Bergoglio nagle nie lubi ateizmu…
Herezja na otwarciu synodu: Franciszek krytykuje „ateistów przebranych za chrześcijan”
Na otwarcie drugiej części ukochanego przez watykanistów Synodu o synodalności — traktowanego przez niektórych jak największe wydarzenie od czasu Pięćdziesiątnicy — argentyński apostata rządzący Watykanem pod pseudonimem „Papież Franciszek” (prawdziwe nazwisko: Jorge Bergoglio) wygłosił ideologiczne przemówienie otwierające w krętej auli audiencyjnej Pawła VI 2 października.
Pełny 3-godzinny i 40-minutowy film z tak zwanej Pierwszej Generalnej Kongregacji Synodu o synodalności '24 można obejrzeć tutaj:
Podążamy [tą synodalną podróżą] przekonani o „relacyjnej” naturze Kościoła i starając się zapewnić, aby relacje nam dane i powierzone naszej odpowiedzialnej kreatywności były zawsze znakiem bezinteresowności miłosierdzia. Tak zwany chrześcijanin, który nie wchodzi w bezinteresowność i miłosierdzie Boga, jest po prostu ateistą przebranym za chrześcijanina. Miłosierdzie Boga pozwala nam być godnymi zaufania i odpowiedzialnymi.(Antypapież Franciszek, Przemówienie na Pierwszej Kongregacji Generalnej XVI Zwyczajnego Zgromadzenia Synodu Biskupów, Vatican.va, 2 października 2024 r.; dodano podkreślenie.)
Oczywiście, to, co tu widzimy, jest typowym językiem Soboru Watykańskiego II; jest niepotrzebnie niejasne i to całkiem celowo.
Co dokładnie oznacza „wstąpienie w bezinteresowność i miłosierdzie Boga”? Jeśli na przykład oznacza to uznanie swojego długu wobec Boga za otrzymanie łaski i miłosierdzia bez żadnego wcześniejszego roszczenia lub zasługi, dlaczego nie jest to sformułowane w ten sposób? Po co ta ciągła dwuznaczność, gdy wymagana jest jasność?
W obecnej formie to, co Franciszek tam powiedział — podkreślona część — jest w rzeczywistości protestancką herezją potępioną przez Sobór Trydencki w XVI wieku:
Jeśli ktoś twierdzi, że jednocześnie z utratą łaski przez grzech traci się także wiarę i to na zawsze, albo że wiara, która pozostaje nie jest prawdziwą wiarą, jako że nie jest żywą, albo że ten, kto ma wiarę bez miłości nie jest chrześcijaninem — niech będzie przeklęty.
(Sobór Trydencki, sesja VI, kanon 28; Denz. 838.)
Aby odnieść to bezpośrednio do uwag Bergoglio, możemy i musimy stwierdzić, że katolik, „który nie wchodzi w bezinteresowność i miłosierdzie Boga”, pozostaje chrześcijaninem (=katolikiem), nawet jeśli — w zależności od tego, co tak naprawdę ma oznaczać niejasne sformułowanie fałszywego papieża — utracił przez grzech śmiertelny łaskę uświęcającą, a tym samym nadprzyrodzoną miłość, dopóki nadal wyznaje prawdziwą Wiarę.
Katolik w tak nieszczęśliwym stanie grzechu śmiertelnego nie zostałby zbawiony, gdyby umarł w nim i nie odzyskał łaski uświęcającej przez sakrament pokuty (lub przynajmniej przez doskonały żal) zanim Bóg go wezwie. Jak mówi św. Jakub: „Cóż za pożytek, bracia moi, gdyby kto mówił, iż ma wiarę, a uczynków by nie miał? Izali go może wiara zbawić? ... Abowiem jako ciało bez ducha jest martwe, tak i wiara bez uczynków martwa jest.” (Jk 2,14.26).
Tylko żywa wiara zbawi, co oznacza wiarę ożywioną miłością bliźniego, łaską uświęcającą. Jednak w tej dyskusji nie chodzi o to, kto idzie do nieba, ale kto jest prawdziwym chrześcijaninem, członkiem Mistycznego Ciała Chrystusa; a prostym faktem jest, że katolik, który wyznaje prawdziwą wiarę, ale jest w stanie grzechu śmiertelnego, pozostaje katolikiem i członkiem Kościoła, nawet jeśli jest martwy duchowo.
Ten, kto uważa, że to wszystko to tylko bezsensowne kłótnie o semantykę, nie mógłby się bardziej mylić, ponieważ implikacje herezji Franciszka mają najgłębsze znaczenie.
Gdyby Wiara bez uczynków nie była prawdziwą Wiarą, oznaczałoby to, że za każdym razem, gdy katolik jest w grzechu śmiertelnym, za każdym razem, gdy „nie wchodzi w bezinteresowność i miłosierdzie Boga”, nie byłby już chrześcijaninem, nie byłby już katolikiem. Oznaczałoby to, że każdy grzech śmiertelny wykluczałby kogoś z członkostwa w Kościele. A to z kolei oznaczałoby, że ponieważ nie możemy wiedzieć, kto jest, a kto nie jest w stanie łaski w danym momencie, nigdy nie moglibyśmy wiedzieć, kto jest faktycznie katolikiem, kto jest członkiem Kościoła. Widzialność Kościoła zniknęłaby!
