminarzysta otrzymuje następnie test, w którym musi przetłumaczyć łacińskie teksty teologiczne. Jeżeli prowadzący i rektor są usatysfakcjonowani i przekonani, że kleryk dostatecznie rozumie język, zostaje zwolniony z zajęć. Jeśli ich nie przekona, kleryk wraca na zajęcia, dopóki nie nauczy się wystarczająco, by przekonać ich o swojej wiedzy.

       Ponadto ja sam prowadzę kurs na temat łacińskich Psalmów Brewiarza. Stanowią one główną część Boskiego Oficjum, którym duchowni muszą modlić się codziennie po subdiakonacie.

      Seminarzyści muszą tłumaczyć Psalm po wersie w klasie, codziennie rozwiązywać quizy ze specjalnego słownictwa Psalmów i uczyć się znaczenia około 240 łacińskich fragmentów psałterza, które są szczególnie trudne do zrozumienia.

      (Mam nadzieję, że część z tych materiałów będzie dostępna w Internecie pod adresem www.traditionalmass.org.)

2. Filozofia. Ta dyscyplina ma na celu przekazywanie systematycznej i gruntownej wiedzy o przyczynach i powodach rzeczy we wszechświecie. Rozważa świat, przyczynę świata i samego człowieka (jego naturę, pochodzenie, działania, cel moralny, działalność naukową).

      Zrozumienie filozofii scholastycznej („tomistycznej”) jest niezbędnym warunkiem zrozumienia teologii katolickiej.

      Główne kursy w tej dyscyplinie to logika, kosmologia, psychologia naturalna, metafizyka, etyka, teodycea i historia filozofii, a w Seminarium Trójcy Przenajświętszej wymaga się ponad 400 godzin lekcyjnych w ciągu trzech lat.

3. Teologia. Jest to „nauka o Bogu i rzeczach Boskich”, która systematycznie bada objawienie nadprzyrodzone w świetle Wiary chrześcijańskiej.

      Poniżej znajduje się lista kursów teologicznych prowadzonych w Seminarium Trójcy Przenajświętszej. Są one typowe dla wymagań standardowego programu teologii przedsoborowej, chociaż niektóre materiały mogły zostać podzielone inaczej.

       Pierwsze dwie wymienione pozycje, teologia dogmatyczna i moralna, obejmują dwa główne kierunki w ciągu tych czterech lat. Pierwszy to systematyczne studium Wiary; drugi, dogłębne zbadanie zasad i praktyki moralnej, a więc szczególnie ważny przy spowiedziach.

      • Teologia dogmatyczna. Objawienie. Kościół. Jedyny Bóg. Trójca Święta. Bóg Stwórca. Łaska. Słowo Wcielone. Sakramenty. Rzeczy Ostateczne. (680 godz.)

      • Teologia moralna. Ogólne zasady. Cnoty teologiczne. Cnoty kardynalne. Teologia ascetyczna i mistyczna. (420 godz.)

       • Pismo Święte. Wstęp. (75 godz.) Czytanie i komentarze do tekstów. (Zmienne godziny.)

       • Prawo kanoniczne. Ogólne wprowadzenie. Prawo sakramentalne (180 godz.)

      • Liturgia. Historia/ogólne wprowadzenie. Obrzędy w szczególe. Epoka nowożytna i Nowa Msza. Rubryki Mszy. Tłumaczenie psałterza brewiarza. (240 godz.)

       • Historia Kościoła. Kościół pierwotny. Średniowiecze. Epoka nowożytna. (210 godz.)

       • Practica. Homiletyka. Chorał gregoriański. Praktyka Mszy. Teologia pastoralna.

4. Przygotowanie kursu, egzaminy. Aby efektywnie nauczać przedmiotu, profesor musi przygotować dla siebie i uczniów obszerne notatki. Kiedy profesor po raz pierwszy prowadzi główny przedmiot, potrzebuje około 3-4 godzin na przygotowanie notatek z każdej godziny rzeczywistego czasu zajęć.

      Kleryk wykorzystuje te notatki do nauki do egzaminów, które w Seminarium Trójcy Przenajświętszej zdaje trzy razy w roku. Nie trzeba dodawać, że na wszystkich głównych kursach trzeba zdać egzaminy.

5. Święcenia i studia. Kodeks Prawa Kanonicznego określa również punkt, jaki kleryk musi osiągnąć w swojej edukacji przed awansem do każdego wyższego święcenia. Zasady te dotyczyły jednakowo księży diecezjalnych i zakonnych:

      • Tonsura, mniejsze święcenia. Nie przed rozpoczęciem teologii.

      • Subdiakonat. Nie wcześniej niż pod koniec trzeciego roku teologii.

      • Diakonat. Nie wcześniej niż na początku czwartego roku teologii.

      • Kapłaństwo. Dopiero w połowie czwartego roku teologii.[16]

      To było ogólne prawo Kościoła. Czasami dyspensy pozwalały na wcześniejsze nadanie subdiakonatu i diakonatu.

II. Wyświęcanie nieodpowiednich kandydatów: niedozwolone i grzeszne

      Taką jest formacja duchowa i akademicka, którą Kościół zaleca, aby zapewnić, że kandydaci do kapłaństwa zostaną właściwie osądzeni (rite probati) co do tego, czy posiadają „postępowanie moralne” i „wymaganą wiedzę”, które razem stanowią „odpowiedniość kanoniczną” (idoneitas canonica) dla święceń kapłańskich.

      Co się stanie, jeśli kandydatowi brakuje wymaganej formacji, a zatem jest kanonicznie nieodpowiedni? Prawo kościelne jest jasne:

      Po pierwsze, wyświęcenie go byłoby niedozwolone. Kanon 974 określa postępowanie moralne i wymaganą wiedzę jako warunki „dozwolonych” święceń, a my zbadaliśmy szczegółowo, co obejmuje te warunki.

      Po drugie, kanon 973 zakazuje biskupowi, pod groźbą grzechu śmiertelnego, wyświęcania kanonicznie nieodpowiedniego kandydata.

Biskup nie może udzielać święceń nikomu, jeśli nie ma pozytywnego dowodu, równego pewności moralnej, co do odpowiedniości kanonicznej kandydata; w przeciwnym razie [biskup] nie tylko grzeszy najciężej, ale także naraża się na niebezpieczeństwo współuczestnictwa w cudzej winie.[17]

      Na szczególną uwagę zasługują tu dwie rzeczy:

      • Kanon dotyczy nie tylko udzielania kapłaństwa, ale także niższych święceń diakonatu i subdiakonatu.

       • Kanon podkreśla powagę tego zakazu, stwierdzając, że jeśli biskup go złamie, „grzeszy najciężej”. Jest to jeden z nielicznych fragmentów Kodeksu, które wyraźnie wspominają o grzechu śmiertelnym jako konsekwencji naruszenia kanonu.

      Kanonista Regatillo wyjaśnia, że ​​jest to grzech „przeciwko dobru publicznemu, które jest bardzo krzywdzone przez sługi niegodne”.[18]

      I wreszcie w certyfikacie, który wystawia po święceniach, biskup wyświęcający musi przysiąc, że promowany przez niego kandydat został wcześniej należycie zbadany i „uznany za odpowiedniego” — idoneum repertum.[19]

III. Ważność święceń od nieodpowiednich biskupów

      Obszernie wykazałem gdzie indziej, że kanoniści, teologowie moralni i różne dekrety kościelne przyznają ogólne domniemanie ważności święceń i konsekracji biskupich udzielanych przez biskupów katolickich, biskupów prawosławnych i schizmatyckich biskupów starokatolickich w niektórych krajach.[20]

      Autorytety te przyjmują za pewnik, że wszyscy tacy biskupi postępują zgodnie z obrzędami przepisanymi w ich odpowiednich księgach liturgicznych, a zatem stosują istotną materię (nałożenie rąk) i formę (formuła właściwa dla każdego święcenia) wymagane do ważności święceń.

       Ale jak daleko sięga to domniemanie? Czy rozciąga się nawet na święcenia wydane przez podziemnego tradycjonalistycznego „biskupa” typu wspomnianego na początku tego artykułu — kogoś, kto sam kanonicznie nie jest odpowiedni do kapłaństwa, nie ma odpowiedniego wykształcenia kościelnego, wyświęcony doraźnie na kapłana i podniesiony do biskupstwa, może przez biskupa równie ignoranckiego i kanonicznie nieodpowiedniego?

      Wątpię, czy jakikolwiek rzymski kanonista zbadał taką kwestię w przedsoborowym podręczniku prawa kanonicznego — święcenia kapłańskie udzielone, powiedzmy, przez biskupa -hodowcę drobiu, niewyszkolonego w łacinie i teologii.

       Niemniej jednak zasada, którą należy zastosować, jest wystarczająco jasna: jeśli ktoś nie otrzymał odpowiedniego wyszkolenia, nie ma domniemania ważności sakramentów, które udziela, ponieważ może nie wiedzieć wystarczająco dużo, aby udzielać ich ważnie.

      Łatwo to wywnioskować z następujących przypadków.

A. Chrzest udzielany przez świeckiego

      Wszyscy dowiedzieliśmy się na zajęciach z katechizmu, że chociaż ksiądz jest zwyczajnym szafarzem chrztu, w nagłych wypadkach nawet świecki może ważnie udzielić sakramentu.

        Teolog moralny Merkelbach stwierdza jednak, że ważność takiego chrztu jest często podejrzana w praktyce i zaleca, aby kapłan ponownie udzielił sakramentu warunkowo, chyba że świadkowie mogą potwierdzić, co się wydarzyło, lub jeśli ktoś „całkowicie poważny… godny zaufania, ostrożny, pouczony w obrzędzie chrztu, twierdzi, że właściwie ochrzcił dziecko”.[21]

      Tak więc, podczas gdy chrzest udzielony przez szafarza zwyczajnego zawsze korzysta z domniemania ważności, domniemanie takie nie jest przyznawane, gdy jest udzielane przez inną osobę, która nie została odpowiednio przygotowana. Zamiast tego ktoś, kto wie, co jest wymagane (w tym przypadku proboszcz), musi wtedy przeprowadzić dochodzenie w celu ustalenia czy sakrament został udzielony ważnie.[22]

       Tutaj święcenia wykonane przez biskupa-hodowcę drobiu należą do tej samej kategorii, co chrzty udzielane przez ignorantów i niedoświadczonych – ich ważność nie jest domniemana, ale podejrzana.

B. Schizmatycy etiopscy

      Chociaż Kościół traktował święcenia nadawane przez większość wschodnich grup schizmatyckich jako ważne, był przynajmniej jeden wyjątek.

