Cytaty

"Pogodnie przyjmuję krzyż, który mi został ofiarowany, (ale) będziemy walczyć nadal o honor Pana naszego Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła świętego i niepokalanego... i nigdy nie pomylimy go z nową religią, która głosi szczęście ziemskie, uciechy, rewolucję i wolność wszelkich uczynków, która obala mszę, kapłaństwo, katechizm i wszystko, co nadprzyrodzone: to antyteza chrześcijaństwa"
ks. Coache

„Wszelka polityka, która nie jest Tradycją, jest z pewnością zdradą”
Arlindo Veiga dos Santos

„Pro Fide, Rege et Patria” – „Za Wiarę, Króla i Ojczyznę”
_________________________________________________

poniedziałek, 25 kwietnia 2022

Czy palenie papierosów jest grzechem? Stanowisko Kościoła Katolickiego vs. modernistyczny Neokościół.

Scena z serialu "Młody Papież". Serialowy "Pius XIII" palił papierosy.
Palaczami było co najmniej kilku prawdziwych Papieży, np. św. Pius X

 Ostatnim tekstem z "serii" jaka ostatnio pojawiła się na stronie nt. dopuszczalności, z punktu widzenia Wiary katolickiej, używania różnych używek, będzie tekst dotyczący palenia tytoniu. Tutaj, podobnie jak w dwóch wcześniej omawianych przypadkach, nie ma żadnego jednoznacznego zakazu stosowania tej substancji, ani w Piśmie Świętym, ani w Świętej Tradycji Apostolskiej, ani w żadnych dokumentach nieomylnego Magisterium Kościoła. Wbrew temu co się komuś wydaje, Kościół Święty w swym nieomylnym nauczaniu, nikomu nie zakazuje jedzenia, picia, lub palenia czegokolwiek (oczywiście poza zakazem jedzenia mięsa i rosołu w dni postu jakościowego). Poza tym jednym przypadkiem, nasza święta Wiara tak bardzo różna jest od fałszywych wierzeń, które są błędnie nazywane naszymi "starszymi braćmi w wierze" (judaizm), lub "wyznawcami jednego Boga" (islam). W tych błędnych, fałszywych religiach występują dość szczegółowe przepisy tego co jest koszerne (co wolno jeść) a czego nie wolno. W islamie występuje ponad to zakaz spożywania alkoholu (który jednak można łamać w nocy, bo wtedy "wszechmocny" Allach nie widzi...) oraz palenia tytoniu i używania innych używek. Katolicyzm to jednak nie jest islamska lub żydowska hipokryzja, ani też protestancki purytanizm. Wynika to poniekąd z słów samego Zbawiciela, naszego Pana Jezusa Chrystusa, które powiedział, gdy faryzeusze zarzucili Apostołom łamanie przepisów (ustaw) starotestamentalnych (dotyczących rytualnego mycia rąk przed posiłkiem) :

 Tedy przystąpili do niego Doktorowie z Jeruzalem i Faryzeuszowie, mówiąc: Czemu uczniowie twoi przestępują ustawę starszych? Abowiem nie umywają ręku swych, gdy chleb jedzą. A on odpowiadając, rzekł im: Czemu i wy przestępujecie rozkazanie Boże dla ustawy waszej? Abowiem Bóg rzekł: Czci ojca i matkę i: Kto by złorzeczył ojcu abo matce, śmiercią niechaj umrze. A wy powiedacie: Kto by kolwiek rzekł ojcu abo matce: Dar, którykolwiek jest ze mnie, tobie pożyteczen będzie; i nie będzie czcił ojca swego abo matki swojej. I skaziliście rozkazanie Boże dla ustawy waszej. Obłudnicy, dobrze o was prorokował Izajasz, mówiąc: Ten lud czci mię wargami, ale serce ich daleko jest ode mnie. Lecz próżno mię chwalą, ucząc nauk i rozkazania ludzkich.