Tym bardziej, że ci, którzy nie są członkami Kościoła katolickiego, logicznie rzecz biorąc, nie mogą również zajmować stanowisk władzy w Kościele (por. Kanon 188 § 4), z czego wynikałoby, że gdy proboszcz, biskup, a nawet papież popełnia grzech śmiertelny i w ten sposób traci łaskę uświęcającą, natychmiast przestaje być prawowitym proboszczem, lokalnym biskupem lub papieżem. Tak więc nigdy nie można wiedzieć, kim są prawowici pasterze, którzy mają prawowitą władzę, aby nimi rządzić, nauczać i uświęcać. Rezultatem byłby chaos, a Kościół nie mógłby poważnie twierdzić, że jest jedyną Arką Zbawienia, ponieważ nie byłoby nawet możliwe zidentyfikowanie Kościoła w żadnym momencie historii.
W przeciwieństwie do protestanckiej herezji, którą Bergoglio subtelnie wstrzyknął swoim słuchaczom, papież Pius XII nauczał w swojej pięknej encyklice o Kościele:
Nie trzeba jednak sądzić, jakoby Ciało Kościoła, dlatego że imieniem Chrystusowym jest naznaczone, nawet w czasie tej doczesnej pielgrzymki, składało się wyłącznie z członków odznaczających się świętością, albo z ludzi, którzy są od Boga do wiecznej chwały przeznaczeni. Nieskończonemu Zbawcy Naszego miłosierdziu to przypisać trzeba, że nie odmawia miejsca tu w swoim mistycznym Ciele tym, którym nie zabronił miejsca kiedyś na uczcie, (Mt 9, 11; Mr 2, 16; Łk 15, 2). Albowiem nie każdy grzech, choćby i ciężką był zbrodnią, jest już tej miary, aby z samej natury swojej wyłączył człowieka z Ciała Kościoła, jak to robi schizma, herezja lub apostazja. Również nie ginie wszelkie życie u tych, którzy mimo, że stracili przez grzech miłość i łaskę Bożą, tak iż nie są już zdolne do zyskiwania zasług na niebo, zachowali jednak wiarę i nadzieję chrześcijańską i oświecenie światłem z wysoka, w głębi duszy otrzymują natchnienie Ducha Św., pobudki do zbawiennej bojaźni Bożej, do modlitwy i żalu za popełnione winy.
(Papież Pius XII, Encyklika Mystici Corporis, nr 23; dodano podkreślenie.)
Nauczanie katolickie jest zatem bardzo jasne. Aby zbawić duszę, trzeba mieć wiarę i miłość, a miłość daje życie wierze i czyni ją nadprzyrodzoną owocną. Z każdym grzechem śmiertelnym miłość zostaje utracona, a zatem nie posiadamy już nadprzyrodzonego życia łaski. Wiara jednak nie zostaje utracona, chyba że grzech był skierowany przeciwko samej wierze, taki jak herezja lub apostazja.
Przy okazji: możemy dodać, że nie jest to pierwszy raz, kiedy Franciszek wysuwa tę konkretną herezję. Innym przykładem jest na przykład homilia, którą wygłosił 28 stycznia 2016 r.:
Teraz ktoś mógłby argumentować, że Franciszek po prostu użył pewnego rodzaju retorycznej hiperboli, aby podkreślić znaczenie łaski i miłosierdzia Bożego. Być może tak, ale sednem sprawy jest to, że tak jak jest, jest to herezja i nie jest to pierwszy raz, kiedy to powiedział. Franciszek nie jest znany jako zagorzały zwolennik dogmatów ogłoszonych na Soborze Trydenckim. Wręcz przeciwnie, wyraźnie opowiedział się po stronie Marcina Lutra w najważniejszej kwestii usprawiedliwienia:
Jeden ostatni punkt: W swoim przemówieniu do synodu z 2 października Franciszek użył określenia „ateista”, aby skrytykować chrześcijan, którzy nie spełniają jego osobliwych standardów moralnych. Jeśli chodzi o prawdziwych ateistów, zawsze udaje mu się powiedzieć, lub przynajmniej zasugerować, że wszystko jest w porządku i że ich nawrócenie nie jest konieczne:
- W 2019 r. Bergoglio powiedział ateistycznemu sodomicie Stephenowi Amosowi, że bez względu na to, jak żyje, nie traci swojej godności
- W 2018 r. Franciszek publicznie ogłosił, że zmarły ojciec ateisty pewnego chłopca jest w niebie
- ponieważ się nie modlą, Franciszek często prosi niewierzących, aby zamiast tego wysyłali mu „dobre wibracje”
- W wywiadzie udzielonym w 2013 r. swojemu przyjacielowi, katolikowi, który stał się ateistą, Eugenio Scalfariemu (1924-2022), Bergoglio jasno dał do zrozumienia, że nie próbował go nawracać (Scalfari zmarł jako ateista)
Franciszek robi to samo z poganami i bałwochwalcami. Uwielbia rzucać epitetem „poganin” w stronę niektórych katolików, ale nie ma problemu z prawdziwym pogaństwem; chętnie krytykuje niektórych katolików za bałwochwalstwo, ale jeśli chodzi o prawdziwych bałwochwalców, chętnie ich chwali.
Po ponad 11 latach „papieża” Franciszka i jego ciągłych herezji, bluźnierstw, bezbożności i niezliczonych innych błędów i skandali (zobacz obszerną listę tutaj), możemy śmiało powiedzieć, że jeśli ten człowiek poważnie szuka ateisty przebranego za chrześcijanina, powinien spojrzeć w lustro.
ZA: https://novusordowatch.org/2024/10/francis-slams-atheists-dressed-as-christians/
Korekta : Michał Mikłaszewski
Cytaty z Pisma św. wzięte z Biblii x. Jakuba Wujka SI
Fragment Encykliki Mystici Corporis Christi Piusa XII za: https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/pius_xii/encykliki/mystici_corporis_29061943.html
Teoria bergogliowa brzmi jak herezja donatystyczna
OdpowiedzUsuń