      Schizmatycki kler etiopski (abisyński) był powszechnie uważany za ignorancki i ledwo piśmienny; podobnie też schizmatyccy Koptowie (Egipcjanie), którzy dostarczyli Etiopczykom jedynego biskupa upoważnionego do wyświęcania kapłanów w ich kraju. Ten biskup, zwany „Abuna”, był zawsze Koptem. Nie był więc zaznajomiony z etiopskimi obrzędami i językiem liturgicznym (Ge'ez), a jego praktyką było wyświęcanie tysięcy księży naraz w jednej ceremonii.[23]

      W obliczu tego Rzym zadekretował, że każdy etiopski ksiądz, który chce się nawrócić i pełnić funkcję księdza katolickiego, musi najpierw zaświadczyć, że Abuna nałożył ręce na jego głowę i odmówił przepisane modlitwy. W przeciwnym razie musiał poddać się święceniom warunkowym.[24]

      Tak więc tam, gdzie szafarzowi święceń brakowało odpowiedniej wiedzy i nie można było na nim polegać, że wykona nakazany obrzęd we właściwy sposób, Rzym nie przyznawał żadnego ogólnego domniemania ważności i nalegał na przeprowadzenie dochodzenia w każdym konkretnym przypadku.[25]

C. Schizmatycy starokatoliccy

      Kanoniści tacy jak Beste[26] i Regatillo[27] przyznają domniemanie ważności święceń wydawanych przez biskupów starokatolickich tylko w Holandii, Niemczech i Szwajcarii. O święceniach wydanych przez niezliczonych innych biskupów starokatolickich działających (w USA, Anglii itp.) w czasie, gdy pisali, kanoniści nie mówią w ogóle nic.

      Tutaj również wydaje się, że rozróżnienie opiera się na tym, czy duchowni mieli wykształcenie kościelne. W Holandii, Niemczech i Szwajcarii od duchowieństwa starokatolickiego wymagano wykształcenia teologicznego.[28] W innych krajach starokatoliccy biskupi udzielali święceń i konsekracji bezładnie setkom niewyszkolonych kandydatów.

      Aby zademonstrować problem, jaki stwarza to dla ważności święceń udzielanych w tej drugiej grupie, wystarczy wziąć za przykład tylko jedną serię biskupów starokatolickich w USA: Mathew (konsekrowany 1908), de Landas Berghes (1913), Carfora (1916), Rogers (1942), Brown (1969).

      Podczas gdy pierwszy i trzeci biskupi w linii, Mathew i Carfora, byli odpowiednio wykształconymi katolickimi księżmi i przypuszczalnie wiedzieliby, jak właściwie udzielić sakramentu, drugi i czwarty, de Landas Berghes i Rogers, są identyfikowani odpowiednio tylko jako „wybitny austriacki szlachcic” i „murzyn z Indii Zachodnich”.[29]

      Ale poruszanie się po drugiej najbardziej złożonej ceremonii w Rycie Rzymskim – Konsekracji Biskupiej – i prawidłowe doprowadzenie istotnych części (lub nawet poznanie, czym one są) nie jest dokładnie czymś, co świecki podłapuje na cesarskim dworze Habsburgów lub na karaibskim polu trzciny cukrowej. Nie ma zatem powodu zakładać, że de Landas Berghes lub Rogers mieli jakiekolwiek pojęcie o tym, jak ważnie udzielać tego sakramentu.

      Problem ten komplikuje jeszcze jedno: same święcenia kapłańskie Rogersa były wątpliwe, co z kolei czyniło jego konsekrację biskupią wątpliwą.[30]

      Więc zanim dotrzemy do Browna w 1969 roku, nie ma możliwości ustalenia, czy jego święcenia są ważne, czy nie.

      Takie problemy napotykamy na całym świecie w przypadku święceń wywodzących się nie tylko od starokatolików,[31] ale także od nacjonalistycznych schizmatyków brazylijskich.[32] Sakramenty udzielane przez ignorantów nie mogą być uznane za ważne.

D. Żonaty biskup

      Wreszcie, prawdziwa opowieść o tym, jak niektórzy duchowni, o których mowa na początku tego artykułu, faktycznie udzielają sakramentów, zilustruje problem z założeniem, że zostali ważnie wyświęceni lub konsekrowani.

      Żonaty biskup wyświęcił innego żonatego mężczyznę na księdza, korzystając z fotokopii tradycyjnego obrzędu święceń. W fotokopii brakowało jednak strony zawierającej podstawową formę sakramentalną, którą należy odmówić, aby święcenia były ważne.

       Ponieważ ten niedoszły biskup nie miał wyszkolenia, nie miał pojęcia, że ​​coś jest nie tak. Pomyłka została wykryta tylko dlatego, że był tam obecny kapłan apostata (odpowiednio wyszkolony). Ale nie martwcie się. Ksiądz apostata „poprawił” ten błąd później, samemu nakładając ręce i recytując poprawną formę – ogłaszając, że został potajemnie konsekrowany na biskupa przez samego Piusa XII!

*     *    *    *    *

      Z powyższego jasno wynika, że ​​na tych, którym brakuje wymaganego przygotowania do kapłaństwa, nie można liczyć, że będą ważnie wyświęcać kapłanów i konsekrować biskupów. W związku z tym święcenia udzielone w podziemiu menażerii niewyszkolonych starokatolickich, brazylijskich schizmatyków lub palmariańskich hodowców drobiu, pielęgniarzy i agentów nieruchomości nie mogą korzystać z domniemania ważności.

      Dlatego w praktycznym porządku ich sakramenty należy traktować jako „całkowicie nieważne i pozbawione znaczenia”.

IV. Wykorzystywanie święceń przez osoby kanonicznie nieodpowiednie

       W latach po Soborze Watykańskim II różnym nieodpowiednim kandydatom udało się uzyskać święcenia kapłańskie od biskupów katolickich lub biskupów niekatolickich, a następnie przeszli oni do pracy w tradycjonalistycznych kaplicach.

       Zakładając, że można by w danym przypadku wykazać, że tak otrzymane święcenia były ważne, czy mimo wszystko byłoby dopuszczalne, aby taka osoba z nich korzystała, zważywszy na niedostatek tradycyjnych katolickich księży?

A. Święcenia od biskupa katolickiego

       Szczególnym celem wielu kanonów regulujących święcenia kapłańskie było uniemożliwienie biskupowi katolickiemu wyświęcenia nieodpowiedniego kandydata do kapłaństwa, nieświadomie lub świadomie, a w przypadku wyświęcenia go, uniemożliwienie takiemu człowiekowi pełnienia funkcji księdza.

      Oprócz wielu już przytoczonych rozporządzeń, inni kanonicy czynili ordynariusza diecezjalnego szafarzem właściwym święceń dla wszystkich jego poddanych (a więc strażnika przeciwko kandydatom nieodpowiednim),[33] zabronili biskupowi (pod karą suspensy) wyświęcania[34] bez odpowiedniego zezwolenia poddanych innego biskupa,[35] domagali się listów świadectwa dla każdego wyświęconego (weryfikujące studia, charakter moralny, brak przeszkód),[36] wymagali egzaminów z teologii w celu uzyskania święceń wyższych,[37] ustanowili zakazy święceń (w celu wykrycia przeszkód),[38] zabronili (z wyjątkiem po rygorystycznym dochodzeniu, a w niektórych przypadkach watykańskiej dyspensy) przyjmowania kleryków, którzy zostali zwolnieni lub nawet dobrowolnie opuścili inne seminaria lub instytuty zakonne.[39]

      Nawet gdyby nieodpowiedni kandydat mógł manewrować wokół tych barier i jakimś cudem znaleźć katolickiego biskupa na tyle łatwowiernego lub nieostrożnego, by go wyświęcił – powiedzmy, emerytowanego biskupa – inne prawa kościelne i tak zabroniłyby mu wykonywania jego nielegalnie uzyskanych święceń.

      Nie mając celebretu (dokumentu od biskupa diecezjalnego weryfikującego dobrą opinię), nie mógłby odprawiać Mszy publicznie w żadnym kościele, a nie mając także indultu do celebracji na przenośnym ołtarzu, nie mógłby też odprawiać Mszy nigdzie indziej. Nie mając uprawnień ze strony ordynariusza diecezjalnego, nie mógłby głosić kazań, dokonywać uroczystych chrztów, nieść komunii chorym, udzielać rozgrzeszenia i ostatniego namaszczenia (z wyjątkiem niebezpieczeństwa śmierci), być świadkiem ślubów, a nawet święcić różańców i szkaplerzy.

      I nie trzeba dodawać, że prawo kanoniczne wyraźnie zakazuje żonatemu mężczyźnie, któremu udało się uzyskać święcenia kapłańskie, wykonywania ich.[40]

       Jednym słowem, prawo kościelne zakazywałoby księdzu kanonicznie nieodpowiedniemu wykonywania prawie wszystkich czynności kapłańskich, ponieważ tylko kapłan, który otrzymał wymaganą formację seminaryjną, był upoważniony do ich wykonywania.

      Jeśli nie dostąpiłeś kapłaństwa przez tę bramę, w ogóle nie funkcjonowałeś – i to jest standard, który należy zastosować do kanonicznie nieodpowiedniego duchowieństwa tradycjonalistycznego, któremu udało się otrzymać święcenia kapłańskie od katolickiego biskupa.

      Żadnego przygotowania kapłańskiego, żadnej pracy kapłańskiej.

B. Święcenia od schizmatyka

       W nielicznych przypadkach od czasu Vaticanum II mamy do czynienia z tradycyjnym katolikiem, który otrzymuje święcenia, a nawet konsekracje biskupie od niekatolickiego biskupa (na przykład starokatolickiego lub brazylijskiego schizmatyka), a następnie zaczyna posługiwać tradycyjnym katolikom. W niektórych przypadkach czyni wyznanie wiary i odrzeka się błędu (abiuracja), próbując naprawić anomalię otrzymania święceń od schizmatyka.

       Jak zauważyłem w innym miejscu, otrzymanie w ten sposób święceń samo w sobie nie pociąga za sobą ekskomuniki, a tym bardziej ekskomuniki, która automatycznie „zaraża” niczego niepodejrzewających świeckich związanych z tak wyświęconą osobą.

      To powiedziawszy, chociaż jeden tradycjonalistyczny pisarz nazywa takie święcenia „zmatowionym złotem”, prawidłowy przymiotnik to „skradzionym”. Święcenia kapłańskie są własnością Kościoła, którego prawo zabrania kanonicznie nieodpowiednim do ich przyjmowania lub wykonywania.

       Podczas gdy Kościół zwykle pozwalał tym, którzy zostali wychowani i wyświęceni w schizmie, na wykonywanie swoich święceń, gdy zrzekli się i zostali przyjęci do Kościoła, to katolikowi, który wyszedł poza Kościół, aby otrzymać święcenia kapłańskie – nawet jeśli ich ważność była pewna – nie było dozwolone wykonywanie ich, nawet jeśli odpokutował swoje działania.