A wezwawszy do siebie rzeszej, rzekł im: Słuchajcie a rozumiejcie. Nie co wchodzi w usta, plugawi człowieka, ale co wychodzi z ust, to plugawi człowieka. Tedy przystąpiwszy uczniowie jego, rzekli mu: Wiesz, iż Faryzeuszowie, usłyszawszy to słowo, zgorszyli się? A on, odpowiadając, rzekł: Wszelkie szczepienie, którego nie szczepił Ociec mój niebieski, wykorzenione będzie. Zaniechajcież ich: ślepi są i wodzowie ślepych. A ślepy, jeśliby ślepego prowadził, obadwa w dół wpadają. A Piotr, odpowiadając, rzekł mu: Wyłóż nam to podobieństwo. A on rzekł: Jeszczeż i wy bez wyrozumienia jesteście? Nie rozumiecie, iż wszytko, co wchodzi w usta, do brzucha idzie i do wychodu się wyrzuca? Ale co z ust wychodzi, z serca pochodzi, a to plugawi człowieka. Abowiem z serca wychodzą złe myśli, mężobójstwa, cudzołóstwa, porubstwa, kradziestwa, fałszywe świadectwa, bluźnierstwa. Teć są, które plugawią człowieka. Ale jeść nie umytymi rękoma człowieka nie plugawi. (Ewangelia wg. św. Mateusza, rozdz. 15 : 10-20).

 Dlatego też stare prawa ustąpiły przed Nowym Testamentem. Chodzi oczywiście nie o Prawo Boże, które z natury jest niezmienne, ale o te prawa, które Pismo Św. (w powyższym fragmencie) nazywa "ustawami starszych", czyli ludzkie prawa stanowione przez faryzeuszy na podstawie ich prywatnej interpretacji Pisma Św. Te słowa są ważne w kontekście omawianego tematu. Otóż wielu ludzi obecnie, niczym faryzeusze w tamtych czasach, jest bardzo zgorszonych tym, że poruszam te tematy, które jak od początku stwierdziłem, są dość kontrowersyjne, bo tak są odbierane przez ludzi, którzy mają myślenie wypaczone przez protestantyzm, judaizację i judeo-chrześcijaństwo, modernizm, przez tzw. Sobór Watykański II, przez różne neo-protestanckie ruchy posoborowe w rodzaju "odnowy w [złym] duchu", "ruchu światło-życie", "neokatechumenatu, etc., które promowały i do dziś promują tego typu czysto purytańską i antykatolicką wizję świata. Wielu ludzi, nawet uważających samych siebie za konserwatystów czy wręcz tradycjonalistów, wciąż powiela te same mity, i nawet wydaje im się, że w ten sposób walczą z współczesnym światem i jego złem. W rzeczywistości jednak dali się zwieść i to ich myślenie jest właśnie myśleniem współczesnego świata (co prawda w nieco innym wydaniu, niż to promowane przez laicki, demoliberalny świat, bo "współczesność" ma bardzo różne oblicza, również te bardzo "uduchowione" i mające wszelkie pozory dobra...), jest myśleniem ukształtowanym przez modernizm, jest myśleniem anty-tradycyjnym.

Tak samo, jak nie ma ŻADNEGO dokumentu Kościoła, który zakazywał by picia alkoholu, albo nazywał go "zupą szatana", a twierdzenie że Pan Jezus zamieniał wodę w "wino bezalkoholowe" jest anty-historycznym i anty-teologicznym absurdem, tak samo nie ma ŻADNEGO autorytatywnego dokumentu Magisterium, który zakazywał by palenia tytoniu (czy też jakichkolwiek innych produktów naturalnego pochodzenia). Być może na samym początku, gdy tytoń trafił do Europy, po odkryciu Ameryki przez Krzysztofa Kolumba, niektórzy hierarchowie Kościoła podchodzili do niego z nieufnością, jako do nowości. Kościół był zawsze bardzo ostrożny wobec rzeczy nowych i nie znanych. Do dziś jest to argument często używany przez "racjonalistów" i wrogów Wiary i Kościoła, że Kościół początkowo potępiał wszelkie odkrycia naukowe, że potępił Kopernika, że potępił tytoń czy kawę albo kakao (owszem!), a później kolej żelazną, elektryczność, piorunochrony etc. To oczywiście w większości są mity, ale nawet jeśli jakieś normy prawne zakazujące tych (wówczas) nowinek pojawiały się w kościelnym prawodawstwie, to nie miały one rangi nieomylnego Magisterium (ani uroczystego, ani powszechnego), a były po prostu normami dyscyplinarnymi, które są zmienne, i najczęściej były niedługo później uchylane przez następnych Papieży. Wynikały one właśnie z zapobiegliwości, ostrożności i ojcowskiej troski, a nie jakiegoś całkowitego odrzucenia zdobyczy nauki i odkryć. Kościół nigdy nie potępił więc tytoniu (ani żadnej innej używki!) jako czegoś, co jest złe samo w sobie i niedopuszczalne. 