       W 1709 r. postawiono Stolicy Apostolskiej następujące pytanie dotyczące przyjmowania święceń od schizmatyka:

„Ponieważ istnieje potrzeba, aby księża służyli ormiańsko-katolickim kościołom zarówno w Aspaan, jak i Giulfie, gdzie nie ma biskupów ormiańsko-katolickich, czy wolno wysłać kogoś, aby został wyświęcony i otrzymał święcenia kapłańskie od jednego ze schizmatyckich i heretyckich biskupów?”

      Święte Oficjum odpowiedziało: „Nie jest to w żaden sposób dozwolone, a wyświęceni przez takich biskupów są nieregularni i zawieszeni w wykonywaniu święceń”.[41]

       Taka była również praktyka Kościoła w nowszej sprawie René Villatte (1854–1929).

      Vilatte, który porzucił kilka katolickich seminariów i wspólnot religijnych, został wyświęcony na księdza w 1885 przez szwajcarskiego starokatolickiego biskupa Berna, a następnie (jak się mówi) konsekrowany na biskupa w 1892 przez syryjsko-jakobickich schizmatyków na Cejlonie (Sri Lanka). Ten chaotyczny jegomość konsekrował co najmniej siedmiu biskupów w latach 1898-1929; nikt nie wie, ilu kapłanów wyświęcił.[42]

      W 1925 złożył formalną deklarację skruchy przed nuncjuszem papieskim w Paryżu, został ponownie przyjęty do Kościoła i pozwolono mu mieszkać na emeryturze w opactwie cystersów Pont-Colbert w Wersalu.

      Chociaż nie mogło być wątpliwości co do ważności jego święceń kapłańskich, Vilatte nie mógł wykonywać święceń, które otrzymał poza Kościołem. Był traktowany jak świecki.[43]

      Jest to zasada, którą należy zastosować do chcącego być tradycyjnym katolickim księdzem lub biskupem, który otrzymał święcenia kapłańskie lub konsekrację biskupią od schizmatyków. Jego święcenia – nawet jeśli mógłby udowodnić ich słuszność ponad wszelką wątpliwość – są „kradzione”. Nie wolno mu z nich korzystać, a tym samym czerpać korzyści z kradzieży.

V. Zarzuty i wykręty

      Oto różne zarzuty, które słyszałem wobec powyższego, wraz z moimi odpowiedziami:

1. Prywatna nauka. Mogę studiować samodzielnie w domu, a potem znaleźć biskupa, który by mnie wyświęcił.

      „Studia teologiczne muszą odbywać się nie prywatnie, ale w szkołach powołanych do tego celu według przepisowego toku studiów, określonego w kan. 1365”.[44]

      A prawo nakazuje, że musisz mieszkać w seminarium: „Obowiązek dotyczący studiów teologicznych wymaga nie tylko studiowania w seminarium, ale faktycznego zamieszkania, a obowiązek ten jest poważny”.[45]

      Celem tego prawa nie jest jedynie zapewnienie właściwej formacji akademickiej. W seminarium przełożeni będą obserwować, kształtować i oceniać charakter i zachowanie kleryka — co jest bardzo trudne, jeśli nie żyje z nimi we wspólnocie.

      Co więcej, teologia to nie tylko jakiś rodzaj zaawansowanego kursu katechizmu, ale rzeczywista nauka. Potrzebujesz wykwalifikowanych nauczycieli, którzy wyjaśnią materiał i przetestują cię w nim.

2. Pius XII. Papież Pius XII nie poszedł do seminarium, lecz uczył się samodzielnie w domu, a następnie został wyświęcony. Jeśli on tak zrobił, każdy może tak zrobić.

      Nieprawda. Pius XII z powodu złego stanu zdrowia otrzymał specjalne pozwolenie od kardynała wikariusza Rzymu na mieszkanie w domu podczas studiów kapłańskich.

       Jest to zgodne z wyjątkiem dopuszczonym przez Kanon 972.1, pozwalającym ordynariuszowi zwolnić kleryka z obowiązku przebywania w seminarium „w szczególnym przypadku i z ważnej przyczyny”.[46]

      Młody Pacelli nie „uczył się sam”. Chociaż mieszkał w domu, uczęszczał na zajęcia na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim, studiował filozofię, łacinę i grekę na Uniwersytecie Sapienza oraz teologię w Papieskim Ateneum św. Apolinarego, gdzie uzyskał licencjat z teologii summa cum laude.

3. Kanony niemające zastosowania. Ze względu na sytuację w Kościele nie obowiązują już kanony nakazujące kapłanom długą formację duchową i akademicką.

      Również nieprawda. Kanoniści, tacy jak Cicognani[47] i Bouscaren-Ellis,[48] określają konkretne kryteria, kiedy prawo kościelne ustaje. Komentatorzy zgadzają się, że samoistne ustanie prawa kościelnego następuje tylko wtedy, gdy staje się ono bezużyteczne, szkodliwe lub nierozsądne.

      W świetle wielu papieskich oświadczeń o poważnym obowiązku wyświęcania tylko tych, którzy są właściwie uformowani, nikt nie może wytoczyć takiej sprawy przeciwko cytowanym powyżej prawom.

      Nie można też powoływać się tutaj na epikeię lub słuszność, ponieważ musi to być regulowane przez to, co moraliści nazywają gnomé, rodzaj dojrzałej roztropności w osądzie.[49] Papieże, jak widzieliśmy, wielokrotnie ostrzegali, że wyświęcanie kanonicznie nieodpowiednich jest nieroztropne i niebezpieczne.

4. Potrzeba kapłanów. Żyjemy w niezwykłych czasach. Naszą największą potrzebą jest posiadanie większej liczby księży do odprawiania tradycyjnej Mszy. I co z tego, że nie mają odpowiedniego wyszkolenia? Liczy się tylko to, że mamy Mszę.

      Najpierw posłuchajcie Piusa XI: „Wtedy to wyjaśniliśmy, że lepiej jest, by znalazł się choćby jeden tylko kapłan, ale dobrze do świętego posłannictwa swego przygotowany, niż wielu, ale mało albo wcale nieprzygotowanych. W tych sprawach nie może Kościół niczego zaniedbać, żeby nie potrzebował płakać z powodu własnych kapłanów”.[50]

      Następnie św. Tomasza: „Bóg nigdy nie opuszcza swojego Kościoła; i tak liczba księży będzie zawsze wystarczająca dla potrzeb wiernych, pod warunkiem, że awansuje się godnych, a niegodnych odsyła... Gdyby kiedykolwiek utrzymanie obecnej liczby stało się niemożliwe, lepiej mieć kilku dobrych księży niż mnóstwo złych”.[51]

5. „Moje powołanie”. Tradycyjny katolik, który wytrwale chce być księdzem, mimo że został odrzucony przez różne tradycjonalistyczne seminaria i nie otrzymał odpowiedniego szkolenia, byłby jednak usprawiedliwiony w uzyskaniu święceń.

       Taka osoba to powracający „typ” zarówno w historii ruchu starokatolickiego, jak i w niektórych współczesnych kręgach tradycjonalistycznych. Jest katolikiem, który chce być księdzem, ale przełożeni różnych seminariów i zakonni wielokrotnie powtarzają mu, że nie nadaje się do kapłaństwa ze względów intelektualnych, duchowych, moralnych czy psychologicznych.

       Zamiast zaakceptować ich osąd, postanawia, że ​​wie lepiej, więc namawia emerytowanego biskupa katolickiego, by go wyświęcił, albo idzie do schizmatyka, który nie tylko go wyświęca, ale nawet czyni go biskupem. Bez zamieszania, bez potrzeby spędzania lat w seminarium, gdzie byłby sprawdzany i oceniany w kierunku „pozytywnego dowodu prawości” i „wymaganej wiedzy”.

       Przyszłemu księdzu nigdy nie przychodzi na myśl, że jego czyn świadczy o tym, że brakuje mu cnót (roztropności, pokory itp.) lub wiedzy (o prawie kościelnym itp.), które powinien posiadać kandydat do święceń.

       Innymi słowy, sam fakt otrzymania w ten sposób święceń potwierdza to, co powiedzieli mu wcześniej przełożeni: nie ma powołania i nie jest odpowiedni do kapłaństwa.

6. Złe wyniki. Wielu księży wyprodukowanych przez stary system przed Vaticanum II okazało się złymi, podobnie jak wielu księży wyprodukowanych przez tradycjonalistyczne seminaria po Vaticanum II. Po co upierać się przy przechodzeniu przez te wszystkie problemy?

      Powodem w obu przypadkach jest upadła natura ludzka. Kapłani, którzy zostali dobrze przygotowani, mogą jednak popaść w grzech lub porzucić wiarę. Takie upadki jednostek nie dyskredytują systemu ustanowionego przez Sobór Trydencki i przepisanego przez prawo kanoniczne.

       Jak każdy rodzic wie, można wiernie i konsekwentnie zapewnić dzieciom wszelkie właściwe wychowanie religijne i moralne wymagane w podręcznikach dla katolickich rodziców, ale dziecko jako dorosły może nadal zdecydować się zboczyć z drogi. Jednak ważne dla własnego zbawienia rodzica jest to, że spełnił swój obowiązek.

7. Jesteśmy mnichami kontemplacyjnymi. Jesteśmy mnichami, więc nie potrzebujemy całego tego rygorystycznego akademickiego szkolenia z łaciny, filozofii i teologii przed święceniami. Poza tym dążenia intelektualne i spory sprawiają, że księża są światowi i dumni. Naszym jedynym zainteresowaniem jest kontemplacja.

       Może to brzmieć wiarygodnie dla świeckich, a nawet dla niektórych księży, ale jako były mnich cysters nie kupuję tego.

      Opactwo, do którego wszedłem i inne, do którego zostałem później posłany, były domami kontemplacyjnymi, w których obowiązywały surowe reguły zakonne. Niemniej jednak od mnichów z obu tych opactw zawsze wymagano, aby przed święceniami otrzymali taką samą formację akademicką, jaką otrzymywali inni księża.

      Pius XI powiedział ponadto, że te studia wam potrzebne: „Głównym celem tego Listu jest napominanie zakonników, czy to już wyświęconych, czy przygotowujących się do przyjęcia do kapłaństwa, do wytrwałego studiowania świętych nauk; jeśli nie są dogłębnie obeznani z tymi przedmiotami, nie będą zdolni do należytego wypełniania obowiązków swego powołania”.[52]

      Znowu według Piusa XI — nie można grać kartą kontemplacyjną, aby usprawiedliwić ignorancję: „Błędem dla nich [tych, którzy prowadzą kontemplacyjne życie w klasztorze] jest myślenie, że jeśli studia teologiczne zostały zaniedbane przed święceniami lub później porzucone z łatwością mogą mieszkać na wyżynach i być wywyższeni do wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem, chociaż brakuje im tej obfitej wiedzy o Bogu i o tajemnicach wiary, która wywodzi się z tej świętej nauki”.[53]

8. Za dużo pracy. Zapewnienie wszystkich tradycyjnie wymaganych szkoleń akademickich jest niemożliwe. Nie ma wystarczającej liczby profesorów i księży, aby wykonać całą tę pracę.

       Prowadzenie zajęć z łaciny, filozofii i teologii to jest dużo pracy.

       Ale w naszych czasach możliwe jest zapewnienie seminarzystom pełnej formacji akademickiej, która wystarczy do ich pracy kapłańskiej.

       Istnieje wiele doskonałych podstawowych podręczników seminaryjnych, które obejmują wszystkie niezbędne podstawy do wymaganych kursów. Dużo czasu i samodyscypliny zajmuje nauczycielowi przygotowanie zajęć na podstawie tych podręczników, a studentowi przyswojenie zawartego w nich materiału.

       Wysiłek wymagany do zorganizowania i nadzorowania tego jest tego wart — ponieważ daje odpowiednio ukształtowanego księdza, godnego swego powołania.

9. Jałowa polemika. Angażujesz się w jałowe polemiki intelektualne, które nas nie interesują. Twoje komentarze są nieżyczliwe, nieduchowe i dzielące. Jako ksiądz powinieneś zachować je dla siebie. Jesteś jak faryzeusz, który chełpliwie uważa się za kogoś wyjątkowego, przewyższającego szeregi niegodnych tego świata!

       Oto Pius XI, który jest odpowiedzialny za wypowiedzenie się przeciwko źle wyszkolonemu duchowieństwu: „Z jakim drżeniem, Czcigodni Bracia, musielibyśmy kiedyś zdawać sprawę “Księciu pasterzy” i najwyższemu Biskupów dusz, gdybyśmy opieszałym pasterzom i niedoświadczonym nauczycielom oddali pieczę nad ludem!”.[54]

VI. Podsumowanie i wnioski

       Możemy podsumować powyższe w następujący sposób:

       (1) Prawo kościelne wymaga, aby każdy wyświęcony na kapłana posiadał odpowiedniość kanoniczną (idoneitas canonica).

       Dwa główne kryteria określające kanoniczną odpowiedniość kandydata do święceń to (a) cnotliwe postępowanie (mores congruentes) i (b) wymagana wiedza (debita scientia).

       System seminaryjny ustanowiony przez Sobór Trydencki i przepisany przez prawo kanoniczne zapewnia kandydatom do święceń odpowiednią formację duchową (poprzez regułę seminaryjną, plan dnia, regularne kierownictwo duchowe, obserwację i korektę oraz ocenę wydziału) oraz wymagane wykształcenie kościelne (znajomość i rozumienie łaciny, 2 lata filozofii, 4 lata teologii). System trydencki zapewnia, że ​​święci są „właściwie osądzeni” (rite probati) przez długi czas zarówno na podstawie ich postępowania, jak i wiedzy, i dlatego rzeczywiście są kanonicznie odpowiedni do święceń.

       Ustawodawstwo i deklaracje papieskie wielokrotnie ostrzegają, że te wymagania są poważnymi obowiązkami, a ich ignorowanie zagraża duszom wiernych.

       Kandydat, który nie został „właściwie osądzony” zgodnie z przepisami prawa co do jego cnót i wiedzy, jest kanonicznie nieodpowiedni do kapłaństwa.

       (2) Biskup, który wydaje święcenia wyższe kanonicznie nieodpowiedniemu kandydatowi, popełnia grzech śmiertelny. (Kanon 973.)

       (3) Święcenia udzielone przez kanonicznie nieodpowiedniego biskupa – takiego, któremu, jak wśród starokatolików, brazylijskich schizmatyków, hierarchii Palmar de Troya i innych, brakowało wymaganego wykształcenia seminaryjnego – nie cieszą się domniemaniem ważności. W praktyce zatem święcenia biskupie lub kapłańskie wywodzące się od takich biskupów należy traktować jako nieważne.

       (4) Nawet jeśli w konkretnym przypadku kanonicznie nieodpowiedni kandydat mógłby udowodnić, że jego święcenia kapłańskie lub konsekracja biskupia były z pewnością ważne, nadal miałby zakaz wykonywania tak otrzymanych święceń, niezależnie od tego, czy zostały mu udzielone przez katolickiego czy schizmatyckiego prałata.

*     *    *    *    *

       Prawo i tradycja Kościoła wymagają więc, aby przed otrzymaniem godności święceń, jego szafarze byli formowani i sprawdzani pod względem cnót i wiedzy, a nieodpowiedni byli wykluczeni.

       Ksiądz lub biskup nieodpowiedni kanonicznie, chociaż może być ważnie wyświęcony, hańbi kapłaństwo katolickie i zagraża zbawieniu dusz za każdym razem, gdy wstępuje do ołtarza, wchodzi do konfesjonału lub – co gorsza – zakłada mitrę i udziela święceń kapłańskich większej liczbie ignorantów i nieodpowiednich kandydatów.

       Godność kapłaństwa Chrystusa i ogólne dobro Kościoła wymagają, aby tradycyjni katoliccy świeccy odmawiali posług sakramentalnych od tych ludzi i nie wspierali ich apostolatu. Postępowanie w inny sposób nadaje wiarygodność i szacunek temu, co zasługuje jedynie na pogardę i potępienie, jak wynika z przerażających słów papieża Piusa XI:

Każdy, kto podejmuje świętą posługę bez przygotowania lub kompetencji, powinien drżeć o własny los, gdyż Pan nie pozwoli, by jego ignorancja pozostała bezkarna; to Pan wypowiedział straszliwe ostrzeżenie: „Ponieważ ty odrzuciłeś umiejętność, odrzucę cię, abyś mi w kapłaństwie nie służył”. (Oz 4:6)

        Jeśli sam Pan odrzuci nieodpowiednich, tradycyjni katoliccy świeccy nie mogą zrobić nic innego – ponieważ jedynym typem osoby nadającej się do sprawowania Mszy Trydenckiej jest prawdziwy kapłan trydencki.

(Monografia 2003)

Bibliografia

ABBO, J & J. Hannon. The Sacred Canons. St. Louis: Herder 1957.

ACTA APOSTOLICAE SEDIS, Commentarium Officiale, Rzym, 1909–. (AAS).

ANSON, P. Bishops at Large. Londyn: Faber 1964.

BAUMGARTEN, P. “Old Catholics,” Catholic Encyclopedia (Nowy Jork: Appleton 1913) 11:235–6.

BESTE, U. Introductio In Codicem. Collegeville MN: St. John’s 1946.

BOUSCAREN SJ, T. & A. Ellis SJ. Canon Law: A Text and Commentary. Milwaukee: Bruce 1946. 2 tomy.

CEKADA, A. “The Validity of the Thuc Consecrations,” Sacerdotium 3 (Wiosna 1992) 1–34. Dostępne na www.traditionalmass.org.

“Warning on the Old Catholics,” The Roman Catholic (1980).

CICOGNANI, A. Canon Law, 2gie wydanie poprawione, tłum. Joseph M. O’Hara. Westminster MD: Newman 1934.

CODE OF CANON LAW. 1917. [Kodeks Prawa Kanonicznego 1917]

COLLECTANEA S.C. de Propaganda Fide: 1602–1906 (Rzym: Polyglot 1907). 2 tomy.

FORTESCUE, A. The Lesser Eastern Churches. Londyn: CTS 1913.

GASPARRI, P. Tractatus Canonicus de Sacra Ordinatione. Paryż: Delhomme 1893.

MERKELBACH OP, B. Summa Theologiae Moralis, 8me wyd. Montreal: Desclée 1949. 3 tomy.

OCHOA, X. ed. Leges Ecclesiae post Codicem. Rzym:1969. 4 tomy.

PIETRZYK, S. A Practical Formulary in Accordance with the Code of Canon Law. Little Rock: Pioneer 1949,

PIUS X. Motu proprio Sacrorum Antistitum, 1 Wrzesień 1910, AAS 2 (1910), 655ff

PIUS XI. Encyklika Ad Catholici Sacerdotii, 20 Grudzień 1935, AAS 28 (1936), 5ff.

List apostolski Officium Omnium Ecclesiarum, 1 sierpień 1922. AAS 14 (1922), 449ff.

List apostolski Unigenitus Dei Filius, 19 Marzec 1924, AAS 16 (1924), 137. 133ff.

PIUS XII. Discorsi e Radiomessagi di sua Santità Pio XII. Watykan: 1952. 16 tomów.

Przemówienie Magis Quam, 23 wrzesień 1951. W Discorsi, 13:255–9.

Napomnienie wszystkich kapłanów Menti Nostrae, 23 wrzesień 1950, AAS 42 (1950), 657ff.

PRÜMMER OP, D. Manuale Theologiae Moralis, 10te wyd. Barcelona: Herder 1946. 3 tomy.

SC Zakony & SC Seminaria. Dekret Consiliis Initis, 25 lipiec 1941, AAS 33 (1941), 371.

SC Seminaria. List do Abp. Toledo, 8 Maj 1945.

List do Wikariusza Generalnego Kolonii, Rispondiamo, 12 styczeń 1950, w Ochoa 2:2727-8.

“Schismatical Movements among Catholics,” American Ecclesiastical Review 21 (lipiec 1899), 1–13

ŚWIĘTE OFICJUM. Dekret Bisognando, 21 Listopad 1709, 278, w Collectanea S.C.P.F

Odpowiedź Ordinatio Presbyteri, 10 Kwiecień 1704, w Gasparri, 1057.

WERNZ SJ, F. & P. Vidal SJ. Ius Canonicum. Rzym: Gregorian 1934. 8 tomów.

Tłumaczenie polskie za:

http://www.traditionalmass.org/images/articles/UntrainedUnTrid.pdf

Odpowiedzialny za tłumaczenie: Król Krzysztof, luty 2022

[1] Grupa schizmatyckich ciał związanych z XVII-wiecznymi Jansenistami z Utrechtu, lub z XIX-wiecznymi liberałami, którzy odrzucili papieską nieomylność. Aby uzyskać przegląd, zob. A. Cekada, “Warning on the Old Catholics,” The Roman Catholic (1980).

[2] Założony w 1945 roku przez biskupa Carlosa Duarte Costa (1888–1961), byłego biskupa Bocatú w Brazylii, ekskomunikowanego za atakowanie autorytetu papieża. Był to ruch liberalny, który ustanowił liturgię w języku narodowym i zniósł celibat księży oraz spowiedź uszną.

[3] Antysoborowy (po Vaticanum II) hiszpański ruch objawień założony przez widzącego Clemente Domingueza. W 1976 kilku biskupów grupy zostało konsekrowanych przez byłego arcybiskupa Hué, ks. Ngô-dinh-Thuca (1897-1984), który później odrzucił Palmar. Księża tradycjonalistyczni, których Mgr Thuc konsekrował na biskupów w 1981 r., ks. M.L. Guérard des Lauriers OP, Moises Carmona Rivera i Adolfo Zamora Hernandez byli sedewakantystami, którzy nie mieli żadnego związku z Palmar.