Kościół zawsze sprzeciwiał się wszelkim nałogom, sprzeciwiał się złu jakim jest pijaństwo, alkoholizm, tak samo sprzeciwiał się nadużywaniu jakiejkolwiek używki, nieumiarkowaniu w jedzeniu i piciu (obżarstwu) etc. Ze wszystkim można przesadzić. Złem oraz przyczyną problemów jest pijaństwo, ale nie alkohol. Trzeba to rozróżnić. Tak samo jak morderstwo jest grzechem, a nie gromadzenie czy używanie broni palnej (którą można użyć w dobrych celach, np. obrony koniecznej czy wojny sprawiedliwej). Tak samo w dobrych celach jest od wieków używany alkohol, jako materia sakramentalna Najświętszego Sakramentu, oraz jako lekarstwo (nalewki ziołowe czy korzenne na różne schorzenia, prozdrowotne właściwości spożywania okazjonalnego dobrego wina czy piwa, co potwierdza wielu lekarzy). Tytoń co prawda nie ma żadnych właściwości prozdrowotnych, ale wiele rzeczy które spożywamy również ich nie ma, a robimy to wyłącznie dla przyjemności. Ważne by sobie nie szkodzić, a więc nie nadużywać rzeczy, które w nadmiarze są szkodliwe. Papierosy niewątpliwie zalicza się do używek, ale ich stosowanie nie zawsze prowadzi do nałogu. Stosowanie ich w niewielkich ilościach i nie regularnie nie może być określane jako nałóg. Osobiście znam wiele osób (i sam się do takich zaliczam), które potrafią na co dzień nie palić w ogóle, przez miesiąc może w ich mieszkaniu leżeć nie ruszona paczka papierosów, ale raz na jakiś czas, np. dla towarzystwa, zdarza im się zapalić jednego lub kilka papierosów. Takie palenie nie jest nałogiem, ani też do nałogu nie prowadzi, gdyż jeśli dorosła osoba w ten sposób sobie czasem okazjonalnie "popala" już od wielu lat, i nigdy nie popadła w nałóg ani "ciąg", ani nawet nie odczuwała żadnej potrzeby zapalenia papierosa, to już raczej w niego nie popadnie. Największe ryzyko popadnięcia w nałóg (wg. badań naukowych) występuje bowiem w wieku młodzieńczym, a więc do mniej więcej 19 roku życia. Dlatego ważne jest zwłaszcza, aby nie podawać papierosów osobom niepełnoletnim, dojrzewającym. Natomiast popadnięcie w nałóg przez osobę dorosłą, dojrzałą, tym bardziej która nie była nigdy biernym palaczem, w której domu rodzinnym nie paliło się nałogowo, jest raczej mało prawdopodobne. 

Dobrą praktyką, która była znana już przed Vaticanum II, jest więc np. ślubowanie, składane przez dzieci pierwszokomunijne, lub młodzież szkolną, że do osiągnięcia pełnoletniości nie będą sięgać po żadne używki. Oczywiście warunkiem musi być całkowita dobrowolność takiego ślubowania, bez jakiegokolwiek przymusu i żadnej zewnętrznej presji ze strony otoczenia (bo wówczas, najczęściej, nie zostanie ono wypełnione, jeśli nie było złożone świadomie i w pełni dobrowolnie). Absurdem natomiast jest twierdzenie, że zapalenie jednego papierosa, przez dorosłą osobę, jest grzechem ciężkim (lub w ogóle jakimkolwiek). Tak jednak uważa modernistyczny Neokościół (a przynajmniej bardzo wielu jego przedstawicieli). Zasadnicza zmiana stanowiska w tej kwestii nastąpiła po Vaticanum II. Wcześniej, jak już pisałem o tym w ostatnich artykułach, w jakimkolwiek znanym mi, katolickim modlitewniku, wydanym przed 1958 r., w rachunku sumienia było zdanie brzmiące mniej więcej tak: "Czy nie szkodziłem własnemu zdrowiu, przez nadużycie alkoholu, tytoniu, narkotyków, przez hulanki" (za: Mszał Rzymski z dodaniem nabożeństw nieszpornych, o. G. Lefebvre, w tłumaczeniu Benedyktynów Tynieckich, 1949 r.). Jak widać, wszystkie używki Kościół tradycyjnie traktuje na równi, nie ma "lepszych" i "gorszych", dopuszczalnych i niedopuszczalnych, równych i równiejszych... Kościół nigdy nie promował ani nie wywyższał więc w jakikolwiek sposób alkoholu, nie traktował go jako coś "lepszego", nie stawiał na żadnej specjalnej, uprzywilejowanej pozycji. Nadużywanie alkoholu, jak każdej innej używki, jest grzechem. Tak samo nadużywanie tytoniu czy innych używek (słowo "narkotyk" jest tu po prostu synonimem każdej używki wpływającej na ludzki umysł, narkotykiem w tradycyjnym ujęciu jest oczywiście także alkohol, zwłaszcza ten sztucznie przetworzony w chemicznym procesie destylacji, wysokoprocentowy).

Mszał Rzymski z dodaniem nabożeństw nieszpornych, o. G. Lefebvre,
w tłumaczeniu Benedyktynów Tynieckich, 1949 r., str. 1694

Jednak w późniejszym czasie, już w trakcie Vaticanum II, w latach 60'tych XX wieku, oraz w latach posoborowych, moderniści zmienili to zdanie, i zastąpili je w nowych modlitewnikach i rachunkach sumienia zdaniem: "Czy nie szkodziłem własnemu zdrowiu, przez nadużycie alkoholu, używanie tytoniu, narkotyków". Tak więc nagle stwierdzono (choć chyba nie było żadnego autorytatywnego orzeczenia posoborowego "magisterium" w tej sprawie, jeśli się nie mylę) że samo używanie tytoniu (oraz innych używek) jest grzechem, a nie jego nadużywanie. To rozróżnienie na używki "dobre" i "złe" jest całkowicie irracjonalne i nieuzasadnione. Alkohol jest bowiem (w nadmiarze) dużo bardziej szkodliwy od tytoniu! To rozróżnienie prowadzi do usprawiedliwiania picia, jako czegoś co nie jest grzechem, w przeciwieństwie do palenia, które rzekomo nim jest. To absurd! Dużo bardziej "logiczne" było by już, jak coś, zakazanie wszystkiego, tak jak to jest w islamie, jednak to jest niewykonalne. Moderniści musieliby bowiem oficjalnie zmienić materię Sakramentu Eucharystii, czego nie chcą uczynić oficjalnie, gdyż wówczas byłoby już bardzo widoczne ich zerwanie z Tradycją Apostolską oraz całkowita farsa oraz nieważność ich "konsekracji" i tzw. "mszy" wg. NOM. Dlatego też moderniści, aby zachować pozory bycia katolikami, nie mogą całkowicie zakazać alkoholu, postanowili jednak zakazać w swoim, fałszywym "kościele", de facto wszystkie inne używki... To prowadzi w istocie do propagowania pijaństwa i alkoholizmu, jako czegoś "lepszego" od innych używek. Całkowicie zaciera to również w umysłach ludzi różnicę między używaniem a nadużyciem. Prowadzi to powielania stereotypu, że chlanie jest czymś dobrym bo jest legalne, bo nawet Kościół tego nie zakazuje... Oczywiście, jest to myślenie fałszywe i błędne, ale właśnie do tego prowadzą modernistyczne zmiany. Niestety, również tzw. "tradycjonaliści" powielają podobne błędy. W modlitewniku FSSPX w Polsce "Te Deum Laudamus", wydanym w Warszawie w 2001 r., możemy również znaleźć podobne, błędne zdanie, jak w modernistycznych modlitewnikach. Tak więc ludzie uważający się za "Katolicką Tradycję" (czy wręcz za mających monopol na nią...), promują ten modernistyczny błąd z teologii moralnej (podobnie jak np. fałszywy kult "miłosierdzia Bożego").