[4] “Mores ordini recipiendo congruentes,” “debita scientia.” Kanon wymienia pięć innych wymagań, które są łatwe do zweryfikowania: Bierzmowanie, wiek kanoniczny, przyjęcie niższych święceń, przestrzeganie odstępów czasowych (przerwy) między święceniami oraz tytuł kanoniczny dla święceń wyższych.

[5] F. Wernz SJ & P. Vidal SJ, Ius Canonicum (Rzym: Gregorian 1934), 4:218.

[6] Kanon 972.1. “Curandum ut ad sacros ordines adspirantes inde a teneris annis in Seminario recipiantur; sed omnes ibidem commorari tenentur saltem per integrum sacra theologiae curriculum.” Przedyskutuję jeden wyjątek poniżej.

[7] E.F. Regatillo SJ, Jus Sacramentarium, 2gie wyd. (Santander: Sal Terrae 1949) 912.

[8] Encyklika Ad Catholici Sacerdotii, 20 grudzień 1935, AAS 28 (1936), 42–3. Kanon 973.3 używa języka niemal identycznego z cytatem ze św. Alfonsa.

[9] Motu proprio Sacrorum Antistitum, 1 Wrzesień 1910, AAS 2 (1910), 666, 667–8.

[10] List Apostolski Unigenitus Dei Filius, 19 Marzec 1924, AAS 16 (1924), 137.

[11] Menti Nostrae, 23 Wrzesień 1950, AAS 42 (1950), 688, 689.

[12] Zob. Kanon 1364.

[13] Kanon 1365.1–2. “§1. In philosophiam rationalem cum affinibus disciplinis alumni per integrum saltem biennium incumbant. §2. Cursus theologicus saltem integro quadriennio contineantur, et, praeter theologiam dogmaticam et moralem, complecti praesertim debet studium sacrae Scripturae, historiae ecclesiasticae, juris canonici, liturgiae, sacrae eloquentiae et cantus ecclesiastici. § 3. Habeantur etiam lectiones de theologia pastorali, additis practicis exercitationibus praesertim de ratione tradendi pueris aliisve catechismum, audiendi confessiones, visitandi infirmos, assistendi moribundis.”

[14] List Apostolski Officium Omnium Ecclesiarum, 1 Sierpień 1922, AAS 14 (1922), 453–4.

[15] Przemówienie Magis Quam, 23 Wrzesień 1951, w Discorsi e Radiomessagi di sua Santità Pio XII (Watykan: 1952) 13:258. “…reputandus est lamentabili mentis laborare squalore.”

[16] Kanon 976.1-2. “Nemo sive saecularis sive religiosus ad primam tonsuram promoveatur ante inceptum cursum theologicam. Firmo praescripto can. 975, subdiaconatus ne conferatur, nisi exeunte tertio cursus theologici anno; diaconatus, nisi incepto quarto anno; presbyteratus, nisi post medietatem eiusdem quarti anni.”

[17] Kanon 973.3. “Episcopus sacros ordines nemini conferat quin ex positivis argumentis moraliter certus sit de ejus canonica idoneitate; secus non solum gravissime peccat, sed etiam periculo sese committit alienis communicandi peccatis.” Moje podkreślenie.

[18] Jus Sacramentarium, 919.

[19] Zob. S. Pietrzyk, A Practical Formulary in Accordance with the Code of Canon Law (Little Rock: Pioneer 1949), 168. W alternatywnej formule biskup zaświadcza, że kandydat spełnił wszystkie wymagania nakazane przez Trydent i Kodeks.

[20] “The Validity of the Thuc Consecrations,” Sacerdotium 3 (Wiosna 1992) 20–1.

[21] B. Merkelbach, Summa Theologiae Moralis, 8sme wyd. (Montreal: Desclée 1949) 3:165. “…persona omnino seria, etiam mera obstetrix, quae sit fide digna, circumspecta, et in ritu baptizandi instructa…”

[22] Seria pytań w Merkelbach 3:141.

[23] Zob. A. Fortescue, The Lesser Eastern Churches (Londyn: CTS 1913) 308ff.

[24] Święta Inkwizycja Rzymska, Odpowiedź Ordinatio Presbyteri, 10 kwietnia 1704, w P. Gasparri, Tractatus Canonicus de Sacra Ordinatione (Paryż: Delhomme 1893) 1057. Ta odpowiedź obala również argument Bractwa Św. Piusa V, że księża katoliccy konsekrowani na biskupów przez abp. Thuca w 1981 roku nie mogli poświadczyć faktu własnych konsekracji. Jeśli wypowiedzi ignoranckich Afrykanów o swoich święceniach (niektórzy zupełnie nadzy, gdy byli wyświęcani [Fortescue, 311n]) były wystarczającym dowodem dla Rzymu, nie powinno być problemu z przyjęciem słowa dominikańskiego teologa (bp. Guérarda) lub profesora seminarium i proboszcza (biskup Carmona), który stwierdza, że został należycie wyświęcony na biskupa.

[25] Odpowiedź Inkwizycji (supra) zawiera pytania, które należy zadać w każdym przypadku.

[26] U. Beste, Introductio in Codicem (Collegeville MN: St. John’s 1946), 951.

[27] Jus Sacramentarium, 878.

[28] Holenderscy starokatolicy studiowali w swojej szkole teologicznej w Utrechcie lub na uniwersytecie, Niemcy w szkole teologicznej w Bonn, a Szwajcarzy na Uniwersytecie w Bernie. P. Baumgarten, „Starokatolicy”, Catholic Encyclopedia (Nowy Jork: Appleton 1913) 11:235–6. Grupy te były również zorganizowane i nieco scentralizowane. Konsekrowali ograniczoną liczbę biskupów, prowadzili odpowiednie zapisy, przestrzegali starych obrzędów święceń i mieli jasne linie sukcesji.

[29] P. Anson, Bishops at Large (Londyn: Faber 1964) 189, 433.

[30] Wydaje się, że został wyświęcony na kapłana w sukcesji Vilatte (Anson, 433), którego ważność była niepewna. Według większości teologów święcenia kapłańskie są wymagane do ważnego przyjęcia święceń biskupich.

[31] Apologeci ważności święceń starokatolickich w Stanach Zjednoczonych niezmiennie starają się poprzeć swoją tezę, przytaczając tę samą grupę opublikowanych wypowiedzi różnych autorów katolickich. Z jednym jednak wyjątkiem, wypowiedzi te pojawiały się nie w pracach teologicznych, ale w popularnych (różne słowniki religijne dla świeckich, przeglądy sekt niekatolickich itp.) lub odnoszą się do organów starokatolickich w Europie, o święceniach których nie ma sporu. Jeden artykuł cytowany z czasopisma naukowego („Schismatical Movements between Catholics”, American Ecclesiastical Review 21 [lipiec 1899], str. 2–3) pochodzi z fragmentu dotyczącego konkretnej kwestii święceń kapłańskich René Vilatte, których nie można kwestionować. Cytowany fragment nie dowodzi niczego o późniejszych starokatolickich konsekracjach biskupich w USA, które były partactwem typu opisanego powyżej.

[32] Wśród tych biskupów spotykamy na przykład handlarza szatami, który był dwukrotnie więziony za oszustwo i kogoś, kto dwa razy odpadł z seminarium, a kto od 1961 r. przebijał się przez co najmniej trzy różne nacjonalistyczne starokatolickie i wschodnie sekty.

[33] Kanon 955.1. Taka była zasada dla duchowieństwa świeckiego. W przypadku zakonników zastosowano nieco inną procedurę, ale efekt był ten sam.

[34] Kanon 2373.

[35] Kanony 955–963.

[36] Kanon 993. Znowu nieco inna reguła dotyczy zakonników.

[37] Kanony 996-7.

[38] Kanony 998–1000.

[39] Kanon 1363.3. SC Religious & SC Seminaries, Dekret Consiliis Initis, 25 lipiec 1941, AAS 33 (1941), 371. SC Seminaries, List do Abp. Toledo, 8 Maj 1945. SC Seminaries List do Wikariusza Generalnego Kolonii, Rispondiamo, 12 styczeń 1950, Ochoa, Leges Ecclesiae post Codicem (Rzym:1969) 2:2727-8.

[40] Kanon 132.3. “Conjugatus qui sine dispensatione apostolica ordines majores, licet bona fide, suscepit, ab eorunem ordinum exercitio prohibetur.”

[41] Święte Oficjum, Dekret Bisognando, 21 listopad 1709, 278, w Collectanea S.C. de Propaganda Fide: 1602–1906 (Rzym: Polyglot 1907) 1:92.. “Bisognando qualche ministro per servizio delle chiese degli armeni cattolici, tanto in Aspaan quanto in Giulfa, per non esservi vescovi armeni cattolici, si mandano ad ordinare ed a prender gli ordini sacri da qualcuno dei vescovi scismatici ed eretici. R. Nullo modo licere; et ordinati ab hujusmodi Episcopis sunt irregulares, ac suspensi ab exercitio Ordinum.” Wymienione miasta leżą w obecnym Iranie.

[42] Zob. Anson, 91–129.

[43] Anson, 126-8. Jeśli chodzi o jego święcenia biskupie, bp Chaptal, biskup pomocniczy Paryża, powiedział, że kardynał Merry del Val nie uważał święceń i konsekracji Vilatte za ważne, ponieważ zostały tak „skomercjalizowane”. Anson, 128. Ks. Joseph van Grevenbroek, opat cysterskiego opactwa w Spring Bank, gdzie byłem kiedyś nowicjuszem, był młodym księdzem w Pont-Colbert, kiedy Vilatte jeszcze żył i powiedział nam, że opat Pont-Colbert, ks. Janssens próbował zmusić kardynała Merry del Vala do wydania oświadczenia o ważności konsekracji biskupich Vilatte. Kardynał odpowiedział: „Nigdy nie wydamy decyzji”.

[44] Kanon 976.3 “Cursus theologicus peractus esse debet non privatim, sed in scholis ad id institutis secundum studiorum rationem can. 1365 determinatam.”

[45] J. Abbo & J. Hannon, The Sacred Canons (St. Louis: Herder 1957) 2:972.

[46] “in casis particularibus, gravi de causa.”

[47] Canon Law, 2gie popr. wyd., tłum. Joseph M. O’Hara (Westminster MD: Newman 1934), 625.

[48] T. Bouscaren & A. Ellis, Canon Law: A Text and Commentary (Milwaukee: Bruce 1946), 35.

[49] Zob. D. Prümmer, Manuale Theologiae Moralis, 10te wyd. (Barcelona: Herder 1946) 1:231, 634.

[50] Ad Catholici Sacerdotii, loc. cit., 44. Moje podkreślenie.

[51] Sum. Theol. Suppl., 36.4.1. Moje podkreślenie.

[52] Unigenitusque Dei Filius, loc. cit., 136–7

[53] Ibid. 137.

[54] Ad Catholici Sacerdotii, 44. Ostatnia część frazy jest nie tylko bardziej dosadna po łacinie, ale także bardzo sprytnie wyważona: „…rectoribus inertis imperitisque magistris…”

ZA: https://novusordo-pl.blogspot.com/2022/02/x-anthony-cekada-niewyszkoleni-i.html?

27 komentarzy:

  1. Doskonały tekst. Warto pamiętać, że autor był profesorem seminaryjnym, związanym całe swoje życie akademickie z jedną instytucją, którą współtworzył wg. zasad opisanych w zamieszczonej tutaj pracy, zwłaszcza w ostatnich tygodniach, kiedy dzieło to oraz główny jego fundator były niejednokrotnie, niesłusznie i niesprawiedliwie, dyskredytowane. Ale powyższy tekst jest również bardzo ważny z powodu pojawiającego się ostatnio również w naszym kraju wysypu tzw. księży tradycjonalistów, którzy nie mają żadnej katolickiej formacji seminaryjnej, byli wyświęceni po nowemu, od lat symulują odprawianie Mszy i sakramentów, a poszedłszy po rozum do głowy uzyskali lub aspirują do uzyskania katolickich święceń. W świetle pracy x Antoniego nie należy ani wspierać, ani rekomendować takich osób, gdyż ich wpływ na dusze może być i w wielu przypadkach będzie katastrofalny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto pamiętać również, że autor jako kapłan i duszpasterz związany był przez prawie całe swoje życie kapłańskie również z jedną instytucją, którą współtworzył wraz z niedawno zmarłym Biskupem. Również to dzieło oraz główny jego fundator były w ciągu ostatnich miesięcy niejednokrotnie, niesłusznie i niesprawiedliwie, dyskredytowane. Niestety, tak się złożyło, że ataki te dochodziły nie z zewnątrz, jak można by się spodziewać, ale właśnie od najbliższych dawnych współpracowników śp. x. A. Cekady, i śp. x. Bpa D. Dolana. Myślę że najbardziej wymownym przykładem niech będzie nieobecność tych czcigodnych xięży i biskupów na pogrzebie niedawno zmarłego, a także, artykuł w najnowszym numerze biuletynu tejże akademickiej instytucji, w której x. Cekada był profesorem, i to pisany przez samego jej Rektora, w którym to autor całą winę za obecną sytuację zwala na swego zmarłego współbrata w biskupstwie, a we własną pierś się uderzyć nie potrafi. No cóż, prawda, w takich sytuacjach, które są czysto ludzkim konfliktem, zazwyczaj leży gdzieś pośrodku, podobnie jak wina i odpowiedzialność, a zwalanie całej winy za tą przykrą sytuację, wyłącznie na jedną ze stron konfliktu jest po prostu moralnie nieuczciwe i naganne. "Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień".

      Usuń
    2. A czemu winny jest bp Sanborn? Bo jak rozumiem bpowi Sanbornowi, chodzi o to że śp. bp Dolan zaatakował tezę: "Novus Ordo to ośmiornica, a Teza jest jedną z jej macek".

      Usuń
    3. Bp. Sanborn, z tego co mi wiadomo, zaczął wymagać od kleryków seminarium, aby uczyli się tezy z Cassiciacum jako elementu programu nauczania, obecnego na egzaminach. Nie był to co prawda obowiązek przyjęcia tej tezy, ale musieli ją studiować, jakby była integralnym elementem katolickiej teologii, a nie tylko prywatną hipotezą (opinią) teologiczną. Tak przynajmniej twierdzi duchowieństwo bpa Dolana, i z tego powodu bp. Dolan zabrał swoich seminarzystów (obecnie księży) z seminarium bp. Sanborna. Bp. Sanborn jednak w najnowszym numerze "Most Holy Trinity Seminary Newsletter" wszystkiego się wyparł, stwierdził że teza nie była nigdy wymagana itp., a bp. Dolan zabrał kleryków dlatego, że chciał ich wcześniej wyświęcić (ponoć w sierpniu), choć zdaniem bp. Sanborna nie byli jeszcze gotowi.

      Wynika więc z tego że bp. Sanborn uważa, że śp. bp. Dolan kłamał (albo został wprowadzony w błąd przez swoich księży), albo że sobie to wszystko wymyślił, i dlatego zaczął atakować tezę. Jednocześnie od kilku miesięcy, a właściwie to już od ok. roku, od kiedy czterech seminarzystów bp. Dolana opuściło Most Holy Trinity Seminary, trwały cały czas zmasowane ataki na bp. Dolana, jego księży, SGG oraz ogólnie wszystkich "twardych totalistów". Potwierdzają to osoby które w tym czasie były tam na miejscu, i właśnie z tego powodu opuściły seminarium bp. Sanborna, nie mogąc już znieść tej atmosfery. Dlatego właśnie uważam, że mówienie o tylko jednej stronie jako "winnej" jest nieprawdziwe, nieodpowiednie i niemoralne. Nie mam zamiaru roztrząsać jak było na prawdę, jednak nieuczciwe jest moim zdaniem również wyciąganie przez bp. Sanborna tego wszystkiego teraz, gdy bp. Dolan już nie żyje i nie może się bronić...

      Usuń
  2. Szanowny Pan Redaktor jest niekonsekwentny: gani "zwalanie" winy na jedną stronę, a sam robi dokładnie to samo. Powołuje się Pan na jakieś relacje i fakty nieznane powszechnie, lecz tylko niektórym osobom, głównie przedstawicielom strony, za którą się Pan opowiada, czego w żaden sposób nie można zweryfikować. To również jest mało uczciwe. Po raz kolejny zatem, skoro ten temat znowu został przywołany, proponuję odnieść się wyłącznie do tego, co jest powszechnie wiadome, tj. do publikacji, za pośrednictwem których spór był prowadzony. Proszę jednak, aby tym razem zrobić to obiektywnie i bezstronnie, nie tak, jak to Pan Redaktor robił do tej pory, w szczególności w odniesieniu do ostatniego newslettera MHTS, przekręcając i stronniczo nadinterpretując tekst, tak aby po raz kolejny przedstawić Bp-a Sanborna w złym świetle, a tych, co go bronią jako atakujących dobre imię Bp-a Dolana. Osobiście nie twierdzę, że za konflikt odpowiada tylko jedna strona, bo to jest ludzka, a więc ułomna sprawa. Ale bądźmy fair: zaczęło się od nagłego i niespodziewanego ataku na Tezę z Cassiciacum i jej zwolenników, pomimo, że przez całe lata kwestia ta nie stanowiła problemu; ataku moim zdaniem zainspirowanego przez kogoś z zewnątrz, kto wykorzystał ku temu czas choroby i śmierci ks. Cekady, a komu zależało na rozbiciu do tej pory zjednoczonego środowiska. I ten cel został osiągnięty, z wielką szkodą nie tylko dla dobrego imienia Bp-a Sanborna i MHTS, ale także dla apostolatu Św. Gertrudy Wielkiej, co prędzej czy później czas pokaże.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny Panie, ja na nikogo winy całościowo nie zwalam. Uważam, że gdyby śp. x. Cekada żył, to by do tego wszystkiego w ogóle nie doszło. Natomiast artykuł bp. Sanborna z ostatniego newslettera MHTS każdy może sobie przeczytać i sam ocenić, czy ja coś przekręcam i nadinterpretuję czy też nie (tak samo jak każdy mógł ocenić wymowny fakt nieobecności bp. Sanborna na pogrzebie, co wierni na całym świecie, również w Polsce, zauważyli i odebrali raczej z niesmakiem). Nie powinno się w ten sposób wypowiadać o zmarłych i to w niecały miesiąc po śmierci... Nie powinno się pisać o kimś że "zmarł w wrogości do mnie" (jak to napisał bp. Sanborn) bo nie jest Duchem św., żeby znać czyjeś myśli i to, czy czuje do kogoś wrogość! Nie powinno się pisać o zmarłym kapłanie i biskupie, że był "niedouczony" z filozofii i teologii, nawet jakby to była prawda! To po prostu świadczy o tym że ktoś się unosi pychą. Choć jednocześnie bp. Sanborn przyznaje że bp. Dolan był od niego lepszym liturgistą, kaznodzieją i duszpasterzem, i chwała mu za to, że chociaż w tym jest w stanie przyznać, że ktoś był od niego lepszy, to bardzo dobrze, Bogu niech będą dzięki! Ciężko mi w tej sprawie być całkowicie obiektywnym bo teologicznie utożsamiam się zdecydowanie z jedną ze stron. Ciężko również pisać w oderwaniu od faktów które znam, a które nie były na początku powszechnie znane, bo to jest oderwanie od rzeczywistego kontekstu. Takie czysto ludzkie konflikty najczęściej rodzą najpierw prywatnie, a dopiero potem, po jakimś czasie, wychodzą (niestety) na światło dzienne, i wtedy ocenianie tego "kto zaczął" w świetle tylko tego, co widać publicznie, jest nie uczciwe, bo nie bierze się pod uwagę, kto doprowadził do tego, że to stało się publiczne... Nie mam zamiaru teraz tego dokładnie analizować i toczyć spory o to, kto zaczął ten konflikt, bo to dziecinne. Tak jak ktoś tu napisał: to przykre, że są takie nieporozumienia. Katolikom powinno zależeć, aby ten konflikt jak najszybciej zakończyć, bo jak Pan słusznie zauważył, nikomu on nie służy, co najwyżej naszym wrogom, nieprzyjaciołom Kościoła Świętego!

      Usuń
  3. Warto może dodać, że artykuł ten odebrał jako aluzyjnie wymierzony w siebie, swoje święcenia i posługę - śp. x. Rama P. Coomaraswamy, znany sedewakantysta i perennialista. W odpowiedzi napisał nawet tekst "On validity of my ordinations".

    OdpowiedzUsuń
  4. >> pikantną kaszankę z Cajun --------- chodzi raczej o "kajuńską kaszankę". Cajunowie to francuskojęzyczna ludność Luizjany, a nie miejscowość.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakie to przykre, że są takie nieporozumienia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze, że tekst majowego newslettera MHTS jest ogólnie dostępny - https://mostholytrinityseminary.org/newsletter/

    Warto jednak albo znać angielski albo znać kogoś, kto ten język dobrze rozumie, bo kiepskie tłumaczenie może zrobić wiele niedobrego. Ale jeszcze więcej złego wynika z tendencyjnej nadinterpretacji i zakładania a priori złej intencji autora. Wg mnie to właśnie robi Pan Redaktor.