Modlitewnik "Te Deum Laudamus" (FSSPX), 2001 r., str. 90
FSSPX oczywiście jak zwykle traktuje to bardzo wybiórczo, 
i jest pełne obłudy i hipokryzji. Np. w seminarium w Zaitzkofen
w Niemczech znajduje się palarnia, z której korzystają alumni
i profesorowie (wiem to od osoby duchownej która tam studiowała).

Oczywiście moderniści argumentują to tym, że podobno nauka wcześniej nie wiedziała, a obecnie na 100 % wie o szkodliwości palenia tytoniu. Czy jednak jest możliwe, aby ten przeskok naukowy nastąpił w przeciągu kilkunastu lat, od roku 1949, do ok 1965? Raczej jest to mało prawdopodobne. Mając na uwadze rewolucje kulturalną, moralną oraz religijną jaka w tych latach się dokonała, można raczej widzieć to w zupełnie innym świetle. Prawdziwym motywem był oczywiście dialog ekumeniczny, otwarcie na współczesny świat, na różne nowoczesne, humanistyczne trendy, zbliżenie się z protestanckimi purytanami, z judaizmem i islamem. Palenie tytoniu po II wojnie światowej coraz bardziej przestawało być modne i popularne, zaczęło być passe, zwolennicy nowoczesnych trendów zaczęli krytykować palenie, niby to z uwagi na jego zdrowotną szkodliwość. Oczywiście u nas w Polsce te zmiany zachodziły dużo wolniej, niż na zachodzie. Tam już w latach 60'tych zaczęto wprowadzać pierwsze ograniczenia czy zakazy palenia w miejscach publicznych, u nas te zmiany weszły dopiero kilkanaście lat temu. Natomiast trzeba być świadomym, że te zmiany były podyktowane już od co najmniej pół wieku, i modernistyczny Neokościół po prostu wpasował się w ten trend. Dowodem na to niech będzie fakt, że moderniści jako jeden z głównych argumentów przeciwko paleniu używają obecnie (za pewne pod wpływem działalności pseudo-papieża Franciszka-Bergoglio) twierdzenia, że palenie jest "zanieczyszczaniem powietrza" (a więc jest, jak to mówi pan Bergoglio, "grzechem przeciwko ekologii"). Jak piszą oni na swoich stronach, w propagandowych tekstach anty-tytoniowych : "Palenie papierosów ma też inny aspekt — generuje zanieczyszczenia. Niedopałek wyrzucony na chodnik zaśmieca otoczenie. Może również szkodzić zwierzętom, jeśli nieopatrznie wezmą go za coś do jedzenia.". Widzimy więc prawdziwe źródło i konotację tych błędów. Z jednej strony, mamy stwierdzenie że "szkodliwy wpływ palenia na zdrowie człowieka naukowcy udowodnili w wielu badaniach" (nie jest jednak podane w jakich badaniach, z jakiego roku, przez kogo i z jakim autorytetem potwierdzonych), a z drugiej strony mamy zaraz odwołania do ekologii, kwestii społecznych, socjologicznych etc. Jest to typowa modernistyczna zagrywka. 

Oczywiście niektórzy "tradycjonaliści" powiedzą pewnie, że gdyby dziś był katolicki Papież, to również mógł by wprowadzić tego typu prawodawstwo. Owszem, mógłby. Ale pozostają dwie kwestie. Po pierwsze, to jest jedynie domniemanie, a nie można brać domniemania jako normy prawnej. Dlatego też nie można "odrzucać" reform Piusa XII "domniemając" że przyszły Papież je wycofa. Można się do nich nie stosować (biorąc to na własną odpowiedzialność) ale nie można tego traktować jako jakiegoś "nakazu". To jest tylko domniemanie. Po drugie, domniemanie to wydaje się być fałszywe, bowiem bardzo wątpliwym jest twierdzenie, że w 1958 r. nie było nic wiadomo o szkodliwości tytoniu, a nagle w latach 60'tych już było wiadomo. To tak nie było. Szkodliwość tytoniu była znana już wcześniej, podobnie jak alkoholu i innych używek, stosowanych w nadmiarze. Lata 40'te czy 50'te XX wieku nie mogą być traktowane jak połowa wieku XIX, gdy rzeczywiście o takich rzeczach nikt jeszcze mógł nie wiedzieć. W XX wieku już wiedziano. Mimo to Kościół nie zmienił swojego nauczania w tej kwestii, bowiem we wszystkim znać trzeba przede wszystkim zdrowy rozsądek i umiar. Nie sztuką jest zakazać wszystkiego, co w nadmiarze może być i jest szkodliwe. Kościół w swej mądrości i roztropności nie zakazywał rozsądnego używania, lecz nadużywania, czyli nieumiarkowania. 

Dlatego odpowiedź na tytułowe pytanie, czy palenie papierosów jest grzechem, brzmi oczywiście: nie, samo w sobie nie jest nim. Podsumowując:

1. Okazyjne palenie tytoniu, nie szkodzące zdrowiu i nie powodujące nałogu (czyli uzależnienia, które jest szkodliwe także dla ducha), zalicza się do używek dozwolonych i niegrzesznych, o ile jest stosowane z umiarem i bez uszczerbku dla duchowego i materialnego dobra swojego i bliźnich (tzn. nie kosztem obowiązków materialnych wobec rodziny i potrzebujących).

2. Grzeszne jest każde inne używanie tytoniu, tzn. bez umiaru, ze szkodą dla zdrowia ciała czy dla kondycji duchowej, czy chociażby dla obowiązków moralnych wobec bliskich i potrzebujących, nawet jeśli jest to związane z nałogiem. Może to być także grzech śmiertelny w zależności od okoliczności, pod zwykłymi warunkami.

3. W razie popadnięcia w nałóg, co jest w młodym wieku znacznie łatwiejsze, ograniczenie wolnej woli z powodu uzależnienia wprawdzie pomniejsza winę w aktualnej sytuacji, jednak nie pomniejsza winy początkowej, która doprowadziła do nałogu. W młodym wieku znaczna część winy spada na rodziców i otoczenie, które czy to nie zapobiegło wystarczająco, czy wręcz nawet sprzyjało popadnięciu w nałóg. Ponadto istotne jest, czy i na ile jest dobra wola i staranie się o wyjście z nałogu. Tym samym także nałogowe palenie nie jest bez grzechu, choć ciężar winy osobistej może być różny. 

(źródło:  https://teologkatolicki.blogspot.com/2018/03/czy-palenie-tytoniu-jest-grzechem.html)

 Tak więc problem ten jest kolejnym przykładem sprzeczności, nie tylko w kwestiach doktryny Wiary, ale także w sprawach moralno-obyczajowych, między Kościołem katolickim a modernistycznym Neokościołem. Mamy przykład sprzecznego nauczania, gdzie jedno jest logiczne i spójne (zakaz nadużywania, zezwolenie używania) a drugie całkowicie nielogiczne i schizofreniczne (dopuszczenie jednego, zakaz drugiego, przy podobnym działaniu i statusie obydwu). Musimy więc przylgnąć całkowicie do Tradycji, odcinając się od współczesności, nowoczesności. Musimy pójść za przykładem naszych przodków, którzy nie dostrzegali niczego złego w paleniu fajki czy cygara, albo zażywaniu tabaki. Było to wręcz integralnym elementem naszej kultury od dawien dawna. Obrazek siwego, starego dziadka z fajką, albo dżentelmena z cygarem, jest obecny w naszej kulturze, i to wcale nie tej anty-kulturze wykreowanej przez ostatnie 30 lat, ale w prawdziwej kulturze sięgającej lat 20-lecia międzywojennego, czy też XIX wieku i wcześniej. Nie jest to żaden "wymysł współczesności" jak bredzą pseudo "obrońcy tradycji", wręcz przeciwnie. Współczesność równie silnie uderza w zwolenników kulturalnego palenia bądź picia, jak też w tzw. abstynentów... Dużo zresztą można napisać o naszej, polskiej tradycji i kulturze palenia fajek, cygar etc., ale nie jest to tematem niniejszego tekstu. Faktem jest, że aż do Vaticanum II nie było to uznawane za grzech. Faktem jest także że "palaczem" był również święty Papież-Polak, Pius X, Józef Krawiec, któremu xiąże-biskup Adam Stefan Sapieha (który był jego bliskim przyjacielem), arcybiskup metropolita krakowski, wysyłał zawsze w prezencie z okazji rocznicy wyboru najlepsze cygara, a sam św. Pius X, wg. znanej w środowisku "tradsowskim" w Polsce kościelnej legendy, lubił je sobie popalać nawet podczas (trwającej często po kilka godzin) kaplicy papieskiej, czyli uroczystego nabożeństwa papieskiego w Bazylice św. Piotra. Ile w tym prawdy, oczywiście nie wiadomo (jak to jednak w legendach bywa, jakieś ziarno prawdy może się w tym skrywać). Faktem jest jednak że św. Pius X palił, i był to jeden z "problemów" w trakcie procesu kanonizacyjnego. Jednak proces prowadzony przez katolickich teologów, w latach 50'tych ubiegłego wieku, za pontyfikatu Papieża Piusa XII, stwierdził jednoznacznie, że nie jest to żadną przeszkodą dla kanonizacji. Tak więc na nic zdały się wtedy, i nic nie warte są teraz wszelkie bredzenia modernistów. Ignorujmy je!