    Po pierwsze, to że Bp Dolan zmarł niepojednsany z Bp-em Sanbornem, to fakt. Nikt nie wie o czymś przeciwnym: nie było spotkania, przeprosin, pogdzenia się, itp. O tym pisze Bp Sanborn. Nie wchodzi w ocenę sumienia ani uczuć Bp-a Dolana do swojej osoby, ale stwierdza obiektywny, zewnętrzny brak pojednania. Uważam, że ów fakt pośrednio uzasadnia jego nieobecność na pogrzebie, bo czy ktokolwiek z Państwa wpraszałby się na pogrzeb osoby, z którą był poróżniony, zwłaszcza, gdy to poróżnienie objęło również rodzinę zmarłego? Nie sądzę.

    Po drugie, w tekście nie pada określenie "niedouczony", natomiast jest tam stwierdzenie odnośnie braków w obszarze filozofii i teologii, których to braków u siebie sam Bp Dolan był świadomy. Wynika to pośrednio z faktu, że nie założył on seminarium, ale poprosił o to Bp-a Sanborna. Mówienie w tym miejscu o atutach i brakach, tak swoich, jak i innych osób, nie dowodzi pychy; przeciwnie, jest potwierdzeniem uczciwego obiektywnego spojrzenia na siebie i innych. Poza tym trzeba podkreślić, że ten fragment tekstu nie pojawił się po to, żeby komuś dokopać, a wywyższyć siebie, tylko aby kreślić kontekst determinujący podejście do Tezy. A to ze względu na fakt, że Teza jest sformułowana w oparciu o filozofię, w szczególności - o metafizykę scholastyczną i posługuje się jej aparatem pojęciowym oraz metodologią dowodzenia - klasyczną logiką formalną. Dlatego właśnie, i to wynika z teksty Bp-a Sanborna, ks. Cekada i Bp Dolan nie byli zwolennikami Tezy, ale i jej nie odrzucali, dzięki czemu mogli przez długie lata zgodnie współpracować na gruncie kształcenia i wychowywania młodych kapłanów.

    Po trzecie, Bp Sanborn pisze tu nie po raz pierwszy i nigdy w tej sprawie nie było innego stanowiska, że przyjęcie Tezy nie było warunkiem otrzymania święceń, podobnie jak przynależność do ICR. Dowodem na to są księża Lehtoranta, McKenna, Nkamuke i McGuire, którzy są absolwentami MHTS, a mimo to nie byli i nie są zwolennikami Tezy. To oczywiście nie znaczy, że nie jest ona w programie nauczania, bo wykłady nt. Tezy mają miejsce, ale to chyba akurat dobrze, że kandydaci do kapłaństwa mogą mieć pełny obraz w tym zakresie.

    Na zakończenie chciałbym prosić, abyśmy wszyscy gorąco modlili się do Pana Boga i Matki Najświętszej, aby z Ich pomocą doszło do braterskiego pojednania oraz, aby wszyscy Ci, którym rzeczywiście zależało tylko na rozłamie, albo opamiętali się i dołożyli wszelkich starań do odbudowy, albo aby jak najrychlej poszli w swoją stronę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę pamiętać, że przedstawia Pan sprawę tylko z jednej perspektywy, tej drugiej niestety nie znamy. Myślę, że kluczową kwestią w tym sporze było to, kto pierwszy zerwał kontakt: bp Sanborn czy bp Dolan. Bo to wtedy nastąpił faktyczny rozłam. Niestety tego bo Sanborn w swoim biuletynie nie napisał.

      Usuń
    2. Nie, to nie było kluczową kwestią. Była nią diametralna zmiana podejścia Bp-a Dolana i podległego mu duchowieństwa do Tezy z Cassiciacum, nagła, niespodziewana i kategoryczna w swej wymowie - od oskarżeń o błąd poprzez fałsz aż do herezji. Konsekwencją było zerwanie współpracy na gruncie kształcenia kapłanów poprzez odwołanie przez Bp-a Dolana 4 kleryków ze św. Gertrudy. Po raz kolejny podkreślam, że w mojej opinii ktoś, tj. jakiś "kret", "spadochroniarz", zły doradca, celowo się do tego przyczynił; nikt rozsądny nie robi nagle nierozsądnych rzeczy sam z siebie, chyba że jest pod czyimś znaczącym wpływem.

      Usuń
    3. Otóż nie, Szanowny Panie! Jak widać Pan również jest tutaj stronniczy i nawet nie próbuję Pan być obiektywny, a do tego, podobnie jak większość zwolenników tezy, jest Pan arogancki, przekonamy o swej nieomylności i wręcz bezczelny! Nie przyjmuje Pan do wiadomości że kontekst był dużo szerszy, że nie zaczęło się od zmiany podejścia bp. Dolana do tezy, lecz od zmiany podejścia bp. Sanborna do "totalistów" (to słowo wymyślone przez bpa Sanborna które nigdzie poza ICR i może jeszcze IMBC nie występuje i nie jest stosowane), których zaczął on zwłaszcza po śmierci x. Cekady, traktować z góry, z pozycji lepszego, mądrzejszego, jako tych głupszych, niedouczonych i niczego nie rozumiejących... Przelaniem czary goryczy było to że zaczął od seminarzystów wymagać aby zdawali "tezę" na egzaminach, co w praktyce oznaczało możliwość niedopuszczenia ich do święceń kapłańskich! A teraz w artykule się tego wypiera i mówi że "teza" była rzadko syskutowana. No, może wcześniej tak, zamin złamał wcześniejsze porozumienia. I właśnie dlatego bp. Dolan zabrał swoich kleryków! Ale Pan o tym nie wie lub nie chce wiedzieć, nie dopuszcza Pan tego do wiadomości, bo nie było o tym publicznych tekstów, bo bp. Dolan się publicznie nie skarżył ani nie użalał, bo liczył że sprawę uda się szybko, i polubownie załatwić, ale aby tak było, to w Seminarium musiałby zostać przywrócony "status quo ante", czyli tak jak było za życia x. Cekady, kiedy "teza" nie była przedmiotem wymaganym do zdawania na egzaminach! A Pan tu pisze że to bp. Dolan miałby przepraszać bp. Sanborna? A niby za co? To raczej bp. Sanborn powinien przeprosić, choć na to już niestety jest za późno. Pisze Pan o krecie, oskarżając o to któregoś z duchownych bp. Dolana? Może któregoś z Biskupów? A ja uważam że jeśli gdzieś jest kret, to szybciej w MHTS! I podejrzewam, że śp. Bp Dolan o tym wiedział, i właśnie to miał na myśli mówiąc o "maskach ośmiornicy". Myślę że Seminarium bp. Sanborna może być inwigilowane przez wrogów Kościoła.

      Usuń
    4. Uważam, że niepotrzebnie się Pan unosi. Tak jak pisałem wcześniej, w swojej opinii na ten temat opieram się tylko na tym, co pewne i powszechnie znane. Być może oznacza to, że nie mam pełnej wiedzy, ale jest to ignorancja niezawiniona, w dobrej wierze, zwłaszcza, że nie zakładam złej woli żadnej ze stron. Wolę taką ignorancję, niż przekonanie o pełnej wiedzy w sprawie, oparte nie tyle o fakty, co o emocjone relacje osób mniej lub bardziej zaangażowanych po jednej ze stron. Na marginesie, wydaje mi się, że niezależnie od obiektywnych realiów Pana postawa zawsze będzie w opozycji do Bp-a Sanborna i MHTS, gdyż to wspiera Pańskie przekonanie, że tylko twardy sedewakantyzm jest katolickim stanowiskiem, a Teza to błąd, fałsz lub nawet herezja. W końcu jeżeli zwolennikiem Tezy jest taki niedobry Sanborn, no to ona MUSI być conajmniej podejrzana, prawda? Niezależnie od tego, co ta Teza rzeczywiście twierdzi, a czego nie. Z Panem Bogiem.

      Usuń
    5. Mógłbym dokładnie to samo napisać o Panu...

      Usuń
  7. Po przeczytaniu całego wykładu śp x Cekady należałoby kogoś kompetentnego prosić o radę u kogo i gdzie starać się o możliwość przyjęcia ważnych i godziwie sprawowanych Sakramentów, bo kryteria które są opisane w wykladzie, raczej nie są stosowane w obecnym duchowieństwie, tylko kto moze udzielić pouczenia i rady ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co to znaczy "raczej nie są stosowane w obecnym duchowieństwie". Wszystkie obecne, integralnie katolickie instytuty kapłańskie stosują się do tych kryteriów. Zarówno ICR bpa Sanborna, jak też jego seminarium MHTS, gdzie x. Cekada był profesorem, jak też parafia św. Gertrudy Wielkiej, gdzie x. Cekada pracował jako duszpasterz, jak też całe duchowieństwo związane z tym apostolatem (SGG) stosuje się do tych zasad, podobnie inne stowarzyszenie kapłańskie i zakonne, jak CMRI, IMBC etc. Tak więc katolicy (sedewakantyści, ci poważni, a nie ukrywający się w "podziemnym kościele" i "katakumbach") nie mają problemu z ważnymi, godziwymi i prawowitymi sakramentami.

      Usuń
  8. Pewnie panie Redaktorze! Jedźmy na Mszę do USA! Najlepiej co Niedziela!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale niby po co do USA? Anonimowy się dzisiaj urodził, czy z księżyca spadł? Przecież w Polsce od ponad 16 lat jest Kapłan, od 5 lat członek ICR, który odprawia Msze Św. w trzech miastach w Polsce (Kraków, Wrocław i Warszawa), z tego w jednym z nich (w Krakowie) odprawia codziennie. A jak Bóg da, to już za rok będziemy mieć kolejnego katolickiego Kapłana, z CMRI!

      Usuń
    2. (Gwoli ścisłości, nie jestem autorem anonimowego komentarza z godz. 19:55.)

      Z całym szacunkiem, trudno zaliczyć de facto tajne kaplice we Wrocławiu i w Warszawie do katolickiego apostolatu, o czym zresztą sam Pan Redaktor pisał i z czym się zupełnie zgadzam.

      Całkowicie rozumiem rozgoryczenie autora powyższego anonimowego komentarza. Ilu Polaków, zniesmaczonych patologią Novus Ordo i na poważnie rozważających teologiczny wniosek, jakim jest sedewakantyzm, odbiło się od ściany polskiego apostolatu dla znajomych? Ilu jeszcze czeka taki smutny los?
      Proszę mi wierzyć, rozdźwięk pomiędzy stosunkiem do nowo nawróconych katolików czy w ogóle ludzi dobrej woli rozważających stanowisko sedewakantystyczne np. w Stanach Zjednoczonych a w Polsce jest kolosalny.

      Szeregi katolików w Polsce mogłyby się sporo powiększyć, gdyby ludzie świeccy, którzy sami wzięli na siebie odpowiedzialność za apostolat (a prowadzą go w sposób niejawny) zdali sobie sprawę z tej odpowiedzialności, a ks. Rafał Trytek, którego naturalnie szanuję jako katolickiego kapłana postarał się, aby kaplice, nad którymi sprawuje duszpasterską opiekę były rzeczywiście otwarte dla katolików.