Nie dajmy się oszukiwać i okłamywać w tych kwestiach, nie ulegajmy myśleniu i zwyczajom purytańskim, które są wrogie i obce naszej Wierze, tradycji i kulturze!

Bądźmy autentycznie przeciwnikami błędów współczesnego świata!

Michał Mikłaszewski, redaktor naczelny

11 komentarzy:

  1. Św. Pius X był Polakiem? Pytam bo się szczególnie do Niego modlę, zaraz po N.M.Pannie., św. Józefie, a przed Świętymi Aniołami Strożami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, chociaż nie jest to fakt oficjalnie potwierdzony (i pewnie już nigdy nie będzie, ze względu na brak dowodów, które zostały ukryte lub zniszczone). Warto poczytać teksty takie jak :
      1. list bp. Gawliny do kard. Hlonda, w którym bp Gawlina wspomina o polskim pochodzeniu rodziny św. Piusa X
      (https://www.piusx.org.pl/sw-pius-x/list-bpa-Gawliny-do-kard-Hlonda)
      2. ks. Józef Umiński: Czy przodkowie św. Piusa X pochodzili z Polski?
      (https://www.piusx.org.pl/sw-pius-x/czy-przodkowie-sw-Piusa-X-pochodzili-z-Polski)
      Oraz książka "Zakazana Polskość Świętego Piusa X" Henryka Pająka (obecnie niestety nie znalazłem w Internecie możliwości jej nabycia)

      Usuń
    2. Sancte Pie Decime gloriose patrone ora pro nobis

      Tu Rex gloriae, Christe

      Ave Maria

      Usuń
  2. Jak widać nie wszyscy z Novus Ordo uznają to nauczanie. Sam Pan cytuję ks. Dariusza Olewinskiego, który jest teologiem Novus Ordo, choć tradycyjnym tomistycznym i który zazwyczaj powołuje się na przedsoborowych katolickich teologów. Choć sam ks. Olewiński rzadko używa wobec Franciszka określeń "papież" czy "Ojciec Święty" - tak z moich obserwacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, w Novus Ordo, podobnie jak w protestantyzmie, mimo pozorów trwania w "jedności" (nie wiadomo właściwie jakiej jedności, jedności czego, bo raczej nie wiary, ale to nie ważne, ważne żeby się "jednoczyć") każdy może mieć swoje zdanie na tematy doktrynalne i moralne, zgodnie jednak z naczelną zasadą współczesności, byleby tylko tolerował zdanie odrębne i nie krytykował za głośno pozostałych członków "wspólnoty", a najlepiej to nikogo nie krytykował, inaczej jest tym złym (bo nietolerancja nie może być tolerowana)... Dlatego w Novus Ordo mamy niemieckich "synodalistów", otwartych zwolenników sodomii i "święceń kobiet", oraz mamy takich ludzi jak pan "ks." Diariusz Olewiński, który w wielu miejscach trzyma się rzeczywiście standardów katolickiej teologii, choć w niektórych sprawach (jak kwestia papiestwa, nieomylności i niezniszczalności Kościoła) niestety miesza i błądzi. Ale w tym temacie, podobnie jak również w temacie fałszywego kultu Bożego Miłosierdzia (wg. s. Kowalskiej) "ks." Olewiński zachowuje pełną ortodoksję i zdrowy rozsądek, w przeciwieństwie do np. FSSPX.