      Usuń
    3. Oczywiście, ma Anonimowy rację. Nie chciałblem znowu poruszać tego tematu, bo już nie raz spotkała mnie za to fala krytyki i hejtu, natomiast zero merytorycznych argumentów. Na szczęście jest przynajmniej jedna normalna, katolicka kaplica w Krakowie, gdzie dostęp do Mszy św. i Sakramentów jest nieograniczony. O tym rozdźwięku między sytuacją w Stanach Zjednoczonych, ale także choćby Ameryką Łacińską czy Europą zachodnią (a także środkową, vide Węgry) to ja dobrze wiem. Mam nadzieję że w przyszłym roku, gdy, jak Bóg da, będziemy mieli nowego Kapłana, ta sytuacja wreszcie się zmieni. Bo na jakieś wielkie zmiany w tej sytuacji jaka jest teraz to niestety straciłem nadzieję, choć oczywiście z całego serca bym tego pragnął, ta sytuacja jest dla mnie bardzo przykra

      Usuń
  9. Co do kwestii dostępności istniejących kaplic we Wrocławiu i w Warszawie i czy ogólna dostępność do nich zwiększyłaby szeregi katolików w Polsce? Czy apostolat tej w Krakowie faktycznie pomógł w zwiększeniu liczby wiernych? Będąc tam czasami na Mszach Świętych o 8 15 w niedziele (nie wiem jak jest na 9 50), nie zauważyłem na przestrzeni czasu jakiegoś zwiększonego uczestnictwa wiernych. Ta liczba jest raczej stała z małymi wyjątkami. Czasami nawet bardzo nikła. Można byłoby pomyśleć, że powinna się zwiększać z czasem wobec wybryków bergoglio ale tak się nie dzieje. Czy faktycznie więc chodzi o "zauważalność " takiego miejsca poprzez stronę internetową, która tam przecież jest, czy problemem raczej jest brak wyciągania wniosków teologicznych, w tym przypadku kwestie niezawodności i nieomylności kościoła katolickiego? Mamy jednego kapłana więc możliwości dojazdu do innych miejsc(Warszawa, Wrocław) są naturalnie ograniczone. Wygląda na to, że mniej więcej raz w miesiącu ksiądz odprawia Msz Święte we Wrocławiu i w Warszawie. Czy można częściej i bardziej to ogłaszać? Czy częsciej? Nie wiem. Czy bardziej? Pewnie tak. Teraz czy są finanse na to jest pytaniem? Jest jeszcze jedno miejsce gdzie ksiądz odprawia raz w miesiącu Msze Święte ale to miejsce nie ma ani strony ani wzmianki, że takie istnieje. Czy to dobrze? Może gdyby było ogłaszane nie byłaby już tej możliwości przez złośliwość miejscowych modernistów. Co do wspomnianych kaplic we Wrocławiu i w Warszawie takiego problemu nie ma bo to pewnie prywatne mieszkania? Ale patrząc na stronę warszawską jest jasno napisane, że adres na razie nie jest udostępniony publicznie. Tak jednak nie powinno być.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, mogę zagwarantować, że faktycznie pomógł. Nie tylko mi osobiście, ale także wielu osobom które znam, lub które wprost o tym napisały do mnie, lub publicznie. Za przykład niech posłuży konkretny komentarz zamieszczony przez jednego z Czytelników tej strony na Facebooku, pod artykułem o bp. Williamsonie:
      "Zgadzam się, to jest nienormalne i sekciarskie, co za problem dać publiczne informacje o kaplicy? Jak ludzie spoza kręgu wtajemniczonych mają się o tym dowiedzieć? Kościół nie jest zorganizowany na zasadach masońskich, w Krakowie wszystko jest jasne i wiadome. Gdyby było ukryte tak, jak u tamtych, nie miałbym jak swego czasu się przyłączyć, a tak dzięki Bogu całą rodziną jeździmy do Krakowa. Ile ludzi przez takie idiotyczne zachowanie zostało pozbawionych możliwości nawrócenia i normalnego, katolickiego życia? Tego nie widzą, tylko swoje wizje apokalipsy i masonerii, to się nazywa zespół paranoiczny a nie Kościół Katolicki!"
      W pełni się zgadzam i podpisuje pod tym komentarzem. Jak widać, na szczęście, nie tylko ja myśl jeszcze normalnie, po katolicku... Ja zazwyczaj jestem na Mszy św. o godz. 9:50, i od jakiegoś czasu widzę że praktycznie na każdej Mszy o tej porze są tłumy ludzi, tak że nie ma miejsca w kaplicy, trzeba stać na korytarzu, w "jadalence" albo nawet w kuchni. Kiedyś tak było tylko w największe święta albo np. przy okazji bierzmowania, a teraz jest już praktycznie co niedzielę. No ale nie ma się co dziwić skoro ta kaplica była urządzana ponad 16 lat temu dla garstki wiernych. Jeszcze jak zaczynałem chodzić, w 2012/13 roku, to było tam na Mszy w niedzielę maksymalnie 20 - 25 osób, a teraz ta liczba się podwoiła, oraz podwoiła się ilość Mszy w niedzielę w samym Krakowie (nie licząc tego że doszła Warszawa etc). Więc rozwój jest (to tzw efekt Bergoglio) ale mógłby być dużo większy, gdyby wszystko odbywało się normalnie, jawnie, po katolicku. Proszę powiedzieć, czemu wcześniej na stronie kaplicy we Wrocławiu, kiedy jeszcze była ona w prywatnym mieszkaniu, był podany adres, a teraz, kiedy jest w wynajętym specjalnie w tym celu pomieszczeniu (za co ktoś płaci, pewnie duże pieniądze) adresu nie ma? Gdzie tu logika? Obawiam się że to może być ten sam "syndrom konspiracyjno-apokaliptyczny" co u ludzi z tzw. "Ruchu Oporu"... Ale to jest naprawdę chore i trąci sekciarstwem! Nawet x. Bałemba zdecydował się podać adres kaplicy w której odprawia Msze (jest to kaplica FSSPX), choć mogą mu grozić realne, a nie urojone konsekwencje, może mu za to grozić np. uniemożliwienie dostępu do tej kaplicy... A co grozi niektórym, bojaźliwym sedewakantystom? Czego się tak bardzo boją, ci ludzie małej wiary, że uniemożliwiają innym dostęp do Mszy i Sakramentów...

      Usuń
    2. Ks. Bałemba rzeczywiście naraża się na poważne reperkusje ze strony zarówno lefebrystów (wyświęcenie go przez biskupa "ruchu oporu"), jak i modernistów (wciąż formalnie pozostaje w ich strukturach). Liczę na to, że dojdzie wreszcie do prawidłowych wniosków i Polska zyska kolejnego cennego kapłana.
      Nam - katolikom przekonanym o wakacie Stolicy Apostolskiej - moderniści zaszkodzić już nie mogą. W latach 60. i 70. ich groźby odnosiły skutek, bo w tych pierwszych latach totalnego zamętu po rewolucji Vaticanum II mieli i prestiż, i środki. Dziś religia posoborowa to rozkładające się truchło - dobite skandalami pedofilskimi diecezje bankrutują, seminaria opustoszały, a Bergoglio wywołuje obrzydzenie u każdego, kto ma jeszcze resztki zdrowego rozsądku. To nie są już "złote czasy" Wojtyły, i chwała Bogu!

      Przyszło mi już tłumaczyć się wobec pewnej osoby, przekonanej do sedewakantyzmu, dlaczego wrocławska kaplica jest objęta tajemnicą. Przykro mi, ale ta sytuacja jest nie do obrony - rozsądnemu człowiekowi natychmiast przychodzą na myśl skojarzenia z zamkniętą grupą.

      Usuń
    3. Tak, dokładnie. Ja również musiałem się z tego wiele razy tłumaczyć, różnym osobom, także z zagranicy, które przyjechały do Polski i chciały udać się na Msze św., ale niestety nie miały takiej możliwości, bo nie znalazły adresu kaplicy, a nie miały czasu żeby gdzieś pisać i czekać na odpowiedź. Nam nic nie grozi, ale niektórzy wciąż się boją i lękają, chyba tylko własnego cienia. Najorsze jest to, że jeśli się ich dociśnie, to wprost przyznają się do prowadzenia selekcji, kto ich subiektywnym zdaniem może wejść na Msze św., a kto nie. Zachowują się więc dokładnie na sposób wyżej opisany, choć jednocześnie temu zaprzeczają (przeczą sami sobie). Z jednej strony uważają że nie są żadną zakmniętą grupą, a z drugiej strony wprost piszą, że adres nie jest podawany, aby "wyeliminować prowokatorów oraz zwykłych ciekawskich, tzw. turystów liturgicznych, takich co to lubią bywać to na indulcie, to u Bractwa, a to znów w kaplicy u jakiegoś samozwańczego "księdza Sylwka". ". Tak więc przyznają się do tego że prowadzą selekcję (inaczej po co byłoby ukrywać adres?). Ale Kościół katolicki jest dla wszystkich! Msza św. jest dla wszystkich! Msza św. nie jest tylko dla wybranych, każdy ma prawo przyjść na Msze św., wysłuchać katolickiego kazania etc. Ja na początku, przez pierwsze dwa lata (w latach 2011-2013) również chodziłem głównie w tamtym czasie do FSSPX, czasem do krakowskiej kaplicy x. Rafała, a czasem na indult. Gdyby wtedy ktoś nie chciał mi podać adresu, bo uznał by mnie za "turystę", to automatycznie jako rozsądny człowiek uznał bym to za sektę, i nigdy bym się nie nawrócił... Ci ludzie właśnie do tego doprowadzają, że ludzie w zdecydowanej większości odpuszczają, widząc takie podejście, i idą gdzie indziej, głównie do FSSPX. To właśnie przez takich ludzi, po 16 latach apostolat sedevacante w Polsce wygląda tak, jak wygląda... Niestety odbywa się to przy całkowitej bierności Kapłana...

      Usuń
  10. To faktycznie nieakceptowalne, jeśli taka jest sytuacja we Wrocławiu.

    OdpowiedzUsuń
  11. Panie Redaktorze sam potwierdzam właśnie takie podejście niektórych wiernych do innych w kategoriach, o których Pan wspomina. On czy ona nie przyjedzie do miejsca gdzie ksiądz odprawia Mszę Świętą bo tam przychodzą "turyści", którzy wędrują to na indult to na jakieś adoracje czy do bractwa. Oni są tak nieskalani, że nie będą modlić się przy takich "szukających".
    Chociaż sami kiedyś byli w novusie a potem bractwie , no ale o tym zapomnieli.

    OdpowiedzUsuń