      Usuń
    2. Właśnie niektórych doktryn Vaticanum II to ja nie rozumiem, np. eklezjologii. Jest ona tak zamotana. Te heretyckie i schizmatyckie wspólnoty i kościoły to u nich jednocześnie są i nie są w Kościele Chrystusowym. Modernistyczny Watykan to wyjadę mi się, że ma przygotowane dla każdego coś miłego. Konserwatystom powie, że oczywiście doktryna o Kościele jest niezmienna - jest jeden Kościół Chrystusowy, który "trwa w" Kościele katolickim (to "trwa w" to tak naprawdę oznacza to samo co "jest" - jak chciał Ratzinger byśmy wierzyli), który ma "pełnię prawdy i środków zbawienia". Modernistom powiedzą, że oczywiście odszczepieńcze sekty są w Kościele Chrystusowym, że są środkami zbawienia "w pewnym, niepełnym zakresie" czy coś, że Kościół jest jeden i jednocześnie nie jest jeden, że jedności i jednocześnie, że ta jedność trwa w całej pełni (czyli bez ran) w Kościele katolickim...

      Usuń
    3. Każda herezja jest pełna sprzeczności, a modernizm, który jest "ściekiem wszystkich herezji" (św. Pius X) to jedna wielka sprzeczność. Nie da się zrozumieć tych doktryn, jeśli się myśli po katolicku, zgodnie z zasadami zdrowej filozofii (tomistycznej - scholastyki), logiki i zasady niesprzeczności. Żeby to zrozumieć trzeba by zacząć myśleć jak oni, jak moderniści. Ale żeby tak było, trzeba by sobie najpierw zrobić lobotomię sporej części mózgu (jak powiedział kiedyś na kazaniu x. Rafał Trytek). "Modernizm to wypaczenie umysłu" (raz jeszcze cytując św. Piusa X).

      Usuń
  3. Modlitewnik Bractwa jest bardzo słaby, podobnie zresztą jak całe wydawnictwo Te Deum. Polecam Gerardinum - tam po pierwsze sprzedają swoje książki, a nie kupione od innego wydawnictwa, a po drugie są to książki prawdziwe tradycyjne, głównie przedruki starych tekstów. To co ostatnimi czasy sprzedaje Bractwo to jest teologia tradycyjna ale w wersji dla ubogich. Szkoda, bo kiedyś było całkiem dobre. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, kojarzę to wydawnictwo. Proszę mi powiedzieć, czy Gerardinum pomogło by w wydaniu tradycyjnego, katolickiego modlitewnika, który jest już de facto gotowy, problem właśnie w tym, że nie znam żadnego wydawnictwa, które by mogło i chciało go wydać. Mógłbym oczywiście wydrukować tekst w zwykłej drukarni, potem zanieść do introligatora, i też by to jakoś było, ale nie wyglądało by profesjonalnie. Zależy mi na porządnym wydaniu tego dziełka, dlatego od już właściwie kilku lat wstrzymuję się z tym (drugim problemem są oczywiście środki finansowe, ale to można jakoś rozwiązać, organizując przedsprzedaż).

      Usuń
    2. Bardzo mi przykro ale nie mam pojęcia, jedyne co łączy mnie z tym wydawnictwem to kupno ich książek, nic więcej. Byłoby świetnie, gdyby się zgodzili, zwłaszcza że naprawdę zależy im na publikacji stricte tradycyjnych tekstów.

      Usuń
    3. Proszę się do nich odezwać w sprawie modlitewnika - bardzo sprawnie odpisują: wydawnictwogerardinum@gmail.com

      Usuń